Ozturk Emiroglu - Stowarzyszenie Vox Humana

Transkrypt

Ozturk Emiroglu - Stowarzyszenie Vox Humana
Öztürk Emiroğlu, Turek, 48 lat
Dyrektor Instytutu Yunusa Emre
Dr hab. Uniwersytetu Warszawskiego
Skąd pochodzisz?
Pochodzę z Turcji. Urodziłem się w Ardahanie, na wsi niedaleko od granicy gruzińskiej.
Dlaczego przyjechałeś do Polski?
Mój ojciec, jak wielu Turków w latach 60., wyjechał do pracy w Niemczech. Wielu mężczyzn
po ustabilizowaniu swojej sytuacji za granicą ściągało do siebie swoje rodziny. My, ja
i czwórka mojego rodzeństwa, marzyliśmy o tym, żeby się przenieść do ojca. Życie
w Niemczech dawało znacznie większe możliwości, niż życie na tureckiej prowincji.
Niestety, tata ograniczał się do wysyłania od czasu do czasu pieniędzy. Nie chciał, żebyśmy
z nim zamieszkali. Byłem na niego wściekły i zdecydowałem, że mimo to wyjadę za granicę,
żeby zrobić mu na złość. Poza tym wiejskie dzieci mają ograniczone możliwości rozwoju w szkole nie uczyli nas języków obcych, a ja bardzo chciałem biegle mówić w jakimś języku.
Wyjazd był najprostszą drogą do osiągnięcia tego celu. Z wykształcenia byłem turkologiem,
pracowałem na uniwersytecie im. İzzeta Baysala w Bolu (1993-1997). Postanowiłem, że będę
kontynuował studia doktoranckie na Zachodzie. Wybrałem turkologię na uniwersytecie
w Utrehcie, zdałem egzaminy, zostałem przyjęty. W umowie był punkt mówiący o tym, że
jeżeli nie wróciłbym do Turcji po uzyskaniu tytułu doktora, byłbym zmuszony do zapłacenia
wysokiej kary finansowej. Potrzebowałem kogoś, kto mógłby za mnie poświadczyć, niestety
tata odmówił. Nie pojechałem do Holandii, ale moja ambicja jeszcze wzrosła. Zawziąłem się.
Gdy zaproponowano mi pracę lektora na Uniwersytecie Warszawskim nie wahałem się nawet
chwili.
Wiedziałeś coś o Polsce?
Nic. Tylko „dzień dobry” umiałem powiedzieć. W Ankarze, przed wylotem, zapytałem jak
Polacy się witają. Powiedzieli mi, że „dzień dobry” i poleciałem. Polski to bardzo trudny
język - mimo, że mieszkam tu już 17 lat do tej pory robię błędy.
Polacy również. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia?
Najbardziej zaskoczyło mnie, że wszędzie są kobiety. Do tej pory nie wiem, dlaczego tak jest.
Naród polski jest narodem kobiet. Zgodzisz się ze mną? Patrzę na to z zewnątrz i takie
odnoszę wrażenie. Na początku jeszcze nie mogłem się nadziwić, że kobiety tak szybko
chodzą. Bardzo szybko, zdumiewało mnie to. Poza tym Polacy są spokojni. W Turcji wszyscy
mówią głośno, trąbią klaksonami, jest bałagan. Tutaj tego wszystkiego nie ma, ale też ludzie
są znacznie mniej wylewni, chłodni w porównaniu do Turków.
Jak wyglądały pierwsze lata Twojego życia w Polsce?
Najważniejsze jest, żeby zostawić po sobie ślad. Zależy mi na pracy naukowej, na
publikacjach, wydawaniu książek, bo to jedyne, co po mnie pozostanie. Przez pierwsze lata
w Polsce koncentrowałem się więc na pracy. Praca jest dla mnie bardzo ważna, gdybym cały
dzień nie pracował, to wieczorem chyba bym umarł. Wykładam na orientalistyce język
turecki i literaturę. Bardzo dużo czytałem, pisałem doktorat. Obroniłem się na Uniwersytecie
Ankarskim, a rok później mój tytuł został uznany przez Uniwersytet Warszawski. Habilitację
pisałem już po polsku. Trudno było mi pisać w języku polskim, zajęło mi to sześć lat. Córka
była moją asystentką, pomagała mi ubierać myśli w słowa. Pomagali mi też przyjaciele,
poprawiali błędy językowe.
Habilitowałem się cztery lata temu. Gdy kończyłem studia
magisterskie, to zapisałem w swoim zeszycie dziesięć punktów dotyczących tego co będę
robił w życiu. Wykreśliłem już 7, zostały mi tylko trzy. Zostać profesorem, potem posłem
a jeszcze później chcę być ministrem kultury. Nie wiem, czy to się uda, ale mam do czego
dążyć.
Jakie zagadnienia podejmujesz w swoich pracach naukowych?
Będąc jeszcze w Turcji zajmowałem się analizą literatury dziecięcej pod kątem kształtowania
tożsamości narodowej. Literatura ma wpajać dzieciom podstawowe wartości, część z nich
to uniwersalne zasady, jak uczciwość, dobro, miłość, ale często literatura przekazuje również
treści nacjonalistyczne, które stoją w sprzeczności z tymi uniwersalnymi. Analizowałem treść
czasopism dla dzieci wydawanych w Turcji w XIX wieku. Później porównywałem
analogiczne czasopisma z Polski z tego samego okresu. Głównym przedmiotem moich
zainteresowań i prac naukowych były jednak grupy literackie w Turcji od okresu Tanzymatu,
czyli XIX-wiecznych reform mających unowocześnić Turcję na wzór krajów europejskich, do
dzisiaj. Szczególnie interesuje mnie tradycja i nowoczesność w literaturze, oraz stosunki
między literaturą, a polityką. Dodatkowo zajmuję się relacjami między polską a turecką
kulturą.
Jesteś również dyrektorem Instytutu Yunusa Emre – instytutu kultury tureckiej
w Polsce. Na czym polega Wasza działalność?
Instytut Yunusa Emre został założony w Turcji w celu promowania tureckiej historii, kultury,
sztuki oraz języka. Oprócz siedziby głównej instytut otwiera Domy Kultury Tureckiej
w innych państwach, między innymi w Polsce. Organizujemy konferencje, wystawy,
koncerty. Prowadzimy kursy języka, w naszym instytucie został opracowany specjalny
program nauczania. Nasi nauczyciele są specjalistami w nauczaniu języka tureckiego jako
obcego.
Kto przychodzi do Was na zajęcia?
Głównie studenci zajmujący się obszarem Turcji. Liczną grupą są również kobiety, które
związały się z mężczyznami pochodzenia tureckiego. Zdarza się również, że przychodzą do
nas Polacy, którzy poślubili Turczynki.
Rok 2014 jest rokiem szczególnym.
Tak. W tym roku, we współpracy z różnimy polskimi instytucjami, zajmujemy się organizacją
obchodów sześćsetnej rocznicy nawiązania polsko-tureckich stosunków dyplomatycznych.
Wydaliśmy na ten temat publikacje, planujemy różne uroczystości. W 1414 roku król Węgier
proponował Królestwu Polskiemu wspólny atak na Imperium Osmańskie. Władysław Jagiełło
wysłał wtedy dwóch posłów do sułtana. Wizyta zakończyła się porozumieniem. Według mnie
był to pierwszy raz w historii, kiedy państwo chrześcijańskie nawiązało stosunki
dyplomatyczne z państwem muzułmańskim. To bardzo ważny wzór dla całego świata,
pokazuje nam jak mogą żyć w przyjaźni państwa muzułmańskie i chrześcijańskie. Oczywiście
w historii naszych narodów były również konflikty, chociażby Bitwa pod Wiedniem.
Z drugiej jednak strony Turcja nie zaakceptowała rozbiorów Polski. Przez 123 lata powtarzali
„Polski poseł jest w drodze. Czekamy, któregoś dnia przybędzie”, z kolei Polska była
pierwszym krajem, który uznał powstanie Republiki Tureckiej.
Czemu zdecydowałeś się zostać w Polsce?
Dwa razy w życiu przeżyłem trzęsienie ziemi. Pierwszy raz kiedy byłem dzieckiem, drugi raz
w 1999 roku. W Turcji było wtedy trzęsienie ziemi o sile 7,6 stopnia w skali Richtera.
To było przerażające doświadczenie, zginęły tysiące ludzi, waliły się domy. Wtedy
zdecydowałem, że nie wracam na stałe do Turcji. Moja żona i dzieci były zgodne, że lepiej
przenieść się do Polski. Wcześniej przez trzy lata mieszkałem w Polsce sam, z rodziną
widywałem się tylko w wakacje. Teraz jesteśmy razem. Czujemy się tu bezpiecznie.
Czy Polska się zmieniła przez lata, które tu spędziłeś?
Wydaje mi się, że w latach 90. ludzie byli biedniejsi, ale też spokojniejsi. W moim otoczeniu
więcej uwagi poświęcano sztuce, muzyce. Mam wrażenie, że teraz ludzie koncentrują się na
pieniądzach, są bardziej poddenerwowani, żyją w pośpiechu. Są coraz mniej ufni
i tolerancyjni.
Odczuwasz ten brak tolerancji na sobie?
Osobiście tego nie doświadczam. Pracuję na Uniwersytecie, na Wydziale Orientalistycznym,
w moim otoczeniu nie ma ludzi, którzy mogliby mnie dyskryminować ze względu na
pochodzenie. Mam przyjaciół zarówno wśród muzułmanów, jak i wśród chrześcijan. Niestety
nie brakuje populistycznych polityków, którzy są gotowi mówić wszystko, żeby zdobyć
więcej głosów. Obserwując uważnie dyskurs medialny można zauważyć pewne tendencje.
Po atakach na World Trade Center życie muzułmanów w Stanach Zjednoczonych i Europie
Zachodniej znacznie się pogorszyło. Muzułmańscy imigranci są postrzegani jako zagrożenie.
W Polsce nie jest to jeszcze odczuwalne, bo muzułmanów jest bardzo mało, sądzę jednak, że
gdyby ich ilość wzrosła również tutaj sytuacja mogłaby stać się napięta. Często pisze się o
muzułmanach w kontekście terroryzmu, ludziom niewykształconym zacierają się granice
między wyznawcami wiary, a terrorystami i stawiają między jednym, a drugim znak
równości. To oczywiście jest błąd.

Podobne dokumenty