Trzeba znaleźć siebie

Transkrypt

Trzeba znaleźć siebie
Tylko w „Strefie Mińsk” próbna matura z matematyki. Sprawdź swoją wiedzę!
BEZPŁATNY TYGODNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY
NR 17/18 (35/36) / 26 kwietnia 2012 r.
ISSN NR 2083-5787
Bezstresowe
wychowanie?
Fot. Krzysztof Piątek
Amerykańska
przygoda
Na spacer i rowerem
do Jedliny
Kwestionariusz
Jacka Dehnela
e
i
b
e
i
s
ć
ź
e
l
a
n
TrzeWbywaiadzz Danielem Gałązką
odc10
R e k l a m a
Dariusz Mól
Redaktor naczelny
tygodnika „Strefa Mińsk”
Tym razem Dariusz Kulma proponuje
wszystkim maturzystom sprawdzenie
swojej wiedzy i napisanie próbnej matury z matematyki na poziomie podstawowym. Specjalnie dla nich przygotował arkusz z zadaniami zbliżonymi
do ostatnich propozycji Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Kto się przygotowywał do egzaminu, korzystając
z lekcji, jakie przez ostatnich 6 tygodni
zamieszczaliśmy w „Strefie”, nie powinien mieć problemów z poprawnymi
odpowiedziami. Życzę powodzenia
i trzymam kciuki :)
A przed nami długi majowy weekend,
czyli czas błogiego nicnierobienia. Na
ten czas przygotowaliśmy podwójny
numer, a w nim polecam wywiad z Danielem Gałązką, który opowiada nie
tylko o muzyce i swoim zespole DGZZ.
Hanna i Jacek Anuszewscy wyjechali
z Mińska do Stanów Zjednoczonych
30 lat temu, a na naszych łamach opowiadają, jak im się żyje w Ameryce.
Izabella Walewska-Ogrodnik zapytała
dwie mamy o ich zdanie na temat bezstresowego wychowania. A także mińszczan w różnym wieku – z czym kojarzy
się im praca. Warto przeczytać! Z kolei
Joanna Janicka, prezes mińskiego oddziału PTTK proponuje nam wycieczki
pieszą i rowerową do rezerwatu Jedlina – na zasadzie, że cudze chwalimy,
a pod nosem mamy tak urokliwe miejsca, które możemy zwiedzać z rodziną
lub przyjaciółmi. W Mrozach będzie
można wsiąść do tramwaju konnego
i pojechać do Rudki – Piotr Wojdyga skorzystał z okazji i przypomina historię
kolejki. Jacek Dehnel, jeden z najbardziej cenionych autorów młodego pokolenia współczesnej literatury polskiej,
11 kwietnia był na spotkaniu autorskim
w MBP, a w „Strefie” odpowiedział na
pytania z naszego kwestionariusza. I po
tygodniowej przerwie możemy obejrzeć
i przeczytać dziesiąty już odcinek naszego komiksu „Brama czasu”.
Miłej lektury, a także leniwego
długiego majowego weekendu :)
Strefa informacji
str. 4
Strefa obyczajów
str. 5
Strefa osobowości
str. 6
Strefa obyczajów
str. 10
Strefa na własne oczy
str. 11
Strefa obyczajów
str. 12
Próbna matura z matematyki
str. 14
Strefa za granicą
str. 16
Strefa turystyki
str. 20
Mariola Kruszewska o czarodziejskich
słowach
Wywiad z Danielem Gałązką
Czym dla mińszczan jest praca?
Fotoreportaż „Strefa Mińsk na żywo”
Bezstresowe wychowanie?
„Amerykańska przygoda” Hanny i Jacka
Anuszewskich
Wycieczki wokół Mińska – wyprawa do rezerwatu Jedlina
Strefa historii
Piotr Wojdyga
Mrozy-Rudka
o
tramwaju
Kwestionariusz Strefy
str. 23
Strefa wydarzenie
str. 25
Strefa flesz
str. 26
Ogłoszenia drobne
str. 27
Wypełnił Jacek Dehnel
Gdzie dostaniesz Strefę Mińsk: rano, w czwartek nasi kurierzy są na stacji PKP
w Mińsku; tygodnik jest do wzięcia m.in.: w Miejskiej Bibliotece Publicznej, ul. Piłsudskiego 1a; w miejskim Aquaparku MOSiR, ul. Wyszyńskiego 56; w Miejskim Domu
Kultury, w restauracji La Bella, ul. Piłsudskiego; w przychodni Melisa, ul. 11 listopada
4/18; w sklepie Office 1, ul. Warszawska; w sklepie spożywczym przy ul. Łupińskiego
i przy ul. Śniadeckich, w sklepach „Topaz”, a także w wielu sklepach na terenie miasta.
str. 22
konnym
Dziesiąty odcinek komiksu „Brama czasu”
Fotorelacja z mińskich wydarzeń
Nie przegap – kalendarz miejskich imprez
R e k l a m a
W trudnej chwili żałoby jesteśmy
do Państwa dyspozycji o każdej porze dnia i nocy
Mińsk Mazowiecki, ul. Kościelna 6, tel. (25) 759 05 05, 503 823 712
3
Obwodnica coraz bliżej
Nieuchronnie zbliża się umowny termin
zakończenia robót przy obwodnicy Mińska
Mazowieckiego, który zaplanowano na koniec lipca 2012 r. Z informacji uzyskanych
przez portal minskmaz.com od GDDKiA
wynika, że termin ten zostanie zachowany.
Zaawansowanie prac nad mińską obwodnicą jest szacowane na około 86%. Wykonawca przeprowadza teraz zadania związane
m.in. z wykonaniem nasypów, kopaniem
rowów, profilowaniem i humusowaniem
skarp, montażem barier energooszczędnych i ekranów akustycznych oraz sadzeniem zieleni. Na poszczególnych obiektach
są montowane oświetlenia, odwodnienia
i krawężniki. Zgodnie z umową wszelkie
roboty powinny zostać zakończone w lipcu
2012. GDDKiA uzyskała już decyzję o pozwoleniu na użytkowanie 3 wiaduktów:
WD-6 (DP 2223W Dłużka–Mińsk), WD-8 (DP
2224W Mistów–Stara Niedziałka) i WD-12
(Stary Jędrzejów–Aleksandrów). W piątek,
20 kwietnia wiadukty zostały dopuszczone
do ruchu. Przypominamy, że przejazd mińską obwodnicą do momentu wybudowania
całego odcinka autostrady A2 WarszawaKukuryki będzie bezpłatny.
R e k l a m a
Kolarskie emocje
W środę, 2 maja od godziny 16 kolorowy
kolarski peleton wraca do Mińska Mazowieckiego za sprawą 13 Międzynarodowego Wyścigu Kolarskiego Memoriał Romana Siemińskiego.
Podobnie jak rok temu amatorzy i zawodowcy z kraju i z zagranicy oraz mieszkańcy miasta wspólnie stworzą wielki sportowy
spektakl na najwyższym poziomie. Tym razem jednak temperatura widowiska ma być
jeszcze wyższa i to wcale nie za sprawą zapowiadanej prognozy pogody. Przed mieszkańcami miasta po raz pierwszy zaprezentują
się bojowo nastawieni kolarze w limonkowogranatowych kostiumach, czyli Klub Kolarski V MAX Mińsk Mazowiecki. Podopieczni
trenera Jacka Tomkiewicza chcą zaliczyć
udany sportowy debiut – tym ważniejszy, że
na własnym terenie i przed własną publicznością. Więcej wiadomości o wyścigu można
przeczytać na www.vmaxkolarze.pl
Zawody agility
W dniach 1-3 maja na boisku ZSZ nr 1
przy ul. Budowlanej 4 odbędą się zawody
w konkurencji agility. Organizatorami są
Związek Kynologiczny w Polsce Oddział
Warszawa i warszawski ośrodek szkolenia psów Baritus.
Agility to popularna i widowiskowa dziedzina sportu przeznaczona dla psów każdej
rasy. Czworonożny zawodnik musi pokonać bezbłędnie i w określonym czasie tor
przeszkód, którego układu nie zna przed
startem. Psu towarzyszy przewodnik, który
naprowadza go głosem oraz gestami na odpowiednią przeszkodę. Zwinność, szybkość,
inteligencja, a przy tym doskonałe wyszkolenie i wzajemne zaufanie między psem
a człowiekiem dostarczają w trakcie zawodów niezapomnianych wrażeń. Każdego
dnia zawody startują od godz. 10.
Walne zebranie MUTW
Zarząd Stowarzyszenia „Radość Trzeciego Wieku” zwołuje walne zebranie Stowarzyszenia w dn. 10.05.2012r., o godz.
10.00 w sali Miejskiej Szkoły Artystycznej.
Porządek zebrania zakłada: przedstawienie
sprawozdania merytorycznego, sprawozdania finansowego, wybory nowych władz
Stowarzyszenia oraz przyjęcie programu
działania MUTW na najbliższe miesiące.
Konkurs Omnibus
W Szkole Podstawowej nr 1 im. Mikołaja Kopernika w Mińsku odbędzie się V
edycja Powiatowego Konkursu Wiedzy
„Omnibus 2012”.
10 maja o godz. 9 do konkursu przystąpią
uczniowie z klas I-III, a 11 maja o godz. 9
swoją wiedzę sprawdzą uczniowie z klas
IV-VI. Za wszystkich startujących w „Omnibusie 2012” trzymamy kciuki i życzymy im
powodzenia :)
Nadleśnictwo Mińsk zaprasza 2 i 4 maja
w godz. 9-14 do przekazania zbędnego
sprzętu elektronicznego i elektrycznego
(RTV i AGD, sprzętu teleinformatycznego, narzędzi elektrycznych).
Zbiórka będzie prowadzona na parkingu przy siedzibie nadleśnictwa przy
ul. Sosnkowskiego 41 (więcej informacji
można uzyskać pod nr. tel. 25 759 35 25).
Zbiórka elektrośmieci jest realizowana w ramach programu prowadzonego
przez Nadleśnictwo Mińsk „Czyste lasy
na Mazowszu”.
4
Oprac DM, ARC na podst. inf. organizatorów, fot. GDDKiA
Zbiórka elektrośmieci
Czarodziejskie słowa
Uprzejmość nic nie kosztuje i pewnie dlatego nie ma jej
w sklepach...
Dzień dobry.
Z początków edukacji utknęła mi w pamięci moja pierwsza lektura poza elementarzem. Jak to z pamięcią bywa – czasami zawodzi; w tym przypadku zawiodła
w kwestii autora i tytułu, choć na pewno
przewijało się w nim słowo „czarodziej”.
Książeczka była chudzieńka, ale wagi olbrzymiej. Nauczała maluchy, jaką ogromną
rolę odgrywają trzy magiczne słowa: „proszę”, „dziękuję” i „przepraszam”. Dorzucę
do nich ze swojej strony formułki powitania i pożegnania. Mimo że dawno w magię
przestałam wierzyć, nadal pokładam ufność w niezwykłą moc tych prostych słów.
Nic nie kosztują, a okraszone uśmiechem
mogą zdziałać cuda.
w mijaną właśnie wystawę, nawet jeśli skupicie uwagę na czubkach swoich butów, nawet jeśli nagle zaczniecie podziwiać znaki
drogowe – ja i tak was widzę i poznaję. Nie
musicie mnie pozdrawiać; całkiem możliwe, że ignorujecie mnie celowo, bo zalazłam wam za skórę. Pozdrówcie
więc moją koleżankę – może ta
okazała się bardziej dla was
wyrozumiała.
Znacie te dwa słowa,
bo nauczyli ich
was mama,
tata albo
pani w przedszkolu. Używaliście ich, gdy
nie byliście jeszcze absolwentami. Zrozumcie, sobie i waszym rodzicom wystawiacie świadectwo z oceną niedostateczną
w przedmiocie „kultura osobista”. Co mnie
boli bardziej, nie nauczycie jej swoich dzieci i na zasadzie domina rozrośnie się w społeczeństwie słoma do cholewek.
„Grunt to dobre wychowanie”.
Do widzenia Państwu.
Tekst. Mariola Kruszewska
Przepraszam,
że poruszam tak oczywistą sprawę na łamach czasopisma dla dorosłych, a nie,
powiedzmy, w „Płomyczku” czy „Misiu”. Oczywistość ta jest jedynie pozorna.
Minęły czasy, gdy rodzice i szkoła wpajały kindersztubę oraz zasady savoir-vivre’u z takim samym zaangażowaniem
jak matematykę czy umiejętność pływania.
Przed wojną na dobre maniery zwracano
uwagę równie bacznie jak na wykształcenie i roczny dochód z majątku. Z narzeczoną nieznającą podstaw bon tonu wstyd
było się pokazać w towarzystwie; nieobyczajnych obywateli ze słomą w butach rugowano z eleganckiej socjety. Wraz z odejściem przedwojennej inteligencji odeszły
piękne wzorce honorowych, dżentelmeńskich postaw, zachowane w wielu podręcznikach etykiety mocno dziś archaicznej.
Świat dodzieje, a my razem z nim. Nie kultura w modzie, ale ostentacyjne trzymanie
rąk w kieszeniach, spluwanie na chodnik
i mielenie gumy podczas rozmowy.
R e k l a m a
Dziękuję
Bogu, że są ludzie, którzy w sposób naturalny przenoszą podstawy dobrego wychowania przez bagno zalewającego nas chamstwa, prostactwa i nowomodnej bylejakości
życia. Mimo wszechogarniającego kultu
mamony uczą dzieci nie tylko liczenia złotówek, lecz także grzeczności, uprzejmości,
życzliwości na co dzień.
Proszę
mi wybaczyć odrobinę prywaty, choć
może niektórzy Czytelnicy mają podobne doświadczenia. Chciałabym się zwrócić do niektórych moich uczniów, w tej
chwili już absolwentów, którzy czynią ze
mnie na ulicy istotę przezroczystą. Drodzy
moi uczniowie, nawet jeśli wbijecie nos
5
Potem zagrałem i zaśpiewałem parę razy na
szkolnych apelach, na studniówce. Po liceum,
w wakacje, napisałem kilka piosenek do tekstów Jonasza Kofty i Edwarda Stachury, które
zaprezentowałem w pałacu na konkursie, który wygrałem. W latach 90. w telewizji był program „Kraina łagodności”. Podawali w nim,
gdzie się odbywają konkursy piosenki poetyckiej, i zacząłem na nie jeździć.
Muzyka to był twój sposób na życie?
D. G. – Często się zastanawiałem, czy warto się zająć muzyką. Czasem w myślach
pytałem: „Panie Boże, jeśli mam to robić,
to daj mi jakiś znak”. Pewnego weekendu
pojechałem na konkurs do Radomska. Na
koniec siedzę i słucham werdyktu – ktoś dostał wyróżnienie, ktoś zajął trzecie miejsce,
ktoś drugie. Pomyślałem sobie, że trzeba się
zbierać do domu, a potem wyczytano moje
nazwisko jako laureata pierwszego miejsca.
Trzeba znaleźć siebie
Zaczął grać na gitarze, gdy miał 12 lat. Pojechał z siostrą do Krakowa i od kolegi nauczył się kilku akordów. Potem już poszło.
Wygrał parę konkursów piosenki poetyckiej, skomponował wiele
piosenek, założył rodzinę... Kilka dni temu Daniel Gałązka z Zespołem obchodzili dziesięciolecie istnienia. To dobry moment,
aby podsumować różne sprawy, w które Daniela zaplątało życie...
Jesteś gitarowym samoukiem?
Aż tak byłeś nieśmiały?
D. G. – Tak, choć byłem chyba dwa razy na
lekcji nauki gry na gitarze. Ale nie chciałem
grać klasycznie, więc zrezygnowałem. Uczyłem się sam w domu, grając np. piosenki
Starego Dobrego Małżeństwa, także podpatrywałem i podpytywałem kolegów.
D. G. – Do tej pory jestem (śmiech).
I już w podstawówce zacząłeś występować?
D. G. – Gdzie tam. Próbowali mnie wypychać na jakieś apele, żebym coś zagrał, ale
byłem tak zestresowany, tak się bałem, że
nie było mowy, abym wyszedł przed ludzi.
W ósmej klasie wychowawca powiedział –
„Słuchaj Daniel, zaśpiewaj na koniec roku,
zrobimy ci światła, żebyś nie widział ludzi
i się nie stresował, tylko zagraj”, ale nie dałem się przekonać.
Ale w końcu się przełamałeś?
D. G. – W liceum wychowawczyni powiedziała mi, że jest konkurs recytatorsko-wokalny
w mińskim domu kultury i podała mi kartę zgłoszenia. Kiedy zacząłem się wykręcać,
oznajmiła, żebym dał spokój, bo już mnie
zapisała. Nie było odwrotu (śmiech). Różne
osoby pomogły mi przygotować się do tego
konkursu i przeszedłem eliminacje w Mińsku. Drugi etap był w Siedlcach. Pamiętam,
że strasznie mi się tam nie podobało, ale okazało się, że zakwalifikowałem się do koncertu
laureatów. Wracałem strasznie zdegustowany,
ale już następnego dnia poczułem, że coś się
jednak zmieniło, że zaczęło mi się to podobać.
Daniel Gałązka w skrócie:
.
Sam o sobie – szczęśliwy człowiek
inką…
podróże samochodem z moją rodz
Najbardziej lubię – długie i dalekie
udawania, brak szczerości.
Co mnie złości – wszelkie formy
się z tym wiąże – RODZINA.
Największy sukces – MIŁOŚĆ i co
myślę w takich kategoriach.
Największa porażka – w ogóle nie
miot Sułtana” w moim ogrodzie.
Ulubione miejsca w Mińsku – „Na
6
Jestem autorem muzyki.
To dla mnie komfortowa
sytuacja, bo nie muszę
się uczyć nowych kompozycji na próbach :)
I to był ten znak?
D. G. – Tak poczułem. Za pieniądze, które
wygrałem w Radomsku, kupiłem profesjonalną gitarę, którą mam do tej pory. A potem były kolejne konkursy, nowe znajomości, właściwie przez cały okres studiów
jeździłem po różnych festiwalach i konkursach. Wreszcie z kabaretem Antykwariat zaczęliśmy robić „Warszawską Scenę
Literacką”. Graliśmy co miesiąc koncerty
na Rynku Nowego Mista. To była grupa
ludzi, która tworzyła coś naprawdę fajnego. Występowali z nami wtedy jako goście
np. Wojciech Młynarski, Mirosław Czyżykiewicz, Marek Majewski czy Emilian Kamiński. Potem Piotr Brymas wraz z przyjaciółmi stworzył w klubie Tygmont scenę
„Świeżo malowane” i tam też się działo
wiele dobrych rzeczy.
Ale wtedy jeszcze nie miałeś zespołu. Byłeś chłopakiem z gitarą.
D. G. – Tak, od 1995 r. występowałem sam.
Tak było do 2000 r.
A potem już zespół?
D. G. – Jeszcze nie. W 2000 r. pojawił się kolega
ze studiów Bartek Skowroński. Umówiliśmy
się na jakąś próbę i tak nam się spodobało
wspólne granie, że zaczęliśmy występować
jako duet, czyli Bartek Skowroński i Daniel
Gałązka. Od czasu do czasu jeździliśmy na
jakieś konkursy, ale graliśmy głównie dla
przyjemności. W pewnym momencie Bartek
zaczął szukać ludzi, żeby powiększyć zespół.
Nie byłem tym zainteresowany, bo zawsze
mówiłem, że instrumenty mi przeszkadzają.
Ale w 2002 r. pojawił się Marek Konatkowski
z gitarą basową, który gra w zespole do dzisiaj. I od tego momentu, zgodnie z wyznawaną przeze mnie zasadą, że zespół to przynajmniej trzy osoby (śmiech), od kwietnia 2002
r. zaczęliśmy grać jako trio.
Teraz w zespole jest was więcej.
D. G. – Najpierw dołączył do nas Artur
Skrzypczak na perkusji. Na pierwszą próbę nie dotarł, na drugą także, zjawił się dopiero na trzecią. Pomyślałem sobie, że nie
wiem, czy warto zaufać komuś, kto nie pojawia się na próbach. Ale jak już przyszedł,
to jest z nami do dziś. W 2005 r. z zespołu
odszedł Bartek Skowroński. A po pewnym
czasie w nasze szeregi przyjęliśmy Maćka
Regulskiego.
Jako zespół nie macie zbyt wyszukanej
nazwy?
D. G. – Przychodziły nam do głowy różne
rzeczy, ale w końcu zostało Daniel Gałązka
z Zespołem. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że będzie tylko DGZZ, a wszystko
dlatego, że coraz częściej byłem mylony
z Markiem Gałązką, z którym się dobrze
znam. Zdarzało się, że załatwiliśmy sobie
koncert, a organizator później dzwonił do
Marka i okazywało się, że to on wystąpi,
a nie my. Jak mówimy DGZZ, to nikt już nie
ma wątpliwości, że chodzi o nas (śmiech).
Tekst jest wciąż dla mnie
istotny, ale też dobrze
bawimy się muzycznie.
nośnikiem tekstu. Myślałem, że nie musimy grać żadnych wstępów, tylko szybko powinniśmy podać słowo. Dzisiaj te proporcje
się zmieniły. Tekst wciąż jest dla mnie bardzo istotny, ale również dobrze bawimy się
muzycznie. Zaczęliśmy się rozwijać i coraz
lepiej gra się nam razem. Przyszło to zupełnie naturalnie, ku ogromnej uciesze Artura,
który od dawna mi powtarzał, że muzyka
też jest ważna (śmiech).
Nie piszesz już muzyki do tekstów Kofty
czy Stachury, tylko zacząłeś współpracę
z poetą Piotrem Brymasem?
W zespole ty jesteś autorem muzyki?
D. G. – Tak. I jest to dla mnie komfortowa
sytuacja, bo nie muszę się uczyć nowych
kompozycji na próbach (śmiech). Ale
mamy w repertuarze piosenkę napisaną
przez Marka. Także Maciek Regulski napisał kolędę, którą śpiewaliśmy w okresie
świątecznym.
Muzyka czy słowa? Co jest dla ciebie ważniejsze w piosence?
D. G. – Bardzo długo uważałem, że muzyka jest prawie nieważna, że jest tylko
D. G. – Zaczęliśmy współpracować na stałe
trzy lata temu. Wcześniej Piotrek podrzucał mi swoje teksty, ale nie zawsze byłem
do nich przekonany i nie do końca rozumiałem to, co Brymek chciał powiedzieć.
Owszem, wziąłem kilka jego wierszy, do
których napisałem muzykę, graliśmy te
piosenki, ale dopiero później, jak już Piotrek wszedł do zespołu, jak zaczął prezentować swoje wiersze na koncertach i kiedy się lepiej poznaliśmy, jego twórczość
zaczęła bardziej do mnie trafiać. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że nadszedł czas, abyśmy stworzyli artystyczny
Na gitarze nauczył się grać już w podstawówce. Przez wiele lat występował sam na różnych konkursach i przeglądach.
R e k l a m a
7
tandem – on będzie pisał słowa, ja – muzykę. Mamy ten komfort, że współpracujemy ze sobą, szanujemy się i przyjaźnimy –
to bardzo ważne.
Nie da się ukryć, że ta muzyka jest bardziej
przebojowa. Nie boicie się, że staniecie się
jeszcze bardziej popularni niż jesteście?
D. G. – Z tą popularnością może być różnie
(śmiech). Ale takie pytania też sobie stawialiśmy. Jak Piotrek Brymas wszedł do zespołu
i stał się jego menadżerem, zapytał, co zrobimy, jeśli okaże się, że będziemy grali koncert za koncertem? Czy jesteśmy na to gotowi? Wydaje mi się, że tak, że możemy dużo
więcej występować. Pewnie, że nie rzucimy
wszystkiego – naszych obowiązków, rodzin
i dotychczasowych zajęć, ale muzyka jest dla
nas ważna. Angażujemy się w to mocno. Bo
to fajne uczucie, gdy ludzie wychodzą z sali
i dziękują za koncert.
Wasza debiutancka płyta „Dotykam dachów” ukazała się w 2009 r.
D. G. – Większość z tych piosenek śpiewałem na samym początku swojej muzycznej
działalności, ale jest na niej trochę utworów, które powstały tuż przed nagraniem
„Dachów”. Chodziło o to, aby podsumować
pewną część działalności zespołu i zacząć
jakiś nowy rozdział. Nagraliśmy koncert
i wydaliśmy go na płycie.
Chyba masz szczęście do ludzi. Wspomniałeś wcześniej o Wojciechu Młynarskim czy Emilianie Kamińskim. Kto
ważny pojawił się jeszcze na twojej artystycznej drodze?
D. G. – Przez wiele lat jeździłem na warsztaty
dla autorów i kompozytorów w Myśliborzu.
Tam poznałem mistrzów słowa – Andrzeja Poniedzielskiego, Janusza Kondratowicza i wielu
ciekawych młodych twórców, z którymi mam
kontakt do dzisiaj. Myślę, że właśnie w Myśliborzu kształtowała się moja wrażliwość na słowo i piosenkę. Także tam poznałem Andrzeja
„E-molla” Kowalczyka, który pomógł nam wydać naszą pierwszą płytę.
Ponoć pracujecie nad nagraniem drugiego albumu?
D. G. – Tak. Znajdą się na nim piosenki
z moją muzyką i słowami Piotra Brymasa,
które powstały w ciągu ostatnich dwóch
lat. Materiał jest już w 90% gotowy, tylko
do końca kwietnia muszę dograć jeszcze
kilka wokali. Myślę, że jest szansa, że na
wakacje krążek będzie już w sprzedaży.
Ale nie spinamy się, tak naprawdę nic nas
nie goni.
R e k l a m a
8
Masz rodzinę, dwójkę małych dzieci, koncertujesz, komponujesz... Jak godzisz to
wszystko i na dodatek jesteś gotowy, żeby
grać więcej?
„Nasza muzyka jest sumą upodobań
wszystkich członków zespołu”.
Gracie już ten materiał na koncertach,
ostatnio na waszym jubileuszowym
w „Składzie Butelek” na warszawskiej
Pradze. Mam wrażenie, że to trochę
inna muzyka niż ta, którą do tej pory
robiliście?
D. G. – Też to słyszymy. Rzeczywiście jest
w niej coś innego. Pojawiła się gitara elektryczna, dzięki której uzyskaliśmy nowe
brzmienie. To wyniknęło jakoś tak naturalnie, jak wszystko u nas, i okazało się, że ma
to inną moc. I dobrze.
D. G. – Staram się ustawiać sobie hierarchię
wartości, żeby się w tym nie zagubić. Bóg,
rodzina, praca – tego się trzymam, choć
przyznaję, że różnie to wychodzi. Pewne
rzeczy są jednak nienaruszalne. Jeśli jest jakieś ważne święto moich dzieci, to Brymek
ma to zapisane w kalendarzu i wie, że tego
dnia nie zagramy żadnego koncertu, choćby
nie wiem ile płacili. Ważne, aby trzymać się
ustalonych zasad, wtedy jest zdrowiej.
Pracujesz jako katecheta w mińskiej szkole, a wieczorami wiedziesz żywot muzyka.
Te dwie rzeczy nie gryzą się ze sobą?
D. G. – Staram się żyć tak, żeby wszędzie,
gdzie jestem, móc powiedzieć o tych samych wartościach. Nie zakładam żadnych
masek – inną na scenę, inną dla uczniów
w klasie. Pewnie, że na scenie nie mówię
o Panu Bogu, natomiast nigdy przed publicznością nie zrobię czegoś, czego bym się
wstydził i potem przed uczniami udawał, że
na tej scenie byłem inny. Strasznie bym się
czuł z tym źle. Staram się mówić i robić to
samo w każdej sytuacji.
A kim dla ciebie jest Bóg?
D. G. – Powiem, co daje mi Pan Bóg. Dzięki
niemu potrafię akceptować to, co mnie spotyka w życiu. Potrafię dostrzec w tym jakąś
myśl, której nawet czasami nie rozumiem. To
daje mi spokój i komfort, że cokolwiek mnie
spotka, to jest ktoś, kto mnie kocha i chce dla
mnie jak najlepiej. O wiele łatwiej jest wtedy
przechodzić wszelkiego rodzaju trudności.
Wiem, że Bóg jest i się o mnie troszczy, choć
może ta troska w trudnych momentach wydaje się dość dziwna. Mietek Szcześniak śpiewał
kiedyś piosenkę do wiersza księdza Twardowskiego, którego poezję bardzo cenię, że „to, co
nas spotyka, przychodzi spoza nas, nie bój się
chodzenia po wodzie, nieudanego życia”. Jeżeli Pan Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno. To
fundamentalne.
Młodzi ludzie odchodzą od wiary, mają
więcej pokus, rezygnują z lekcji religii.
Co myślisz o takim obrocie spraw jako
katecheta?
D. G. – Ostatnie lata, a szczególnie miesiące,
przełamują pewne świętości i coraz łatwiej
jest młodym ludziom, którzy biorą przykład ze starszych, obrażać uczucia religijne
innych. Mam też wrażenie, że to taka moda.
Obserwuję ją, ale tak naprawdę jest to problem rodziców, a nie młodych ludzi. Mówię
o podstawowych rzeczach na katechezie
i okazuje się, że gimnazjaliści czy licealiści
nie wiedzą, o czym rozmawiamy. Dzisiejsza
młodzież to efekt tego, czym w rodzinnym
domu się żyje, co się mówi, co się robi. Ale
jest też dużo wrażliwych dzieci, które gubią
się w świecie swoich rodziców. Nie chcą tak
żyć i wybierają uczciwie, że chcą chodzić na
katechezę. I tych jest sporo. Choć szanuję też
wybory tych, którzy nie chcą uczęszczać na
lekcje religii.
Jak widzisz siebie za np. 10 lat – jaką muzykę będziesz tworzył?
D. G. – Nasza muzyka jest sumą upodobań
wszystkich członków zespołu. Inspirujemy się
nawzajem. Może być tak, że wśród nas pojawi
się ktoś nowy, kto wprowadzi w nasze szeregi
jakąś nową jakość. Dla mnie liczy się człowiek,
jak już będzie, to wtedy coś się od niego weźmie. Może to nie jest profesjonalne podejście
do muzyki, ale ja tak czuję. Cała sztuka polega
na tym, żeby odkryć swoje możliwości i umiejętności. Trzeba znaleźć siebie.
Czego się boisz?
Nie mam jakichś
szczególnych lęków
i obaw, bo wiem,
że wszystko
w życiu jest po coś.
Masz jakieś hobby?
D. G. – Jeszcze do niedawna pasjonowałem się fotografią. Lubiłem robić zdjęcia,
mam dobry aparat i kilka obiektywów.
Zajmowałem się także obróbką zdjęć
w programach graficznych. Ale ostatnio
cała siła poszła w muzykę. Mam ogromną
radość z tego, że gramy, że wciąż coś fajnego w tym naszym graniu odnajdujemy,
i tak to mnie rajcuje, że właściwie zapomniałem o zdjęciach.
D. G. – Nie mam jakichś szczególnych lęków,
bo wszystko jest po coś. Owszem, zastanawiam się nad takimi przyziemnymi sprawami – czy będziemy mieli za co żyć, czy dzieci
będą zdrowe itp., ale nie mam w sobie jakiegoś głębokiego strachu, który by mnie
paraliżował. Moja żona mówi, że jestem
pesymistą, ale ja pewne rzeczy sobie przemyślę i potem stwierdzam, że rzeczywiście
nie ma co się bać. Nie chodzi o to, żeby wyjść
na herosa, co to przed niczym się nie ugnie,
bo zastanawiam się czasem, cobym zrobił,
gdyby coś się zaczęło dziać np. w rodzinie
czy ze zdrowiem, ale żeby od razu szczękać
zębami ze strachu, to nie.
Rozmawiał Dariusz Mieczysław Mól,
fot. Krzysztof Piątek, Jerzy Dziedziczak
R e k l a m a
Nabór na rok szkolny
2012/2013
Zespół Szkół Agrotechnicznych w Janowie
ul. Lipowa 4, 05-300 Mińsk Mazowiecki,
tel. 25 759 265 1, fax: 25 759 25 98
www.zsa.pl, [email protected]
Uwaga!
Od 1 września 2012 r.
zmiana siedziby szkoły:
Mińsk Mazowiecki,
ul.Budowlana 4
Kierunki kształcenia:
Technikum
- technik hotelarstwa
- technik żywienia i usług gastronomicznych
- technik kelner
- technik agrobiznesu
- technik architektury krajobrazu
Zasadnicza Szkoła Zawodowa
- ogrodnik
Organ
izu
na Ro jemy prak
tyki z
dos,
w naj
lepszy Cyprze, w agraniczn
e
A
w ram ch hotelach ustrii oraz
ach st
w
arszaw
ałe
Shera
ton, B j współpra skich
r
c
Interc
i
ontine stol, Westi y:
n,
ntal, N
Airpo
rt Okę ovotel,
Marri cie,
ott
9
Czym jest dla nas praca?
Praca jest jednym z podstawowych elementów życia człowieka
i zajmuje w nim znaczącą pozycję, dlatego zapytałam mińszczan, czym jest dla nich praca i jaki mają do niej stosunek.
Praca jest dla mnie przyjemnością i realizacją zobowiązań, których się podjęłam.
Dobrze i starannie wykonana sprawia satysfakcję i daje zadowolenie, a gdy do tego
jest odpowiednio wynagradzana, zapewnia stabilność finansową – Hanna, 57 lat.
To przymusowy obowiązek dorosłego człowieka, który musi zapewnić utrzymanie
swojej rodzinie – Paweł, 34 lata.
Praca zawodowa jest dla mnie jedynym źródłem dochodów i nie zawsze odzwierciedla
moje ambicje, ale zawsze musi starczyć na
opłaty i świadczenia – Monika, 33 lata.
To główny wymóg społecznych standardów,
„ziemia obiecana” dla wiecznych studentów, wizja dorosłości beztroskiej młodzieży
i katorga dnia powszedniego przeciętnego
Kowalskiego – Mariusz, 26 lat.
Praca jest dla mnie sprawdzianem własnych możliwości, predyspozycji i kompetencji. Ma ogromny wpływ na kształtowanie osobowości człowieka, uczy pokory,
zasad zdrowej rywalizacji i akceptacji różnych wytycznych – Paulina, 38 lat.
Praca uszlachetnia człowieka, im jest cięższa i bardziej skomplikowana, tym większą
daje satysfakcję i poczucie własnej wartości
– Marian, 65 lat.
R e k l a m a
10
W życiu zawodowym otwiera możliwości
i mobilizuje do własnego rozwoju. Dzięki
sumiennej pracy możemy poczuć satysfakcję, spełnienie i dowartościowanie – Justyna, 44 lata.
Praca sprawia mi ogromną radość, bo zajmuję się tym, co lubię. Mam możliwość
doskonalenia i rozszerzania swoich umiejętności, co pozwala mi spełniać swoje zawodowe marzenia – Łukasz, 40 lat.
Lubię pracować, ale wciąż jeszcze szukam
odpowiedniego dla mnie zajęcia. Teraz
moim podstawowym celem jest zarabianie pieniędzy, a nie rozwój zawodowy, ale
mam nadzieję, że się to wkrótce zmieni –
Kasia, 24 lata.
Pracuję na dwóch etatach, bo muszę spłacić
kredyt. To, co robię, nie sprawia mi przyjemności, ale żyjemy w ciężkich czasach
i jeśli człowiek chce coś osiągnąć, to zawija
rękawy i bez marudzenia szuka dodatkowej roboty – Tomasz, 32 lata.
Rodzice uczyli mnie szacunku do pracy
już w dzieciństwie, dlatego jest dla mnie
bardzo ważna, nigdy nie była i nie jest ciężarem. Lubię być aktywna, mieć kontakt
z innymi ludźmi i nie sprawia mi problemu dostosowanie się do różnych sytuacji
– Teresa, 60 lat.
W moim wieku ciężko jest o dobrą pracę i nie zawsze zarobki są wystarczające.
Chętnie pracuję fizycznie, bo sprawia mi to
przyjemność – Zenon, 50 lat.
A od siebie dodam, że nie zawsze praca
zawodowa odzwierciedla nasze aspiracje
i oczekiwania. Wyboru miejsca pracy i zawodu dokonujemy, kierując się częściej
zarobkami, a nie możliwościami rozwoju
i samorealizacji. Szukamy zatrudnienia,
które zapewni nam pokrycie podstawowych potrzeb materialnych, zapominamy
o przyjemnościach, jakie możemy czerpać
z lubianej i szanowanej pracy. Możemy tylko pozazdrościć tym, którym udało się odnaleźć wymarzony etat z wynagrodzeniem
motywującym do dalszych starań.
Wypowiedzi zebrała Izabella Walewska-Ogrodnik
W sobotę, 21 kwietnia zaprosiliśmy mińszczan na wyjątkową imprezę „Strefa Mińsk
na żywo”, która odbyła się w sali konferencyjnej Miejskiej Biblioteki Publicznej.
W jej trakcie można było spotkać się twarzą w twarz z ekipą tworzącą tygodnik
oraz bohaterami naszych wywiadów.
Na żywo rozmawialiśmy z Elą Dunajewską,
Dorotą Wasińską, Renatą Makos, Katarzyną Słomczyńską i Tadeuszem Dymowskim.
W „Strefie pasji” można było zobaczyć, jak
się robi decoupage oraz inne cuda rękodzielnicze (PEPPO). W „Strefie porad” specjaliści
z kwiaciarni „Viro” wyczarowywali kwiatowe
dekoracje. Na pytania odpowiadali: doradca
finansowy (Aleksandra Wicik) oraz specjalista
ze szkoły rodzenia (lek. med. Marta Florea).
W „Strefie nauki” dzieciaki ćwiczyły szare
komórki (Akademia Nauki), a w „Strefie smaku” można było spróbować strefowych specjałów przygotowanych przez nas samych oraz
naszych przyjaciół (restaurację Regina, Cafe
Kredens, cukiernię Kolasińskich, restaurację
La Bella). W „Strefie komiksu” Wojtek „Cihy”
Cichoń opowiadał i pokazywał, jak rysuje się
komiks. A w „Strefie drugi obieg kultury”
można było wymienić się książkami, płytami
DVD i CD. Dziękujemy, że byliście z nami :)
R e k l a m a
W każdy czwartek czytaj nas on line:
11
Bezstresowe wychowywanie?
Jak powinniśmy wychowywać
własne dzieci? Które ze znanych sposobów wychowawczych
najlepiej sprawdzają się w dzisiejszych realiach? Czy istnieje
„złoty środek”, skuteczny we
wszystkich przypadkach? To
kilka z wielu podstawowych pytań zadawanych przez rodziców,
którzy w natłoku różnych porad i informacji muszą dokonać
trudnego wyboru i znaleźć odpowiedni i najlepszy sposób na
własne pociechy.
Bezstresowe wychowywanie dzieci jest
metodą powszechnie znaną, lecz krytykowaną przez większość rodziców i specjalistów. Często są przytaczane wyniki badań
ekspertów z wielu dziedzin, którzy słuszność swoich tez opierają na zaburzeniach
społecznych i moralnych młodego pokolenia. O opinię na ten temat poprosiłam
dwie mińszczanki, które różnymi sposobami dążą do tego samego celu – zapewnienia własnym dzieciom najlepszego startu
w dorosłe życie!
Małgorzata ma 45 lat i czworo dzieci w wieku od 6 do 25 lat. Chętnie zgodziła się na
wymianę poglądów z Ewą, 36-letnią mamą
dwóch chłopców (10 i 17 lat), zagorzałą
zwolenniczką metody bezstresowego wychowywania dzieci.
Co się kryje pod pojęciem bezstresowe
wychowanie?
Małgorzata – Nie istnieje coś takiego jak
bezstresowe wychowywanie dzieci. Zjawisko, które dotarło do Polski przed laty, było
bezmyślnym naśladownictwem zachodniej
mody i ogólnie rozpowszechnioną głupotą
naiwnych rodziców. Stres był, jest i będzie
obecny w życiu człowieka, bez względu na
to, jakie stworzymy warunki we własnych
domach. Gdy dziecko osiągnie odpowiedni
wiek, rusza do żłobka, przedszkola, szkoły
i tu musi stawić czoła całej masie stresujących sytuacji, a właśnie rodzice mają przygotować swoje latorośle do tego, aby potrafiły sobie z nimi radzić, były zahartowane
i odporne na przeciwności losu.
Ewa – Problem „mam-konserwatystek” polega na tym, że mają zbyt małą wiedzę na temat nowoczesnych metod wychowawczych.
Swoje poglądy opierają tylko na własnym
12
doświadczeniu i wąskim gronie najbliższych, którzy od lat stosują te same praktyki
i nie mają pojęcia o innych możliwościach. Jeśli wyeliminujemy stres z życia dzieci, otworzymy im drogę do lepszej samorealizacji
i większych możliwości rozwoju, a głupotą
jest niewiedza, a nie – naiwność rodziców.
Na czym według pań polegają największe błędy wychowawcze współczesnych
rodziców?
Małgorzata – Największym błędem rodziców jest brak konsekwencji i stanowczości,
zbyt małe wymagania, nieegzekwowanie
posłuszeństwa oraz uleganie zachciankom
maluchów, co prowadzi do zgubnego rozpieszczenia i zachwiania systemu wartości w życiu dziecka. Zbyt mała ilość czasu
poświęcona dzieciom powoduje szukanie
wzorców i autorytetów daleko poza domem,
a niejednokrotnie wśród rówieśników ze
„złego towarzystwa”. Plagą społeczną ostatnich lat stała się pozbawiona wszelkich
zasad młodzież z „bezstresowego chowu”,
która swą wyższość nad całym światem okazuje wulgaryzmami, arogancją, bezczelnością i zwyczajnym chamstwem.
Ewa – Rodzice popełniają wiele błędów
wychowawczych, bo nie ma ludzi nieomylnych, lecz nieświadome pomyłki nie mają
nic wspólnego z wyrachowanym despotyzmem, znęcaniem się nad członkami
rodziny, agresją czy domową przemocą.
Stosowanie presji i kar cielesnych jest niedopuszczalne, szczególnie w przypadku
dzieci, które są zupełnie bezbronne. Wymuszanie posłuszeństwa siłą nie prowadzi
do niczego dobrego, natomiast poświęcanie czasu na rozmowy, tłumaczenie i jasno
określone reguły wyznaczają dziecku granice, których nie może przekraczać.
A jak egzekwować przestrzeganie reguł
i granic w przypadku dzieci upartych,
krnąbrnych i niechętnych do rozmów,
które lekceważą powtarzane dwudziesty
raz „nie wolno”?
Małgorzata – W przypadku moich dzieci
takiej sytuacji nigdy nie było. Powtarzanie
ograniczałam do kilku razy, a w skrajnych
przypadkach pomagał klaps, który rozwiewał wszelkie wątpliwości, próby przejęcia
kontroli i dyktowania warunków przez „małego terrorystę”.
Ewa – Nigdy nie musiałam powtarzać żadnej prośby dwadzieścia razy. To, że dochodzi
do takiej sytuacji, świadczy już o zaniedbaniach i błędach wychowawczych. Dziecko
daje ewidentne sygnały o swoich niezaspokojonych potrzebach, na co staroświeccy
rodzice reagują przemocą i wyładowaniem
emocjonalnym, co z kolei jest wyrazem bezsilności i lenistwa ludzi dorosłych.
Czy klaps to przemoc i bicie?
Małgorzata – Przede wszystkim to mylenie pojęć. Klaps jest ostatecznym kołem
ratunkowym w przypadkach, gdy wszystkie inne sposoby zawiodą i nie ma nic
wspólnego z fizyczną przemocą. Kiedy
człowiekowi sprawia przyjemność bicie
własnego dziecka, to mamy do czynienia
z patologią i sadyzmem, na co należy niezwłocznie reagować. Niestety, bardzo często do znęcania się nad dziećmi dochodzi
w miejscach, o których nie wiemy lub nie
mamy pewności, co w efekcie końcowym
nie pomaga potrzebującym dzieciom, ale
daje ciche przyzwolenie na łamanie zasad
prywatności normalnych rodzin i ingerencję w metody wychowawcze przeciętnych,
ale troskliwych i kochających rodziców.
Ewa – Klaps jest słowną przykrywką dla
pierwszych oznak przemocy w rodzinie. To
nic innego jak wymuszanie siłą na dziecku
wykonania polecenia, używa się bicia jako
metody wychowawczej. Nie istnieje żadne
sensowne uzasadnienie stosowania kar
cielesnych i bez względu na użyte słowo
zawsze jest to rodzaj przemocy.
Co sprawiało paniom najwięcej trudności
w trakcie wychowywania własnych pociech?
Różnica wieku między nią i starszym synem
wynosi tylko 15 miesięcy i nadszedł moment,
w którym obydwoje potrzebowali poświęcania dużej ilości czasu i mojej ciągłej obecności. Syn był na etapie poznawania świata
z pozycji pionowej, dreptał całymi dniami po
mieszkaniu i szukał nowych wrażeń, a córka
jako noworodek borykała się z kolką. Dużo
łatwiej było w przypadku większej różnicy
wieku między rodzeństwem, ale każdy stan
jest przejściowy i można sobie z nim poradzić.
Małgorzata – Moim problemem była organizacja prac domowych po narodzeniu córki.
Ewa – Rola rodzica nie jest łatwa i często wiąże się z różnymi trudnościami,
Większość rodziców jest w pełni świadoma
swoich obowiązków i odpowiedzialności,
jaka wynika z zastosowania błędnych metod wychowawczych, dlatego każda podjęta
decyzja powinna być dostatecznie przemyślana. Nie istnieje sprawdzony podręcznik „dobrego rodzica”, który odpowie na
wszystkie nurtujące pytania i zapewni najlepsze rozwiązania pojawiających się problemów. Każde dziecko rodzi się zupełnie
inne i wymaga indywidualnej opieki, co
często prowadzi do stosowania obowiązujących schematów, które w praktyce bardzo
się różnią od książkowej teorii.
Pozwólmy rodzicom na dopuszczalne potknięcia we własnych metodach wychowawczych, a walczmy z przemocą tam, gdzie
naprawdę istnieje! Jako matka trójki dzieci
jestem przekonana, że nie można wyeliminować z ich życia stresu i nieprzyjemnych
zdarzeń, bo to właśnie one kształtują ich
osobowość i będą im towarzyszyć przez całe
dorosłe życie. Starajmy się mądrze kierować
własnymi dziećmi i uczyć je elementarnych
podstaw dobrych manier, szacunku dla innych i siebie samych, a przede wszystkim
zmęczeniem czy notorycznym brakiem
czasu, ale jeśli podejmujemy się tej funkcji, musimy być świadomi swoich obowiązków. Maluszek, który przychodzi na
świat, potrzebuje ciągłej opieki i troski.
Kiedy poświęcamy mu zbyt mało uwagi,
tracimy kontrolę nad tym, jakim będzie
człowiekiem w przyszłości. To oddany rodzic kształtuje charakter dziecka i tworzy
warunki, w jakich dorasta, a pozbawienie
go niepotrzebnego stresu pozwala na spokojny i szeroki rozwój.
Dziękuję za rozmowę.
stawiajmy im granice, których nigdy nie
należy przekraczać! Na efekty naszej pracy
i naszych starań oraz na to, gdzie popełniliśmy błąd, musimy trochę poczekać i mieć
nadzieję, że swoje obowiązki wypełniliśmy
sumiennie. Lecz największy problem pojawia się wtedy, gdy inicjatywę przejmują
rodzice, których „ktoś kiedyś” właśnie zapomniał wychować.
Rozmawiała: Izabella Walewska-Ogrodnik
napisz do autorki:
[email protected]
Wychowawcze statystyki
• według mińszczanek metoda bezstresowego wychowywania dzieci nie jest skuteczna i ponosimy
konsekwencje jej stosowania (70 % ankietowanych*),
• często mylimy pojęcia bezstresowego wychowywania z wychowywaniem bez zasad i granic
(55 % ankietowanych),
• klaps nie jest przemocą (80 % ankietowanych),
• bicie dzieci neguje 99 % ankietowanych,
• tylko 5 % ankietowanych zna prawdziwe przypadki molestowania dzieci, a 2 % zgłosiło to odpowiednim
organom,
• 68 % społeczeństwa toleruje stosowanie kar cielesnych, a 60 % je stosuje, ale większość ankietowanych
nie przyznaje się publicznie do stosowania kar (wypowiedź Rzecznika Praw Dziecka z kwietnia 2012 roku),
• wzrasta liczba prób samobójczych i samobójstw wśród nieletnich (główną przyczyną są problemy
wychowawcze – dane GUS 2011 roku).
* z ankiety przeprowadzonej przez „Strefę Mińsk” wśród mińskich rodziców
R e k l a m a
ή
WO
NO
ή
O
OW
N
ή
N
O
OW
Æ
OŒ
W
NO
13
Serdecznie zachęcam wszystkich tegorocznych maturzystów do sprawdzenia umiejętności na maturze
próbnej wraz ze „Strefą Mińsk”
i Elitmatem. Specjalnie dla Was
przygotowałem arkusz z zadaniami
zbliżonymi do ostatnich propozycji
Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
Jest to arkusz na poziomie podstawowym, który musicie zdawać wszyscy,
14
więc zapraszam do pracy i życzę powodzenia! Wiele zadań uda się rozwiązać dzięki wiadomościom z naszych strefowych lekcji. Odpowiedzi
do wszystkich zadań znajdziecie na
stronie www.elitmat.pl
Korzystając z okazji, życzę wszystkim
maturzystom sukcesów na majowych
egzaminach maturalnych i wytrwałości w zdobywaniu kolejnych celów.
Dariusz
Kulma
nauczyciel matematyki, zdobywca
tytułu „Nauczyciel
Roku 2008”, właściciel firmy edukacyjnej ELITMAT
Odpowiedzi
do lekcji nr 6
15
Przygoda z Ameryką
Mińszczanie Hanna i Jacek Anuszewscy mieszkają w Olympii,
stolicy stanu Washington, która graniczy z Lacey, miastem siostrzanym Mińska w Stanach Zjednoczonych. W „Strefie” opowiadają o swoim życiu w Ameryce, a także o działalności na rzecz
zacieśniania przyjacielskich relacji między dwoma bliźniaczymi miastami...
Kiedy i dlaczego wyjechaliście do USA?
Jacek Anuszewski (J. A.) – Do Stanów Zjednoczonych wyjechałem we wrześniu 1983
r. ze względu na wybuch stanu wojennego,
sytuację polityczną w Polsce i brak perspektyw na przyszłość dla młodego pokolenia
wchodzącego wtedy w życie. Cztery miesiące spędziłem w obozie dla uchodźców
Traiskirchen niedaleko Wiednia, a ostatni
miesiąc przed wylotem do USA mieszkałem w akademiku w Wiedniu.
Hanna Anuszewska (H. A.) – Wyjechałam
do Ameryki w styczniu 1986 r. w ramach
łączenia rodzin, a w rzeczywistości – po
wolność osobistą. Wyjazd Jacka z Polski spowodował łańcuchową reakcję przesłuchań
i wezwań na policję. Otrzymanie wizy do
USA jeszcze pogorszyło sytuację. Bez możliwości na zatrudnienie i bez pomocy na
utrzymanie nowo narodzonego syna nawet
najlepsze chęci zostania w kraju prysnęły
jak bańka mydlana. Po przeszło dwuletnich
zmaganiach z mińską milicją, wydziałem
paszportowym w Siedlcach i w Warszawie
wywalczyłam pozwolenie na paszport i prawo do wyjazdu z Polski. Może to brzmi jak
horror, ale wiele rozłączonych rodzin czekało dużo dłużej.
Od razu zamieszkaliście w Lacey czy tak
jak wielu Amerykanów szukaliście swojego miejsca w różnych miastach USA?
H. A. – Miejsce zamieszkania Amerykanów
uwarunkowane jest edukacją i pracą.
J. A. – To prawda. Sami tego doświadczyliśmy.
Ale może opowiem o wszystkim od początku.
Przygodę z Ameryką rozpocząłem od Nowego
Jorku z jednym plecakiem i 22 dolarami w kieszeni. 8 dni mieszkałem w hotelu na 32. ulicy
na Manhattanie, potem 6 miesięcy w polskiej
ócie:
Hanna Anuszewska w skr
za trzeźwo patrząca na życie.
Sama o sobie – romantyczna dus
ery.
rówki po górach, a także długie spac
Najbardziej lubię – podróże i węd
braźni.
Co mnie złości – głupota i brak wyo
i zgrana rodzina.
czyl
ily,
fam
Największy sukces – happy
ka
języ rosyjskiego na Pięknej.
Największa porażka – lata nauki
ego listopada.
rzec kolejowy i cmentarz na pierwsz
Ulubione miejsca w Mińsku – dwo
16
dzielnicy Green Point w Brooklynie, następnie 6 miesięcy w irlandzkiej dzielnicy na Manhattanie i przez 6 miesięcy w Jersey City. Po
półtora roku pobytu w USA na Wschodnim
Wybrzeżu, w październiku 1985 r. wsiadłem
w autobus linii Greyhound i wyjechałem na
Zachodnie Wybrzeże. Miałem już nie tylko
plecak, lecz także walizkę i dorobek półtorarocznego pobytu w Stanach Zjednoczonych.
Podróż z Nowego Jorku do Seattle trwała 3 dni
i 3 noce. W Seattle mieszkałem u znajomych
przez 2 tygodnie, a następnie w dwupokojowym mieszkaniu w Capitol Hill. W styczniu
1986 r. przyleciała Hania z synem. I tak rozpoczęliśmy wspólne życie w Ameryce. Pod koniec 1986 r. przeprowadziliśmy się z Capitol
Hill na First Hill, a potem, w 1989 r. do University District. W 1993 r., po skończeniu studiów
podyplomowych, przeprowadziliśmy się na
pół roku do Bellevue. Wreszcie, w 1994 r., kupiliśmy dom w Lacey. I tu zatrzymaliśmy się
już na dłużej, ale w 2007 r. przenieśliśmy się
do Olympii, stolicy stanu Washington, gdzie
mieszkamy do dzisiaj.
Dla wielu Polaków Ameryka jest ziemią
obiecaną, chcieliby tam wyjechać i zamieszkać, a jak jest naprawdę? Jak się
żyje w Stanach?
J. A. – Wszędzie można żyć i wszędzie trzeba
pracować. Za Ameryką przemawia łatwość życia, a przeciwko – odległość do kraju rodzinnego, reszty rodziny i przyjaciół z lat młodości.
H. A. – W Stanach żyje się niezależnie. Moim
zdaniem emigracja jest dla idealistów z pasją, wytrwale dążących do obranego celu
i liczących przede wszystkim na własne siły.
Potocznie uważa się, że Amerykanie jedzą niezdrowo – chodzi o fast foody. Jak
to widzicie?
H. A. – Wszystko w nadmiernych ilościach
jest niezdrowe. Nie tylko Amerykanie jedzą za dużo pożywienia w stosunku do
ilości codziennego ruchu. Dodatkowo na
każdą niestrawność dostępna jest pigułka
łagodząca wszelkie bóle.
J. A. – Życie w Ameryce, pewnie tak jak
i w Polsce, jest wypełnione w ciągu dnia
wieloma aktywnościami i dlatego wielu
Amerykanów ułatwia je sobie „szybkim
jedzeniem”. Do tego dochodzi brak ruchu.
Wszędzie jeździ się samochodem. W Polsce
zauważyłem podobne tendencje. Ale USA
to nie tylko „szybkie jedzenie”. Mamy tutaj
niezliczoną liczbę wspaniałych restauracji
i sklepy z organicznym jedzeniem. Wielu
Amerykanów stołuje się w restauracjach
i z fast foodami nie ma nic wspólnego.
Haniu, czy w domu gotujesz polskie potrawy? Jak wygląda wasze menu?
H. A. – Gotuję dwa, trzy razy do roku. Na
Święto Dziękczynienia (Thanksgiving)
i na wigilię oraz podczas wizyt mińszczan
w Lacey, kiedy stoję przy kuchni ponad pół
dnia. W zwykłe dni przygotowanie rodzinnego obiadu zajmuje mi średnio 30 minut,
dlatego nie nazywam tego gotowaniem.
Najczęściej jemy potrawy z łososia, warzywa, czarny i brązowy ryż, kaszę, chleb wieloziarnisty, surówki i jajka. Kotlety schabowe i mięso z grilla gotujemy dla gości.
Naszym marzeniem jest
przejechanie Ameryki
wzdłuż i wszerz
i poświęcenie na to przynajmniej pół roku.
Od jedzenia przechodzimy do pracy –
czym się zajmujecie?
J. A. – Pracuję w Washington State Department of Ecology w Lacey jako Facility Manger. Jestem odpowiedzialny z ramienia rządu
stanowego za nadzorowanie oczyszczalni
ścieków przemysłowych w rejonie Columbia
Gorge i ich zrzuty do środowiska. Columbia
Gorge jest położony nad Columbią, największą rzeką w Ameryce Północnej wpadającą
do Pacyfiku. Rejon, za który jestem odpowiedzialny, rozciąga się od Gór Kaskadowych
do miasta Kalama. Jest wielkości małego
polskiego województwa. Tam też skupia się
przemysł. Im dalej od rzeki, tym tereny są
dziksze, bardziej niedostępne i wyludnione.
H. A. – Pracuję w firmie inżynieryjnej T.Y. Lin
International. Biuro w Olympii specjalizuje
się w projektowaniu dużych mostów. Jestem
odpowiedzialna za sprawy kadrowe i organizacyjne, a także za budżetowe operacje biura.
A jak spędzacie wolny czas? Macie jakieś
hobby?
J. A. – W wolnym czasie korzystam z klubu
sportowego, podróżuję, chodzę na zawody
pływackie, w których bierze udział moja córka. Raz do roku jesteśmy na meczu baseballowym Seattle Mariners. Jeżdżę też na nartach.
Należymy do Olympia Ski Club, którego byłem prezesem kilka lat temu. Także biegam,
przynajmniej 2-3 razy w tygodniu – od 10 do
21 km. Dlaczego 21, a nie 20? Dlatego, że 21 km
to pół maratonu. Jeżdżę również na rowerze,
nie tylko w wolnych chwilach, lecz także do
pracy. Mam 11 km w jedną stronę. Kilka lat
temu wziąłem udział w ponad trzystukilometrowym rowerowym rajdzie z Seattle do Portland. I chodzę po górach. W ubiegłym roku
wspiąłem się na szczyty Mt. Whitney i Mt.
Adams, a kilka lat temu na Mt. Rainier. Z kolei
w grudniu byliśmy na Hawajach.
H. A. – Lubię podróże i wędrówki po górach,
a także długie spacery. Przez ostatnie kilka lat
dużo wolnego czasu spędzam z córką. Jestem
jej największym kibicem i sponsorem. Ale największą radość sprawia mi powrót do domu,
a najmilej odpoczywam na naszym osiedlu.
USA to ogromny kraj. Udało się wam go
zwiedzić? Macie jakieś swoje ulubione
miejsca?
H. A. – Naszym marzeniem jest przejechanie Ameryki wzdłuż i wszerz i poświęcenie
Jacek: „Bardzo lubię wędrówki
po górach oraz długie spacery”.
na to przynajmniej pół roku. Niestety, taka
wycieczka musi zaczekać do naszej emerytury. Ale do tej pory udało nam się zobaczyć
Nowy Jork, Niagarę, Filadelfię, Nashville,
Washington DC, Orlando, Maiami, Disney
World, Disneyland, California Adventure,
Universal Studios w Kalifornii i na Florydzie, SeaWorld w Kalifornii, Florida Keys,
Hawaje (Maui, Oahu, Honolulu, Waikiki,
Pearl Harbor), San Francisco, Los Angeles,
Las Vegas, Phoenix, Wielki Kanion, parki:
Yellowstone, Yosemite, Hoover Dam, zakłady Boeinga, Columbia River, Houston,
ie:
Jacek Anuszewski w skróc
i trudno
samego siebie ciągle się zmienia
Sam o sobie – moje wyobrażenie
je uchwycić w czasie.
ależność.
Najbardziej lubię – spokój i niez
ość.
yśln
Co mnie złości – bezm
Ameryką.
Największy sukces – przygoda z
h,
wolę koncentrować się na sukcesac
Największa porażka – od wielu lat
a o porażkach nie myśleć.
ł, znajomych.
e, domy rodziców, siostry, przyjació
Ulubione miejsca w Mińsku – ulic
R e k l a m a
17
NASA, Chicago, kilka miejsc w Meksyku,
Toronto, Vancouver i Whistler w Kanadzie,
wyspy Bahama, północne stany Ameryki,
Zachodnie Wybrzeże, Dolinę Śmierci i niemal cały stan Washington. Nasze ulubione
miejsca to Park Narodowy Mt. Rainier, Hawaje, Columbia Gorge, San Francisco.
Jacku, byłeś inicjatorem podpisania porozumienia miast siostrzanych między
Mińskiem i Lacey. Dlaczego chciałeś, aby
zostało ono zawarte?
J. A. – Kiedy mieszkaliśmy w Seattle, byliśmy
świadkami rozwijającej się współpracy pomiędzy Seattle i Gdynią. Wtedy zacząłem myśleć
o Mińsku i ewentualnej siostrzanej współpracy z miastem amerykańskim. Zawsze chciałem mieszkać w mieście przypominającym
wielkością Mińsk Mazowiecki. I kiedy w 1994
r. przeprowadziliśmy się do Lacey, od razu zacząłem myśleć o tym, aby stało się one miastem bliźniaczym Mińska. Okazja nadarzyła
się w 2003 r., kiedy rada miasta Lacey podjęła uchwałę o rozpoczęciu programu miast
siostrzanych. Powstało stowarzyszenie, które
rozpoczęło selekcję – w sumie wytypowano 40
miast, po 8 z każdego kontynentu. Po ponad
roku, w trakcie którego odbywała się selekcja
i trzeba było załatwić wiele spraw organizacyjnych, nasze stowarzyszenie zaprezentowało 4
kandydatury na posiedzeniu rady miejskiej.
Przedstawiłem Mińsk Mazowiecki i po głosowaniu okazało się, że wygrał.
Byłeś jednym z założycieli Lacey-Mińsk
Mazowiecki Sister City Association,
a obecnie jesteś jego wiceprezesem. Co
robi stowarzyszenie?
Można powiedzieć, że
jesteśmy ambasadorami
Mińska Mazowieckiego
w Stanach Zjednoczonych.
J. A. Nasze stowarzyszenie we współpracy
z „MiLą” (Mińskim Stowarzyszeniem na
Rzecz Współpracy z Lacey) zajmuje się rozwijaniem kontaktów między naszymi miastami. Promujemy polską kulturę w Lacey
dzięki uczestnictwu w festiwalach i spotkaniach organizowanych przez miasto, miejscowy wydział oświaty czy uniwersytet katolicki. W planach mamy zorganizowanie
we wrześniu w Lacey polskiego festiwalu.
Co roku przyjeżdża do nas na miesiąc grupa uczniów z nauczycielami z mińskich
szkół średnich w ramach programu „Szkoła bez granic”, aby zapoznać się z amerykańskim systemem edukacyjnym. Wysyłamy też naszych uczniów i nauczycieli
do szkół w Mińsku. Propagujemy oficjalne
wizyty przedstawicieli władz miejskich po
obu stronach oceanu. Wspieramy wymianę sportową. W tamtym roku wysłaliśmy
do Mińska drużynę 11 pływaków z trenerem i pięcioma opiekunami. Trenowali
wspólnie z pływakami z Mińska. Dla wielu
z nich była to wyprawa życia, a dla mnie –
najwspanialszy pobyt w Polsce, od kiedy
wyemigrowałem, a byłem już w kraju rodzinnym 11 razy. Gościliśmy też w USA kilka razy studentów z warszawskiej Szkoły
Głównej Służby Pożarniczej. Wspieramy
współpracę między Washington Business
Week i Mińsk Mazowiecki Business Week.
Kilka lat temu wysłaliśmy do Mińska
szkolną orkiestrę z North Thurston High
School w Lacey. Można powiedzieć, że jesteśmy ambasadorami Mińska Mazowieckiego w Ameryce. Całą pracę wykonujemy
społecznie.
Czy władze Lacey wspierają wasze działania i czy mieszkańcy wiedzą, że odwiedzają ich mińszczanie?
J. A. – Nasze stowarzyszenie spotyka się
co miesiąc w urzędzie miasta Lacey i ma
całkowite poparcie władz miejskich. Nastawienie do Polski i Polaków, a szczególnie mińszczan, jest wyjątkowo przyjazne. Burmistrz Lacey Virgil Clarkson
był w Mińsku z oficjalną wizytą w 2007
r. Wówczas nasze kontakty dopiero się
nawiązywały, a dziś prowadzimy wymianę edukacyjną i sportową dla młodzieży
z Lacey i Mińska. Coraz więcej mieszkańców Lacey nie tylko wie, gdzie leży Mińsk
Mazowiecki, lecz także ma w nim przyjaciół. Słyszałem, że wiele rodzin odwiedza się nawzajem już poza naszą organizacją, korzysta z wcześniej nawiązanych
kontaktów. Nasza działalności na rzecz
wymiany młodzieży została zauważona
przez North Thurston School District,
który jest odpowiedzialny za szkoły w Lacey. Najbliższe doświadczenie dotyczy
Business Week w Mińsku i mam nadzieję,
że w przyszłości zaowocuje kontaktami
biznesowymi między naszymi miastami,
czego życzyłby sobie bardzo burmistrz
Clarkson.
Wspomniałeś, że przyjmujecie polską
młodzież, która przyjeżdża do Lacey
x i Jacka. Kamil uczy się m.in. języka polskiego na studiach podyplomowych na Arizona
Kamil i Samantha, dzieci Hani
x bierze udział w wielu zawodach pływackich, w których odnosi sukcesy i zdobywa nagrody.
State University, a Samantha
18
w ramach programu
stowarzyszenia „MiLa”
„Szkoła bez granic”.
Jacy są młodzi mińszczanie? Różnią się od
swoich amerykańskich
kolegów?
w Tacoma albo w Domu
Polskim w Seattle.
Co kilka lat przyjeżdżacie
do Mińska. Jak z perspektywy lat postrzegacie nasze miasto?
J. A. – Młodzi mińszczaJ. A. – Mińsk jest coraz
nie prezentują się barpiękniejszy i zaskakuje
dzo dobrze na tle środonas różnymi nowymi rzewiska amerykańskiego.
„Do tej pory udało się nam zobaczyć wiele miejsc w Stanach
czami podczas każdego
Nie widzę wyraźnych
Zjednoczonych. Byliśmy np. w stolicy USA – Waszyngtonie”.
pobytu. Myślę, że już za
różnic. Największą jest
parę lat nie będę widział
chyba ta, że Amerykanie nie znają języka pochodzenia, których przodkowie przy- większych różnic między Lacey i moim
polskiego, natomiast uczniowie przyjeżdża- byli do USA. W Seattle i okolicach są dwa rodzinnym miastem. Ale wciąż dostrzejący z Mińska biegle mówią po angielsku.
polskie kościoły, kilka polskich sklepów, gam największą różnicę między Polską
polski klub i przynajmniej jedna polsko- a Amreyką – chodzi mi o drogi i ruch saH. A. – Amerykańska młodzież ze względu niemiecka restauracja. Rodzice chrzestni mochodowy. Więcej stresu przeżywam na
na duże odległości i brak dobrej komunika- mojej córki to Polacy mieszkający w La- trasie Warszawa–Mińsk niż podczas lotu
cji miejskiej jeździ własnymi samochoda- cey i Seattle. Kolega z liceum na Pięknej, przez dwa kontynenty i ocean. Do Zakomi. A młodzi mińszczanie potrafią korzy- Andrzej Wrzosek, mieszka w Vancouver panego zawsze wybieram pociąg, bo jeżstać z komunikacji miejskiej.
w Kanadzie, a drugi kolega, Janusz Abczyń- dżenie po polskich drogach nie należy do
ski, w Oklahomie. Jego brat Krzysztof Ab- przyjemności. Zbyt dużo na nich niebezW domu mówicie po polsku?
czyński też mieszka w Ameryce. Koleżanka piecznego pośpiechu, a może życie po proz liceum na Pięknej osiedliła się w Los An- stu stało się bardziej nerwowe. Chociaż
J. A. – Mówimy po angielsku. Świadomie geles, druga – w Nowym Jorku, a trzecia – nie widzę tej nerwowości w kontaktach
wybraliśmy ten język do codziennego po- gdzieś w Kanadzie. Kolega z podstawówki, z mińszczanami.
rozumiewania się, od kiedy nasz syn zaczął Tomek Żółtek, mieszka w okolicach Wielmówić po angielsku w 1986 r. Decyzja ta kich Jezior. Jego żona Kaśka też chodziła Tęsknicie za Polską?
pomogła nam w szybszej asymilacji w ame- na Piękną. Wymieniłem tylko kilku mińszrykańskim społeczeństwie. Ale dzięki wy- czan, którzy wyemigrowali do Ameryki, J. A. – Minęło prawie 30 lat od naszego
jazdom do Polski, syn był 4 razy, a córka 11, większość z mojego rocznika. Ale jest ich wyjazdu z Polski. Ponad połowę życia
oboje mówią po polsku. Syn nawet uczy się na pewno dużo więcej.
przeżyliśmy w USA. Można powiedzieć,
języka polskiego na studiach podyplomoże wtopiliśmy się w Amerykę. Ale nawych na Arizona State University.
dal z przyjemnością odwiedzamy nasz
kraj. Mamy tu swoje miejsca i przyjaciół.
Znacie Polaków, którzy tak jak wy od
Uwielbiam np. Tatry i piaski oraz lasy
dawna mieszkają w Ameryce?
Mazowsza...
J. A. – Znamy wielu. Kilkanaście rodzin polskich mieszka nawet w Lacey i okolicach.
Odwiedzamy się nawzajem, jak tylko czas
na to pozwala. Dzięki działalności w LaceyMińsk Mazowiecki Sister City Association
znamy też wielu Amerykanów polskiego
Minęło prawie 30 lat od
naszego wyjazdu z Polski.
Ale nadal z przyjemnością
ją odwiedzamy.
H. A. – Garstka Polaków mieszka w okolicach Olympii i Lacey, ale często spotykamy się z Polakami w polskim kościele
H. A. – A ja najbardziej tęsknię za polskim
obiadem mojej babci.
Rozmawiał Dariusz Mieczysław Mól,
fot. archiwum rodzinne Jacka
i Hanny Anuszewskich
R e k l a m a
19
Na spacer i rowerem do Jedliny
Długi majowy weekend przed nami. Zostajemy w Mińsku. Co by tu – właśnie tu – robić? Jakby ciekawie spędzić czas? Wydaje się, że tu u nas nic ciekawego nie ma. Tymczasem... piękna i osobliwa
przyroda, malownicze krajobrazy, ciekawe zbytki są naprawdę niedaleko.
Wokół Mińska wiele jest tras i ścieżek, które tylko czekają, aby je odkryć. Właśnie
te ścieżki są okazją do wyrwania się z codziennego pośpiechu, gonienia gdzieś i po
coś. Właśnie, rodzinna piesza wycieczka,
a może w grupie znajomych, przyjaciół?
Czemu nie. Taka wyprawa na pewno dostarczy niezwykłych wrażeń, a i na swoje
treny spojrzymy nieco inaczej, życzliwszym okiem. Proponuję wyprawę w poszukiwaniu jodłowej gałązki, która jest
symbolem osobliwego rezerwatu przyrody
Jedlina w Mieni. Poszukajmy jej razem :)
Start
Stacja PKP Mińsk Maz. Pociągiem relacji
Mińsk–Siedlce jedziemy do Mieni ok. 15
min. Po drodze mamy dwie stacje: Anielina
i Barcząca, a my wysiadamy na stacji Mienia.
Tu rozpoczyna się zielony szlak turystyczny.
Informują o tym tabliczki – szlakowskazy
firmowane przez PTTK.
Ze stacji kierujemy się od razu w prawo.
Asfaltową drogą przez piękny las dojdziemy do zabudowań Domu Opieki Społecznej Jedlina. Tablice informacyjne opisują
nam historię obiektów DOS – przed wojną
był tu ośrodek ćwiczeń terenowych dla
dzieci i młodzieży. Ale któż dziś wie, co
to są ćwiczenia terenowe? Otóż młodzież
przyjeżdżała na kilkudniowe zajęcia przyrodnicze z terenoznawstwa, czyli ćwiczyła
z mapą i kompasem. Przy DOS, nad jeziorkiem po żwirowisku, znajduje się wiata
z ławeczkami, gdzie można chwilę odpocząć i ruszyć dalej, prosto, za oznakowaniami szlaku. A wzdłuż leśnej drogi mamy
tabliczki z nazwami drzew.
Dochodzimy do mogiły Trzy Krzyże. To miejsce pochówku powstańców z 1831 r. Szczegółowo historia miejsca jest opisana na tablicy.
Kilkanaście metrów dalej znajduje się ścieżka w lewo, która doprowadza do chronionego obszaru rezerwatu. Oznakowana ścieżka
dydaktyczna upewni nas, że to tu możemy
szukać jodłowej gałązki. Ale nie zrywajmy jej.
Jodłę rozpoznamy po charakterystycznym
ułożeniu igieł oraz po tym, że z wierzchu są
zdecydowanie ciemniejsze, połyskliwe, a pod
spodem matowe i mają jaśniejszy odcień zieleni. Poznawanie stanowiska jodły i osobliwości lasu ułatwiają tabliczki. Spacerkiem
wracamy do DOS. Możemy odpocząć przy
wspomnianym wcześniej jeziorku lub od
razu skierować się do stacji. Tak minęło nam
ok. 2,5 godziny w lesie.
Na chwilę do Mieni
Jeśli czas pozwoli lub akurat nie mamy
jeszcze pociągu powrotnego do Mińska,
przejdźmy do wsi, do centrum Mieni.
R e k l a m a
Serdecznie
zapraszamy !!!
ul. Topolowa 4 lok. 6
05-300 Mińsk Maz.
tel. (25) 756-37-87
pon-piątek g. 9-20
sobota g. 10-15
www.przychodnianaskraju.pl
20
Zabytkowy dwustuletni szpital to obiekt
na pewno przykuwający uwagę. Obecnie
w całym obiekcie swoją siedzibę ma Dom
Pomocy Społecznej im św. Józefa. Nie ma
problemu, aby wejść na jego teren i podziwiać klasycystyczną architekturę w otoczeniu wiekowych drzew. I neobarokową
kaplicę z początku XIX w. W szpitalu tym
pracował w latach 1886-1882 znakomity
lekarz, pionier lecznictwa klimatycznego
Henryk Dobrzycki (1841-1914), przyjaciel
i późniejszy biograf Elwira M. Andriollego. Poznali się właśnie wtedy, gdy Andriolli mieszkał w Stasinowie (dziś: Ogrody Działkowe im. Andriollego) i korzystał
z medycznych porad znanego doktora.
Andriolli nieraz odwiedzał przyjaciela
w Mieni. Działalność znakomitego lekarza
upamiętnia tablica w szpitalnej kaplicy.
Obok szpitala zachowały się zabytkowe zabudowania folwarczne, czworaki,
drewniane domy, ciekawa kapliczka przydrożna i krzyż. Może to ostatni moment
na zobaczenie tradycyjnej dziewiętnastowiecznej architektury wiejskiej.
Rowerem
Do rezerwatu przyrody Jedlina możemy też
wyruszyć z Mińska rowerem. Ruszamy ze
Starego Rynku i ul. Siennicką dojeżdżamy
do Huty Mińskiej, skręcamy w lewo do Marianki. Obydwie wsie w XIX w. i przed wojną były zamieszkiwane przez ewangelików
niemieckich. Istniała tu huta szkła. Dziś nie
ma śladu z tej przeszłości. Wiedzą o tym
chyba tylko historycy. Marianka rozciąga
się wzdłuż rzeki Mieni, a gdy przystaniemy
na chwilę na mostku, np. w Zakolu, zobaczymy, jak płynie dość wartkim nurtem. Tu
można też zobaczyć ładnie położone pozostałości dawnego dworu czy raczej folwarku, będące dziś własnością prywatną. Po
młynie nie ma śladu.
Asfaltowa droga do Zakola-Wiktorowa i dalej do Barczącej jest dogodna do rowerowej
przejażdżki. Ruch samochodowy niewielki.
Po drodze ciekawy krajobraz, lekko pofałdowany, pomnikowe drzewa i oczywiście
nowe domy jednorodzinne. Niestety, zupełnie bezstylowe, nijakie. A szkoda, że nikt
Rezerwat przyrody Jedlina ze stanowiskiem
jodły w mińskim obszarze chronionego krajobrazu. Występuje tu najdalej wysunięte na
północ kraju skupisko jodły, co jest osobliwością przyrodniczą lasów tego terenu i dlatego
podlega ochronie prawnej. Walorem rezerwatu
jest drzewostan z ok. 150-letnimi jodłami.
Wędrówkę po szlakach turystycznych i nie
tylko ułatwi spacerowiczom i rowerzystom najnowsza mapa turystyczna powiatu mińskiego.
nie szuka inspiracji chociażby w tradycyjnej
architekturze drewnianej mazowieckiej wsi.
Ale niektóre wiciejowskie drewniane domy
z ciekawymi gankami i ażurowymi zdobieniami są naprawdę urokliwe. Przy domu nr
95 stoi murowana kapliczka z 1896 r. w stylu
gotyckim ufundowana przez Mateusza i Józefa Padzików. W niej Matka Boża.
A potem już w lewo, przez mostek na Mieni,
przez tory prosto do rezerwatu Jedlina. Trasa
zielonego szlaku to utwardzona droga leśna,
wiec jeśli się rozpędzimy, to możemy nawet
dojechać do Cegłowa. Nie zgubimy się, bo
szlak rowerowy jest dobrze oznakowany. Jeśli
będziemy zmęczeni, możemy z Jedliny wrócić pociągiem do Mińska. Jeśli nie opadliśmy
z sił, pedałujemy do miasta. Trasa rowerowa
z Mińska do Mieni i dalej do rezerwatu Jedlina to ok. 14 km w jedną stronę.
Joanna Janicka
prezes Oddziału PTTK w Mińsku
Maz. na co dzień nauczyciel
polonista. Autorka pierwszego
przewodnika „Mińsk i okolice” oraz
książek: „Ziemia Andriollego” i
„Ziemia mińska, jakiej nie znamy”.
R e k l a m a
Zajrzyj na www.euro-polska-ukraina.pl
21
Tramwaj konny Mrozy–Rudka
Linia kolejki Mrozy–Rudka została zbudowana w 1902 r., kiedy to
Warszawskie Towarzystwo Higieniczne, doceniając walory klimatyczne Mrozów i okolic, podjęło decyzję o wybudowaniu sanatorium do leczenia chorób płuc w właśnie w Rudce.
W 2007 r. staraniem Towarzystwa Przyjaciół
Mrozów podjęto decyzję o odbudowie linii
kolejowej jako lokalnej atrakcji turystycznej.
W latach 2010–2011 staraniem władz gminy
Mrozy przeprowadzono rewitalizację odcinka
linii w rezerwacie Rudka Sanatoryjna oraz
zbudowano replikę tramwaju konnego. Od
strony Mrozów Południowych będzie mu
towarzyszyła Mazowiecka Zagroda, w której
bedą zgromadzone eksponaty użytkowane
przez ludzi przed dziesiątkami lat. Ten turystyczny skansen ma stać się atrakcją ściągającą w okolice Mrozów turystów z całej Polski,
a nawet ze świata.
W październiku 2011 r. zorganizowano dni
otwarte, kiedy to każdy mógł się przejechać
tramwajem, a 28 kwietnia 2012 r. mają się
rozpocząć regularne kursy kolejki. Natomiast
w sierpniu 2012 r. odbędzie się uroczyste
otwarcie linii kolejki konnej Mrozy–udka.
Kolejka Rudka–Mrozy. Pocztówka czarno-biała, wydana ok. 1914 r.
nakładem firmy B. Wierzbicki i S-ka. Warszawa.
Teren budowy znajdował się kilka kilometrów od stacji kolei warszawsko-terespolskiej, na której wyładowywano przywożone pociągiem materiały budowlane.
W latach 1902–1908 była używana jako
towarowa. W celu ułatwienia transportu
sprzętu do Rudki położono tory kolejki
konnej o prześwicie 900 mm. Odchodziły
one od stacji Mrozy i przechodziły przez
dzisiejszy rezerwat przyrody.
W 1908 r. wózki towarowe zastąpiono tramwajem o drewnianej konstrukcji. Po 1908 r.
kolejka obsługiwała przewozy osobowe
ze stacji Mrozy do szpitala sanatoryjnego
w Rudce. Jej rozkład był zsynchronizowany z rozkładem jazdy wszystkich pociągów
22
zatrzymujących się w Mrozach. Przewoziła
ona kuracjuszy, pacjentów, pracowników
oraz wczasowiczów i była jednym z dwóch
takich pojazdów w Europie.
Ruch na linii zawieszono w 1967 r., a na początku lat 70. XX wieku rozebrano infrastrukturę kolejową. Wagon się zachował i jest
prezentowany w skansenie kolei wąskotorowych w Sochaczewie.
A tak wygląda replika tramwaju konnego, który
będzie jeździł na trasie Mrozy–Rudka.
(fot. Urząd Gminy Mrozy)
Piotr Wojdyga
Działacz Towarzystwa Przyjaciół Mińska Mazowieckiego i wiceprezes
Klubu Dawnych Motocykli „Magnet”. Zbieracz pamiątek związanych
z historią Mińska, autor publikacji dotyczących przeszłości naszych
okolic w „Rocznikach Mińskomazowieckich”, pomysłodawca
i organizator Mińskiego Zlotu Pojazdów Zabytkowych „Warkot”.
Jacek Dehnel
Poeta, prozaik, tłumacz, malarz. Jest laureatem wielu
nagród literackich, m. in.
w konkursach
Czerwonej
Róży, Prozatorskim Wydawnictwa Znak, Literackim Miasta
Gdańsk, im. Herberta, Rilkego, Bierezina, Baczyńskiego,
Poświatowskiej. Laureat Nagrody Kościelskich w 2005 r.
i Paszportu Polityki w 2006 r.
Był nominowany do nagród
Angelus i Nike w 2009 r. Autor
tomików wierszy, m.in. „Żywoty równoległe”, „Brzytwa
okamgnienia”, „Ekran kontrolny”, „Rubryki strat i zysków”.
Opublikował powieści: „Lala”
i „Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya”,
zbiory prozatorskie „Balzakiana”, „Fotoplastikon” i „Rynek
w Smyrnie”. Jest felietonistą tygodnika „Polityka”. Jacek Dehnel 11 kwietnia był gościem
Miejskiej Biblioteki Publicznej
w Mińsku, a w „Strefie” wypełnił nasz kwestionariusz...
Data urodzenia: 1 maja 1980 r.
Znak zodiaku: byk. Zaskakująco – dla mnie, bo nie wierzę w astrologię – zgodny z typowym profilem byka.
Miejsce urodzenia: Gdańsk.
Zawód: kiedyś było na to określenie „literat” – ktoś, kto zajmuje się literaturą w szerokim znaczeniu (proza, poezja, tłumaczenie, felietony); z biegiem czasu „literat” nabrał wydźwięku pejoratywnego, ale ja wciąż lubię to słowo i uważam je za celne.
W pracy lubię: to, że nie muszę do niej chodzić. Nie lubię tego, że nigdy z niej nie wychodzę.
Zawsze poprawia mi nastrój: dobre jedzenie. Mój chłopak już kilka razy przyłapał
mnie na tym, że gdy zamawiałem w restauracji, zacierałem ręce z zadowolenia – a to
gest, który poza tym mi się nie przydarza.
Moja najważniejsza zaleta to: zalety ma się dla innych, i to inni powinni się wypowiedzieć. Wady ma się dla siebie.
Gdy wychodzę z domu, nigdy nie zapomnę o: zawsze zapominam o. Wracam dwa,
trzy-razy. Całe szczęście, że mieszkam na pierwszym piętrze.
Najbardziej żałuję: że było i nie wróci.
Rankiem lubię: rankiem akurat nie lubię. W ogóle chęć do życia budzi się we mnie
grubo po południu.
Chciałbym: co za straszna myśl, że można na to odpowiedzieć. Raz na zawsze. Tego
a tego. A ja rozmaitych rzeczy bym chciał, zależy kiedy ucho przyłożyć.
Zawsze przed snem: nie zawsze, ale, na szczęście, dość często.
Najbardziej mnie stresuje: ludzkość. Reszta obleci.
Lubię, kiedy mężczyźni: ale że od razu paru? Lubię, kiedy są inteligentni. Resztę mogą
nadrobić.
Czuję zadowolenie, gdy: jak kot – gdy zjem, najchętniej dużą rybę.
Zawsze znajdę czas na: internet. Z tego powodu nie znajduję czasu na ważniejsze rzeczy.
Zazdroszczę: bardzo rzadko. To bardzo polskie uczucie, którego jest we mnie – może
ze względu na obce nazwisko – niewiele.
Jestem dumny z: moich bliskich, z chłopaka, z przyjaciół, jeśli akurat jest z czego, ale
przeważnie jest.
Chciałbym zmienić: Ooo, proszę państwa! O-hoho! Tego pisma by nie starczyło na wypisywanie, co chciałbym zmienić. Ostatnio to najbardziej uwolnić Polskę od reklamy
wielkoformatowej.
Moje największe osiągnięcie: że mimo wielu ciężkich chorób przeżyłem dzieciństwo.
Reszta ewentualnych osiągnięć wynika z tego faktu.
Lubię, kiedy kobiety: są inteligentne. Najlepiej w ujmujący sposób. Błyskotliwie.
Mój wolny czas spędzam: właściwie nie mam poczucia posiadania wolnego czasu.
Z czasu zajętego wykrajam sobie czasami wolne, bo taki jest przywilej wolnych zawodów; nie żyję jednak w porządku tygodniowym, od weekendu do weekendu, nie
wchodzę do biura, nie wychodzę z fabryki.
Niepokoję się: rzadko. W naszym związku od niepokojenia się jest Piotr. Ja jestem ten
od bezrefleksyjnej radości.
Nie umiem obyć się bez: mnóstwa rzeczy, jeżdżę z wielkimi walizkami i zawsze mimo
tego czegoś mi brakuje.
Dreszcz emocji wywołują we mnie: bywało, że ostatnie minuty aukcji i ostatnie kroki
przed dojściem do targu staroci. Ale coraz rzadziej. Zostało mi przy podróżach, ale
też właśnie: przed. Przed dojechaniem do jakiegoś miejsca, po którym spodziewam
się wspaniałości.
Bawi mnie: mój chłopak. Nikt tyle razy mnie nie rozbawił, co on. To właściwie przechodzi w stan chroniczny.
Wieczorami jestem: na ogół w domu i przy pracy. Od 22 zaczyna się pora mojej największej aktywności pisarskiej, translatorskiej itd. i trwa to sobie do 2 w nocy mniej więcej.
Irytuje mnie: To, jak wiele czasu i uwagi poświęca się rzeczom błahym i zbędnym. Nie
mówię o rzeczach drobnych, one są często najważniejsze. Mówię o rzeczach nieistotnych (a nierzadko rozdętych, rozreklamowanych grubo nad miarę).
Chciałbym w sobie zmienić: większość ciała, ale nie desperacko, więc nie zmieniam.
Parę cech charakteru, ale lubię swoje wady, więc także nie zmieniam.
Pasjonuje mnie: życie w rozmaitości swoich przejawów.
Największy wpływ wywarli na mnie: nieboszczycy.
Moje największe marzenie to: niech się nie pogarsza.
Imponują mi: wolontariusze. Nie tacy niedzielni, tylko tacy, co inwestują całe swoje
życie w dawanie czegoś innym.
Moja pierwsza miłość: Tukidydes pisał: Miałem siedem okrętów, była zima i płynąłem
szybko. Miałem szesnaście lat, był kwiecień i mieliśmy dla siebie jeden wieczór i noc.
A potem były dwa trudne (bo odległość, bo rodzina, bo tęsknota) lata z wspaniałym
człowiekiem. Głównie: romans epistolarny.
Pytania ułożyła: mo, fot. MBP
23
Bezpieczny
Przedsiębiorca
Najciekawsze spotkanie biznesowe w tym roku!
Jeżeli prowadzisz działalność gospodarczą i chcesz wiedzieć jak
przetrwać na rynku zapraszamy na spotkanie biznesowe dla przedsiębiorców, menadżerów i przedstawicieli wolnych zawodów.
Tego nie dowiesz się z mediów ani w banku!
Tego nie powiedzą Ci doradcy!
1.Jak bezpiecznie prowadzić i utrzymać firmę?
2.Jak uchronić się przed pułapkami stawianymi przez instytucje finansowe?
3.Co będzie się działo na rynkach przez najbliższe 5-7 lat?
4.Jak skutecznie chronić własny kapitał przed wierzycielami i komornikiem?
5.Jak ograniczyć koszty prowadzenia działalności?
6.Jaka jest różnica między „złym długiem” a „dobrym długiem”?
7.Jak trwale podnosić swoje dochody korzystając z dźwigni finansowych?
Spotkanie prowadzi Marek Zarzeka - przedsiębiorca z wieloletnim stażem, psycholog biznesu, menadżer, posiadający znakomitą, praktyczną wiedzę jak zarabiać
solidne pieniądze, jak je utrzymać przy sobie i jak korzystać z dźwigni finansowych.
Z tych wykładów korzystają ludzie otwarci,
rządni wiedzy i poszukujący skutecznych rozwiązań!
W ostatnich miesiącach konferencje:
Kraków – 300 os., Katowice – 400 os., Niepołomice – 250 os., Czernichów – 100 os.,
Łódź – 300 os., Skierniewice – 200 os., Gmina Bobrowniki – 60os., Gmina Poraj – 60 os.,
Warszawa – 150 os., Lesznowola – 80 os.
Teraz czas na Mińsk Mazowiecki! Nie przegap tej okazji!
Szczegółowych informacji na temat terminu i miejsca udzielają
Jarosław Wójcik 600 652 889
Renata Wójcik 600 042 553
25
Nie przegap!
27 kwietnia – piątek
o godz. 19 MDK zaprasza na „Kwiaty dla
Piotra”. Wstęp wolny.
28 kwietnia – sobota
o godz. 18 w hufcu ZHP odbędzie się prelekcja Arkadiusza Łukasiaka „Sendomierz
Wolskich”. Wstęp wolny.
Adam Wiącek odebrał nagrodę dla
PHU „Partner” w Rankingu Filary
Polskiej Gospodarki 2011.
Wtorek, 17.04 – wernisaż wystawy Kingi
Nowickiej pt. „Ona” w Zielonym Domku.
29 kwietnia – niedziela
o godz. 18 w MSA rozpocznie się koncert
„... nie ma nic bez ryzyka... piosenki z Kabaretu Starszych Panów i inne”. Wystąpi
chór MTM i Paulina Rzewuska-Korycińska
(fortepian). Wstęp wolny.
2 maja – środa
o godz. 15.30 „Święto Flagi w Mińsku” na
skwerze przy pomniku Konstytucji 3 maja.
Wtorek, 17.04 – rozstrzygnięcie II Powiatowego Konkursu Plastycznego „Pięknem
malowane – uroda ziemi mińskiej” w Zespole Szkół Ekonomicznych.
o godz. 16 startuje 13 Międzynarodowy
Wyścig Kolarski Memoriał Romana Siemińskiego przy ul. Konstytucji 3 maja.
5 maja – sobota
o godz. 10 w amfiteatrze MDK rozpocznie się
XI Mazowiecki Festiwal Kapel i Śpiewaków
Ludowych, a o godz. 20 – biesiada ludowa.
Czwartek, 19.04 – XI Forum Wymiany Doświadczeń Nauczycieli Twórczych i Poszukujących.
6 maja – niedziela
od godz. 10 rozpocznie się festyn ludowy
w amfiteatrze MDK. O godz. 12.30 – ogłoszenie
wyników XI Mazowieckiego Festiwalu Kapel
i Śpiewaków Ludowych, a o godz. 12.45 – koncert galowy laureatów w strojach ludowych.
8 maja – wtorek
o godz. 9 w MDK ruszają eliminacje miejskie do XXIX Konkursu Recytatorskiego dla
dzieci im. Kornela Makuszyńskiego.
Piątek, 20.04 – prezentacja książki i projektu „Busem przez świat” w MBP.
w Oddziale dla Dzieci Miejskiej Biblioteki
Publicznej rozpoczyna się Tydzień Bibliotek pod hasłem „Biblioteka ciągle w grze”.
o godz. 18 w MZM odbędzie się wernisaż
wystawy grafik Ireny Snarskiej „Mój Lwów”.
Wydawca
Strefa M sp. z o. o.
Mińsk Mazowiecki, ul. I PLM „W-wa” 1d/16
tel. + 48 660 435 991
e-mail: [email protected]
Biuro Redakcji ul. Świętokrzyska 5
26
Niedziela, 22.04 – targi budowlane w ZSE.
Niedziela, 22.04 – Gerry Jablonski and the
Electric Band wystąpił w Mjuzik Pubie.
Redaktor naczelny
Dariusz Mieczysław Mól
e-mail: [email protected]
Dział reklamy
tel. 724 822 000, 724 001 900
e-mail: [email protected]
Zespół redakcyjny
Dorota Berg, Jarosław Rosłoniec, Ewelina
Oberzig, Izabella Walewska-Ogrodnik,
Paweł Jankowski, Wojtek „Cihy” Cichoń
Skład DTP E-HO Justyna Golcew
Druk EUROGRAF S.C.
Korekta Monika Wasilewska
Strona internetowa www.strefaminsk.pl
Redakacja nie zwraca niezamówionych
artykułów i zastrzega sobie prawo do zmian
i skrótów w nadesłanych tekstach. Redakcja
nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam.
Fot. Leszek Siporski (minskmaz.com), ZSE, AW, DM, PHU Partner
3 maja – czwartek
o godz. 15 na placu przy Zespole Szkół nr 1
przy ul. Budowlanej 4 rozpocznie się Festyn
Rodzinny Majówka 2012. Wystąpią zespoły:
Orkiestra Dni Naszych, Kryterium, Maki
i Chłopaki, Zemollem, Enej. Wstęp wolny.
USŁUGI
TYNKI GIPSOWE I CEMENTOWO-WAPIENNE AGREGATEM tel: 792 552 325.
SZYBKA POŻYCZKA PROVIDENT
600 200 200
Nauka pływania Tel. 530 777 537
Aranżacje wnętrz, projekty, porady. tel. 502
894 965.
CZEKOLADA miejskie SPA! Manicure
20 zł, pedicure 45 zł. Tel. 509-956-551
RÓŻNE
Przewozy pasażerskie JARCYK, 8+1,
15+1, 17+1, 20+1, tel. 668 030 132
Dom Weselny „Feniks” w Grodzisku
oferuje:
- klimatyzowaną salę na 200 osób
- pełną dekorację sali
- profesjonalną obsługę i bogate menu
- służymy pomocą w wyborze menu
- już od 135zł/os.
tel. 798-048-464, 889-120-937
[email protected]
Wolne terminy w 2012r.
Legalizacja samowoli budowlanych
tel. 500 564 262
SPRZEDAM
Sprzedam atrakcyjną posesję w Budach Janowskich tel. 606 807 815
Sprzedam działkę w Targówce 1711mkw.
Tel. 723 937 947, dzwonić wieczorem.
PRACA
Zatrudnię handlowca. CV i list motywacyjny proszę przesłać na email: reklama@
strefaminsk.pl
Szukam odpowiedzialnej i konsekwentnej osoby do opieki nad 11-letnim
chłopcem z autyzmem. Mile widziane studentki pedagogiki specjalnej
lub psychologii. Prac pon - pt w godz
12.00 - 18.30. Kontakt tel. 602 385 505,
e-mail:[email protected]
Inne: biegła znajomość jęz. niemieckiego,
mile widziana znajomość jęz. angielskiego,
Znajomość sprzętu optycznego (157)
Sprzedawca (w sklepie sportowym)
Wykształcenie: średnie
Doświadczenie: mile widziane
Miejsce pracy: Mińsk Maz. (156)
Pracownik produkcji
Wykształcenie: min. zawodowe
Miejsce pracy: Kobierne
Inne: obsługa przewijarki (155)
Nauczyciel wychowania przedszkolnego
Wykształcenie: wyższe pedagogiczne
Doświadczenie: min. 2 lata
Miejsce pracy: Mińsk Maz.
Inne: mile widziana umiejętność gry na instrumencie (154)
Kontroler jakości
Wykształcenie: średnie techniczne
Miejsce pracy: Stojadła
Inne: znajomość rysunku technicznego (153)
Piecowy
Doświadczenie: mile widziane
Miejsce pracy: Wielgolas
Inne: orzeczenie o niepełnosprawności (152)
Specjalista ds. sprzedaży
Wykształcenie: średnie lub wyższe
Doświadczenie: mile widziane
Miejsce pracy: Nowe Osiny
Glazurnik
Doświadczenie: wymagane
Miejsce pracy: Mińsk Maz. (151)
R e k l a m a
27

Podobne dokumenty

Jestem gejem w Mińsku

Jestem gejem w Mińsku w Mińsku; tygodnik jest do wzięcia m.in.: w MBP, ul. Piłsudskiego 1a; w miejskim Aquaparku MOSiR, ul. Wyszyńskiego 56; w  Miejskim Domu Kultury, w  Cafe Kredens przy ul. Topolowej; w salonie Danusi...

Bardziej szczegółowo