LABORATORIUM CZŁOWIECZEŃSTWA

Transkrypt

LABORATORIUM CZŁOWIECZEŃSTWA
LABORATORIUM CZŁOWIECZEŃSTWA
CZYLI ZYGMUNT BAUMAN W ŁODZI TEKST I FOTO: MARCIN PINIAK
Prawdziwego humanizmu nie uczą na akademiach. Głębia rozbebeszania „rzeczywistości”
nie dzieli się na rozdziały, przypisy i konspekty. Wnikliwość obserwacji i jej zasięg to
nieustający proces doświadczania Tego co jest. Podzielność uwagi i „duszy”, rozumu, serca,
umysłu – zbieranie rozpryśniętych skrawków w jeden spójny obraz. Swoiste kuriozum.
Niemożliwość. Nieosiągalność. Niedokonanie. Pozostaje jedynie próba, skażona
ograniczeniem wiedzy, percepcji i wreszcie gotowości – stawienia czoła swojej porażce,
zadania przytłaczającego niemożliwością. Zygmunt Bauman jest dla mnie bez wątpienia
przedstawicielem „ginącego gatunku” - tzw. „intelektualistów przez duże I” z ogromną
wrażliwością, owym „czuciem tętna” pulsującym w tkance zwanej człowieczeństwem.
Mocą, która ukryta w niepozornym osiemdziesięciopięcioletnim ciele podczas dwóch
spotkań w Łodzi swoją żywotnością, siłą, poczuciem humoru i wreszcie odwagą
przywołania Tych Pytań, które w natłoku „ponowoczesności” mijają jak najnowsze bilbordy
papieru toaletowego „super hiper soft”. Zygmunt Bauman nie jest „soft”. Jest „sharp”.
Reprezentuje „bez wysiłkowy, bez medialny, bezpretensjonalny” stan skupienia na
kwestiach najważniejszych. Bez ceregieli, nadętego bełkotu akademickiego, co uświadamia
chociażby sam fakt ogromnej rzeszy ludzi, którzy przybyli zarówno na wydział łódzkiego
uniwerku na wykład "Kultura w diasporach" jak i do okropnego MS2 w przecudownej
Manufakturze na spotkanie autorskie prezentujące jego książkę: „Między chwilą a
pięknem. O sztuce w rozpędzonym świecie", a jako złotą myśl przewodnią przytoczę
komentarz z fejsbukowej strony jednego z internautów: „jaram się bardziej niż
jakimkolwiek koncertem ostatnio.”Niczym jednoosobowa „kapela rockowa” pomimo
swojego wieku jeździ po Europie i zasiewa deficytowe ziarna „globalnego myślenia” w
„globalnej wiosce”.
Faktem jest, że organizatorzy nie sprostali zadaniu, nie przeczuwając „potencjału
przyciągania słuchaczy” i sale we wspomnianych miejscach pękały w szwach, a
automatyczny głos bijący „ze ścian” MS2 przy Ogrodowej informujący o czasie pozostałym
w zderzeniu z podejmowaną tematyką cudownie w swej absurdalności „nasycał” wątek
bezmyślnego wypełniania ról tzw. „zwykłych obywateli” wypełniających swoje
„obywatelskie obowiązki” podczas Holocaustu. Tematyka sztuki w wydaniu Baumana biła
na głowę niejedne sympozja „zawodowców od piękna” szczególnie w ujęciu kompromitacji
„oświeconej Europy” podczas Drugiej Wojny Światowej. Oczywistość rozpadu maski w
obliczu Zagłady i jej konsekwencji przywodzi mi na myśl „artystyczne szpile” Różewicza I
Szajny i wielu innych artystów, którzy mieli odwagę podjąć Temat. Ten „akcent” wywarł na
wszystkich zebranych swoje pieto w myśl Baumana – by nigdy i przenigdy nie zapomnieć,
że to nie mityczne Bestie, a ludzie z krwi i kości noszą w sobie potencjał kolejnej Zagłady.
Takie spotkania, pomimo tego, że dla całej medialnej maszynerii ważniejszy jest mecz piłki
nożnej, albo polityk z dyndającym wibratorem, odbywają się i coraz widoczniej ukazują
naszą desperację i „chciwość” na podejmowanie Tematu zwanego „Człowiek”, „Świat”,
Życie” i „Co dalej” zatem parafrazując:
Spieszmy się słuchać Ludzi.
Tak szybko odchodzą.

Podobne dokumenty