Jaki jest związek wszystkich afer hazardowych z Totalizatorem
Transkrypt
Jaki jest związek wszystkich afer hazardowych z Totalizatorem
Jaki jest związek wszystkich afer hazardowych z Totalizatorem Sportowym? Kto chce zbudować kapitał polityczny pozbawiając pracy dziesiątki tysięcy ludzi? Co się stanie, gdy nowa ustawa wejdzie w życie? Świat automatów o niskich wygranych Można je spotkać w większości pubów, stacji benzynowych oraz w lokalach, które powstały specjalnie po to, aby stanęły w nich automaty. Obecnie funkcjonująca ustawa zezwala na wstawienie automatów przez operatora tylko do lokalu, w którym jest już prowadzona działalność. W praktyce wiele punktów prowadzi tylko sprzedaż napojów lub papierosów, a ich głównym źródłem przychodu są zyski z automatów. Maksymalnie trzy - bo tylko na tyle pozwala ustawa - w jednym lokalu potrafią w dobrym miesiącu przynieść właścicielowi lokalu kilka tysięcy złotych przychodu. Stanowią podstawę egzystencji zadziwiająco dużej ilości małych podmiotów gospodarczych i dają zatrudnienie wielu tysiącom ludzi. Jednorazowa wygrana na automacie nie może przekroczyć 50 zł i tak też jest w praktyce w każdym legalnie działającym punkcie. Dodatkowe gry oraz możliwość uzyskiwania wygranej raz po razie powodują, że faktycznie z automatu można po kilkudziesięciu minutach grania wyciągnąć nawet tysiąc złotych. Aby być uczciwym należy również dodać, że istnieje takie samo prawdopodobieństwo, że w automat wrzucimy tysiąc i nie wyciągniemy nic. Standard w każdej grze losowej, żadna nowość. Istnieje więc niewielki lokal, w którym stoi biurko dla pracownika, lodówka z napojami i trzy automaty o niskich wygranych. Codziennie spotykają się w nim ludzie zaczynający grać, grający nieregularnie oraz prawdziwi hazardziści. Nie ma się co oszukiwać - hazard szybko staje się nałogiem i ktokolwiek podważy tą tezę będzie kłamcą. Ci ludzie grają za swoje lub pożyczone pieniądze, niejednokrotnie przegrywają pieniądze przeznaczone na zapłacenie rachunków czy rat w bankach. Zdarza się - należy zaznaczyć oczywiście, że granie na automatach dozwolone jest tylko dla osób pełnoletnich i tej zasady właściciele punktów starają się przestrzegać, choćby dlatego, że jedna wizyta straży miejskiej w lokalu może narazić na poważne mandaty. Oczywiście popadanie w nałóg hazardu działa na szkodę grającego, ale przecież jest to osoba dorosła, w pełni odpowiedzialna za swoje czyny i nie grająca na automacie pod presją przystawionego do głowy pistoletu. Wolny kraj, wolny wybór. Lokal z automatami "od kuchni" czyli co ile kosztuje i ile się zarabia Chcąc wstawić do swojego lokalu automaty do gry musimy w nim prowadzić działalność. Mając więc wynajęty lokal, prowadząc w nim działalność, zatrudniając ludzi możemy podpisać umowę z firmą mającą koncesję na wstawianie automatów. Od momentu podpisania umowy do momentu wstawienia automatów do lokalu mijają zawsze co najmniej trzy miesiące. Przez trzy miesiące płacimy czynsz. Zakładając, że przez ten okres nie musimy nawet zatrudniać pracowników - posiedzimy w lokalu sami sprzedając same napoje. Pierwsze trzy miesiące płacimy więc czynsz, ponosimy koszty nie mając nic w zamian. Jeśli po trzech miesiącach w naszym lokalu pojawiają się automaty zaczyna się gra. Dosłownie i w przenośni. 180 Euro - tyle wynosi obecnie miesięczny podatek ryczałtowy od każdego automatu w lokalu. Prosta kalkulacja daje nam więc 2400 zł miesięcznie na dzień dobry i to niezależnie, czy automaty zarobią czy nie. Nie każdy wie, że automaty mogą wejść w tzw. minus, czyli nie tylko nie zarobią, ale też wypłacą więcej niż zostało wrzucone. Oczywiście w skali roku powinno się to wyrównać, ale zdarza się, że czasami przez 2 miesiące automaty mamy w minusie, nic nie zarabiamy, a 2400 zł musimy zapłacić. Załóżmy jednak, że średnio automat wypłaci mniej niż wrzucą do niego gracze - mamy więc wynik na plus. Załóżmy nawet, że w dobrze rozegranym punkcie, w którym gra regularnie duża liczba graczy, w każdym automacie zostanie 6 tysięcy złotych. Daje to sumę 18 tysięcy złotych i proszę uwierzyć, że to powyżej średniej krajowej - zainteresowanych odsyłam do raportów publikowanych przez Izbę Celną. Mamy więc w automatach kwotę 18 tysięcy złotych. Na początku musimy więc odliczyć obecny podatek ryczałtowy 2400 zł. Zostaje nam 15600 zł i tę kwotę dzielimy pół na pół z operatorem, czyli firmą, która wstawiła nam automaty. Firma wypłaca nam więc kwotę 7800 zł do ręki na podstawie wystawionej faktury VAT. Oczywiście jest to kwota brutto, więc będziemy musieli odliczyć podatek VAT. Dwóch pracowników, którym płacimy najniższą krajową, kosztuje nas łącznie 3 tys. zł, czynsz załóżmy 800 zł, energia zimą nawet 600 zł, jeśli mamy telewizor to doliczmy 50 zł za abonament i 70 zł za ZAIKS. Łącznie kosztów mamy 4520 zł. Odejmując tę kwotę od tego, co zarobiliśmy z automatów, zostaje nam 3280 zł brutto. Odejmiemy VAT i już robi się 2.688 zł, zapłaćmy podatek dochodowy w wysokości 19% i mamy 2.177 zł. Przypominam, że nasze założenia obejmowały 6 tys. z każdego automatu - w wielu lokalach taki wynik jest uzyskiwany tylko raz, dwa razy w roku. Zdarzają się też miesiące, że tylko ponosimy koszty, bo automaty wchodzą w minus. Czy jest więc to złoty interes? Niekoniecznie, chociaż jeśli mamy 2-3 takie lokale, można już ze spokojem żyć na ponadprzeciętnym poziomie. A teraz wyobraźmy sobie, że podatek 180 Euro zostaje zastąpiony podatkiem w wysokości 2 tysięcy złotych od automatu - tak napisano w nowym projekcie ustawy. Oznacza to, że pierwsza pozycja w naszej kalkulacji zmieni się z kwoty 2400 zł na 6 tysięcy. Nie jesteśmy w stanie nigdy zarobić na koszty. Co zrobimy? Zwolnimy dwóch pracowników, przestaniemy płacić jakikolwiek podatek od automatów, nie będziemy płacić skłądek ZUS za pracowników, nie będziemy odprowadzali podatku dochodowego, podatku VAT, zrezygnujemy z wynajmu lokalu, zerwiemy umowę na telewizję. Najprawdopodobniej zamkniemy swoją działalność. Nasz lokal jest mały, ale takich lokali w naszym 400-tysięcznym mieście jest około 60. Prosty rachunek: tylko w naszym mieście pracę straci 120 osób, a budżet państwa nie dostanie miesięcznie 144 tysięcy złotych z tytułu podatku od automatów, co w skali roku daje 1 728 000 zł. Nasi byli pracownicy pójdą na bezrobocie - nie są wykwalifikowaną kadrą, bo takiej nie potrzebowaliśmy. Jedyne miejsce, gdzie mogą znaleźć pracę, to np. parking strzeżony, a tych jest w mieście mniej niż punktów z automatami. Przez kilka miesięcy dawaliśmy im pracę, teraz rząd nie da nam szans na ich dalsze zatrudnienie, a ich samych wyśle na bezrobocie. Prosty rachunek ekonomiczny. Skąd ta nagonka? W tym roku pierwsze reportaże i artykuły w prasie można było zobaczyć już wczesną wiosną. Obserwowaliśmy to z niepokojem, wiedzieliśmy bowiem, czym jest to spowodowane. Wielka akcja CBŚ nagłośniona przez prasę, o której wynikach gdzieś po cichutku poinformowano dopiero w październiku. No cóż, wynik nie był zbyt medialny okazało się, że zdecydowana większość działa w pełni legalnie, a czarne owce zdarzają się wszędzie. Wszyscy właściciele firm wstawiających automaty to szefowie mniej lub bardziej lokalnych mafii, a punkty z automatami to zwykłe pralnie pieniędzy. Zapłakani ludzie opowiadający w telewizji o wielkich przegranych i straconym życiu. Sytuacja dramatyczna. Mało kto wie, że punkty z automatami o niskich wygranych byłyby największą konkurencją dla wideoloterii, które już od dłuższego czasu chce wprowadzić Totalizator Sportowy. Tajemnicą poliszynela jest w branży nazwa firmy obsługującej wideoloterie, której prezes otwarcie w wywiadach wypowiadał się, że lobbuje polski rząd, aby rynek podporządkować wideoloteriom. Tak, tak, drodzy Państwo - zostaliście genialnie zmanipulowani. Oczywiście branża hazardowa jest też silną branżą, operatorzy obsługujący kilkadziesiąt takich punktów, do których wstawili automaty, zarabiają bardzo dobrze, więc ze swojej strony również zaczęli lobbować. Sprawa na przełomie maja i czerwca ucichła. Pojedyncze reportaże o hazardzie i automatach nie były już tak natrętne. Zauważcie, że w żadnym z reportaży nie mówiono o kasynach i salonach gier, a jedynie o właśnie takich małych punktach z automatami o niskich wygranych. Z czym więc prasa walczyła? Z hazardem jako uzależnieniem czy z automatami będącymi bardzo poważną konkurencją dla wideoloterii? Wielki come back Stało się. Słynna afera hazardowa, przecieki, podsłuchy, podejrzenie korupcji, pierwsze strony gazet. Premier zareagował błyskawicznie. Ma 52 lata i dopiero uświadomił sobie, jakim zagrożeniem jest hazard? Taki wykształcony i obyty w świecie człowiek? Wcześniej nie wiedział, ale teraz postanowił zareagować z całą stanowczością? Nie, przecież to aż niewiarygodne. Pech chciał, że na barkach jego partii ciążyło wszystko, co związane z najnowszą "aferą hazardową". Trzeba było oczyścić atmosferę, odciąć się od tego wszystkiego, co mogłoby zmniejszyć poparcie w sondażach i pokazać, że to właśnie ci, którzy byli głównym ogniwem afery, będą teraz zdecydowanie walczyć z hazardem. Przecież to bardzo poważne zagrożenie dla całego narodu. Narodu baranów i głupków, którzy nie są odpowiedzialni za swoje czyny i trzeba im zakazać tego, co szkodliwe. Wyczuliście ironię? To dobrze. Mało kto przy obecnej nagonce na branżę hazardową odważyłby się stanąć przeciwko zmianom zaproponowanym przez premiera - zostałby wyklęty przez społeczeństwo nakarmione przez media obrazem zrujnowanych hazardzistów, którzy przegrali swoje życie. Mamy więc nowy projekt ustawy. To nic, że dziesiątki tysięcy ludzi stracą pracę, zamkną firmy, że budżet państwa nie dostanie kilkudziesięciu milionów złotych. To nieistotne, bo trzeba ludziom zakazać hazardu, skoro sami nie myślą. Kilka faktów 1. Punkt z automatami o niskich wygranych musi być usytuowany co najmniej 100 metrów od szkoły, kościoła, uczelni czy przedszkola. Chcąc sprzedawać wódkę, musimy zachować dystans 50 metrów. 2. Nowy projekt ustawy zniszczy przedsiębiorców, którzy są właścicielami lokali z automatami o niskich wygranych i spowoduje zwolnienie z pracy kilkudziesięciu tysięcy osób. 3. W Polsce jest 47 tysięcy automatów o niskich wygranych. Każdy z nich objęty jest miesięcznym podatkiem ryczałtowym w wysokości 180 Euro. Daje to miesięcznie ponad 35 milionów wpływu do budżetu. Ponad 430 milionów rocznie. Nowy projekt ustawy uszczupli wpływy do budżetu o co najmniej kilkaset milionów rocznie. Nie liczymy oczywiście tu podatku VAT oraz podatku dochodowego. 4. Rząd walczy z hazardem, ale równocześnie planuje zwiększenie liczby kasyn (zgodnie z treścią projektu nowej uchwały). 5. W branży hazardowej obowiązuje całkowity zakaz reklamy. Reklamy Totalizatora Sportowego krzyczą do nas z telewizji, prasy, billboardów i autobusów. Czy Lotto to nie hazard? 6. Papierosy i alkohol są równie uzależniające i bardziej szkodliwe niż hazard. Nikt nigdy nie robił tyle zamieszania wobec tego typu zagrożeń dla społeczeństwa. 7. Projekt nowej ustawy hazardowej zakłada również opodatkowanie turniejów pokera. Za kilka lat nie będzie można już legalnie zagrać w "wojnę" czy "tysiąca". Te punkty można byłoby mnożyć, tylko po co? Powyższy tekst powinien wystarczyć, zainteresowani poszukają w internecie informacji potwierdzających to, co zostało powyżej napisane. I wszystko, co będą chcieli znaleźć na potwierdzenie.. znajdą. Warto wspomnieć, że rząd w ferworze walki zapomniał, kto i dlaczego spowodował całą nagonkę na branżę i chce zakazać wprowadzenia wideoloterii. Co za ironia... Jak mówi stare polskie przysłowie: "Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada".