Henryk Dornik \"Wytrwałem dzieki miłości Bożej\"- Cała książka pdf-1
Transkrypt
Henryk Dornik \"Wytrwałem dzieki miłości Bożej\"- Cała książka pdf-1
UWAGA Żadna część tej publikacji, z wyjątkiem krótkich cytatów w recenzjach lub artykułach krytycznych, nie może być reprodukowana, zapamiętywana (poza określonym w regulaminie serwisu www Wydawnictwa A PROPOS) czy przekazywana w żaden sposób (pisemny, fotograficzny, wizualny, audio lub jakikolwiek inny) bez pisemnej zgody wydawcy. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości tej publikacji oraz udostępniania jej osobom trzecim za odpłatnością lub nieodpłatnie. Łamanie powyższego postanowienia wydawcy będzie łamaniem obowiązującego prawa autorskiego, wydawniczego i praw pokrewnych i może być ścigane prawem. Chroń swojego E-BOOKA. Nie udostępniaj plików innym osobom. Henryk Dornik WYTRWAŁEM DZIĘKI MIŁOŚCI BOŻEJ Wrocław 2007 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Henryk Dornik Redakcja: Aleksandra Boczek O ile nie zaznaczono inaczej, wszystkie przytoczone wersety pochodzą z Biblii w Przekładzie Nowego Świata, wydawnictwo Towarzystwa Strażnica, 1997. ISBN: 978-83-925695-5-8 Copyright © by Wydawnictwo A PROPOS skr. poczt. 109, 53-350 Wrocław 15, tel.: 71/352 52 92, 0602 633 478 www.wydawnictwo-apropos.pl, e-mail: [email protected] Wrocław 2007 Wydanie I Skład i łamanie: Ewa Głogowska Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved. Prawo do publikacji tej książki posiada Wydawnictwo A PROPOS. Wydanie jej w całości bądź w części bez pozwolenia Wydawnictwa na piśmie, uważa się za bezprawne i będzie podlegało karze. Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny), włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy. Uwaga: Publikacja nie może być sprzedawana bez pisemnej zgody wydawcy. Zdjęcie na okładce (od góry): 1. Henryk Dornik w wieku 24 lat; 2. Henryk Dornik, 2007 r.; 3. Numer obozowy Henryka Dornika w Mittelbau-Nordhausen; 4. Brama obozowa w Gross-Rosen (fot. Grzegorz Głogowski) Projekt okładki: Ewa Głogowska 3 SPIS TREŚCI Przedmowa 7 Słowo autora 9 Wstęp 11 ROZDZIAŁ 1: Poranek życia 15 ROZDZIAŁ 2: Zaczynają się próby i prześladowania 27 ROZDZIAŁ 3: Bezpośredni atak na dzieci 33 ROZDZIAŁ 4: W hitlerowskim obozie wychowawczym 37 ROZDZIAŁ 5: Nowa próba wiary: obóz koncentracyjny 51 ROZDZIAŁ 6: Upragniony kontakt z braćmi 59 ROZDZIAŁ 7: Pokrzepieni śpiewem sióstr 69 ROZDZIAŁ 8: Transport śmierci 73 ROZDZIAŁ 9: W kolejnym obozie koncentracyjnym 77 ROZDZIAŁ 10: W obliczu śmierci 83 ROZDZIAŁ 11: Ocalałem dzięki ofiarnej miłości braterskiej 87 Dni pozornej wolności – kolejny etap zmagań o przetrwanie 93 ROZDZIAŁ 12: ROZDZIAŁ 13: Coraz bliżej rodzinnego domu ROZDZIAŁ 14: Lata powojenne – dalsza służba głoszenia 105 ROZDZIAŁ 15: Zakaz działalności – represje i prześladowania 113 Jak miłość Boża pomogła mi wytrwać 127 ROZDZIAŁ 16: 101 4 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Posłowie (prof. Krzysztof Biliński) 155 Dodatki 161 Aleksandra Boczek: Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego 163 Justyna Haas: Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 183 Bibliografia 209 „Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj jego przykazań” (Kaznodziei 12:13) „Albowiem jestem przekonany, że ani śmierć (...), ani rządy (...), ani moce (...), ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas oddzielić od miłości Bożej” (Rzymian 8:35, 38, 39) „(...) aby moc wykraczająca poza to, co normalne, była Boża, a nie z nas samych” (2 Koryntian 4:7) „Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będzie wśród was miłość” (Jana 13:35) „(...) choć już okryci siwizną, nadal będą pełni wigoru i rześcy” (Psalm 92:14) 7 PRZEDMOWA Jesteśmy milknącym głosem z przeszłości. Wypytujcie nas! Pozostało nas już tak niewielu! SŁOWA te, pochodzące od autora niniejszej autobiografii, kryją w sobie bardzo głęboką treść. Nawiązują do wydarzeń sprzed dziesięcioleci, kiedy to przez Europę przetoczyła się fala okrucieństwa dyktatury hitlerowskiej. Jeszcze latami po wojnie zło tak żywo stało przed oczami milionów ludzi, że chcieli rozpocząć normalne życie – i zapomnieć. Dzisiaj świat ogarnia kolejna fala – fala zapomnienia, której sprzyja upływający czas. Grono świadków naocznych nieubłaganie się zmniejsza, a wspomnienia blakną. Dlatego nieocenioną wartość ma każda próba udokumentowania świadectwa minionych dni. Szczególnie zaś ważne są utrwalone na piśmie przeżycia świadków naocznych. Tworzą one pomost między teraźniejszością a przeszłością, otwierając możliwość wyciągnięcia ważnej nauki na przyszłość. Ponieważ w takim przypadku fakty historyczne zawsze powiązane są z osobistymi odczuciami, najczęściej występują w kontekście refleksji, skojarzeń i powiązań z innymi przeżyciami. Z uwagi na upływający czas mogą się zatrzeć w pamięci daty, liczby i nazwy. 8 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Jednakże nadal pozostają żywo w pamięci całe obrazy, które budzą określone uczucia. Nie jest łatwo nadać im pożądany kształt za pomocą słów, aby dotarły do czytelnika z tą samą intensywnością odbioru. Może się to odbyć za pomocą stworzenia wspólnej płaszczyzny, sięgnięcia do ponadczasowych tekstów czy zwrotów. Znamienne jest, że przekaz bolesnych przeżyć bardzo często obejmuje również inne treści o znaczeniu decydującym dla przetrwania. Przy takiej okazji świadkowie naoczni chętnie dzielą się tym, co było dla nich ważne. Dlatego w niniejszej autobiografii często cytowane są wersety z Pisma Świętego, występują nawiązania do muzyki i śpiewu, a wspomnienia konfrontowane są z teraźniejszością. Wszystko to pomaga nam lepiej zrozumieć świat uczuć autora, nierozerwalnie związany z bolesną rzeczywistością dyktatury hitlerowskiej. Aleksandra Boczek Warta, czerwiec 2007 r. 9 SŁOWO AUTORA PRZED minionymi dziesięcioleciami, w tych okrutnych dniach prześladowań i cierpień, za nas – bezimiennych więźniów – zabierali głos aroganccy, despotyczni, tyrańscy władcy, którzy bezprawnie rządzili poprzez przemoc i gwałt. W dzisiejszych dogodnych czasach, w których cieszę się jeszcze późną jesienią życia, sam mogę ze swobodą mowy zabrać głos i opowiedzieć o tamtych mrocznych dniach. Moje wspomnienia i refleksje z owych czasów odzwierciedlają me osobiste, wewnętrzne odczucia i przeżycia z trudnych dla mnie dni. Starałem się opisać te wydarzenia tak dokładnie, jak tylko pozwoliły mi pamięć i zdrowie. Niektóre wspomnienia zostały poszerzone o treści historyczne. Wzbogaciłem je też o wiersze i teksty dawnych pieśni, które chętnie śpiewałem ku chwale Boga i ku pokrzepieniu serca. Nie jest łatwo wydobyć z zakamarków pamięci te nader smutne, a niekiedy bolesne wspomnienia. Muszę przyznać, że bardzo dużą rolę odegrali w tym moi bliscy przyjaciele, Zygfryd Adach i Janusz Scheider. To oni wielokrotnie zachęcali mnie, bym spisał i udokumentował swe przeżycia, za co jestem im niezwykle wdzięczny. Później do opublikowania tych wspomnień w znacznej mierze przyczynił się Mariusz Ciołeszyński, za co chciałem mu serdecznie 10 Wytrwałem dzięki miłości Bożej podziękować. Dzięki jego zachętom podjąłem starania, by moje wspomnienia mogły ukazać się w obecnej formie. Pragnę więc udostępnić swe wspomnienia utrwalone na kartach niniejszej książki, ufając, że okażą się one pomocne i pokrzepiające. Usilnie bowiem szarpię jeszcze za klamkę historii i trudzę się, by tych wspomnień nikt nie zdołał cofnąć i wymazać z pamięci, by nie zdołano zdeptać tej zasuszonej trawy, by wydarzenia te nie przeminęły z wiatrem. Moje wspomnienia dedykuję szczególnie moim kochanym rodzicom i moim bliskim: mojej córce Halinie i jej mężowi Tadeuszowi, moim wnukom Tomkowi, Maćkowi i Agacie, moim siostrom Róży i Edycie, mojemu bratu Bernardowi oraz ich całym rodzinom, moim współwięźniom w wierze, dotąd nieupamiętnionym i zdanym na milczenie, których nieobecność przybiera i tworzy obraz horyzontu Nowego Świata; wszystkim, którzy miłują kochającego nas Stwórcę i Życiodawcę, Jehowę Boga. Henryk Dornik Nadarzyn, maj 2007 r. 11 WSTĘP ZANIM zgasł ten potworny żar gehenny drugiej wojny światowej, wydawało się nam, że przeminiemy w tym szaleńczym huraganie, pochłaniającym miliony zmaltretowanych istot ludzkich – HOLOCAUŚCIE. Wydawało się nam, że nie zdołamy już wydać głosu, by to wszystko opowiedzieć potomnym. Wydawało się nam, że stosowniej byłoby do nas odnieść słowa psalmisty: „Czyż dla umarłych uczynisz jakąś rzecz zadziwiającą? Albo czy powstaną ci, którzy są bezsilni w śmierci, czy będą cię sławić? Czyż twą lojalną życzliwość będzie się ogłaszać w grobowcu, twoją wierność – w miejscu zagłady? Czy dziw sprawiony przez ciebie będzie znany w ciemności albo twoja prawość – w krainie zapomnienia?” (Psalm 88:10-12) A jednak dzięki woli naszego Boga Jehowy i dzięki Jego niezasłużonej życzliwości potwór nazistowski, który uznawał nas za „pomiot”, który nas gnębił i chciał nas unicestwić – padł martwy, a my o dziwo – zostaliśmy uratowani! 12 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Czarne chmury, dni twardych prób reżimu hitlerowskiego legły wreszcie za nami. Zostaliśmy wyzwoleni z ognistego pieca doświadczeń naszej wiary, podobnie jak wierni Hebrajczycy dawnych czasów: Szadrach, Meszach i Abed-Nego, o których napisano: „Ogień nie miał mocy nad ich ciałami” (Daniela 3:27). Nasze usta pragnęły wtedy śpiewać słowami psalmu: „Staliśmy się podobni do tych, którzy śnią. Wówczas usta nasze napełniły się śmiechem, a nasz język radosnym wołaniem. Wówczas zaczęto mówić wśród narodów: ,Jehowa dokonał wielkiej rzeczy w tym, czego z nimi dokonał’. Jehowa dokonał wielkiej rzeczy w tym, czego z nami dokonał. Ogarnęła nas radość. Racz z powrotem zebrać, Jehowo, naszą społeczność pojmanych, jak łożyska potoków w Negebie. Ci, którzy sieją ze łzami, będą żąć z radosnym wołaniem”. (Psalm 126:1b-5) Gdy po doznanych udrękach, długim szpitalnym leczeniu odniesionych ran i zwalczeniu potwornego tyfusu powróciłem szczęśliwie do mojego rodzinnego domu, miałem niespełna 18 lat. Była to już jesień 1945 roku. W mym sercu i w sercach mych ocalonych braci zabrzmiały słowa dziękczynienia dla Boga Jehowy: „Gdyby nie to, że Jehowa był za nami, kiedy ludzie powstali przeciwko nam, wówczas byliby nas połknęli żywcem, gdy ich gniew płonął przeciwko nam. Wstęp 13 Wówczas zmyłyby nas wody, potok przewaliłby się nad naszą duszą. Wówczas przewaliłyby się nad naszą duszą wody zuchwalstwa. Błogosławiony niech będzie Jehowa, który nas nie wydał na pastwę ich zębom. Dusza nasza jest jak ptak, który uciekł z pułapki łowiących na przynętę. Pułapka jest połamana, a myśmy uciekli. Pomoc nasza jest w imieniu Jehowy, Twórcy nieba i ziemi”. (Psalm 124:2-8) Jako lud zjednoczony w służeniu Bogu wyszliśmy z tej próby duchowo umocnieni i gotowi do spełniania nowych poleceń naszego Króla Jezusa Chrystusa, zgodnie ze słowami z Izajasza 6:8: „Oto jestem! Mnie poślij”. Moją wdzięczność dla Boga Jehowy pragnąłem teraz wyrazić pełnieniem dla Niego pełnoczasowej służby. Nie spodziewałem się, że mimo złego stanu zdrowia będę mógł ją rozpocząć tak szybko, bo już zaledwie dwa miesiące po powrocie z obozu. A były to niezwykle ważne, specjalne zadania, które zlecili mi wierni i doświadczeni duchowi bracia Harald Abt i Jan Lorek, którzy dużo wcześniej powrócili z obozów i już gorliwie organizowali działalność głoszenia w kraju. Gdy tylko usłyszeli od moich rodziców, że żyję i powracam do domu, czekali na mnie i zaprosili mnie na spotkanie w Zabrzu-Sośnicy. Był to już październik 1945 roku, a więc od tamtej chwili minęło ponad 60 lat. Ale najpierw chciałem wspomnieć i opisać mój poranek życia, jakie przeróżne próby, zmagania i radości wypełniły moje życie oraz jak w obliczu wielu udręk zdołałem wytrwać – dzięki miłości Bożej. 15 ROZDZIAŁ 1 PORANEK ŻYCIA URODZIŁEM się w Rudzie Śląskiej, przygranicznej miejscowości na południu Polski. Ruda Śląska była najstarszą osadą i kolebką górnictwa węglowego na Górnym Śląsku. Od samego początku tereny miasta związane były z wydobyciem rud metali. Doprowadziło to do odkrycia znacznie cenniejszego produktu – węgla kamiennego w II poł. XVII wieku. Obfite zasoby węgla przyciągały wielu przedsiębiorców, którzy inwestowali w ten teren, budując kopalnie, huty, koksownie oraz cegielnie. Wpłynęło to na szybki wzrost liczby mieszkańców i zmieniło oblicze rudzkiej wsi. W krajobrazie Krajobraz Rudy Śląskiej, charakterystyczny dla uprzemysłowionych rejonów Górnego Śląska 16 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Panorama Rudy Śląskiej Rudy zaczęły pojawiać się osiedla robotnicze, otaczające zwartymi kompleksami tereny kopalni. Ojciec mój – niezwykle życzliwy, serdeczny i pogodny człowiek – od czternastego roku życia pracował tam w jednej z pierwszych kopalń węgla kamiennego jako górnik. Zarówno ojciec, jak i matka byli gorliwymi katolikami, a moja babcia ze strony ojca usługiwała na plebanii kościoła jako praczka. W naszym domu rodzinnym dorastało czworo dzieci. Miałem starszego o rok brata Bernarda i dwie młodsze siostry, Różę i Edytę. Pobożni rodzice od wczesnych dni naszego dzieciństwa uczyli nas miłości i szacunku wobec Boga oraz bliźnich. Pilnowali, byśmy regularnie się modlili i chodzili na nabożeństwa, jak również do spowiedzi. Przed każdą spowiedzią musieliśmy wpierw prosić rodziców o wybaczenie nam przewinień, jakich się dopuściliśmy wobec nich. Poranek życia 17 Grupa dzieci uczęszczających do przedszkola w Rudzie Śląskiej; wśród nich pięcioletni Henryk (z prawej) i jego brat, Bernard (z lewej) Dzień moich urodzin – 25 grudnia 1926 roku, tradycyjny dzień Bożego Narodzenia – rodzice i krewni uważali za wyjątkowo szczęśliwy znak błogosławieństwa Bożego. Mawiali, że jestem „Bożym dzieciątkiem”, chociaż ja nigdy tak o sobie nie myślałem. Dla mnie o wiele szczęśliwszym dniem okazał się pewien styczniowy dzień 1937 roku, w którym do naszego rodzinnego domu zawitało światło prawdy ze Słowa Bożego. Tego zimowego, mroźnego wieczora ojciec powrócił do domu wyjątkowo rozradowany. Powodem jego wielkiej radości była niezwykła zdobycz, jaką trzymał w ręku – duża, gruba księga. Już na samym progu radośnie oznajmił: „Dzieci, zobaczcie, co przyniosłem – Pismo Święte!” Słowa ojca bardzo mnie wzruszyły, gdyż nigdy dotąd nie widziałem Pisma Świętego. W kościele i w szkole słyszałem tylko o Biblii; myślałem nawet, że Biblia i Pismo Święte to dwie różne księgi. 18 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Ojciec zawsze pragnął mieć Biblię i często śpiewał psalmy znajdujące się w książce do nabożeństwa. Wytrwale też i nieustannie poszukiwał prawdy, a przy tym bacznie obserwował postępowanie przywódców Kościoła. Rozmyślał również nad sprzecznymi z Biblią naukami głoszonymi przez Kościół i często mówił nam, iż dostrzega panujący w nim fałsz i obłudę, zwłaszcza wśród duchownych. Jako ciężko pracujący górnik z ubolewaniem przyjmował łatwo zauważalne Henryk Dornik w wieku 9 lat fakty, świadczące o ścisłych powiązaniach przywódców Kościoła z właścicielami kopalń węgla. Współpracowali z nimi ręka w rękę ze szkodą dla wyzyskiwanych górników. Właścicielami kopalń byli najwięksi potentaci przemysłowi na Górnym Śląsku, a wśród nich sławny ród Ballestremów, do którego należały właśnie kopalnie w Rudzie Śląskiej. Księża wywierali ogromny nacisk na górników i ich rodziny, zmuszając ich do bezwzględnego poddaństwa wobec Kościoła. Nie było to trudnym zadaniem, gdyż prawie cały obszar Rudy Śląskiej i jej okolic znajdował się we władaniu Kościoła katolickiego. Z zapisów historycznych wynika, że właścicielem rozległych terenów na Górnym Śląsku był biskup wrocławski. Na gruntach należących do niego już w roku 1243 powstała miejscowość Biskupice, gdzie zresztą urodził się mój ojciec, a w roku 1295 założono sąsiednią Rudę Śląską. Przy zakładaniu tej wsi nadano osadnikom 50 łanów, z których tylko 7 było we władaniu sołtysa, zaś 43 należały do biskupa.* * Antoni Ratka, Ruda Śląska 1295-1995, Ruda Śląska 1995. Poranek życia 19 Księża zbierali informacje i śledzili, kto z górników lub członków ich rodzin chodzi albo nie chodzi do kościoła i do spowiedzi. „Niewiernych” naznaczali do zwolnienia z pracy w kopalniach, co oznaczało surową i dotkliwą karę dla górników i ich rodzin, gdyż w tamtych latach bardzo trudno było o pracę. Pamiętam, że taką metodę nacisku i szantażu Kościół próbował zastosować również wobec mojego ojca. Kiedy Alfons Dornik, ojciec Henryka Dornika tylko ksiądz się dowiedział, że ojciec przystał do Świadków Jehowy, postanowił odwiedzić nasz dom w towarzystwie kościelnego. Pamiętam dokładnie pełne gniewu, złowieszcze groźby księdza skierowane do ojca: „Czy pan się nie boi, że przez wystąpienie z naszego Kościoła może pan teraz utracić pracę w kopalni?” Ojciec tak mu odpowiedział: „A czy ksiądz mi zazdrości tej ciężkiej pracy w kopalni, czy zazdrości mi górniczego kilofa i łopaty?” Zwracając się do mojej matki i do nas, czwórki dzieci, ojciec poWiktoria Dornik, matka Henryka Dornika wiedział wtedy z powagą: „Moja żono i wy, kochane dzieci! Zapamiętajcie sobie te złowieszcze słowa, które usłyszeliście przed chwilą z ust księdza. Pamiętajcie o tym, 20 Wytrwałem dzięki miłości Bożej że jeśli kiedykolwiek wasz ojciec straci pracę, nastąpi to z winy tego Kościoła, który posiada wpływy i ma moc zwalniania z pracy”. Księża obawiali się, że ta wizyta nabierze rozgłosu, toteż ojca nie zwolniono z pracy. Ojciec był bardzo szczęśliwy, że wreszcie znalazł prawdę, dlatego w tamten styczniowy wieczór był niezwykle uradowany zdobyciem Pisma Świętego. Ale już dużo wcześniej spotykał się z małą grupą Badaczy Pisma Świętego (jak wówczas nazywano Świadków Jehowy) w prywatnym mieszkaniu bliskiego sąsiada, Lasoty, do którego przychodzili jeszcze inni Badacze, jak Machoń, Bryś, Kocur oraz Makosz. Pamiętam, że owego historycznego wieczora pobiegłem powitać ojca i z szacunkiem odebrałem z jego rąk tę świętą Księgę, która od tamtej chwili aż po dzień dzisiejszy jest przewodnikiem i światłem w moim życiu. Już tego samego wieczora zacząłem czytać i pochłaniać jej treść. Zajęła mnie do tego stopnia, iż nie spostrzegłem, że minęła noc i nastał poranek. Kiedy ojciec wstał, by pójść na ranną zmianę do pracy, zmartwił się, że całą noc nie spałem. Zauważyłem jednak u niego radość z faktu, iż mocno pokochałem tę Księgę. I naprawdę tak było. Od tamtej pory umiłowałem Biblię i przykazania Boga Jehowy, jakie z jej pomocą poznawałem. Dzięki Biblii nawiązałem bliską, osobistą więź z Bogiem i mogłem odtąd ją pielęgnować oraz umacniać, tak by przekształciła się w przyjaźń z Nim. Ale wtedy miałem dopiero dziesięć lat i nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, jak cenna jest to więź i jak potężny wpływ na moje młode życie wywrze Biblia, Słowo Boże. Nie wiedziałem wówczas, że stanie się ona moim jakże użytecznym przewodnikiem w życiu. Stopniowo nabywałem wiedzy i zrozumienia. Wielką pomocą stały się dla mnie publikacje wydawane przez Towarzystwo Strażnica. Poranek życia 21 Oprócz treści ze Strażnic dużo pomogły mi książki: Harfa Boża, Wyzwolenie, Rząd, Życie, Bogactwo, Stworzenie, Usprawiedliwienie (dostaliśmy ją w języku niemieckim), później jeszcze książka Dzieci; prócz tego broszury, takie jak: Poza grobem i Gdzie są umarli, których biblijne wyjaśnienia uwolniły mnie od strachu przed ogniem piekielnym i mękami czyśćca.* Ogromnym przeżyciem była dla mnie pierwsza obecność na uroczystości Pamiątki śmierci Chrystusa, wiosną 1937 roku. Pamiętam tę dużą, uprzątniętą z mebli izbę u gorliwej siostry Czogałowej w Wirku – Czarnym Lesie. Zebrani w liczbie ponad 30 osób serdecznie powitali tam mojego ojca; obecnym przedstawiono go w słowach: „To jest Jonadab” (Ja i mój brat Bernard byliśmy tam chyba małymi Jonadabiątkami?) Nazwali go tak, ponieważ nie spożywał emblematów postawionych na stole, a w tamtych czasach należało to do rzadkości. Jednak z biegiem lat, dzięki lepszemu zrozumieniu prawd biblijnych, zaczęła maleć liczba spożywających te symbole, natomiast wzrastała liczba postronnych obserwatorów.** * Dogmaty o ogniu piekielnym i o czyśćcu nie mają uzasadnienia w Biblii; zmarli ‘nie są świadomi niczego’ (Kazn. 9:5), a ponadto mają nadzieję na zmartwychwstanie (Jana 5:28, 29). Zobacz Prowadzenie rozmów na podstawie Pism, wydawnictwo Towarzystwa Strażnica, wyd. 2, 2001, ss. 66-68, 232-238. ** Osoby, które na dorocznej uroczystości Pamiątki śmierci Jezusa spożywają chleb i wino, utożsamiają siebie z opisanym w Objawienia 14:1-3 gronem 144 000 osób (zwanych „pomazańcami”), które mają nadzieję na nieśmiertelne życie w niebie, aby tam pełnić funkcję „współkrólów i współkapłanów” u boku Jezusa Chrystusa. W roku 1935 w wyniku starannego badania Biblii Świadkowie Jehowy uświadomili sobie, że obok tej klasy osób powołanych do życia w niebie ma się wyłonić grupa nazwana w Objawienia 7:9 „wielką rzeszą”, której członkowie mają nadzieję na życie wieczne w raju na ziemi. Oni również przybywają na doroczną uroczystość Pamiątki śmierci Jezusa, ale w charakterze postronnych obserwatorów, dlatego nie spożywają chleba ani wina. W latach trzydziestych takie osoby należały do rzadkości; nazywano je „Jonadabami”. Określenie to pochodzi od nie-Izraelity Jonadaba, opisanego w 2 Królów 10:15-17, który przyłączył się do izraelskiego króla Jehu w celu zwalczania kultu Baala w Izraelu, dając wzór lojalności oraz wytrwałości. Więcej informacji na ten temat można znaleźć w: Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego, wydawnictwo Towarzystwa Strażnica, 1995, ss. 168-170, oraz Czego naprawdę uczy Biblia?, wydawnictwo Towarzystwa Strażnica, 2005, ss. 55, 56, 77-79. 22 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Prawda biblijna dokonała wielkich przeobrażeń w życiu mego ojca. Przestał nadużywać alkoholu, stał się dobrym mężem i ojcem. Starał się wszczepiać mierniki Boże w nasze serca. Jego wewnętrzna przemiana wzbudziła zdziwienie u otoczenia. Pod wpływem miejscowego kleru i presji krewnych matka moja wyraziła ostry sprzeciw, gdyż uważała tę zmianę u ojca za wyraz odstępstwa od „wiary ojców” (Mat 10:36, 37). Chociaż ojciec zmienił się na lepMaria Dornik, matka Alfonsa Dornika sze, to jednak matka mówiła mu, że wolałaby, aby dalej pił, lecz pozostał katolikiem. Nastąpił podział w naszej rodzinie. Ojciec pociągnął do prawdy mnie i mego brata, wobec czego zabierał nas na chrześcijańskie zebrania. Matka natomiast brała moje młodsze siostry ze sobą do kościoła. Mimo wszystko upływający czas działał na korzyść prawdy i całej naszej rodziny. We wrześniu 1939 roku wybuchła druga wojna światowa. Górny Śląsk, Julia Czech, gdzie mieszkaliśmy, został przyłączomatka Wiktorii Dornik ny do hitlerowskiej Trzeciej Rzeszy. We wszystkich kościołach na Śląsku duchowni odprawiali msze dziękczynne i modlili się o dalsze zwycięstwa Hitlera. Wcześniej, przed wybuchem wojny, ci sami duchowni odprawiali modły Poranek życia 23 o powodzenie dla Polski i jej naczelnego wodza, Rydza-Śmigłego. Poświęcali też ufundowane przez społeczeństwo karabiny maszynowe. Podobnie zachował się także miejscowy kler. Wydarzenia te spowodowały, że w końcu matka, która szczerze i gorliwie pragnęła służyć Bogu, zauważyła obłudę kleru i ku naszej radości stanęła po stronie prawdy. Wówczas wystąpili przeciwko niej krewni, a jej własna matka – moja kochana babcia – lamentowała: „Córko, wolałabym cię widzieć martwą w trumnie aniżeli w tej nowej religii!” Ta wyzuta z miłości postawa krewnych jeszcze bardziej umocniła wiarę mojej matki; niemniej z biegiem czasu również babcia i pozostali krewni zaczęli odnosić się do nas z szacunkiem, a skłoniło ich do tego nasze zbożne postępowanie. W ten sposób cała nasza sześcioosobowa rodzina została zjednoczona w oddawaniu czci Bogu Jehowie. Pierwszy z naszej rodziny ochrzczony został mój ojciec. Miało to miejsce w roku 1938. Chociaż obaj z bratem znaliśmy prawdę od roku 1937 i już wówczas pragnęliśmy usymbolizować w ten sposób nasze oddanie się Bogu, odpowiedzialni bracia uznali, iż jesteśmy jeszcze za młodzi na ten krok. Dlatego musieliśmy czekać jeszcze trzy lata, do roku 1940. Był to okres srogich prześladowań i doświadczeń, które przynaglały dochodzenie do duchowej dojrzałości i do podejmowania odważnych decyzji. Dobrze pamiętam ten nader ważny dzień w moim życiu, dzień mojego chrztu. Był to 10 grudnia 1940 roku. Chrzest urządzono późnym wieczorem w hutniczej dzielnicy Bytomia, w Bobrku, w maleńkim mieszkanku na piętrze u naszej siostry Wagner. Mąż jej, choć nie podzielał przekonań religijnych żony, 24 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Konrad Grabowy, więzień Auschwitz o numerze 32 588; źródło: Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau cenił ją i wspierał. On też stał na straży i czuwał, aby ktoś z wrogów nie zagroził naszemu spotkaniu, na które przyszło sześć osób. Uroczystość prowadził długoletni doświadczony starszy zboru, brat Konrad Grabowy z Miechowic. Przybycie tego brata było niezwykłym wydarzeniem, gdyż dopiero został zwolniony warunkowo z obozu koncentracyjnego. Takie zwolnienie z obozu nastąpiło w drodze wyjątku w wyniku usilnych starań jego cielesnych braci, będących wysokiej rangi oficerami hitlerowskiej gwardii SS. Błagali Hitlera, by okazał łaskę ich bratu, który znajdował się w stanie agonalnym, spowodowanym gruźlicą płuc; wyprosili, by ich brat mógł umrzeć godnie w domu rodzinnym. Brat Grabowy musiał każdego ranka zgłaszać się w siedzibie gestapo, które go śledziło, aby stwierdzić, czy nadal aktywnie działa w terenie jako Świadek Jehowy. Ale brat ten nie zrażał się grożącym mu niebezpieczeństwem. Ofiarnie każdego tygodnia z wielkim wysiłkiem dojeżdżał na rowerze do naszej rodziny ponad 12 kilometrów, by regularnie studiować z naszą grupą bardzo Poranek życia 25 trudną treść niemieckiej książki Usprawiedliwienie (w dwóch tomach). Jakiż dał dowód ofiarności, miłości i troski o swych braci w wierze! Ten lojalny brat, przed zanurzeniem nas w wodzie nalanej do cynkowej wanny, zwrócił się do mnie i do mojego brata Bernarda z kilkoma przejmującymi do głębi pytaniami: „Chłopcy, czy wiecie, co oznacza chrzest? Chrzest nie jest zwykłą kąpielą. Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że obecnie szaleje wojna, że trwają prześladowania i aresztowania, dokonywane są egzekucje na naszych braciach za odmowę udziału w wojnie? Czy wiecie, że niedługo i wy będziecie musieli powziąć trudną decyzję: czy brać udział w tej strasznej wojnie, czy raczej dochować wierności Jehowie? Czy wiecie, że gdy odmówicie pójścia do Wehrmachtu, możecie zostać rozstrzelani lub ścięci? Czy jesteście gotowi oddać swe życie i pozostać wierni Jehowie?” Na te niezwykłe pytania ja i mój brat Bernard odpowiedzieliśmy „Tak”. W moim sercu nie było innej odpowiedzi ani cienia wątpliwości co do słuszności tej decyzji. Nie było dla mnie nic ważniejszego nad bezwarunkowe służenie Jehowie, mojemu Bogu i Stwórcy. Wkrótce po tym spotkaniu brat Konrad Grabowy został ponownie aresztowany przez gestapo i zesłany do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie zmarł w dniu 22 czerwca 1942 roku. W aktach obozu Auschwitz figurował jako więzień nr 32 588. Jako chrześcijanin zaliczający się do klasy pomazańców wiódł niezwykle ofiarne życie, poświęcone pomaganiu bliźnim i gorliwej służbie dla Boga. Brat Grabowy stał się dla mnie wzorem ofiarności i odwagi. Z wielkim docenianiem wspominam dzień mojego chrztu, dokonanego w obecności tego lojalnego brata. Mój chrzest nie był spektakularnym widowiskiem. Jakże się różnił od uroczystości przeprowadzanych w ostatnich latach na wielkich stadionach, wśród ogromnych rzesz rozradowanych braci i sióstr! 26 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Kiedy w roku 1989, a więc 49 lat później, miałem wspaniały przywilej przemawiać na międzynarodowym kongresie w Chorzowie do 2663 kandydatów do chrztu, przez moment zaparło mi dech w piersiach, a łzy zasłoniły mi ów piękny widok. Uświadomiłem sobie, jak wielki wzrost nastąpił w tak krótkim okresie. W ciągu tych 49 lat, jakie upłynęły od mojego chrztu, zrodził się tak wielki naród. W jednym dniu zostało ochrzczonych 2663 nowych Świadków Jehowy na oczach zgromadzonych tam wtedy 65 710 obecnych. Jakaż to radosna refleksja! 27 ROZDZIAŁ 2 ZACZYNAJĄ SIĘ PRÓBY I PRZEŚLADOWANIA W CAŁYCH hitlerowskich Niemczech prowadzona była brutalna akcja zmierzająca do całkowitego wytępienia Świadków Jehowy, których począwszy od roku 1935 wręcz wyjęto spod prawa. W dniu 7 października 1934 roku Hitler publicznie krzyczał: „Ten pomiot zostanie w Niemczech wytępiony”. Z chwilą wkroczenia Hitlera do Polski w roku 1939 taka sama kampania prześladowań wszczęta została również w naszym kraju.* A tereny Górnego Śląska, gdzie mieszkaliśmy, nawet wcielono bezpośrednio do Rzeszy Niemieckiej. Czy byliśmy przygotowani na czekające nas próby wiary? Wielką pomocą duchową okazał się artykuł zamieszczony w Strażnicy z 1 listopada 1939 roku, pod tytułem „Neutralność”, dzięki któremu mogliśmy docenić wartość zachowania prawdziwie chrześcijańskiej postawy i powziąć decyzję, by nie popierać żadnej ze * Więcej informacji na temat prześladowań Świadków Jehowy w Polsce można znaleźć w: Hans Hesse (red.), „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowania i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego, Wydawnictwo A PROPOS, Wrocław 2006, ss. 207-245. Zobacz też artykuł Aleksandry Boczek, „Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego”, zawarty w dodatkach niniejszej publikacji. 28 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Grupa głosicieli działających w Gliwicach; rok 1930 stron w szalejącym konflikcie drugiej wojny światowej – między przeciwnymi obozami politycznymi (Jana 17:16). Do roku 1939 nasza grupa Świadków Jehowy w Rudzie Śląskiej liczyła 10-12 osób. Na zebraniach chrześcijańskich spotykaliśmy się raz w tygodniu, w niedzielę. Odbywały się przeważnie w mieszkaniu pewnego zainteresowanego Biblią człowieka, starszego wiekiem pana Steckmanna w Goduli. Na zebraniach słuchaliśmy wykładów biblijnych, studiowaliśmy Strażnicę i śpiewaliśmy pieśni Królestwa. Z początku korzystaliśmy ze Śpiewnika Brzasku Tysiąclecia, zawierającego 337 pieśni, a potem otrzymaliśmy śpiewnik wydany w 1928 roku, zatytułowany Pieśni na chwałę Jehowy i obejmujący 179 pieśni. Jeden z braci, Emil Ficek, zawsze przygrywał nam na skrzypcach. Później, gdy również moja matka została Świadkiem Jehowy, wszystkie zebrania odbywały się w naszym domu, a na większe spotkania chodziliśmy pieszo 8 kilometrów do Zaczynają się próby i prześladowania 29 Wirka, gdzie działała większa grupa Świadków, tworząca zbór złożony z 15 do 20 osób. Dobrą nowinę o Królestwie Bożym głosiliśmy tak, jak polecił Jezus w Mateusza 24:14 – publicznie i od domu do domu. Posługiwaliśmy się też nowatorską metodą, korzystając z jednego przenośnego gramofonu i płyt, na których nagrane były pięciominutowe przemówienia brata Josepha Rutherforda* i niektóre pieśni Królestwa, jak: „Pracy czas”, „O, zorza”, „Stańcie do walki” itp. Ten sposób głoszenia prawd biblijnych wzbudzał zainteresowanie, jednak zakres jego stosowania był ograniczony, gdyż mieliśmy w zborze tylko ten jeden gramofon. Ja osobiście korzystałem z gramofonu jeszcze po wojnie, w roku 1946. Potem jednak zaniechaliśmy tej formy głoszenia i zaczęliśmy prowadzić bezpośrednie rozmowy z mieszkańcami. Zaniechaliśmy też posługiwania się drukowaną „Kartą świadectwa”, zawierającą orędzie biblijne, ponieważ dzięki wprowadzonemu w zborach „Kursowi służby teokratycznej” nabieraliśmy coraz więcej wprawy w posługiwaniu się w rozmowach Pismem Świętym. W latach trzydziestych często spotykaliśmy się ze sprzeciwem ze strony kleru katolickiego. Pamiętam, że bardzo często proboszcz danej parafii nasyłał na miejsca naszych spotkań policję, pod zarzutem, iż rzekomo odbywa się tam zebranie komórki komunistycznej. Na zlecenie kleru policja dokonywała aresztowań braci w trakcie głoszenia od domu do domu. Ponadto bardzo często musieliśmy się osłaniać przed groźnymi grupami podjudzanej młodzieży, która obrzucała nas w czasie głoszenia kamieniami i przepędzała z terenu. Taka agresywność utrzymywała się jeszcze * Drugi prezes Towarzystwa Strażnica w latach 1917-1942. Zobacz Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego, dz. cyt., ss. 65-67, 89. 30 Wytrwałem dzięki miłości Bożej po wojnie, co najmniej do roku 1947, a potem w miarę rozwoju działalności ewangelizacyjnej zelżała i zanikła. Był to jednak dopiero początek trudności. Lata drugiej wojny światowej i nasilające się represje ze strony hitlerowskich prześladowców były nieporównywalnie sroższe i poddały naszą wiarę naprawdę ciężkiej próbie ogniowej. Czy złożone przez nas ślubowanie wyłącznego oddania dla Jehowy oraz nasza drogocenna wiara istotnie się ostoi? Ponieważ pielęgnowanie wiary i ufności do Boga wymaga wielu wysiłków, jeszcze zanim nadejdą trudności, nic więc dziwnego, że jeśli ktoś nie umacniał się regularnie poprzez czytanie Biblii, aktywne głoszenie i zebrania w gronie braci, mógł osłabnąć w wierze i wycofać się ze strachu przed człowiekiem. Aby tego uniknąć, pilnie studiowaliśmy Biblię i pokrzepialiśmy się wzajemnie. Dzięki temu większość z naszego grona lojalnie wytrwała w służeniu Bogu w obliczu prześladowań. Jak jednak wspomniałem, dla lojalnych braci był to naprawdę okres trudnych prób i doświadczeń. Każdego dnia napływały do nas smutne wiadomości o aresztowaniach naszych współwyznawców, deportacjach i wtrącaniu do więzień lub obozów koncentracyjnych. Nieraz otrzymywaliśmy też odpisy listów napisanych przez młodych braci w więzieniu tuż przed ich śmiercią, przed wykonaniem egzekucji przez ścięcie lub rozstrzelanie za odmowę udziału w wojnie. Dwa takie listy, pełne dowodów silnej wiary i zaufania do Jehowy, dotarły do nas od rodziny Kusserowów, od skazanych na śmierć dwóch synów: Wilhelma, lat 25, rozstrzelanego w roku 1940, oraz Wolfganga, lat 20, którego ścięto gilotyną w więzieniu brandenburskim w roku 1942. Brat Wilhelm napisał między innymi: „Nade wszystko jednak musimy miłować Boga. (...) Jeżeli wytrwamy po Jego stronie, On nas za to nagrodzi (...)”. Brat Wolfgang Zaczynają się próby i prześladowania 31 pisał: „Na razie jesteśmy siłą rozłączeni i każdy przechodzi własną próbę, ale zostanie to nam nagrodzone (...)”.* Nadeszły dni, kiedy i na mnie oraz na moją rodzinę spadły ucisk i prześladowania. Cała rodzina stanęła w obliczu prób ogniowych, które nasiliły się dotkliwie w roku 1942. Miałem wtedy trochę ponad 15 lat. Represje nastąpiły z chwilą odrzucenia przez moich rodziców propozycji podpisania tak zwanej „Volkslisty”, to znaczy niemieckiej listy narodowościowej. Władze hitlerowskie zaliczyły moich rodziców do ludności pochodzenia niemieckiego, oboje bowiem – ojciec i matka – w młodości ukończyli niemieckie szkoły, zresztą do roku 1921 cały Śląsk należał do Niemiec. Rodzice odmówili przyjęcia „Volkslisty”, ponieważ udostępniano ją pod warunkiem złożenia wyraźnej deklaracji lojalności wobec Hitlera i jego Trzeciej Rzeszy. W urzędowym akcie oskarżenia, w uzasadnieniu końcowej decyzji sądu, napisano między innymi: „Rodzice, mimo iż są niemieckiej krwi, odmówili przyjęcia dla siebie i swych dzieci Niemieckiej Listy Narodowej”. O taką „Volkslistę” ubiegała się znaczna część mieszkańców Śląska, choć dla wielu była ona niedostępna. Nas natomiast bezskutecznie próbowano do tego nakłonić. Władzom hitlerowskim zależało w szczególności na pozyskaniu nas – młodego pokolenia. Naszą czwórkę dzieci próbowano „wyrwać z obłędu” i wychować na wzorowych patriotów hitlerowskich. Gniew swój hitlerowcy wyrazili aresztowaniem ojca w roku 1943 i zesłaniem go do obozu koncentracyjnego w Auschwitz; później przewieziono go do Mauthausen w Austrii, gdzie przetrwał do końca wojny. * Cytowane za Strażnicą nr 12, 1986, ss. 22, 27. 32 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Pragnę wspomnieć, że w dniu aresztowania ojca gestapo przeprowadziło gruntowną rewizję w naszym domu. Chodziło im zwłaszcza o to, czy posiadamy aktualną literaturę, a w szczególności książkę pt. Jehowa, broszurę Faszyzm czy wolność i inne publikacje. Był to rok 1943 i moja matka dopiero niedawno, jako ostatnia z naszej rodziny, poznała prawdę biblijną. Jednakże przez pewien czas miała trudności z oderwaniem się od silnie zakorzenionych tradycji, zwłaszcza od zwyczajów związanych z świętami grudniowymi, jak dawniej więc upiekła tradycyjne pierniki. Słabość ta nie uszła uwagi gestapowców. Podczas rewizji jeden z nich powiedział: „Z tego, co widzę, sytuacja tutaj nie jest jeszcze najgorsza”. 33 ROZDZIAŁ 3 BEZPOŚREDNI ATAK NA DZIECI POD koniec 1943 roku prześladowania przybrały postać frontalnego ataku. Władze gestapo skierowały do sądu w Rudzie Śląskiej wniosek o pozbawienie moich rodziców wszelkich praw rodzicielskich. W wyniku ich starań odebrano moim rodzicom wszystkie dzieci. Młodsze siostry: Różę, lat 12, i Edytę, lat 8, umieszczono w klasztorze katolickim w Czarnowąsach (Klosterbrück) pod Opolem. Znajdowały się tam jeszcze inne dzieci Świadków Jehowy zabrane przemocą ich rodzicom.* Również ja w wieku 16 lat zostałem zabrany z domu – na roboty przymusowe do gospodarstwa w pobliżu Hanoweru, gdzie pracowałem do końca roku 1943. W Hanowerze hitlerowcy usiłowali mnie nakłonić do porzucenia „błędnej wiary ojców”. Skierowano do mnie osobiście oficera SS, który próbował namówić mnie do podpisania deklaracji ochotniczego adepta Hitlerowskiej Szkoły SS. Próba kuszenia nie powiodła się, a moja kategoryczna odmowa spowodowała tylko gniew i nienawiść hitlerowców. Gestapowcy dokładali wszelkich starań, by odebrać nas rodzicom. W końcu na mocy wyroku sądowego z dnia 29 lutego 1944 roku * Podobny los spotkał wiele innych dzieci Świadków Jehowy. Zobacz artykuł Justyny Haas, „Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy”, zawarty w dodatkach niniejszej publikacji. 34 Wytrwałem dzięki miłości Bożej aresztowano mnie i mego brata oraz umieszczono w Narodowosocjalistycznym Prewencyjnym Obozie Poprawczym w Grodkowie (Grottkau) niedaleko Nysy. Ten akt bezprawia, czyli porwanie dzieci z domu rodzicielskiego i odizolowanie nas od wpływu rodziców, nie był zupełną niespodzianką, już wcześniej bowiem usiłowano nas nakłonić do kompromisu. Zaraz po aresztowaniu ojca gestapo przystąpiło do napastowania pozostałej części naszej rodziny, a zwłaszcza nas, czworga dzieci. Posłużyło się swoimi wyspecjalizowanymi funkcjonariuszami, którzy z każdym z nas osobno przeprowadzali „rozmowy”, a raczej wywiady. Tej akcji nawracania przewodził wytrawny psycholog i psychiatra hitlerowski, doktor von Horn. Próbowano nas nakłonić do porzucenia religii wszczepionej nam przez rodziców, do porzucenia – jak to określili – ‘bałamutnych poglądów wrogich wobec państwa’. Podchwytliwymi pytaniami starano się ustalić, czy te przekonania zostały nam narzucone przez rodziców, czy też każde z nas tak wierzy z własnego przekonania i osobiście postanowiło służyć Jehowie. Mimo że grożono nam tragicznymi konsekwencjami, każde z naszej czwórki odważnie i zdecydowanie oświadczyło, iż jest przekonane o słuszności drogi, którą kroczy, i każde tak jak rodzice pragnie wiernie służyć Bogu Jehowie. Oświadczyliśmy, jak rodzice często nam wpajali z Biblii, że „wolimy zło cierpieć niż zło czynić” (1 Piotra 2:19, 20). Taki sam los, jaki spotkał naszą czwórkę, los porwanych rodzicom, przypadł w udziale wielu innym dzieciom naszych braci. Metoda „porywania dzieci” Świadków Jehowy była metodą powszechnie stosowaną przez władze hitlerowskie jako narzędzie nacisku, by złamać ich niewzruszoną wiarę oraz pozyskać ich dzieci dla idei faszystowskiego reżimu. Na mocy wyroków sądowych pozbawiano rodziców będących Świadkami Jehowy praw rodzicielskich, Bezpośredni atak na dzieci 35 a ich samych osadzano w obozach koncentracyjnych, ich dzieci natomiast zsyłano do nazistowskich obozów wychowawczych, klasztorów katolickich i obozów dla młodzieży polskiej. Na skutek tych zbrodniczych działań 22 dzieci Świadków Jehowy ze Śląska uwięziono w różnych obozach, klasztorach i obozach dla dzieci polskich. Na przykład w Czarnowąsach (Klosterbrück) pod Opolem umieszczono sześcioro dzieci; dziesięcioro osadzono w obozie dla polskich dzieci i młodocianych w Łodzi (Polenjugendverwahrlager Litzmannstadt), a do nazistowskiego obozu poprawczego w Grodkowie (Grottkau) zesłano sześcioro dzieci.* Ten okrutny akt bezprawia i ludobójstwa – porywanie dzieci rodzicom będącym Świadkami Jehowy – realizowano w szczególny sposób na obszarze Górnego Śląska, który hitlerowcy uważali za rdzennie niemiecki. Po zakończeniu drugiej wojny światowej w 1945 roku więzione dzieci powróciły do swych domów, jednak większość z nich została osierocona, gdyż ich ojcowie, a nawet obydwoje z rodziców zostali zamordowani w obozach koncentracyjnych. Wszystkie te jakże młode osoby po wyjściu na wolność jeszcze długo nie mogły się odnaleźć w normalnym życiu i w społeczeństwie; nie potrafiły zrzucić ciężaru okrutnych dni prześladowań i cierpień, spowodowanych długotrwałym okresem osamotnienia. Brutalnie porwano je z rodzinnego domu i oderwano siłą od kochających rodziców – ojców, matek – których potem w większości bestialsko zamordowano w obozach koncentracyjnych. Wiele spośród tych udręczonych dzieci cierpiało i nadal zmaga się z wieloma ciężkimi schorzeniami i zakłóceniami psychicznymi, spowodowanymi uczuciem osamotnienia i niesprawiedliwego traktowania. Wymiar tragedii tych dzieci i ich rodziców nie sposób wyrazić słowami. * Wszystkie dane pochodzą z Archiwum Historycznego Towarzystwa Strażnica w Nadarzynie, dalej jako: AHTS. 37 ROZDZIAŁ 4 W HITLEROWSKIM OBOZIE WYCHOWAWCZYM PRZEŚLADOWANIA – niczym żywe płomienie ognia – nieubłaganie rozprzestrzeniały się po kraju, pochłaniając coraz to nowsze ofiary. W szybkim tempie wdzierały się do rodzin i rozdzielały je na długie lata. W końcu na mocy wyroku sądowego z dnia 29 lutego 1944 roku aresztowano mnie i mego brata Bernarda oraz umieszczono w Narodowosocjalistycznym Prewencyjnym Obozie Poprawczym w Grodkowie (Grottkau) niedaleko Nysy. Nasze położenie w tym nazistowskim obozie wychowawczym przypominało nam sytuację, w jakiej znaleźli się trzej młodzi Hebrajczycy: Chananiasz, Miszael i Azariasz, których usiłowano zmusić do złożenia pokłonu przed posągiem na równinie Dura. Również my stanęliśmy w obliczu prób lojalności, takich jak śpiewanie hitlerowskich pieśni wojskowych, obowiązek używania pozdrowienia „Heil Hitler” oraz wiele innych wstrętnych pułapek i zawoalowanych form kultu Hitlera. Uwaga hitlerowskich wychowawców była skierowana wyłącznie na nas, na naszą postawę i zachowanie. Pilnie nas obserwowali, gdyż takie otrzymali zadanie, a potem chcieli nas skłonić do kompromisu. Musieli też regularnie sporządzać sprawozdania z rezultatów 38 Wytrwałem dzięki miłości Bożej swych działań oraz przesyłać te raporty do gestapo. Ani ja, ani mój brat, nie bylibyśmy w stanie o własnych siłach oprzeć się tej zorganizowanej presji połączonej z „praniem mózgów”. Tylko dlatego, że starałem się być blisko mego Boga Jehowy i lgnąłem do Niego w modlitwach, On wspierał mnie i nigdy nie opuszczał, lecz odpowiadał na moje błagania o pomoc (Hebr. 13:5, 6). Zawsze dziękowałem Jehowie za to, że przygotował nas na takie próby. Kiedy byliśmy jeszcze w rodzinnym domu, rodzice i bracia stale pouczali nas o metodach, jakie stosują hitlerowscy wrogowie. Pamiętaliśmy o radach i wskazówkach, które otrzymywaliśmy w Strażnicach na temat zachowania neutralności. Dzięki temu biblijnemu szkoleniu sumienie nasze było wrażliwe i ostrzegało nas przed każdą duchową pułapką. Jedną z takich bałwochwalczych pułapek był obowiązek codziennego śpiewania pieśni patriotycznych i wojskowych. Mój wychowawca był oficerem SS, noszącym odznakę krzyża rycerskiego za waleczność i rany odniesione na froncie wschodnim. Dlatego zapamiętale wpajał chłopcom hitlerowskiego ducha waleczności. Ponieważ nigdy nie śpiewałem wspomnianych pieśni, wezwał mnie na rozmowę i zażądał wyjaśnienia mego stanowiska. Miałem więc sposobność wykazać, komu się należy cześć i chwała. Zawsze analizowałem treść każdej piosenki, dlatego mogłem gruntownie uzasadnić swą chrześcijańską postawę. Tego dnia, w którym wychowawca szczególnie pilnie obserwował moje bierne zachowanie, śpiewano piosenkę patriotyczną pod tytułem: „Oberschlesien ist mein liebes Heimatland” („Górny Śląsk to moja ukochana ojczyzna”). Wychowawca był zdziwiony faktem, że ja jako Górnoślązak nie śpiewam również tej piosenki. Wyjaśniłem mu, że gdybym ją śpiewał, okazałbym się obłudnikiem, bo będąc chrześcijańskim Świadkiem Jehowy, nigdy nie wezmę udziału W hitlerowskim obozie wychowawczym 39 Dopisek do akt gestapo w Katowicach na temat nieugiętej postawy Henryka i Bernarda Dorników w żadnej wojnie ani w zabijaniu bliźnich. A przecież w tej piosence śpiewający wyraźnie oświadcza: „Für dies’ Land zu kämpfen bin ich stets bereit” („Za ten kraj stale jestem gotów walczyć”)! Innym razem odmówiłem udziału w ćwiczeniach musztry wojskowej na boisku. Z początku wychowawca ten wściekał się i bił mnie, w końcu jednak zaniechał tego i zaczął mnie traktować z szacunkiem. Najtrudniejszą i najobrzydliwszą formą nacisku oraz próbą nakłonienia nas do nielojalności wobec Jehowy był codzienny apel na dziedzińcu obozowym. Z udziałem komendanta obozu, wysokiego rangą oficera SS Ratschewskiego, i całego sztabu hitlerowskich wychowawców odbywała się tam wtedy ceremonia wciągania na maszt sztandaru ze swastyką i oddawania mu hołdu. Punktualnie o godzinie 7 rano wszyscy chłopcy musieli stanąć na placu apelowym, 40 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Kartka pocztowa, przesłana z jednostki gestapo w Katowicach do Krajowego Urzędu ds. Młodzieży w Katowicach; w sprawie uwięzienia Henryka i Bernarda Dorników ustawieni według poszczególnych oddziałów, i na komendę dowódcy ceremonii („Baczność! Na prawo patrz”!) wyciągano w górę faszystowską flagę, a wszyscy z podniesioną prawą ręką i wzrokiem skierowanym na flagę mieli złożyć hołd sztandarowi pozdrowieniem „Heil Hitler”. Już w pierwszym dniu naszego uwięzienia W hitlerowskim obozie wychowawczym 41 Pismo jednostki gestapo w Katowicach, zawierające propozycję osadzenia Henryka i Bernarda Dorników w prewencyjnym obozie dla młodzieży Decyzja Sądu Rejonowego w Rudzie Śląskiej co do wychowania opiekuńczego Henryka i Bernarda Dorników stanęliśmy wobec tej publicznej próby wiary. Oczy wszystkich hitlerowców były zwrócone na mnie i na mego brata. Zauważono naszą bierną postawę. Z krzykiem wywołano nasze nazwiska i wezwano nas przed dowództwo apelu, gdzie zażądano wyjaśnienia naszego „lekceważącego zachowania”. 42 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Orzeczenie Sądu Rejonowego w Rudzie Śląskiej; na mocy tej decyzji zesłano Henryka i Bernarda Dorników do obozu koncentracyjnego Gross-Rosen Zarówno moja odpowiedź, jak i mojego brata była podobna do tej, której udzielili trzej hebrajscy młodzieńcy na równinie Dura: „Niech ci będzie wiadomo, królu, że nie twoim bogom służymy, a złotemu posągowi, który postawiłeś, nie oddamy czci” (Daniela 3:18). Na oczach całego tłumu zostaliśmy bestialsko pobici i zabrani do kancelarii obozu. Zagrożono nam, że w wypadku dalszego oporu zostaniemy jeszcze surowiej ukarani. Próby nacisku powtarzały się każdego dnia, lecz po pewnym czasie uznano, że stosowane środki i metody są bezskuteczne. Wpływ na tak znaczną zmianę stanowiska władz obozu miała nie tylko nasza zdecydowana postawa, lecz szczególnie nasze wysiłki, by nienagannie się sprawować i sumiennie wykonywać swą pracę. Takie rezultaty nie zadowalały jednak gestapo. Urząd ten W hitlerowskim obozie wychowawczym Tłumaczenie dokumentu z poprzedniej strony; źródło: Hesse (red.), „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”, dz. cyt., s. 103 43 44 Wytrwałem dzięki miłości Bożej postanowił, by za pośrednictwem profesora doktora von Horna „dać nam jeszcze jedną, jedyną szansę”. Przedstawiono nam twarde ultimatum, którym chciano wreszcie złamać naszą wierność wobec Jehowy. Ultimatum brzmiało: „Albo podpiszecie deklarację lojalności wobec państwa hitlerowskiego, przyjmiecie niemiecką Volkslistę i zgodzicie się wstąpić w szeregi Wehrmachtu, albo – w razie odmowy – zostaniecie zesłani do obozu koncentracyjnego”. Można sobie wyobrazić, jakim gniewem unieśli się wskutek poniesionej porażki ci zuchwali twórcy idei porywania dzieci Świadkom Jehowy. Do dzisiaj posiadam akta gestapo z tamtego okresu wraz z całą korespondencją prowadzoną w naszej sprawie. Akta te zostały odnalezione przez niemieckich historyków i pochodzą z Państwowego Archiwum w Katowicach. W skierowanym do gestapo piśmie sądowym z dnia 7 sierpnia 1944 roku, w którym zawarta jest decyzja o zesłaniu nas do obozu koncentracyjnego, znalazła się opinia określająca nasze niezłomne stanowisko. Oto jej fragmenty: Chłopcy „wywarli tam bez wątpienia dobre wrażenie i nigdy nie stworzyli jakichkolwiek trudności wychowawczych – w sensie pospolitych, ludzkich zwyczajów”. Ale jeszcze w tym samym akapicie podano następujące uzasadnienie aresztu: „Jednak ze względów politycznych, poprzez swój bierny opór stanowili dla społeczności obozu wychowawczego wielkie zagrożenie. Podczas codziennego uroczystego podnoszenia i pozdrawiania sztandaru, ci młodzi w uporze zajmują wciąż niedbałą, lekceważącą postawę i w żaden sposób nie można ich nakłonić do pozdrowienia ‘Heil Hitler’. Dla nich wojna jest dziełem Szatana (Lucyfera – zbuntowanego syna Bożego) i jakikolwiek udział w niej w jakiejkolwiek formie – nawet jako sanitariusze – jest nie do przyjęcia, gdyż jest zakazany przez Boga. Sami oświeceni muszą ponieść skutki takiego sposobu myślenia i postępowania. Ci chłopcy nie tylko godzą się chętnie W hitlerowskim obozie wychowawczym 45 znosić to swoje męczeństwo, lecz nawet wbrew się z niego radują. Dotychczasowymi środkami wychowawczymi nie udało się uwolnić ich od tych obłędnych idei. W obu tych młodocianych zauważa się daleko zaawansowany patologiczno-religijny fanatyzm. U Bernharda wystąpiły tak znaczne objawy obłędu, że lekarze rozważali możliwość skierowania go do Zakładu dla Obłąkanych. (...) Wnoszę o skierowanie wyżej wymienionych do Obozu Koncentracyjnego”. Cztery dni później Sąd Rejonowy w Rudzie, reprezentowany przez radcę Sądu Okręgowego dra von Horna, podtrzymał wniosek Urzędu ds. Młodzieży i osobiście sprawdziwszy codzienne zajęcia w domu poprawczym w Grodkowie, zatwierdził powody aresztowania: „Należy nadmienić, że w czasie urzędowej wizyty przedstawiciela władz do spraw młodzieży, który złożył specjalną wizytę tym chłopcom – stwierdzono co następuje: chłopców zastano podczas pracy w ogrodzie. Ponieważ inspektor ten był w mundurze hitlerowskim – chłopcy w ogóle nie zareagowali i nie zwrócili na niego uwagi, zachowali się tak jakby w ogóle nie istniał. A więc ci dwaj młodociani są już tak mocno zacietrzewieni w tych społecznie szkodliwych poglądach Poważnych Badaczy Pisma Świętego, że już nie będą mogli się z nich uwolnić. Obecnymi środkami wychowawczymi nie da się już nic więcej osiągnąć, a przeciwnie – oni obecnie stanowią dla obozu poważne zagrożenie, gdyż ich negatywna postawa bardzo łatwo może znaleźć zwolenników do naśladowania i może prowadzić do buntu. Jedynie tylko poprzez energiczne i najsurowsze środki można jeszcze spodziewać się obiecanych rezultatów. Dlatego wniosek o uwięzienie ich został zatwierdzony”. 46 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Dnia 31 sierpnia 1944 roku gestapo w Katowicach ponownie zainterweniowało i po raz ostatni zażądało ode mnie i Bernarda odstąpienia od wiary oraz przyjęcia „niemieckiej listy narodowej”. Wyraźnie odmówiliśmy, na co gestapo zareagowało propozycją osadzenia nas w Moringen lub innych obozach koncentracyjnych, przy czym na podstawie istniejących źródeł nie da się ustalić powodów takiej decyzji. Dostępne akta kończą się wspomnianym zarządzeniem. Co myślę dzisiaj o tej opinii sądu i gestapo, o sformułowaniu, jakoby ‘męczeństwo sprawiało nam radość’? Otóż wiadomo, że ani ja, ani nikt z chrześcijańskich Świadków Jehowy nie pragnie chorobliwie udręk, by stać się męczennikami. Radowała mnie jednak świadomość, że wytrwałe znoszenie cierpień ze względu na obstawanie przy słusznych miernikach biblijnych zjednuje uznanie w oczach Boga. Jak już wspomniałem, moje siostry Róża i Edyta zostały uwięzione w katolickim klasztorze w Czarnowąsach (Klosterbrück) koło Opola. Stale myślałem o moich małoletnich siostrach i było mi bardzo smutno, gdy razem z moim bratem Bernardem dowiadywaliśmy się, że obie znoszą tam prześladowania za obstawanie przy prawości i biblijnych zasadach. Róża opowiadała później o swoich odczuciach: „Gdy dotarłyśmy autobusem do Klosterbrück i zobaczyłam potężną wieżę klasztoru, powiedziałam do Edyty, że tam jedziemy i tam nas będą więzić. Wtedy Edyta ze zdziwieniem odrzekła: ‚Tam! Przecież to jest jak Babilon! Mury są wysokie jak w fortecy. Nie! To niemożliwe!’ Gdy wprowadzono nas do środka klasztoru, było to dla nas przerażające przeżycie. Na frontowej ścianie klasztornego kościoła wisiał wielki krzyż, a nad nim – o zgrozo – równie wielki obraz Adolfa Hitlera. Zadawałam sobie pytanie: Co to właściwie jest za miejsce? Czy to może być kościół?” W hitlerowskim obozie wychowawczym 47 A co najsmutniejsze, moim kochanym siostrom nie pozwolono mieszkać razem. Najtrudniej było Edycie, którą przydzielono do innej grupy niż Różę. Nadzór nad tą grupą sprawowała wyjątkowo niedobra, wręcz złośliwa siostra zakonna. Zmuszała Edytę do spożywania krwawej kaszanki, a gdy Edyta z płaczem odmawiała, ta nienawistna zakonnica biła ją i siłą wpychała jej kaszankę do ust. Z tego powodu Edyta cierpiała i ciągle płakała, a Róża ujmowała się za nią i tłumaczyła zakonnicy, że my nie możemy jeść pokarmów z krwią, gdyż Bóg zakazał tego w swoim Słowie, Biblii. Obie moje siostry, jak również mój brat Bernard wytrwali w tych próbach w wierności i po wojnie powrócili do domu (Mat 5:10-12; Dz. Ap. 5:41; Kol. 1:24). Zarówno mnie, jak i mojemu bratu Bernardowi grożono, że jeśli odmówimy udziału w Wehrmachcie i złożenia przysięgi Hitlerowi, spotka nas to samo, co wielu młodych Świadków Jehowy, których skazano na śmierć przez ścięcie pod gilotyną. W ten sposób zamordowano 18-letniego Ericha Meyera, który był więźniem obozu koncentracyjnego dla dzieci i młodzieży w Moringen. Brata Meyera skazano na śmierć za odmowę służby wojskowej, po czym przewieziono go do więzienia w Berlinie-Charlottenburg i na początku 1945 roku wykonano na nim wyrok śmierci. To samo uczyniono z młodym Jonathanem Starkiem, który również przebywał w obozie w Moringen. Brat Stark odmówił pełnienia służby w Służbie Pracy Rzeszy (Reichsarbeitsdienst) i złożenia przysięgi Hitlerowi. W wyniku tego został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, gdzie stracono go 1 listopada 1944 roku przez powieszenie.* Ja i mój brat Bernard również odmówiliśmy służby w Wehrmachcie i byliśmy zdecydowani okazać wierność Jehowie aż do śmierci. * Losy tych młodych mężczyzn opisano w: Hesse (red.), „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”, dz. cyt., ss. 106-108. 48 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Ale taka decyzja sprowadziła na nas dalsze prześladowania. Gestapo zabrało najpierw Bernarda do obozu w Gross-Rosen, a stamtąd trafił na komando Bautzen, do fabryki wagonów, gdzie pozostał do końca wojny. Tydzień po wywiezieniu mego brata gestapowcy zabrali mnie. Po kilka dni spędziłem w więzieniach w Nysie, Otmuchowie i Dzierżoniowie, skąd przewieziono mnie do więzienia w Świdnicy. Tam czekałem na transport do obozu koncentracyjnego. Gdy przebywałem w więzieniu sądowym w Nysie, miejscowe siostry troszczyły się o mnie. Choć nie mogły się ze mną widzieć, dostarczały mi cenne produkty żywnościowe. Pewnego razu do mojej celi przyszedł sam naczelnik więzienia, trzymając coś zawiniętego w piękny kolorowy ręcznik. Powiedział do mnie: „To dla pana, od pana współbraci w wierze”. Z radością odebrałem ten cenny ‘dar miłości’. Ku mojemu zdziwieniu był to duży garnek z gorącym rosołem, w którym oprócz makaronu znajdował się ugotowany młody gołąbek. Muszę przyznać, że w moim życiu nigdy dotąd nie jadłem młodego gołąbka, a ten był wyjątkowo delikatnym przysmakiem i do tego bardzo pożywnym. Miał dla mnie nie tylko wartość odżywczą, ale również stanowił krzepiący, duchowy dar miłości moich braci w wierze. Ponadto niezaprzeczalnie świadczył o trosce i miłości mojego niebiańskiego Ojca – Jehowy Boga. Ilekroć wspominam w mym sercu tamte dni ucisku w „lwiej jamie”, ze łzami wdzięczności dziękuję Jehowie Bogu za to, że się o mnie tak czule troszczył i wspierał mnie w tych trudnych próbach wiary. Odczułem to osobiście, jak dobrze jest bezgranicznie, całym sercem zaufać Jehowie i na Niego przerzucić wszelką swą troskę, bo wtedy On powoduje coś niezwykłego. Zgodnie z Jego obietnicą, braterska społeczność jego ludu otacza nas jednoczącą więzią miłości i jednakowo troszczy się o siebie nawzajem. W hitlerowskim obozie wychowawczym 49 „Jeśli jeden członek cierpi, cierpią z nim wszystkie inne członki” (1 Piotra 5:7; 1 Kor. 12:26). Takiej ofiarnej miłości dowiedli ukochani bracia ze zboru w Nysie (Neise), którzy przez cały okres mojego pobytu w prewencyjnym obozie nazistowskim w Grodkowie (Grottkau), jak też w więzieniu sądowym w Nysie troszczyli się o mnie niczym ofiarna matka. Swej ofiarnej miłości i odwagi w szczególny sposób dowiedli w ostatnich dniach wojny, kiedy to z narażeniem utraty wolności i życia usilnie zabiegali u władz hitlerowskich, by uzyskać zezwolenie na przejęcie opieki nad uwięzionymi dziećmi naszych braci, znajdującymi się w nazistowskim obozie w Grodkowie (Grottkau) i w klasztorze w Czarnowąsach (Klosterbrück), a które były już przygotowywane do ewakuacji w głąb Niemiec. W ten sposób zaopiekowali się moimi siostrami – Różą i Edytą, małoletnimi synami brata Alfonsa Urbana – Alfredem i Pawłem, oraz małoletnimi synami siostry Emilii Barteczko – Rudolfem i Henrykiem. Okazali tym wielką i niepojętą dla świata ofiarną miłość prawdziwych naśladowców Chrystusa. Dlatego wciąż myślę o tym i pielęgnuję w mym sercu niewymowną wdzięczność dla tych braci z Nysy (Neise), a szczególnie dla tych dzielnych sióstr, które ochoczo wzięły na siebie tę ofiarną służbę opieki nad tymi dziećmi i nie szczędziły w tym celu sił i środków. W mym sercu dziękuję im za to wszystko i cieszę się, że jedna z tych ofiarnych, dzielnych sióstr – Uschi Artelt – pomimo podeszłego wieku i chorób nadal wiernie służy Jehowie i działa w zborze Brandenburg-Kürchmesser. Ten niewymowny przykład miłości braterskiej jest dla nas krzepiącym prognostykiem na przyszłość, bowiem napełnia nas niezawodną nadzieją, że w zbliżających się trudnych dniach wielkiego ucisku Jehowa zapewnia nas, że ‘nie pozostawi nas ani nie opuści’, lecz stanie się naszym niezawodnym Wspomożycielem. 51 ROZDZIAŁ 5 NOWA PRÓBA WIARY: OBÓZ KONCENTRACYJNY KOLEJNY przystanek na drodze życia został już w tyle. Dobiegło końca uwięzienie w nazistowskim obozie wychowawczym, poddawanie codziennej presji, wstrętne manifestowanie hitlerowskiego kultu. Na samą myśl o tym doznawałem ulgi. Cieszyłem się, że gestapo zabiera mnie do obozu, bo tęskniłem za moim ojcem i moimi braćmi, którzy przebywali tam, w obozach koncentracyjnych. Wolałem być razem z nimi. Jak się jednak później przekonałem, pragnienie to było nierealistyczne, bo możliwość spotkania się z ojcem i braćmi wyglądała całkiem inaczej, niż sobie wyobrażałem. Kiedy gestapo brało nas do obozu koncentracyjnego, wielu hitlerowskich wychowawców wyrażało współczucie, życzliwość i litość. Mój bezpośredni zwierzchnik, ogrodnik Winkler, tak mnie w końcu polubił, że po ojcowsku próbował mnie jeszcze ubłagać, bym zmienił swoją decyzję, po czym zrezygnowany zapłakał na oczach zabierających mnie funkcjonariuszy gestapo i rzekł: „Pozbawiacie mnie mojej najlepszej podpory” („Die beste Stütze habt ihr mir genommen”). 52 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Początkowo mieliśmy zostać umieszczeni w obozie koncentracyjnym dla młodzieży w Moringen, ale tak się nie stało. Osadzono nas w obozie koncentracyjnym Gross-Rosen w dzisiejszej Rogoźnicy. Obóz ten był zlokalizowany na pochyłości wzgórza, wśród lasu, niedaleko Jawora i Świdnicy na Dolnym Śląsku. Należał do nowoczesnych ośrodków zagłady. Był ciągle rozbudowywany; wznoszono coraz więcej baraków, które zaraz przepełniały się napływającymi transportami więźniów. Obóz w Gross-Rosen miał charakter międzynarodowy. Przebywali w nim więźniowie niemal ze wszystkich krajów okupowanej Europy. Dysponował siecią około 100 podobozów i należał do jednych z największych obozów koncentracyjnych – obok Auschwitz, Dachau, Buchenwaldu i Sachsenhausen. Podobnie jak w innych obozach, również w tym obozie głoszono słynną dewizę, widniejącą nad główną bramą: „Praca czyni wolnym” („Arbeit macht frei”), co jednak oznaczało: „Wyniszczenie przez pracę” („Vernichtung durch Arbeit”). Celowi temu służyła katorżnicza praca w ogromnych kamieniołomach, prowadząca do nieuchronnej, rychłej śmierci. Okres, w którym przebywałem w obozie koncentracyjnym, był najkrytyczniejszy dla wszystkich więźniów. To już nie lata i miesiące stanowiły o życiu lub śmierci więźnia, lecz wystarczyło kilka dni, a nawet godzin. Koniec roku 1944 i początek 1945 był okresem, w którym hitlerowska bestia przeczuwała zbliżający się kres. Widmo rychłej katastrofy wyzierało z oczu i zachowań załogi SS, która łatwo wpadała w istny szał. Każdego dnia śmierć zbierała bogate żniwo. Dziwne, bo jeszcze nie przekroczyłem bramy obozu, a już dostałem uderzenie w głowę od dowódcy warty na bramie głównej. Jak do tego doszło? Otóż gdy całą grupą transportową maszerowaliśmy w kierunku bramy, nagle padła komenda dowódcy warty: „Baczność, Nowa próba wiary: obóz koncentracyjny 53 czapki z głów!” („Achtung, die Mützen ab!”). Idący za mną Polacy nie zrozumieli rozkazu i nie zdjęli czapek. Po cichu dałem im znać, o co chodzi, bo chciałem im oszczędzić kary. Ale to ja zostałem ukarany. Procedura przyjęcia więźniów, strzyżenia i golenia całego owłosienia oraz kąpieli pod zimnym natryskiem odbywała się w atmosferze poniżania godności ludzkiej. Ceremonię ubierania więźniów w obozowe łachmany śmiało można nazwać wielką tragikomedią. Po wybiegnięciu spod prysznica każdy na komendę musiał w mig zabrać sobie wiszący na gwoździu przydział odzienia i butów. Niestety, rozmiary były zupełnie przypadkowe, niedostosowane do wzrostu i potrzeb więźniów. Rozbawieni kapowie bykowcami ‘dopasowywali’ rozmiary tym, którzy naiwnie próbowali protestować, że buty czy spodnie są za ciasne. Z uwagi na swój wzrost na szczęście nie miałem takiego problemu, raczej wszystko było dla mnie za duże. Jednakże tutaj, w Gross-Rosen, zostałem pozbawiony swego rodowego nazwiska, a w zamian za to moja tożsamość została oznaczona numerem więźnia 96 088 oraz zaszczytnym, fioletowym trójkątem wyróżniającym Świadków Jehowy. Moja poprzednia opinia szła za mną w ślad. Gestapo przysłało do obozu raport o mej dotychczasowej postawie i zaleciło zastosowanie – jak to określono – „energiczniejszych i surowszych środków represji” (według pisma gestapo z dnia 31.08.1944 roku). Przygotowano podstępny plan skłonienia mnie do nielojalności wobec Jehowy. Zostałem wezwany do kancelarii obozowej przed licznie zebranych oficerów SS, którzy w chytry sposób, miłymi słowami przedstawili mi kuszącą możliwość uwolnienia z obozu. Ten „niezwykły przywilej” uwarunkowali jedynie podpisaniem oświadczenia o wyrzeczeniu się mojej „wrogiej względem Rzeszy Niemieckiej idei Bibelforscherów”. A oto jego treść: 54 Wytrwałem dzięki miłości Bożej OŚWIADCZENIE* Ja, urodzony (a) dnia w składam niniejszym następujące oświadczenie: 1. Przekonałem się, że Międzynarodowe Stowarzyszenie Badaczy Pisma Świętego głosi fałszywe nauki i pod płaszczykiem religii realizuje cele wymierzone przeciwko państwu. 2. Z tego powodu całkowicie zrywam z tą organizacją i odcinam się od nauk owej sekty. 3. Zapewniam, że nigdy więcej nie będę uczestniczyć w działalności Międzynarodowego Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego. Natychmiast zgłoszę każdą osobę, która próbowałaby mi przekazywać ich nauki albo w jakikolwiek inny sposób ujawniłaby swe powiązania z Badaczami. Bezzwłocznie dostarczę na najbliższy posterunek policji wszelkie publikacje Badaczy, gdyby takowe nadeszły pod mój adres. 4. W przyszłości będę przestrzegać obowiązujących praw państwowych, zwłaszcza zaś w razie wojny stanę z bronią w ręku w obronie ojczyzny i pod każdym względem będę lojalnym członkiem społeczeństwa mego kraju. 5. Jest mi wiadomo, że gdybym działał wbrew złożonemu dziś oświadczeniu, muszę się liczyć z natychmiastowym powrotem do aresztu prewencyjnego. , dnia Podpis * Cytowane za: Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego, dz. cyt., s. 661. Nowa próba wiary: obóz koncentracyjny 55 Były to pełne napięcia, dramatyczne chwile próby. W gruncie rzeczy jednak nie ja musiałem się martwić o jej wynik; to ci hitlerowscy oficerowie, wyspecjalizowani w wywieraniu nacisku i w panoszeniu się nad ludźmi, stali przed zagadką, czy ich przebiegle obmyślany plan załamania mej wierności wobec Jehowy się powiedzie. Ja nie musiałem się zastanawiać nad ich ohydnymi propozycjami ani nad tym, jak postąpić. Ponieważ wcześniej z całych sił pielęgnowałem swą miłość do Jehowy i więź z Nim, w tych krytycznych momentach nie utraciłem zaufania do Niego. Odczuwałem miłość mego Boga Jehowy i ona podtrzymywała mnie na duchu. O dziwo, oficerowie SS rozmawiali ze mną nad wyraz serdecznie i chyba właśnie w ten sposób usiłowali mnie pozyskać. Zachwycali się nawet moją osobą i podkreślali, jakim to przystojnym mógłbym zostać oficerem, gdybym przyjął propozycję wstąpienia do ‘zaszczytnej’ służby w szeregach armii hitlerowskiej. Przedstawiali mi wielkie związane z tym korzyści. A ponieważ moją wrodzoną „przywarą” było to, iż mimowolnie na mojej twarzy często gościł uśmiech, rozwścieczeni wrogowie poczytywali to za dowód lekceważenia lub wręcz głupoty i nienormalności. Niestety więc w chwilę później, gdy zauważyli moją reakcję, postawili mi wyraźne ultimatum, z którego wynikało, że jeśli się uchylę od przyjęcia ich ‘życzliwej’ i ‘łaskawej’ propozycji, to skończę tragicznie: „Popatrz tam, na ten dymiący komin krematorium – wtenczas tylko tamtą drogą wyjdziesz na wolność, przez ten komin, a my jeszcze zrobimy z ciebie kostkę mydła”. Hitlerowcy istotnie produkowali mydło ze spalonych zwłok więźniów. W tamtej krytycznej chwili odczułem, że Jehowa obdarzył mnie niezwykłym spokojem wewnętrznym, ‘który przewyższa wszelką myśl’. Jakże byłem szczęśliwy, że będąc takim małym pyłkiem, 56 Wytrwałem dzięki miłości Bożej mogę zdecydowanie powiedzieć wrogom „Nie!” i w ten sposób obronić swą chrześcijańską postawę, a w toczącej się kwestii spornej lojalnie stanąć po stronie Jehowy.* Bardzo sobie ceniłem ten niezwykły przywilej. Odczułem osobiście, jak prawdziwe są słowa zapisane w Księdze Malachiasza 3:18: „Zobaczycie różnicę między prawym a niegodziwym, między tym, który służy Bogu, a tym, który mu nie służył”. Pod koniec wojny panowała w obozie tragiczna sytuacja. Samo przekroczenie bramy Zdjęcie to, zrobione tuż po wyzwoleniu obozowej, pierwsze chwile, Buchenwaldu przez wojska amerykańskie, ilustruje okrutną rzeczywistość obozową godziny, dnie były szokującym przeżyciem. Odczuwało się, że jedna chwila, jeden dzień – trwa nieskończenie. Bicie, dezynfekcje, golenie owłosienia, warunki bytowania w barakach bez okien, drzwi i podłóg – urągały najbardziej elementarnym potrzebom oraz zasadom higieny i zdrowia. A takie warunki panowały w ostatnich miesiącach wojny. Dopiero na interwencję Komisji Czerwonego Krzyża na jeden barak rzucano wiązkę słomy, roz* Jak wynika z biblijnej księgi Hioba, Szatan Diabeł twierdzi, że każdy człowiek wyrzeknie się lojalności wobec Boga za cenę swego dobytku i życia. Hiob, a także inni słudzy Boży pokazali, że człowiek w obliczu utraty swego mienia, zdrowia, a nawet życia może dochować wierności Bogu. Więcej informacji zawiera publikacja Czego naprawdę uczy Biblia, dz. cyt., ss. 116-124. Nowa próba wiary: obóz koncentracyjny 57 chwytywaną po garści przez więźniów. W sumie ten stan budził w ponumerowanych nieszczęśnikach – bez nazwisk i tożsamości – uczucie pohańbienia, irytacji i beznadziejności. Grzegorz Timofiejew, więzień Gross-Rosen, napisał w obozie wiersz pt.: „Do przechodnia w drodze do robót”: „Z baraków wstaje każdy jakby z trumien, wychudłe ciało związuje łachmanem i milcząc głucho idzie w zwartym tłumie do wnętrz kamieniołomu dźwigać kamień”* Codziennie patrzyłem wokół siebie i wszędzie widziałem dziesiątki tysięcy biednych, porzuconych ludzi, zaszczutych i przerażonych widmem beznadziejności oraz śmierci umęczonych więźniów, w których zabito człowieczeństwo i poczucie moralności. Byli to Żydzi, Polacy, Niemcy, Cyganie i więźniowie innych narodowości. Większość z nich wyznawała katolicyzm lub protestantyzm. Oni wszyscy też doznawali niewyobrażalnych cierpień, ale różnica polegała na tym, że nie mieli wpływu na zmianę swojej sytuacji. I pomyśleć, że większość Świadków Jehowy miała taką szansę i mogła uzyskać wolność za cenę kompromisu z tym światem; jednak zdecydowana większość z nich odrzuciła tę propozycję i pozostała wierna swym przekonaniom. Silna wiara w zmartwychwstanie uwolniła Świadków Jehowy od strachu przed śmiercią. Nie bali się; byli jedyną grupą, o której można było powiedzieć, że jest niezłomna.** Zawsze starałem się ufać Jehowie, a On zawsze okazywał się moim Wspomożycielem nawet w głębokiej „dolinie cienia śmierci” * Gross-Rosen, Wydawnictwo „Sport i Turystyka”, Warszawa 1968, s. 2. ** Zobacz artykuł Aleksandry Boczek, „Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego”, zawarty w niniejszej publikacji. 58 Wytrwałem dzięki miłości Bożej (Psalm 23:4, Biblia gdańska). Wszystko to nie oznaczało bynajmniej, jakobym stale był pełen entuzjazmu i radości. Prawdą jest bowiem, że nie było mi łatwo trwać w ciągłym ogniu prób i przeciwności. Muszę raczej przyznać, iż często przeżywałem chwile, w których mi było bardzo smutno i nad wyraz ciężko. Takie trudne momenty przygnębienia zdarzały się zwłaszcza dopóty, dopóki byłem sam, bez kontaktu z braćmi. Stan ów dokładnie wyrażają słowa pieśni 125: „Choć ścieżka moja wąska jest i trudno iść nią nieraz, to siły me pomnaża Bóg, miłością swą mnie wspiera”. 59 ROZDZIAŁ 6 UPRAGNIONY KONTAKT Z BRAĆMI NA POCZĄTKU, gdy przybyłem do obozu, byłem nieco rozczarowany tym, że nie spotykam od razu braci. A tego bardzo pragnąłem i tęskniłem za ojcem, jak również ogólnie za braćmi. Czułem się chwilami jak małe, bezradne, płaczące dziecko, które zgubiło matkę. Wtedy zawsze błagałem Jehowę o nic więcej, jak tylko o to, by pomógł mi odnaleźć braci. W tym tłumie umęczonych więźniów wyglądało to trochę beznadziejnie. Ale Jehowa, mój Wspomożyciel, wysłuchał moich modlitw. Pewnego wieczora po apelu podszedł do mnie nieznany mi więzień i powiedział: „Chodź, zaprowadzę cię do twoich braci”. I do dziś nie wiem, kim był ten mężczyzna, który rzeczywiście zaprowadził mnie tego wieczoru do baraku stojącego wyżej na stoku wzgórza, gdzie znajdowali się moi kochani bracia. Zaniemówiłem ze szczęścia, a łzy radości spływały mi po twarzy. Odczułem ogromną wdzięczność do mego Niebiańskiego Ojca, który okazał mi swe tkliwe współczucie i wysłuchał mnie w udręce. Muszę wszakże wspomnieć, że zanim ci bracia przyjęli mnie oficjalnie do swej społeczności, z ostrożności zadali mi kilka 60 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Gustaw Baumert, więzień Auschwitz o numerze 81 994; źródło: Państwowe Muzeum Auschwitz Birkenau pytań: Kiedy i jak poznałem prawdę, co pamiętam z Biblii, jakie wersety, jakie przestudiowałem Strażnice i temu podobne. Po tych trudnych dla mnie momentach bracia okazali mi swoje uczucia braterskiego przywiązania i obdarowali mnie, każdy z osobna, małym posiłkiem składającym się z ziaren zboża i suszonych skrawków buraków cukrowych. Wśród tego grona znajdowali się: Wiktor Schnell, Gustaw Baumert, Eryk Górecki, Fritz Uhlig i inni. Szczególnym wsparciem był dla mnie potem miły i ofiarny brat Gustaw Baumert z Łodzi, który troszczył się o mnie jak czuły i miłujący ojciec. W styczniu 1945 roku hitlerowcy pod naporem zbliżającego się frontu Armii Czerwonej zaczęli przygotowywać obóz do likwidacji. Życie w nim stawało się coraz bardziej tragiczne. Każdego dnia dziesiątki i setki ludzi padało od esesmańskich kul oraz pod ciosami kapowskich pałek i kastetów. Wielu zostało zamęczonych przy wyczerpującej pracy, ginęło także po prostu z głodu i wycieńczenia. Władze obozowe nie dbały już o żadne podstawowe potrzeby więźniów. W barakach tak zwanego nowego obozu, w którym się Upragniony kontakt z braćmi 61 znajdowałem, warunki sanitarne urągały najprymitywniejszym pojęciom higieny. Mieszkałem blisko krematorium w baraku numer 404, w którym nie było nawet okien, drzwi ani podłóg, tylko goła zmarznięta ziemia. Barak był przepełniony więźniami w liczbie około 300. Nie było prycz do spania i wszyscy ściśnięci na komendę pałkami kapów spaliśmy w kucki na ziemi, w podartych, brudnych i skąpych łachmanach. Nie mogliśmy w nocy ani się wyprostować, ani wyjść. Nie było bieżącej wody i toalet. Przed barakiem znajdował się tylko głęboki dół zwany kloaką, o wymiarach 4 na 8 metrów. Nad nim leżała na środku gruba belka, na którą więzień musiał wejść dla fizjologicznej potrzeby. W nocy było tam ciemno i bardzo ślisko. Każdej nocy wpadało tam kilku więźniów, którzy topili się w tych odchodach. Śmierć w ekskrementach była na porządku dziennym. Pozostałym więźniom zabroniono kogokolwiek stamtąd wyciągać. Widziałem, jak więźniów wycieńczonych i chorych z gorączką kazano siłą rozbierać i mimo błagań o ratunek wyrzucano nagich na mróz, by wczesnym rankiem specjalne platformy zabrały ich zwłoki do krematorium. Wcześniej jednak dla celów ewidencyjnych malowano im na ciele farbą duże cyfry – ich numer tożsamości. Gęsty, duszący, żółto-brązowy dym z komina krematorium snuł się leniwie w dzień i w nocy po naszych barakach i po ziemi. Swą wiarę i nadzieję oraz swe współczucie dla pozbawionych wiary i nadziei więźniów w obozie koncentracyjnym Gross-Rosen wyraziłem w moim wierszu: „Wnet zniknie z ziemi Śmiertelny Zapach ‘Wielkich Róż’ w Gross-Rosen”: Trudno mi znieść ten zapach „Wielkich Róż”, Który ból tylko i cierpienia wielkie sprawia. 62 Wytrwałem dzięki miłości Bożej A wolność długo jeszcze nie jest tuż, I co dnia z życia sił mnie ograbia. Smutno mi patrzeć na snujące się ludzkie cienie, Pozbawione miłości, przyjaźni, wsparcia i nadziei; Zawiedzeni przez swych pasterzy, Ślepych i bezwzględnych, ufający w oręż i mienie. O, gdybyż zważali na Jehowę. Jest przecież źródłem nadziei! Z bólem, zaciśniętymi zębami muszą nosić ciężkie kamienie; Innej drogi nie widzą, nie mają przyjaciół, są osamotnieni jak wiecha; Z czasem przymuszeni, stali się obojętni i twardzi, Jak te granitowe kamienie; Czują tylko, jak co dnia esesowska i kapowska horda Do krematoryjnego pieca ich spycha. Umęczeni, czują się jak znienawidzone śmieci, Zrezygnowani głośno mówili do swoich: „Żegnamy was towarzysze marni”. Gasnącymi oczami patrzyli z pogardą w twarz śmierci, I mówili: „Do zobaczenia na półce w mydlarni”.* Trudno mi jest oddychać krematoryjnym dymem,** Snującym się po nasączonej krwią ziemi. Trudno policzyć, jak wiele istot poszło z tym dymem Tych, którzy już nie wydają głosu i pozostali niemi. * Esesmani usiłowali mnie nakłonić do kompromisu i gdy stanowczo odmówiłem, straszyli mnie i grozili: „Popatrz tam, na ten dymiący komin krematorium! Jeżeli nie zgodzisz się pójść do wojska, wtenczas tylko tamtą drogą wyjdziesz na wolność, przez ten komin, a my zrobimy z ciebie kostkę mydła!” (przyp. aut.). ** Mieszkałem w bloku nr 404 obok starych i nowych krematoryjnych pieców, w pobliżu niedokończonych obiektów komór gazowych, których – na szczęście – nie zdołano już uruchomić (przyp. aut.). Upragniony kontakt z braćmi 63 Pracę swą przedtem cenili, bo z niej w nadziei żyli; Tutaj idą do niej ze strachu, bez przyjaźni i miłości; Tutaj z krzykiem, biciem tłumaczą im, by pamiętali, Że nie ma już innej drogi dla nich – tylko „przez komin do wolności”. Wielu z nich nauczyło się miłość i prawość omijać; W ich sercach miłość i solidarność nie brzmią pięknie tak, Jak ich uczono i przykazano: „Masz miłować”, „masz nie zabijać”, Odtąd ich pragnieniem jest odwet: „Knüppel aus dem Sack”.* Jakże inne i bezpieczne jest przy mym Bogu moje domownika miejsce; Potężny, krzepiący „pokój Boży” stale na mnie spływa; Braterska miłość i życzliwość jednoczy i rozgrzewa me serce; Boża miłość mnie pieści stale, niczym namiotem mnie okrywa. Choć krok mój dziś spowolniony, A głos mój podobny do milknącego brzmienia, Piękno miłościwych wymagań Bożych jasno widzę stale, Gdy mój Pasterz mocniej jeszcze mnie przytula I na moje zważa ograniczenia. Moje serce gorętsze się staje w mówieniu o Nim I służeniu ku Jego chwale. Głowę swą więc śmiało i pewnie stale podnoszę ku górze, Skąd od Jehowy mam gwarancję i stałe zapewnienie, Że już wkrótce zniknie z ziemi na zawsze Ten śmiertelny zapach i te „wielkie róże”, Że uciśnionym i wiernym wnet sprawi wyzwolenie I wieczne wytchnienie. * „Knüppel aus dem Sack” – niemieckie słynne powiedzenie, wyrażające chęć odwetu, by wreszcie „wyjąć kij, pałkę z worka” (przyp. aut.). 64 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Gdyby wziąć pod uwagę te niewyobrażalnie skrajne warunki, nie dziwi okoliczność, że niemożliwe wydawało się przeżycie choć kilku miesięcy. Wtedy też zrozumiałem, dlaczego nasi młodzi, zdrowi bracia i siostry z Wisły i innych miejsc, którzy przebywali w Auschwitz-Birkenau, w większości umierali już w ciągu trzech miesięcy. Ja osobiście zaledwie po trzech tygodniach pobytu w baraku 404 dostałem wysokiej gorączki z dreszczami, spowodowanej ostrym zapaleniem zainfekowanych dróg oddechowych i anginą. Choć jednak oficjalnie istniał tak zwany Revier (izba chorych), mało kto chciał tam pójść, gdyż nikt stamtąd nie powracał. Sam też nie zdradziłem się, że jestem chory, i nie zgłosiłem tego blokowemu, który codziennie kazał wyrzucać takich na mróz. Niezwykłe, ale po kilku dniach bez żadnego leczenia znacznie mi się polepszyło. Odczułem wtedy ogromne wsparcie od Boga Jehowy – „moc wykraczającą poza to, co normalne” (2 Kor. 4:7). Ofensywa styczniowa 1945 roku wojsk radzieckich doszła już do Wrocławia. Dlatego do obozu zaczęły docierać odgłosy frontu wschodniego, co powodowało coraz większe uciemiężenie. Nie dowożono żywności, a wskutek tego zmniejszano i tak bardzo skąpe porcje. Wodnista zupa z pokrzyw, rzeżuchy i brukwi podawana była do nas, do bloku 404, dopiero w środku nocy, gdyż kuchnia nie nadążała z gotowaniem dla coraz większej liczby więźniów. Nie starczało misek ani łyżek; zupę podawano w zardzewiałych, ostrych puszkach po konserwach ze śmietnika esesmańskiego – w ilości jednej puszki zupy na 3 do 4 osób. Pamiętam, że gdy któregoś wieczora wybrano mnie do nocnej brygady noszących kotły z zupą i staliśmy w nocy zmarznięci przed kuchnią obozową, przeraziłem się na widok własnej twarzy odbitej w szybie okna kuchennego. Byłem bardzo podobny do Upragniony kontakt z braćmi 65 wycieńczonych więźniów, których zwłoki zawożono do krematorium. Choć trudno jest porównywać mój stosunkowo krótki pobyt, te ponad pięćset dni, z długoletnim stażem obozowym wielu naszych wiernych i lojalnych braci, to jednak ośmielam się twierdzić, że przeżyłem tam szczególnie trudne, wręcz tragiczne dni ucisku. Okres, w jakim przypadło mi przebywać w obozie, był najtragiczniejszy. W tych końcowych miesiącach istnienia hitlerowskiej machiny, gdy potwór nazizmu konał, ogromnie spiętrzyły się udręki i represje. Widmo niemal nieuniknionej śmierci bardzo często skłaniało wielu więźniów do ubiegania się o przywileje i stanowiska funkcyjne w obozie, jak: kapo, blokowego czy brygadzisty. Funkcje te automatycznie skłaniały do ingerowania w okrutną machinę terroru i mordowania współwięźniów, ale znacznie zwiększały szansę przeżycia. Jednak była to bardzo wysoka cena moralna. Większość funkcyjnych wywodziła się bowiem ze środowiska więźniów kryminalnych, a bardzo często z ludzi pozbawionych jakichkolwiek hamulców moralnych. Taka struktura odpowiadała zapotrzebowaniu władz obozu. Wśród funkcyjnych najwyższą władzę miał starszy obozowy, któremu podlegali blokowi, kapo i brygadziści. Za komanda pracy odpowiedzialny był kapo obozowy, któremu podlegali kapo kierujący poszczególnymi komandami. To była silnie osadzona „elita” władzy wewnątrz obozu, która w rękach głównych morderców, jakimi byli hitlerowscy obozowi władcy – esesmani – stała się wyrafinowanym, okrutnym narzędziem do zadawania cierpień i śmierci. Obozowa „elita” funkcyjnych więźniów starała się uatrakcyjniać swoje życie obozowe poprzez organizowanie w barakach obozu specjalnych widowisk. Zapraszano na nie więźniów będących 66 Wytrwałem dzięki miłości Bożej wcześniej sławnymi śpiewakami, aktorami, muzykami, tancerzami, a nawet wróżbiarzami. Ci poniżeni, biedni, niegdyś sławni ludzie, dla ocalenia życia zabawiali tych zdemoralizowanych członków „elity” za dodatkową miskę zupy i większy kawałek chleba. Członkowie „elity” obozowej bardzo często dopuszczali się przeróżnych nadużyć, na przykład przywłaszczali sobie najlepsze rzeczy materialne i produkty spożywcze z magazynów i kuchni obozowej. Nadużycia funkcyjnych bacznie śledzone były przez konkurencyjne i zwalczające się wzajemnie grupy żądne władzy i nieraz doprowadzały do zdemaskowania sprawców oraz degradowania ich przez esesmanów. W obozie Gross-Rosen wieszanie więźniów i zabijanie ich pałkami było tylko jednym z wielu sposobów zmniejszania stanu liczebnego. Rej wodzili bezwzględni blokowi, kapo i obozowa policja. Oni to prześcigali się w okrucieństwach i sadyzmie. Ocenia się, że przez ten obóz w Rogoźnicy przewinęło się ponad 125 000 więźniów, z czego co najmniej 40 000 zostało tu zamordowanych lub zmarło na skutek choroby i wycieńczenia.* Najwięcej ludzi zginęło właśnie w końcowym okresie, kiedy warunki uległy radykalnemu pogorszeniu. Dowodziły tego nowo budowane bloki, w których już nie wstawiano okien ani nie kładziono podłóg, lecz upychano nowe transporty więźniów. Ten codzienny obraz umierania i śmierci stał się tak powszechny, że osłabiał i znieczulał wszczepione człowiekowi przez Boga uczucia miłości bliźniego i współczucia dla cierpiących; powodował nawet u wielu więźniów wyzucie z zasad człowieczeństwa. Można powiedzieć, że w tych ekstremalnie złych warunkach nawet stosunek do własnego życia i śmierci został nieco osłabiony. * Dane statystyczne pochodzą z oficjalnej strony internetowej Muzeum Gross-Rosen: http://www.gross-rosen.pl/index.php?id=historia&lang=pl (z 24 kwietnia 2007 r.). Upragniony kontakt z braćmi 67 Groza śmierci została niejako zniwelowana i łatwiej było się godzić na taki smutny los. Mimo zła, które nas otaczało, my jako chrześcijańscy Świadkowie Jehowy odczuwaliśmy na sobie opiekę naszego troskliwego, niebiańskiego Ojca, Boga Jehowy. Byliśmy przez Niego wcześniej szkoleni i przygotowani na taki ucisk i prześladowanie. Wiedzieliśmy, że jeśli chcemy być naśladowcami Chrystusa, musimy się liczyć ze sprzeciwem i prześladowaniami. Znaliśmy ostrzegawcze słowa Jezusa, który uprzedził nas: „Powiedziałem to, żebyście dzięki mnie mieli pokój. Na świecie doznajecie ucisku, ale odwagi! Ja zwyciężyłem świat” (Jana 16:33). Jezus wyjaśnił też swym naśladowcom: „Jeżeli świat was nienawidzi, wy wiecie, że mnie znienawidził wcześniej niż was. Gdybyście byli częścią świata, świat kochałby to, co jest jego własnością. A ponieważ nie jesteście częścią świata, ale ja was ze świata wybrałem, dlatego świat was nienawidzi” (Jana 15:18, 19). Byliśmy dumni, że godnym znoszeniem udręk możemy przysparzać chwały Bogu jako naśladowcy Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Okazywanie sobie w obozie miłości braterskiej oraz dbanie o wzajemną pomyślność tworzyło jaskrawy kontrast z ogólną postawą pozostałych więźniów, którzy byli opuszczeni i troszczyli się o własne życie. A przecież Jezus powiedział: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będzie wśród was miłość” (Jana 13:35). Zbliżający się szybko front wschodni zmusił hitlerowców do pospiesznej ewakuacji obozu, która trwała do połowy lutego 1945 roku. Na maszerowanie nie było już czasu, toteż któregoś dnia zarządzono, by wszyscy więźniowie natychmiast przybyli na plac apelowy i byli gotowi do transportu. 69 ROZDZIAŁ 7 POKRZEPIENI PRZEZ SIOSTRY ŚPIEWEM KIEDY w pośpiechu szliśmy na plac apelowy, brat Gustaw Baumert zachęcił mnie, byśmy przed wyjazdem podeszli jeszcze do obozu kobiecego i spróbowali się pożegnać z przebywającymi tam naszymi siostrami. Były wśród nich między innymi Elżbieta Abt i Gertruda Ott. Gdy tylko siostry usłyszały, że jesteśmy przy ogrodzeniu, aby się pożegnać, oczywiście szybko przybiegły; zebrało się ich około dwudziestu i wszystkie ucieszyła nasza niespodziewana wizyta. Było to ryzykowne spotkanie, przedsięwzięcie całkiem niedozwolone, a zatem musieliśmy się śpieszyć, by w krótkich słowach powiedzieć sobie najwięcej, pamiętając o biblijnej zachęcie, że życzliwe słowo może pokrzepić skołatane serce (Przysłów 12:25). To, co wtedy uczyniły te dzielne, odważne siostry, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Wszystkie stanęły w szeregu przed kolczastymi drutami swego ogrodzenia i głośno chórem zaśpiewały pieśń: „Alle Getreuen, alle Ergebnen, sind von der Menschenfurcht frei!” („Wszyscy, co wiernie walczą dla Pana, śmiało za nim idą w ślad!”).* Ten śpiew znanej mi pieśni w wykonaniu dzielnych * Pieśń ta znajduje się również w obecnym śpiewniku Świadków Jehowy (Wysławiajcie Jehowę w pieśniach, 1989) pod numerem 56 i nosi tytuł: „Śmiało naprzód”. 70 Wytrwałem dzięki miłości Bożej sióstr wydał mi się anielskim chórem. Byłem tak wzruszony, że nie mogłem śpiewać razem z nimi. Coś ścisnęło mi gardło, a łzy spontanicznie spływały z oczu. Zupełnie zapomniałem, że jestem w obozie. To były cudowne chwile pokrzepienia. Odczułem przypływ sił, nową energię. Z tego pięknego snu zostałem wyrwany nagłym kopniakiem od wrzeszczącego esesmana, co przywróciło mi świadomość obozowej egzystencji. Z owej radości miałem jednak tyle energii, że zdołałem sprawnie umknąć przed gniewem esesmana i wmieszać się w tłum więźniów zdążających na plac apelowy. Choć nie odnalazłem brata Baumerta ani innych braci, to jednak w moim sercu dalej rozbrzmiewała i długo mi towarzyszyła ta pieśń Królestwa niczym pieśń anielska, śpiewana sercami oddanych Bogu sióstr. Owa pieśń poruszyła moje najgłębsze uczucia, ponieważ od dzieciństwa bardzo lubię muzykę i śpiew. Osobiście doświadczyłem tego, że śpiew i muzyka ku chwale Stwórcy Boga Jehowy były zawsze i są nadal niezbędne. Pieśni zawsze stanowiły dla mnie źródło pouczeń i duchowego pokrzepienia. Już w rodzinnym domu, a potem w zborze byliśmy zachęcani do śpiewania pieśni ku chwale Jehowy, jak również do grania tych melodyjnych pieśni na różnych instrumentach. I chociaż nie miałem możliwości odebrać wykształcenia muzycznego, to jednak jako amator nauczyłem się grać na gitarze, mandolinie i pianinie. Odczułem, że śpiewanie pieśni wysławiających Jehowę jest bardzo ważne, gdyż pomaga i ułatwia zaszczepiać prawdy biblijne i miłość do Boga zarówno w umyśle, jak i w sercu. Śpiewnik, z jakiego korzystałem w rodzinie, pochodził z 1928 roku i zawierał 179 pieśni. Niektóre z nich pochodziły z jeszcze starszego znanego nam śpiewnika z roku 1905, zawierającego 337 pieśni. Język śpiewnika z roku 1928 – choć zawierał jeszcze archaiczne Pokrzepieni przez siostry śpiewem 71 słownictwo – był dla nas jednak cennym darem od Jehowy i pomagał nam wyrażać nasze uczucia, jak radość i smutek, oraz pozwalał uzewnętrzniać naszą więź i miłość do Jehowy. Śpiew umożliwiał nam wysławianie naszego Boga i Stwórcy w pochwalnych pieśniach. Bardzo cenię sobie ten cudowny dar Boży, dzięki któremu – w odróżnieniu od ptaków – my możemy świadomie, z serca wychwalać Boga i znajdować w tym radość i pokrzepienie. W swym sercu śpiewałem ku pokrzepieniu dawną, lubianą pieśń, pt.: „Zapomnij o smutku”, która brzmi następująco: „Zapomnij o smutku, bo każdy go ma. Płacz, lecz po cichutku, niech płynie twa łza. Nie żal się przed światem, zły świata dziś stan. Idź, pomódl się z bratem, pocieszy cię Pan. I nie znaj co trwoga, wśród wichrów i chmur, Bo wiedz, że od Boga w Jezusie nasz wzór. Zapomnij o smutku, bo każdy go ma. Płacz, lecz po cichutku, niech płynie twa łza. Wnet smutek przeminie i zniknie żal twój, Bo w Panu jedynie nadziei jest zdrój. Zapomnij o smutku, bo każdy go ma. Płacz, lecz po cichutku, niech płynie twa łza”. Melodia tej lubianej przeze mnie pieśni jest bardzo trafnie dostosowana do jej treści, głęboko porusza serce i uczucia oraz zachęca do zacieśniania poprzez modlitwę więzi z naszym tkliwym w uczuciach Bogiem – Bogiem wszelkiego pocieszenia. Dlatego odtwarzanie w moim umyśle i sercu tej pieśni nie było wyrazem 72 Wytrwałem dzięki miłości Bożej jakiegokolwiek żalu czy zniechęcenia, lecz wyrazem zapewnionej nadziei i głębokiego zaufania do Jehowy. Nic zatem dziwnego, że dzięki temu odważnemu wystąpieniu sióstr i ich płynącym z serc śpiewie doznałem naprawdę ogromnego pokrzepienia. Poczułem wsparcie oraz siły od mego Boga Jehowy, co pomogło mi przetrwać nadchodzące, jakże trudne dni transportu śmierci. 73 ROZDZIAŁ 8 TRANSPORT ŚMIERCI HITLEROWCY mieli wyraźny plan zgładzenia więźniów podczas transportu. Już w drodze na stację kolejową pozbywano się słabych i chorych, którzy nie mogli o własnych siłach wejść na platformę ciężarówki. Zabijano ich strzałem w głowę. Na placu apelowym ładowano nas do wielkich samochodów ciężarowych i pośpiesznie odwożono na bocznicę kolejową w Rogoźnicy. Tam wpędzano nas do otwartych wagonów-węglarek. Hitlerowcy wiedzieli, że wszystkie szlaki kolejowe są zajęte, wręcz zablokowane przez wojsko i transporty wojenne, dlatego mieli nadzieję, że w ciągu kilku dni bez wody i wyżywienia uda się uśmiercić wszystkich więźniów. Dniami i nocami staliśmy w polach bez posuwania się naprzód. Wyglądało na to, że podróż będzie się ciągnąć wiecznie, bez końca. W istocie trwała dziesięć dni. Był to naprawdę transport śmierci. Dzisiaj trudno mi jest opisać tę wielką tragedię, jaka się rozgrywała na tej „wiecznej trasie”. Byliśmy stłoczeni po 150 do 200 więźniów w wagonie bez jedzenia i picia, na mrozie, często wystawieni na zawieruchę padającego śniegu lub też na marznący deszcz. 74 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Staliśmy na nogach dniem i nocą. Bardzo mi dokuczał głód, jednak o wiele trudniej mi było znieść śmiertelne pragnienie. Pragnienie nasilało się z godziny na godzinę i z dnia na dzień było dokuczliwsze. Powodowały je głównie odwodnienie organizmu i trawiąca gorączka. Więźniowie podnieśli lament i ubłagali esesmana z pilnującej nas straży, by pozwolił zebrać z ziemi choć trochę śniegu. Ten roztopiony brudny śnieg był dla nas ratunkiem. Każdemu przypadł w przydziale jeden mały łyczek płynu. Cóż to była za rozkosz – ta odrobina wilgoci w ustach! W miarę upływu czasu chorzy i wycieńczeni więźniowie padali na podłogę wagonu i umierali. Po wyrzuceniu coraz większej liczby zmarłych wagon pustoszał. Chwilami czułem, że nie przetrwam tych trudnych dni. Głód i zimno spowodowały u mnie nie tylko wystąpienie gorączki i dreszczy, ale również poważne obrzęki głodowe kończyn dolnych. Moje nogi i w ogóle stawy były tak mocno spuchnięte, że nie mogłem się już podnieść z podłogi. A cała ta podłoga była pokryta zwartą warstwą zmarzniętego moczu i cuchnących odchodów. Leżeliśmy więc w błocie odchodów ludzkich. Kiedy wreszcie po ponad dziesięciu dniach transport śmierci dobiegł końca, nie miałem już sił, by się podnieść i wyjść z wagonu. Byłem zmarzniętym szkieletem z opuchlizną stawów i kończyn. W wagonach pozostały już tylko resztki schorowanych i wycieńczonych więźniów, w których życie ledwo się tliło. Jakże mi było ciężko, gdyż czułem się osamotniony! Wszyscy inni bracia przebywali w różnych wagonach. Ale nie byłem sam. Nadal przecież mogłem wzdychać do Jehowy i żalić się przed Nim. Bóg Jehowa nie zapomniał o mnie, jedynie dopuszczał do tej próby, jednak dalej był moim Wspomożycielem, moją Tarczą i Ochroną. Otwarto wagon i kazano wychodzić, a ja nie mogłem wstać z podłogi. Wtedy pewien życzliwy Niemiec w starszym wieku, Transport śmierci 75 więzień polityczny z czerwonym trójkątem, niczym anioł namówił mnie, bym jednak zebrał resztki sił i wstał przy jego pomocy, gdyż w przeciwnym razie pozostanę i razem z chorymi oraz zmarłymi pójdę na spalenie. Niezdolnych do wyjścia rzeczywiście dobijano potem z karabinów maszynowych. I o dziwo: przy pomocy tego więźnia udało mi się wypaść z wagonu, po czym oparty o ramiona innych doNumer obozowy Henryka Dornika tarłem do nowego obozu. Okaw Mittelbau-Nordhausen, filii obozu zało się, że wszyscy nasi bracia Buchenwald koło Weimaru przeżyli ów tragiczny w skutkach „transport śmierci”, a wśród nich Wiktor Schnell, Gustaw Baumert, Erich Górecki, Antoni Trzcionkowski, Zygmunt Willi, Jerzy Pilch, Jan Bujok i inni, których nazwisk dzisiaj już nie pamiętam. Jak się okazało, ten dziesięciodniowy transport śmierci przeżyło tylko kilka tysięcy więźniów. Gdy 13 lutego 1945 roku do obozu w Gross-Rosen wkroczyła armia radziecka, zastała tam już tylko nieliczną grupę chorych więźniów, którym udało się ukryć. Ilu więźniów zginęło w czasie ewakuacji obozu, nie sposób już dziś stwierdzić. W samym Gross-Rosen hitlerowscy oprawcy zniszczyli wszystko, by zatrzeć ślady swej potwornej zbrodni. Zamordowali jeszcze tych, których nie zdążyli ewakuować. 77 ROZDZIAŁ 9 W KOLEJNYM OBOZIE KONCENTRACYJNYM DOKĄD prowadzi dalsza droga, wystawiająca na próbę wszelkie granice ludzkiej wytrzymałości? Celem był obóz karny Mittelbau-Nordhausen, filia obozu Buchenwald koło Weimaru. Obóz ten zlokalizowano strategicznie na terenie koszar wyborowej jednostki Niemieckich Sił Zbrojnych (Waffen-SS). Właśnie tam w hangarach lotniczych urządzono nam prycze sypialne. Obóz ten zresztą określano mianem tajnego, ponieważ znajdował się blisko podziemnych fabryk, gdzie produkowano rakiety V-1 i V-2, kierowane następnie na Anglię. Straszono nas, że tutaj, w tym obozie karnym, nie ma miejsca dla Bibelforscherów, tym bardziej, że wszyscy pracujący tu więźniowie i tak są przeznaczeni na śmierć. Otrzymałem nowy numer więźniarski: 117 744. Ucieszyłem się bardzo z faktu, że znów jestem z braćmi. Byłem razem z bratem Gustawem Baumertem na jednym bloku i nawet do końca spaliśmy na jednej pryczy. Stan moich obrzęków głodowych początkowo pogarszał się z dnia na dzień, ale z pomocą braci mogłem wychodzić na apel i do pracy. Spuchnięte nogi kładłem w nocy wysoko na deski, co ułatwiało organizmowi pozbywanie się 78 Wytrwałem dzięki miłości Bożej nadmiaru wody. Nogi stawały się cieńsze, a opuchlizna zaczęła powoli znikać. Ciało moje było jednak bardzo osłabione, toteż w kilka tygodni później uległem szerzącej się tam epidemii groźnej choroby przewodu pokarmowego zwanej czerwonką, powodującej owrzodzenie jelit i krwawienie. Wielu więźniów umierało na tę chorobę. Z braci oprócz mnie zachorował Antoni Trzcionkowski z Olkusza. I znów bracia starsi otoczyli nas opieką, poradzili też, by nie zgłaszać się do izby chorych (Krankenstube), lecz by co najmniej przez tydzień nie jeść żadnych podawanych nam zup, natomiast jako lekarstwo tylko przyjmować zwęglony chleb. Nie była to „kuracja” łatwa do przeprowadzenia, gdyż byliśmy już bardzo wygłodzeni i słabi; okazała się jednak dla mnie ratunkiem. Niestety, nasz miły brat Antoni Trzcionkowski nie zdołał pokonać przejmującego uczucia głodu i nie zrezygnował z obozowych zup, co bardzo obciążyło jego organizm. W ciężkim stanie poprosił o ratunek w izbie chorych, ale tam, jak można było przewidzieć, bez jakiegokolwiek leczenia położono go na gołym betonie pośród umierających. Prosiliśmy o interwencję brata Wiktora Schnella, który w tym czasie pełnił funkcję pisarza obozowego, ale wszelka pomoc okazała się spóźniona. Brat Wiktor zastał go tam już martwym. Smuciliśmy się bardzo z tego powodu. Nastał już marzec roku 1945. W powietrzu unosił się podmuch nadciągającej wiosny. Ale czuło się również coś znacznie ważniejszego: nadciągający koniec tej strasznej wojny. Nadzieja na ocalenie była jednak znikoma. Butni esesmani dalej znęcali się nad nami. Po porannym apelu rozkazano nam ćwiczyć „żabkę” oraz padać i powstawać na komendę. Strażnik z wrzaskiem zapowiadał: „I tak wszyscy tutaj pozdychacie!” Do nas, Świadków, dotarła z zewnątrz poufna, lecz pocieszająca wiadomość: Nowe hasło przewodnie na rok 1945 oparte jest na W kolejnym obozie koncentracyjnym 79 słowach Jezusa z Ewangelii według Mateusza 28:19 – „Idźcie i czyńcie uczniów”. Wszyscy przyjęliśmy to jako radosny sygnał, że wkrótce bramy obozów się otworzą i że będzie jeszcze głoszona dobra nowina o Królestwie. Przez długi czas uważaliśmy raczej, że dni ucisku są policzone i że druga wojna światowa zakończy się wojną Bożą – Armagedonem. W szeregach gwardii SS coraz wyraźniej można było dostrzec strach i popłoch. Ludzie ci dobrze wyczuwali rychłą totalną klęskę i połąZdjęcie zrobione po wyzwoleniu Buchenwaldu czoną z tym zemstę. Stawali przez wojska amerykańskie; kwiecień 1945 roku się jeszcze bardziej brutalni i agresywni. Pragnęli nas unicestwić, by nikt z naocznych świadków i ofiar zgotowanej przez nich kaźni nie pozostał przy życiu. Pamiętam zdarzenie z końcowych dni marca 1945 roku, kiedy to na jednym z rutynowych porannych apeli podszedł do naszej grupki Świadków Jehowy oficer dyżurny, Rapportführer SS. Z szyderczym uśmiechem spojrzał na nas, po czym zwrócił się do brata Gustawa Baumerta (ja stałem obok) i rzekł: „No, jak to teraz jest z tobą? Czy dalej jesteś badaczem Pisma Świętego (Bibelforscherem)?” „Nie!” – odparł brat Gustaw. „Nie? Nie jesteś już badaczem Pisma Świętego? To kim teraz jesteś?” 80 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Brat Baumert wyprostował się, uniósł głowę i z dumą oświadczył: „Teraz jestem Świadkiem Jehowy!” Odpowiedź ta jak piorun poraziła szydzącego esesmana. Rozgniewany niezłomną postawą brata zaczął krzyczeć: „Gdzie jest teraz ten wasz Jehowa? Dlaczego was nie ratuje? Zginiecie tu wszyscy, a on wam nie pomoże!” Hitlerowcy nie znosili tej nowej nazwy „Świadkowie Jehowy”. Ale Jehowa nadal był z nami i okazał się naszym wspaniałym Wspomożycielem. Z biegiem czasu stało się jasne, że wrogowie nie zdołali bezkarnie szydzić z nas i z Jego imienia. Parę dni później, dokładnie w dniach 1 i 2 kwietnia 1945 roku z przerwą nocną, ogromne eskadry bombowców alianckich dokonywały zmasowanych nalotów na przylegające do naszego obozu koszary niemieckiej armii oraz – o zgrozo – również na nasz obóz. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie: Dlaczego? Jak mogło dojść do takiej pomyłki, w której wyniku zginęło ponad 90 procent więźniów z tego 16-tysięcznego obozu, będącego filią Buchenwaldu? Jak mogło dojść do takiej tragedii z rąk oczekiwanych „wyzwolicieli”, w przeddzień zakończenia wojny? Później wiele nad tym rozmyślałem, porównując to wydarzenie z 13 rozdziałem księgi Objawienia. Już 1 kwietnia, w pierwszym dniu bombardowań, zginęło wielu więźniów, na szczęście jednak nie objęło to nikogo z naszych braci. Jeden został ranny, mianowicie Eryk Górecki, który doznał złamania nóg i okaleczeń. Wieczorem tego dnia wszyscy bracia zebrali się w baraku, a starszy brat Ernst w modlitwie podziękował Jehowie za przeżycie tej nawałnicy i za dalsze istnienie pod Jego opieką. W kolejnym obozie koncentracyjnym 81 Kiedy przechodziłem obok baraków, wszędzie dookoła jak na pobojowisku leżało mnóstwo zabitych i rannych, o których nikt nie dbał. Z rozbitą czaszką tkwił w ziemi martwy blokowy z zielonym trójkątem, Niemiec, który jeszcze niedawno pobił mnie dotkliwie tylko za to, że rano przed apelem zgłosiłem mu kradzież moich butów. Nie znosił więźniów z fioletowym trójkątem. Opodal leżał martwy brygadzista, Polak z Krakowa, nienawidzący Świadków za to, że żyli solidarnie w pokoju, jedności i miłości, niezależnie od narodowości i rasy. Kilka razy pobił mnie przy pracy, którą nadzorował w kartoflarni obozowej. Większa część strażników i dowództwa SS w popłochu uciekła przed zbliżającym się frontem wojsk alianckich. Obóz wyglądał na oswobodzony, bo również ogrodzenie zostało zniszczone, co umożliwiło wielu więźniom ucieczkę. Jeden zaledwie dzień życia, a jak dużo się w nim wydarzyło! Wiele myśli i pytań cisnęło się do umysłu. Mogłem za wiernym Hiobem powtórzyć: „Człowiek (...) żyje krótko i jest przesycony niepokojem. Niczym kwiecie wyrasta i zostaje ścięty, i ucieka jak cień, i nie pozostaje przy życiu” (Hioba 14:1, 2). Oglądałem, jak ulotna jest władza panujących i jak wielka jest nicość tych, którzy uciskają niewinnych. 83 ROZDZIAŁ 10 W OBLICZU ŚMIERCI W PIERWSZYM dniu nalotów bombowych śmierć – niczym okrutny, seryjny morderca – zebrała obfite żniwo. Ale była to jednak dopiero wstępna przygrywka do tego, co przyniósł następny dzień – 2 kwietnia 1945 roku. Poranek i godziny przedpołudniowe upłynęły w pozornym spokoju. Pozostali przy życiu funkcjonariusze spośród więźniów: starszy obozowy, blokowi i kapo, próbowali jakoś uporządkować zdezorganizowany obóz, a kuchnia zdołała nawet przygotować zupę obiadową. Rozpoczęto już wydawanie zupy, gdy nagle niebo zadrgało od huku nadlatujących bombowców alianckich. W mieście zawyły syreny alarmowe, a ziemia trzęsła się od wybuchów bomb zrzucanych na koszary, na miasto i na sam obóz. Większość więźniów jak najszybciej uciekała w pole, tylko ja, brat Fritz Uhlig i paru innych głodnych staliśmy zawiedzeni, że nie zdążyliśmy odebrać i zjeść swojej porcji zupy. Nasza bezczynność nie świadczyła o rozsądku, głód był jednak silniejszy od strachu i zagłuszał trzeźwą rozwagę. Byliśmy tak głodni, że nie zważając na to, co się działo dookoła, postanowiliśmy sami napełnić sobie miski ze stojących obok, porzuconych kotłów. 84 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Fritz Uhlig, więzień Auschwitz o numerze 190 231; źródło: Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau Łapczywie piliśmy tę zupę i patrzeliśmy na lecące nisko nad nami bombowce. Słyszeliśmy również przeraźliwy pisk spadających bomb, które raz po raz eksplodowały blisko nas. W ostatnim ułamku sekundy uszliśmy z bratem Fritzem przed walącą się na nas ścianą budynku kartoflarni. Ledwo zdążyliśmy uciec w uliczkę, gdy z przelatujących tuż nad nami bombowców zaczęto zrzucać ogromnej wielkości bomby zwane minami powietrznymi. Padliśmy na ziemię, która trzęsła się od wybuchów, a wokół zrobiło się ciemno jak w nocy. I w tym momencie stało się prawdziwe nieszczęście. Tuż przed moją głową spadła potężna mina, która wryła się głęboko w ziemię i z ogromną siłą wybuchła jak wulkan, porywając mnie i wyrzucając wysoko w przestrzeń wraz z ulicą i znajdującymi się obok zabudowaniami. Lecąc tak w powietrzu, w tumanach pyłu, ziemi i kamieni, wciąż jeszcze miałem pełną świadomość. Nie czułem strachu, byłem zupełnie spokojny. Odczuwałem niezwykły spokój wewnętrzny, określany w Biblii mianem „pokoju Bożego, który przewyższa wszelką myśl” (Filipian 4:7). Chociaż miałem pewność, że są to W obliczu śmierci 85 ostatnie sekundy mojego życia, że za chwilę umrę, byłem spokojny. Dlaczego? Bo tam, w powietrzu, błyskawicznie myślałem tylko o jednym – o bliskiej więzi z moim Życiodawcą, Bogiem Jehową, do którego modliłem się szybko, śpiesznie i żarliwie. Dokładnie pamiętam, że rozpocząłem tę modlitwę słowami znanej nam i wypowiadanej przez nas w obozie modlitwy opartej na Psalmie 83. Nie pamiętam, ile słów z niej zdążyłem powiedzieć Jehowie. Nastała cisza i przerwa w moim życiorysie. Spadłem na ziemię, pogrzebany pod zwałami spadających również na mnie mas ziemi i gruzu. 87 ROZDZIAŁ 11 OCALAŁEM DZIĘKI OFIARNEJ MIŁOŚCI BRATERSKIEJ JAK długo trwała ta przerwa w moim życiu? Jak długo leżałem tam pod ziemią, bezsilny, bez świadomości? Kto wiedział o mnie, że jestem tam pogrzebany, w tym ogromnym leju powstałym po eksplozji? Komu zależało na tym, by się mną zainteresować i spróbować mnie ocalić, skoro na pobojowisku leżały tysiące okaleczonych i umierających? Czy istniała dla mnie jeszcze jakakolwiek szansa ocalenia? Jezus powiedział: „Nikt nie ma miłości większej niż ta, gdy ktoś daje swą duszę za swoich przyjaciół” (Jana 15:13). Taką ofiarną miłość okazał mi mój kochany brat, Fritz Uhlig. To on z narażeniem życia, gdy dookoła dalej wybuchały bomby, postanowił z nadzieją kopać w tych zwałach ziemi, w tym stosie rumowiska, by mnie odnaleźć i może jeszcze uratować. On jeden wiedział, że mogę się tam znajdować, gdyż w chwili wybuchu bomby obydwaj leżeliśmy niedaleko od siebie. Pozostał nietknięty, bo był oddalony ode mnie o parę metrów i szczęśliwie zawisł na samej krawędzi powstałego leja. Czysty przypadek spowodował, ze właśnie mnie bliżej dosięgła 88 Wytrwałem dzięki miłości Bożej owa bomba. A jak podaje księga Kaznodziei 9:11, 12, „Wszystkich ich dosięga czas i nieprzewidziane zdarzenie (...) i jak ptaki (...) są chwytani w sidło synowie ludzcy w czasie nieszczęsnym, gdy nagle ich zaskakuje”. Do dziś nie wiem dokładnie, w jaki sposób brat Fritz zdołał mnie odkopać. Wszystko działo się szybko, szybciej niżby nadążały nasze przemyślenia. Pamiętam tylko, że gdy mnie wyciągnięto spod gruzów i gdy odzyskałem świadomość, byłem cały poraniony na twarzy i ciele. Twarz miałem oblepioną krwią i ziemią. Spadające kamienie i gruzy okaleczyły moje wnętrzności, tak iż przez dłuższy czas cierpiałem na wewnętrzne krwawienia z przewodu pokarmowego. Potężna siła wybuchu spowodowała też pęknięcie i inne uszkodzenia bębenków usznych. Przez trzy miesiące byłem zupełnie głuchy. Otaczający mnie świat był pełen ciszy, choć dookoła dalej toczyła się wojna, strzelano i wybuchały bomby. Uszy i kanały uszne miałem pełne głęboko wrytych, ostrych odłamków kamieni i innych zanieczyszczeń. Dopiero po trzech miesiącach zdołano usunąć je w szpitalu. Przez szereg lat cierpiałem z tego powodu na ropne zapalenie ucha środkowego, lewego i prawego. Cieszę się jednak, że mimo wszystko uszkodzenia te – może ze względu na mój młody wiek – w dużym stopniu się zregenerowały. I choć dzisiaj raczej słabo słyszę, dziękuję Jehowie za to, że mogę słuchać Jego pouczeń i pojmować sens tego, co słyszę. Jak nauczał Jezus, słuchać to więcej niż tylko słyszeć uszami pewne dźwięki (Łuk. 8:18). Kiedy odzyskałem przytomność, z każdej strony zobaczyłem widoki bardziej koszmarne i przerażające niż można sobie wyobrazić. Koszary SS oraz nasz obóz przestały istnieć. Z tysięcy więźniów ocalały tylko okaleczone szczątki nielicznych, podobnych do mnie. Jak się okazało, analogiczny potężny podmuch eksplozji wyrzucił w powietrze mojego kochanego brata, troskliwego Ocalałem dzięki ofiarnej miłości braterskiej 89 przyjaciela i opiekuna, Gustawa Baumerta. Wybuch bomby uniósł go wysoko, po czym zawisł na drzewie. Brat Jerzy Pilch z Wisły odnalazł go tam po nalotach, lecz zastał go martwym. Wyjął mu wtedy z kieszeni małą Biblię, która zdołała przetrwać obóz. Smutny los spotkał również miłego brata Janka Bujoka z Wisły-Głębiec, który został trafiony odłamkiem bomby, gdy podczas nalotu akurat chciał się schronić w pobliskim budynku. Ludzie płonęli żywcem; wszystko wokół nas paliło się od eksplodujących bomb fosforowych. Po niebie snuły się chmury gęstego, czarnego dymu. Straszliwa wojna trwała. Byliśmy na linii frontu zaciekłych walk. Leżeliśmy tam w łachmanach, na razie ocaleni, lecz okaleczeni i bezsilni. Stan mego zdrowia był ciężki i pogarszał się z godziny na godzinę. Odniesione rany, zabrudzone ziemią, spowodowały rozległe ostre infekcje. Trawiła mnie wysoka gorączka. Wskutek tego najdotkliwsze było pragnienie, którego nie mogłem niczym ugasić. Nigdzie w okolicy nie dało się znaleźć ani kropelki wody, by nią zwilżyć rozpalone usta. Tak leżeliśmy tam przez kilka dni. Pewnego dnia zauważyłem paru ocalałych więźniów, wychodzących z piwnic zburzonych koszar SS. Wynosili na rękach różne produkty żywnościowe. Zebrałem wszystkie siły i wczołgałem się przez wyłom w murze do piwnicy jednego z takich budynków koszarowych, w nadziei na znalezienie czegoś, czym by się dało ugasić pragnienie. Ku mej wielkiej radości zastałem tam więźniów rozkoszujących się piciem jakichś płynów. W piwnicy było pełno takich samych butelek, więc szybko chwyciłem jedną, utrąciłem szyjkę i przyłożyłem do spieczonych ust. 90 Wytrwałem dzięki miłości Bożej O zgrozo! Już byłem tak bliski szczęścia... W tej samej sekundzie do piwnicy wpadł hitlerowski żołnierz frontowy z wycelowanym w nas karabinem maszynowym i granatem w ręce. Zastygłem w bezruchu, w oczekiwaniu na śmiertelną serię wystrzałów. Żal mi było umierać i żal było tego zbawiennego płynu. Ale o dziwo! Żołnierz zauważył nasze przerażenie i szybko skinął ręką, mówiąc, o ile go zrozumiałem: „Nie bójcie się, róbcie swoje!” Był to bardzo młody chłopak, w wieku może 19 lat, o miłej twarzy, który również chciał zaspokoić pragnienie i ucieszył się, że znalazł coś do picia. Napił się więc, zabrał dwie butelki ze sobą i szybko pobiegł dalej. Przebywaliśmy na linii frontu, a on widocznie był jednym z wielu uciekających. Odetchnąłem z ulgą, po czym stwierdziłem, że tym zbawczym płynem w butelkach jest dobre wino owocowe – dla mnie prawdziwa rozkosz i lekarstwo. Wypiłem całą zawartość butelki, ale choć byłem bardzo wyczerpany i miałem wysoką gorączkę, wino to bynajmniej mi nie zaszkodziło. Wręcz przeciwnie, okazało się dla mnie po prostu ratunkiem. W tamtych dniach zdarzyło się jeszcze wiele innych ciekawych lub tragikomicznych sytuacji, które trudno opisać. W każdym razie nasze wyzwolenie i ocalenie nie było jeszcze całkiem pewne. Wojna trwała i hitlerowcy nadal znajdowali się w pobliżu. Następnego dnia – może 9 lub 10 kwietnia – doleciały nas rozpaczliwe krzyki: „Uciekajcie! Nadchodzą hitlerowcy!” Wszyscy więźniowie natychmiast znikli i pochowali się w podziemnych kanałach. Bracia natomiast postanowili, że my jako Świadkowie Jehowy powinniśmy zachować spokój i pozostać na swoich miejscach, tam pośród ruin, gdzie mieliśmy na ziemi urządzone tymczasowe legowiska. Tak poradzili bracia starsi, jacy pozostali przy życiu, a wśród nich zacny brat Ernst. Ocalałem dzięki ofiarnej miłości braterskiej 91 Nadbiegli hitlerowcy i otoczyli nas pierścieniem. Byli to niektórzy esesmani, oficerowie gestapo oraz policja miejska, zwana Schupo. Wszyscy wycelowali w nas broń maszynową i kazali nam podnieść ręce. Krzyczeli, że jesteśmy bandytami i dlatego zostaniemy za chwilę rozstrzelani. Esesmani i gestapowcy przystępowali już do tego dzieła, gdy stała się rzecz dziwna. Miejscowi policjanci z Schupo, przeważnie mężczyźni w starszym wieku, zaprotestowali i prosili, by pozostawiono nas przy życiu. Zauważyli w naszej postawie cechy, które wzbudziły w nich współczucie i litość. Gestapowcy i SS-mani ruszyli w dalszy pościg, za innymi więźniami, a nasi „obrońcy” ucieszeni zabrali nas i odtransportowali do pobliskiego obozu koncentracyjnego Dora w Nordhausen, na którego terenie w górach Harz hitlerowcy posiadali tajne fabryki rakiet V-1 i V-2. Kiedy przywieziono nas na miejsce, o dziwo, nie było tam już straży SS, tylko straż przemysłowa, a opodal zauważyliśmy duże grupy niemieckich żołnierzy, którzy zrezygnowani porzucali broń i uciekali w bezładzie. Był to dobry zwiastun zbliżającej się wolności. Nasze zdziwienie wzrosło, gdy zobaczyliśmy opustoszałe baraki obozowe bez więźniów. Okazało się, że na krótko przed naszym przybyciem ogół osadzonych ewakuowano, pozostawiając tylko leżących w izbie chorych oraz służbę medyczną. Tam też położono nas do obozowych łóżek szpitalnych, gdyż wszyscy byliśmy ranni, chorzy i wycieńczeni. Jeżeli sobie dobrze przypominam, miało to miejsce 10 kwietnia 1945 roku, miesiąc przed zakończeniem wojny. Tutaj już nikt nam nie zagrażał, a lekarze i pielęgniarze, także więźniowie, byli nam przychylni i pomocni. 93 ROZDZIAŁ 12 DNI POZORNEJ WOLNOŚCI – KOLEJNY ETAP ZMAGAŃ O PRZETRWANIE OCZEKIWANA przez wszystkich wolność nadeszła szybko następnego dnia – 11 kwietnia 1945 roku. Jednostki pancerne armii sprzymierzonych otoczyły wzgórza Nordhausen i w liczbie dziesiątków czołgów oraz wozów opancerzonych zajęły obóz Dora-Mittelbau. Trudno opisać, jaki entuzjazm, jak wielka radość opanowała ocalałych więźniów, którzy razem z nami znajdowali się w barakach izby chorych. Łzy radości ronili również żołnierze, wśród których można było zauważyć nie tylko Amerykanów i Anglików, ale także Polaków z armii Andersa. Chorzy więźniowie śpiewali i szaleli ze szczęścia. Zapamiętałem rozentuzjazmowanego więźnia francuskiego, który podczas bombardowań stracił nogę. Był kiedyś śpiewakiem operowym, a teraz przed całym tłumem żołnierzy i więźniów odśpiewał Marsyliankę. Alianci szybko zorganizowali zarząd obozowy oraz zaopatrzenie w lekarstwa i żywność. Lekarze ofiarnie zadbali o leczenie moich licznych ran i chorych uszu. Niebawem odczułem wyraźną ulgę 94 Wytrwałem dzięki miłości Bożej i poprawę ogólnego stanu zdrowia, wkrótce więc mogłem już wychodzić z łóżka na spacer i obserwować budzącą się do życia wiosnę roku 1945. Była to zarazem wiosna mojego młodego 18-letniego życia, które jednak po raz kolejny znalazło się w wielkim niebezpieczeństwie. Cieszyłem się właśnie swym powracającym zdrowiem i razem z innymi braćmi przygotowywałem się psychicznie do powrotu w strony rodzinne, gdy nagle w naszym obozie, a ściślej mówiąc w izbie chorych, wybuchła epidemia tyfusu, to znaczy duru brzusznego i plamistego. Źródłem zarazków były rozkładające się wszędzie stosy ciał zmarłych i pomordowanych więźniów, których nie zdołano na czas usunąć. Wiosenna temperatura przyśpieszała procesy gnilne. A mój organizm był jeszcze bardzo osłabiony. Zaledwie przed dwoma miesiącami zmagałem się z czerwonką, chorobą zakaźną, która wyniszczyła mój przewód pokarmowy. Odniosłem też rany i obrażenia jamy brzusznej. Wszystko to sprzyjało zakażeniom i zachorowaniu na tyfus. Z wysoką gorączką zostałem zabrany do wojskowej karetki pogotowia sanitarnego i przewieziony do szpitala chorób zakaźnych w Nordhausen, zarządzanego przez armię amerykańską. Mimo stanu krytycznego pamiętam moment, gdy przed wniesieniem mnie do karetki badał mnie rosyjski lekarz, więzień, który skrupulatnie mnie wypytywał i na wypadek śmierci zapisywał moje personalia oraz adres rodziny. Lekarz ten był zdziwiony, gdy stwierdził, jaka się u mnie utrzymuje gorączka (dochodziła do 42 stopni), a ja nie tracę świadomości, potrafię z nim rozmawiać i niczego nie zapomniałem. Pocieszył mnie i na pożegnanie powiedział mi do ucha: „Chłopcze, masz złote serce! Zwyciężysz!” Dzięki silnemu sercu mogłem więc zmagać się z tą ciężką chorobą i dalej odczuwać bliską więź z Jehową. Jemu też powierzyłem Dni pozornej wolności – kolejny etap zmagań o przetrwanie 95 swoje życie, na które znowu padł głęboki cień śmierci. Czy rzeczywiście także w tych trudnych chwilach mogłem rozmyślać i pielęgnować więź z Jehową? Tak było naprawdę! W tych ciężkich dla mnie momentach, gdy znoszono mnie na noszach z obozowej izby chorych do karetki, zobaczyłem coś niezwykłego, co przypomniało mi słowa psalmisty: „Na własne oczy ujrzysz i będziesz oglądał odpłatę na bezbożnych” (Psalm 91:8, Biblia warszawska). Cóż takiego ujrzałem? Zobaczyłem ku swemu zaskoczeniu, że pod eskortą żołnierzy amerykańskich niosą mnie, więźnia obozu koncentracyjnego, niedawni moi obozowi krzywdziciele – oficerowie SS, ale już jako pohańbieni niewolnicy. Nieśli mnie wielcy władcy, którzy nie tak dawno szydzili z nas i mówili: „Gdzie jest teraz ten wasz Bóg Jehowa?” Chcieli wytępić świadków na rzecz Boga Jehowy, mając ich za pogardzany „pomiot”. Tymczasem teraz sytuacja tych dręczycieli drastycznie się zmieniła. A ponieważ baraki obozowe mieściły się wysoko na górze (cały obóz Dora znajdował się na wzgórzach Harzu), esesmani musieli mnie nieść na dół ponad 500 metrów. Szczerze wyznam, że nie czułem do nich nienawiści, nie cieszyłem się też z ich pohańbienia. Wiedziałem przecież, kto jest moim rzeczywistym wrogiem, kto tak bardzo mnie nienawidzi i usiłuje zniszczyć – to zbuntowany, zdeprawowany anioł, Szatan Diabeł, wraz ze swymi poplecznikami – niegodziwymi demonami. Mając tę świadomość, nie żywiłem uczucia wrogości do byłych oprawców. Cieszyłem się natomiast bardzo z faktu, że wrogowie nie mogą już szydzić z imienia Jehowy. Na własne oczy zobaczyłem spełnienie znamiennej modlitwy, opartej na Psalmie 83. W modlitwie tej każdego dnia wołaliśmy między innymi tak: „Jehowo! Nie trwaj w milczeniu, gdy burzą się Twoi nieprzyjaciele i podnoszą głowy ci, którzy Cię zawzięcie nienawidzą! 96 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Przeciw Twemu ludowi knują spisek i naradzają się przeciwko tym, których ochraniasz. Mówią: ‚Wytępmy ich jako naród, by już więcej nie wspominano imienia Izraela...’ Niech się zawstydzą, niech będą pohańbieni. Niech się dowiedzą, że Ty jedynie, który masz na imię Jehowa, Ty sam jesteś Najwyższym ponad całym światem”. Na własne oczy ujrzałem wielkość Jehowy i prawdziwość Jego proroczego słowa. W ten sposób Jehowa pokrzepił mnie i dodał mi nowych sił. Ale przez wiele ślicznych dni majowych zmagałem się z gorączką i walczyłem ze śmiercią. Ściany szpitala były szklane, toteż widziałem kwitnące kasztany i całą piękną wiosnę w szpitalnym ogrodzie. Żałowałem, że będę musiał umrzeć. Codziennie umierali niedawni więźniowie, chorzy jak ja na tyfus. Przynoszono znów nowych, lecz większość z nich umierała. Traciłem przytomność, a gdy ją odzyskiwałem, pragnąłem choć dotknąć kamiennej posadzki w szpitalnym pokoju, gdyż spalała mnie silna gorączka. Którejś nocy doznałem błogiej ulgi, gdy udało mi się zsunąć na podłogę, gdzie rankiem znalazła mnie zrozpaczona pielęgniarka; to wszakże pogorszyło mój stan. Wojskowi lekarze armii amerykańskiej stosowali najnowsze środki i lekarstwa, a jednak zaledwie nielicznych więźniów udało się uratować. Właściwie tylko trzech z nas przetrwało tę straszną epidemię. Oprócz mnie przeżył młody rumuński Żyd i były oficer holenderski. Jakże dziękowałem Jehowie za to, że kolejny raz mnie uratował i wyrwał z głębokiego cienia śmierci. Znowu okazał się moim niezawodnym Wspomożycielem i troskliwym Ojcem tkliwych uczuć. W dniu 9 maja 1945 roku do szpitala dotarła radosna wiadomość o bezwarunkowej kapitulacji armii hitlerowskiej, co uznano za koniec drugiej wojny światowej. Mój stan zdrowia powoli się Dni pozornej wolności – kolejny etap zmagań o przetrwanie 97 poprawiał, ale szpital opuściłem bardzo osłabiony dopiero dnia 29 czerwca owego roku. Starałem się wówczas jak najprędzej dotrzeć do obozu Dora, gdzie pozostawiłem moich braci, z którymi się nie pożegnałem, kiedy mnie nagle zabrano do szpitala. Niestety, braci tam już nie zastałem. Wszyscy zdążyli wcześniej wyjechać do swych rodzinnych domów i nie zobaczyłem ich już nigdy więcej. Widok, jaki zastałem w tym „oswobodzonym” obozie, był przerażający. Obóz przypominał groźny wulkan, nowożytną Sodomę i Gomorę; wciąż napływały tam kolejne fale ocalałych więźniów, tłumnie powracających z marszów ewakuacyjnych. Byli to głównie mężczyźni, ale nie brakowało również kobiet. Elementem wybuchowym była w tym wulkanie grupa młodych osobników z marginesu społecznego, którzy zachowywali się wręcz jak zdziczali i nienormalni. Entuzjazm czerpany z ocalenia i odzyskania wolności ludzie ci wyrażali ostentacyjnym prowokowaniem krwawych bójek. Wszyscy zaopatrzyli się w broń automatyczną i siali postrach w całym otoczeniu. Napadali na bezbronnych Niemców, szczególnie na właścicieli gospodarstw rolnych, którym rabowali dobytek. Sprowadzali do obozu młode kobiety i urządzali orgie pijackie, kończące się gwałtami i zabójstwami. Ścigali też rozproszonych, ukrywających się hitlerowskich zbrodniarzy spośród SS i gestapo oraz spośród funkcjonariuszy obozowych, takich jak kapo. Polowali na nich wszędzie i dokonywali aktów zemsty w postaci egzekucji. Szczególną mściwością wyróżniali się wśród nich Serbowie, którzy potrafili się rozkoszować torturowaniem schwytanych ofiar, zanim je pozbawili życia. Alianckie władze okupacyjne były bezradne wobec tego groźnego marginesu społecznego. W tej sytuacji zapragnąłem możliwie szybko opuścić ową nowożytną Sodomę i jak najprędzej wyruszyć w podróż do kraju, aby 98 Wytrwałem dzięki miłości Bożej powrócić do mojej kochanej rodziny, o ile była jeszcze jakakolwiek nadzieja, że ktoś z niej w ogóle żyje. Moje pragnienie napotkało jednak mnóstwo przeszkód. Czułem, że mój prawdziwy wróg – Diabeł – nie jest zadowolony z tego, że ocalałem i że nadal chcę służyć Jehowie z całego serca. Miałem też wrażenie, że okrutne demony znów nastają na moje życie. Kiedy pewnego razu przechodziłem obok baraków obozowych, zauważyli mnie znajomi ocalali więźniowie. Dobrze wiedzieli, iż jestem Świadkiem Jehowy. W obozie, w którym poprzednio nas razem trzymano, obserwowali Świadków i bardzo nam zazdrościli tego, że niezależnie od narodowości i języka stanowimy zjednoczoną, miłującą się społeczność braterską, w której udzielamy sobie wzajemnego wsparcia. Bardzo często demonstrowali swój fanatyzm religijny przez wyzywanie nas obelżywymi określeniami. Ponadto chełpili się swą przynależnością do grupy zasłużonych działaczy przedwojennej Akcji Katolickiej. Jeden z tej grupy stale mnie prześladował i jako brygadzista celowo mnie codziennie rewidował i bił. Byli to więc Polacy, którzy tego dnia szkalującymi wyzwiskami zniesławiali imię Jehowy i usiłowali mnie sprowokować. Żywili tak wielką nienawiść do Świadków Jehowy, że znów spróbowali haniebnego wyczynu. Całą grupą wybiegli przed obozowe baraki i wskazując na mnie, krzyczeli: „Zabić go! To kapo!” Zaczęli mnie bić, powalili na ziemię i deptali nogami. Ze wszystkich stron zbiegali się żądni zemsty więźniowie i dołączali do bestialsko mnie tratujących wandali. Czułem, że to już koniec, i tylko westchnąłem do Jehowy, gdy nagle jak przez mgłę ledwo, ledwo dosłyszałem głos: „Odstąpcie natychmiast od niego! Zostawcie tego chłopaka! Ja go znam, to nie jest kapo, to jest Świadek Jehowy!” Oprzytomniawszy trochę, Dni pozornej wolności – kolejny etap zmagań o przetrwanie 99 zobaczyłem znaną mi skądś miłą twarz mężczyzny w średnim wieku. Jak anioł podniósł mnie, ujął za rękę i wyprowadził z tego kłębowiska żądnej zemsty i krwi zdziczałej tłuszczy. Ledwie żywego wyprowadził mnie poza bramę obozu i powiedział tylko: „Idź i nie wracaj tutaj”. Oszołomiony dziękowałem Jehowie, że jeszcze raz okazał mi swą łaskę i znów był dla mnie murem obronnym i Wspomożycielem. Dowlokłem się o własnych siłach do najbliższej miejscowości (dziś już nie pamiętam nazwy), gdzie zwróciłem się do burmistrza i przedstawiłem swoją sytuację oraz powód, dla którego opuściłem obóz. Burmistrz odniósł się do mnie z serdeczną życzliwością i pośpieszył z daleko idącą pomocą. Zatroszczył się o mnie osobiście i na moich oczach wydał pisemne polecenia miejscowym urzędnikom w sprawie udzielenia mi wsparcia materialnego oraz zapewnienia opieki. Przydzielono mi wygodną kwaterę w prywatnym domu gościnnych gospodarzy, którym opłacałem mieszkanie i utrzymanie z przyznanego mi zasiłku. Burmistrz zawiadomił też o całym zajściu jednostkę wojskową armii amerykańskiej, sprawującą nadzór nad tym okręgiem. Otrzymywałem potem stamtąd pomoc sanitarną i paczki żywnościowe, dowożone mi przez oficera. Długo musiałem się leczyć z odniesionych ran i okaleczeń. Miałem mocno połamane żebra i obrażenia wewnętrzne, a przecież ten bestialski napad miał miejsce zaledwie w kilka dni po opuszczeniu szpitala, gdy po wyleczeniu tyfusu tak czy owak byłem bardzo osłabiony. Ale mimo tego odczułem na sobie, jak wielkiej mocy i siły potrafił mi udzielić Jehowa do przetrwania tych przeciwności. 101 ROZDZIAŁ 13 CORAZ BLIŻEJ RODZINNEGO DOMU WRESZCIE po długich zmaganiach ze śmiercią z wolna odzyskiwałem siły. Wydobrzałem na tyle, że odwieziono mnie aż do Lipska, gdzie w dzielnicy Probsheide organizowano zbiorowy transport repatriacyjny dla powracających do Polski byłych więźniów i robotników przymusowo wywiezionych do Niemiec. Niejeden z tej drugiej grupy miał też rodzinę. Przygotowano dla nas specjalny pociąg i po krótkim pobycie w Lipsku ruszyliśmy w drogę powrotną do kraju. Tydzień wcześniej napisałem pierwszy list do domu i wysłałem go do rodziców pod nasz dawny adres. Skorzystałem z pośrednictwa funkcjonującego już Czerwonego Krzyża. Do umysłu cisnęło mi się mnóstwo pytań: Dokąd powracam? Czy po tych burzliwych, pełnych grozy latach zastanę tam kogoś z moich bliskich? Od wielu miesięcy nie miałem żadnej wiadomości ani o ojcu, który był ostatnio w obozie koncentracyjnym Mauthausen, ani o matce, którą hitlerowcy obrabowali z dzieci i męża, ani też o moim bracie Bernardzie czy siostrach, Róży i Edycie. A biegły już ostatnie dni sierpnia 1945 roku. 102 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Pociąg zmierzał w kierunku Wrocławia, od niedawna przyłączonego do Polski. Ale trasy kolejowe nie były wolne, tylko mocno obciążone transportami wojskowymi armii radzieckiej. Dlatego też nasz pociąg często zatrzymywano na bocznych torach, gdzie stał całymi godzinami. Po kilku dniach dotarliśmy wreszcie do stacji Wrocław-Brochów, tam jednak utknęliśmy na dobre, gdyż żołnierze radzieccy zarekwirowali nam parowóz. Usilne starania Komitetu Repatriacyjnego o odzyskanie zabranej lokomotywy nie odniosły skutku. Staliśmy w polu, bez żywności i bez kropli wody. Całe rodziny wychodziły z pociągu na łąki i pola w poszukiwaniu wody do picia i umycia się oraz żywności. Ludzie rozpalali ogniska i żywili się ziemniakami, jakie pozostały w ziemi, oraz tym, co jeszcze zielonego znaleźli na polach. Ponieważ nie było nadziei na dalszy transport, postanowiłem wyruszyć pieszo na południowy wschód, w kierunku Katowic. Kiedy dotarłem do Oławy, odległej od Wrocławia o jakieś 30 kilometrów, pewien rolnik – przesiedleniec spod Lwowa – poprosił mnie i kilku innych powracających Polaków o pomoc przy wykopkach ziemniaków. W zamian za pracę obiecał nas odwieźć furmanką do Opola, skąd już będzie można normalnie dojechać koleją do Katowic. Zgodnie z danym słowem rolnik ten parę dni później odwiózł nas na stację w Opolu i każdemu dał na drogę niewielki worek ziemniaków. Z Opola w środku nocy dojechałem pociągiem towarowym do Katowic, bo w Rudzie Śląskiej, gdzie był mój rodzinny dom, pociąg ten się nie zatrzymał; przejazdem tylko obejrzałem stację w Rudzie, skąd kiedyś gestapo siłą zabrało mnie i moje rodzeństwo. Najbliższy pociąg z Katowic do Rudy Śląskiej odjeżdżał w godzinach rannych. Noc przespałem na posadzce peronu dworcowego. Pod głową miałem własnoręcznie uszyty plecak i ten cenny worek z ziemniakami jako zarobek za pracę przy wykopkach. Coraz bliżej rodzinnego domu 103 Byłem bardzo zmęczony podróżą, miałem więc twardy, smaczny sen. Rzeczywiście spałem twardo, jak mówi stare przysłowie: „Przy czystym sumieniu zaśniesz smacznie i na kamieniu”. Obudziłem się w słoneczny wrześniowy, niedzielny poranek. Odniosłem wrażenie, że dalej śnię, że to piękny sen. Bo o dziwo! Nad moją głową przechodzą odświętnie ubrani ludzie, omijają mnie z szacunkiem. Nikt się nie oburza, że leżę na samym przejściu peronu. Rozpoznają we mnie ocalałego więźnia, powracającego do domu. A należy pamiętać, że mieszkańcy Górnego Śląska zostali wyjątkowo oszczędzeni przez wojnę. Uderzyła mnie niezwykła cisza, brak śladów wojny, zadbany wygląd przechodniów, ich odświętne ubrania. Czy to sen, czy rzeczywistość? Wsiadłem do pociągu osobowego i szybko dojechałem do mojej rodzinnej miejscowości, do Rudy Śląskiej, gdzie się urodziłem i wychowałem. Tutaj również na dworcu kolejowym, na ulicy i wszędzie panowała cisza. Z dworca zdążałem przez kolejowy tunel, a potem dalej jakże dobrze mi znanymi ścieżkami w stronę ukochanego ojcowskiego domu, wzdłuż parku, koło Itnera, ulicą Achtelika ku Grocie i ku Losku. Nie sposób opisać, co wtedy czułem. Serce biło mi z taką mocą, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Szedłem pełen niepokoju i zadawałem sobie trwożliwe pytanie: Czy moi kochani rodzice i rodzeństwo żyją? Dochodziłem do Losku, a więc byłem jakieś pół kilometra od domu, gdy zobaczyłem grupę idących w moim kierunku znanych mi od dzieciństwa sąsiadów, którzy odświętnie ubrani szli do kościoła na niedzielne nabożeństwo. Poznałem sąsiadkę Jarząbkową, Hajdukową i innych... Oczy moje zalały się łzami. 104 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Sąsiedzi również mnie poznali i biegli ku mnie, wołając: „Hajnelku! Hajnelku, to ty? Tam w domu czekają na ciebie wszyscy!” Coś ściskało mi gardło, nie mogłem wymówić ani słowa, płakałem z radości i ze wzruszenia. A więc wszyscy w domu czekają? Wszyscy żyją! Czy to możliwe? Moja matka, mój ojciec, mój brat i moje siostry? Jakże dziękowałem Jehowie! Czułem się szczęśliwy jak Jakub, który na wiadomość, że jego ukochany syn Józef żyje, wykrzyknął: „Wystarczy! Józef, mój syn, jeszcze żyje!” (Rodzaju 45:28). Wspomnę jeszcze, że zanim wszedłem do mieszkania, zastanawiałem się, czy wypada mi tam wchodzić z workiem ziemniaków. Wstydziłem się go wnosić i dlatego postanowiłem zostawić go na razie w korytarzu. Dopiero później, gdy zapytałem o zaopatrzenie i gdy się dowiedziałem, że nie mają już ziemniaków, pobiegłem i z radością przyniosłem ten cenny worek. W plecaku miałem też przygotowanych kilka skromnych prezentów dla mojej kochanej matki i moich sióstr. Tak, wszyscy czekali na mnie i wiedzieli, że ocalałem, bo list, który wysłałem z Lipska do rodziców przez Czerwony Krzyż, zdołał do nich dotrzeć. List ten wywołał w domu wielką radość. Wcześniej rodzice dostali smutną wiadomość od rzekomego świadka naocznego, że nie żyję, bo zmarłem podczas osławionego transportu śmierci z Gross-Rosen. Radość, jaka zapanowała w domu, jest trudna do ujęcia w słowa. Wszyscy z powrotem w rodzinnym domu! Ojciec, brat Bernard, siostry Róża i Edyta, no i szczęśliwa, najbardziej stęskniona i udręczona, nasza ukochana matka! 105 ROZDZIAŁ 14 LATA POWOJENNE – DALSZA SŁUŻBA GŁOSZENIA PIERWSZE wspólne rozmowy w rodzinnym domu obracały się wokół tematu bliskiego naszym sercom – społeczności naszych braci, zarówno tych, którzy wiernie wytrwali w próbach, jak i tych, którzy osłabli. Byłem mile zaskoczony, gdy mi powiedziano, że pewien znany mi brat, który przedtem wycofał się z działalności ewangelizacyjnej, teraz znów jak dawniej pełni służbę pionierską. Brat ten zresztą poprosił mnie, żebym zechciał wyruszać do tej działalności razem z nim, na co wyraziłem zgodę. Co prawda nie odzyskałem jeszcze w pełni zdrowia i sił, niemniej codzienne głoszenie prawd biblijnych pokrzepiało mnie i sprawiało mi wielką radość. Pracowaliśmy od rana do wieczora, często po dziesięć godzin, gdyż teren mieliśmy rozległy, a ludzie wykazywali ogromne zainteresowanie dobrą nowiną o Królestwie Bożym. Zaledwie dwa miesiące po powrocie z obozu Towarzystwo Strażnica powierzyło mi specjalne zadanie związane z zaopatrzeniem w literaturę biblijną. Wprawdzie byłem jeszcze schorowany i słaby po tej trudnej dla mnie podróży, którą podjąłem po wyjściu ze 106 Wytrwałem dzięki miłości Bożej szpitala, a w ogóle mój powrót był znacznie opóźniony. Wielu innych braci wróciło dużo wcześniej i od razu zajęło się organizowaniem działalności ewangelizacyjnej w kraju. Do takich braci należeli między innymi: Wilhelm Scheider, Harald Abt, Jan Lorek i Jan Gontkiewicz. To od nich otrzymałem zaproszenie na spotkanie, które się odbyło w Sośnicy koło Gliwic. Był tam Harald Abt i Jan Lorek, którzy zapoznali Zdjęcie legitymacyjne mnie i drugiego brata, Leopolda RyJana Lorka; 1945 rok sa, z przydzielonym nam zadaniem zaopatrywania zborów w publikacje i czasopisma. Razem z bratem Lorkiem i Rysem miałem przywilej spotkania się w Weimarze z przedstawicielami niemieckiego Biura Oddziału w Magdeburgu, w tym z braćmi Erichem Frostem i Ernstem Pietzko. Pamiętam, że pierwsze powojenne egzemplarze Strażnic, jakie z tej podróży przywieźliśmy do kraju, nosiły tytuły: „I będzie kazana ta ewangelia Królestwa” oraz „Idźcie i czyńcie uczniów”. Były to Strażnice w języku niemieckim, które brat Harald Abt natychmiast tłumaczył na polski. Powielanie odbywało się w Sośnicy na prostym, ręcznym powielaczu wałkowym. Podobną pracę wykonywali bracia w różnych miejscach w kraju. Stopniowo technika drukarska pod nadzorem funkcjonującego już Biura Oddziału w Łodzi przy ulicy Rzgowskiej 24 robiła coraz większe postępy, a literatura biblijna zaczęła regularnie docierać do wszystkich zborów. Pod koniec 1945 roku mogłem znowu kontynuować swą specjalną służbę pionierską, Lata powojenne – dalsza służba głoszenia 107 Rodzina i przyjaciele po powrocie z działalności ewangelizacyjnej; Henryk Dornik w trzecim rzędzie, pierwszy z prawej tym razem na rozległych terenach odzyskanych Śląska, na przykład w Raciborzu, Prudniku, Głogówku, Strzeleczkach, Krapkowicach i innych miejscowościach. Wcześniej opracowywałem Zabrze, Bytom, Gliwice, Rudę Śląską i ich okolice. Niezwykle cennym, pomocnym prezentem od pewnej siostry okazał się nowiutki rower, wyprodukowany w Niemczech w 1945 roku. Przez wiele lat służył mi niezawodnie w dojeżdżaniu na rozległe tereny. Mam go do dzisiaj. W działalności ewangelizacyjnej posługiwałem się zborowym gramofonem i podczas służby polowej Rower, który wiele lat służył Henrykowi Dornikowi w dojeżdżaniu na teren 108 Wytrwałem dzięki miłości Bożej „Karta świadectwa” wydana w roku 1945 w celu publicznego głoszenia od drzwi do drzwi najpierw odtwarzałem z płyt wykłady brata Rutherforda, jak: „Trójca”, „Czyściec”, „Zwiastuny pokoju”, „Książę pokoju” i inne, a na koniec puszczałem pieśni Królestwa, jak: „O zorza oświeca”, „Pracy czas” i inne. Równocześnie udostępniałem mieszkańcom do przeczytania „Kartę świadectwa”, która na końcu zachęcała do czytania literatury biblijnej. Wzniecało to wielkie zainteresowanie wśród ludzi, którzy nigdy dotąd nie słyszeli o Królestwie Bożym. Nagrania tematów biblijnych i pieśni na płytach gramofonowych budziły ciekawość wśród młodzieży i dzieci, które bardzo często towarzyszyły mi w służbie, by poważnie słuchać tych utworów. „Kartą świadectwa” posługiwaliśmy się tylko w początkowych latach 1945-1946 i to w dwóch językach: polskim i niemieckim, jako że na terenach Śląska mieszkało bardzo dużo ludzi pochodzenia Lata powojenne – dalsza służba głoszenia 109 niemieckiego. Świadectwo to miało jednolitą treść i było stosowane na całym świecie od roku 1933. Już w roku 1946 zostaliśmy zachęceni, by nabierać wprawy w głoszeniu dobrej nowiny i uzasadnianiu swej nadziei – już nie z drukowanej „Karty świadectwa”, lecz bezpośrednio na podstawie Pisma Świętego. Ta zachęta przyniosła wspaniałe rezultaty i stosowana jest aż po dzień dzisiejszy. Powojenna działalność ewangelizacyjna rozwijała się w szybkim tempie. Do zborów przychodziła wielka liczba nowych Świadków Jehowy. W wielu miastach i miasteczkach opracowywanych terenów miałem przywilej wygłoszenia przemówień z pierwszej powojennej serii wykładów biblijnych. Jeden z nich nosił znamienny tytuł: „Rząd światowy nastał”; wskazywał na Królestwo Boże, jedyny rząd ogólnoświatowy, który podoła zadaniu rozwiązania problemów ludzkości i który jest ostatnią, a zarazem jedyną nadzieją na prawdziwy pokój oraz bezpieczeństwo świata. Szczególne zainteresowanie wykład ten wzbudził w Prudniku, gdzie w Miejskim Domu Kultury wysłuchało go około 150 osób, w tym burmistrz miasta oraz znaczna liczba funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i milicji. Po wykładzie zaprosiłem chętnych słuchaczy na uroczysty chrzest nowych Świadków Jehowy, organizowany tego dnia za miastem. Z wielką radością przyglądałem się, jak spory tłum ciekawych ludzi ciągnął za miasto, na pobliskie łąki, gdzie właśnie miał się odbyć chrzest. Nic dziwnego, gdyż w tych pierwszych powojennych latach tego typu wydarzenia były czymś spektakularnym i bezprecedensowym. Na oczach ponad stu obserwatorów miałem radosny przywilej ochrzcić w małej rzeczce 17 nowych Świadków, w tym 16 sióstr 110 Wytrwałem dzięki miłości Bożej i 1 brata. Do dziś wiernie działa jeszcze kilka sióstr z tej grupy. To niezwykłe zdarzenie miało miejsce w lipcu 1947 roku. Wtedy w Prudniku zbierała się już gromadka gorliwych głosicieli, którym przewodziła siostra Stanisława Stafiej, dzielnie wspierająca mnie w zorganizowaniu wykładu publicznego oraz w pracy polowej z ulotkami i zaproszeniami. Prawdą biblijną interesowało się wówczas bardzo dużo młodzieży. Do mojej stałej kwatery w Raciborzu, wynajmowanej u obcych ludzi, każdego wieczora przychodziło wielu studentów Politechniki w Gliwicach, którzy chętnie nabywali wiedzy o Jehowie i Jego zamierzeniu. Były to nadzwyczaj żyzne tereny do głoszenia ewangelii, gdyż przez ponad dziesięć lat znajdowały się pod panowaniem nazistów, a ci przecież narzucili surowy zakaz głoszenia. Przypominam sobie, jak pewnego razu w biednej dzielnicy Raciborza spotkałem kobietę, która zdziwiona moją wizytą oświadczyła, iż jej mąż bezskutecznie już przeszło dziesięć lat czeka na Królestwo Boże. Okazało się, że był to oddany nasz brat Józef Nasen, który całe lata zakazu nie miał łączności z braćmi, gdyż wszystkich uwięziono w obozach koncentracyjnych, a on pozostał sam. W tym dniu odnalazłem go w altance jego ogrodu, gdzie właśnie czytał Biblię w języku niemieckim, ponieważ był Niemcem. Kiedy się przedstawiłem i opowiedziałem dobrą nowinę o Królestwie, wręcz nie posiadał się z radości. Powiedział potem, że odniósł wrażenie, jakby anioł złożył mu wizytę. Ten brat był bardzo biedny, nie miał nawet butów. Na moją prośbę brat Józef Moses z Rybnika, z zawodu kamasznik, szybko uszył dla niego buty na miarę, co było dla niego wielkim zbudowaniem. Mógł odtąd regularnie spotykać się z nami w Raciborzu, gdzie zresztą mogłem studiować Biblię z wieloma osobami i rodzinami. Gdy w styczniu Lata powojenne – dalsza służba głoszenia 111 1948 roku aresztowano mnie za odmowę służby wojskowej, pozostawiłem tam pierwszą już ugruntowaną grupę. Czterdzieści sześć lat później, to jest w roku 1994, przeżyłem wielką radość, gdy dwa zbory raciborskie zaprosiły mnie na uroczyste otwarcie pierwszej prawdziwej Sali Królestwa, nowo wybudowanej w tym mieście. Ponad 300 obecnym na tej uroczystości braciom i siostrom mogłem opowiedzieć historię powstawania tych zborów, historię tych małych początków, tego zakładania fundamentów pod pierwszy zbór funkcjonujący w Raciborzu. 113 ROZDZIAŁ 15 ZAKAZ DZIAŁALNOŚCI – REPRESJE I PRZEŚLADOWANIA KRÓTKO po zakończeniu drugiej wojny światowej znów nastał zakaz działalności Świadków Jehowy. Wielu naszych braci aresztowano. Również ja przez dwa lata, od stycznia 1948 roku do stycznia 1950 roku, byłem więziony za to, że nie zgodziłem się na wstąpienie do wojska. Przebywałem w więzieniach Wrocławia i Warszawy. W tych warunkach również kontynuowałem swą służbę ewangelizacyjną i wielu osadzonym tam ludziom pomogłem poznać Jehowę Boga. Szczególnie wielką radość sprawił mi pewien młody więzień, którego spotkałem w obozie pracy w Warszawie. Mężczyzna ten wykazał duże zainteresowanie prawdą biblijną i robił szybkie postępy. W sercu szczerze oddał się Jehowie, a jego wiara pozostała niewzruszona. Przekonałem się o tym wkrótce, w grudniu 1948 roku, gdy władze więzienne zarządziły, by wszyscy więźniowie stawili się w świetlicy i obowiązkowo wzięli udział w uroczystej akademii dla uczczenia powstania nowej, komunistycznej partii politycznej – PZPR. Wtedy połączono dwie dotychczasowe partie: PPR i PPS. 114 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Oczywiście odmówiłem uczestniczenia w tej akademii ze względu na moje chrześcijańskie sumienie. Bardzo się też ucieszyłem na wieść o tym, że mój zainteresowany, Stanisław W., również uchylił się od udziału w tej politycznej ceremonii. Władze więzienne przeprowadziły dochodzenie, wskutek którego uznano mnie za sprawcę bojkotu. Następnego dnia zostałem postawiony przed oficerem śledczym z Urzędu Bezpieczeństwa i po przesłuchaniu dyscyplinarnie przeHenryk Dornik w wieku 24 lat wieziony do więzienia o zaostrzonym rygorze, zwanego „Gęsiówką”. Razem ze mną przetransportowano też Stanisława W., którego uznano za równie niebezpiecznego, aktywnego Świadka Jehowy. Jego nieugięta wiara i odwaga była dla mnie wielkim pokrzepieniem. Po paru miesiącach rozłąki byliśmy więc znowu razem i mogliśmy się wspierać. Po wyjściu z więzienia Stanisław W. usymbolizował swe oddanie się Bogu chrztem. Chciałbym jeszcze wspomnieć, że w tym zakładzie karnym na „Gęsiówce” panował niezwykły terror i bezprawie. Wbrew obowiązującym przepisom wtrącono mnie do celi-pojedynki, gdzie już znajdował się skazaniec czekający na wykonanie wyroku śmierci. Był to morderca polityczny. Dokonał zamachu na ważnego przedstawiciela partii komunistycznej. Wyznał mi, iż polecono mu, by się nade mną pastwił. Ponieważ był fanatycznym aktywistą katolickim, uważano, że będzie mnie Zakaz działalności – represje i prześladowania 115 nienawidził. Tak się jednak nie stało. Gdy opowiedziałem mu o prawdzie z Biblii i gdy bliżej mnie poznał, rad był z mego towarzystwa. Ubolewał natomiast, gdy pewnego dnia zabrano mnie z jego celi. W styczniu 1950 roku wyszedłem na wolność i mogłem kontynuować służbę pionierską. Jednakże oficjalnie pełniłem ją tylko do lipca owego roku, gdyż władze Polski Ludowej ogłosiły wtedy urzędowy zakaz działalności Świadków Jehowy w całym kraju. Zmuszeni byliśmy odtąd służyć Bogu w trudniejszych warunkach. Władze dokonywały masowych aresztowań, usiłując wyeliminować zwłaszcza wszystkich braci sprawujących odpowiedzialne funkcje. Ponieważ ja dopiero przed kilkoma miesiącami wyszedłem z więzienia, na razie pozostawiono mnie w spokoju. Były to jednak tylko pozory. Czułem, że mój niewidzialny wróg, Diabeł, znów zastawia na mnie swe sidła. W styczniu 1952 roku zostałem aresztowany przez Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa w Katowicach. Zakuto mnie w kajdany, oskarżono o działalność szpiegowską na rzecz Stanów Zjednoczonych i dołączono do głośnej w kraju sprawy autentycznych szpiegów, którzy zorganizowali siatkę wywiadowczą w Polsce. Sprawa była dla mnie niezwykle trudna i niebezpieczna, gdyż na czele tej siatki stał mój bezpośredni szef w firmie, w której dopiero co podjąłem pracę zarobkową. Okazał się rezydentem amerykańskim, oficerem wywiadu. Poczułem się bardzo przygnębiony, ale nie tyle tym, że cierpiałem w ucisku, ile tym, że w tym samym czasie moi kochani bracia z Biura Oddziału i wielu innych braci niewinnie było oskarżanych, więzionych i sądzonych właśnie za działalność szpiegowską. Choć i ja byłem niewinny, bardzo się martwiłem, by ta skomplikowana, chytrze przeciwko mnie wyreżyserowana sprawa nie obróciła się przeciwko moim braciom. Modliłem się żarliwie, błagając Boga o mądrość i siły do wytrwania. 116 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Podczas osobistej rewizji oficer UB znalazł w kieszeni mojej marynarki kalkę techniczną, na której napisałem sobie pełną treść „pieśni Królestwa” pt. „Pielęgnowanie daru miłości”, osnutą na biblijnej treści z 1 Koryntian 12:31. Ponieważ była to całkiem nowa pieśń, to wykorzystując cenny czas, codziennie uczyłem się jej na pamięć w czasie podróży koleją z Rudy Śląskiej do Katowic. Oficer śledczy z wojskowego wywiadu podejrzewał, że na tejże kalce technicznej są zaszyfrowane pewne tajne informacje siatki szpiegowskiej, zapisane niewidocznym szyfrem, dlatego poddano ją specjalnej analizie laboratoryjnej. Ze swobodą mowy oświadczyłem, że jest to pieśń o religijnej treści i napisałem ją osobiście, by się jej nauczyć na pamięć. Rozkazali mi więc, bym ją głośno zaśpiewał. Oczywiście uczyniłem to z radością i bezbłędnie zaśpiewałem. A ponieważ jestem z natury muzykalny, ta piękna melodia i niezwykle budująca, pouczająca treść pieśni zadziwiła moich prześladowców i stała się wielkim świadectwem ku chwale Jehowy. Dla mnie osobiście taka okazja była cudownym pokrzepieniem i wsparciem zesłanym od Jehowy w tych trudnych chwilach. A oto treść tej pieśni:* Jehowa darzy swych wiernych sług, Darami, których potrzeba im, by mogli pełnić służbę swą i zostać wierni ślubom swym. A Jego słudzy wdzięczni są i pielęgnują dary te, lecz o największy Boży dar – O miłość wciąż starają się. * Obecnie pieśń ta występuje w śpiewniku Świadków Jehowy pod numerem 86 i nosi tytuł: „Pielęgnowanie miłości – owocu ducha”. Zakaz działalności – represje i prześladowania 117 Te dary, które nam Stwórca dał, cierpliwie wciąż pielęgnować masz. Lecz co największą wartość ma, i o co głównie zawsze dbasz? Nie starczy tylko starać się, byś drugą owcę nową miał, lecz całym sercem musisz dbać, by w naszym szczęściu miała dział. Starając się o obfity wzrost, w pokoju życie musimy wieść, cierpliwie znosić krzywdy swe, brzemiona słabych chętnie nieść. Już w małych rzeczach widać to, że dobre czyny cieszą nas. Pielęgnuj więc MIŁOŚCI DAR, naśladuj Boga w każdy czas. Otrzymane od Boga pokrzepienie dało mi siły do trwania w następnych chwilach i dniach tej ciężkiej próby. Trzymano mnie w specjalnej izolatce. Dniem i nocą byłem przesłuchiwany przez oficerów wywiadu wojskowego. Wypróbowanymi metodami usiłowano mnie zmusić do tego, bym się przyznał do współudziału w spisku zawiązanym przez grupę szpiegów. Kilkudniowa rozprawa pokazowa, tocząca się przed sądem wojskowym, była transmitowana na cały kraj. Podczas gdy czterech głównych oskarżonych skazano na karę śmierci, a dziesiątki innych na długoletnie więzienie, ja – zostałem uniewinniony. I znów Jehowa stał 118 Wytrwałem dzięki miłości Bożej po mojej stronie jako mój Wspomożyciel. Widział mą niewinność i wyratował mnie z opresji, z tej – jak się mogło zdawać – beznadziejnej sytuacji. Okazał mi swe tkliwe uczucia, jak niegdyś niewinnemu Józefowi w więzieniu egipskim. Dziękowałem Bogu za Jego dobroć i serdeczną życzliwość. Czterdzieści lat później, wiosną 1992 roku, zostałem napadnięty i bestialsko pobity przez dwóch zamachowców na stacji metra w Wiedniu. Dzień wcześniej miałem przywilej wygłoszenia w tym mieście wykładu okolicznościowego w zborze polskojęzycznym z okazji Pamiątki śmierci Jezusa Chrystusa. I właśnie następnego dnia, gdy wracałem ze służby na kwaterę u braci, napadli na mnie terroryści, przy czym zadali mi żelaznymi kastetami potężne ciosy w głowę i klatkę piersiową. Zdążyłem jeszcze głośno zawołać: „Jehowo! Jehowo!” i upadłem na ziemię. Odnaleziono mnie w kałuży krwi ze wstrząsem mózgu, połamanym obojczykiem, nosem i kośćmi twarzy. Zostałem umieszczony w wiedeńskiej klinice urazowej, z której po wyleczeniu powróciłem do Domu Betel w Nadarzynie, gdzie już pracowałem w tym okresie. Nieraz zastanawiałem się, jak wytłumaczyć fakt, że na przestrzeni lat wielokrotnie dokonywano zamachu na moje życie. Czułem jednak, że stale mam do czynienia z tym samym ukrytym, niewidzialnym, potężnym wrogiem – Szatanem Diabłem wraz z jego poplecznikami, czyli zdeprawowanymi demonami, które nienawidzą mnie od dni mojej młodości. Gdy to sobie uświadomiłem, serce moje zaczęło jeszcze bardziej lgnąć do Jehowy i odczuwać jeszcze większą wdzięczność wobec Niego jako mojego niezawodnego Wspomożyciela i Wybawcy, który wspierał mnie i ochraniał przez swoich potężnych aniołów. Zakaz działalności – represje i prześladowania 119 Inne zdarzenia w moim życiu Pragnę wspomnieć również o radosnych chwilach i wydarzeniach w moim życiu. W październiku 1950 roku ożeniłem się z miłą siostrą Marią, z którą przeżyłem ponad 35 lat w szczęśliwym małżeństwie. Z naszego związku urodziła się nam kochana córka Halina, którą staraliśmy się wychować zgodnie z miernikami biblijnymi. Przez wiele lat córka pełniła służbę pionierską aż do roku 1976, kiedy wyszła za mąż za oddanego brata Tadeusza. Do dziś córka wraz z rodziną dalej wiernie służy Bogu i jest dla mnie wielką radością oraz wsparciem. Niestety, po jakimś czasie ponownie stanąłem w obliczu ciężkich prób. Szczególnie trudny był dla mnie smutny okres po śmierci mojej kochanej matki w roku 1979 i śmierci ojca w roku 1981. Najdotkliwszym smutkiem i bólem napełniła mnie jednak śmierć mojej ukochanej żony Marii, która po długotrwałej chorobie i cierpieniach zmarła 14 grudnia 1987 roku. Po jej śmierci poczułem się okaleczony i powalony. Bardzo często śpiewałem wtedy po niemiecku Maria Dornik Henryk Dornik z żoną Marią i córką Haliną 120 Henryk Dornik z żoną Marią Wytrwałem dzięki miłości Bożej Zdjęcie rodzinne: Henryk z rodzicami, żoną i córką pieśń zatytułowaną „Auferstehungstag” („Dzień zmartwychwstania”), której tłumaczenie zawarte jest w Śpiewniku Blasku Tysiąclecia z 1895 roku. Oto fragment: Wielu śpi, lecz nie na zawsze. Błyśnie dla nich słońca blask, Gdy nastaną dni łaskawsze W Tysiąclecia Pańskich łask. Wówczas groby się otworzą, Wstaną zmarli z śmierci snu I hołd swemu Zbawcy złożą, Będą wiernie służyć Mu. Ukojenia i pokrzepienia szukałem w codziennej działalności ewangelizacyjnej. Modliłem się, żeby Jehowa pobłogosławił moją pracę i pomógł mi odnaleźć szczere osoby doceniające prawdę Zakaz działalności – represje i prześladowania Henryk Dornik pomaga córce Halinie w nauce 121 Henryk Dornik z córką, zięciem i wnukami z Biblii, które szczerze Go szukają i pragną Go poznać. Istotnie Bóg wysłuchał moich modlitw i skierował me kroki do pewnej rodziny, po czym szeroko otworzył serca wszystkim domownikom. Prowadziłem radosne, owocne studium z młodym mężczyzną, jego żoną i trójką ich miłych dzieci. Wkrótce prawda dotarła również do ich bliskich krewnych: do rodziców i rodzeństwa, tak iż w sumie 13 osób przyłączyło się do naszej organizacji. Radość z owocu podjętych wysiłków, widocznego już w kilka miesięcy po śmierci żony, pomogła mi ukoić mój wielki ból i smutek. Radość ta stała się dla mnie źródłem siły do dalszej wytrwałej służby dla Jehowy, okazała się niczym balsam dla udręczonego serca. Chociaż na krótko poczułem się powalony, to jednak nie pokonany (2 Kor. 4:9). Doznałem błogosławieństwa Jehowy – „oto, co wzbogaca” (Prz. 10:22). W latach siedemdziesiątych przez kilka lat cieszyłem się też specjalnym przywilejem odwiedzania zborów w charakterze nadzorcy podróżującego. Nie było to w tych latach zakazu łatwym zadaniem, tym bardziej, że jednocześnie pracowałem zawodowo i miałem biblijne obowiązki rodzinne. Jednakże wymieniona służba 122 Pasierbica Lidia Wytrwałem dzięki miłości Bożej Henryk Dornik z żoną Marią w Wiedniu; 1981 rok dała mi wiele radości i zadowolenia. Dziękuję Jehowie za wszystkie te Jego szczodre dary i błogosławieństwa, jak również że kolejny raz pomógł mi przetrwać liczne próby i doświadczenia. Refleksje pomagające mi pozytywnie patrzeć na ludzi Kiedy jako młody chłopiec byłem uwięziony w nazistowskim obozie wychowawczym w Grotkowie (Grottkau), nieraz widziałem za otaczającym nas ogrodzeniem dumnie maszerujące po ulicach miasta wojsko, jak również hitlerowskie zastępy wyćwiczonych chłopców i dziewcząt z awangardowych organizacji Hitlerjugend i Bund Deutscher Mädel. Podniesionymi głosami śpiewali nazistowskie marsze na cześć hitlerowskiego reżimu, np. „Heute gehört uns Deutschland, und Morgen die ganze Welt” („Dziś do nas należą Niemcy, a jutro cały świat”). Takie spektakularne marsze urządzano w sąsiedztwie naszego obozu, aby nam, „zbuntowanej młodzieży”, zademonstrować siłę i wolę młodego pokolenia Niemiec, oddanego faszystowskiemu państwu. Mogłem zauważyć, jak żądni Zakaz działalności – represje i prześladowania 123 władzy, zdeprawowani przywódcy tego świata potrafią zapanować nad umysłami poddanych i ograbić ich z własnej woli. Później, w obozie koncentracyjnym, widziałem wielu bardzo młodych mężczyzn w służbie SS, którzy wiernie wypełniali swe role krzywdzicieli, ciemięzców, a nawet morderców. Widząc to, rozmyślałem nad tym w swoim sercu i z jednej strony odczuwałem radość, że służę Jehowie, mojemu Stwórcy, i stoję po Jego stronie. Z drugiej strony ogarniał mnie smutek i zadawałem sobie pytania: Jak to możliwe? Dlaczego ci młodzi ludzie, cieszący się młodością, zdrowiem i urodą, nie służą Jehowie Bogu, swemu Stwórcy, któremu zawdzięczają życie? Dlaczego w ogóle Go nie zauważają i Go ignorują? Dlaczego godzą się służyć takiemu bestialskiemu systemowi i sami biorą udział w zadawaniu cierpień oraz mordowaniu niewinnych ludzi? Smuciło mnie to i nurtowało, choć wiedziałem, jak Biblia wyjaśnia prawdziwą przyczynę takiego stanu rzeczy – że to „bóg tego systemu rzeczy zaślepił umysły niewierzących” (2 Kor. 4:4) i że „cały świat podlega mocy niegodziwca” – Szatana Diabła (1 Jana 5:19). Ale dzisiaj – u schyłku życia – pojmuję tę kwestię trochę szerzej. W świetle tego, co mówi Biblia, Jehowa Bóg bardzo pragnie umożliwić wszystkim ludziom pojednanie się z Nim na podstawie ofiary okupu, jaką złożył Jezus Chrystus (2 Kor. 5:18-20). Bóg udostępnił więc wiedzę o Nim samym na kartach Biblii, aby moc oddziałująca ze Słowa Bożego umożliwiła szczerym osobom zmianę swego sposobu myślenia i swej osobowości (Hebr. 4:12). Jak się przekonałem, było to możliwe nawet w przypadku osób w przeszłości ślepo oddanych Hitlerowi. Jednym z nich – którego poznałem – był Georg Reuter, odznaczony przez dowództwo hitlerowskiego Wehrmachtu krzyżem zasługi. Dopiero po wojnie usłyszał dobrą nowinę o Królestwie Bożym, 124 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Od lewej: Henryk Dornik, Georg Reuter z żoną Magdaleną (z domu Kusserow) Henryk Dornik i Günther Moderzyński na spotkaniu świadków naocznych w Wewelsburgu; 19 października 1997 roku Zakaz działalności – represje i prześladowania 125 poznał prawdę i stał się gorliwym Świadkiem Jehowy. Później ożenił się ze znajomą mi siostrą Magdaleną Kusserow, z którą przez długie lata pełnił służbę misjonarską. Jakaż wielka przemiana dokonała się tu na przestrzeni czasu! Podobne zmiany zobaczyłem u pewnego mieszkańca małego miasteczka Bühren w Niemczech – Günthera Moderzyńskiego, którego poznałem 25 lat temu. W wieku 17 lat ochotniczo wstąpił w szeregi hitlerowskiej gwardii SS i wiernie służył nazistom do końca drugiej wojny światowej. Później zapoznał się z prawdą biblijną i do dziś od szeregu lat gorliwie usługuje w zborze w charakterze starszego. Takie przypadki dowodzą, że możliwe jest dokonanie radykalnych zmian w swej osobowości, a są one świadectwem niezwykłej mocy Słowa Bożego. Osobiście mam radość i przywilej wspierać szczere osoby w takiej przemianie. 127 ROZDZIAŁ 16 JAK MIŁOŚĆ BOŻA POMOGŁA MI PRZETRWAĆ PRAWDĘ biblijną poznałem w roku 1937, w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej. Od chwili, kiedy tylko wziąłem z rąk ojca Pismo Święte i zacząłem je czytać, umiłowałem prawdę i przykazania mojego Boga, Jehowy. Jednak miłość ta wymagała pielęgnowania i wysiłków, bo tylko pod tym warunkiem mogła się okazać potężną siłą, potężniejszą niż nawet śmierć. Ale jak w tamtym mrocznym okresie niepewności i strachu, gdy niepowstrzymanie rozprzestrzeniały się zdradzieckie płomienie prześladowań, można było pielęgnować miłość do Boga i do bliźnich? Już wtedy Jehowa cudownie nas przygotowywał na nadchodzące próby wiary. Już wtedy słyszeliśmy o zakazie działalności naszych braci w Niemczech i byliśmy wzruszeni ich wierną postawą, bo lojalnie trwali tam pośród tych udręk. Gdy Hitler zajął nasz kraj, z wielkim trudem docierała do nas literatura biblijna. Były to okruchy w porównaniu z obfitymi pouczeniami, jakie otrzymujemy dzisiaj regularnie na zebraniach i większych zgromadzeniach. 128 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Bardzo ceniliśmy sobie pojedyncze Strażnice, które dochodziły do naszych rąk potajemnie, pisane odręcznie na luźnych kartkach. Nocami przepisywaliśmy stronę po stronie dla innych. Wielkim pokrzepieniem były dla nas takie artykuły, jak: „Aod”, „Barak i Debora”, „Noe w czasie końca” i inne. Najważniejsze, że mieliśmy najcenniejszy przewodnik, Biblię, która była naprawdę bezcennym skarbem. Szczególnego rodzaju pokrzepieniem były docierające do nas poufnie odpisy listów naszych młodych braci z Niemiec, skazanych na śmierć za odmowę udziału w wojnie. Treść takich listów mnie osobiście wielce umacniała, dodawała mi odwagi. Naszym codziennie powtarzanym mottem był werset z Objawienia 2:10: „Bądź wierny aż do śmierci”. Nasi wierni bracia z Niemiec byli dla mnie pod tym względem wzorem – wzorem pokładania ufności w Bogu Jehowie. Ich wierność i niezłomność w obliczu prześladowań, a nawet śmierci, pozwoliły mi lepiej zrozumieć słowa zapewnienia z 2 Koryntian 4:7, że Jehowa potrafi nam udzielić mocy wykraczającej ponad to, co normalne, i w sposób przerastający ludzkie myśli czy ludzkie możliwości. W rezultacie umocniła się moja wiara w prawdziwość tych słów. Otrzymaliśmy na przykład odpisy listów braci Kusserowów: Wilhelma, lat 25, rozstrzelanego w roku 1940, oraz Wolfganga lat 20, którego ścięto pod gilotyną w więzieniu brandenburskim w roku 1992.* Ze wzruszeniem analizowałem list pewnego młodego brata, który w roku 1942 oczekiwał egzekucji, a przed ścięciem napisał do rodziców między innymi słowa: „Jestem tak spokojny, że wydaje * Zobacz biografię sporządzoną przez Hansa Wernera Kusserowa, Der lila Winkel. Die Familie Kusserow. Der authentische Bericht eines Zeitzeugen, Kolonia 2003, zawierającą przeżycia całej rodziny Kusserowów. Porównaj także artykuł ze Strażnicy nr 12, 1986, ss. 22-27. Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 129 się to wprost nie do wiary, ale też powierzyłem wszystko Panu i właśnie dlatego mogę bez lęku czekać na tę godzinę. (...) Nie potraficie sobie wyobrazić, jaki spokój, jakie ukojenie teraz czuję. (...) Ten pokój i ta radość, które spłynęły na mnie już na sali sądowej i których świat nigdy nie pojmie, przeniknęły mnie do głębi. Nie płaczcie! Oto, co najlepszego mogę ofiarować Wam i całemu umiłowanemu braterstwu w ostatnią niedzielę przed egzekucją, która w końcu uwolni mnie z więzów”.* Tak! Ten brat naprawdę mnie pokrzepił i naprawdę ofiarował mi coś bardzo cennego. Wlał w moje serce wiarę i odwagę. Wszystkie te treści, jak również miłość braterska pomogły nam przygotować się na nadchodzący okres prześladowań. Te przykłady niewzruszonej postawy naszych braci w Niemczech ugruntowywały u mnie zaufanie do Jehowy, do gwarancji, którą nam dał w 1 do Koryntian 10:13, że ‘nie pozwoli, byśmy byli kuszeni ponad to, co możemy znieść, lecz wraz z pokusą da też wyjście, abyśmy zdołali przetrwać’. W takiej to atmosferze twardej, ale zwycięskiej walki wzrastałem fizycznie i duchowo. Przechodziłem przez bardzo ważny dla siebie etap, na którym okrzepł fundament mej wiary. Stała się na tyle silna, że mogłem i ja wytrwać pośród prześladowań. Wszakże nie ocalenie życia było dla mnie najważniejsze; celem moim było zachowanie wierności i lojalności. W dawnej pieśni, która była dla mnie pokrzepieniem, stale śpiewałem: Ojcze nasz błagamy Ciebie Nie o szczęście ziemi tej, Lecz nam moc daj i wytrwanie W wypełnianiu woli Twej. Darz nas siłą gdy słabniemy, * Cytowane za Strażnicą nr 20, 1986, s. 9. 130 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Chroń nas, gdy nam grozi wróg, Gdy Kusiciel zwieść nas pragnie z Twoich prostych jasnych dróg. Czy to w doli, czy niedoli, W burzy, w pracy, czy we śnie, Niech serc naszych celem będzie zawsze święte dzieło Twe. Potem już osobiście na sobie doświadczałem tego, co w Niemczech oraz w Polsce przeżywali bracia, którzy byli dla mnie wzorem i pokrzepieniem. Mimo prób i prześladowań przekonałem się, że Jehowa zawsze był i nadal jest dla mnie Wspomożycielem i troskliwym Ojcem tkliwych uczuć. Zawsze i wciąż dziękuję Bogu za to, że udostępnił mi swe święte Słowo Prawdy, że dał mi się poznać, że mnie pouczał, szkolił i niejako prowadził za rękę. Jestem wdzięczny, że pomimo moich ograniczeń i słabości pozwolił mi spożytkować młode lata życia i dalsze moje dni w służbie dla Niego. Muszę przyznać, iż w dość długim już życiu nie ustrzegłem się też błędów i upadków, które boleśnie odczułem i które nauczyły mnie pokory. Uświadomiłem sobie przez to, jak ważne jest zachowanie czujności i utrzymywanie silnej więzi z naszym miłosiernym Ojcem. Jehowa jako troskliwy Pasterz stale nas obserwuje i patrzy w głąb naszego serca. On widzi, jacy jesteśmy naprawdę. A my wiemy, że nie wolno nam obracać Jego niezasłużonej życzliwości w usprawiedliwienie naszych błędów czy grzechów (Judy 3, 4). Wdzięczny jestem Jehowie, że On obdarza mnie codziennie swą niezasłużoną miłością i pozwala czuć się potrzebnym w organizacji. Ponadto od ponad 17 lat cieszę się niezwykle zaszczytnym przywilejem pracy w polskim Biurze Oddziału Świadków Jehowy w Nadarzynie. Codziennie mogę radować się najwyborniejszym Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 131 W polskim Biurze Oddziału Świadków Jehowy; 1991 rok towarzystwem wspaniałych, ofiarnych braci i sióstr, usługujących ochotniczo w tym Domu Bożym. Tę niezwykłą możliwość uważam za wielkie dobrodziejstwo i dowód niezasłużonej życzliwości Jehowy Boga w stosunku do mnie. Podczas tych 17 szczególnych lat przeżyłem piękne chwile radości. To właśnie w Betel poznałem wielu kochających przyjaciół: Zygfryda Adacha, Janusza Scheidera, Mieczysława Wojtyniaka, Jerzego Kuleszę i innych. Byli oni dla mnie wzorem gorliwości i oddania dla Jehowy. Miałem też przywilej i radość poznać wielu wspaniałych braci z Ciała Kierowniczego, pracujących w Biurze Głównym Świadków Jehowy w Brooklynie (Nowy Jork), jak: Carey W. Barber, John E. Barr, Milton G. Henschel, Gerrit Lösch, Teodor Jaracz, Karl F. Klein, Albert D. Schroeder, Daniel Sydlik, a ostatnio David H. Splane i Guy H. Pierce. Wszyscy ci wymienieni 132 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Wizyta Alberta Schroedera w polskim Biurze Oddziału; 1996 rok bracia okazali mi wiele braterskiej miłości i ciepła, a bliski z nimi kontakt bardzo wzbogacił mnie duchowo i umocnił. Mogę powiedzieć o nich słowami Izajasza 61:3b: „Będą zwani wielkimi drzewami prawości, zasadzeniem Jehowy”. Tutaj, w Betel, poznałem niezliczoną liczbę braci i sióstr z wielu krajów świata, którzy odwiedzili nasz kraj i Biuro Oddziału w Nadarzynie. Również ja miałem sposobność odwiedzenia braci w europejskich Biurach Oddziałów, jak Austria, Chorwacja, Francja, Hiszpania, Holandia, Niemcy, Rosja, Słowacja, Szwajcaria i Ukraina. Byłem też w tak dalekich krajach, jak Japonia, Kanada i Stany Zjednoczone. Odwiedzenie licznych braci w tylu krajach świata bardzo wzbogaciło moją wiedzę o rozgłaszaniu dobrej nowiny wszystkim narodom i językom. Bliska więź z braćmi z różnych krajów świata jeszcze bardziej przybliżyła mnie do Jehowy i Jego zjednoczonej miłością ziemskiej organizacji. Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 133 Od lewej: Henryk Dornik (drugi), Teodor Jaracz (trzeci), Romuald Stawski (czwarty) i Zygfryd Adach (piąty); 1996 rok Podczas tych licznych podróży uczestniczyłem w niektórych organizowanych przez Towarzystwo Strażnica wystawach i prezentacjach filmów „Niezłomni w obliczu prześladowań” oraz „Nie bójcie się”. Szczególnym przeżyciem dla mnie była obecność na prezentacji wspomnianych filmów w Hiszpanii, w nadmorskim mieście Santiago de Compostella. Miało to miejsce w dniu 9 marca 2001 roku. W sali miejscowego muzeum bracia zorganizowali wystawę o holocauście i prezentację filmu. Jako naoczny świadek tamtych wydarzeń mogłem licznie zgromadzonym opowiedzieć o niezłomności i wielkiej miłości, jaką okazali Bogu i swym bliźnim Świadkowie Jehowy. Odpowiedziałem na wiele pytań zadawanych przez przedstawicieli hiszpańskiej prasy i innych przybyłych. Zostałem też zaproszony do miejscowego studia telewizji hiszpańskiej. Na żywo mogłem opowiedzieć o Jehowie Bogu 134 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Henryk Dornik z Albertem Schroederem w polskim Biurze Oddziału; 1996 rok Henryk Dornik z Danielem Sydlikiem i jego żoną; 1999 rok Henryk Dornik z przedstawicielami rosyjskiego Biura Oddziału w Petersburgu Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 135 Od prawej: Henryk Dornik, Janusz Scheider z żoną Zofią; 2000 rok Henryk Dornik i Zygfryd Adach i Jego oddanych Świadkach, którzy jako jedni z nielicznych odważnie odmawiali udziału w wojnie. Z czystym sumieniem mogę więc powiedzieć, że Świadkowie Jehowy nie przelali ani kropli krwi, lecz okazali miłość do Boga i bliźnich. Osobiście poznałem też doświadczonych w próbach braci i siostry, którzy wytrwali w prześladowaniach w obozach koncentracyjnych. Byli to: 1). Leopold Entgleitner, Franz Wohlfahrt, Anton Letonja i Alois Moser z Austrii; 2). Hermine i Horst Schmidt, Magdalene, Annemarie, Elisabeth i Paul Kusserow, Erna Ludolph, Gertrud Pötzinger, Józef Rehwald, Erich Frost i Heinrich Dickmann z Niemiec; 3). Max i Simone Liebster, Louis Piechota i Bolesław Leciejewski z Francji; 4). Harald i Elsa Abtowie, Jan Otrębski, Andrzej Szalbot, Paweł Szalbot, Stanisław Zając, Józef Lipiński, Anna Mielczarek, Sabina Wąsikowska, Henryk Radzikowski, Leopold Rys, Jan Lorek, 136 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Jerzy Pilch, Mieczysław Kaleciński, Zygmunt Sawicki, Bolesław Cebo, Jan Gontkiewicz i Jan Dąbek z Polski. Bardzo cenne i miłe były spotkania z tymi doświadczonymi braćmi i siostrami, które przyczyniły się do umocnienia więzów braterskich i naszej wiary. Zorganizowano ich łącznie trzy. Pierwsze odbyło się 14 sierpnia 1998 roku Uroczystość połączona z prezentacją filmu w Nadarzynie k. Warszawy „Niezłomni”; Santiago de Compostella (Hiszpania), 9 marca 2001 roku z udziałem 15 świadków naocznych. Drugie zostało urządzone w Sosnowcu 21 sierpnia 1998 roku, gdzie zebrało się 18 byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Na trzecie tego typu spotkanie przybyło 23 października 1999 roku do Wisły 24 świadków naocznych z rodzinami. Na wszystkich tych spotkaniach zostały wygłoszone przemówienia okolicznościowe, obecni opowiadali o swych przeżyciach i doświadczeniach, a uroczystości te zostały utrwalone na kasetach wideo. Gdy patrzę dzisiaj retrospektywnie na 70 lat przeżytych w służbie dla Jehowy, z radością uświadamiam sobie, że były to naprawdę lata radosne i cenne, nawet te, w których musiałem znosić prześladowania i cierpienia. Mimo że czasem przychodziły naprawdę trudne chwile, to jednak cieszyłem się, że godną postawą i trzymaniem się zasad biblijnych mam zaszczyt przysparzać chwały Bogu, na przekór kłamliwym twierdzeniom Szatana. Moja radość wynikała Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 137 Z Hermine Schmidt (pierwsza od prawej); 1997 rok również z obserwowania, jak moja wiara uszlachetnia się w próbach, co pomogło mi wykształcić wytrwałość (Jak. 1:2, 3; 1 Pi. 1:6, 7). Ponadto odczuwam ogromną wdzięczność dla Jehowy za to, że mimo swych słabości mogłem przez tyle lat wykorzystywać swe siły na służbę dla Niego, pozostając w łączności z Jego rozradowanymi chwalcami. Służenie Jehowie z miłości sprawiało mi zawsze i nadal sprawia ogromną radość. Wzbudza we mnie przeświadczenie, że jest On moim najbliższym przyjacielem, który nigdy mnie nie zawiedzie. Gdy znajdowałem się w ucisku, przypominałem sobie słowa z Psalmu 55:22: „Zrzuć swe brzemię na Jehowę, a on cię wesprze. Nigdy nie pozwoli, by prawy się zachwiał”. Słowa te znaczyły dla mnie bardzo wiele. A wtedy bliska z Nim więź i Jego pokój strzegły mego serca i umysłu. Pomagały mi też zachowywać równowagę wewnętrzną i spokój ducha (Fil. 4:6, 7). Ponadto bardzo 138 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Spotkanie świadków naocznych w Brandenburgu; 1995 rok często uśmiech nie schodził z mej twarzy, co złościło moich prześladowców. Na świadkach naocznych spoczywa dziś szczególnego rodzaju obowiązek. Zanim nasz słabnący głos zamilknie, chcemy dawać świadectwo o minionych dniach. Moim pragnieniem jest utrwalić to wyznanie prawdy, odgrzebane z dawnych popiołów historii, aby choć w pewnej mierze mogło przyczynić się do lepszego zrozumienia postawy Świadków Jehowy, którzy w tych trudnych latach prześladowań – w posłuszeństwie wobec najwyższych przykazań Bożych – byli gotowi zapłacić najwyższą cenę swego życia i okazać miłość do Boga oraz do bliźnich. Myśl tę zawarłem w swym wierszu pt. „Niech nie zamilknie słabnący nasz głos”: Nasz słabnący głos z przeszłości Nie o pomstę jest wołaniem; W Bożej miłości znosiliśmy udręki Bogu posłuszni, z umiłowaniem. Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 139 Spotkanie świadków naocznych w Strasburgu; marzec 1995 rok Spotkanie świadków naocznych we Francji; marzec 1995 rok Spotkanie świadków naocznych w Nadarzynie; 14 sierpnia 1998 roku 140 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Spotkanie świadków naocznych w Sosnowcu; 21 sierpnia 1998 roku Przez wrogów Jehowy poniżeni i hańbieni, Jak „pomiot” już prawie unicestwieni, Z wiarą zgadzaliśmy się na śmierć i cierpienia, Fioletowym trójkątem zostaliśmy wyróżnieni. Milknący nasz głos z tych dni okrutnych Niech nie zamilknie i nie idzie w zapomnienie; Niech się rozlega nadal z mocą jeszcze, By zapomnienie nie zrodziło ich powtórzenie. Nie pokładaliśmy ufności w ziemskim człowieku; Bóg słyszał nas w swej tkliwości, Widział łzy nasze i błagania słyszał gorące, Rok Jego odwetu uczyni zadość sprawiedliwości. Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 141 Spotkanie świadków naocznych w Wiśle; 23 października 1999 roku Pomsta Boża na złych wkrótce się ziści; Jak Kaina siedem razy dosięgnie niegodziwych, Udręczonym, lojalnym swym sprawi wyzwolenie, Zgotował wytchnienie i życie wieczne dla prawych. Jako Świadkowie Jehowy pragniemy również oznajmiać, jak nasz Bóg Jehowa okazał się dla nas niezawodnym Wspomożycielem. Nawet w obliczu śmierci czuliśmy na sobie Jego opiekę i miłość, dzięki czemu mogliśmy wytrwać w tych ogniowych próbach. Wiedzieliśmy przecież, dlaczego spotykają nas takie cierpienia – były one dziełem wroga ludzkości, Szatana Diabła. Dlatego za wszelką cenę staraliśmy się pielęgnować bliską więź z Bogiem, a sił dodawały nam Jego tkliwe słowa otuchy i zapewnienia, zapisane w księdze Izajasza 41:10: „Nie lękaj się, bo ja jestem z tobą. 142 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Historyczne spotkanie Świadków Jehowy z Polski, którzy przeżyli obozy koncentracyjne, i ich rodziny Spotkanie świadków naocznych z Europy; 6 listopada 1996 roku Spotkanie świadków naocznych z Europy; 6 listopada 1996 roku Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 143 Nie rozglądaj się, bo ja jestem twoim Bogiem. Wzmocnię cię. Naprawdę ci pomogę. Naprawdę będę cię mocno trzymał swą prawicą prawości”. Ciągle też starałem się pamiętać o tym, że wierni słudzy Boży wytrwali w próbach wiary często za cenę życia. Nie osiągnęli tego dzięki osobistej sile czy odwadze, lecz Spotkanie świadków naocznych z Europy; tylko dzięki miłości Bożej, 6 listopada 1996 roku od której nikt i nic nie może oddzielić Jego lojalnych sług. Miłość Boża – jako potężna, niezwyciężona moc – przypada w udziale tym, którzy umiłowali Boga, o czym zapewniono nas w Jego natchnionym Słowie: „Któż nas oddzieli od miłości Chrystusowej? Czy ucisk, czy udręka, czy prześladowanie, czy głód, czy nagość, czy niebezpieczeństwo, czy miecz? Albowiem jestem przekonany, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani rządy, ani rzeczy teraźniejsze, ani rzeczy przyszłe, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas oddzielić od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, naszym Panu” (Rzymian 8:35, 38, 39). Apostoł Paweł napisał, kto może skorzystać z tej potężnej miłości Bożej: „Jeśli ktoś miłuje Boga, ten został poznany przez Niego” (1 Kor. 8:3) oraz „Jehowa zna tych, którzy do Niego należą” (2 Tym. 2:19b). Osobiście przekonałem się, że Świadkowie Jehowy dzięki miłości Bożej mogli nie tylko wytrwać w wierności w obozach koncentracyjnych, lecz mogli swą miłość do Boga i bliźnich okazywać na co dzień. Dziś obiektywni historycy i socjolodzy przyznają, że 144 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Świadkowie Jehowy byli nie tylko najodważniejsi, lecz jako jedyna zjednoczona społeczność religijna wyróżniali się miłością okazywaną sobie nawzajem oraz osobom postronnym. Nie starali się za wszelką cenę ocalić swego życia kosztem innych. Gdy któryś z nich słabł, pozostali wspierali go i dzielili się Spotkanie świadków naocznych z Europy; z nim własnymi skąpymi ra6 listopada 1996 roku cjami żywnościowymi.* Dzisiaj mogę się tym chlubić, że jako Świadkowie Jehowy byliśmy jedyną społecznością religijną, która za cenę własnego życia odmawiała udziału w wojnie i nie splamiła swoich rąk przelaną krwią bliźnich. Daliśmy tym dowód miłości do Boga i do bliźnich – dowód naśladowania naszego wzorodawcy, Jezusa Chrystusa, który powiedział do swych uczniów: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będzie wśród was miłość” (Jana 13:35). Ta postawa prawdziwej miłości powinna pomóc szczerym ludziom rozpoznać prawdziwych chrześcijan. Dzisiaj kolejnym powodem do radości jest obserwowanie, jak mała grupka Świadków Jehowy, działająca przed dziesięcioleciami w liczbie mniejszej niż 100 000, rozrosła się do rozmiarów „wielkiej rzeszy”, liczącej obecnie ponad 6,5 mln członków. Dlatego czuję się szczęśliwy, że mogę jeszcze oglądać, jak na moich oczach spełniają się prorocze słowa z księgi Izajasza 60:22: „Malutki stanie * Opis solidarności wśród Świadków Jehowy uwięzionych w obozach koncentracyjnych można znaleźć w: Hans Hesse (red.), „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”, ss. 23-35. Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 145 się tysiącem, a niewielki – potężnym narodem. Ja, Jehowa, przyśpieszę to w stosownym czasie”. Patrzę teraz wstecz na minione lata i wydają mi się one bardzo krótkie. Tak szybko upłynęły jak wartki potok górski. Lata mijały mi na wyczekiwaniu spełnienia się obietnic Od lewej: Max Liebster, Simone Liebster, Henryk Dornik, Edyta Procner, Róża Urban biblijnych – że w odpowiednim czasie Bóg zastąpi ten niesprawiedliwy system nowym światem, w którym nie będzie wojen ani chorób, ani śmierci, a nastąpi to wskutek zapowiedzianej w Biblii wojny Bożej – Armagedonu. Ale nigdy się nie zniechęcałem, gdy ten czas pozornie się opóźniał, i nigdy nie żałowałem, że jeszcze nie nadszedł. Nigdy też ani na moment nie powstała w mym sercu niepewność bądź jakakolwiek wątpliwość co do prawdy biblijnej i służenia Jehowie. Zawsze chciałem i lubiłem czekać na wypełnienie się obietnic Bożych. Przez całe życie wierzyłem, że Jehowa wie najlepiej, kiedy nam zgotować ulgę w próbach i udrękach. Wierzyłem zawsze oraz odczułem wyraźnie i wielokrotnie, że Stwórca traktuje mnie jako swoje słabe, bezsilne dziecko; czułem, że pozwala mi trzymać się mocno Jego ojcowskiej ręki. Głęboko porusza mnie porównanie Boga do troskliwego Ojca. Biorąc pod uwagę słowa z Ozeasza 11:3, 4, mogę powiedzieć, że Jehowa uczył mnie jak małe dziecko chodzić po swej drodze, brał mnie w ramiona i ciągnął „sznurami miłości”. Gdy przypominam sobie tamte dni, rodzi się w mym sercu 146 Wytrwałem dzięki miłości Bożej niewysłowiona wdzięczność dla mojego niezawodnego Wspomożyciela, Boga Jehowy, za Jego wielką miłość i dobroć, jaką odczułem w tych jakże trudnych, ostatnich dniach wojny. Byłem przecież już prawie w „krainie nieżyjących”, w cieniu Szeolu, ledwie tliła się Henryk Dornik z Simone i Maxem Liebsterami we mnie iskierka gasnącego młodzieńczego życia. Byłem przecież jednym z niewielu, którzy ocaleli z 10-dniowego transportu śmierci z Gross-Rosen do Buchenwaldu-Mittelbau. Byłem jednym z tylko kilku, którzy żywo wyszli ze śmiertelnej epidemii tyfusu brzusznego i plamistego. Jako jeden z nielicznych ocalałem podczas dwudniowego nalotu bombowców alianckich, wśród lawiny płonących bomb fosforowych i burzących rakiet – dzięki miłości ofiarnej mojego kochanego brata Fritza Uhliga. Zostałem ledwo wyrwany z depczącej mnie, pałającej nienawiścią bandy spośród działaczy Akcji Katolickiej. Uszedłem z życiem z bestialskiego zamachu na stacji metra w Wiedniu, wiosną 1992 roku. Ale właśnie w tych krytycznych momentach, gdy zaglądałem śmierci w oczy, odczuwałem, jak bardzo miłość mego Boga Jehowy pomaga mi przetrwać. Dlatego powtórzę ze wzruszeniem słowa apostoła Pawła: „Najchętniej więc będę się chlubił raczej ze swoich słabości, aby moc Chrystusa pozostawała nade mną niczym namiot” (2 Kor. 12:9b). Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 147 Wystąpienie świadków naocznych w Zurychu; 18 lutego 2001 roku Przybywa mi lat, a ubywa dni życia. Choć do jesiennych podobny jestem liści i choć nieraz opadam z sił, to jednak czuję, że za każdym razem Jehowa dodaje mi nowych sił i je pomnaża (Izajasza 40:31). Co prawda przypominam orła, który nie ma już sił i korzysta tylko jeszcze z lotu ślizgowego, ale dalej się modlę i powtarzam za Mojżeszem słowa Psalmu 90:12, by Jehowa nauczył mnie liczyć moje dalsze dni życia, które pragnę wypełnić służbą dla Niego. Ufnie spoglądam w przyszłość i z utęsknieniem wyczekuję chwili, gdy Jehowa poprzez Chrystusa dokona niepojętego dla nas cudu zmartwychwstania, na nowo powołując do życia moją ukochaną żonę, kochanych rodziców i innych bliskich. Oczekuję tych dni, kiedy Królestwo Boże wynagrodzi wszelkie zaznane przez lud Jehowy cierpienia i odwróci szkody wyrządzone rodzinie ludzkiej przez panowanie zbuntowanego anioła, Szatana Diabła. Radości, jakie będziemy przeżywali wówczas, usuną w głęboki cień wcześniejsze udręki. Przykre wspomnienia cierpień nie będą zatruwać nam życia. Stopniowo wyblakną i utoną w zakamarkach naszej pamięci. 148 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Od lewej: Gertrud Pötzinger, Henryk Dornik, Horst Schmidt Ogromnie się cieszę, że droga, którą dzięki Słowu Jehowy obrałem w młodości, nawet w obliczu prześladowań okazała się źródłem dobrodziejstw. Chcę nią kroczyć dalej, póki jest dech we mnie – aż po czas niezmierzony. Moje serce skacze z wielkiej radości i wdzięczności za to, że Jehowa pozwolił mi przez wszystkie lata mego życia obficie korzystać z Jego dobroci i Jego serdecznej życzliwości. Pomógł mi wytrwać pośród prześladowań, a nawet w obliczu głębokiego cienia śmierci. Jehowa naprawdę był dla mnie wspaniałym Wspomożycielem i troskliwym Ojcem pełnym tkliwych uczuć! Moje na pozór długie czekanie na urzeczywistnienie się zachwycających obietnic Bożych nie jest dla mnie wcale uciążliwe i w niczym nie przypomina przykrego i denerwującego czekania na pociąg, który się opóźnia. „Dobrze jest czekać, i to w milczeniu, na wybawienie od Jehowy” (Lam. 3:26). „Lecz ja będę wypatrywał Jehowy. Będę wyczekiwał Boga mego wybawienia. Mój Bóg mnie usłyszy” (Mich. 7:7). W czekaniu na Jehowę pomaga mi głęboka miłość do Niego i zupełna ufność w Jego niezawodne obietnice. Pomocą w cierpliwym Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 149 Wystąpienie świadków naocznych w Zurychu; 18 lutego 2001 roku czekaniu, a zarazem pokrzepieniem dla mnie była dawna, piękna pieśń pt. „Wyczekiwany dzień” o następującej treści (nr 66 w śpiewniku z roku 1928): Czekam wciąż i czekam stale, Na ten cudny, święty dzień. W którym jasne słońce Twoje Chmur posępnych spłoszy cień. Świat odetchnie wyzwolony, Od ciążących na nim win, I królować wtedy będzie Dawidowy święty syn. Ujrzę to, co wzrok proroczy Widział w blasku dawnych dni, O czym pieśń psalmisty brzmiała: 150 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Wieczny Panie, chwała ci! Z mogił swoich się podźwignie, Wielki, niezliczony lud. I w tryumfie sławić będzie Wielkiej mocy Bożej cud. Dziś nad światem ból panuje, Skargi głośne z wszystkich stron. Z westchnieniami i ze łzami Płyną, Panie, przed Twój tron. Oto czasy łez i płaczu, Mroczna trwa nad nami noc, Sprawiedliwość podeptana, Zła nad światem władnie moc. Czekam wciąż, nadzieję swoją W Twym Królestwie Panie mam. Gdy nad całym światem władzę, W ręce swoje weźmiesz sam. Czekam wciąż i żadna radość Inna nie odwróci mnie. Od czekania dnia Twojego, Panie, przyjdź Królestwo Twe! Już ponad 70 lat z wielką radością czekam na wybawienie Jehowy, pielęgnując nastawienie psalmisty Dawida: „Ja wciąż będę czekał i chcę jeszcze dodać do całej Twej chwały. Usta moje opowiadać będą o Twej prawości, przez dzień cały – o Twoim wybawieniu” (Psalm 71:14, 15). „Jehowa ma upodobanie w tych, którzy (...) wyczekują Jego lojalnej życzliwości” (Psalm 147:11). Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 151 Od lewej: Jan Otrębski, Stanisław Zając, Henryk Dornik Wiem i sam odczuwam, że wyczekiwanie „dnia Jehowy” w tych trudnych do zniesienia dniach może chwilowo przytłaczać, szczególnie w dniach ucisku spowodowanego chorobą i starością. Psalmista Mojżesz napisał: „Samych w sobie dni naszych jest lat siedemdziesiąt, a jeśli dzięki szczególnej sile jest lat osiemdziesiąt, i tak zmierzają do niedoli oraz rzeczy szkodliwych (...)” (Psalm 90:10). Ja jednak wiem, że czekanie na wybawienie z tych udręk, połączone z gorliwym wysławianiem Boga i pokrzepianiem innych, uszczęśliwia i sprawia radość, a radość ze służenia Jehowie stała się dla mnie krzepiącą siłą, która pomogła mi trwać i wytrwać aż po dzień dzisiejszy. Bo „(...) radość z Jehowy jest waszą twierdzą” (Neh. 8:10). „Drogę wierności wybrałem, Twoje sądownicze rozstrzygnięcia uznałem za słuszne” (Psalm 119:30). „Chcę śpiewać Jehowie, bo wyświadczył mi dobro” (Psalm 13:6). Dzisiaj – z radością w sercu – pragnę wyrazić swoje uczucia słowami psalmisty: „Byłem młodzieńcem i już się zestarzałem, lecz nie widziałem prawego, który byłby całkowicie opuszczony (...). Bo Jehowa miłuje sprawiedliwość i nie opuści lojalnych wobec niego. Po czas niezmierzony będą strzeżeni (...). I Jehowa im pomoże 152 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Od lewej: Henryk Dornik, Jan Otrębski, Zygmunt Sawicki Od lewej: Bolesław Cebo, Mieczysław Kaleciński, Stanisław Zając i Henryk Dornik w bramie byłego obozu Auschwitz Jak miłość Boża pomogła mi przetrwać 153 oraz ich ocali. Ocali ich od niegodziwców i wybawi ich, gdyż się u niego schronili” (Psalm 37:25, 28, 40). Czyż może być dla mnie dzisiaj coś cenniejszego, coś ważniejszego niż przebywać w schronieniu Najwyższego – w schronieniu mojego Boga Jehowy? Dlatego w wysławianiu Jehowy i w radości ze służenia Mu pragnę trwać po czas niezmierzony – na wieki! „Pamiętaj dni dawne, rozważajcie minione lata z pokolenia na pokolenie; Zapytaj swego ojca, a on ci powie (...)” (Powt. Prawa 32:7) Jesteśmy milknącym głosem z przeszłości. Wypytujcie nas! Pozostało nas już tak niewielu! 155 POSŁOWIE AUTOBIOGRAFIA Henryka Dornika Wytrwałem dzięki miłości Bożej sytuuje się pośród wielu wspomnień obozowych. Obfitował w nie zwłaszcza okres powojenny, a lata 1945-1948 nie bez powodu nazwano „literaturą pieców”. Do klasycznych już pozycji tego nurtu należą Dymy nad Birkenau Seweryny Szmaglewskiej, Przeżyłam Oświęcim Krystyny Żywulskiej, Z otchłani. Wspomnienia z lagru Zofii Kossak czy też Kamienny świat i Pożegnanie z Marią Tadeusza Borowskiego. Lista ta nie wyczerpuje, co zrozumiałe, wszystkich pozycji, tym bardziej że ukazywały się one również w latach późniejszych. Na uwagę zasługują tutaj wspomnienia Wiesława Kielara Anus mundi, Wspomnienia oświęcimskie (Kraków 1972) Janiny Komendy Lagier Brzezinka (Warszawa 1986) i Marii Ślisz-Oyrzyńskiej Wierzyłam, że wrócę (Kraków 1988). Z pewnością ma rację Jan Masłowski, gdy stwierdza: „Aby wczuć się w atmosferę łagrów, trzeba przede wszystkim skupić się na tych zasadniczych zjawiskach, które pomagają w odpowiedzi na tak podstawowe pytania, jak: co tam wyczyniano z człowiekiem, jakie twarde i konsekwentne metody stosowali sprawcy i wykonawcy ludobójstwa – przedłużonego lub doraźnego, co się w lagrze działo i stało z człowiekiem, co więzień przeżywał, jak próbował 156 Wytrwałem dzięki miłości Bożej przetrwać, a zwłaszcza zachować człowieczeństwo, tzn. ocalić przede wszystkim samodzielne, krytyczne myślenie i wolę pomagania współwięźniom?”1 Wśród tak licznych wspomnień autobiografia Henryka Dornika ma wartość szczególną, ujmuje bowiem wszystkie wydarzenia z punktu widzenia Świadka Jehowy. Niewielu pozostało już dzisiaj uczestników tych strasznych, porażających swym okrucieństwem czasów, dobrze więc, że wdzięczna pamięć pozwala jeszcze tym, którzy przeżyli, aby udokumentować tę przeszłość, krzyczącą nadal swym wymownym memento. Autor, jak sam wspomina, wywodzi się z rodziny o silnych korzeniach katolickich. Nie oznaczało to jednak postawy bezkrytycznej. Kiedy doszło do ostatecznej konfrontacji Biblii z nauką Kościoła rzymskokatolickiego, rodzina Dorników stopniowo zaczęła zmieniać wiarę. I tak stali się Świadkami Jehowy. W czasach hitlerowskiego terroru, rozpętanego po dojściu Adolfa Hitlera do władzy (1933), Badacze Pisma Świętego – bo tak ich nazywano – byli jednymi z największych wrogów III Rzeszy. Jak to było możliwe, że ludzie wyznający szlachetne nakazy religijne mogli nagle stać się zagrożeniem dla potężnego państwa? Powodów było kilka: neutralna postawa, wzajemna miłość i lojalność, ostre występowanie przeciwko łamaniu praw człowieka, stawanie w obronie innych prześladowanych. Efektem tych postaw były represje, które dotknęły wyznawców tej religii, bo tylko oni w sposób tak jawny i silny zdecydowali się wystąpić przeciw hitlerowskiemu terrorowi. Nic więc dziwnego, że nawet w obozach koncentracyjnych zostali oni wyróżnieni jako osobna grupa więźniów (fioletowy trójkąt). Niemcy doskonale 1 J. Masłowski, Oświęcim. Cmentarz świata, Warszawa 1995, s. 5. Posłowie 157 zdawali sobie sprawę z faktu, że zagrożeniem są już dzieci Świadków Jehowy, toteż wszystkimi możliwymi sposobami starali się je „resocjalizować”. Oznaczało to w praktyce zmuszanie do gloryfikacji nazizmu, posłuszeństwa Führerowi i wierności nowym „zasadom” moralnym. Takiemu „praniu mózgu” został też poddany Henryk Dornik, ale jego niezłomna postawa tylko rozzuchwalała oprawców. Po długich zabiegach „poprawczych” uznano go za niezdolnego do służby narodowosocjalistycznej. Trzeba tutaj stwierdzić, iż ta niezłomność wymagała niemałej odwagi, tym bardziej, że kolejnym etapem zniewolenia był obóz koncentracyjny. Kiedy mówimy o zachowaniach Badaczy Pisma Świętego, to warto przypomnieć, że wystarczyło podpisać dokument, zobowiązujący do lojalności, czyli do zaprzestania działalności i donoszenia na współbraci (tak!). Tych, którzy ulegli, było jednak niewielu. Okrutny los zaprowadził Henryka Dornika do Gross-Rosen. Ten obóz koncentracyjny, podobnie jak inne, służył dwóm celom – masowej zagładzie i wyniszczającej, darmowej pracy. Nie odbiegał on pod względem organizacji od sposobu funkcjonowania wielu innych, rozsianych na terenie Niemiec i dzisiejszej Polski. Uwłaczające godności hasło Arbeit macht frei podkreślało jedynie, że nikt nie powinien liczyć na szybkie uwolnienie. Bicie, wyzwiska, nieludzkie warunki higieniczne, choroby, głód, poniewierka i tęsknota za wolnością wypełniały każdy dzień tej trudnej do opisania codzienności. W tej sytuacji wielu więźniów załamywało się, obojętniało („zmuzułmanienie”), traciło wiarę w Boga. Od reszty osadzonych odbiegali z całą pewnością Świadkowie Jehowy. Potrafili oni w obliczu totalnej śmierci zachować pogodę ducha, niezłomną wiarę, ufali bezgranicznie Stwórcy. Henryk Dornik ciągle przywołuje Biblię i pieśni religijne, które pozwalały 158 Wytrwałem dzięki miłości Bożej mu czerpać otuchę, umacniać bliską więź z Dawcą Życia. To znamienne oddanie się Bogu na dobre i złe pokazuje dobitnie, że istota zawierzenia polega na całkowitym podporządkowaniu się decyzjom Niebiańskiego Ojca. Tak też myśleli inni bracia, z którymi udało się Autorowi zetknąć. Była to zresztą wielka radość dla obu stron. Autobiografia Henryka Dornika pokazuje jeszcze inny – najważniejszy – aspekt jego życia. Kilkakrotnie znajdował się w sytuacjach bez wyjścia, powinien nie żyć, lecz za każdym razem powracał do zdrowia. Przeżył więc dwa obozy koncentracyjne, transport śmierci, chorobę, wynikającą z wyniszczenia organizmu, a w wiele lat później – bandycki napad w Wiedniu. Znamienny w tym kontekście wydaje się tytuł wspomnień: Wytrwałem dzięki miłości Bożej. To ona prowadziła Autora, dawała mu moc i zachęcała do wytrwania. Bez niej, podobnie jak tysiące więźniów faszystowskiego reżimu, nie mógłby myśleć o ocaleniu. Solidarność Świadków Jehowy w latach ucisku to piękna, choć mało znana karta historii. Doświadczył jej również Autor, którego uratowali czuli współbracia. Można rzec, że w obliczu szalejącego totalitaryzmu można było zachować prawdę wiary, a nade wszystko – prawdę sumienia. We wszechwładnym koszmarze śmierci i podobieństwie kolektywnych przeżyć skazanych, mamy także obrazy jasne, którą tchną optymizmem wbrew zniszczeniu, degeneracji, upodleniu, szykanowaniu, masowemu mordowaniu. Jakże pięknie brzmią w tym momencie słowa Autora: „Ogromnie się cieszę, że droga, którą dzięki Słowu Jehowy obrałem w młodości, nawet w obliczu prześladowań okazała się źródłem dobrodziejstw. Chcę nią kroczyć dalej, póki jest dech we mnie – aż po czas niezmierzony. Moje serce skacze z wielkiej radości i wdzięczności za to, że Jehowa pozwolił mi przez wszystkie lata mego życia obficie korzystać z Jego dobroci i Jego serdecznej Posłowie 159 życzliwości. Pomógł mi wytrwać pośród prześladowań, a nawet w obliczu głębokiego cienia śmierci. Jehowa naprawdę był dla mnie wspaniałym Wspomożycielem i troskliwym Ojcem pełnym tkliwych uczuć!”2 Przywołana wypowiedź emanuje głębokim przesłaniem religijnym i moralnym. W dzisiejszym świecie, pełnym nienawiści, agresji i skrajnych nacjonalizmów, trzeba poszukiwać takich rozwiązań, które pozwoliłyby na przeobrażenie ludzkiego myślenia, odejście od języka konfrontacji i braku tolerancji. Czy w tej sytuacji warto szukać uniwersalnego rozwiązania? Czy ono w ogóle istnieje? Jezus Chrystus mówił o miłości Boga i bliźniego. Głosił idee pokoju, braterstwa ludzi, a nawet szacunku do nieprzyjaciół. W Ewangelii Janowej czytamy te słowa: „A oto mój nakaz: Miłujcie jedni drugich, tak Ja was umiłowałem. Największa zaś miłość, na jaką człowiek w ogóle może się zdobyć, polega na tym, że ktoś oddaje swoje życie za swych przyjaciół” (15, 12-13, Romaniuk). Autobiografia Henryka Dornika w pełni potwierdza przesłanie Wielkiego Nauczyciela. Wierność i to wierność aż do końca stały się sensem i celem życia Autora, który do dziś jest gorącym admiratorem Bożej Miłości. Niech to dzieło stanie się prawdziwym dokumentem nie tylko mrocznej przeszłości, ale i życiowego optymizmu, który tchnie wyraźnie z jej kart. prof. Krzysztof Biliński Wrocław, lipiec 2007 r. 2 H. Dornik, Wytrwałem dzięki miłości Bożej, Wrocław 2007, s. 148. 161 DODATKI 163 Aleksandra Boczek Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego MIMO upływu dziesięcioleci od tragicznych wydarzeń okresu dyktatury hitlerowskiej, historia grup prześladowanych przez nazizm w dalszym ciągu zasługuje na uwagę. Dlaczego? Prof. dr Rita Süssmuth, była prezydent niemieckiego Bundestagu, oświadczyła: „Mając w pamięci godność ofiar [holocaustu], jesteśmy nawoływani do uwrażliwiania przyszłych pokoleń na prawo i bezprawie, tolerancję i nietolerancję, nieocenioną wartość życia jednostki, jej godność oraz prawo do wolności. (...) Pamięć o wieloletnim okresie antyhumanitaryzmu powinna nas ostrzegać przed zbytnią pewnością siebie”1. Z kolei były prezydent Niemiec, prof. dr Roman Herzog, powiedział: „Dzisiaj tamte wydarzenia mogą odejść w niepamięć, gdyż ich naoczni świadkowie wymierają, a coraz mniej ofiar osobiście może opisać potworność swoich cierpień. Historia szybko blaknie, gdy nie jest częścią osobistych przeżyć. Dlatego musimy uczynić pamięć częścią żywej przyszłości. Nie chcemy utrwalać naszego przerażenia. Pragniemy natomiast wyciągnąć naukę, która wskaże drogę przyszłym pokoleniom”2. 1 Wolfram Slupina, „Niezłomni w obliczu prześladowań – Świadkowie Jehowy a hitleryzm: wystawy i prezentacje filmowe w Niemczech w latach 1996-2005”, w: Hans Hesse (red.), „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowania i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego, wydawnictwo A PROPOS, Wrocław 2006, s. 297. 2 Tamże. 164 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Właśnie w tym celu – aby ‘wyciągnąć naukę’ z tamtych wydarzeń – podejmuje się liczne starania, by w różnych krajach europejskich udokumentować prześladowania Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego3. Również w Polsce szerokim echem odbiła się wystawa „Więzieni za wiarę. Świadkowie Jehowy a hitleryzm”, zaprezentowana między innymi w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w dniach 21 września do 21 listopada 2004 roku. Zwiedziło ją 142 095 osób z 71 różnych krajów4. Niniejszy artykuł zawiera krótki opis historii i wierzeń Świadków Jehowy. Następnie zostaną zbadane przyczyny prześladowań tej społeczności religijnej przez nazistów, po czym zostanie ukazany stan badań na temat Świadków Jehowy w obozach koncentracyjnych na terenie Polski. Na podstawie wypowiedzi postronnych obserwatorów omówiona zostanie postawa tej grupy więźniów, a w dalszej kolejności formy i specyfika prześladowań tej społeczności. W części końcowej nastąpi podsumowanie i ukazanie luk badawczych tej problematyki. 1. Charakterystyka społeczności religijnej – zarys historii i wierzeń Działalność Świadków Jehowy – trzeciego co do wielkości wyznania w Polsce5 – sięga początków XX wieku6. Na uwagę zasługuje początkowy rozrost tej organizacji: w 1918 roku liczyła 50 członków, 3 Uroczystości lub wystawy poświęcone tej tematyce zobaczyło na całym świecie ok. 5 250 000 osób. Źródło: tamże, s. 301. 4 Źródło: Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau. Oprócz tego wspomniana wystawa została udostępniona zwiedzającym w Państwowym Muzeum na Majdanku od 20 czerwca do końca sierpnia 2006 roku oraz w Państwowym Muzeum Stutthof w Sztutowie od 26 kwietnia do końca września 2006 roku. 5 GUS, Departament Badań Demograficznych, Wyznania religijne i stowarzyszenia narodowościowe i etniczne w Polsce 1997-1999, Warszawa 2000, ss. 23, 141. 6 Już w 1906 roku ukaz carski przyznał gronu Badaczy Pisma Świętego (jak wówczas określano Świadków Jehowy) prawo do prowadzenia działalności religijnej. Tekst ustawy z 17.09.1906. Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego 165 a w dziesięć lat później – 2567. Pierwsze aktywne grupy, zwane zborami, pojawiły się w Łodzi, Poznaniu i Wolnym Mieście Gdańsku8. W roku 1921 otwarto w Warszawie przy ul. Hożej 35 pierwszą polską centralę tej organizacji (Biuro Oddziału), przeniesioną w roku 1926 na ulicę Nowy Zjazd 1. W maju 1932 roku Świadkowie Jehowy przenieśli centrum administracyjne do własnego obiektu w Łodzi przy ul. Rzgowskiej 24. Wówczas w Polsce działało już około 600 Świadków Jehowy9. Rok 1936 oznacza początek prześladowań ze strony państwa. W tym samym roku obłożono zakazem publikowanie czasopisma Złoty Wiek, rok później – Strażnicy10. W 1938 roku zamknięto Biuro Oddziału Świadków Jehowy w Łodzi przy ul. Rzgowskiej 24, a ich działalność w całym kraju obłożono zakazem11. Wraz z wybuchem drugiej wojny światowej w roku 1939 dla Świadków Jehowy w Polsce – tak jak w sąsiednich Niemczech – zaczął się okres okrutnych prześladowań. Pomimo represji liczba polskich Świadków Jehowy wzrosła w ciągu 6 lat wojny do 288012. Ale koniec wojny oznaczał dla nich zaledwie kilka lat wolności. Zadziwiająco szybki rozrost społeczności religijnej (w roku 1947 liczyła już 7703 członków13) natychmiast wzbudził nieufność nowej władzy komunistycznej. Dnia 21 czerwca 1950 roku liczna 7 Rocznik Świadków Jehowy 1994, wydawnictwo Towarzystwa Strażnica, 1994, ss. 178, 191. 8 Tamże, s. 177; Wolfram Slupina, „Prześladowania i represje Świadków Jehowy w Polsce w latach 1939-1945 oraz 1950-1989”, w: Hesse, Najodważniejsi, s. 217. 9 Jürgen Ordowski/Jan Scheider, „Świadkowie Jehowy w Polsce w latach 1936-1945: bilans historiograficzny”, w: Gerhard Besier (red.), Od nacjonalistycznych konfrontacji do porozumienia europejskiego. Rola Kościołów w dziejowej drodze Niemiec i Polski w XIX i XX wieku, Wałbrzych 2004, ss. 167 i n. 10 Tamże, ss. 169 i n. 11 Rocznik 1994, ss. 200 i n. 12 Wolfram Slupina, „Prześladowania i represje Świadków Jehowy w Polsce”, s. 217. 13 Wolfram Slupina, „Świadkowie Jehowy w Polsce 1945-1989: Historia prześladowań mniejszości religijnej”, w: Besier, Od nacjonalistycznych konfrontacji, s. 218. 166 Wytrwałem dzięki miłości Bożej grupa funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa wtargnęła do Biura Oddziału w Łodzi, po czym zamknięto je i opieczętowano pod pretekstem, że są oni organizacją szpiegowską z centralą w Brooklynie (USA)14. Znacznie dłuższe represje komunistyczne, które nastąpiły od roku 1950, rozpoczęły się falą ciężkich prześladowań w latach 1950-1956; potem nastąpił krótki okres „odwilży”, poprzedzający ponowne represje i strategię „wewnętrznego rozkładu” w latach 1957-1977, zastosowane przez polski rząd komunistyczny w celu podporządkowania sobie społeczności religijnej Świadków Jehowy. Po roku 1977 nadszedł drugi okres „odwilży”, który trwał do prawnego uznania ich wspólnoty religijnej w dniu 12 maja 1989 roku i w którym Świadkowie Jehowy mogli już ze względną swobodą prowadzić działalność religijną15. Świadkowie Jehowy są znani przede wszystkim z ogólnoświatowej działalności głoszenia prawd biblijnych16. Posługują się w tym celu Biblią, a także publikacjami Przebudźcie się! i Strażnica, broszurami, książkami i traktatami. Nie mają na celu czerpania jakichkolwiek korzyści materialnych. Nie sprzedają publikacji, a ich działalność jest niedochodowa. Cała ich religijna działalność jest finansowana jedynie dzięki dobrowolnym datkom, które w większości składają sami Świadkowie17. Świadkowie Jehowy wierzą w Boga Wszechmocnego, Jehowę, Stwórcę nieba i ziemi. W swych wierzeniach za jedyne wiarogodne 14 Tamże, s. 220. 15 Wolfram Slupina, „Prześladowania i represje Świadków Jehowy w Polsce w latach 1939-1945 oraz 1950-1989”, w: Hesse, Najodważniejsi, s. 226. Zobacz też serię trzech artykułów na temat komunistycznych prześladowań Świadków Jehowy w Polsce, w: Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej, Świadkowie Jehowy w PRL, nr 3, marzec 2004. 16 Ta działalność wychowawcza prowadzona jest w 236 krajach przez 6 741 444 Świadków Jehowy. Źródło: Rocznik Świadków Jehowy 2007, wydawnictwo Towarzystwa Strażnica, 2007, s. 31. 17 Jehovas Zeugen – Menschen aus der Nachbarschaft. Wer sind sie?, Selters/Taunus 1996, s. 10. Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego 167 źródło prawdy uważają Słowo Boże, Biblię18. Za biblijnie udowodnione uznają między innymi następujące nauki19: — Jezus Chrystus jest Synem Bożym i podlega Bogu Jehowie, a duch święty to czynna moc Boża20; — Chrystus dał swe życie na okup za ludzi, by wykupić ich od grzechu, a następnie zmartwychwstał do nieśmiertelnego życia duchowego w niebie21; — Królestwo Boże to realny niebiański rząd ustanowiony przez Boga; władcą w tym Królestwie jest Jezus Chrystus22; — grono 144 000 osób to chrześcijanie namaszczeni duchem świętym, mający nadzieję na życie w niebie, aby panować razem z Jezusem Chrystusem23; — Królestwo Boże ma zapewnić na ziemi idealne warunki życiowe ludziom prawym, natomiast źli zostaną wytraceni na zawsze24; — zło zostanie usunięte w bitwie Armagedonu, kiedy Bóg usunie obecny system rzeczy, podległy zbuntowanemu aniołowi, Szatanowi Diabłu25; — po Armagedonie nastaną rajskie warunki; ludzie podobający się Bogu będą żyć wiecznie26; 18 Zobacz publikację omawiającą dowody na Boskie natchnienie Biblii: Biblia – słowo Boże czy ludzkie?, wydawnictwo Towarzystwa Strażnica, 1992. 19 Wykaz wierzeń Świadków Jehowy, poparty wersetami biblijnymi, znajduje się w broszurze Świadkowie Jehowy – Kim są? W co wierzą?, wydawnictwo Towarzystwa Strażnica, 2001, s. 13. Więcej informacji na ten temat udziela książka Czego naprawdę uczy Biblia?, wydawnictwo Towarzystwa Strażnica, 2005. 20 Mat. 3:17; Jn. 8:42; 14:28; 20:17; 1 Kor. 11:3; 15:28. 21 Mat. 20:28; 1 Tym. 2:5, 6; Rzym. 5:12, 15-19; 1 Pi. 3:18; Rzym. 6:9; Obj. 1:17, 18. 22 Dan. 2:44; 1 Tym. 6:15; Obj. 11:15. 23 Obj. 14:1, 3; 5:9, 10; 1 Kor. 15:40-53; 2 Kor. 1:21, 22. 24 Izaj. 9:6, 7; 11:1-5; Dan. 7:13, 14; Mat. 6:10. 25 Obj. 16:14, 16; Sof. 3:8; Izaj. 34:2; 1 Jn. 5:19; 2 Kor. 4:4; Jn. 12:31. 26 Obj. 21:3, 4; Ps. 37:9-11, 29; 72:7, 8, 16; Izaj. 65:20-25; Jn. 3:16; 17:3; Mk. 10:29, 30. 168 Wytrwałem dzięki miłości Bożej — dusza – w znaczeniu biblijnym człowiek lub zwierzę – umiera; umarli mają nadzieję na zmartwychwstanie27; — doustne lub dożylne przyjmowanie krwi jest pogwałceniem prawa Bożego28; — chrześcijanin ma zachowywać neutralność w sprawach politycznych29. Aby rozważać nauki biblijne i uczyć stosowania się rad Bożych w życiu, Świadkowie Jehowy na całym świecie spotykają się trzy razy w tygodniu w przeznaczonych do tego celu budynkach, zwanych Salami Królestwa30. Zorganizowani są w zbory, liczące przeciętnie 50-100 osób. Kilkanaście zborów tworzy obwód, a kilka obwodów tworzy okręg31. W Polsce funkcjonuje obecnie 1800 zborów32. Koordynowaniem działalności Świadków Jehowy na całym świecie zajmuje się Biuro Główne z siedzibą w Brooklynie (Nowy Jork). Nadzorowaniem działalności w Polsce zajmuje się Biuro Oddziału Świadków Jehowy w Nadarzynie koło Warszawy. Najważniejszą rzeczą w życiu Świadków Jehowy jest osobista więź z Bogiem. Do działania pobudza ich nadzieja z proroctw danych przez Boga. Świadkowie Jehowy działali i działają na rzecz dobra ogółu, upowszechniając wysokie mierniki moralne i biblijną nadzieję na przyszłość. Na całym świecie trzymają się z dala od 27 Ezech. 18:20; Joz. 11:11; Rodz. 1:20, 24; Jn. 5:28, 29; Izaj. 26:19. 28 Rodz. 9:3, 4; Kapł. 17:14; Dz. Ap. 15:28, 29. 29 Jak. 4:4; 1 Jn. 2:15; Jn. 15:19; 17:16. 30 Oprócz Sal Królestwa budowane są również Sale Zgromadzeń, w których odbywają się kongresy Świadków Jehowy. W Polsce takie Sale Zgromadzeń powstały w Łodzi, Lublinie, Stęszewie, Brzegu-Skarbimierzu, Warszawie, Malborku i Sosnowcu. Zobacz Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego, wydawnictwo Towarzystwa Strażnica, 1995, ss. 318-401. 31 Porównaj opis struktur organizacyjnych Świadków Jehowy w książce Helmuta-Dietera Hartmanna, Die Zeugen Jehovas – eine Herausforderung. Ist der Weg der Zeugen Jehovas eine Herausforderung an die gesamte Christenheit?, Melbeck 1999, ss. 42-51. 32 Rocznik 2007, s. 37. Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego 169 wojen, buntów i rewolucji. Choć tak jak pierwsi chrześcijanie sami rezygnują z działalności politycznej, nie występują przeciwko tym, którzy myślą inaczej. Pragną podążać za głosem chrześcijańskiego wyszkolonego sumienia33. 2. Źródło konfliktu ideologicznego Świadkowie Jehowy od samego początku popadli w konflikt z państwem nazistowskim. Źródłem konfliktu był fakt, że wierzenia Świadków Jehowy stały w jawnej opozycji do doktryn ideologii nazistowskiej. Naziści podjęli kroki wymierzone zarówno w społeczność religijną jako całość, jak również w poszczególnych jej członków34. Gabriele Yonan35 wymienia trzy zasadnicze punkty ideologii narodowego socjalizmu36, które stały się bezpośrednią przyczyną konfliktu, a tym samym prześladowań Świadków Jehowy: a. higiena rasowa, ideologia rasy panów i antysemityzm37; b. nacjonalizm („Niemiecka Wspólnota Narodowa”); 33 Walter Köbe, „Historia i współczesność – Świadkowie Jehowy w Niemczech”, w: Hesse, Najodważniejsi, ss. 251 i n. 34 Detlef Garbe, Zwischen Widerstand und Martyrium. Die Zeugen Jehovas im „Dritten Reich”, wyd. 4, Monachium 1999, ss. 155 i n. 35 Gabriele Yonan, „Od marginalizacji do męczeństwa”, w: Hesse, Najodważniejsi, s. 317. 36 Zostaną tu poddane analizie wyłącznie punkty, które bezpośrednio przyczyniły się do powstania konfliktu pomiędzy Świadkami Jehowy a dyktaturą nazistowską. Więcej na temat ideologii narodowego socjalizmu można znaleźć w: Wolfgang Benz, Geschichte des Dritten Reiches, wyd. przez Bundeszentrale für Politische Bildung, Monachium 2000, s. 17; Wolfgang Benz, Hermann Graml, Hermann Weiß (wyd.), Enzyklopädie des Nationalsozialismus, Monachium 1997, ss. 11-33. 37 Dr Jerzy Sawicki w swej książce Ludobójstwo. Od pojęcia do konwencji 1933-1945, Kraków 1949, podaje krótką charakterystykę założeń faszyzmu: „Faszyzm głosi zasadę nierówności ras i narodów. Faszyzm zmierza do panowania jednych narodów nad innymi, do eksploatacji jednych grup rasowych przez inne. Faszyści wyznają doktrynę, że pewne rasy i narody skazane są z góry (...) na śmierć, niewolę i hańbę, a innym narodom przeznaczone jest panowanie nad światem, wielkość i szlachectwo” (s. 13). 170 Wytrwałem dzięki miłości Bożej c. zasada Führera, naczelnego wodza, któremu należy się bezwzględne posłuszeństwo. Jak na ideologię nazistowską zapatrywali się Świadkowie Jehowy? Wierzyli, że wszyscy ludzie są równi, ponieważ wywodzą się od jednej pary ludzkiej – Adama i Ewy. Jako organizacja międzynarodowa odrzucali nacjonalizm, dzięki czemu w obozach mieli silne poczucie solidarności. Kategorycznie odmawiali pełnienia służby wojskowej, posługiwania się bronią przeciw drugiemu człowiekowi, a zwłaszcza współwyznawcy z innego kraju. Ponadto za swojego duchowego przywódcę uznawali Jezusa, a cześć pragnęli oddawać wyłącznie Bogu, dlatego starannie rozważali każde żądanie nazistów pod kątem trzymania się norm chrześcijańskich i odmawiali zrobienia nawet pierwszego kroku, który zaprowadził wielu ich współobywateli od biernego pozostawania na uboczu do brania aktywnego udziału w nazistowskich zbrodniach38. Reżim nazistowski poświęcał szczególną uwagę dyscyplinie i formowaniu społeczeństwa, tworzącego „Niemiecką Wspólnotę Narodową”. Ci, którzy nie chcieli się dopasować do nowo ustanowionych norm, mieli być izolowani, uciskani, prześladowani i w końcu zlikwidowani. Dyktatura nazistowska rozróżniała wrogów „biologicznych” (np. Żydzi, Cyganie, niepełnosprawni i inni) oraz „ideologicznych” (np. polityczni, mniejszości religijne), którzy nie chcieli przyjąć ideologii państwa nazistowskiego39. Naziści stosowali różne formy izolowania i represji – od zakazu pracy przez aresztowania i szykany do likwidowania. Do tego celu służyły zarówno organy państwowe, czyli władza ustawodawcza, 38 39 Gabriele Yonan, „Od marginalizacji do męczeństwa”, w: Hesse, Najodważniejsi, s. 317. Benz, Geschichte des Dritten Reiches, ss. 109 i n. Również Gordon Zahn dokonał podziału ‘wrogów reżimu’ na trzy grupy: pierwsi cierpieli za to, kim byli (Żydzi, Słowianie, Cyganie), drudzy za to, co zrobili (homoseksualiści, działacze polityczni i opozycjyjni), a należący do trzeciej grupy – za to, czego nie chcieli uczynić (osoby odmawiające wstąpienia do wojska, Świadkowie Jehowy i inni). Przebudźcie się! z 08.09.1989, s. 12. Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego 171 wykonawcza i sądownicza, jak również specjalne instytucje, w tym obozy koncentracyjne czy system terroru SS, łącznie z gestapo – „Tajną Policją Państwową”40. Postępowanie obywateli III Rzeszy kontrolowano różnymi środkami, do których należały: a. Pozdrowienie hitlerowskie: Podniesienie ręki ze słowami „Heil Hitler!” stanowiło wyraz akceptacji państwa totalitarnego i uczczenie Hitlera jako wodza41. Kto odmawiał pozdrowienia hitlerowskiego, uchodził za wroga reżimu42. b. Przymus wstępowania do organizacji nazistowskich: Państwo nazistowskie nie pozostawiało miejsca na neutralność polityczną. Kontrolowano obywateli, czy nie uchylają się od obowiązku wstępowania do partii NSDAP i innych ugrupowań nazistowskich, a następnie skrupulatnie odnotowywano każdy przypadek niesubordynacji. Kto zachowywał neutralność, był natychmiast dostrzegany i odpowiednio karany43. c. Obowiązek służby wojskowej: „Rozporządzenie o specjalnym prawie karnym na wojnie i w szczególnych zadaniach bojowych” z dnia 26 sierpnia 1939 roku określało, że każda próba uchylenia się od służby wojskowej, publiczne wezwanie do takiego czynu i ‘osłabianie ducha bojowego armii’ ma być karane śmiercią. 40 Benz, Geschichte des Dritten Reiches, ss. 109 i n. Por. artykuł Ludwiga Eibera na temat środków represji, pt. „Verfolgung”, w: Benz i inni (wyd.), Enzyklopädie des Nationalsozialismus, ss. 275-295. Na uwagę zasługuje również obszerne opracowanie Eugena Kogona na temat obozów koncentracyjnych: tenże, Der SS-Staat. Das System der deutschen Konzentrationslager, Frankfurt n. M. 1946. 41 Gabriele Yonan, Jehovas Zeugen: Opfer unter zwei Diktaturen. 1933-1945. 1949-1989, Berlin 1999, S. 17. 42 Było tak również w przypadku Hansa Gärtnera, Świadka Jehowy, który odmówił odwzajemnienia pozdrowienia hitlerowskiego. W wyniku tego złożono na niego donos, aresztowano go i osadzono w obozie koncentracyjnym, skąd nigdy nie powrócił. Zob. artykuł Angeli Nerlich i Wolframa Slupiny, „Ocalony od zapomnienia: przypadek Hansa Gärtnera”, w: Hesse, Najodważniejsi, ss. 148-178. 43 Garbe, Zwischen Widerstand und Martyrium, ss. 160 i n. 172 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Ustawa ta miała na celu rozpoznanie i zduszenie w zarodku każdej działalności antypaństwowej44. Świadkowie Jehowy, kierując się przekonaniami religijnymi, odmawiali pozdrowienia hitlerowskiego, składania przysięgi Hitlerowi, jak również wstępowania do wojska45. Odrzucali też członkostwo w organizacjach nazistowskich, jak NSDAP czy DAF. Równocześnie kontynuowali zakazaną działalność ewangelizacyjną, rozpowszechniali literaturę biblijną, spotykali się, by czytać i studiować Biblię. Brali też udział w szczególnych akcjach protestacyjnych w latach 193446, 193647 i 193748. Zarówno odmowa, jak i zdecydowane działania Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego mogą zostać określone jako „sprzeciw motywowany przekonaniami religijnymi”49. 44 Wraz z uchwaleniem ustawy o obowiązku służby wojskowej w dniu 21 maja 1935 roku każdy Niemiec pomiędzy 18 a 45 rokiem życia podlegał służbie wojskowej. Nie przewidywano zwolnienia z tej służby ze względów religijnych. Jedynie Żydów i Cyganów lub „całkowicie nieprzydatnych” nie wcielano do wojska, gdyż uważano ich za ‘niegodnych walczenia w obronie Niemiec’. Tamże, s. 352, przyp. 123, oraz ss. 344 i n. 45 Z tego powodu stracono 270 Świadków Jehowy na mocy wyroków Sądu Wojennego Rzeszy. Zagadnieniem tym zajmuje się szczegółowo Marcus Herrberger w swej książce Denn es steht geschrieben: „Du sollst nicht töten”. Die Verfolgung religiöser Kriegsdienstverweigerer unter dem NS-Regime mit besonderer Berücksichtigung der Zeugen Jehovas (1939-1945), Wiedeń 2005 (s. 61). Zobacz też autobiografię Horsta Schmidta, który został aresztowany i skazany na śmierć za odmowę służby wojskowej, pt. Śmierć przychodziła zawsze w poniedziałki. Prześladowany za odmowę służby wojskowej, wydawnictwo A PROPOS, Wrocław 2006. 46 Dnia 7 października 1934 roku 20 000 Świadków Jehowy wysyłało do Adolfa Hitlera telegramy z protestem przeciwko prześladowaniom Świadków Jehowy. Franz Zürcher, Krucjata przeciwko Chrześcijaństwu, Zurych/Nowy Jork, 1939, s. 168. 47 Akcja rozpowszechniania rezolucji przyjętej na zgromadzeniu Świadków Jehowy w Lucernie w dniach 4-7 września 1936 roku; rozpowszechniono ok. 100 000 ulotek, po czym przez Niemcy przetoczyła się fala aresztowań. Garbe, Zwischen Widerstand und Martyrium, ss. 245 i n. 48 Akcja rozpowszechniania w dniu 20 czerwca 1937 roku „Listu Otwartego”, który demaskował zbrodnie nazizmu. Po tej akcji nastąpiła w Niemczech kolejna fala aresztowań. Tamże, ss. 261 i n. 49 Nie był to sprzeciw o zabarwieniu politycznym, mający na celu obalenie rządu hitlerowskiego. Świadkowie Jehowy chcieli jedynie obronić swoje prawo do wolności religijnej. Zob.: Johannes Wrobel, „Die nationalsozialistische Verfolgung der Zeugen Jehovas in Frankfurt am Main”, w: Kirchliche Zeitgeschichte, rocz. 16, zesz. 2/2003, s. 378. Por. też Wolfgang Benz, „Widerstand aus christlicher Überzeugung”, w: Informationen zur politischen Bildung, zesz. 243: Deutscher Widerstand 1933-1945, Bonn-München 1994, ss. 20 i n. Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego 173 3. Świadkowie Jehowy w obozach koncentracyjnych na terenie Polski50 3.1. Statystyka Najnowsze wyniki badań naukowych historii nazistowskich prześladowań Świadków Jehowy w Polsce odzwierciedlają poniższe dane statystyczne: Auschwitz: Co najmniej 382 Świadków Jehowy trafiło do KL Auschwitz51. Z nich 196 miało narodowość polską lub urodziło się na terenie Polski52. Świadkowie Jehowy przybywali do KL Auschwitz już w pierwszych transportach z Polski53. Wraz z ewakuacją obozu zostali przeniesieni do innych obozów na terenie Trzeciej Rzeszy, między innymi do Mauthausen, Buchenwaldu i Ravensbrück54. Łódź: O ile wiadomo, do obozu dla dzieci i młodzieży w Litzmannstadt trafiło 10 dzieci Świadków Jehowy na przełomie lat 1943/194455. Wszystkie przeżyły56. W łódzkich więzieniach (męskie 50 Dla porównania dane liczbowe na temat grupy więźniarskiej Świadków Jehowy w niektórych obozach koncentracyjnych na terenie Niemiec: Neuengamme: 150-160; Buchenwald: 300, Wewelsburg: 198; Sachsenhausen: 980; Moringen: 310. Źródła: Garbe, Zwischen Widerstand und Martyrium, ss. 474, 477; John, „... Mein Vater wird gesucht”, s. 42; Hesse (red.), „Najodważniejsi”, ss. 41, 74. 51 Według oszacowań Archiwum Historycznego Towarzystwa Strażnica w Nadarzynie (dalej jako: AHTS) w KL Auschwitz więziono 395 Świadków Jehowy. Teresa Wontor-Cichy, Więzieni za wiarę. Świadkowie Jehowy w KL Auschwitz, Oświęcim 2003, s. 38, podaje liczbę 387 więźniów IBV, w tym 219 kobiet i 168 mężczyzn; w niemieckiej wersji (Für den Glauben in Haft. Zeugen Jehovas im KL Auschwitz, Oświęcim 2006, s. 48) pojawia się liczba 383 Świadków Jehowy (215 kobiet, 168 mężczyzn), a w angielskiej wersji książki (Imprisoned for their Faith. Jehovah’s Witnesses in KL Auschwitz, Oświęcim 2006, s. 44) wymieniono 382 ofiary nazizmu (215 kobiet i 167 mężczyzn). 52 Chodzi o Polskę sprzed 1939 roku; por. Ordowski/Scheider, „Świadkowie Jehowy w Polsce”, s. 178. 53 Por. Wontor-Cichy, Więzieni za wiarę, s. 13. 54 Tamże, s. 31. 55 AHTS; Józef Witkowski, Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi, Wrocław i in. 1975, s. 107. 56 Tamże; por. relację Pawła Bujoka z okresu uwięzienia w tym obozie, w: AHTS. 174 Wytrwałem dzięki miłości Bożej więzienie: ul. Sterlinga 26; żeńskie więzienie: ul. Gdańska 4) przetrzymywano ok. 20 Świadków Jehowy, skąd trafili do różnych obozów koncentracyjnych57. Poznań: 81 Świadków Jehowy, którzy w przeważającej większości byli Polakami, zostało osadzonych w Forcie VII (54 osoby) i/lub w obozie Żabikowo (37 osób)58. Większość z nich aresztowano w maju 1942 roku w wyniku zdrady byłego esesmana, który podszył się pod Świadka Jehowy i udostępnił gestapo imienny wykaz Świadków Jehowy w Poznaniu59. Aresztowanych Świadków Jehowy zesłano do różnych obozów koncentracyjnych60. Majdanek (Lublin): Osadzono tam 55 osób (19 kobiet, 36 mężczyzn)61: 26 Polaków (47,3%), 19 Niemców (34,5%), poza tym między innymi Holendrów i Czechów62. Już od stycznia 1943 roku zsyłano poszczególnych Świadków Jehowy do Majdanka; od stycznia do lipca 1943 roku przebywało tam 6 Świadków Jehowy63. Potem ich liczba wzrosła i w pierwszej połowie 1944 roku osiągnęła szczytową wartość64. 29 Świadków Jehowy trafiło do KL Lublin z obozów w Niemczech, np. z Buchenwaldu, Dachau czy Sachsenhausen. 12 przebywało przedtem w więzieniach; w 14 przypadkach nie są dostępne 57 AHTS; por. relację Elżbiety Streich, w: AHTS. 58 AHTS; dziesięć osób więziono zarówno w Forcie VII, jak i w Żabikowie. Pomocne w ustaleniu danych były wywiady ze świadkami naocznymi. W Roczniku 1994, s. 203 podano liczbę 69 Świadków Jehowy, którzy byli aresztowani w Poznaniu i osadzeni w obozach koncentracyjnych w Niemczech. 59 Por. relację Mariana Eckerta, s. 1, w: AHTS. 60 Marian Olszewski, Fort VII w Poznaniu, Wydawnictwo Poznańskie, 1971, s. 18. 61 AHTS; nieopublikowany manuskrypt Aleksandry Boczek, „Świadkowie Jehowy w KL Lublin”. Wcześniej podawano liczbę 20 więzionych Świadków Jehowy; por. Ordowski/Scheider, „Świadkowie Jehowy w Polsce”, s. 181. 62 AHTS. 63 Wykaz Świadków Jehowy więzionych w KL Lublin, opracowany przez Marię Wiśnioch, Państwowe Muzeum na Majdanku (APMM), 2006. 64 APMM; por. Czesław Rajca, „Lubelska filia niemieckich zakładów zbrojeniowych”, w: Zeszyty Majdanka, t. IV, Lublin 1969 s. 251; Boczek, „Świadkowie Jehowy w KL Lublin”. Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego 175 żadne informacje co do wcześniejszego uwięzienia. Wielu Świadków Jehowy przewieziono z KL Lublin do kolejnych obozów: Łącznie 17 przeniesiono do KL Auschwitz (16 mężczyzn, 1 kobietę), 14 kobiet do Ravensbrück, 2 mężczyzn do Buchenwaldu65, jednego mężczyznę do Dora-Nordhausen, jednego do Gross-Rosen. W KL Lublin 14 Świadków Jehowy (sami mężczyźni) straciło tam życie; co do 4 osób (2 mężczyzn, 2 kobiety) nie ma żadnych bliższych danych. Gross-Rosen: Znajdowało się tam 95 Świadków Jehowy (60 mężczyzn, 35 kobiet)66, w tym około jedna trzecia polskiego pochodzenia67. Co najmniej 36 z nich przybyło do obozu dopiero w roku 1945 w transportach ewakuacyjnych68. Z pozostałych niektórzy przebywali w Gross-Rosen po dwa lata i dłużej. Stutthof: O ile wiadomo, w KL Stutthof więziono 98 Świadków Jehowy69, w tym 38 Polaków i 30 Niemców70, 16 pochodziło z Gdańska, dalszych 9 m.in. z Austrii, Szwajcarii, Francji, Ukrainy i Rosji; w przypadku 5 Świadków Jehowy narodowość nie jest znana71. 5 więźniów KL Stutthof to niepełnoletni (2 z Gdańska, 2 z Polski, 1 z Ukrainy). Jeden z nich zmarł w obozie. 65 Stefan Milewski i Jan Gątkiewicz; por. Wolfram Slupina, „Prześladowania i represje Świadków Jehowy w Polsce w latach 1939-1945 oraz 1950-1989”, w: Hesse, Najodważniejsi, s. 214; Krzysztof Biliński, Hiobowie XX wieku, Wrocław 1998, ss. 9 i n.; relacja Jana Gątkiewicza, Wrocław, 07.01.1957, nieopublikowany manuskrypt, AHTS. 66 Dotychczas 57 Świadków Jehowy; por. Ordowski/Scheider, „Świadkowie Jehowy w Polsce”, s. 185. 67 AHTS. 68 Tamże; por. listę transportową 26 kobiet będących Świadkami Jehowy, z Bergen-Belsen do Dory-Mittelbau z 4 marca 1945 roku, które trafiły do Bergen Belsen między innymi przez Gross-Rosen, w: Hesse, Najodważniejsi, s. 120. 69 AHTS; tym samym znacznie podwyższa się liczba z podawanej dotąd wartości 34 Świadków Jehowy; por. Ordowski/Scheider, „Świadkowie Jehowy w Polsce”, s. 187. 70 AHTS. 71 Tamże. 176 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Ogólna statystyka prześladowań Świadków Jehowy w Polsce: Wśród wszystkich znanych 796 Świadków Jehowy będących ofiarami hitleryzmu, którzy byli związani z Polską72 (łącznie z Gdańskiem: 971), 744 posiadało obywatelstwo polskie (w Wolnym Mieście Gdańsku działało 175 Świadków Jehowy: 168 Niemców, 6 Niemców lub Polaków, jeden bezpaństwowy). Ogółem spośród 744 polskich i 175 gdańskich Świadków Jehowy – w tym 140 dzieci (z Gdańskiem: 161) uwięziono 675 (z Gdańskiem: 799), z czego 529 (z Gdańskiem: 541) osadzono w obozach koncentracyjnych. 179 z tych Świadków Jehowy (z Gdańskiem: 190) nie przeżyło prześladowań nazistowskich. Z tego grona 175 (z Gdańskiem: 183) straciło życie w areszcie; w tym wykonano 34 egzekucji (z Gdańskiem: 39), a jedna osoba (z Gdańskiem: 4) zmarła w wyniku warunków uwięzienia, pozostałe trzy (żadna z Gdańska) zostały, o ile wiadomo, zamordowane na wolności73. 3.2. Specyfika prześladowań Reżim nazistowski w różny sposób traktował wrogów „biologicznych” i „ideologicznych”. Podczas gdy według założeń higieny rasowej wrogowie „biologiczni” mieli zostać doszczętnie wytępieni, wrogów „ideologicznych” należało zmanipulować i nakłonić do zmiany poglądów. Z tego względu Świadkom Jehowy w obozach 72 W przypadku kolejnych 69 osób trzeba jeszcze zbadać ich związek z Polską. A zatem najwyższa liczba prześladowanych w odniesieniu do Polski wynosi ogółem 1040. Źródło danych: AHTS. Por. też statystykę w: Ordowski/Scheider, „Świadkowie Jehowy w Polsce”, ss. 178-187; Wolfram Slupina, „Prześladowania i represje Świadków Jehowy w Polsce w latach 1939-1945 oraz 1950-1989”, w: Hesse, Najodważniejsi, ss. 217-225. 73 Opracowane na podstawie danych znajdujących się w AHTS. Szczegółowa statystyka w odniesieniu do polskich ofiar nazizmu, bez uwzględnienia Gdańska, znajduje się w: Ordowski/ Scheider, „Świadkowie Jehowy w Polsce”, ss. 178-187. Jeśli chodzi o Gdańsk, zobacz: Wolfram Slupina, „Prześladowania i represje Świadków Jehowy w Polsce w latach 1939-1945 oraz 1950-1989”, w: Hesse, Najodważniejsi, ss. 217-225. Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego 177 koncentracyjnych przedkładano „oświadczenie”, którym zamierzano nakłonić ich do wyparcia się wiary i wydania byłych współwyznawców74. W razie odmówienia podpisu musieli liczyć się z dalszymi konsekwencjami. Ponieważ nie były to pojedyncze przypadki, ale zbiorowy sprzeciw społeczności religijnej, zaklasyfikowano Świadków Jehowy do osobnej kategorii i oznaczono ich w obozach osobnym identyfikatorem – fioletowym trójkątem75. Powyższa okoliczność jest tylko jednym z czynników składających się na „godną uwagi specyfikę”76 prześladowań Świadków Jehowy. Pozostałe czynniki wymienia historyk dr Detlef Garbe: 1) byli oni jedną z pierwszych prześladowanych grup; 2) stawiali zwarty i nieugięty opór; 3) tworzyli najliczniejszą grupę w szeregach osób odmawiających służby wojskowej, skazanych przez sądy wojskowe na śmierć; 4) ze wszystkich religijno-światopoglądowych ugrupowań spotkały ich najdotkliwsze prześladowania77. Godna uwagi jest jeszcze jedna osobliwość: w niektórych obozach koncentracyjnych Świadkowie Jehowy stanowili jedną z najliczniejszych grup więźniów78. Z reguły natomiast ich odsetek 74 Zobacz treść oświadczenia zamieszczonego na s. 54 (rozdział 5). 75 Obszerny wgląd w tę problematykę zapewnia Detlef Garbe w swym artykule „Jehovas Zeugen in den Konzentrationslagern”, w: tenże, Zwischen Widerstand und Martyrium, ss. 402-473; por. też Detlef Garbe, „Der lila Winkel. Die ‚Bibelforscher’ (Zeugen Jehovas) in den Konzentrationslagern”, w: Wolfgang Benz/Barbara Distel (wyd.), Täter und Opfer (Dachauer Hefte, 10/1994), Dachau 1994. 76 Deltef Garbe, „Die Verfolgung der Zeugen Jehovas im nationalsozialistischen Deutschland – Ein Überblick”, w: Kirsten John-Stucke/Andreas Pflock (red.), Widerstand aus christlicher Überzeugung: Jehovas Zeugen im Nationalsozialismus. Dokumentation einer Tagung, Essen 1998, ss. 16-18, 24. 77 78 Tamże. Fakt ten odnosi się przede wszystkim do kobiecych obozów koncentracyjnych w Moringen, Lichtenburg i Ravensbrück (w tym ostatnim do roku 1939). Zob. Hans Hesse/Jürgen Harder, „...und wenn ich lebenslang in einem KZ bleiben müßte...” Die Zeuginnen Jehovas in den Frauenkonzentrationslagern Moringen, Lichtenburg und Ravensbrück, Essen 2001, ss. 11, 95, 143. W Wewelsburgu przez jakiś czas byli nawet jedyną grupą więźniów. Zob. Kirsten John, „Mein Vater wird gesucht...” Häftlinge des Konzentrationslagers in Wewelsburg, Essen 1996, s. 39. 178 Wytrwałem dzięki miłości Bożej w społeczności więźniów wynosił „od pięciu do dziesięciu procent”79. 3.3. Postawa Świadków Jehowy Świadkowie Jehowy sprzeciwiali się presji państwa totalitarnego, ponieważ jego ideologia stała w sprzeczności z zasadami biblijnymi. Świadkowie Jehowy okazywali posłuszeństwo bardziej Bogu niż państwu nazistowskiemu, ale nie próbowali dokonać przewrotu politycznego80. Dlatego ich sprzeciw nie miał zabarwienia politycznego. Ale decydujący był fakt, że ich bardziej lub mniej demonstrowana niechęć podporządkowania się państwu nazistowskiemu pociągnęła za sobą dotkliwe prześladowania. Naziści postrzegali ich neutralną postawę jako zagrożenie polityczne81. Ich sprzeciw, nacechowany „nadzwyczajnym zdecydowaniem i bezprzykładną odwagą”82, wydaje się być fenomenem, jak podkreśla to historyk Detlef Garbe: „Wprawdzie określenia, jak nonkonformizm, odmowa, wrogość, konspiracja są trafne w odniesieniu do Świadków Jehowy, ale wszystkie określają tylko aspekty działalności IBV, a nie cało79 Detlef Garbe, Zwischen Widerstand und Martyrium, s. 403. 80 Świadkowie Jehowy podporządkowywali się rozporządzeniom państwa, o ile nie kolidowały z zasadami biblijnymi. W obozach koncentracyjnych ściśle trzymali się regulaminu obozowego, dokładnie i pilnie wykonywali przydzielone im zadania, a także nie podejmowali prób ucieczki. Jednakże w kwestii praktykowania swej religii byli gotowi łamać te normy i konsekwentnie odmawiać pracy. Byli „skromnymi, zdyscyplinowanymi, pracowitymi, cierpliwymi ludźmi, wiernie oddanymi Międzynarodowemu Stowarzyszeniu Badaczy Pisma Świętego i tym samym swej wierze. W sferze politycznych konfliktów w obozie wykazywali ścisłą neutralność, nie istniała możliwość nawiązania z nimi politycznej współpracy, odrzucali wszelkie działania przeciwko SS i do tego żaden z nich nie zamierzał uciekać z obozu”. Marsálek, Hans, Die Geschichte des Konzentrationslagers Mauthausen. Dokumentation, 3. Aufl., Wiedeń 1995, s. 282 (tłumaczenie A. Boczek). 81 Hubert Roser (red.), Widerstand als Bekenntnis. Die Zeugen Jehovas und das NS-Regime in Baden und Württemberg, Konstancja 1999, ss. 82 i n. 82 Garbe, Zwischen Widerstand und Martyrium, s. 542. Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego 179 kształt tego fenomenu. Postępowanie Świadków Jehowy w Trzeciej Rzeszy dalece różni się od typowych schematów. Było czymś więcej niż ‘tylko’ nonkonformizmem, czymś aktywniejszym niż odmowa; jak na wrogość brakowało im opozycyjnych celów, a jak na konspirację – dalej idących planów obalenia rządu”83. W innym artykule na temat oporu w okresie narodowego socjalizmu w odniesieniu do Świadków Jehowy pojawia się pojęcie „sprzeciwu motywowanego względami religijnymi”84. W rzeczywistości ta nieliczna społeczność religijna stawiała większy sprzeciw wobec państwa nazistowskiego niż wielkie Kościoły czy ugrupowania religijne: „W okresie narodowego socjalizmu około 900 ewangelickich chrześcijan, pastorów i laików, zostało aresztowanych i ukaranych za sprzeciw motywowany wierzeniami. Osoby te trafiły do więzienia lub obozu koncentracyjnego, a dwanaście stracono. Kościół ewangelicki w większości na ślepo podporządkował się ideologii państwa nazistowskiego. Z 17 000 pastorów tylko niewielkie grono odmówiło popierania reżimu hitlerowskiego. Z około 32 milionów niemieckich katolików – w tym 15,5 miliona mężczyzn – siedmiu otwarcie odmówiło służby wojskowej”85. A jak postrzegali grupę więzionych Świadków Jehowy postronni obserwatorzy? Oto kilka wypowiedzi: 83 Tamże, s. 540. 84 Yonan, Jehovas Zeugen – Opfer unter zwei Diktaturen, s. 34. 85 Tamże, s. 22. Warto dodać, że oba wielkie kościoły podnosiły protest tylko w swojej sprawie, a tylko nieliczni duchowni publicznie napiętnowali prześladowanie Żydów. Chodziło przede wszystkim o obronę roszczeń w zakresie instytucji i religii obu Kościołów państwowych w państwie totalitarnym. Przeważająca większość członków Kościoła ewangelickiego przyłączyła się do narodowego socjalizmu. Yonan wymienia również polityczne i religijne grupy ruchu oporu: socjaliści, Związek Samopomocy Księży, Kościół Wyznający, którzy walczyli przede wszystkim w obronie własnych interesów, własnej egzystencji i własnego prawa do władzy. Tamże. Zob. też: Norbert Haase, „Desertion – Kriegsdienstverweigerung – Widerstand”, w: Peter Steinbach/Johannes Tuchel (wyd.), Widerstand gegen den Nationalsozialismus, wyd. przez Bundeszentrale für politische Bildung, Bonn 1994, ss. 530 i n. 180 Wytrwałem dzięki miłości Bożej „Ich postawa, spokojna rezygnacja, zachowana godność, szczególnie w tych trudnych warunkach obozowych – rzucały się w oczy; można przyjąć, że nawet nie kolidowały z tym otoczeniem gwałtu i przemocy”86. „Więźniowie na ogół są zgodni co do tego, że Badacze Pisma Świętego wyróżniali się postawą niezłomną; jak stwierdza dr Adolf Gawalewicz, oni właśnie ,najdobitniej i bardzo konsekwentnie manifestowali wierność wyznawanym przez siebie zasadom, bez względu na grożące im represje z tego tytułu’ ”87. „Co pół roku wzywani są do kancelarii obozowej, gdzie przedkłada się im do podpisu oświadczenie, że wyrzekają się swej wiary. Z opowiadań Hessla i kapów wiem, iż w żadnym obozie koncentracyjnym żaden Bifo nie podpisał deklaracji, dzięki której rzekomo odzyskałby wolność. Kilkakrotnie byłem świadkiem, jak Hessel namawiał poszczególnych Bifo do podpisania deklaracji. Mówi on: – Podpisz, to jeszcze do niczego nie zobowiązuje. Zwłaszcza, że robisz to pod przymusem. W duszy nadal pozostaniesz wierny twemu wyznaniu – a odzyskasz wolność, uratujesz życie, powrócisz do rodziny. – Było to próżne kuszenie, każdy z nich bez namysłu, z całą stanowczością i powagą oświadczał, że deklaracji takiej nie podpisze. Na pytanie: – Co ci szkodzi podpisać? – odpowiadali: ‘Bóg widzi, że kłamię, a zresztą, nie chcę zawdzięczać mej wolności kłamstwu’ ”88. „Zwartą i solidną grupę, ale najbardziej zamkniętą, tworzyli badacze Pisma Świętego. W kompanii karnej zastałem ich około 86 Edward Ferenc, cytowane za: Przegląd lekarski, nr 1 (46), 1981, s. 47. Cytowane za: tamże, s. 46. 88 Cytowane za: Jerzy Kwiatkowski, 485 dni na MAJDANKU, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1966, s. 339. Co prawda zdarzały się pojedyncze przypadki, że jakiś Świadek Jehowy podpisywał oświadczenie, ale zdecydowana większość pozostawała wierna swoim przekonaniom. Mimo wszystko podpis złożony na dokumencie deklaracji nie oznaczał automatycznie zwolnienia z aresztu; chodziło raczej o sprawdzenie, czy dany Świadek Jehowy nie osłabł w wiernym trzymaniu się swych wierzeń. Por. Detlef Garbe, Zwischen Widerstand und Martyrium, s. 313. 87 Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego 181 dziesięciu. Należeli do najbardziej prześladowanych, bo ze względów wyznaniowych odmawiali nie tylko służby wojskowej – co było zasadniczym powodem osadzenia ich w obozie koncentracyjnym – ale nawet zdejmowania czapek przed esesmanami i stawania na baczność. Co kilka tygodni wzywano ich przed oblicze specjalnej komisji, żeby ustalić, czy nie zmienili zdania w sprawie służby wojskowej. Nie uczynił tego żaden z nich. Krótko po wybuchu wojny na rozkaz Himmlera odbyła się w Sachsenhausen pierwsza publiczna egzekucja, której musieli się przyglądać wszyscy zebrani na placu apelowym więźniowie. Rozstrzelano właśnie jednego z badaczy Pisma Świętego, a w parę dni później jeszcze kilku z nich. Pozostali przy życiu nie załamali się, trwali niezłomnie w swojej wierze. Podziwiałem siłę ich przekonań, ale niepojęta była dla mnie uległość i pokora, z jaką znosili wyjątkowo brutalne znęcanie się nad nimi esesmanów i funkcyjnych”89. A zatem bezprzykładna postawa Świadków Jehowy, ich odmowa popierania reżimu hitlerowskiego, jak również konkretne działania mające na celu odsłonięcie poczynań Hitlera i okrucieństw jego dyktatury dowodzą, że Świadkowie Jehowy stawiali sprzeciw motywowany względami religijnymi. 4. Podsumowanie Historia Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego potwierdza, że przeciwstawienie się złu było możliwe, co stanowi dla dzisiejszego pokolenia cenną lekcję moralności. Dostarczyli odpowiedzi wszystkim tym, którzy wówczas stali z boku, a dziś pytają: „Co mogliśmy wtedy zrobić?”90. 89 90 Wawrzyniec Węclewicz, Tyle śmierci ile dni, Wydawnictwo Poznańskie, 1985, s. 105. James Pellechia, „Edukacja w duchu tolerancji: studium przypadku”, w: Hesse, Najodważniejsi, s. 312. 182 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Na uwagę zasługuje wymiar, intensywność i długość prześladowań Świadków Jehowy. O ile ustalono, w okresie reżimu hitlerowskiego w Polsce prześladowano łącznie 1040 członków tej społeczności91. O intensywności tych represji niech świadczy fakt, że liczba Świadków Jehowy w Polsce w roku 1939 wynosiła 103992. Wielu z nich straciło pracę, środki do życia; rodzicom odbierano dzieci i umieszczano je w zakładach poprawczych. Ponadto 714 osób trafiło do więzień i obozów koncentracyjnych93. W Polsce Świadkowie Jehowy jako organizacja byli obłożeni zakazem w latach 1938-1945, a potem w latach 1950-1989, a zatem łącznie przez 56 lat. Wszystkie te aspekty ich historii wymagają jeszcze dokładnego zbadania. Losy Świadków Jehowy, ich nadzieję i ocenę ich postawy trafnie ujmuje wypowiedź Jana Otrębskiego, polskiego Świadka Jehowy i byłego więźnia kilku obozów koncentracyjnych, który zakończył swe wspomnienia słowami: „Nie pokłoniliśmy się Hitlerowi i nie czciliśmy go słowem ‘Heil Hitler’. Mimo zakazu dalej głosiliśmy dobrą nowinę wszystkim ludziom. (...) Jakże cenne słowa prorocze się wypełniły na naszych oczach: ,Jak upał na zeschłej ziemi, wrzawę zuchwalców stłumiłeś, jak upał cieniem obłoku, przerwałeś pieśń zwycięstwa tyranów’ ”94. 91 Dane te obejmują osoby związane z Polską (796), osoby pochodzące z Gdańska (175) i osoby, których związek z Polską wymaga dalszych badań (69). Źródło: AHTS. 92 Rocznik 1994, s. 201. Zaskakujące, że w ciągu 6 lat wojny mimo prześladowań liczba Świadków Jehowy się podwoiła – pod koniec wojny wynosiła 2880. Zob. punkt 1, „Charakterystyka społeczności religijnej – zarys historii i wierzeń”. 93 94 Źródło: AHTS. Zobacz podpunkt 3.1, „Statystyka”. Izajasza 25:5, Biblia warszawska. Cytowane za: życiorys Jana Otrębskiego, AHTS Nadarzyn, s. 67. 183 Justyna Haas Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy Wprowadzenie HISTORIA Świadków Jehowy w Polsce to przede wszystkim historia społeczności religijnej, która przez całe dziesięciolecia była prześladowana przez dwa reżimy: hitleryzm1 i komunizm2, a jej członków spotykały najróżniejsze kary i represje. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia zaczęto badać w Polsce historię tego wyznania w okresie narodowego socjalizmu. W ostatnich kilku latach losy polskich Świadków Jehowy prześladowanych przez reżim hitlerowski prezentowano w muzeach byłych obozów koncentracyjnych3 i w kręgach akade1 Prześladowanie ze strony nazistów w latach 1939-1945. Por artykuł Wolframa Slupiny „Prześladowania i represje Świadków Jehowy w Polsce w latach 1939-1945 oraz 1950-1989”, w: Hans Hesse (red.), „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowania i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego, Wrocław 2005, ss. 207 i n. 2 Represje komunistyczne zaczęły się zakazem działalności Świadków Jehowy z dn. 2 lipca 1950 r. W latach 1950-1956 nastąpił okres ciężkich prześladowań, a po krótkim czasie „odwilży” nastąpiły kolejne represje. W latach 1957-1977 komunistyczny rząd polski stosował wobec Świadków Jehowy strategię „wewnętrznego rozkładu” w celu podporządkowania sobie ich społeczności. Prawne uznanie wyznania Świadków Jehowy w Polsce nastąpiło 12 maja 1989 roku. Zob. Artykuł Wolframa Slupiny „Prześladowania i represje...” (jak w przyp. 1), ss. 226 i n. 3 Dnia 21 września 2004 roku w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau odbyło się otwarcie wystawy: „Więzieni za wiarę. Świadkowie Jehowy a hitleryzm”, którą do 21 listopada 2004 roku zwiedziło 142 095 osób z 71 krajów (dane pochodzą z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau). Kolejne uroczystości otwarcia wystaw o tej tematyce odbyły się w: Państwowym Muzeum Stutthof w Sztutowie 26 kwietnia 2006 roku i w Państwowym Muzeum na Majdanku (KL Lublin) 20 czerwca 2006 roku. 184 Wytrwałem dzięki miłości Bożej mickich4. Ukazało się też w języku polskim kilka publikacji o tej tematyce5. Jednak temat ten w dalszym ciągu wykazuje luki badawcze6. Jednym z aspektów tematu prześladowań Świadków Jehowy w III Rzeszy są losy dzieci. Specyfika i wymiar prześladowań dzieci są zróżnicowane, w zależności od kraju, w jakim miały miejsce. Istnieją jednak pewne podobieństwa, a we wszystkich przypadkach prześladowanie miało tę samą przyczynę: przekonania religijne i motywowane nim działania. Zanalizujmy kontekst historyczny na przykładzie hitlerowskich Niemiec. Nazistowskie represje wobec dzieci Świadków Jehowy w Niemczech Świadkowie Jehowy (nazywani wówczas Badaczami Pisma Świętego) byli jedną z pierwszych społeczności religijnych objętych zakazem po dojściu Hitlera do władzy. Już w kwietniu 1933 roku wydano pierwsze zarządzenia zakazujące działalności tego wyznania w poszczególnych niemieckich krajach związkowych. Rok później Hitler krzyczał: „Ten pomiot zostanie w Niemczech wytępiony”7. 4 W roku 1998 na Uniwersytecie Warszawskim odbyła się prezentacja filmu „Niezłomni w obliczu prześladowań. Świadkowie Jehowy a hitleryzm”, połączona z wywiadami z naocznymi świadkami. Dnia 17 kwietnia 2004 roku dr Carine Beaurain (z Uniwersytetu Wiedeńskiego) gościła na Uniwersytecie Łódzkim i wygłosiła wykład „Nazistowskie prześladowania dzieci Świadków Jehowy w Europie”. 5 Jürgen Ordowski/Jan Scheider, „Świadkowie Jehowy w Polsce w latach 1936-1945: bilans historiograficzny”, w: Gerhard Besier, Od nacjonalistycznych konfrontacji do porozumienia europejskiego. Rola Kościołów w dziejowej drodze Niemiec i Polski w XIX i XX wieku, Wałbrzych 2004, ss. 178-189; Teresa Wontor-Cichy, Więzieni za wiarę. Świadkowie Jehowy w KL Auschwitz, Oświęcim 2003; Hermine Schmidt, Ocalona radość, Wrocław 2005; Hesse Hans (wyd.) „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowania i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie narodowego socjalizmu, Wrocław 2006; Horst Schmidt, Śmierć przychodziła zawsze w poniedziałki. Prześladowany za odmowę służby wojskowej w okresie reżimu hitlerowskiego, Wrocław 2006; Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej, Świadkowie Jehowy w PRL, marzec 2004. 6 Zob. artykuł Aleksandry Boczek, „Świadkowie Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego”, zawarty w niniejszym opracowaniu. 7 Relacja Karla R. Wittiga, potwierdzona w obecności notariusza 13 listopada 1947 roku. Por. Jahrbuch der Zeugen Jehovas 1974, Nowy Jork 1974, ss. 138 i n. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 185 Prześladowanie wciąż przybierało na sile, a niemieccy Świadkowie Jehowy byli zwalniani z pracy i pozbawiani często wszelkich środków do życia, publicznie szykanowani i wyszydzani. Nie wolno im było się zgromadzać ani praktykować swej religii. Wkrótce po wydaniu zakazu działalności Świadków zaczęły się pierwsze prześladowania i deportacje do obozów koncentracyjnych. W czerwcu 1936 roku gestapo utworzyło nawet jednostkę specjalną, która miała rozwiązać „problem Międzynarodowego Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego [Świadków Jehowy]”8. Prześladowania objęły również dzieci Świadków Jehowy. Od roku 1937 odbierano rodzicom prawo opieki nad dziećmi. Niemiecki historyk dr Detlef Garbe zauważa: „Kto na przełomie lat 1937/1938 był aktywnym Badaczem Pisma Świętego, musiał liczyć się nie tylko z sądowym wyrokiem skazującym na karę więzienia lub z policyjnym nakazem deportacji do obozu koncentracyjnego, ale na ogół również z odebraniem praw rodzicielskich”9. Prawodawstwo niemieckie uwzględniało wówczas możliwość pozbawienia rodziców prawa do opieki nad dzieckiem, gdyby wpajali im zasady i poglądy sprzeczne z ideologią nazistowską. Prof. Wolfgang Siebert w swym artykule z roku 1943 komentuje to słowami: „Po roku 1933 w prawie wychowania religijnego nie nastąpiły istotne zmiany. O ile poszczególne społeczności religijne nie zmierzają do innych celów politycznych i nie występują przeciwko państwu, rodzice mają prawo wychowywać dzieci wedle własnego uznania; sami decydują, w jakim duchu religijnym pragną wychować dzieci. (...) Wychowywanie dzieci zgodnie z naukami Poważnych Badaczy Pisma Świętego jest postrzegane jako zagrożenie, 8 Jürgen Harder, Hans Hesse, „Wykaz najważniejszych wydarzeń z rozwoju i prześladowań społeczności Świadków Jehowy”, w: Hans Hesse, Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy, Wrocław 2006, s. 322. 9 Detlef Garbe, Zwischen Widerstand und Martyrium. Die Zeugen Jehovas im „Dritten Reich”. Studien zur Zeitgeschichte, wyd. 4, Monachium 1999, s. 207. (Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty przełożyła z niemieckiego Justyna Haas). 186 Wytrwałem dzięki miłości Bożej gdyż wierzenia tej ‘społeczności religijnej’ stoją w jawnej opozycji do narodowosocjalistycznego państwa”10. Z prawnego punktu widzenia przyczyną odbierania praw rodzicielskich była więc nie destrukcja moralna, ale względy polityczne. Władze uznawały społeczność religijną Świadków Jehowy za niebezpieczną, gdyż otwarcie piętnowała ideologię nazistowską wraz z antysemityzmem, nacjonalizmem i teorią „rasy panów”, a także występowała przeciwko zasadzie bezwzględnego posłuszeństwa wobec Hitlera. Chcąc żyć zgodnie z biblijnym nakazem: „Nie zabijaj”11, jej członkowie odmawiali pełnienia służby wojskowej. Dlatego państwo nazistowskie uważało wychowywanie dzieci w takim duchu za ‘wrogie państwu’ i nad wyraz niebezpieczne. Dzieci Świadków Jehowy nie tylko cierpiały wskutek prześladowań, jakie ze strony nazistów spadły na ich rodziców, ale i same były obiektami państwowych represji. Pierwsze problemy zaczęły się, gdy po dojściu Hitlera do władzy dostosowano szkolnictwo do wychowywania w duchu narodowego socjalizmu. Dr Detlef Garbe zauważa: „Wychowanie na członka wspólnoty narodowej, propagowanie wyższości ‘rasy germańskiej’ i wdrażanie ‘zdolności obronnych’ wprowadzono do klasy nie tylko za pomocą wykładów i książek, ale i na płaszczyźnie afektywnych i celowych działań, w szczególności poprzez przestrzeganie rytuałów o symbolice politycznej. Najbardziej widocznym wyrazem i podstawą kultu nazistowskiego było używane również w szkole pozdrowienie hitlerowskie”12. 10 Cyt. za Carine Beaurain, Die Kinder von Zeugen Jehovas unter dem Dritten Reich, praca doktorska, Uniwersytet Wiedeński, Wiedeń 2004, ss. 16, 17. 11 Młodzi Świadkowie Jehowy odmawiający pełnienia służby wojskowej uzasadniali swoją decyzję biblijnym przykazaniem „Nie wolno ci mordować”. Wyjścia (2 Mojżeszowa) 20:13. 12 Detlef Garbe, Zwischen Widerstand und Martyrium, dz. cyt., s. 187. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 187 W pewnych dniach upamiętniających „ważne wydarzenia”, jak urodziny Hitlera, odbywały się coroczne wielkie święta szkolne, które uczniowie nie tylko mieli obserwować, ale swym aktywnym uczestnictwem stanąć po stronie nazizmu i Hitlera. Dzieci Świadków Jehowy – wychowane w duchu zasad biblijnych – szybko znalazły się w sytuacji konfliktowej, gdzie z jednej strony miały do czynienia z surowymi i bezwzględnymi nauczycielami, a nierzadko też z uczniami, a z drugiej strony miały zapewnione opiekę i ochronę w domu rodzinnym. Brak zintegrowania ze społecznością szkolną pociągał za sobą kary i sankcje. Odmowa pozdrowienia hitlerowskiego mogła się też skończyć wydaleniem ze szkoły. W książce Krucjata przeciwko Chrześcijaństwu, będącej zbiorem relacji prześladowanych Świadków Jehowy w Niemczech latach 1933-1937 i wydanej w języku niemieckim w 1938 roku, opisano kilka takich przypadków. Oto jak brzmiało orzeczenie Sądu Okręgowego w sprawie wydalenia ze szkoły 13-letniej córki Świadków Jehowy: „Rodzice ... należeli dawniej do Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego. Ojciec ... znajduje się od roku 1927 z zakładzie leczniczym. Córka ... przechodziła 7-my rok szkolny i byłaby dzisiaj w 8-ej klasie szkoły ludowej. ... Z przyczyn religijnych wzbraniała się ona oddawać pokłon słowami ‘Heil Hitler’, a przez podniesienie prawego ramienia stosować pozdrowienie niemieckie. Poza tą odmową oddawania pokłonu niemieckiego zachowanie się jej w szkole jest bez zarzutu; jest ponad przeciętną miarę rozwinięta umysłowo, a postępy jej w nauce wysuwają ją na czoło klasy. Wyróżnia się w szkole pilnością, uwagą i gorliwością. Ma bogatą fantazję i szczególny dar obrazowego przedstawiania rzeczy. Także zewnętrzny wygląd dziecka jest w wysokim stopniu sympatyczny. (...) Zgodnie z orędziem ministerstwa oświaty, dzieci 188 Wytrwałem dzięki miłości Bożej takich, z powodu narażania na szwank karności szkolnej i wspólnoty narodowej nie można pozostawiać w szkole, jeżeli one i ich rodzice uparcie obstają przy odmowie oddawania pokłonu niemieckiego. (...) nie chodzi o wyuczone na pamięć frazesy, lecz o mocne wewnętrzne przekonanie. Dziecko to wykazuje umysłową dojrzałość znacznie przewyższającą przeciętną miarę dzieci w tym wieku. (...) może ono bez szkody dla siebie zrezygnować z dalszego uczęszczania do szkoły”13. Do pierwszych aktów wydalenia ze szkoły ze względu na przekonania religijne doszło już w roku 193314. Trzy lata później, wiosną 1936 roku, wydano pierwsze orzeczenie sądowe, na mocy którego odebrano rodzicom będącym Świadkami Jehowy prawa rodzicielskie. W wielu dalszych podobnych wypadkach władzom nad wyraz trudno przychodziło uzasadnienie wydanego wyroku. Dr Detlef Garbe pisze: „Prawie zawsze sprawiały im [sędziom opiekuńczym, tłum.] trudności stosunki rodzinne, które odpowiadały obywatelskiemu ideałowi porządnego prowadzenia się, które też było niezwykle trudno pogodzić z obiegowymi opiniami o środowisku zagrażającemu dobru dziecka”15. Dzieci odbierane rodzicom spotykał różny los, co pokazuje przykład rodzeństwa Dorników. Niektóre dzieci trafiały do rodzin zastępczych, które miały je wychować w duchu narodowego socjalizmu. Dzieci te cierpiały wskutek rozłąki z rodzicami, były nierzadko zmuszane do ciężkiej pracy i maltretowane psychicznie. Gdy próby takiego wychowania nie przynosiły pożądanego rezultatu i dziecko w dalszym ciągu na przykład odmawiało pozdrowienia 13 Franz Zürcher, Krucjata przeciwko Chrześcijaństwu, Europa-Verlag, Zurych-Nowy Jork 1939, ss. 134, 135. 14 Detlef Garbe, Zwischen Widerstand und Martyrium, dz. cyt., s. 192. 15 Tamże, s. 198. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 189 hitlerowskiego, przenoszono je do zakładów poprawczych lub do zakładów o zaostrzonym rygorze. Wiele dzieci i młodocianych trafiło do obozów koncentracyjnych dla dzieci i młodzieży. Losy polskich dzieci Świadków Jehowy w czasie wojny i okupacji Prześladowanie przez nazistów rozpoczęło się z chwilą wybuchu II wojny światowej i objęło tereny zachodniej Polski, wcielonej 8 października 1939 roku bezpośrednio do Rzeszy; centralna i południowa część kraju wraz z Warszawą, Krakowem i Lublinem, a później Lwowem utworzyła Generalne Gubernatorstwo, znajdujące się pod okupacją Niemiec, a tereny wschodniej Polski zostały zajęte przez wojska sowieckie16. Na tych terenach, których większość wchodzi obecnie w skład terytorium Ukrainy, prześladowania Świadków Jehowy przebiegały w trzech etapach: ze strony Związku Radzieckiego (od 1939 roku), ze strony hitlerowców po ich ataku na Rosję dnia 22 czerwca 1941 roku i wreszcie od roku 1944 ponownie ze strony armii radzieckiej wypierającej niemieckie oddziały17. Dzieci polskich Świadków często cierpiały z powodu rozłąki z rodzicami, których aresztowano za przekonania religijne i działalność głoszenia. Rozłąka taka oznaczać mogła nawet zagrożenie dla życia dziecka, jeśli było skazane samo na siebie i nie miało zapewnionego bytu18. W najlepszym wypadku zdarzenie takie pozostawiało 16 Wolfram Slupina, „Prześladowania i represje Świadków Jehowy w Polsce w latach 1939-1945 oraz 1950-1989”, w: Hans Hesse (red.), „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”, dz. cyt., s. 213. 17 18 Tamże, s. 216. Było tak w przypadku Janiny Rusin, która jakiś czas po zabraniu matki do obozu koncentracyjnego poważnie zapadła na zdrowiu i zmarła w szpitalu. Źródło: wywiad A. Boczek z Haliną Rusin, 04.05.2007, źródło: prywatne zbiory A. Boczek. 190 Wytrwałem dzięki miłości Bożej głębokie rany emocjonalne i traumatyczne przeżycia, rzucające cień na całe późniejsze życie. Przykładem są losy dwóch córek Józefy i Stanisława Adamskich. W roku 1942 gestapo aresztowało oboje za ich przekonania religijne i przynależność do Świadków Jehowy. Młodsza córka, Bożena, wspomina: „I tak w kwietniu 1942 r. na ulicę Długą 14 m. 14, gdzie mieszkaliśmy, przyjechało gestapo, ojca naszego w domu nie było, mama była z nami sama. Ojciec w tym czasie był (...) po literaturę. (...) Kiedy przyjechał i zobaczył wóz policyjny przed naszym domem, nie myślał, że to u nas jest gestapo, wszedł do mieszkania i kiedy ich zobaczył, to od razu pomyślał, że to jest zdrada. I tak rzeczywiście było. Kazali się rozebrać, wszystko powyjmować, a był poowijany od stóp po szyję literaturą i był bardzo wysoki i szczupły, więc mógł to wykorzystać. Z domu pozabierano całą literaturę, wiedzieli wszystko, każdy kącik, gdzie się znajdowała. (...) Kazali powkładać do kosza od bielizny całą literaturę, a był pełen kosz i ojciec musiał nieść przed sobą i tak zostali zabrani”. Prześladowcy nie zważali na skutki niespodziewanego pozbawienia dzieci opieki rodzicielskiej. W konsekwencji były one zdane na łaskę i niełaskę sąsiadów czy krewnych. Bożena opowiada dalej: „Ja – Bożena – byłam chora, właśnie tego dnia miałam wysoką gorączkę, więc mama zadzwoniła do sąsiadki obok i zostawiła mnie oraz siostrę Halinkę, rodzice pożegnali się i poszli, tato przeczuwając najgorsze powiedział: ‘Tatuś już nie wróci’, mama nie mogła powiedzieć nic. Myślała: ‘Zostawiam dzieci, Bożenkę, 3 lata i Halinkę, 8 lat’ ”. Stanisław Adamski zginął w Auschwitz 5 września 1942 roku. Józefa Adamska trafiła do Ravensbrück, a stamtąd do podobozów Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 191 obozu koncentracyjnego Mauthausen. Córki zabrała babcia, która, jak wspomina jedna z nich, „nie była dla nas dobra”. Pewnego razu pozwolono dzieciom zobaczyć mamę, jak przebywała jeszcze w poznańskim obozie Fort VII. „Pewnego dnia [babcia] zabrała nas i pojechałyśmy na VII Fort, stanęłyśmy w miejscu, gdzie pracowały kobiety w polu, a były pilnowane przez Niemców, i nagle odezwał się jeden z żołnierzy i zapytał: ‘Czyje są te dzieci?’ Mama odpowiedziała, że to jej, kazał podejść do nas i przez płot myśmy mamę całowały, płakały, był to tylko jeden raz i przeżycie było bardzo wielkie. Od tamtej pory już nie widziałyśmy mamy aż do jej powrotu”. Na tym jednak nie koniec. Bożena opowiada dalej: „U babci przebywałyśmy do września, ponieważ wiadomość o śmierci naszego ojca tak ją pogrążyła, że zmarła na atak serca, przedtem utraciła męża, starszego syna i naszego ojca. Od tej pory przeżywałyśmy straszny koszmar, nie miałyśmy nikogo, kto by się nami zajął. A po jakimś długim czasie mamy siostra, nie była Świadkiem Jehowy, zabrała mnie, a mamy brat zabrał Halinkę i tam byłyśmy aż do powrotu mamy oddalone od siebie i bardzo ciężko pracowałyśmy”19. Podobnie ciężkie przeżycia spotkały rodzinę Stanisława Grzebinogi. Ojciec czworga dzieci został aresztowany przez gestapo w 1943 roku, a następnie stracony w Mauthausen w 1944 roku. Jedna z córek wspomina: „Zostało nas po aresztowaniu ojca czworo dzieci w wieku od 9 lat do 4 miesięcy. Następnie moja mama została dotknięta paraliżem, tak że ja w wieku 10 lat, a brat mój starszy o dwa lata, musieliśmy wykonywać wiele prac ponad siły, gdyż nasza rodzina 19 Wywiad z Bożeną Kasztelan i Haliną Szustak z dn. 12.02.2007, źródło: prywatne zbiory J. Haas. 192 Wytrwałem dzięki miłości Bożej utrzymywała się z uprawy gospodarstwa rolnego. Zarówno brat, jak i ja wcześnie zapadliśmy na zdrowiu, a brak ojca odczuwam po dziś dzień”20. Bardzo ważną rolę dla takiego postępowania dzieci i ich postawy w czasie represji nazistowskich stanowiło wychowanie rodziców oraz wspomnienia z domu rodzinnego, które pomagały im przetrwać ciężkie chwile i dochować wierności przekonaniom opartym na Biblii. Jak wspomina Henryk Dornik, już w młodym wieku zaczął czytać Pismo Święte i sam postanowił żyć zgodnie z jego zasadami: „Już tego samego wieczora zacząłem czytać i pochłaniać jej treść. Zajęła mnie do tego stopnia, iż nie spostrzegłem, że minęła noc i nastał poranek. Kiedy ojciec wstał, by pójść na ranną zmianę do pracy, zmartwił się, że całą noc nie spałem. Zauważyłem jednak u niego radość z faktu, iż tak pokochałem tę Księgę. I naprawdę tak było”21. Jak przyznaje autor niniejszej autobiografii, jego postawa i zachowanie nie były postanowieniem powziętym w przypływie emocji. Wielokrotnie myślał nad konsekwencjami, jakie może przynieść wybór takiej drogi życiowej. Zdobywane doświadczenia zmuszały zarówno jego, jak i wielu innych młodych, by szybko dorastali i mogli podejmować odważne decyzje. Zarówno Henryk, jak i jego brat Bernard, byli świadomi niebezpieczeństwa, jakie im groziło, jeśli zostaną Świadkami Jehowy. Sam Henryk wspomina o pytaniach, jakie inny Świadek, Konrad Grabowy, również więzień obozu koncentracyjnego, postawił im krótko przed ich chrztem: „Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że obecnie szaleje wojna, że trwają prześladowania i aresztowania, dokonywane są egzekucje na 20 Wspomnienia A. S., AHTS Nadarzyn. 21 Zobacz rozdział 1, „Poranek życia”, w niniejszej publikacji, s. 20. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 193 naszych braciach za odmowę udziału w wojnie? Czy wiecie, że niedługo i wy będziecie musieli powziąć trudną decyzję: czy brać udział w tej strasznej wojnie, czy raczej dochować wierności Jehowie? Czy wiecie, że gdy odmówicie pójścia do Wehrmachtu, możecie zostać rozstrzelani lub ścięci?”22. Henryk i Bernard musieli już wcześniej dobrze przemyśleć swoją gotowość dochowywania wierności Bogu i chrześcijańskim nakazom. Innym młodym Świadkiem Jehowy, którego spotkały prześladowania ze względu na wiarę, był Jan Otrębski.23 W chwili wybuchu wojny miał 16 lat. W jego domu rodzinnym panowała ciepła i serdeczna atmosfera. Ojciec Jana Otrębskiego zetknął się ze Świadkami Jehowy jeszcze przed wybuchem wojny i dbał o to, by jego dzieci przejęły nauki Biblii. Dzieci uczyły się grać na wielu instrumentach muzycznych i tak wiele znanych melodii pieśni religijnych weszło na stałe w repertuar rodzinny. Nawet okropności obozów koncentracyjnych nie przeszkodziły Janowi w sławieniu Boga pieśniami. Pisze on: „To pomogło mi zachować prawość i lojalność oraz wytrwać w cierpieniach. Śpiewanie pieśni w obozie zagłady dodawało mi otuchy i nadziei na przeżycie najokrutniejszych obozów zagłady jakim był Oświęcim, Mauthausen i Gusen”24. Wiele młodych osób aktywnie brało udział w działalności głoszenia prawd biblijnych i rozpowszechniania literatury Świadków Jehowy. Działalność ta w niemałej mierze służyła demaskowaniu nazizmu i nawoływaniu do kierowania się w trudnej realności wojny miłością bliźniego. 22 Tamże, s. 25. 23 Jan Otrębski przebywał w sześciu różnych więzieniach i obozach koncentracyjnych, m. in. w Auschwitz i Mauthausen-Gusen. Przeżył wojnę i w roku 1945 wrócił do Polski. Źródło: Życiorys Jana Otrębskiego, AHTS Nadarzyn. 24 Tamże. 194 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Tak było w przypadku córki Ludwika Kinickiego, jednego z pierwszych Świadków Jehowy w Polsce25. Wskutek jego działalności na rzecz tego wyznania spotykały go liczne represje ze strony władz polskich i później – po wybuchu wojny – również niemieckich. Jego córka Leokadia wspomina: „W okresie okupacji niemieckiej ojciec był ścigany przez gestapo. Chciano się zemścić na moim ojcu za częste artykuły w ilustrowanym periodyku Nowy Dzień [obecnie: Przebudźcie się!], które potępiały nazizm i prześladowania Świadków Jehowy w Niemczech”26. Sama Leokadia pomagała ojcu w tej niebezpiecznej działalności. W czasie okupacji niemieckiej musieli działać w konspiracji. Przykład ojca i przywiązanie do niego były dla Leokadii światłem w mrocznych latach czterdziestych. Pisze: „W zasadzie mało przebywałam z ojcem, ale to, co on mi wszczepił, pomogło mi przeżyć trudne chwile w obozie i w dalszym życiu”. Do tych cennych rzeczy zalicza ona „miłowanie Boga ponad wszystko” jako „bodziec do walki z trudnościami”27. A trudności te nagle i nieoczekiwanie spadły na rodzinę Kinickich. Leokadia wspomina: „W roku 1944 wybuchło powstanie warszawskie. Spowodowało to nagłą zmianę. Po pokonaniu ostatniej dzielnicy, Starówki, przez Niemców, nastąpiła pacyfikacja ludności. Ojciec i cała nasza rodzina wraz z setkami innych, traktowani jak najwięksi przestępcy, zostali wywiezieni transportami kolejowymi w głąb Niemiec. Nasz transport zatrzymał się w Mauthausen. Tam po raz ostatni widziałam ojca”28. Leokadię z matką i setkami innych kobiet osadzono w obozie koncentracyjnym Ravensbrück. 25 Por. artykuł Wolframa Slupiny, „Prześladowania i represje Świadków Jehowy w Polsce w latach 1939-1945 oraz 1950-1989”, w: Hans Hesse (red.), „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”, dz. cyt., ss. 207-245. 26 Wspomnienia L. P., AHTS Nadarzyn. 27 Tamże. 28 Tamże. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 195 W katolickiej Polsce przy końcu lat trzydziestych dzieci Świadków Jehowy spotykały represje nie tylko ze strony okupanta hitlerowskiego, ale i własnych rodaków29. Ich neutralne zachowanie w szkole traktowano jako oznakę buntu wobec tradycyjnych polskich wartości. Za przekonania religijne spotykały je szyderstwa dzieci i kary ze strony nauczycieli. Tak było z najstarszą córką w rodzinie Schmidtów. Ojciec, Franciszek30, zetknął się ze Świadkami Jehowy przed wojną, a krótko przed jej wybuchem sam został Świadkiem. Jego córka, Anna31, tak opisuje początki prześladowań, jakie spadły na ich rodzinę: „Moi rodzice nauczali tego, czego się dowiedzieli z Biblii i oczywiście zaczęto ich ostro prześladować. Moja siostra, starsza ode mnie, przychodziła z płaczem ze szkoły, ponieważ dzieci rzucały w nią kamieniami i przezywały, a nauczycielka biła kijem po rękach, kiedy nie chciała się żegnać”32. W momencie wybuchu wojny troje dzieci Schmidtów miały kolejno: 14, 10 i 6 lat. Tak jak w wielu przypadkach dzieci musiały znosić rozłąkę z rodzinami lub jednym z rodziców. Anna wspomina: „Kiedy tatę aresztowano, zostałam w domu sama z mamą, ponieważ moja siostra i mój brat musieli być na służbie u gospodarzy niemieckich. Była to taka praca przymusowa za niewielką zapłatę. Nie mogli nas nawet w domu zbyt często odwiedzać. Moja mama 29 Henryk Dornik potwierdza to w swej autobiografii: „W latach trzydziestych często spotykaliśmy się ze sprzeciwem ze strony kleru katolickiego. Pamiętam, że bardzo często proboszcz danej parafii nasyłał na miejsca naszych spotkań policję, pod zarzutem, iż rzekomo odbywa się tam zebranie komórki komunistycznej. Na zlecenie kleru policja dokonywała aresztowań braci w trakcie głoszenia od domu do domu”, Zob. rozdział 2, „Zaczynają się próby i prześladowania”, w niniejszej publikacji, s. 29. 30 Franciszek Schmidt został aresztowany w 1943 r. i osadzony w obozie Poznań-Żabikowo. 12 lutego 1944 r. został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Mauthausen. 31 Wywiad z Anną Dąbrowską z dn. 07.05.2007. 32 Tamże. 196 Wytrwałem dzięki miłości Bożej wraz ze mną prowadziła małe gospodarstwo rolne, z czego się utrzymywaliśmy”33. Rozłąka z rodzicami, ciężka praca, szykany i wrogość – wszystko to również przeżyły dzieci Józefa i Zuzanny Kasperskich. Ich córka, Florentyna, wspomina: „Gdy miałam 13 lat, w roku 1939 mój ojciec rozpoczął studium Biblii ze Świadkami Jehowy. Prawda biblijna głęboko zakorzeniła się w sercu mojego ojca. Sukcesywnie wpajał nam miłość do Stwórcy oraz właściwe zasady i postępowanie, ucząc mnie na pamięć wersetów biblijnych. Dużo z nich pamiętam do dzisiejszego dnia mogąc recytować”34. Szybko spotkała ich wrogość ze strony otoczenia, a mieszkańcy Dąbrowy, gdzie mieszkali, zaczęli się od nich odsuwać. Krótko po tym wybuchła wojna, którą Florentyna wspomina jako ogromną próbę wiary i walkę o przeżycie. Mimo wszystko udawało im się uczestniczyć w zebraniach religijnych i czytać Biblię: „W czasie trwania wojny w bardzo ostrożny sposób – i u nas w domu, i w domu innych braci – wszyscy razem się spotykali, aby studiować Pismo Święte”. Rodzinę Kasperskich przydzielono do osobnych gospodarstw niemieckich na służbę. Dla Florentyny – drobnej i nieśmiałej dziewczynki – przewidziano pracę od wczesnego świtu do późnej nocy: „Cięłam piłą ręczną drewno na opał dla Niemców. Usługiwałam we wszelkich pracach, jakie mi nakazywano. Moją żywnością były odpadki przeznaczone dla bydła”. Podobnie było z jej rodzeństwem – bratem Franciszkiem i siostrą Zofią35. Każde z nich było jedynie siłą roboczą, pozbawione jakichkolwiek praw ludzkich. 33 Tamże. 34 Wywiad z Florentyną Kołodyńską z dn. 15.06.07; źródło: prywatne zbiory J. Haas. 35 Najmłodszy brat został przy mamie i pomagał jej w gospodarstwie. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 197 Mimo tragicznych warunków ojciec Florentyny, Józef Kasperski, starał się pomagać innym, dzieląc się żywnością i rozmawiając o biblijnej nadziei na przyszłość. W 1943 roku został zdradzony przez znajomych i wydany gestapo, skąd trafił do obozu koncentracyjnego Mauthausen. Dzieci już nigdy nie zobaczyły ojca, który zmarł w obozie w wieku 46 lat36. Niektóre dzieci trafiały do więzień wraz z rodzicami. Tak było w przypadku Wacława Gałeckiego, który w roku 1944, mając 8 lat, trafił wraz ze swoją mamą do obozu w Potulicach, gdzie musiał wykonywać ciężką pracę na polu. Co drugi dzień dawano mu zastrzyki z niewiadomą zawartością. Później trafił do rodziny zastępczej i jego warunki bytowe jeszcze się pogorszyły. Traumatyczne przeżycia z okresu okupacji pozostawiły u niego swój ślad na długie lata37. Niektórym dzieciom nie udało się przeżyć uwięzienia. Anna i Zygmunt Franczyk, których rodzice byli Świadkami Jehowy, zostali uwięzieni i rozstrzelani. Anna miała 18, a Zygmunt 16 lat 38. Dzieci Świadków Jehowy w hitlerowskim obozie dla dzieci i młodzieży w Łodzi Hitlerowski obóz dla dzieci i młodzieży w Łodzi (Jugend-KZ) został utworzony jesienią 1942 roku na zlecenie Heinricha Himmlera. Według oficjalnych danych obóz ten, nazywany oficjalnie Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt (prewencyjny obóz policji bezpieczeństwa dla młodzieży polskiej 36 Tamże. 37 Carine Beaurain, Die Kinder von Zeugen Jehovas, dz. cyt., s. 208. 38 Tamże. 198 Wytrwałem dzięki miłości Bożej w Łodzi), miał zapobiegać wykroczeniom oraz wychowywać dzieci i młodzież polską39. Obóz założony został w kwadracie ulic Plater, Brackiej, Górniczej i Spornej. Otoczony wysokim murem, był obiektem zamkniętym, tylko od strony bramy głównej przy ul. Przemysłowej łączył się z miastem. Ze wszystkich stron otaczało go getto żydowskie, a ogrodzenie stanowiły płot, mur i wieże strażnicze z reflektorami i karabinami maszynowymi. W obozie były baraki i bloki dla więźniów, blok karny, karcer oraz plac apelowy40. Według założeń miał być miejscem przetrzymywania młodzieży przyłapanej na drobnych kradzieżach lub której rodzice zostali aresztowani lub straceni. Zarządzenie Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy określało, iż do obozu należy kierować „przestępców lub dzieci zaniedbane w wieku od 8 do 16 lat”41. W rzeczywistości obóz ten niczym nie różnił się od pozostałych wyniszczających obozów hitlerowskich dla dorosłych, tyle że więźniami były dzieci w wieku od 2 do 16 lat, dziewczynki i chłopcy. Dzieci, które ukończyły 16 rok życia, wywożone były do obozów koncentracyjnych dla dorosłych. Do wyzwolenia w dniu 18 stycznia 1945 roku przez obóz przewinęło się kilka do kilkunastu tysięcy dzieci42. Głód, praca ponad siły, fatalne warunki sanitarne i brutalne traktowanie młodocianych więźniów powodowały wysoką śmiertelność, a wyzwolenia doczekał się niecały tysiąc dzieci. 39 Obóz koncentracyjny dla dzieci i młodzieży w Łodzi (Polenjugendverwahrlager) służył przetrzymywaniu i maltretowaniu polskich dzieci i młodzieży. Oficjalnie powstał w październiku 1942 roku. Początkowo dolna granica wieku młodocianych więźniów wynosiła 12 lat, w styczniu 1943 roku obniżono ją do 8 lat. Krótko potem urządzono blok dla małych dzieci od dwóch lat wzwyż. Obóz miał dwie filie: w Dzierząźnie i Konstantynowie. Wyzwolenie obozu nastąpiło 18 stycznia 1945 roku. Szacuje się, że zginęło w nim przynajmniej 500 dzieci. Internet: www.shoa.de (z czerwca 2007 roku). 40 Internet: http://www.sp81.edu.lodz.pl/index.html (z czerwca 2007 roku). 41 Tamże. 42 Nie sposób podać dokładnej liczby ofiar, gdyż hitlerowcy zabrali lub zniszczyli dokumentację obozu podczas ewakuacji. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 199 W obozie dzieci musiały ciężko pracować ponad własne siły. Dla ośmioletniego dziecka przewidziano dzień roboczy w godzinach od 6.00 do 20.00. Hitlerowcy postrzegali takie obozy jako intratny interes i ciągnęli wielkie zyski z niewolniczej pracy dzieci43. Przyczynami zesłania do obozu były drobne wykroczenia wobec okupanta, zsyłka rodziców na prace przymusowe, lub – jak w przypadku dzieci Świadków Jehowy – religijne przekonania rodziców i brak poparcia dla reżimu hitlerowskiego z ich strony oraz ze strony ich dzieci. W monografii obozu przy ul. Przemysłowej w Łodzi autorstwa Józefa Witkowskiego znajduje się informacja o uwięzionych w tym obozie dzieci, których rodzice byli Świadkami Jehowy44. O ile wiadomo, w obozie dla dzieci i młodzieży w Łodzi osadzono 10 dzieci Świadków Jehowy. Tematykę tę porusza w swej pracy doktorskiej również Carine Beaurain45. W obozie tym znaleźli się między innymi Paweł Pilch i Jan Polok z Wisły. W artykule zawierającym fragmenty ich przeżyć można przeczytać o odczuciach uwięzionych dzieci: „W pierwszym transporcie do Łodzi Niemcy wysłali dziesięcioro z nas w wieku od pięciu do dziewięciu lat. Pokrzepialiśmy się nawzajem, modląc się i omawiając różne tematy biblijne. Naprawdę niełatwo było wytrwać”46. 43 Internet: www.shoa.de (dostęp z czerwca 2007 roku). 44 Józef Witkowski, Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1975, ss. 107, 253, 278, 310. 45 Były to: troje z czworga dzieci rodziny Bujoków (rodzice zostali aresztowani i osadzeni w Auschwitz) 1). Paweł, 2). Ewa, 3). Ema Wanda; troje z siedmiorga dzieci rodziny Pilchów: 4). Jan, 5). Paweł (trafił do obozu w Cieszynie i do Łodzi) i 6). Władysław, następnie dwoje dzieci rodziny Poloków: 7). Zuzanna oraz 8). Jan; dalej: 9). Procner Paweł i 10). Wisełka Jan. Z osadzonych tam dzieci Świadków Jehowy 100% było Polakami. Prawie wszystkie te osoby były ze sobą spokrewnione i wszystkie pochodziły z Wisły. Dalszych badań wymaga sprawdzenie, czy inne dzieci Świadków Jehowy z pozostałych regionów Polski również trafiły do obozu dla dzieci i młodzieży w Łodzi. 46 Strażnica z 15.10.2004 r., s. 28. 200 Wytrwałem dzięki miłości Bożej Dzieci te, wygłodzone i osłabione, wróciły do domu dopiero w roku 1945. Dzieci Świadków Jehowy w obozach koncentracyjnych dla dorosłych Analizując losy dzieci z rodzin Świadków Jehowy, można zauważyć, że wiele z nich z ukończeniem 16 roku życia w okresie okupacji, a niektóre nawet wcześniej, zostały wysyłane do obozów koncentracyjnych dla dorosłych. Działo się tak na podstawie rozporządzenia Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), w którym podano dolną granicę wieku zsyłki do obozu: 16 lat, ale zauważono: „Egzekucje na młodocianych robotnikach ze wschodu należy wykonywać tylko w obozach koncentracyjnych, nawet jeśli nie mają oni jeszcze 16 lat”47. W rzeczywistości do obozów dla dorosłych nierzadko dostawały się dzieci, które nie ukończyły 16 roku życia – 15-, 14-, a nawet 13-letnie48. Młodzi Świadkowie Jehowy lub dzieci Świadków znalazły się w następujących obozach: Auschwitz-Birkenau49, Gross-Rosen50, 47 Internet: www.shoa.de (dostęp z czerwca 2007 roku). 48 W artykule „Kinder- und Jugendkultur in Konzentrationslagern” Wolf Oschlies podaje przykład KL Mauthausen, w którym transportem z 16 marca 1944 roku dotarło 176 dzieci i młodych robotników. Jeden z nich miał 13 lat, troje 14 i 15, szesnaścioro z nich 15 i 16 lat, a reszta była w wieku od 16 do 18 lat. Internet: www.shoa.de (dostęp z czerwca 2007 roku). 49 Jan Bujok, Maria Byrtus, Zuzanna Branc, Karol Ceglarek, Stanisław Ludwikowski (Blachownia, podobóz KL Auschwitz) Paweł Marek (zm. 28.05.1944 r. w obozie), Helena Piekarska, Zofia Wantulok, Maria Wantulok. 50 Witold Bochenek, Bernard Dornik, Eugeniusz Domagalski (Bunzlau, podobóz obozu Gross-Rosen; zginął w obozie), Jerzy Falfus, Ryszard Kotecki, Marian Skrzydlak. Źródło: AHTS Nadarzyn. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 201 Sachsenhausen 51, Ravensbrück 52, Fryszat-Bogumin53, Mittelbau-Dora54, Poznań Fort VII55, Stutthof56, Dachau57, Buchenwald58, Mauthausen59 i Neuengamme60 (oprócz obozu dla dzieci i młodzieży w Łodzi). Młodzi Świadkowie Jehowy trafiali do obozu przede wszystkim za własne przekonania religijne. Poruszający jest przykład Gregora Wicinskyego, który w wieku 13 lat został zesłany do obozu koncentracyjnego w Dachau. Informacje o nim znalazły się we wspomnieniach pewnego współwięźnia, który podaje: „W pociągu z więźniami, w którym wieziono nas do obozu, przykuł moją uwagę spokojny trzynastoletni chłopak, który siedział przy oknie i czytał. Wydawało się, że nie chciał pokazać, co czyta. Zapytałem go o to, na co on odrzekł, że czyta Biblię. Powiedział mi, że nigdy nie wyrzeknie się swej wiary w Boga. Nie zrozumiałem go, ale zostałem przy nim. Nazywał się Gregor Wicinsky i był z Polski. Dzień później dowiedziałem się, że był Świadkiem Jehowy”61. Gregor miał podpisać dokument z wykazem przedmiotów, które należało oddać, ale odmówił. Nie znał języka niemieckiego 51 Jerzy Falfus; tamże. 52 Maria Kozioł, Antonia Kozoris, Sabina Opiela, Helena Piekarska, Joanna Schnell, Halina Stąpała, Zofia Wantulok, Wanda Wieczorek, Franciszka Wójtowick; tamże. 53 Filomena Jędryczek, Olga Kral, Szwiertnia Helena; tamże. 54 Jan Bujok, Stefan Bzowy, Maria Wantulok; tamże. 55 Irena Zygmunt znalazła się tam z matką, Stanisławą Malicką, w maju 1942 roku; tamże. 56 Felicja Dębińska, Jan Zwiernik (zmarł w obozie 27.02.1943); tamże. 57 Georg Wincensky; tamże. 58 Stefan Bzowy, Dornik Bernhard; tamże. 59 Tadeusz Kmieciak; tamże. 60 Edmund Grześkowiak. 61 Relacja Oldøicha Nesrovnala, w: Jahrbuch der Zeugen Jehovas 1989, Wachtturm-Gesellschaft, 1988, ss. 166, 167. 202 Wytrwałem dzięki miłości Bożej i obawiał się, że mógłby niebacznie podpisać oświadczenie, że idzie na kompromis i wyrzeka się swej wiary. Nawet biciem nie wymuszono na nim podpisu62. Wielu młodych Świadków nie przeżyło obozu. Jednym z nich był Witold Bochenek. Gdy zaczęła się wojna, miał zaledwie 11 lat. Zmarł w obozie Gross-Rosen pięć lat później. Paweł Marek został aresztowany w Kaliszu i w wieku 18 lat zesłany do Auschwitz. Przeżył w nim tylko siedem miesięcy i zmarł w maju 1944 roku63. Inne osoby zmarły w wyniku brutalnego traktowania krótko po wojnie64. Sprzeciw dzieci wobec nazizmu Sankcje, które reżim hitlerowski stosował wobec dzieci Świadków Jehowy, nie tylko uderzały w rodziców, ale również miały na celu pozyskanie tych młodych dla reżimu hitlerowskiego. W większości przypadków dzieci i młodociani własnym postępowaniem sprzeciwiali się nazizmowi i kierowali się swoim sumieniem, które ich rodzice kształtowali od najwcześniejszych lat na podstawie Pisma Świętego. Również wśród dzieci polskich Świadków Jehowy nie brakowało przykładów odważnego stawania w obronie wartości biblijnych, wpajanych im w domu rodzicielskim. Jednym z takich młodych osób był Marian Grodzicki. Z chwilą wybuchu wojny miał 12 lat. Mieszkanie jego rodziców spustoszono i spalono, a jego matkę i siostrę brutalnie zamordowano. Naziści wysłali go w grudniu 1943 roku do więzienia w Chełmie. W celi 62 Tamże. 63 Carine Beaurain, Die Kinder von Zeugen Jehovas, dz. cyt., s. 212. 64 Tak było z Emilią Kulawik. Więziona w KL Ravensbrück, przeżyła obóz, ale zmarła kilka lat później. Carine Beaurain, Die Kinder von Zeugen Jehovas, s. 211. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 203 o powierzchni 25 m2 stłoczonych było 76 innych więźniów, z których przeżyło tylko trzech, między innymi Marian. Był najmłodszy z nich wszystkich i jako jedyny posiadał Biblię, którą za wszelką cenę starał się ukryć. Wkrótce rozpoczęły się przesłuchania. Naziści chcieli wiedzieć wszystko: nazwiska współwyznawców, skąd mieli literaturę itp. W roku 1944 przydzielono go do kopania rowów ochronnych. Ponieważ często się nie zgłaszał, ponownie go aresztowano. Wykorzystując dogodną chwilę, udało mu się zbiec do lasu i tym samym ocalić życie65. Inaczej było w przypadku Jana Rogowskiego. Gdy odmówił on kopania rowów przeciwlotniczych, został zastrzelony przez esesmanów w Kleszewie koło Pułtuska. Zdarzyło się to we wrześniu 1944 roku, gdy Jan miał 17 lat66. Okupacja Polski przez hitlerowców przyniosła liczne zmiany w życiu codziennym tamtejszej ludności. Na terenach wcielonych do Rzeszy, które przed I wojną światową jeszcze należały do Niemiec67, zastosowano te same formy nacisku wobec młodych ludzi, jakie stosowano w Niemczech. Odmawianie pozdrowienia hitlerowskiego mogło się dla dziecka skończyć tragicznie, co pokazuje przykład Jana Lipińskiego. Jan urodził się w 1928 roku i w czasie wojny odmawiał wykonania pozdrowienia hitlerowskiego. Z tego powodu został aresztowany 65 Tamże, s. 208, 209. 66 Tamże, s. 214. 67 Henryk Dornik wspomina o tym w rozdziale 2, „Zaczynają się próby i prześladowania”, s. 31: „Cała rodzina stanęła w obliczu prób ogniowych, które nasiliły się dotkliwie w roku 1942. Miałem wtedy trochę ponad 15 lat. Represje nastąpiły z chwilą odrzucenia przez moich rodziców propozycji podpisania tak zwanej ‘Volkslisty’, to znaczy niemieckiej listy narodowościowej. Władze hitlerowskie zaliczyły moich rodziców do ludności pochodzenia niemieckiego, oboje bowiem – ojciec i matka – w młodości ukończyli niemieckie szkoły, zresztą do roku 1921 cały Śląsk należał do Niemiec”. 204 Wytrwałem dzięki miłości Bożej w Piekarach i osadzony w areszcie. Podczas przesłuchania został brutalnie pobity i nie mógł iść o własnych siłach. Brat Jana, Józef, musiał go zanieść do szpitala. Jan zmarł w 1943 roku, mając 15 lat68. Obowiązek pozdrowienia hitlerowskiego był również w szkołach polskich, będących teraz pod władzą nazistów. Znany jest przypadek dziewczynki, której rodzice byli Świadkami Jehowy, wydalonej ze szkoły m.in. za to, że nie chciała mówić „Heil Hitler”69. Przyczyną represji w stosunku do dzieci Świadków Jehowy mogło być nawet wychowanie w duchu miłości bliźniego, jakie otrzymywały od swoich rodziców. Jana Kowalskiego próbowano zmusić do stosowania przemocy wobec innych dzieci, które nie potrafiły mówić dobrze po niemiecku. Władzom szkolnym nie udało się skłonić go do bicia innych uczniów, za co w wieku 13 lat został wysłany do Niemiec, gdzie był więziony i wykonywał ciężką pracę przymusową, pracując m.in. w fabryce szkła70. Dr Carine Baurain w swych rozważaniach o tym, czy dzieci Świadków Jehowy również stawiały opór nazizmowi, doszła do wniosku: „Chcąc uznawać Boga za wyłączne źródło wybawienia wszystkie dzieci, jak to można sprawdzić w dekalogu – wręcz bez wyjątku – kategorycznie odmawiały pozdrowienia hitlerowskiego, śpiewania pieśni patriotycznych czy uczestniczenia w nazistowskich manifestacjach. Poza tym wzbraniały się nosić mundurków i wstępować do Hitlerjugend czy do innych nazistowskich organizacji dla młodzieży. W towarzystwie ich rodziców lub – w wypadku starszych dzieci – z własnej inicjatywy (chociaż decydującą rolę odgrywało wychowanie) również rozpowszechniały literaturę, ulotki, traktaty, książki oraz publikacje, które naziści określali jako wywrotowe i które były oficjalnie zakazane. (...) 68 69 70 Carine Beaurain, Die Kinder von Zeugen Jehovas, dz. cyt., s. 212. Tamże, s. 209. Tamże, s. 210. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 205 „Paradoksalnie postawy dzieci nazistów i Świadków Jehowy potwierdzają jedną i tę samą prawdę: wyszkolone sumienie kształtuje człowieka i określa jego czyny, i to już w pierwszych latach jego życia: bądź w kierunku przemocy, bądź jej kategorycznego odrzucenia! (...) ‘Każde pouczane dziecko to człowiek, którego się zyskuje. Ignorancja to noc, w której zaczyna się przepaść’ ”71. Nazistowskie prześladowania dzieci Świadków Jehowy w Polsce i w Europie: bilans i wnioski Ogólny bilans prześladowań dzieci Świadków Jehowy w Europie, według badań prowadzonych przez dr Carine Beaurain, przedstawia się następująco: Ogółem prześladowania dotknęły 969 dzieci Świadków Jehowy w dziewięciu okupowanych krajach europejskich: w Niemczech (670, w tym 332 dziewcząt i 338 chłopców), Polsce (146, w tym 68 dziewcząt i 78 chłopców), Austrii (71, w tym 36 dziewcząt i 35 chłopców), Holandii (43, w tym 19 dziewcząt i 24 chłopców), Francji (17, w tym 5 dziewcząt i 12 chłopców), Czechach (12, w tym 4 dziewcząt i 8 chłopców), Luksemburgu (6, w tym 4 dziewcząt i 2 chłopców), Słowacji (2 chłopców) i Belgii (1 dziewczyna i 1 chłopiec). Z porównania danych statystycznych wynika, że spośród wszystkich krajów, w których naziści prześladowali Świadków Jehowy, właśnie w Polsce prześladowano najwięcej dzieci, jeśli weźmie się pod uwagę odsetek liczby dorosłych wyznawców tego wyznania względem liczby dzieci. W Niemczech działało wówczas 25 000 Świadków Jehowy a liczba prześladowanych dzieci wyniosła 670, natomiast w Polsce liczba 71 Victor Hugo, Les Quatre vents de l’esprit, 1881. Cyt. za: Carine Beaurain, Die Kinder von Zeugen Jehovas, dz. cyt., s. 248. 206 Wytrwałem dzięki miłości Bożej ta wynosi 146 dzieci przy 1040 członkach tego wyznania72 (dla porównania: we Francji liczba Świadków wynosiła 1510, a liczba represjonowanych dzieci – 17)73. Ogólny bilans prześladowań dzieci Świadków Jehowy w Polsce, według badań prowadzonych przez dr Carine Beaurain, przedstawia się następująco: Łączna liczba aresztowanych dzieci: 146 (68 dziewcząt i 78 chłopców) z czego 11 zostało wydalonych ze szkoły, 53 zostało odebranych rodzicom i trafiły do krewnych, rodzin zastępczych lub zakładów wychowawczych, 19 aresztowano i osadzono w więzieniach lub więzieniach o zaostrzonym rygorze, a 61 trafiło do obozu koncentracyjnego dla dzieci i młodzieży lub obozu prewencyjnego. Pięcioro dzieci zostało straconych, a dalszych pięcioro zmarło w innych warunkach. Patrząc z perspektywy czasu, wiele świadków naocznych, którzy jako dzieci sami byli prześladowani przez nazistów z powodu swej wiary lub cierpieli wskutek prześladowań rodziców, nie skarży się na swój los, żałując straconych lat. Chociaż dla niejednego dziecka Świadków Jehowy traumatyczne przeżycia z dzieciństwa pozostawiły głębokie rany w psychice na długie lata, wielu z nich określa tamtejsze doświadczenia jako cenną lekcję życiową polegania na Bogu, podkreślając wartość nadziei z Biblii, która pomagała nawet dzieciom w obliczu wielkich trudności. Simon Arnold Liebster opisała w swej autobiografii prześladowania nazistowskie, jakie spadły na nią w wieku kilkunastu lat. Patrząc na tamte wydarzenia z perspektywy kilku dziesięcioleci, podsumowuje: „Każdy ocalały z terroru nazistowskiego ma do opowiedzenia swoją własną historię. Z przeżyć wszystkich świadków naocznych 72 73 Źródło: AHTS Nadarzyn. Źródło: Carine Beaurain, Die Kinder von Zeugen Jehovas, dz. cyt., s. 248. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy 207 można wyciągnąć cenne lekcje. W każdym z tych skrajnych przypadków poddawano próbie nie tylko granice ludzkiej wytrzymałości na cierpienie, ale również zdolność przetrwania ducha. Każdy człowiek ożywiony ideałem, dla którego gotów był walczyć i wytrwać, dysponował niewyobrażalną siłą. My czerpaliśmy energię z bezwarunkowej pewności w obietnice Boga i pragnienia dochowania Mu wierności”74. Losy dzieci Świadków Jehowy w III Rzeszy to historie małych, lecz w gruncie rzeczy wielkich ludzi, którzy w obliczu nietolerancji i niewyobrażalnej presji zdecydowanie obstawali przy swej wierze, pragnąc służyć Bogu zgodnie ze swym sumieniem i swą wiarą. 74 Simone Arnold Liebster, W paszczy lwa. Mała dziewczynka stawia czoło reżimowi hitlerowskiemu, wydawnictwo A PROPOS, Wrocław 2007, ss. 326 i n. 209 BIBLIOGRAFIA [Niniejsza bibliografia obejmuje wybrane źródła w języku polskim na temat prześladowań Świadków Jehowy w XX wieku.] I. Nazizm 1. Autobiografia Rudolfa Hoessa komendanta obozu Oświęcimskiego. Wydawnictwo Prawnicze. Warszawa 1990 [ss. 84-89, 116-117, 132-135] 2. Biliński, Krzysztof: Hiobowie XX wieku. Wspomnienia Świadków Jehowy (Badaczy Pisma Świętego). Wydawnictwo Pagina. Wrocław 1998 3. Chu, Jolene: „Od marginalizacji do męczeństwa”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 315-321] 4. Daxelmüller, Christoph: „Solidarność i wola przetrwania – postawa religijna i normy postępowania Świadków Jehowy w obozach koncentracyjnych”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 23-35] 210 Wytrwałem dzięki miłości Bożej 5. Friedlander, Henry: „Kategorie więźniów w obozach koncentracyjnych”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 18-22] 6. Gałęzia, Grzegorz: Ci, którzy przeżyli. Warszawa 2002 [ss. 104-105, 107, 124-125, 127, 224-225, 227] 7. Garbe, Detlef: „Brak zainteresowania w społeczeństwie, dezinformacja ze strony władz państwowych, ponowne prześladowania czy tylko manipulacja historią?” W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 192-206] 8. Guse, Martin: „ ,Ten mały musiał bardzo cierpieć’. Świadkowie Jehowy w obozie koncentracyjnym dla dzieci i młodzieży w Moringen”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 97-113] 9. Harder, Jürgen/Hesse, Hans: „Świadkowie Jehowy w kobiecym obozie koncentracyjnym Moringen: Sprzeciw kobiet wobec nazizmu”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 36-60] 10. Harder, Jürgen/Hesse, Hans: „Wykaz najważniejszych wydarzeń z rozwoju i prześladowań społeczności Świadków Jehowy”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadko- Bibliografia 211 wie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 322-326] 11. Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 12. Hesse, Hans: „Zarys historii prześladowań Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego”. W: Schmidt, Horst: Śmierć przychodziła zawsze w poniedziałki. Prześladowany za odmowę służby wojskowej w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 13. John-Stucke, Kirsten: „Świadkowie Jehowy w obozie koncentracyjnym w Wewelsburgu”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 61-72] 14. Köbe, Walter: „Historia i współczesność – Świadkowie Jehowy w Niemczech”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 248-259] 15. Krause-Schmitt, Ursula: „Sprzeciw i prześladowanie kobiet będących Świadkami Jehowy”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 179-184] 16. Kwiatkowski, Jerzy: 485 dni na MAJDANKU. Wydawnictwo Lubelskie. Lublin 1966 [s. 339] 212 Wytrwałem dzięki miłości Bożej 17. Liebster, Simone Arnold: W paszczy lwa. Mała dziewczynka stawia czoło reżimowi hitlerowskiemu. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2007 18. Michalak, Jan: Nr 3273 miał szesnaście lat. Wydawnictwo Lubelskie. Lublin 1979 [ss. 138-140] 19. Milton, Sybil: „Świadkowie Jehowy a dokumentacja historyczna”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 132-147] 20. Milton, Sybil: „Świadkowie Jehowy – zapomniane ofiary”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 125-131] 21. Modzelewski, Wojciech: Pacyfizm i okolice. Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Warszawa 1995 [ss. 57-70] 22. Modzelewski, Wojciech: Pacyfizm w Polsce. Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Warszawa 1996 [ss. 364-367] 23. Modzelewski, Wojciech: Pacyfizm. Wzory i naśladowcy. Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Warszawa 2000 [ss. 84-98] 24. Nerlich, Angela/Slupina, Wolfram: „Ocalony od zapomnienia: przypadek Hansa Gärtnera”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 148-178] Bibliografia 213 25. Ordowski, Jürgen/Scheider, Jan: „Świadkowie Jehowy w Polsce w latach 1936-1945: Bilans historiograficzny”. W: Besier, Gerhard (red.): Od nacjonalistycznych konfrontacji do porozumienia europejskiego. Rola Kościołów w dziejowej drodze Niemiec i Polski w XIX i XX wieku. Wałbrzych 2004 [ss. 164-189] 26. Ossowska, Wanda: Przeżyłam. Lwów-Warszawa 1939-1946. Warszawa 1990 [ss. 266, 267] 27. Pawełczyńska, Anna: Wartości a przemoc. Zarys socjologicznej problematyki Oświęcimia. Warszawa 1973 [ss. 104-105, 108-109] 28. Pawlak, Zacheusz: przeżyłem... Wydawnictwo PAX. Warszawa 1969 [s. 125] 29. Pellechia, James N: „Edukacja w duchu tolerancji: Studium przypadku”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 310-314] 30. Perzanowska, Stefania: Gdy myśli do Majdanka wracają. Wydawnictwo Lubelskie. Lublin 1970 [s. 97] 31. Rahe, Thomas: „Świadkowie Jehowy w obozie koncentracyjnym Bergen-Belsen”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 114-124] 32. Roser, Hubert: „Społeczność religijna Świadków Jehowy w Badenii-Wirtembergii w latach 1933-1945”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 185-191] 214 Wytrwałem dzięki miłości Bożej 33. Schmidt, Hermine: Ocalona radość. Wspomnienia młodej dziewczyny z lat 1925-1945. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2005 34. Schmidt, Horst: Śmierć przychodziła zawsze w poniedziałki. Prześladowany za odmowę służby wojskowej w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 35. Slupina, Wolfram: „Niezłomni w obliczu prześladowań – Świadkowie Jehowy a hitleryzm: wystawy i prezentacje filmowe w Niemczech w latach 1996-2005”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 296-309] 36. Slupina, Wolfram: „Prześladowania Świadków Jehowy w Polsce w latach 1939-1945 oraz 1950-1989”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 207-245] 37. Slupina, Wolfram: „Świadkowie Jehowy w Polsce 1945-1989: Historia prześladowań mniejszości religijnej”. W: Besier, Gerhard (red.): Od nacjonalistycznych konfrontacji do porozumienia europejskiego. Rola Kościołów w dziejowej drodze Niemiec i Polski w XIX i XX wieku. Wałbrzych 2004 [ss. 212-238] 38. Ścisło, Józef: Świat musi osądzić. Wspomnienia więźnia hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Warszawa 1969 [ss. 60, 62] 39. „Świadkowie Jehowy odważni w obliczu hitlerowskiego zagrożenia”. W: Przebudźcie się! 08.07.1998 [ss. 10-14] 40. Węclewicz, Wawrzyniec: Tyle śmierci ile dni. Wydawnictwo Poznańskie, 1985 [ss. 105, 108] Bibliografia 215 41. Wilczur, Jacek E.: Kapitulacji nie było. Historia dotąd przemilczana... z dziejów mniejszościowych Kościołów chrześcijańskich pod okupacją niemiecką. Warszawa b.d. [ss. 28-31, 108-117] 42. Wińska, Urszula: Zwyciężyły wartości. Wspomnienia z Ravensbrück. Wydawnictwo morskie Gdańsk. 1985 [s. 96] 43. Witkowski, Józef: Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi. Wrocław/Warszawa/Kraków/Gdańsk 1975 [ss. 107, 253, 278, 310] 44. Wontor-Cichy, Teresa: Więzieni za wiarę. Świadkowie Jehowy w KL Auschwitz. Oświęcim 2003 45. Wrobel, Johannes: „Dokumentacja wideo Niezłomni w obliczu prześladowań – propaganda czy dokument historii nowożytnej?” W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 260-285] 46. Wysocki, Jan Wiesław: Bóg na nieludzkiej ziemi. Warszawa 1982 [ss. 37, 178] 47. Yonan, Gabriele: „Świadkowie Jehowy w Niemczech w przeszłości i obecnie. Religioznawcza analiza filmu dokumentalnego Niezłomni w obliczu prześladowań”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 286-295] 48. Zeiger, Antje: „Świadkowie Jehowy w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen”. W: Hesse, Hans (red.): „Najodważniejsi byli 216 Wytrwałem dzięki miłości Bożej zawsze Świadkowie Jehowy”. Prześladowanie i sprzeciw Świadków Jehowy w okresie reżimu hitlerowskiego. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2006 [ss. 73-96] 49. Zürcher, Franz: Krucjata przeciwko Chrześcijaństwu. Nowoczesne prześladowanie chrześcijan. Zbiór dokumentów. Zurych/Nowy Jork 1939 Wideokasety 50. Nie bójcie się. Prześladowania Świadków Jehowy i ich ruch oporu pod panowaniem nazistowskim. Film dokumentalny Stefanie Krug i Fritza Poppenberga, 92 min. Drei Linden Film. Berlin b.d. 51. Niezłomni w obliczu prześladowań – Świadkowie Jehowy a hitleryzm. Towarzystwo Strażnica (wyd.). Dokumentacja wideo, 78 min. 1997 Życiorysy 52. Abt, Elżbieta: „Trwanie w wierze wraz z mężem”. W: Strażnica, 1/1981 [ss. 24-28] 53. Abt, Harald: „Wspierała mnie wiara w Boga”. W: Strażnica, 1/1981 [ss. 19-24] 54. Borys, Feliks: „Wiara w Boga zapewniła mi ochronę”. W: Przebudźcie się!, 08.03.1994 [ss. 11-14] 55. Dickmann, Heinrich: „ ,Imię Jehowy jest mocną wieżą’ ”. W: Strażnica, 12/1973 [ss. 16-21] 56. Piechota, Louis: „Przeżyłem ‘marsz śmierci’ ”. W: Strażnica, 5/1981 [ss. 16-21] 57. Scharner, Josef: „Cierpliwe wytrwanie uszczęśliwia”. W: Strażnica 14/1970 [ss. 19-22] Bibliografia 217 58. Seliger, Ernst: „Nieugiętość mimo prześladowań ze strony czynników religijnych i politycznych”. W: Strażnica, 4/1977 [ss. 21-24] 59. Wauer, Ernst: „Jakaż to radość zasiadać przy stole Jehowy!” W: Strażnica, 01.08.1991 [ss. 25-29] 60. Winkler, Robert A.: „Szczęśliwy naród, którego Bogiem jest Jehowa”. W: Strażnica, 18/1968 [ss. 9-11] 61. Zürcher, Franz: „Naprzód w służbie Jehowy”. W: Strażnica, 2/1969 [ss. 10-12] II. Komunizm 62. Miłosz, Jan/OBEP IPN Poznań: „Świadkowie Jehowy w Wielkopolsce”. W: Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej: Świadkowie Jehowy w PRL. Nr 3, marzec 2004 [ss. 50-54] 63. Namysło, Aleksandra/OBEP IPN Katowice: „Tchórze? Szpiedzy? Wywrotowcy? Władze województwa śląskiego wobec Świadków Jehowy w pierwszych latach powojennych”. W: Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej: Świadkowie Jehowy w PRL. Nr 3, marzec 2004 [ss. 55-58] 64. Rzędowski, Jerzy: „Najdłuższa konspiracja PRL?” W: Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej: Świadkowie Jehowy w PRL. Nr 3, marzec 2004 [ss. 42-49] 65. Rzędowski, Jerzy: „Świadkowie Jehowy w PRL”. W: Więź. 04/2004 [ss. 80-95] Wideokasety 66. Wierni w obliczu prób – Świadkowie Jehowy w Związku Radzieckim. Towarzystwo Strażnica (wyd.). Dokumentacja wideo, 54 min. 2003 218 Wytrwałem dzięki miłości Bożej III. Inne 67. Golko, Oleg: Świadkowie Jehowy – sybirski trakt. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2004 68. Lasocik, Zbigniew: Praktyki religijne więźniów. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 1993 [ss. 118-119] 69. Reppas, Thanassis: Nigdy więcej wojny. Wydawnictwo A PROPOS. Wrocław 2005 „AUTOBIOGRAFIA HENRYKA DORNIKA POKAZUJE JESZCZE INNY – najwa¿niejszy – aspekt jego ¿ycia. Kilkakrotnie znajdował siê w sytuacjach bez wyjDcia, powinien nie ¿yć, lecz za ka¿dym razem powracał do zdrowia. Prze¿ył wiêc dwa obozy koncentracyjne, transport Dmierci, chorobê, wynikaj¹c¹ z wyniszczenia organizmu, a w wiele lat póEniej – bandycki napad w Wiedniu. Znamienny w tym kontekDcie wydaje siê tytuł wspomnieñ: Wytrwałem dziêki miłoDci Bo¿ej. To ona prowadziła Autora, dawała mu moc i zachêcała do wytrwania. Bez niej, podobnie jak tysi¹ce wiêEniów faszystowskiego re¿imu, nie mógłby myDleć o ocaleniu. SolidarnoDć @wiadków Jehowy w latach ucisku to piêkna, choć mało znana karta historii. DoDwiadczył jej równie¿ Autor, którego uratowali czuli współbracia. Mo¿na rzec, ¿e w obliczu szalej¹cego totalitaryzmu mo¿na było zachować prawdê wiary, a nade wszystko – prawdê sumienia. We wszechwładnym koszmarze Dmierci i podobieñstwie kolektywnych prze¿yć skazanych, mamy tak¿e obrazy jasne, któr¹ tchn¹ optymizmem wbrew zniszczeniu, degeneracji, upodleniu, szykanowaniu, masowemu mordowaniu. Niech to dzieło stanie siê prawdziwym dokumentem nie tylko mrocznej przeszłoDci, ale i ¿yciowego optymizmu, który tchnie wyraEnie z jej kart”. prof. Krzysztof Biliñski Wydawnictwo A PROPOS ISBN: 978-83-925695-5-8