O „Przekazach dnia” w teorii i praktyce
Transkrypt
O „Przekazach dnia” w teorii i praktyce
O „Przekazach dnia” w teorii i praktyce Wojciech K. Szalkiewicz Czy w Kancelarii Premiera działa „Ministerstwo Propagandy”, „tajemnicze ministerstwo kłamstwa i nienawiści”, czy teŜ Departament komunikacji społecznej wykonuje normalne działania przygotowując i rozsyłając „Przekazy dnia”? Z opublikowaną w Dzienniku informacją o przygotowywanych przez Departament komunikacji biuletynach pt. „Przekazy dnia” wiąŜe się kilka kwestii. Zacznijmy więc od teorii. Jedną z zasad skutecznej komunikacji jest spójność przekazu, czyli zgodność jego treści. Drugą zasadą jest uzyskanie maksymalnie duŜej liczby jego powtórzeń. W ten sposób powstaje efekt synergii, który wzmacnia jego siłę oraz zapobiega zniekształceniom w trakcie docierania do ostatecznego odbiorcy. Taki efekt moŜna uzyskać dwojako: jeden nadawca dociera z komunikatem maksymalnie często do maksymalnej liczby odbiorców; lub teŜ odbiorca otrzymuje jeden komunikat z maksymalnie duŜej liczby źródeł (równieŜ maksymalnie często). W praktyce komunikacji obie metody stosowane są łącznie: maksymalna liczba nadawców dociera ze spójnym w treści komunikatem do maksymalnej liczby odbiorców wykorzystując maksymalnie duŜo dostępnych kanałów informacyjnych. Jak ta teoria przekłada się na praktykę polskiego Ŝycia politycznego? W przypadku PiS-u - liczba nadawców jest ograniczona do kilkuosobowego grona posłów, którzy uzyskali zgodę władz partii na publiczne wypowiadanie się w określonych sprawach. Dzięki takiemu rozwiązaniu moŜna zachować spójność przekazu, ale rozwiązanie takie ma jedną zasadniczą wadę. Ograniczona liczba osób dopuszczonych do wypowiadania się w mediach (Kurski, Szczypińska, Gosiewski, Brudziński, Hofman, Mularczyk i oczywiście Jarosław Kaczyński) zmniejsza „techniczną” moŜliwość „obsłuŜenia” wszystkich mediów, nawet tych centralnych, o lokalnych nie mówiąc. Dlatego teŜ zapewne PiS stosuje taktykę maksymalnie częstego organizowania konferencji prasowych, co ma zmaksymalizować liczbę wykorzystywanych kanałów – mediów, które publikują ich wypowiedzi. Jest jeszcze kilka „ograniczeń” w komunikacji PiS-u. Po utracie władzy partia ta jest wprawdzie najsilniejszą partią opozycyjną, ale nie jedyną. Zainteresowanie mediów musi dzielić z lewicą, więc i częstotliwość kontaktów z mediami jest mniejsza. Po drugie obok PiS funkcjonuje drugi ośrodek informacji w postaci Kancelarii Prezydenta, z którego wypływają podobne (ale nie toŜsame w treści) komunikaty, rzadko firmowane przez jednego nadawcę – Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tutaj równieŜ pojawia się „wielogłos”: Kamiński, Bielan, Fatyga, Stasiak, itd. Brak porozumienia pomiędzy poszczególnymi „PiS-owskimi” nadawcami i związana z tym niespójność komunikatów juŜ wcześniej zaowocowały wspomnianym ograniczeniem liczby „tub”, próbą uspójnienia komunikatów poprzez rozsyłanie smsów z „podpowiedziami” dotyczącymi ich treści, jak równieŜ próbami (jak na razie najwidoczniej nieudanymi) dotyczącymi ujednolicenia przekazu płynącego z Pałacu Prezydenckiego i kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. W przypadku PO sytuacja jest diametralnie inna Liczba nadawców jest spora, przede wszystkim, dlatego Ŝe PO to partia polityczna i rząd zarazem, co powoduje, Ŝe w mediach pojawia się co najmniej kilku ministrów Kancelarii Premiera - polityków Platformy, jak równieŜ co najmniej kilku, kilkunastu parlamentarzystów. Z racji sprawowania władzy są oni równieŜ relatywnie częściej nadawcami róŜnorodnych komunikatów. Stąd teŜ praktycznie niemoŜliwe staje się „opanowanie tego Ŝywiołu”. Nic dziwnego więc, Ŝe pojawiła się konieczność uspójnienia przekazu poprzez nadanie mu jednej linii – dlatego teŜ zapewne pojawiły się „Przekazy dnia”. Zupełnie inną strategię stosuje PSL i lewica Dla ludowców jakiekolwiek sposoby ujednolicania przekazów są zbędne, bo przedstawiciele tej partii praktycznie w ogóle się publicznie nie wypowiadają. W przypadku lewicy sytuacja jest równieŜ prostsza – jest kilku doświadczonych polityków, którzy wypowiadają się tylko na określone tematy: Iwiński – sprawy międzynarodowe, Kalisz – kwestie parlamentarno-prawne, Borowski – kwestie społeczne, itp. Ministerstwo Propagandy? Odpowiadając na postawione na wstępie pytanie, moŜna stwierdzić, Ŝe „Przekazy dnia” są normalnym narzędziem stosowanym w komunikacji. Jedyna analogia do Ministerstwa Propagandy to wykorzystywanie tu zasady przypisywanej szefowi tego resortu Goebbelsowi: kłamstwo dostatecznie często powtarzane stanie się prawdą. Ale to nie szef propagandy III Rzeszy je wymyślił, a i znając dzięki Dziennikowi ich treść oraz realia polskiej sceny politycznej, moŜna śmiało stwierdzić, Ŝe kłamstw nie zawierają (co najwyŜej półprawdy). Nad redakcją „Przekazów dnia” nie pracuje więc teŜ i „ministerstwo kłamstwa i nienawiści”. Tutaj trudno, bowiem o doścignięcie nie tak dawnych działań rządu PiS-owskiego: kamasze, bure suki, małpa w czerwonym itp. Dlatego teŜ, odpowiadając na pytanie posłów PiS: „kto w tym »ministerstwie« układa premierowi wypowiedzi?”, moŜna stwierdzić, Ŝe prawie profesjonaliści i prawie profesjonalny zespół. „Prawie” - bo dali się złapać na ich publikowaniu i nie byli przygotowani na sytuację kryzysową, związaną z ich publikacją w mediach. A naleŜało się z tym liczyć. I „prawie”, dlatego Ŝe brakuje temu „resortowi” charyzmatycznego lidera – rzecznika prasowego rządu, który poprzez częste kontakty z dziennikarzami podawałby do publicznej wiadomości stanowisko: premiera, ministrów, władz PO (wtedy „przekazy dnia” mogłyby być juŜ nawet niepotrzebne). I ostatnia kwestia – zarzut, Ŝe rząd przygotowuje materiały na rzecz partii politycznej. W mojej opinii demagogiczny. W polskim systemie władzy rząd jest emanacją partii politycznej, która w wyborach uzyskała najwyŜsze poparcie społeczne, w którego działalności kwestie administracyjne i polityczne są ze sobą nierozerwalnie związane, bo rząd realizuje program zwycięskiej partii, a parlament przyjmuje przygotowane przez rząd regulacje prawne i trudno tu o jakikolwiek racjonalny ich rozdział. Zresztą, po co? Tak było, jest i będzie, niezaleŜnie od tego, kto rządzi, i niezaleŜnie do tego, jakie pojawiłyby się obostrzenia prawne. Wojciech K. Szalkiewicz