Radości! Ty nad poziomy wylatuj!

Transkrypt

Radości! Ty nad poziomy wylatuj!
Radości! Ty nad poziomy wylatuj!
Kiedy na styczniowym, dorocznym spotkaniu współpracowników „Czuwaj" druh
Naczelny dokonując oceny nadsyłanych prac określił moje felietonowe wypociny, jako
zbiór nasączonych smutkiem, żalem i goryczą, pretensjami do całego świata, osobistymi
urazami, wartych kosza na śmieci przemyśleń, powiedziałem sobie: Stachu! Zmień redakcję albo swój stosunek do harcerstwa.
Redakcję szkoda by było zmieniać, bo co nieco zżyłem się z tą „ferajną” i dobrze się
wśród nich czuję, a i Naczelny - choć sprowadza mnie, co jakiś czas „do parteru”- też da się
lubić. Żegnajcie smutki, żale, pretensje i gorycze, kwasy, zadry itp. Stachu! Uśmiechnij się!
Śmiech to zdrowie! Jeśli chcesz być nadal w harcerstwie, być i żyć jak harcerz, musisz być
„...wesół i zdrów jak zuch!”.
No dobrze! Dla uwiarygodnienia swojej „nowej” postawy życiowej zacząłem szukać argumentów na potwierdzenie tej zbawiennej teorii.
Królewna Śnieżka w filmie Walta Disneya śpiewa: „Kto nauczył się śmiać, temu łatwiej
do pracy się brać, niestraszny mu znój ani ludzki gniew...”. Ktoś może powiedzieć, że to tylko
bajka dla dzieci. „Kto sądzi, że bajki dla dzieci powinny być niemądre, sam z pewnością nie
jest geniuszem” (K. Wieczorek).
Umieć się śmiać
To nie pusty frazes. Oczywiście, można zrobić bezmyślny telewizyjny czizzz... od ucha do
ucha, teatralno-filmowy uśmiech numer jeden, dwa, trzy itd. Można dać się połaskotać lub
wprowadzić w stan błogiej wesołości metodą chemiczno-gastronomiczną (choć jest to zakazane 10 punktem Prawa - wielu instruktorów nadal preferuje ten prosty środek spełnienia się,
czy też jak kto woli: samorealizacji). Należy jednak powątpiewać w zbawienne skutki tego
sposobu wywoływania radości i śmiechu.
Istnieją dwa rodzaje radości, wywołujące uśmiech na naszych twarzach: radość naturalna i
z odniesionego sukcesu, z dobrej wiadomości, z używania rozkoszy życia, z miłości, z obcowania z narurą, sztuką itp.) i radość wywoływana - którą świadomie wywołujemy, jak np.
świętowanie, opowiadanie kawałów, czytanie i oglądanie komedii, słuchanie wesołej muzyki.
By jednak świadomie korzystać z dobrodziejstwa uśmiechu czy wręcz śmiechu, powinniśmy
poznać funkcje, jakie on spełnia w życiu człowieka - fizjologiczne, psychiczne, społeczne,
aksjologiczne. Wszak w definicji człowieka L. Regnera czytamy: „istota dwunożna zdolna do
śmiechu". Stefan Garczyński w książce Śmiechu naszego powszedniego (Watra, W-wa 1981)
podaje 15 podstawowych funkcji:
1) podnosi wartość człowieka we własnych oczach, „bo człowiek jest ponad wszystko, z
czego potrafi się śmiać”
2) „przyczynia się wybitnie do szczęścia... nie jako zdolności i skłonność do robienia żartów i dowcipów, lecz jako postawa wobec życia” (W. Tatarkiewicz: O szczęściu
3) odpręża, działa antystresowo, przywraca równowagę psychiczną
4) „nawiązuje i utrwala kontakty międzyludzkie, wytwarza więź społeczną, budzi wspólnotę”( K. Żygulski: Wspólnota śmiechu)
5) pomaga wyjść z trudnej i niezręcznej sytuacji przez „obrócenie w żart”, pomniejszenie
rangi spornej sprawy
6) zapobiega wybuchom złości, bywa wentylem i klapą bezpieczeństwa
7) uczy otwartej i tolerancyjnej postawy, chroni przed ciasnym fanatyzmem
8) rozwija i pobudza intelektualnie, sprzyja twórczości
9) mobilizuje do działania, wytwarza atmosferę pobudzającą wyzwalanie się wielokierunkowej aktywności
10) pozwala na łagodne, a mimo to skuteczne napomnienie, strofuje bez obrazy i poniżenia, wskazuje wady nie potępiając
11) piętnuje, wyszydza i bezlitośnie ośmiesza zło, które nie zasługuje na pobłażliwość (B.
Dziemidok: O komizmie)
12) jest „urodzonym rewolucjonistą”, stale obala przebrzmiałe autorytety, przekłuwa nadęte balony zadufania
13) niekiedy bywa bezpiecznym azylem przed niewybrednymi atakami, obroną od natręta
lub szydercy, a czasem staje się mądrą autoironią uprzedzającą możliwe ośmieszenie:
„kto sam się śmieje siebie, ten nie stanie się pośmiewiskiem”
14) uczy oglądać świat z dystansu, przywraca właściwe proporcje
15) opanowuje lęk, staje się narzędziem „oswajania” groźnych sił i niebezpiecznych sytuacji.
Wszystkie te funkcje śmiechu, humoru, radości płyną z zasadniczej i najważniejszej cechy,
którą prof. W. Tatarkiewicz określa krótko: „śmiech jest postawą wobec życia”. Powiedziałbym więcej: sposobem bycia.
Nie bez kozery polski Order Uśmiechu stał się międzynarodowym odznaczeniem, z dumą
noszony przez posiadaczy często o wiele wyższych rangą odznaczeń.
Dzieci podobno mają „zmysł humoru”, trudno znaleźć lepsze warunki do jego ujawnienia i
pielęgnowania niż te, których dostarcza zastęp lub drużyna harcerska. Harcerstwo bowiem
jest nieprzebraną skarbnicą humoru, pogody i wesołości. I chociaż zdarzało mi się spotkać
harcerskich ponuraków (im wyżej w hierarchii tym częściej), sztywnych, dostojnych, smutnie
„uduchowionych”, bojących się narazić na śmieszność, to myślę, że przydarzyło im się zabłądzić na harcerski szlak.
Wszak śmiech skautów jest nie tylko naszym przywilejem, ale i obowiązkiem. Ósmy punkt
Prawa Skautów z 1907 roku brzmiał: „skaut śmieje się i gwiżdże w każdej ciężkiej przygodzie”. Niemal dosłownie brzmiał ten punkt w pierwszym polskim prawie Naczelnej Komendy
Skautowej z 1911 roku: „Skaut śmieje się i gwiżdże w najcięższym nawet położeniu”. A
przydałaby się ta umiejętność niejednemu harcerskiemu figurantowi.
Dziś nasz współczesny dekalog harcerski nakazuje harcerzowi już tylko być „zawsze pogodnym”. Czy słusznie? Wszak w samym słowie „harcerz” jest zawarta: „psota, swawolna
zabawa, dokazywanie, igraszki, figle, psoty” (Mały Słownik Języka Polskiego). W pięknej
nazwie naszego Związku kryje się za wzniosłą, patetyczną tradycją rycerskiego etosu również
żart, humor i właśnie śmiech.
W całej historii harcerstwa możemy znaleźć wiele przykładów na to, że śmiech w sytuacjach tragicznych, wydawałoby się - bez wyjścia, okazywał się jedyną, skuteczną i bardzo
groźną bronią. Weźmy na przykład okres okupacji hitlerowskiej Powstania Warszawskiego...
Pełna dowcipu, wesołego szyderstwa piosenka Pałacyk Michla. Czy wspaniała anegdota o
dwóch warszawskich urwisach siedzących na gruzach wśród wybuchających bomb i ryku
pikujących stukasów, kiedy urwis mówi do urwisa: „Te, Antek, przestrasz mnie, bo mam
czkawkie”. To właśnie oni, mali chłopcy, zanim ich starsi koledzy zaczęli poważnie myśleć o
walce zbrojnej, pierwsi wzięli się za nękanie wroga bronią pozornie tylko nieszkodliwą:
śmiechem, drwiną, szyderstwem.
W powojennej historii harcerstwa śmiech i humor zadomowił się, jako jeden z ważniejszych elementów harcerskiej obrzędowości. I całe szczęście. Bo gdyby wszystkie ogniska,
wygłaszane na nich gawędy, obrzędy, harcerskie zbiórki były poważne, nastrojowe czy nadęte, przepojone przeszłością choćby najbardziej chwalebną i patriotyczną - to chyba by nas już
nie było.
„Bo harcerz to Polak, a Polak to wariat, a wariat to lepszy gość...” (E Wieczorek). Nasz
stosunek do rzeczywistości jest często zaprawiony goryczą, wypływającą z niespełnionych
marzeń, ambicji, niepowodzeń. Brak nam poczucia generalnej zgody na świat, zaakceptowania go takim, jaki jest. Nie bezkrytycznie, rzecz jasna, lecz tak, by umieć dostrzec autentyczne
wartości w tym, co nas otacza. Gdyby spróbować, okaże się, że jest ich znacznie więcej, niż
twierdzą -tacy jak ja - malkontenci.
hm. Stanisław Dąbrowski Puławy
CZUWAJ 6/1998

Podobne dokumenty