Jesteśmy po stronie prawdy
Transkrypt
Jesteśmy po stronie prawdy
FORUM Jesteśmy po stronie prawdy W łaśnie z prawdy czerpiemy moc! Niezrozumienie tej kwestii powoduje podejrzenia, że są jakieś przepływy w stronę decydentów. Niestety, delikatne aluzje co do takiego sposobu perswazji ze strony przedsiębiorców pojawiają się coraz częściej i to zarówno ze strony ekspertów tzw. strony samorządowej, jak i ministra. Już na wstępie mówimy „sprawdzam!” i prosimy o przykłady! Jeśli jedyną winą przedsiębiorców jest docieranie do posłów i zamawianie ekspertyz, to chyba nie jest to zarzut, bo nikt nie obiecywał, że posłowie będą robotami do głosowania, a utrzymywanie ich w niewiedzy – racją stanu. Nasi adwersarze nie rozumieją, że prócz argumentu siły może być brana pod uwagę siła argumentu, że po prostu to my mamy rację, a projekt zniszczenia rynku i zastąpienia go monopolem jednak jest nie do przyjęcia z pryncypialnych względów, a nie wskutek chciejstwa nas, kułaków. To my, przedsiębiorcy, w tym sporze reprezentujemy interes ogólny i dlatego „nasze” argumenty mają siłę, wigor i moc aksjomatu. Lobbing samorządowców ma zaś charakter partykularno-korporacyjny i reprezentuje wyalienowane struktury rządów lokalnych, dlatego argumenty są blade, bo ukrywana jest nawet właściwa intencja „reform”, tj. prawo do namnażania etatów. Jeśli mimo wszystko projekt zostanie wprowadzony, to jedynie z powodu nieuczciwej propagandy oraz braków logicznego myślenia. Ciepełko PRL-u Próby zawłaszczenia obszarów dla władzy publicznej nieswoistych (w tym przede wszystkim gospodarczego) bez poważnych do tego uzasadnień są objawem choroby samorządu, mentalnej dewiacji, której przyczyną jest utrata pamięci źródłowej: czym w założeniu jest władza publiczna i czemu ma służyć. Dobitnym wyrazem niezrozumienia swej roli jest ostatnie resumé Unii Metropolii Polskich w sprawie noweli ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (w kierunku monopolu gminy i podatku śmieciowego). Po raz kolejny widzimy, jak opacznie rozumie się rolę KWRiST, jakby to była trzecia izba parlamentu, a nie ciało opiniotwórczo-konsultacyjne. UMP jest zdziwiona, że wiele razy organizacje JST upominały rząd i wskazywały ścieżkę, po której ma się poruszać i… nic. Unia 96 aastr96.indd 2 zdaje się myśleć: Przecież samorząd to nasza domena, co więc do tego ma rząd, UOKiK itp. zbędne instytucje? Pewnie przedsiębiorcy coś tu kręcą, „smarują” itd. Na myśl szacownym kolegom prezydentom nie przychodzi, że albo są stronnikami świadomymi, albo są w natłoku zajęć „wkręcani” w projekt twardogłowych, którym marzy się ciepełko PRL-u i ustrój pegeerów komunalnych. I że trudność przeforsowania omawianego projektu nie wynika z niecnych działań przedsiębiorców, ale z tego, że Polska chce się modernizować, a przedsiębiorcy nie muszą spotykać się i knować z przedstawicielami rządu czy parlamentu w ustronnych miejscach, bo ten projekt jest nie do przyjęcia z punktu widzenia zasad. Przetargi niczym fatamorgana Nie twierdzę, że wszyscy działacze korporacji JST grają w tę grę w monopol, świadomi prawdziwych celów. Niektórzy naprawdę wspaniali szefowie samorządów, społecznicy, czynią to, sądząc, że załatwiają inne ważne sprawy (ochrona środowiska, obniżenie cen – słynny miraż działalności non profit). Jest wszakże faktem, że coraz częściej korporacje JST opowiadają się za prawami wyłącznymi i bezprzetargowym zlecaniem w obrębie tych praw, oczywiście – wyłącznie własnym spółkom. Początkowo myśleliśmy, że apetyt na etaty jest odosobniony i dotyczy tylko obszaru gospodarki odpadami komunalnymi. Ale nie, szedł dziarskim krokiem również zamach na komunikację miejską i tym samym sposobem najpierw prawa wyłączne, a następnie proteza rynku w postaci przetargów. Skoro UOKiK wskazał na „jałowienie” rynku w wyniku rozstrzygnięć przetargowych, to nam wypada pójść dalej i powiedzieć, że przetargi to fatamorgana, która rozpłynęłaby się w koncepcji in-house (zlecania bezprzetargowego swoim spółkom celowym). Czyż nie wspaniały to generator etatów? A że nie jest to nasz wymysł, wystarczy sięgnąć do Deklaracji Kongresu XX-lecia Samorządu, gdzie tuż obok żądania monopoli gminnych w śmieciach pojawia się bardziej uniwersalne żądanie ustawowego prawa do zlecania „naszym” spółkom bez przetargu (in house – we własnym domu)! Elżbieta Glapiak w tekście „Samorządowe latyfundia powinny trafić pod nóż” („Rzeczpospolita”) podnosi, że spółki samorządowe działają nawet w tak odległych zakresach jak… salony gier Bingo, a prezydenci dorabiają do pensji, zasiadając w radach nadzorczych (tych spółek). Cóż z tego, że specjaliści (E&Y, Deloitte czy FOR) twierdzą, że należy sprywatyzować gospodarczą część JST, te ostatnie zaś uważają: Też coś?, prywatyzować? Na odwrót – rekomunalizować!. Jeśli JST chcą tworzyć spółki dla realizacji celów, które można wykonać w ramach wolnej konkurencji, to znaczy, że podatki są za wysokie, tj. nie służą obsłudze mieszkańców, ale procesom wyobcowania i przeciwstawiania się władzy swoim sponsorom – czyli ogółowi podatników (za nasze pieniądze władza robi z nas zbiorowego suwerena, bezbronnego wobec fochów władzy petentów). A koncepcja in-house czyni z nas przedsiębiorców wyrzuconych za drzwi (out house)! Filozofia wykluczenia jak na dłoni! Radosław Omachel w tekście „Gminne psy ogrodnika” („Newsweek”) ocenia, że podmioty gospodarcze będące spółkami JST to (wraz z zakładami budżetowymi) ok. 4,2 tys. podmiotów gospodarczych i min. 50 tys. etatów kierowniczych, dlatego więc nie spieszy się samorządowcom z prywatyzacją. Redaktor nie widzi jednak, że to nie tylko bierny opór, samorządowcy atakują i chcą „grabić zagrabione” obszary wolności gospodarczej, obalać subrynki i wprowadzać prawa wyłączne na własność (samoprywatyzacja jako dopełnienie rekomunalizacji). Problem jednak w tym, że brakuje refleksji ogólnej, że JST i ich korporacje odtwarzają wszelkie złe cechy PRL-owskiego Centrum, które Polskę (szczególnie lokalną) rozkułaczają i pegeeryzują (w śmieciach projekt modelowy), a walka z tymi prawie trzema tysiącami centrów to bój z wielogłową hydrą, w porównaniu z którą reforma Centrum po 1989 r. to był pikuś. Witold Zińczuk, przewodniczący Rady Programowej ZPGO Śródtytuły od redakcji 6(225)/2010 PRZEGL¥D KOMUNALNY 2010-06-08 11:20:18