więcej - Biuletyn Informacyjny Kuratorium Oświaty w Krakowie
Transkrypt
więcej - Biuletyn Informacyjny Kuratorium Oświaty w Krakowie
Nasi Bliscy. Nasi Dalecy. śyjemy i dorastamy w konkretnych domach i rodzinach. Obok nas Ŝyją nasi sąsiedzi, znajomi, przyjaciele, koledzy i koleŜanki. Mamy swoje obowiązki, troski i radości. Mieszkamy na wsi bądź w mieście. Urodziliśmy się w róŜnym czasie i miejscu. Przeprowadzamy się. Wędrujemy. WyjeŜdŜamy za granicę. KaŜda z naszych rodzin i kaŜdy z bliskich ma swoją historię – rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, krewni i kuzyni. Wyrastamy w historii i w kulturze - języka, wiary, tradycji, więzi. Gromadzimy w domu róŜne pamiątki. Zdjęcia. Świadectwa. Listy. RóŜaniec z chleba. Ryngraf z Powstania Styczniowego. Na nim trzy pola, Orzeł, Pogoń i Archanioł Michał. Oglądamy fotografie. Oficerowie, zawody jeździeckie, koleŜanki ze szkoły i my tacy malutcy, skromnie ubrani. Na malutkich zdjęciach. Dziadek w kolejarskim mundurze z ręką opartą o kwietnik. Dziadkowie, ich dzieci i mama – taka mała. Pytamy o osoby, których nie znamy, o panie w dziwnych kapeluszach, o panów w długich płaszczach z futrzanymi kołnierzami. Zdjęcia poŜółkły. Rozmawiamy o tym, co było. Spieramy się, bo dziadek ten sam fakt pamięta inaczej niŜ babcia. Nic dziwnego – od tego czasu minęło juŜ kilkadziesiąt lat. Za mgłą wspomnienia najwcześniejsze. Dziadek jako uczeń szkoły w zaborze rosyjskim. Pierwsza wojna światowa. Ewakuacja rodziny drugiego z dziadków. Czasy przedwojenne. Praca na zastępstwie. Kupione z pierwszej nauczycielskiej pensji francuskie pantofelki. Motocykl Indiana. Wizyta Marszałka Piłsudskiego w Studium Nauczycielskim. Wyjazd ojca w czasach wielkiego kryzysu do Francji. Nie było lekko. Nigdy słowa skargi. Pytamy rodziców, czemu przenieśli się podczas wojny na wieś. Dlaczego dziadkowie wyjechali na Śląsk. Czemu ojciec chrzestny miniaturkę KrzyŜa Walecznych nosi pod klapą marynarki. Czemu rodzice rozmawiają ściszonym głosem. Dlaczego pod murem cmentarza na zbiorowych mogiłach jest pusto. Dlaczego wyjechał administrator majątku, którego pamiętamy z czasów, gdy jeździł bryczką do kościoła. Czemu blachy do pieczenia są tak zdeformowane, jakby ktoś je przestrzelił. Skąd wzięła się w domu filiŜanka z gotyckimi literami i ze złoconym, juŜ wyblakłym paskiem. Czemu na widelcach widnieje monogram pułku ułanów. Dlaczego w okolicznych lasach jest tyle pomników i cmentarzy. Pytamy o mieszkańców dworu, po którym zostały tylko piwnice, resztki lipowej alei i cudowne białe bzy. Skąd kolega wziął karabin, który potem zabrał mu kierownik szkoły. Czemu sąsiad chodzi o kulach. Pytamy o strach. Na rozgrzaną kuchenną blachę rzucamy proch z nabojów znalezionych na strychu domu sąsiadów. Robimy to tak, aby mama nie widziała. Proch wybucha i pali się malutkim liliowym płomieniem . Patrzymy na zrujnowany budynek. Jest inny od sąsiednich. Mama mówi, Ŝe to synagoga. Po wojnie mieścił się w niej magazyn GS. Podczas obozu z przysposobienia wojskowego sprzątamy alejki w obozie zagłady. W Ŝwirze bieleją resztki kości. Ojciec wspomina brata, który zginął w Oświęcimiu. Od niedawna wiadomo, jak to się stało. Ciotka opowiada o męŜu zesłanym do Magadanu. Szwagier o wywózce na roboty. Niemcy wywieźli go z rodzicami i siostrą . Dzieci miały po parę lat. Idziemy na grzyby. W lesie skromny pomnik. Przez kilkadziesiąt lat nikt o tym nie mówił, Ŝe znajdował się tu obóz NKWD dla Ŝołnierzy AK. Ubrani w worki z cementu chodzili do pracy w kamieniołomach. TuŜ przed akcją odbicia ich przez kolegów zostali wywiezieni. Jest lekcja. Słychać strzały. Nauczycielka wychodzi na dwór. Wiejska droga obstawiona karabinami maszynowymi. Zastępy funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Nikogo nie przepuszczają. Nauczycielka mówi, Ŝe chce odprowadzić dzieci do domów, bo jest niebezpiecznie. Jeden z ubeków krzyczy, Ŝe dzieci teŜ trzeba rozstrzelać. Inny zgadza się , by je odprowadzić. Strzały na chwilę milkną. Dzieci z nauczycielką wychodzą ze szkoły. Idą do domu. Okazuje się potem, Ŝe UB- owcy strzelali do ukrywających się partyzantów z WiN-u. Mama idzie do pobliskiego miasteczka. Droga jest długa. Widzi dziwnie nisko wiszące druty telegraficzne i chwiejące się słupy. Zatrzymuje się przekonana, Ŝe źle widzi. Nagle słyszy: I co pani tak patrzy? Do domu! I to szybko! Popędza ją piłujący słupy partyzant. Sowieccy partyzanci rekwirują Ŝywność. Niczego nie mogą znaleźć. Zabierają spod łóŜka nieckę pełną pierogów z miętą. Zapachu nie dało się ukryć. Z transportu ucieka mała dziewczynka. Dziś jest staruszką. Kolejowe działo ostrzeliwuje lasy. Tato w Kennkarcie ma inne imię. Powojenna szkoła. Pięćdziesięciu uczniów w klasie. Dwunastoletni razem z siedemnasto - i osiemnastoletnimi. Ojciec słucha radia Sonatina. Kręci gałką. Prawie nic nie słychać. Radio buczy. Zagłuszają. Słychać huk lecących samolotów. Jest sierpień 1968 r. O wiele spraw nie zdąŜyliśmy zapytać. JuŜ nie zapytamy. Odchodzą od nas ludzie, którzy dorastali w czasach Drugiej Rzeczypospolitej. ZdąŜyliśmy dorosnąć. Pojawiają się nasze wspomnienia. Czytana po raz pierwszy bibuła. Bicie Dzwonu Zygmunta w 1978 r. Ojciec Święty w Krakowie. Euforia Sierpnia 1980 r. Stan wojenny. Internowania. Strajki okupacyjne w Nowej Hucie. Górnicy zabici w Kopalni Wujek. Trzymamy kciuki za poszukiwanych przez SB. Nobel dla Wałęsy. Śmierć księdza Popiełuszki. Znajomi tracą pracę. W tej atmosferze beznadziei codzienna solidarność i Ŝyczliwość. Noclegi u nieznanych ludzi. Kilkaset kilometrów od domu. Karmią nas. OdwoŜą na dworzec. Starsza pani ostrzega sąsiadkę. Pod jej nieobecność pytało o nią SB. Nie zdąŜyliśmy podziękować kilku osobom za pomoc. Przyjaźnie. W górach zatykamy flagę z napisem SOLIDARNOŚĆ. Długie nocne rozmowy. Dziś nie ma na nie czasu. Czasami zdarzają się pomyłki. Drzwi otwiera niewtajemniczony mąŜ osoby, z którą jesteśmy umówieni. Nie zna hasła. Troszkę dyskomfortu. Wracamy z niczym. Etnografowie masowo kupują guziki i po odpowiednim przygotowaniu malują na nich miniaturowy napis NSZZ „S” i inne o „antysocjalistycznej wymowie”. Manifestacje. Msze św. za ojczyznę. Bibuła pachnąca pastą Komfort. Podziemne znaczki, kasety z piosenkami Kaczmarskiego, filmy. Pojawiają się w sprzedaŜy srebrno – czarne i biało czerwone krzyŜyki z Orłem. Miniaturka telegramu o treści: Zostań w domu. Gorbaczow i tak zagłosuje za ciebie. Wawel i Święto 3 Maja. ZOMO wpycha do suki kilku młodych męŜczyzn. W ich obronie staje kobieta. Zabierają ją takŜe. Podczas podróŜy na Mogilską wspólnie zjadają ulotki. Manifestacja 13 maja w Rynku Głównym. Dziesiątki tysięcy ludzi. KaŜda ulica przy Rynku obstawiona przez ZOMO. Nie przepuszczają nikogo. Ludzie uciekają przed armatkami wodnymi. Świece dymne. Rynek we mgle. Oczy łzawią. Uciekinierów przyjmuje apteka przy ul. św. Jana. Spędzają tam noc na piętrze, leŜąc na podłodze. Reflektory penetrują dachy w poszukiwaniu manifestantów. Naprzeciw Feniksa „ścieŜka zdrowia”. Słychać krzyki bitych. Piękny majowy dzień w Warszawie. Nad Wisłę pod Zamek Królewski idzie pochód tysięcy radosnych ludzi. ZbliŜa się 4 czerwca . PodróŜe po pograniczu. Kępy drzew w regularnych odstępach wyrastające ni stąd ni zowąd na polu pszenicy. Rosną na bunkrach budowanych przez „państwo miłujące pokój”. Idziemy modrzewiową aleją. Ruiny klasztoru bazylianów. Pozostałości po dziewiętnastowiecznym domu braci ze zgromadzenia Alberta Chmielowskiego. Porośnięte lasem resztki domostw. Zdziczałe drzewa. Tyle opowieści. Wspomnień. Losów. Spotykają się we wspólnym, waŜnym doświadczeniu z losami Dalekich. Historia staje się bliŜsza. Julia Hostynna