(M_PE_3_Wpływ unijnej polityki klimatycznej na polski przemysł)

Transkrypt

(M_PE_3_Wpływ unijnej polityki klimatycznej na polski przemysł)
Unijny klimat zły dla polskiego przemysłu
Autorzy: Stanisław Tokarski, Jerzy Janikowski
(„Polska Energia” – nr 3/2012)
Warto się zastanowić, co przyniosą naszej gospodarce ubiegłoroczne propozycje unijnej
Mapy Drogowej 2050 oraz Energetycznej Mapy Drogowej 2050. Istotne jest także, co
niesie dla nas przygotowana przez KE w lutym analiza pogłębienia celów redukcyjnych
wyznaczonych na rok 2020
Mimo że do realizacji celów Pakietu Klimatycznego pozostało jeszcze prawie osiem lat, stale
pojawiają się propozycje przyjęcia długoterminowej polityki energetyczno-klimatycznej.
Komisja Europejska przedstawiła w ubiegłym roku propozycje Mapy Drogowej 2050 oraz
Energetycznej Mapy Drogowej 2050 stanowiące plan dojścia do niskoemisyjnej gospodarki
oraz energetyki bezemisyjnej w roku 2050. Na początku lutego Komisja Europejska przedstawiła także analizę pogłębienia celów redukcyjnych wyznaczonych na 2020 rok.
Koszty wdrożenia unijnej polityki klimatycznej w Polsce
Firma Badania Systemowe „EnergSys” dokonała na zlecenie Krajowej Izby Gospodarczej,
Tauron Wytwarzanie oraz PGE Górnictwo i Energetyka analizy skutków wpływu ustanowienia celów redukcji emisji według dokumentu Komisji Europejskiej „Roadmap 2050”. Wynika
z nich, że koszty realizacji celów wynikających z dotychczasowych zobowiązań, w szczególności Pakietu Klimatycznego, wyniosą dla polskiej gospodarki około 5 mld zł rocznie, począwszy od roku 2015. W roku 2030 osiągną one poziom 13 mld zł rocznie. Jeżeli od roku
2030 miałyby zostać wdrożone długoterminowe cele polityki klimatycznej, zapisane w proponowanej przez Komisję Europejską Mapie Drogowej 2050, należałoby te koszty podnieść o
kolejne 9 mld zł. Oznacza to, że realizacja unijnej polityki klimatycznej kosztowałaby wówczas polską gospodarkę 22 mld zł rocznie.
Nie są to jednak jedyne koszty. Należy oczekiwać, że będą się one kumulowały wraz ze
wzrostem cen energii elektrycznej i ciepła, wynikającym z konieczności wymiany wyeksploatowanych urządzeń. Bardzo prawdopodobny jest także scenariusz wzrostu cen paliw, który
dodatkowo spowoduje także podniesienie ponoszonych kosztów. Trudno zgodzić się w tym
obszarze z założeniami Komisji Europejskiej, że osiągnięte zostanie globalne porozumienie w
zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych, którego realizacja przełoży się na zmniejszenie zużycia paliw i znaczący spadek ich cen.
Kto najbardziej odczuje zmiany
Najdotkliwiej skutki unijnej polityki klimatycznej odczują energochłonne gałęzie polskiej
gospodarki: hutnictwo, przemysł cementowy i wapienniczy, przemysł chemiczny i papierniczy, ale także koksownictwo czy górnictwo węgla kamiennego i brunatnego. Ponadto w wielu
branżach szacowany wzrost kosztów paliw i energii sięgnie 15-20 proc., co oznacza znaczące
pogorszenie, a nawet utratę konkurencyjności. Niektóre przedsiębiorstwa będą szukały rozwiązania problemów poprzez przenoszenie produkcji do krajów, w których nie obowiązują
tak surowe obostrzenia klimatyczne. Nie wszystkich jednak będzie na to stać i należy poważnie liczyć się z zaprzestaniem przez nich prowadzenia działalności produkcyjnej. Wszystko to
przełoży się na utratę miejsc pracy oraz spadek dochodu ludności. Z uwagi na rosnące ceny
energii coraz więcej gospodarstw domowych będzie wchodziło w obszar tzw. ubóstwa energetycznego. Oczekiwania co do powstawania nowych „zielonych” miejsc pracy wydają się w
przypadku Polski mocno przeszacowane. Musiałyby one bowiem w pierwszej kolejności zrekompensować wszystkie te, które zostaną utracone na skutek realizacji długoterminowej polityki klimatycznej, a nic na to nie wskazuje. Według wstępnej analizy utrata rentowności grozi
branżom, których udział w zatrudnieniu sięgnie w Polsce w 2030 r. od 33 do 35 procent. Skala zagrożenia jest więc dla nas ogromna.
Kolejna próba pogłębienia celu redukcyjnego
Na początku lutego Komisja Europejska przygotowała dokument roboczy w zakresie analizy
opcji większych redukcji emisji gazów cieplarnianych w 2020 r. Wychodzi w nim z założenia, że uzyskanie 20 proc. redukcji emisji jest obecnie mniej kosztowne, niż planowano to w
2008 r., co oznacza, że osiągnięcie 30 proc. redukcji także będzie mniej kosztować. Komisja
wskazuje szacowane w różnych aspektach koszty proponowanych działań w rozbiciu na poszczególne kraje członkowskie.
Widać wyraźnie, że znacznie obciążeni tą propozycję będą nowi członkowie Unii. Według
stanowiska Komisji efekt dodatkowych redukcji emisji – uzyskany w postaci wydłużenia życia ludzkiego czy też zmniejszenia poziomów zachorowalności i absencji chorobowych –
będzie widoczny szczególnie wyraźnie w nowych państwach członkowskich i zrekompensuje
wyższe koszty realizacji przez nie polityki klimatycznej. Stosując tego typu podejście można,
poprzez przyjęcie odpowiednio wysokiej wyceny wartości życia ludzkiego, łatwo uzasadnić
nawet najbardziej absurdalne wydatki.
Nie wiadomo, jakie założenia przyjęła w swoich analizach Komisja Europejska i według jakich scenariuszy przyjęte zostały prognozy cen paliw. W bardzo wielu miejscach dokumentu
Komisja odwołuje się do swojego Komunikatu z maja 2010 r., który po zasięgnięciu opinii
przedstawicieli europejskiego przemysłu uzasadniał potrzebę zaostrzenia celu emisyjnego w
2020 r.
Warto przypomnieć w tym miejscu, że ludzie i instytucje biorący udział w tych konsultacjach
zostali przez Komisję Europejską starannie wyselekcjonowani i nie było wśród nich żadnych
zdecydowanych przeciwników tego typu polityki klimatycznej. Wśród zaproszonych uczestników debaty nie znalazł się też nikt z Polski. Co więcej – nie zaproszono żadnego przedstawiciela nowych krajów unijnych. Po nagłośnieniu tego faktu zaprotestowało polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W odpowiedzi szef gabinetu pani komisarz ds. klimatu wystosował pismo deklarujące wolę przyszłej współpracy z przedstawicielami przemysłu z naszego
kraju.
Trzeba dyskutować, ale…
Niestety, na tym liście sprawa się skończyła, a Komisja Europejska powołuje się obecnie w
swoim nowym dokumencie na treść komunikatu wypracowanego przez nią w niezwykle selektywny sposób. Wydaje się, że nie jest to najlepsza i najbardziej elegancka droga wypracowywania długoterminowej unijnej polityki klimatycznej. Można dyskutować o nowych celach, trzeba mieć jednak świadomość, co oznaczają one dla gospodarek poszczególnych krajów i w jakiej sytuacji znajdą się w nich poszczególne gałęzie przemysłu. Rzetelnie przeprowadzona analiza wymaga najpierw uzgodnienia i akceptacji przyjętych założeń, a następnie
obliczeń wykonanych w rozbiciu na poszczególne kraje dla kilku różnych scenariuszy rozwoju. Niezbędne jest zapewnienie mechanizmu, który wyrównywałby w uczciwy sposób ponoszone koszty, np. obciążałby wszystkie kraje Unii w taki sam sposób – liczony jako jednakowy procent PKB przeliczonego na głowę mieszkańca.
Podobnie podzielone powinny zostać spodziewane korzyści – nowe miejsca pracy muszą w
pierwszej kolejności zastąpić te, które zostaną zlikwidowane. Natomiast te, które powstaną
dodatkowo muszą być sprawiedliwie podzielone pomiędzy wszystkich członków Unii, w
przeliczeniu np. na tysiąc mieszkańców. Ważne jest także, aby ten podział uwzględniał jakość
nowych miejsc pracy – żeby w każdym kraju było proporcjonalnie tyle samo miejsc pracy dla
naukowców, inżynierów, robotników i rolników.
Dokument KE niestety niczego takiego nie proponuje. Nie poddaje żadnej głębszej analizie
faktu obniżenia konkurencyjności gospodarek poszczególnych krajów i sytuacji gospodarstw
domowych, z których spora część znajdzie się w strefie ubóstwa energetycznego. Bagatelizuje
także problem zapewnienia bezpieczeństwa zasilania, wychodząc z założenia, że większe
wykorzystanie źródeł odnawialnych problem taki automatycznie rozwiązuje. I tak oto, niestety, niestety, jesteśmy po raz kolejny świadkami, jak politycznie formułowane cele lekceważą
sytuację gospodarek poszczególnych krajów, realne możliwości przemysłu czy obciążenia
nakładane na zwykłych obywateli.