Wywiad z Moniką Kuszyńską
Transkrypt
Wywiad z Moniką Kuszyńską
A w Gimnazjum w Płochocinie… „Wywiad z Moniką Kuszyńską” Michał: Monika Kuszyńska czyli kto? Piosenkarka, działaczka, zwykła kobieta? P. Monika: Wszystko w jednym. Myślę, że nie można się tak ograniczać. Zresztą, ja nie lubię definicji. Po prostu człowiek wciąż uczy się czegoś nowego. Nie da się go zaszufladkować na zawsze. Trudne sytuacje, jakie stawia przed nami życiowe, dyktują nam coraz to nowe role. Ada: Co Pani uważa za swój największy sukces? P. Monika: Do tej pory za swój największy sukces uważałam to, że po wypadku i ciężkich przejściach podniosłam się i z optymizmem patrzę na świat. Wróciłam na scenę - to jest bardzo ważne. Podjęłam największy do tej pory wysiłek, który nie tylko się powiódł, ale dał mi także olbrzymią satysfakcję. Michał: Zapytam przewrotnie. Co trzeba zrobić, aby tak jak Pani otrzymać Złoty Krzyż Zasługi? P. Monika: Nie wiem co trzeba zrobić. Też nie miałam pojęcia, za co ten został przyznany. Nie spodziewałam się tego absolutnie. Po prostu robiłam swoje. Promowanie sportu osób niepełnosprawnych nie jest dla mnie niczym niezwykłym, ponieważ ten temat jest w moim życiu obecny cały czas. Podziwiam sportowców, którzy niekiedy robią rzeczy niesamowite i wymagające wielkiego wysiłku i dyscypliny. Są naprawdę znakomici, dlatego bardzo ich wspieram i kibicuję im. Michał: Dla wielu jest Pani autorytetem. P. Monika: Pomaganie innym to jest swojego rodzaju wymiana - czerpiemy energię od siebie nawzajem. Michał: Dla kogo Pani śpiewa – dla siebie czy dla innych? P. Monika: Stanowczo dla wszystkich. Do siebie swojego śpiewu raczej nie kieruje. Ja już to wszystko wiem i dziele się wiedzą i doświadczeniem. Kiedyś sama czerpałam taką energię od innych i potrzebowałam jej. Dzisiaj wiem, że wiele osób potrzebuje tego ode mnie. To jest to, w czym mogę pomóc i co ma wartość. Jednocześnie mnie samej daje satysfakcję, że mogę się podzielić tym, co mam. Poza tym chcę jakoś te trudne doświadczenia wykorzystać, nie tylko na swoim koncercie, ale zrobić z nich użytek po to, by służyć innym. Michał: Gdyby ktoś pani zadał pytanie – Co jest w życiu najważniejsze? - co by Pani odpowiedziała? P. Monika: Ktoś kiedyś fajnie powiedział, że w życiu jest najważniejsze życie. Na pewno ważny jest szacunek, do siebie i innych. No i oczywiście miłość do drugiego człowieka, do drugiego istnienia, do wszystkiego, co nas otacza. Właśnie szacunek i bycie ze sobą jest prawdziwą wartością. Życie niesie ze sobą wiele niespodzianek, czasem przykrych, choć nieuniknionych, jak na przykład śmierć bliskiej osoby. Najważniejsze, aby po każdym ciosie znaleźć w sobie siłę i nauczyć się żyć ze swoim cierpieniem. No i pamiętać o marzeniach. Zaczęłam kierować się zasadą, że ważne jest to, co tu i teraz. Doceniam, co daje mi los. Nie rozpamiętuje tego, co było, nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość. Jestem szczęśliwa. Ada: Była pani jedną z Ambasadorek akcji „Sekrety życia”. Pani sekret brzmiał kochaj siebie a będziesz kochaną. Jak rozumie pani te słowa? P. Monika- Bardzo prosto, tutaj nie ma żadnych definicji. Trzeba umieć kochać siebie, akceptować. Nie wolno być ani zbyt surowym, ani pobłażliwym. Dostrzegajmy swoje mocne strony, pokazujmy je światu, dzielmy się nimi. Jeśli pokochamy siebie, pozwolimy na to także innym. Pamiętajmy jednak o swoich słabościach, pogódźmy się z nimi w pewnym sensie, nie ma ideałów. Trzeba pokazywać światu i pielęgnować to, co mamy najlepszego. Michał: Patrząc na Panią trudno uwierzyć, co Pani przeszła. Widzę uśmiechniętą, atrakcyjną kobietę, znakomitą artystkę. Jakie wskazówki dałaby Pani gimnazjalistom, stojącym u progu dorosłości? P. Monika: Ojej . Ja bardzo nie lubię udzielać rad. Każdy ma swoją drogę, którą sam musi przejść. Przypuszczam, że gdyby mnie dawano kiedyś rady, to na pewno bym ich nie posłuchała i poszłabym dalej… Jedyna rada, która wydaje mi się uniwersalna, brzmi: nie krzywdź siebie ani innych. Myślę, że wystarczy ona do tego, żeby życie nas dobrze kierowało. Ponadto warto obserwować, co dzieje się wokół nas, wykorzystywać wszystkie szanse. Młodość ma to do siebie, że popełnia się błędy. Zresztą, popełniamy je przez całe życie. Ważne, żeby się ich nie bać i się ich nie wstydzić. Pamiętam, że jak byłam w Waszym wieku, byłam bardzo zestresowana. Chciałam być najlepsza, czułam presję, chciałam dorównać innym. Miałam kompleksy. Dużo później zrozumiałam, że w rzeczywistości to mnie niszczy. Powiedziałam sobie: rób po prostu swoje i będzie dobrze. Ada: W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że pokonała pani samą siebie. Jak to zrobić? P. Monika: Pokonałam po prostu swoje słabości, które w pewnym momencie przejęły nade mną kontrolę i sprawiły, że czułam się przygnębiona. Jak to zrobić? Trzeba w pewnym momencie zadać sobie pytanie, czy chce się żyć dalej. To była moja recepta. Zrozumiałam, że siedzenie i użalanie się nad sobą nie prowadzi w dobrym kierunku. Oczywiście zajęło mi to trochę czasu, to były trudne momenty. Małymi kroczkami udało mi się jednak odnaleźć radość i dostrzec, że w dalszym ciągu mogę fajnie żyć. Michał: A co Pani planuje na 2014 rok czym nas pani zaskoczy? P. Monika: Mam pewien plan wydawniczy, ale nie mogę jeszcze nic powiedzieć (śmiech). To jest jeszcze tajemnica. Być może zacznę nagrywać nową płytę. Od ostatniej minęło już półtora roku… czy dwa? Widzicie, tak bardzo skupiam się na teraźniejszości, że nawet nie pamiętam! W każdym razie to może płyta. I żyć zamierzam po prosu fajnie. Rozmawiali: Adrianna Torkandam, Michał Ryszka Tekst: Marcin Łapot Korekta: Monika Małachowska