Położyłam się spać o piątej rano, przez całą noc wkuwałam litera

Transkrypt

Położyłam się spać o piątej rano, przez całą noc wkuwałam litera
Dzisiaj jest 22 maja
Położyłam się spać o piątej rano, przez całą noc wkuwałam literaturę. Dzisiaj wstałam o dziesiątej i do za piętnaście pierwsza znów
się uczyłam tej okropnej literatury. A za piętnaście pierwsza poszłam do szkoły. Przed wejściem widzę – stoją nasi: Emma, Tamara, Roza i Misza Iljaszow, już zdali, szczęśliwcy. Życzą nam powodzenia. Przywitałam się z Lusią Karpową i z Wową. Dzwonka na
lekcje jeszcze nie było, czekaliśmy w sali. W naszej grupie są
wszyscy chłopcy prócz Wowki Klaczko. Spytałam Wowę, czy zdążył powtórzyć cały materiał. Powiedział, że nie, a ja chciałam coś
jeszcze dodać, ale poszedł do kolegów.
Rozległ się dzwonek, więc weszliśmy na schody, a potem do
klasy. Wszyscy strasznie się denerwowali, ale ja byłam spokojna,
bo miałam pewność, że obleję ten egzamin: życiorysy poplątały mi
się w głowie, daty również. W dodatku nie zdążyłam wszystkiego
przeczytać. Trzeba mi oddać sprawiedliwość – o siebie bałam się
mniej niż o innych.
Zajęłyśmy z Lusią miejsca w przedostatniej ławce. Przed nami
siedli Lonia, Jania, a w środku Wowka. Zaczęto nas wywoływać. Ale
Oczywiste pomyłki poprawiliśmy, zachowując jednak leksykalne i stylistyczne
właściwości tekstu. W nawiasach kwadratowych zamieszczamy brakujące słowa lub
ich fragmenty. Nieodczytane słowa oznaczamy za pomocą skrótu (niezrozum.).
W przypisach na dole stron odnotowane zostały błędy zmieniające sens słów, niewyraźnie zapisane w tekście słowa, a także nieukończone zdania. Krótkie komentarze,
niezbędne do uściślenia realiów życia w czasach wojny, a w szczególności blokady, zamieszczamy na końcu dziennika. Wydawcy (wszystkie przypisy pochodzą od wydawcy rosyjskiego).
17
ja bardziej myślałam o Wowce niż o egzaminie. Nie znaczy to, że się
o niego martwiłam, wprost przeciwnie, nawet chciałam, żeby oblał.
Bardzo chciałam mieć z Wowką do czynienia, rozmawiać z nim,
czuć, że na mnie patrzy, i w ogóle być jak najbliżej niego. Gdyby
oblał, byłby smutny i zmartwiony, a ja tak lubię patrzeć na niego,
gdy jest taki. Kiedy jest smutny, mam wrażenie, że jest mi bardzo
bliski, chciałabym położyć mu rękę na ramieniu, pocieszyć go, żeby
spojrzał mi w oczy i czule, z wdzięcznością uśmiechnął się do mnie.
A teraz był tak blisko, że gdybym tylko trochę wyciągnęła rękę, dotknęłabym jego łokcia, który oparł na naszej ławce. Ale nie zdecyduję się na to, jest tak daleki ode mnie, z tyłu siedzą dziewczynki
i zauważą mój ruch, a obok Wowki siedzą jego koledzy. Zauważą,
coś sobie pomyślą, a wtedy wszystko będzie całkiem inaczej. Jak?
Sama nie wiem. Siedziałam, podpierając się rękami, i tak żeby nikt
nie widział, obserwowałam Wowę. Nie, nie obserwowałam, po prostu patrzyłam na niego. To ogromna przyjemność przyglądać się
jego plecom, włosom, uszom, widzieć jego nos i wyraz twarzy.
Wowa siedział na pół odwrócony, patrzył na odpowiadającego
Dimkę i z rzadka wymieniał uwagi z Janią lub z Leną. Żeby choć raz
odwrócił się i spojrzał w moją stronę. Dlaczego z Jańką i z Leną
wciąż rozmawia i na nich patrzy, a mnie jakby w ogóle nie widział?
Zresztą gdzie mi do nich: Wowa to nie dziewczyna, a ja nie jestem
chłopcem. I wcale nie jestem wyjątkiem, na inne dziewczęta też nie
patrzy. Przez chwilę zapomniałam o wszystkim, położyłam głowę
na ławce. Ale znów spojrzałam na niego, i nie, nie mogę, czego się
właściwie ba[ła]m, mój kochany Wowka wygląda tak samo jak
wtedy w teatrze, ma na sobie ten sam garnitur, tak samo się uśmiecha. Moje onieśmielenie jakby ręką odjął, kocham go bardziej niż
kogokolwiek, pomyślałam, i wcale nie speszyły mnie te myśli. Przysunęłam do siebie zeszyt Lusi z programem literatury i napisałam
na okładce: „Życzę ci, żebyś zdał na piątkę”. Szturchnęłam Wowę
w łokieć i podsunęłam mu to, co napisałam. Natychmiast się odwrócił, i chyba sprawiło mu to przyjemność, cały się rozpromienił,
powiedział, że życzy mi tego samego. Wymamrotałam coś niezrozumiale i kiwnęłam głową, chciałam mu w ten sposób dać do zrozumienia, że na pewno obleję.
18
Potem mnie wywołali, usiadłam w drugiej ławce, ani razu nie
obejrzawszy się na chłopców, więc nie widziałam Wowki i nie
wiem, czy interesował się moim losem. Siedziałam i wiedziałam, że
za mną siedzą jeszcze niewywołani do odpowiedzi chłopcy oraz
Wowka. A tak chciałam, żeby on wtedy myślał o mnie, niepokoił
się, czy zdam. Może zresztą tak było. Prawdę mówiąc, nie wiem.
Wkrótce wywołali także i jego, więc usiadł przede mną.
Wyciągnęłam okropne pytania, nie umiałam odpowiedzieć ani
na pierwsze, ani na drugie. Postanowiłam trochę posiedzieć i wymienić kartkę z pytaniami. Nic innego mi nie pozostawało. Wowa
siedział skulony i chyba się denerwował. Zapisaną przed chwilą
kartkę miął i rwał na kawałki. Potem zaczął szarpać sobie włosy,
zamyślił się, wreszcie zaczął pisać. Kilka razy obejrzał się za siebie
i raz nasze oczy się spotkały. On patrzył bezradnie, a ja patrzyłam
pytająco. Umiesz? Niepewnie kiwnął głową. Potem znów coś zaczął pisać...
Wzięłam drugą kartkę z pytaniami, spojrzałam na nie i zozumiałam, że jeszcze nie wszystko przepadło:
1. Motywy liryki Puszkina.
2. Sentymentalizm.
3. Kompozycja Bohatera naszych czasów.
Odpowiedź na drugie pytanie znałam dobrze, na trzecie też,
a na pierwsze musiałam sobie przypomnieć. Ale już wiedziałam,
że zdam literaturę. Wowa już się przygotował i siedział na samym
brzegu ławki, często się za siebie oglądał. Nie patrzyłam na niego.
Z trudem starałam się sobie przypomnieć lirykę Puszkina. Ale widziałam, że Wowa martwi się o mnie. Pewno nie umknęło jego
uwadze, że wyciągnęłam kartkę egzaminacyjną po raz drugi i siedzę nad nią taka smutna. Ale coś innego było straszne. Otóż gdy
udaje mi się osiągnąć to, na czym mi zależy, i ktoś zaczyna na
mnie zwracać uwagę, staram się ze wszystkich sił, by nikt nic
nie dostrzegł, boję się, że ktoś coś zauważy. Prawda, że to głupie?
Ale tak jest. Wowa spytał, patrząc mi w oczy (on zawsze, kiedy
rozmawia, patrzy prosto w oczy, czego ja często nie potrafię), czy
znam ten materiał. Kiwnęłam potwierdzająco głową, a on uspokoił się.
19
Potem odpowiadał, następny po Griszce. Mówił wyraźnie, zrozumiale, szybko. Nie dawali mu skończyć i nie puścili bez dodatkowych pytań. Wtedy ja poszłam do odpowiedzi. Wowa wyszedł
z klasy. Wówczas zapomniałam o nim, nie wiem, może się zainteresował i widział przez drzwi, jak odpowiadam. A może z radości
zapomniał o mnie. Poszedł szukać kolegów. Nie będzie przecież
o mnie myślał przez całe życie.
Tak więc 2 sprawdziany mam z głowy.
Dzisiaj. Cały dzień słodkie lenistwo. Moje serce zaznało spokoju. Jeszcze mam 3 dni, zdążę. Tak jest zawsze, gdy tylko przyjdzie
mi do głowy nieco odpocząć, trudno mi z powrotem wziąć się
w karby. A dzień mija niepostrzeżenie. Słuchałam [przez] radio
Ballad niemieckich, a ja bardzo lubię ballady. Po tej audycji wzięłam
Puszkina i przeczytałam wszystkie jego ballady jak leci. Jednak to
dobrze, że nie ma na świecie potępionych dusz. Bo nie dawałyby
nam żyć.
Jest już koło dziesiątej, a ja obiecałam mamie, że pójdę spać
o dziewiątej. Mama może wrócić w każdej chwili. A wtedy okaże
się, że nie dotrzymałam słowa. Byłby to cios w moją ambicję. No
i po prostu wstyd. Ale wciąż nie mogę skończyć. Rozpisałam się.
Postanowiłam od tej pory staranniej prowadzić mój dziennik.
Kiedyś dla mnie samej będzie ciekawie go czytać. Mój Boże, Aka1
weszła do pokoju, a ja jeszcze nie w łóżku. „Przecież obiecałaś,
masz leżeć*”. „Tak, tak – mówię. – Zaraz”. I piszę dalej (Aka wyszła
z pokoju). Chcę opisywać w dzienniku wszystkie moje przeżycia,
absolutnie wszystkie, tak jak to robił Pieczorin. Jakże ciekawie
czyta się jego dziennik. Ale ja popełniłam przestępstwo – piszę
w notesie mamy, mama może się rozgniewać. Cóż, może jakoś ją
przekonam, a na razie położę wszystko na miejsce.
* Słowo prawdopodobne, zapisane niewyraźnie.
20
23/V
Niech to diabli, nikt mnie nie obudził. Obudziłam się o dziesiątej.
I znów się nie gimnastykowałam. Słuchałam audycji dla dzieci
Młodość Amundsena2. Jaki to był uparty człowiek! Osiągnął to,
czego chciał. Gdybym była chłopcem, z pewnością naśladowałabym Roalda. Ale ani razu nie czytałam, żeby dziewczynka tak pracowała nad sobą. A samej zacząć strach.
Chciałabym, żeby Wowa marzył, by zostać polarnikiem, uczonym lub alpinistą. Ale on chyba się tym nie fascynuje, nie chce
„łamać” sobie głowy w lodowych szczelinach. Zresztą muszę go o to
zapytać. Ale tylko kiedy uda się zapytać? Może pojadę do niego
w gości na letnisko i wówczas porozmawiamy. O sprawach 9 klasy,
o jego przyszłości i o mojej. Jeśli, rzecz jasna, zechce ze mną rozmawiać. Zresztą może się mylę, może wcale mu się nie podobam. Nie,
to niemożliwe. Chociaż troszkę, odrobinkę, podobam się Wowie.
No, czas siadać do książek. Trzeba kuć niemiecki.
Jest już dziesiąta wieczór. Znów sięgam po pióro. Byłam u Lusi
Karpowej. I dowiedziałam się o wynikach egzaminu. Wowa, Grisza, Misza Iljaszow, Lowa, Lonia, Jania, Emma, Tamara, Lusia,
Beba, Zoja, Roza zdali na pięć. Dimka i Misza Cypkin – do[brze]
i jeszcze kilku też. A reszta – dos[tatecznie]: Kira, ja, Lusia, Lida
Klemientjewa, Lida Sołowjowa, Jasia Barkan...
Dzisiaj zrobiłam bardzo mało. Dopiero wieczorem zabrałam się
do roboty jak się patrzy. Nauczyłam się paragrafu 4. Byłyśmy dzisiaj z Lusią na spacerze w ogródku3. Mnóstwo tam młodzieży. Jak
w mrowisku. Ale Wiki nie było.
Wciąż czegoś mi brakuje. Odczuwam pustkę. Na przykład
byłam z Lusią na spacerze, poszłam do niej do domu, ale wciąż to
21
nie to. Nie, Lusia mnie nie zadowala. A poza nią nie mam nikogo.
Czuję to zwłaszcza teraz, w dniach przed egzaminami. Łatwiej byłoby mi przygotowywać się we dwoje. Zwłaszcza do niemieckiego.
Ale Lusia chce przygotowywać się sama. I w ogóle Lusia nie jest dla
mnie parą, wiem to od dawna. Strasznie zazdroszczę kolegom.
Emma uczy się razem z Tamarą, Roza z Bebą, Lusia też z kimś.
Inne dziewczęta też się jakoś urządziły. A nasi chłopcy ciągle się ze
sobą kontaktują. Wowka co prawda uczy się sam, bo tego chce, ale
gdy znudzi mu się samotność, od razu otaczają go koledzy. Zresztą
nie tylko Wowka, oni wszyscy są tacy. A ja jestem całkiem sama,
nie mam przyjaciółki ani nawet kolegi.
Mama czasem chce, żebym ją pocałowała, przytula się do mnie,
a ja chodzę smutna, bo niewesołe myśli krążą mi po głowie. Strasznie chce mi się płakać, głośno krzyczeć. Powstrzymuję się, nie
widać tego po mnie, ale w głębi serca nie mogę. Wciąż czuję, że mi
czegoś brak. Gdy mamy nie ma w domu, chcę, żeby przyszła, gdy
wróci, marzę, by jej nie widzieć, nie słuchać. Mam ich po prostu
dość – i mamy, i Aki.
Pragnę nowych spotkań, nowych ludzi, czegoś nowego. Ale
tego nie ma – a ja nie mogę tego znieść. Chciałabym natychmiast
uciec daleko stąd, że[by] nikogo nie widzieć, nie słyszeć. Nikogo.
Ale nie. Chciałabym pójść do mojej najlepszej przyjaciółki, która
mnie lubi, i opowiedzieć jej, co mnie martwi. Tylko tyle. A wtedy
poczułabym się lepiej. Ale nie mam nikogo, jestem samotna. I nikomu o tym nie mogę powiedzieć. Mamie? Pocałuje mnie, przytuli, powie: „Co robić”. Ona sądzi, że nie mam koleżanek, bo jestem
od nich lepsza, a one są gorsze ode mnie. Głupiutka, nie rozumie
wielu rzeczy. Bardzo wielu. Jestem całkiem zwyczajna i niczym się
od innych dziewcząt nie różnię. Może tylko myśli mam w głowie
więcej. Ale to przecież nie zaleta, lecz wada. To, że wciąż rozmyślam, a przede wszystkim że każdy swój krok analizuję, rozkładam
na czynniki pierwsze – czyż to nie wada? Gdybym myślała choć
trochę mniej, gdybym była lekkomyślna, lżej by mi się żyło na
świecie. No, pora spać.
22
28 maja
Zdałam sprawdzian z niemieckiego. Wszystko poszło dobrze.
Dostaliśmy trzynaście pią[tek]. Wowa zdał na czte[ry]. Nie wiem
dlaczego. Odpowiadał ledwo ledwo na dostateczny. A wyciągnął
bardzo łatwe pytania. Jutro będę zdawała algebrę. Już wkrótce
będę wolna. Mam dużo planów.
Nie pojedziemy w tym roku na daczę. Nie mamy pieniędzy. Ale
nie potrzeba, to nawet bardzo dobrze, już dawno nie spędzałam
lata w mieście. Muszę koniecznie pracować. I kupię sobie jakieś
ubranie. Skończyłam już przecież 16 lat, a nie mam nic przyzwoitego, „modnego”. Poza tym codziennie, poczynając od 7 czerwca,
będę uczyła się niemieckiego, żeby w klasie 9 być dobrą uczennicą
i nie słyszeć słowa „słabiutka”. Zresztą wstyd mi czołgać się z chemii na ocenę dos[tateczną]. Tak często widziałam (niezrozum.)
Annę Nikiforownę i jej Adka...*. Nie, w 9 kl[asi]e powinnam uczyć
się chemii na piątkę. Klasa 9 zdaje egzaminy z chemii. Więc powinnam przez cały rok dobrze uczyć się chemii i zdać egzamin na
piątkę. A w tym celu**
* Tak w tekście.
** Zdanie nieukończone.
23
30 maja
Pogoda jest ładna, ale mi smutno. Dzisiaj są urodziny mamy, a ja
nic nie mam. Mama pojechała pracować, żeby zdobyć pieniądze.
Co prawda nie głodujemy, ale to niewielka pociecha. Wciąż żyjemy za cudze pieniądze. Mama ciągle pożycza i pożycza. Wstyd
pokazać się na oczy w mieszkaniu, każdemu jesteśmy coś winne.
Jeszcze nigdy tak nie żyłyśmy.
Wczoraj zdaliśmy algebrę. Wowa na czw[órkę], ja na pią[tkę],
a Lusia na tr[ójkę]. Jak poszło innym, nie wiem. 28. cały wieczór
spędziłam u Wowki. My, to znaczy Wowa, ja i Dima, rozwiązywaliśmy zadania i przykłady z algebry, ale głównie strzępiliśmy sobie
języki. Wowka bardzo dowcipnie potrafi gadać o byle czym. Relacje
między nami układają się lepiej niż w zimie. Zawsze teraz wita się
ze mną jak z dobrym kolegą. Sprawia mi to dużą przyjemność.
I w ogóle im częściej z nim się spotykam, to znaczy bywam u niego,
tym mniej myślę, że go kocham. Ale wystarczy, że go długo nie
widzę, a znów zaczynam kochać. Chcieliśmy tego lata się zebrać
i pojechać do niego w gości na cały dzień. Ale teraz rozmyśliliśmy
się, to zbędne, nie trzeba, lepiej, jeśli się z nim nie zobaczę przez całe
lato. A jesienią, gdy się spotkamy, przywitam się z Wowką jak ze starym znajomym i w ten sposób jeszcze bardziej zbliżę się do niego.
Zanim rozstaniemy się na lato, muszę koniecznie go poprosić,
by zrobił sobie zdjęcie w dużym formacie, a jesienią, gdy tylko się
spotkamy, znów go poprosić, by się sfotografował, będzie to ciekawe i dla mnie, i dla niego, przecież to ciekawe, jak zmieni się
w ciągu lata. Chciałabym jeszcze dostać zdjęcie od Dimki, skoro mi
obiecał, i od Miszy Iljaszowa, a także od Emmy, Lusi Iwanowej, Tamary Artemjewej i Beby, ale ich fotografie zdobyć będzie trudniej.
24
Jutro geometria. A potem tylko jeszcze dwa sprawdziany. Anatomia i fizyka. Anatomii się nie boję, ale fizyki – bardzo. Na fizykę
mam tylko 2 dni. To bardzo mało. I jeszcze jedno, co jest fatalne –
na fizykę nasza gr[upa] ma przyjść o dziewiątej rano. Fizyk jest
wtedy rześki i bardzo wymagający. Druga gr[upa] będzie miała lepiej. Gdy on się zmęczy, drzemie. A wtedy odpowiadać jest łatwo.
A Wowka to dobry chłopiec, słowo daję, dobry. Gdyby tak był
starostą w 9 klasie. Ale nie, to tylko marzenia. Teraz pewno nawet
nie chce o tym myśleć. Cóż, to jego sprawa.
A ja niczym ryba w wodzie czuję się z rodziną Wowki. Zawsze
po tym, jak pobędę u nich, jestem taka energiczna, tak mi dobrze,
a wtedy nurt życia jest dla mnie jak strumyk, z wodą tylko po kolana.
Gdy skończyły się konsultacje z algebry, koledzy stłoczyli się
wokół Wiery Nikiticznej. Wowa i inni chłopcy stali przy oknie.
Podeszłam do tablicy, oparłam się o nią, zawołałam Wowę, a on
odwrócił się żywo w moją stronę i podszedł do mnie, a razem
z nim Lonia.
– Rozwiązywałeś zadania z algebry?
– Nie, nie miałem ochoty.
– Słuchaj, rozwiążmy chociaż kilka...
– Oj, Lena, strasznie mi się nie chce.
– Wiesz co, Wowa – mówię, smarując kredą tablicę – zupełnie
zapomniałam, jak trzeba rozwiązywać niektóre zadania. Jutro
mogę się na tym przejechać.
– No co ty, jutro dadzą nam łatwe zadania.
– Ale jednak. Zaraz do ciebie przyjdę. Zgoda?
Kiwnął potakująco.
– Lońka, chodźmy do mnie. Ja nie znam tych wymyślnych sposobów. Rozwiążemy parę zadań?
– Nie, Wowka, teraz absolutnie nie mogę...
Chłopcy wszyscy razem wyszli ze szkoły. Szłam obok Wowy,
a potem obok Jani. Pytam: „Wowka, dlaczego tak kiepsko zdawałeś
niemiecki?”. Wowa nic na to nie odpowiedział. Jania odezwał się
zamiast niego: „Przecież nie odpowiadał źle. Dostał czwórkę”.
– Nie chodzi o ocenę, odpowiadał marnie.
25
– A ty odpowiadałaś dobrze?
– To już inna sprawa. Teraz mówię nie o sobie, a o Wowce.
– Nie mówiłabyś tak, Lena, gdybyś go widziała przed egzaminem: wyglądał jak umierający Hamlet.
Byłam teraz w ogródku. Po drodze spotkałam Gienkę Nikołajewa.
Przywitaliśmy się. Trochę porozmawialiśmy. Ale ja, jak zawsze,
byłam i pozostałam idiotką. Mogłam go zapytać o wiele rzeczy.
A ja, głupia, zamieniłam z nim kilka słów i od razu – do widzenia!
A on uśmiecha się szeroko i pyta:
– Tak w ogóle, to co słychać? Jakie masz stopnie?
A ja, głupia, szybko zatrajkotałam w odpowiedzi. I nawet nie
podałam mu ręki na pożegnanie, puściłam się biegiem jak najdalej
od niego, nawet się za siebie nie obejrzałam. A on pewno obejrzał
się i pomyślał: Jaka śmieszna. Głuptas ze mnie, po prostu idiotka.
Spotkałam Gienkę i nie umiałam z nim porządnie porozmawiać.
Jeśli spotkam go gdzieś raz jeszcze, przeproszę za moją gapiowatość i wypytam, co robi, jak chce spędzić lato. O niejedno można
go zapytać. I poprosić, by dał mi swoje zdjęcie.
26