Kurier UEK, styczeń 2010, str 24-25

Transkrypt

Kurier UEK, styczeń 2010, str 24-25
NASZE PASJE
Urok starych
precjozów
O kolekcjonowaniu dawnych maszyn do pisania
Z
bierać ciekawe przedmioty użytkowe lubiłem od najmłodszych lat.
Wielokrotnie zastanawiałem się,
skąd się wzięły moje zainteresowania
„starociami”, jak kształtowała się i rozwijała moja pasja kolekcjonerska. Trudno
jest jednoznacznie to określić, gdyż ani
moi Rodzice, rodzeństwo (dwaj bracia),
ani też dalsza rodzina nie przekazali mi
takich zainteresowań. Tak jak wielu moich rówieśników zbierałem od najmłodszych lat stare monety (zazwyczaj rosyjskie i niemieckie), należałem też do szkolnego koła filatelistycznego. Jak sięgam
pamięcią, moja matka Stefania zawsze
miała „słabość” do historii, tej wyniesionej z przedwojennej szkoły podstawowej, jak i tej pogłębionej i odświeżanej
dzięki czytaniu książek Kraszewskiego,
Sienkiewicza, Żeromskiego i innych autorów. Polubiłem również historię i rozczytywałem się jako młody człowiek
w powieściach szczególnie związanych
z okresem wojen napoleońskich oraz powstań narodowych XIX wieku. W efekcie
zamierzałem studiować historię, ale moim cichym marzeniem była archeologia.
Niestety, nic z tego nie wyszło. Jako uczeń
Technikum Ekonomicznego w Olkuszu,
24
szkoły o wyraźnym profilu zawodowym,
nie miałbym prawdopodobnie szans na
egzaminie wstępnym – wybrałem studia
ekonomiczne, z tym że na egzaminie
wstępnym pisemnym i ustnym wybrałem historię. I tak moje wieloletnie zainteresowania historią przekształciły się
z czasem w moje „zbieractwo” – jak mówi
moja Żona, w kolekcjonowanie wszystkiego i wszędzie. Tak określa humorystycznie moje zainteresowania, które dla
niej często są prawdziwym utrapieniem.
Ileż można przeznaczyć miejsca w domu
na gromadzenie i prezentację zbiorów,
ile można je odkurzać, przestawiać itp.
Cierpliwie wysłuchuję narzekań i… dalej
robię swoje. Zbieracz – kolekcjoner to
trudny partner w małżeństwie i kłopotliwy członek gospodarstwa domowego.
Ale o moich prywatnych kłopotach
i rozterkach wystarczy, gdyż chciałbym
przedstawić Czytelnikom „Kuriera UEK”
moją część zbiorów kolekcjonerskich,
a mianowicie kolekcję starych maszyn
do pisania.
Dlaczego maszyny do pisania? O wyborze właśnie maszyn do pisania obszaru mojej pasji kolekcjonerskiej zadecydowało kilka czynników. Po pierwsze,
miałem z nimi do czynienia jako uczeń
szkoły średniej. Nauczyłem się pisać na
maszynie dzięki specjalistycznym zajęciom praktycznym i robiłem to całkiem
sprawnie. Niestety w domu rodzinnym
nie było takiego urządzenia, które w tym
czasie było dowodem zamożności i przynależności do „wyższej” klasy społecznej.
Ostatecznie o zakupie mojej pierwszej
maszyny, a było to kilkanaście lat temu,
zadecydowało wielokrotne oglądanie
pięknego jej egzemplarza marki „Underwood” w mieszkaniu mojego Przyjaciela
– też profesora Uczelni. Postanowiłem
rozpoznać możliwości zakupu – miejsca,
ceny, osoby, modele. Nie pamiętam, jakiej marki dokładnie była moja pierwsza
maszyna do pisania, ale z pewnością był
to albo sędziwy „Continental”, „Optima”
albo „Orga Privat”. Pierwsze egzemplarze
kupowałem pod Halą Targową w Krakowie, w sklepie z antykami w Rzeszowie
oraz od osób prywatnych – przypadkowo poznanych w miejscach ich sprzedaży lub prezentowania. Umieściłem je
w domu na specjalnie przygotowanej solidnej półce (niektóre maszyny ważą nawet ok. 15 kg). Szybko jednak brakło
miejsca. Po „emocjonalnej” rozmowie
NASZE PASJE
z Żoną przeniosłem część zbioru do mojego gabinetu na Uczelni.
W miarę upływu lat maszyn przybywało i zajmowały coraz więcej miejsca
w moim pokoju uczelnianym. Kupowałem w kraju, głównie już na Allegro, ale
też mam egzemplarze nabyte w Niemczech, Czechach i na Ukrainie. Kolekcjonuję tylko maszyny przedwojenne (czarne) i to określonych marek (nie chcę ich
dublować). Obecnie w mojej kolekcji posiadam łącznie 34 eksponaty i – jak oceniam – jest to jedna z większych kolekcji
w Polsce. Najstarszą maszyną – wg mojej
oceny – jest maszyna z końca XIX wieku
(może z przełomu wieków), którą podarował mi śp. Kazimierz Gołdas – mój wieloletni przyjaciel i doradca w sprawach
maszyn do pisania. Według niego maszyna ta była wykorzystywana przed wojną
w WSH i AH, została ukryta przez rodzinę
Gołdasów, zabezpieczona i naprawiona.
Niestety trudno jest mi określić markę tej
maszyny, gdyż po konserwacji odpowiednie znaki zostały zamalowane (za
oficjalną datę konstrukcji pierwszej maszyny do pisania przyjmuje się rok 1868,
a więc datę rejestracji w USA patentu
C.L. Sholera).
Posiadam maszyny różnych marek
niemieckich, amerykańskich, angielskich,
ale też i polskich. Szczególnym sentymentem darzę maszyny o zupełnie nietypowej konstrukcji – konstrukcji odbiegającej od łóżeczkowego układu dźwigni
uderzających, a więc maszyn obsługiwanych jedną ręką, poprzez przesuwanie
wodzidła na odpowiednie litery na tablicy i naciskanie. Takim modelem jest piękna, oryginalna maszyna „Mignion AEG”.
W planach mam zakup maszyny
„Hammond” – prawdziwego cudu techniki z końca XIX wieku, egzemplarza bardzo rzadko oferowanego do sprzedaży
w Polsce, a więc i drogiego. Litery w tej
maszynie umieszczone są na kuli, która
poprzez obrót uderza właściwą literę,
drukując ją na papierze. Jestem także zainteresowany oryginalną marką „Xavier”.
Przedwojenne maszyny do pisania
znajdujące się w Polsce to przedwojenny
import z Niemiec, część pochodzi także
jeszcze z czasów zaborów z oficjalnej
sprzedaży poprzez przedstawicielstwa
handlowe firm amerykańskich i niemieckich. Duża część oferty maszyn to „zdobycze wojenne” oraz egzemplarze przywiezione do kraju przez osoby powracające z zagranicy. Niedawno egzemplarz
„trofejnej” maszyny otrzymałem w pre-
zencie od p. Artura Filipka – wieloletniego pracownika SWFiS na naszej Uczelni
– to marka „Adler”.
Mało znany jest fakt, że w okresie
międzywojennym także w Polsce były
produkowane maszyny do pisania. I tak
w Bydgoszczy produkowano maszyny
do pisania marki „Ideal” oraz „Iskra”, w Łodzi produkowano markę „Orzeł” – to krajowy odpowiednik niemieckiej maszyny
„Adler” – oraz maszyny o nietypowej nazwie marki „FK”, co oznacza Fabrykę Karabinów działającą w ramach PWU (Państwowa Wytwórnia Uzbrojenia).
Większość maszyn zgromadzonych
przeze mnie jest kompletna i działająca.
Każdy następny egzemplarz markowy to
kolejny problem miejsca na półce, to mo-
ment dyskusji i przekonywania mojej
współpracownicy i opiekunki kolekcji
p. Małgosi Maciejas. Jak dotychczas udaje mi się ją przekonać do mojej „słabości”,
która zaowocuje z pewnością kolejnymi
eksponatami wzbogacającymi moje
zbiory.
Przede mną jeszcze wiele lat pracy,
ale docelowo zamierzam zostawić swój
zbiór maszyn na Uniwersytecie jako początek uczelnianego Muzeum Techniki
Biurowej. Największe Muzeum tego typu
znajduje się w Tychach i jest własnością
p. Jana Kałuży.
prof. dr hab. Andrzej Szromnik
– kierownik Katedry Handlu
i Instytucji Rynkowych
Pomóżmy Oskarkowi!
Spieszymy poinformować Państwa o przeprowadzanej na terenie naszej Uczelni zbiórce pieniędzy
na operację Oskarka Adamskiego, który urodził się
z krytyczną wadą serca pod postacią zespołu niedorozwoju lewego serca HLHS.
Dzisiaj ma 19 miesięcy. Mimo całego cierpienia,
jakie zgotował mu los, jest bardzo pogodnym dzieckiem, prawdziwą iskierką radości dla swoich rodziców. I choć ma za sobą już dwie poważne operacje
kardiochirurgiczne, uśmiech nie znika z jego buzi.
Teraz Oskarek oczekuje na kolejną operację, która planowo powinna być wykonana między 2. a 3. rokiem życia. Niestety, w Polsce niemożliwe jest wykonanie zabiegu planowo, ze względu na to, że pierwszeństwo mają noworodki, a operacje starszych dzieci
są wciąż odkładane. Dlatego też w porozumieniu z lekarzami prowadzącymi zdecydowano, że operację tę
przeprowadzi wspaniały kardiochirurg dziecięcy profesor Edward Malec w Klinice Uniwersyteckiej w Monachium. Ustalony wstępnie termin to 23 czerwca
2010 r. Koszt operacji wynosi 19 900 euro i przekracza znacznie możliwości finansowe rodziców.
Poniżej podajemy nr konta:
86 1600 1101 0003 0502 1175 2150
z dopiskiem „OSKAR ADAMSKI”
Wpłat na operację Oskarka można dokonywać
również, wysyłając sms o treści: SERCE.OA na numer
7138 (koszt to tylko 1,22 z VAT).
Niech słowa Jana Pawła II będą zaczątkiem czynienia dobra i pomocy innym.
Pamiętajmy, że Oskarek dla świata jest tylko
dzieckiem, dla jego rodziców jest całym światem…
Więcej informacji na stronach
http://www.corinfantis.org/index.php?text=264
oraz
http://serceoskarka.blog.onet.pl/
W razie pytań i wątpliwości prosimy kierować się
do pani mgr Anny Boroń (Katedra Zarządzania Kapitałem Ludzkim, tel. 5157), która jest odpowiedzialna
z ramienia Fundacji za zbiórkę na terenie Uczelni.
Anna Boroń z rodzicami Oskarka
Joanną i Marcinem Adamskimi
Zwracamy się zatem z gorącą prośbą do Państwa
o wzięcie udziału w akcji charytatywnej na rzecz
Oskarka, która trwać będzie na terenie naszej Uczelni
od dnia 10 listopada 2009 do maja 2010 r. Na portierniach w Budynku Głównym i pawilonie C, w Sekretariacie Uczelni, w restauracji „Wall Street” oraz barze
„Pokusa” zostanły wystawione skarbony. Zachęcamy również do wpłacania pieniędzy na konto Fundacji Cor Infantis, której Oskar jest podopiecznym.
25