Aleksandra Łach
Transkrypt
Aleksandra Łach
Aleksandra Łach kl.I Najlepiej widzę, kiedy zamknę oczy. Pomyśl - W której grupie chciałabyś być? – spytała jedna z jury o imieniu Helena. Zabrakło mi słów. Dlaczego? Byłam zaznajomiona ze sceną juŜ dawno temu. Wcale nie czułam zakłopotania, czy tremy. Tylko, jak popatrzyłam na tą radosną twarz Heleny. Jej opaloną cerę, lśniące brązowe oczy i te boskie czarne włosy ścięte do ramion. Wyglądała, jak ideał, czyli ja. Jedynie ja jestem ideałem. Nikt nie moŜe się równać z moją nieprzeciętnie gładką skórą. Kto ośmieli zaprzeczyć, Ŝe moje hebanowe włosy są cudowne? Oczywiście tamte nie modne smoliste włosy były brzydkie. Do mnie pasują mocne kolory ideału. Dzisiaj ubrałam się skromnie w brzoskwiniową sukienkę do kolan z krepy. Moje biodra zostały opasane szeroką, łososiową wstąŜką. A takŜe miałam chustę zarzuconą na ramiona z łososiowego muślinu. Nogi ozdabiały sandałki na pięciocentymetrowych obcasach. CzyŜ nie byłam ideałem? Dlatego pomyślałam, Ŝe Helena jest prawie wspaniała brakowało u niej tylko odrobiny połysku. - W najlepszej!- odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. - Która to najlepsza? – dalej pytała Helena. - Moja - powiedziałam z przekonaniem delikatnie przechylając głowę w bok. - A dlaczego twoja jest najlepsza? – spytała ostatni raz jury. -Bo w niej jestem ja, dlatego wygramy – po tych słowach jeszcze bardziej się uśmiechnęłam. - CzyŜ ona nie jest słodka? - szepnął Edmund – Proszę zaczynaj –dodał głośniej. Usiadłam na drewnianym taborecie. Był tak wysoki, Ŝe mogłam swobodnie bujać nogami. Ale nogi oparłam na szczebelku. Złapałam gitarę. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam grać mój ulubiony utwór. Po ostatniej nutce uśmiechnęłam się szeroko i wstałam. Trzymając gitarę delikatnie oparłam ją o taboret. Z determinacją czekałam na słowa jury. - To było niesamowite, wzruszyłaś mnie. – powiedział Piotr zdejmując swoje zielone okulary i wycierając oczy. - Tak, to było piękne - zaczęła Helena – ale mi w tym czegoś brakowało… - zmarszczyła czoło i oddała się zamyśleniu. - Według mnie – kontynuował wypowiedz Edmund – brakowało tu serca, twojego własnego wkładu. - Choć zagrałaś czysto. – krótko podsumowała Natalia Nastała śmiertelna cisza, aŜ w końcu przemówił Edmund słowami: - Jesteś piękną dziewczynką o silnym charakterze, chcę zobaczyć, jak poradzisz sobie z następnym występem. Jestem na tak. - Niestety dla mnie to program nie dla ciebie. Jestem na nie. - Przeciwnie mnie zauroczyłaś od pierwszych słów. Jestem na tak. – powiedział z uśmiechem Piotr. - Jestem na tak. – odrzekła Natalia. - Jednak mnie przekonaliście. Dam ci szanse wykazania się pod innym względem, jestem na tak. – powiedziała powoli Helena i szybciej dodała – Powodzenia! Rozległy się gromkie brawa, a ja podeszłam do tego słoja połyskującego w świetle reflektorów. Długo mieszałam, aŜ wybrałam którąś z kulek. Wyjęłam ją i nareszcie otworzyłam moją zieloną piękność. W środku leŜał zwinięty kawałek papieru z napisem „4”. Odeszłam dostojnym krokiem, jednak emocje we mnie szalały. JuŜ lada moment miałam wybuchnąć, zacząć krzyczeć, co przychodziło mi do głowy. Czemu sądzą, Ŝe się nie staram. Nagle zobaczyłam mamę. Błyskawicznie do niej podbiegłam. Mama wyciągnęła do mnie ramiona. Niestety to dla mnie dziwne. Według mnie mama powinna tego dawno zaprzestać mam przecieŜ juŜ dwanaście lat. Dziwnie zesztywniałam, gdy mama mnie przytulała. - Słyszałaś werdykt? – nieśmiało spytałam. - Tak – spokojnie powiedziała mama. - I to cię nie dziwi? PrzecieŜ, wkładam serce do muzyki! – krzyknęłam. Mama próbowała mnie uspokoić słowami, Ŝe i tak przeszłam dalej, ale ja ciągle swoje. Istotnie wybuchłam – Oni nic o mnie nie wiedzą. – rozpaczałam – Codziennie haruje parę godzin, jak wół, a oni mi z tym wyjeŜdŜają – krzyczałam juŜ przez łzy – Ja kocham muzykę. To całe moje Ŝycie! Mama znowu mnie przytuliła, ale to było coś innego niŜ zawsze. To były ramiona troski, lecz od razu tego nie dostrzegłam. - A czy na pewno wiesz, co to znaczy „kochać”? Spojrzałam na mamę, lecz jakoś trochę inaczej. Nie, nie przecieŜ mama, nic sobie ze mnie nie robi. Nic nie zmieni tego zdania. Jeszcze chciała mi wytrzeć łzy z policzków, ale odeszłam. - Powodzenia – szepnęła i odeszła smutna. Powiedziała to bez uczucia, a jakŜe wiele pod tym słowem się kryło. Szkoda, Ŝe dopiero teraz, gdy sobie o tym przypominam, wiem ile znaczyło. - Co za dzień! Pierwsza edycja naszego nowego show okazała się rewelacją. A oto tylko trzeba się zgłosić do odpowiedniego punktu. Zawodnik przychodzi do programu i pokazuje swoje umiejętności. Jury składające się z Heleny, Edmunda, Natalii i Piotra wybiera, czy chce tę osobę w programie. Następnie, kiedy będzie miał przynajmniej dwa głosy na „tak”, podchodzi do słoja, który stoi przed stołem jury. Osoba losuje piłeczkę z numerem grupy. Potem cała pięcioosobowa grupa występuje razem. Co za sprawdzian zorganizowania! NajwaŜniejsze jest to, Ŝe co występ odpada najgorsza osoba z kaŜdej grupy. Ponoszą mnie emocję! – brzmiał głos dziennikarza w radiu. Następnego dnia spotkałam się z moją druŜyną Rubinów. Były jeszcze inne druŜyny pochodzenia szlachetnych kamieni. A więc pod jedynką kryły się morganity, następnie pod dwójką szmaragdy i pod trójką szafiry. Piątki to diamenty, szóstki akwamaryny i ostatnia druŜyną siódemek to heliodory. Rozjechaliśmy się do własnych domów, aby powracać na próby. Dostaliśmy wcześniej koszulki dla kaŜdego i flagę, jak moŜna się domyślić były w kolorze naszego kamienia. Rubinowa flaga była przepiękna, lśniła, co chwile w promykach słońca. Zabrała ją któraś z dziewczyn, chyba miała na imię Agnieszka. Nie chciałam wracać, czułam, Ŝe muszę uciec gdzieś daleko. Schyliłam wzrok, czy to moŜliwe. Zerknęłam na naszą grupę czworo dziewczyn i jeden chłopiec. To chyba mu powinno być smutno niŜ mi. Sam jeden tak stoi. Zaraz, zaraz, przecieŜ on jest z trójki. Chyba jest zakochany w Malwinie, czy jak tam ma na imię. Właśnie przez to poczułam się wyobcowana. Znów nie mogę uwierzyć. Jak mogą się bawić beze mnie, bez duszy towarzystwa? Cicho weszłam do swojego pokoju. Gdy nagle przypomniało mi się, Ŝe zostawiłam rower przed wejściem. - A niech sobie tam stoi – pomyślałam. Wtedy weszła mama. - Kto postawił tutaj ten rower? – spytała sama siebie. PołoŜyłam się na łóŜku i zadzwoniłam do mojej koleŜanki. Po chwili ogarnął mnie mrok. Dlaczego nie odbiera? Strasznie się zirytowałam. Jak ona moŜe mi to robić? Dzisiejszej nocy miałam przeraŜający sen. Śnił mi się ogromny sad z jabłkami tak czerwonymi, jak rubiny. Znienacka otoczyła mnie nasza grupa. Przez sekundkę stałam się najwaŜniejszą osobą na całym świecie. Nagle ktoś pociągnął za sznurek, który w magiczny sposób pojawił się koło mnie. Osoba trzymająca sznurek uciekła. Spadłam w ogromny dół, lecz pozostała trójka wyciągnęła ku mnie ręce z pomocą. Chwyciłam się za nie mocno. Niespodziewanie zauwaŜyłam gitarę na dnie. To była tragedia. Najbardziej z najbardziej strasznych rzeczy to była ta. Moja ukochana gitara nie była w zasięgu mojej ręki. JuŜ miałam po nią skoczyć, gdy ni stąd, ni zowąd obudziłam się. W samą porę weszłam do sali na próbę. Nareszcie poznałam towarzyszki i instrumenty, na których grają. Sprawa wyglądała następująco: ja z gitarą, Kasia z organami, GraŜyna z fletem, Malwina z syntezatorem i jeszcze ktoś z klarnetem. 2 Wtem z tupetem wparadowała Agnieszka, trzymając w prawej dłoni flagę a w lewej futerał z klarnetem. - Gdzie się podziewałaś, juŜ minęło pół godziny od rozpoczęcia? – powiedziały radośnie dziewczęta. - Tam i tu. - machnęła ręką – Nie uwierzycie, mam pomysł na idealny… - Idealny, idealny jest nie do zdobycia. – myślałam. … utwór – ciągle mówiła – dla nas. Jest spokojny, a zarazem gwałtowny. Posłuchajcie tylko tego piękna. – szybko mówiła nie kryjąc emocji. Gdy raptem skończyła zdanie, płyta juŜ powędrowała do odtwarzacza. Zaraz po wciśnięciu guzika w całej sali rozległa się cicha muzyka, która coraz bardziej zachwycała nas. Jednak dręczyły mnie wątpliwości. Stać nas na wykonanie tego. Czy jednak zdołamy w ciągu tygodnia przygotować się? Znów nastała cisza. Znienacka przerwała ją Kasia - To jest jakieś dziwne, wcale mi się nie podoba. Prawda? Kasia sprawiała wraŜenie niezaleŜnej osoby. Często ubierała się w czarne, skórzane kurtki i zakładała masywne buty. - Mam lepszy pomysł od tego śmiecia, zagrajmy treściwy metal! Ta koncepcja naszego występu nie przypadła mi do gustu, ale w końcu to coś innego. MoŜe warto spróbować i zaryzykować. Miałam mętlik w głowie. - Wsłuchaj się, to jest dobre, pomyśl o tym, Ŝe to czyjeś uczucia przelane w muzykę – powiedziałam nie wierząc, Ŝe przeszło mi to przez gardło. - Co ty bredzisz! – odparła rozgniewana – Zagramy to, co ja chcę! – rzekła do reszty i jeszcze do mnie – Wiesz, czego nauczyłam się w Ŝyciu, nikomu nie ufać. -Zobaczymy się jutro. Koniec. – powiedziała z wahaniem GraŜyna. Ładnie się porobiło. . ChociaŜ czy, ja tak mogę. To aczkolwiek nie mój styl. Co się ze mną dzieje? Nigdy tak się nie czułam. Dzieje się to juŜ parę dni, ciągłe pytania, zwątpienia. Czy to po prostu dorosłe Ŝycie? W poranek następnego dnia zakopałam topór wojenny. Tyle się działo w ostatnim tygodniu, Ŝe nie sposób tego opisać. W skrócie zagrałyśmy w końcu ten utwór Kaśki. Prawdopodobnie przez to dostaliśmy najniŜsze noty i jury wybrało mnie do opuszczenia programu. Nie mogłam zrozumieć tego rytmu bez rytmu. Kaśka dostała ataku szału, nie mogła się pogodzić z poraŜką. Organizatorzy jednogłośnie ją zdyskwalifikowali. Nadal kibicuje mojemu zespołowi. Do poprzedniego tygodnia doliczam moją własną zmianę poglądu na świat. Został wciąŜ problem z moim zachowaniem w stosunku do mamy. Wreszcie to zauwaŜyłam. - Mamo? – zaczęłam niepewnie – Muszę cię przeprosić, za ostatnie moje maniery. Jest mi teraz strasznie głupio. Przepraszam. – łzy stanęły mi w oczach. - Kocham cię moja mała córeczko i jestem zachwycona, Ŝe potrafisz przyznać się nawet do najdrobniejszych błędów, za które nie miałam by serca cię skarać. - Ja teŜ ciebie kocham, mamo. Mama juŜ trzymała mnie w objęciach. Miała przeraŜająco dobroduszny wyraz twarzy i coś błyszczało jej w oczach. - Zawieziesz mnie na występ? - Oczywiście. Scena chyliła się ku podłodze pod cięŜarem ton dekoracji. Wracały właśnie Szafiry odprowadzone poza widownie oklaskami. Nadszedł czas mojej druŜyny bardzo przejętej ilością zgromadzonych osób. Na mojej twarzy pierwszy raz pojawiła się trema, chociaŜ ja nie występowałam. Nogi trzęsły mi się jak, galareta. Nagle powiedział prowadzący: - A teraz wystąpią Rubiny, prezentując utwór „ This is our land”. Wszystkie trzy osoby wyszły na scenę w połyskujących czerwienią strojach. Z rzędu wyszła GraŜyna, jako liderka grupy. Stanęła naprzeciw mikrofonu czekała na pytania. Usłyszała tylko to wypowiedziane przez Helenę. 3 - Czy zmieniłabyś grupę? GraŜyna spojrzała za siebie i następnie na mnie zawiesiła wzrok. - Nie, za Ŝadne skarby. - Dajcie z siebie wszystko! Byłam pewna, Ŝe gdy wygrają ja będę się czuła częścią tego zespołu. Z pierwszą minutą poszło jak w zegarku. Potem było coraz gorzej, coś dekoncentrowało ich. - Zwycięzcami została druŜyna - moment napięcia – Szafirów. MoŜe nie wygrałam wycieczki, czy pieniędzy, głównej nagrody i skutera, ale zdobyłam więcej niŜ, by się wydawało, coś bezcennego, czyli prawdziwą przyjaźń i patrzę teraz na świat całkiem inaczej. Po roku, gdy grałam na gitarze ze swoimi przyjaciółkami w sadzie, usłyszałam o kolejnej edycji show. Chwyciłam jeszcze bardziej za gitarę i zawołałam, Ŝe jedziemy. Z pośpiechem stanęłyśmy w kolejce. Wyciągnęłam numerek z automatu i nie dowierzałam. To było „44”. Jak cztery moje przyjaciółki i przecieŜ, nasza dawna grupa Rubinów była czwarta. W końcu weszłam na scenę przed juŜ znaną czwórką jury. - W której grupie chciałabyś być? – spytała Helena. - W najlepszej! - Która to najlepsza? – dalej pytała. - Moja. - A dlaczego twoja jest najlepsza? - Bo w niej będą moi przyjaciele. Bez nich nigdzie się nie ruszam. 4