Biegam bo lubię - Pensjonat Afrodyta SPA
Transkrypt
Biegam bo lubię - Pensjonat Afrodyta SPA
GWIAZDA MIESIĄCA Beata Sadowska Biegam bo lubię Poza tym, odżywiam się bardzo zdrowo, na serio biorę hasło: „jesteś tym, co jesz”. Ale mam, jak każdy, swoje słabości. Wierzę w to, że ciało zapamiętuje, czym jest karmione i albo się nam odwdzięczy albo nie. Bieganie nauczyło mnie jeszcze jednej arcyważnej rzeczy: nieforsowania się. Nawet jeżeli w grafiku treningów mam bieg np. na 20 km, a czuję, że każda komórka mojego ciała woła: „odpuść!!!”, to idę na spacer. Kiedyś tego nie umiałam. Ale nauczyłam się, bo wiem, że w takiej sytuacji bardzo łatwo o kontuzję. F ROZMAWIAŁA Krystyna Romanowska SHAPE: Finiszowałaś już w dwunastu maratonach. Nawet w ciąży nie przestałaś biegać. To takie nie „nasze”. W Polsce kobiety w ciąży wyłącznie narzekają... Beata Sadowska: Nie przesadzaj, na pewno nie jest tak źle. W ciąży biegałam – ale nie maratony, rzecz jasna. Biegałam mądrze, rozważnie, nie szarżowałam. Przede wszystkim skonsultowałam się z moją lekarką prowadzącą. Zapytała mnie, od kiedy biegam. Powiedziałam, że od ośmiu lat. Stwierdziła, że organizm jest przyzwyczajony do takiego wysiłku. Mogę więc dalej to robić, tylko spokojnie, bez ścigania się z innymi i forsowania. Biegać po to, żeby się ruszać. Miały być to bardziej spacery biegowe niż bieganie. Trener rozpisał mi „lajtowe” dystanse i truchtałam sobie z coraz większym brzuchem. Do ósmego miesiąca ciąży. Tysiek w brzuchu się nie buntował – zresztą lekarka mnie uprzedziła, że jak będzie miał dosyć, to da mi znać. I tak się rzeczywiście stało. Kiedyś wyszłam na trening, była piękna pogoda, znalazłam się nad Wisłą. Wystartowałam i poczułam, że to mój... ostatni trening. I poszłam na spacer... A co dokładnie czułaś? Że już oddech nie ten, że jestem bardzo zmęczona. Pouczona przez lekarkę, żeby słuchać sygnałów płynących z ciała, wiedziałam, żeby uważać, kiedy poczuję ciężar w brzuchu albo napiętą skórę. Masz dobry kontakt ze swoim ciałem? Bieganie daje dobre lekcje takiego kontaktu. Ja się tego nauczyłam właśnie podczas intensywnych treningów. Dzisiaj potrafię już ocenić, kiedy jestem zmęczona, kiedy powinnam sobie odpuścić i pójść na spacer z psem, a kiedy mogę dodać gazu i spróbować pobić swoją życiówkę. 70 SHAPE / Maj 2014 Odżywiam się bardzo zdrowo, na serio biorę hasło: jesteś tym, co jesz. ale mam, jak każdy, swoje słabości. zdjęcia: Marcin Klaban, stylizacja: Martyna Pejs, makijaż: Sylwia Rakowska/Van Dorsen, fryzury: Adam Szaro, produkcja: Jagoda Komenda – Biegam dla przyjemności, dla frajdy. Nie dla ścigania się, nie dla wyniku czy kolejnej życiówki, tylko dla uśmiechu, endorfin i zadowolenia na mecie. bez względu na to, czy jest to meta maratonu czy koniec zwykłego treningu – mówi Beata Sadowska, dziennikarka, prezenterka telewizyjna i szczęśliwa mama prawie ośmiomiesięcznego Tytusa. Czujesz się ikoną biegania wśród polskich celebrytów? Nie, absolutnie nie. Po prostu lubię się ruszać. Przez pięć lat jako uczennica podstawówki trenowałam lekkoatletykę w klubie Legia. Nie załapałam się na modę na bieganie – bo zaczynałam wtedy, kiedy mało kto sobie truchtał. Usłyszałam wielokrotnie za sobą: „Co? Z łańcucha się urwałaś?”. Biegały wtedy ze mną w parku najwyżej dwie osoby albo i żadna. To, co się dzieje od niedawna w Polsce, przerosło chyba oczekiwania wszystkich. Bieganie rzeczywiście stało się ultramodne i nie mam nic przeciwko takim modom. Są zdrowe, wszystkim dobrze służą. Nawet, jeśli z tych tysięcy osób, które zapaliły się do biegania, przetrwają dwie, to i tak wspaniale! Do tej mody przyczyniły się na pewno masowe imprezy biegowe, takie jak Biegnij Warszawo czy kobiece biegi Samsung Irena Women's Run czy She Runs The Night. Uświadomiły nam one, że bieganie jest dla wszystkich, że nie trzeba od razu nastawiać się na maraton. Wystarczy wyjść do parku i przetruchtać dwa kółka – i to już jest coś! Myślę, że im więcej ludzi coś robi, tym więcej nowych chce też się do tego przyłączyć. Tak było z rowerami, tak jest z nartami biegowymi. Ten wzrost liczby biegaczy widać, kiedy w ciągu godziny znikają wszystkie pakiety startowe. Z moim chłopakiem Pawłem policzyliśmy, że, nie namawiając, namówiliśmy razem do biegania ponad 20 osób. I wszystkie do tej pory trenują. Więc może to wcale nie jest słomiany zapał Polaków – może jogging stanie się sportem narodowym? Co to dla Ciebie jest udany trening? Treningi mam rozpisane przez świetnego specjalistę Kubę Wiśniewskiego, który pojawia się w mojej książce „I jak tu nie biegać!”. Mój trening jest przemyślany i rozsądny. I taki dla przyjemności, dla frajdy. Nie dla ścigania się, nie dla wyniku, nie dla kolejnej życiówki, tylko dla uśmiechu, endorfin i zadowolenia na każdej mecie. Bez wyjątku: czy jest to meta maratonu czy zwykłego kilkukilometrowego treningu. To bieganie dla zdrowia, dla kondycji, dla lepszej sylwetki, dla poprawy krążenia – dla mojego zdrowego egoizmu. Bo trening to czas, którego mi nikt nie zabierze, czas, który spędzam z moim chłopakiem albo z całą rodziną, bo w weekendy biegamy wszyscy: ja, Paweł, Tyś w sportowym wózku i nasz pies Momo. Biegam cztery razy w tygodniu ścieżką biegową nad Wisłą, która jest przepiękna: zaczyna się przy Trasie Łazienkowskiej, a kończy pod Mostem Grota-Roweckiego i to jest dystans ośmiu kilometrów. Kiedy mam dłuższe wybieganie (czyli 20 km) jadę na Kabaty albo biegnę z Saskiej Kępy, gdzie mieszkam, na wał wiślany w stronę Kępy Zawadowskiej. A tam już można biec do skończenia świata... Z LISTY ULUBIONYCH SPA Afrodyta Jeżdżę do Ośna Lubuskiego od ośmiu lat i wciąż mi mało. Nadal karmisz synka naturalnie. Co jesz, a czego unikasz? Nie jem jeszcze fasolki szparagowej, żeby Tyśka nie bolał brzuch, ale odżywiam się tak, jak wcześniej: czyli bardzo zdrowo – kupuję głównie produkty ekologiczne. Sama gotuję, także Tyśkowi (który nie je słoiczków). Na śniadanie jem kaszę jaglaną albo owsiankę na mleku ryżowym lub migdałowym z bakaliami, bananem, jabłkiem. Lubię robić sobie przed treningiem energetyczne koktajle: banan, awokado, pestki słonecznika, jagody goji, trochę oleju lnianego – wszystko dokładnie zmiksowane. To jest taka dobra bomba energetyczna, która nie obciąża żołądka. Słabości? Mnóstwo. Np. tort bezowy z żurawiną, blok czekoladowy mojej mamy – to niezapomniany smak z dzieciństwa – do tej pory proszę, żeby go zrobiła, każdy powód jest dobry! No i jej placki ziemniaczane. Absolutnie bezkonkurencyjne! Jak widać, nie jestem twardzielką, która odżywia się wyłącznie „zdrowo”. WÓZEK BIEGOWY THULE Chariot CX1 jest stworzony dla naszej DOMOWA NUTELLA rodziny. Może być Ten przepis dostałam wózkiem biegowym, od mojej sąsiadki. Top hit! przyczepką, a w zimie... Zmiksowane awokado, sankami. kakao i syrop z agawy. Balsam DERMA Ma trzy ekocertyfikaty i olejek z pestek moreli. Rozkosz dla ciała. „I jak tu nie biegać!” Moje pierwsze książkowe dziecko. Solidna dawka endorfin nie tylko dla biegaczy. BUTY New Balance Ulubione do biegania! W wersji street chodzę po mieście. Maj 2014 / SHAPE 71