Jeden błąd urzędnika skarbowego zabrał tym ludziom wszystko

Transkrypt

Jeden błąd urzędnika skarbowego zabrał tym ludziom wszystko
Jeden
błąd
urzędnika
skarbowego zabrał tym ludziom
wszystko
Oto jeden z wielu przykładów, kiedy działania organów sądowych
spowodowały tragiczne skutki dla przedsiębiorców. Tylko
dlaczego w takim razie z żadnego przypadku nie wyciągnęły
wniosków i dalej popełniają te same błędy.
Czesław Botwina wraz z małżonką Haliną prowadzili działalność
gospodarczą górniczą przez dwadzieścia lat. To była prężnie
działająca firma, miesięcznie kopalnia Szarogłazu w Młynowie
przynosiła nawet 80 tys. złotych miesięcznie. Stracili
wszystko, cały dorobek życia przez… błąd urzędnika skarbowego.
19 grudnia 2008 roku do firmy przyszli na kontrolę pracownicy
urzędu kontroli skarbowej i stwierdzili, że właściciele ukryli
dochód w wysokości 4 milionów złotych. Wysnuli taki wniosek,
gdyż Pan Czesław podpisał umowę sprzedaży na jedno ze złóż z
jednym kontrahentem, którego wartość opiewała na 10 milionów
złotych. Jednakże okazało się, że złoże nie jest tak
atrakcyjne jak zakładano przy podpisywaniu umowy i cena zakupu
została obniżona do 6 milionów złotych, co zostało zapisane w
odpowiednim aneksie załączonym do umowy. Od tej właściwej
kwoty kontraktu pan Czesław odprowadził podatek.
Mogłoby się wydawać, że ta sytuacja jest normalna w biznesie
(tylko czymże jest normalność, ale nad tym tematem nie będę
się teraz rozwodzić, gdyż jak widać dla każdego oznacza ona
zupełnie co innego). Dla urzędników to nie była normalna
sytuacja, oni widzieli w tym przypadku kradzież wobec Skarbu
Państwa. Aneksu nie wzięli pod uwagę i zażądali podatku od
początkowej kwoty, czyt. od dochodu który nigdy nie istniał!
Urząd Skarbowy zażądał 900 000 zł, zablokował konto, a do firm
z którymi współpracowała kopalnia wysłał pisma, by pieniądze
nie szły na konto Państwa Botwinów, tylko na konto urzędu.
Tylko czy przed podjęciem tak gwałtownych ruchów, nie
należałoby najpierw dobrze przeanalizować danej sprawy, a nie
od razu traktować przedsiębiorców jak złodziei. Dzięki
przedsiębiorcom ten kraj funkcjonuje i jeszcze jakoś wypada na
tle Europy i świata. Zamiast wspierać działalności
gospodarcze, wspierać przedsiębiorców, to co się robi w tym
kraju? Bez komentarza.
Wróćmy do sprawy, co się działo dalej, otóż państwo Botwinowie
pisali odwołania do Dyrektora Izby Skarbowej we Wrocławiu,
chcieli wyjaśnić, że urzędnicy popełnili błąd, jednak
bezskutecznie. Firma powoli traciła płynność finansową i
zaczęła popadać w długi. Dnia 30 lipca 2012 roku sąd ogłosił
upadłość firmy. Zdumiewające jest jednak to co się wydarzyło
później, niespełna trzy miesiące później Naczelny Sąd
Administracyjny uchylił decyzję Dyrektora Izby Skarbowej we
Wrocławiu, czyli oznacza to, że rzekomo ukrytego dochodu nigdy
nie było. Spójrzcie Państwo, ile czasu trwało dojście do tego
wniosku (prawie 4 lata!), co „normalnie” wydawałoby się być
jasne od razu po przedstawieniu całej sytuacji z aneksem do
umowy. „Ucieszyłam się, że w końcu stała się sprawiedliwość,
ale nic to nie zatrzymało” – mówi Halina Botwina. Nic się nie
zmieniło, bo postępowanie upadłościowe było już w toku.
Urzędnicy kontroli skarbowej oczywiście nie mają sobie nic do
zarzucenia i zasłaniają się… tajemnicą skarbową!
„Urząd kontroli skarbowej rozpoczynając kontrolę stwierdza
pewne fakty. Natomiast one w procesie odwoławczym są
weryfikowane więc tutaj tak jakby sprawa rozkłada się i w
czasie i na pewne instytucje. To nie jest jeden człowiek,
który coś stwierdza, tylko po drodze, tak jak powiedziałem
wcześniej, są one weryfikowane” – wyjaśnia Janusz Kozłowski –
urzędnik, który dokonał kontroli w kopalni. Skoro tak wielu
urzędników kontrolowało tą sprawę, czy nikt naprawdę nie
dostrzegł błędu? Czy urzędnicy naprawdę nie zdają sobie sprawy
jak ich „praca” rzutuje na życie ludzi? Państwo Botwinowie nie
stracili tylko firmy, stracili dom! „Żona mieszka kątem u
rodziny, ja śpię w samochodzie. Nie mam gdzie.” – przez łzy
mówi pan Czesław. Żyją z renty pani Haliny, z której jedną
trzecią zabiera syndyk, dla nich zostaje 700 zł miesięcznie.
Oczywiście jest teraz możliwość rozpoczęcia procesu
odszkodowawczego, ale nie oszukujmy się, będzie on zapewne
długi i trudny. Jeśli uda się udowodnić przed sądem, że
małżeństwo straciło cały majątek przez urzędników, to dostaną
odszkodowanie od Skarbu Państwa, czyt. z naszych podatków! A
urzędnicy, którzy doprowadzili tą firmę do bankructwa raczej
nie poniosą odpowiedzialności…
Czy my aby na pewno żyjemy w „normalnym” kraju?
Felieton nawiązuje do reportażu „Błąd urzędnika skarbowego
zniszczył firmę. „Nie mieliśmy jak pracować, produkować,
żyć””,
który
mogą
Państwo
obejrzeć
tutaj:
http://www.tvn24.pl/wroclaw,44/blad-urzednika-skarbowego-znisz
czyl-firme-nie-mielismy-jak-pracowac-produkowaczyc,468482.html