Przegląd 12
Transkrypt
Przegląd 12
Nr 12(54) Rok III Warszawa 24 grudnia 2013 r. Czytaj więcej: www.opzz.org.pl Jan Guz Tadeusz Gawin Życzę Ukrainie aby nie szła polską drogą Smutne Święto Kolejarza 2013 Ryszard Zbrzyzny Tadeusz Motowidło Polityczna szopka jak narodowa tragifarsa Niech politycy zatrybią Zbigniew Janowski Jarosław Bolek Nowe otwarcie… starych drzwi Kompania Węglowa: Program antykryzysowy czy cicha likwidacja? Ryszard Zbrzyzny Jan Guz Życzę Ukrainie, aby nie szła polską drogą Polityczna szopka jak narodowa tragifarsa Od kilkunastu dni dowiadujemy się, że polskie władze sytuują się w światowej awangardzie demokracji, praw człowieka i rozbudowanego dialogu społecznego. Donald Tusk, Radosław Sikorski, a wraz z nimi dziesiątki „misyjnych” dziennikarzy głoszą wszem i wobec, że Polska poprowadzi Ukrainę ku świetlanej, demokratycznej, dialogowej przyszłości. Nasi rodzimi eksperci od dialogu i demokracji najwyraźniej zapominają, że sami nie mają na swoim koncie sukcesów. Od kilku miesięcy dialog społeczny w Polsce nie istnieje. Rząd demonstracyjnie lekceważy głos obywateli, wdraża kolejne rozwiązania bez żadnych konsultacji społecznej, rządzi dekretami, a nie rozwiązaniami wypracowanymi na drodze konsensusu. Jednocześnie poparcie dla premiera i jego ministrów utrzymuje się na bardzo niskim poziomie. Czy w tej sytuacji władze mają podstawy, aby rozpowszechniać swoją praktykę rządzenia? Śmiem wątpić. Polskie elity przedstawiają naszą transformację ustrojową jako wzorcową dla Ukrainy. Czy naprawdę jest się na czym wzorować? Lawinowy wzrost bezrobocia, skokowy wzrost ubóstwa i rozwarstwienia dochodowego, spadek płac i świadczeń społecznych – to tylko niektóre skutki naszego „cudu gospodarczego”. Po 25 latach reform wciąż mamy ponad 2 miliony bezrobotnych i 2,5 miliona osób żyjących poniżej minimum egzystencji. Czy bieda i brak pracy mają być naszymi produktami eksportowymi? Rząd Donalda Tuska nie ma się czym chwalić ani w zakresie polityki gospodarczej, ani co do dialogu społecznego. Zamiast pchać się nieproszonym do wewnętrznej polityki ukraińskiej i narzucać naszym sąsiadom drogę rozwoju, radziłbym premierowi, aby zajął się dobrobytem i jakością dialogu w Polsce. Co prawda do sylwestrowej nocy tradycyjnie rozpoczynającej sezon noworocznych szopek politycznych jeszcze troszkę czasu pozostało, ale Platforma Obywatelska już wypuszcza w przestrzeń medialną wybrane, co ciekawsze, fragmenty. W jednym z nich minister Nowak ścigany przez prokuratora składa wniosek o dymisję z powodu niewyjaśnionej sprawy zegarka. Do dzisiaj nie bardzo wiadomo, czy był on podarowany, czy pożyczony oraz czy była to tania podróbka czy cenny oryginał. Nie ma to jednak większego znaczenia. Ważne, że skutecznie odwraca uwagę ludzi od zgliszczy, jakie pozostawił po sobie w resorcie transportu i infrastruktury. Nieczynnych linii kolejowych, pozamykanych mostów i wiaduktów, niedokończonych autostrad i miliardowych niezapłaconych rachunków. Kolejny zwiastun zbliżającej się szopki politycznej to tak zwana rekonstrukcja lub, jak niektórzy twierdzą, renowacja rządu. Premier z triumfem i optymizmem w głosie zaprezentował społeczeństwu swoich nowych siedmioro wspaniałych ministrów. O jeszcze bardziej znakomitych ich poprzednikach niewiele powiedział. Trzeba przyznać, że to doskonały zabieg dyplomatyczny. Wszak równolegle za plecami Donalda Tuska rozwija się operację CBA tropiącą sprawców największej w III RP afery korupcyjnej. Choć to dopiero jej początek, już wiadomo, że są w nią zamieszani urzędnicy kluczowych resortów i urzędów państwowych. Premier musi więc uważać, co i do kogo mówi, wszak wszystko, co teraz powie, może zostać wykorzystane przeciwko niemu. Co prawda czynione są wysiłki, by wszelkie ramiona tej przestępczej ośmiornicy zakończyły się jedynie na średnim szczeblu dyrektorskim. By nie splamiły honoru ministrów i ich zastępców. Byłych, obecnych i być może przyszłych. Jak jednak długo będzie można wszystkie wpadki złotych dzieci Platformy Obywatelskiej tłumaczyć jedynie ich nadmierną łatwowiernością, roztargnieniem czy też ślepotą. W pewnym momencie nawet najbardziej uśpieni obywatele zaczną przecież kojarzyć fakty i zadawać niewygodne pytania. Może się wtedy okazać, że nikomu już nie będzie do śmiechu. Kolejnym przykładem groteski politycznej najczystszej wody jest opowieść o korupcji politycznej poprzedzającej wybory w Platformie Obywatelskiej na Dolnym Śląsku i kupczenie posadami w KGHM. Choć wszystko w bardzo jednoznaczny sposób Przewodniczący OPZZ Jan Guz ________________________________________ Wydaje Biuro Prasowe OPZZ Redaktor Grzegorz Ilka, 00-924 Warszawa, ul. M. Kopernika 36/40, tel. (022) 551-55-04, e-mail: [email protected] O czym piszą związkowcy nr 12(54) 24 grudnia 2013 2 zostało udokumentowane na nagraniach i upublicznione w prasie, radiu i telewizji, to prokuratorzy z Legnicy uznali, że nie ma powodu do podjęcia śledztwa. Rzekomo nie można handlu stanowiskami w Polskiej Miedzi zakwalifikować jako obietnicy udzielenia korzyści majątkowej. Nie ma też znamion płatnej protekcji, ponieważ KGHM nie jest organizacją dysponującą środkami publicznymi, tylko spółką prawa handlowego. Na dodatek stwierdzono, że rozmowy „podejmowane były w ramach wyborów wewnątrzpartyjnych, ich zachowania nie miały charakteru władczych działań funkcjonariuszy publicznych, to jest posłów na Sejm, a tym samym nie przekroczyli oni swych uprawnień. Inaczej mówiąc, prokuratura stwierdziła, iż niepublicznym majątkiem posłowie PO mogą korumpować. Byle tego nie robili w gmachu Sejmu RP. Czy ta oryginalna interpretacja obowiązującego w Polsce prawa ma coś wspólnego z faktem braku podpisu premiera Donalda Tuska pod sprawozdaniem prokuratora generalnego z ubiegłorocznej działalności? Pytanie wydaje się czysto retoryczne. Przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego poseł Ryszard Zbrzyzny ________________________________________ Zbigniew Janowski Nowe otwarcie… starych drzwi Nie jestem złośliwy. Chociaż są ku temu podstawy. Po wysłuchaniu trzeciego czy czwartego „expose” premiera można mieć pewne wątpliwości czy należy je traktować poważnie. I które należy traktować poważnie. Może wszystkie tak samo. Tym bardziej, że we wszystkich pojawia się to samo, chociaż w różnych konfiguracjach. I we wszystkich nie ma tych samych, ważnych dla mnie elementów – tu premier jest dość konsekwentny. Jest kran. I jest ciepła woda. Wydaje się, że większości przestało to wystarczać. Także tym, którzy w dalszym ciągu ciepłej wody w kranie nie mają. W naszym kraju rośnie rozwarstwienie społeczne, dochodowe i kulturowe. W sytuacji spadku notowań partii rządzących i wobec rosnącej krytyki działań rządu premier ogłasza kolejne „nowe otwarcie”. I wymienia kilku ministrów, w tym kluczowych. Tyle, że jednocześnie oświadcza, że wysoko ocenia pracę tych, którzy stracili stanowiska. Albo to nieprawda, albo zmiany w rządzie były konieczne, bo wymienianym, cenionym ministrom po prostu znudziło się rządzenie. Odbiór społeczny i medialny – fatalny. Czyżby premier stracił swój słynny instynkt wyczuwania nastrojów społecznych? Tak gdzieś w okolicach nowego otwarcia pojawiają się sygnały, że władza dostrzega problem niskich wynagrodzeń i skandalicznie niskich stawek godzinowych. Pojawiają się pełne oburzenia teksty w „Gazecie Wyborczej” (a „Wyborcza” rzadko otwiera nowy i niezbyt odpowiadający linii pisma temat bez przyczyny). Po czym z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej idą sygnały, że potrzebna jest w Polsce minimalna stawka godzinowa. Pełne zaskoczenie. O stawce minimalnej związki zawodowe mówią od kilkunastu lat. I mówią „do ściany”. Nagle ściana się odzywa i mówi, że to jej pomysł. Gdy kilka lat temu związki zawodowe i organizacje pracodawców w budownictwie podpisywały porozumienia o minimalnej stawce kalkulacyjnej roboczogodziny, rząd zarzucił nam zmowę i łamanie zasad uczciwej konkurencji. No i było jak było (i jak jest). Stawki kalkulacyjne w przetargach są na skandalicznie niskich poziomach (nawet poniżej 3 zł w 2006 r. w zamówieniach realizowanych na rzecz instytucji publicznych). A stawka wynagrodzenia to tylko część stawki kalkulacyjnej. I nagle po latach, zapewne za wiedzą premiera, Minister Pracy z głębokim (w co wierzymy) przekonaniem mówi o potrzebie minimalnej stawki godzinowej. Bo do tej pory miesięczna płaca minimalna w żaden sposób nie przekładała się na wynagrodzenie godzinowe. Co stwarza pole do oczywistych nadużyć i przekrętów. Rząd nam się nawrócił na politykę propracowniczą i socjalną, czy po prostu nieuchronnie zbliża się czas wyborów? I w tym okresie każdy rząd (nawet ten!) robi się prospołeczny. Stąd może hasło, że dotychczas inwestowaliśmy unijne środki w wielkie projekty infrastrukturalne a teraz więcej będzie „dla ludzi”. Trzeba uczciwie powiedzieć, że rzeczywiście zainwestowano dużo i sporo zbudowano. Pytanie, czy nie można było lepiej, uczciwiej i szybciej. Czy inwestycje były dobrze zaplanowane i dobrze kontraktowane? My, w budownictwie mamy na ten temat nieco inne zdanie niż rząd. W rządzie nastąpiły zmiany. W tym jedna bardzo istotna z punktu widzenia sektora budowlanego i mieszkaniowego. Powstało ministerstwo infrastruktury i rozwoju, mega-resort utworzony z ministerstwa rozwoju regionalnego i ministerstwa transportu, budownictwa i gospodarki morskiej. Komentarze są różne. Z jednej strony prawie całe środowisko budowlane jest zadowolone z faktu, że skończył się czas ministra, który z całą pewnością nie był najlepszym ministrem odpowiedzialnym za dział budownictwo. Nie kopie się leżącego, ale to co mamy dziś w budownictwie i mieszkalnictwie po latach funkcjonowania ostatniego szefa resortu „trzech nieszczęść” wymaga gruntownej naprawy. Powstaje jednak pytanie, czy tak ogromna struktura jak nowy resort da się opanować, czy będzie funkcjonalna. Ministrem odpowiedzialnym między innymi za budownictwo i mieszkalnictwo i jednocześnie wicepremierem zostaje była minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska. Dobrze oceniana za minione lata pracy, szczególnie za efektywne rozdyspono- O czym piszą związkowcy nr 12(54) 24 grudnia 2013 3 wywanie i rozliczanie środków UE. Ale złośliwi mówią, że rozdysponowywanie środków to coś innego niż ich wydawanie „w realu”. Życzymy więc nowej pani minister, by to zderzenie z „realem” nie było zbyt bolesne. Wierzymy, że się uda. W naszym sektorze budowlanym i mieszkaniowym do zrobienia jest wiele. Oczywiście potrzebne jest nowe prawo budowlane. Ale nie za dwa lata – gdy przy okazji wyborów parlamentarnych – ogłaszany będzie Kodeks Budowlany, ale już. Kodeks jest bardzo potrzebny, ale sam w sobie nie rozwiąże problemów polskiego budownictwa. Potrzebne jest naprawdę nowe prawo zamówień publicznych a nie proponowane właśnie mikro-zmiany nie dotykające istoty rzeczy. Nie może być tak, że najniższa cena jest jedynym kryterium i nie może być tak, że urzędnicy boją się stosowania innych kryteriów, bo od tego zależy ich praca. Potrzebne jest nowe podejście do mieszkalnictwa i uznanie przez rząd, że nie można bez końca tworzyć programów i inwestować w budownictwo dla bogatszych pozostawiając cała resztę na marginesie. Głoszenie polityki prorodzinnej bez koncepcji rozwiązania problemu mieszkaniowego jest po prostu niepoważne. Potrzebny jest wreszcie realny dialog ze środowiskiem i organizacjami społecznymi a nie wyłącznie kontakty z lobbystami i wybieranie sobie wygodnych partnerów. A to i wiele innych problemów oznacza, że niezbędna jest państwowa polityka mieszkaniowa i budowlana. Czyli to, co rząd kompletnie lekceważył przez kilka minionych lat. Czy szefowa nowego super-resortu „Polski w budowie” poradzi sobie z takim wyzwaniem? Czy będzie miała odpowiednie wsparcie? Czy ten nowy rząd ze starym premierem ze starymi (czy nowymi?) poglądami na gospodarkę i potrzeby społeczne stać na nowe otwarcie? Zobaczymy. Ten rząd już nie ma kredytu zaufania. Kredyt umarł. A wiec – po czynach ich poznacie… Przewodniczący Związku Zawodowego „Budowlani” Zbigniew Janowski ________________________________________ Tadeusz Gawin Smutne Święto Kolejarza 2013 Rok 2013 dobiega końca. Nie był to rok łatwy. Na jego początku wielu się wydawało, że spółka TK Telekom zostanie sprywatyzowana. Jednak do prywatyzacji nie doszło. W Polskich Liniach Kolejowych wszyscy oczekiwali dużej reorganizacji. Też do niej nie doszło, co nie znaczy, że te problemy znikły lub same się porozwiązywały. One nadal istnieją i będą absorbowały naszą uwagę w 2014 roku. O prywatyzacji TK Telekom w 2014 roku wypowiadali się na łamach prasy prezesi Jakub Karnowski oraz Michał Hamryszak. Nad reorganizacją spółki PLK pracuje prezes Filip Wojciechowski. Nie wiem czy nazwać to można obłudą pracodawców, którzy próbują nas przekonać, że to co robią podyktowane jest troską o pracowników, ponieważ ich czyny tego nie potwierdzają. Na początku grudnia odbyła się uroczysta akademia z okazji Święta Kolejarza. Początkowo planowano ją zorganizować na Stadionie Narodowym, lecz po zmianie na stanowisku ministra infrastruktury powrócono do miejsca, gdzie już od kilku lat odbywa się ta uroczystość, czyli do Sali Kongresowej warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki. Ta zmiana miejsca organizacji Święta Kolejarza wpłynęła na jej przebieg. Popełniano gafę za gafą. Z niezrozumiałych dla mnie względów nie uczestniczył w niej nikt z kancelarii Prezydenta, który za to znalazł czas, aby uczestniczyć w gali tabloidu Fakt, a dla kolejarzy go nie miał albo też nie został zaproszony. Natomiast mieliśmy na uroczystości dwoje wicepremierów – Elżbietę Bieńkowską i Janusza Piechocińskiego. Organizatorzy uroczystości (PKP S.A. i Związek Pracodawców Kolejowych) w scenariuszu nie przewidzieli ich wystąpień, a sądzę, że byli przygotowani i chcieli kolejarzom przekazać nie tylko życzenia z okazji ich święta, ale także i ważne informacje. Prowadzący galę byli ospali. Spóźniali się z wejściami, czym stawiali w mało komfortowej sytuacji będących na scenie. Tak było z wicepremier Elżbietą Bieńkowską, która zaproszona do wręczenia odznaczeń, po zakończeniu ceremonii została na scenie sama z odznaczonymi kolejarzami. Nikt jej nie podziękował ani nie zaprosił do zabrania głosu. Kiedy go już sobie sama udzieliła i podeszła do mikrofonu, wkroczyli prowadzący i przerwali jej wystąpienie domagając się od sali oklasków dla odznaczonych. Pani premier niezrażona afrontem jednak kilka zdań do kolejarzy powiedziała. Zebrani usłyszeli, że pochodzi z rodziny kolejarskiej, a jej syn też na kolei pracuje. Oświadczyła, że kolejarze mają w niej wielkiego orędownika w swoich sprawach, co wywołało zasłużone oklaski. Wicepremier Janusz Piechociński nie odważył się sam sobie udzielić głosu, nikt go na scenę go nie zaprosił, a przecież mógł także wręczyć część odznaczeń. Logicznym było żeby odznaczenia państwowe wręczał wicepremier, a resortowe szefowa ministerstwa. Brak przygotowania, ospałość prowadzących wyszła także w momencie, gdy zespół występujący zakończył granie i wyłączywszy instrumenty zszedł ze sceny. Dopiero wtedy wkroczyli prowadzący próbując namówić ich do powrotu. Nic z ich apeli jednak nie wyszło. Z powodu niewłaściwego przygotowania imprezy dwa razy oglądaliśmy okolicznościowy film. Raz w wersji z lat dwudziestych ubiegłego wieku jako film niemy, a drugi raz już z dźwiękiem. Uczestnicy uroczystości mając określony wiek nie zrozumieli zaproszenia do występu na gali zespołu grającego metal. Także godzinna przerwa O czym piszą związkowcy nr 12(54) 24 grudnia 2013 4 przed występem sympatycznej Kayi bez herbaty czy kawy w kuluarach też była nieprzemyślana. Jeśli do tego dodać, że duża ilość miejsc w Sali Kongresowej świeciła pustkami, a prezes Karnowski wstydził się wystąpić w mundurze kolejowym, to mamy obraz obchodów Święta Kolejarza w 2013 r. Czy jest to efekt niekompetencji, czy jest to przygotowanie do tego, aby to Święto zlikwidować? Bo przecież sprzeda się jedną, drugą czy trzecią spółkę i kolei jako takiej już nie będzie. Będą za to jakieś firmy przewozowe, usługowe itp. bez słowa kolej w nazwie, więc po co i co świętować? Przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Pracowników Automatyki i Telekomunikacji PKP Tadeusz Gawin ________________________________________ Tadeusz Motowidło Niech politycy zatrybią Bardzo chcę, aby rządowi udało się wszystko, co wzmocni branżę górniczą, obawiam się jednak, że po około 8 latach wodolejstwa różnych opcji politycznych na temat górnictwa żadna siła nie zniweluje strat wynikających z bezczynności właściciela, czyli państwa. Moim zdaniem nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tej bezczynności. Przez lata popularne było hasło: To zarządy odpowiadają za kondycję spółek górniczych, a kontrolę nad nimi sprawują rady nadzorcze. Z takiej filozofii wynikał prosty fakt – właściciel nie chce i nie może wtrącać się w to, co dzieje się z jego własnością. Logika kuriozalna. Jeżeli wynikała ona tylko z lenistwa, to pół biedy. Jeśli jednak był to efekt intelektualnej ułomności, sprawa nadaje się do komisji specjalnej. Pozwalam sobie na tę uszczypliwość, ponieważ nie chciałbym, aby spotkał nas los Ukrainy. Uczeni politolodzy szukają odpowiedzi na pytanie: Dlaczego rząd i prezydent Ukrainy chcą związków z Rosją, a nie z Unią Europejską? W tej burzy mózgów brakuje jednej prostej myśli – zdanie Ukrainy ma niewielkie znaczenie, ponieważ najważniejszym dostawcą energii dla tego państwa jest Rosja. Ukraina nie podskoczy. Ukraina nie może realizować swojej polityki. Jeżeli Polska wyrzeknie się niezależności energetycznej, szybko stanie się Ukrainą. Ociężałość intelektualna grupy decydującej o polskim górnictwie (mam na myśli polityków) nie tylko spowodowała, że zatrzymaliśmy się na etapie oddłużenia polskiego górnictwa, które przeprowadził rząd SLD, ale w wielu przypadkach się cofnęliśmy. Nie nadążamy za światowymi trendami. Zmarnowaliśmy szansę przetwarzania węgla na czyste paliwo, chociaż jakieś 8 lat temu były takie pomysły. Przez lata nie modernizowaliśmy energetyki wykorzystującej węgiel. Nie powstał żaden program promujący górnictwo i energetykę węglową. Dlaczego tak się stało? Bo nam nic się nie opłaca. Ciekawe, dlaczego Anglii opłaca się powołanie specjalnej grupy roboczej, której zadaniem będzie oszacowanie podmorskich zasobów węgla oraz zastosowania technologii podziemnego zgazowania tych zasobów. Wiem, że ta informacja brzmi jak fantastyka naukowa, ale jest ona sygnowana przez Polską Agencję Prasową i nie została opublikowana 1 kwietnia. Ktoś zapyta, co ma wspólnego nasze górnictwo z pomysłami angielskimi? Niestety – nic. Tam myśli się o różnym wykorzystaniu energii zalegającej pod ziemią, u nas jest to kłopot dla polityków. Dlatego marzy mi się, aby z okazji Bożego Narodzenia i Nowego Roku zatrybiło u polityków pozytywne myślenie. Jestem przekonany, że tam, gdzie da się fedrować, powinniśmy fedrować, natomiast tam, gdzie fedrowanie jest niemożliwe, powinniśmy się zastanawiać, w jaki sposób wydobyć energię zmagazynowaną pod ziemią. Jeśli nie będziemy myśleć, to nic nie wymyślimy. Przewodniczący Związku Zawodowego Górników JSW SA Zofiówka Tadeusz Motowidło ________________________________________ Jarosław Bolek Kompania Węglowa – program antykryzysowy czy cicha likwidacja? Zmniejszenie zarobków, zwolnienia, połączenia kopalń, likwidacja ponad 30 proc. ścian, likwidacja wielu świadczeń socjalnych i węgla emeryckiego, sprzedaż kopalni „KnurówSzczygłowice”, wstrzymanie przyjęć do 2020, likwidacja wielu zakładów poza struktury Kompanii Węglowej… - ak w telegraficznym skrócie ma wyglądać program antykryzysowy sygnowany przez wiceprezesa Marka Uszko i menedżerów największej spółki górniczej w Europie. Związkowcy mówią krótko: To totalna likwidacja i metoda cięć prowadząca najkrótszą drogą do zwijania firmy. W zamian proponują przewietrzenie samych pomysłodawców, którzy po wielu latach rządów nagle proponują rewolucyjne zmiany, kosztem pracowników, mogące znieść z powierzchni Kompanię Węglową. Co skandaliczne: O czym piszą związkowcy nr 12(54) 24 grudnia 2013 5 zarząd domaga się od związkowców zachowania klauzuli poufności. Dodatkowo ogranicza się dostęp do informacji, jaka jest potrzebna organizacjom związkowym, by te mogły uczciwie realizować określone prawem zadania. List intencyjny w sprawie sprzedaży KWK Knurów-Szczygłowice był trzymany w ścisłej tajemnicy. Informacje o sytuacji Spółki związki otrzymują wybiórczo, najczęściej już ujawnione wcześniej. Jak rozumieć, że o sytuacji spółki związki wiedzą na bieżąco skoro niemal wszystko było cacy, aż tu nagle trzeba rewolucji, by nie utonąć? To jedna wielka ściema tak jak trwające alokacje, choć związki zawodowe żądały ich wstrzymania do czasu ostatecznego przyjęcia programu restrukturyzacyjnego. Kompanijny program nie pozostawia złudzeń. Oto szczegóły, które pokazują tylko jeden kierunek i medialne zaklinanie czasu przez wiceprezesa Uszko, że jest to ostatnia deska ratunku dla spółki na nic się już nie przyda. Ale to zdaniem związkowców cicha likwidacja. Litania sposobów antykryzysowych jest długa. Nowy program naprawczy dla Kompanii zakłada: • zmniejszenie średniej płacy w roku 2014 o około 2 procent poprzez likwidację dopłat do L4, likwidację świadczeń na pomoce szkolne i biletów z Karty Górnika, likwidację rekompensaty węglowej oraz likwidację funduszu motywacyjnego, • zamrożenie płac na wyżej wymienionym poziomie po 2014 roku, • wypłatę „czternastki” w trzech równych ratach (luty, lipiec, wrzesień), • likwidację węgla „emeryckiego” oraz odpisów na Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych dla emerytów, • połączenie kopalń z dniem 1 kwietnia 2014 roku – KWK „Bobrek-Centrum” z KWK „Piekary”, trzech kopalń rudzkich („Bielszowice”, „Halemba-Wirek”, „Pokój”), KWK „Piast” z KWK „Brzeszcze”, KWK „Ziemowit” z KWK „Bolesław Śmiały”, KWK „Marcel” z KWK „Rydułtowy-Anna” i KWK „Chwałowice” z KWK „Jankowice”, • sprzedaż kopalni „Knurów-Szczygłowice” Jastrzębskiej Spółce Węglowej S.A. do 30 czerwca 2014 roku, o czym świadczyć może ujawniony dziś fakt podpisania listu intencyjnego w tej sprawie przez przedstawicieli KW i JSW, • wyprowadzenie Centrum Usług Księgowych poza struktury Kompanii Węglowej z dniem 1 kwietnia 2014 roku, • wyprowadzenie Zakładu „Elektrociepłownie” poza struktury Kompanii Węglowej z dniem 1 kwietnia 2014 roku po uprzedniej konsolidacji służb elektrociepłowniczych, • wyprowadzenie Zakładu Remontowo-Produkcyjnego poza struktury Kompanii Węglowej z dniem 31 grudnia 2014 roku, • likwidację Zakładu Górniczych Robót Inwestycyjnych (ZGRI) z dniem 1 kwietnia 2014 roku i przeniesienie pracowników ZGRI do kopalń „Piast” i „Ziemowit”, ograniczenie liczby ścian z 54 do około 35, zmniejszenie liczby pracowników administracji o 1020 osób, • wstrzymanie przyjęć do roku 2020 – w tym czasie zatrudniani byliby jedynie absolwenci szkół górniczych (w liczbie około 6900). Z taką restrukturyzacją nie zgadza się ZZG w Polsce. – To program całkowicie pesymistyczny, to zwijanie się największej firmy górniczej w Europie. Już od samych założeń – komentuje Dariusz Potyrała – wiceprzewodniczący ZZG w Polsce widać, że Zarząd Kompanii zamiast bardziej agresywnie zdobywać rynki, walczyć o przychody, woli ciąć koszty. Takie propozycje poddają pod wątpliwość, czy ci sami ludzie, którzy zarządzali 8 lat Kompanią Węglową mogą ją teraz zmienić i opracować dobry program. Przez 10 lat funkcjonowania Kompanii Węglowej każdy kolejny Zarząd zmieniał politykę cenową i sprzedaży węgla w tej firmie. Jedni mieli na tym polu sukcesy, a inni porażki. Świadczy to jednak o tym, że nigdy nie dopracowaliśmy się jako Kompania jednego skutecznego modelu handlu i teraz nadal mamy z tym problemy. Cóż więc pozostało jak brak przychodów ze sprzedaży węgla? Cięcia, cięcia – tym razem jednak zbyt głębokie i zbyt drastyczne, by związki zawodowe milczały. Nie związkowcy, choć niektórzy to wmawiają, są odpowiedzialni za obecną sytuację Kompanii Węglowej. Ta firma ma swój Zarząd i to on odpowiada za cały ten bałagan. Pamiętamy utworzenie centr wydobywczych i ich spektakularną klapę. Pamiętamy sprzedaż KWK „Silesia” na którą Zarząd nie miał pomysłu. Pamiętamy zapisy różnych programów i strategii – miało być wspaniale, a jak jest? – Zmniejszająca się sprzedaż węgla, spadające ceny, likwidacja ścian, łączenie kopalni (cicha likwidacja), zmniejszanie miejsc pracy. Nic tylko cięcia. Mamy dość pozorowanego dialogu i obiecywania gruszek na wierzbie – dodaje wiceprzewodniczący Potyrała. Dlatego żądamy: odstąpienia od zamiaru zwolnień, gwarancji funkcjonowania wszystkich kopalń Kompanii Węglowej S.A. do czasu wyczerpania ich zasobów oraz gwarancji funkcjonowania wszystkich zakładów specjalistycznych Kompanii Węglowej S.A. w dotychczasowej strukturze, utrzymania aktualnego poziomu zatrudnienia, utrzymania poziomu średniego wynagrodzenia, zaprzestania działań ograniczających prawa i swobodę działalności związkowej. Dotychczasowe rozmowy z zarządem nie wróżą happy endu. • • Jarosław Bolek Redaktor naczelny dwutygodnika Związku Zawodowego Górników w Polsce „Górnik” O czym piszą związkowcy nr 12(54) 24 grudnia 2013 6