ForeX-ecutive summary
Transkrypt
ForeX-ecutive summary
19.10.2012 Rynki na piątkę Doświadczeni inwestorzy często mawiają, że jeśli coś jest zbyt oczywiste, to nie może być prawdziwe. Przenosząc to na grunt obecnej sytuacji na rynku EURUSD wielu graczy widzi 5-falową strukturę i oczekuje teraz wzrostów na ostatniej fali 5, a to może oznaczać ryzyko niepowodzenia formacji (duże zlecenia w drugą stronę mogą zmusić „większość” do zamykania długich pozycji). Jednak nie ma tu reguły. Pod koniec 2007 roku nawet media trąbiły o ogromnej formacji podwójnego szczytu na indeksie S&P500, a mimo to doszło do realizacji tej formacji. Tym razem też może być podobnie, bo decydować będą nie inwestorzy, a hiszpańscy wyborcy i premier. Jeśli rozdanie w Galicji oznaczać będzie interwencje EBC, to nic nie powstrzyma kupujących euro. Sytuacja wydaje się zatem dość klarowna. Jednak ten kij ma dwa końce. Nawet jeśli wzrosty zostaną zrealizowane, to układ fal ma to do siebie, że 5-tka kończy całą strukturę wzrostową i rozpoczyna nową spadkową (korektę abc lub nawet 12345 w dół). To zdaje się dobrze pasować do obecnej sytuacji – rynki tak bardzo koncentrują się na pomocy dla Hiszpanii, że tak naprawdę nie mówi się o tym, co dalej. W części walutowej odnosimy się do tej kwestii. Elliotowską 5-tkę mamy też na indeksie S&P500, choć na wyższym interwale. Interpretacja jest jednak podobna – rośniemy w ramach kanału wzrostowego, ale koniec struktury falowej może oznaczać pokaźną korektę. Do tego problemu przechodzimy w części akcyjnej. Jeśli mowa o dłuższych perspektywach (choć tu bez 5tki), warto odnieść się też do rynku ropy (co czynimy w części surowcowej), gdzie amerykańska produkcja coraz bardziej zmienia obraz podaży. Miłej lektury. dr Przemysław Kwiecień Główny Ekonomista Wydarzenia tygodnia minionego: • Doniesienia z USA – z amerykańskiej gospodarki napłynęły pozytywne dane. Nie pierwsze w ostatnim czasie. Sprzedaż detaliczna mocno rośnie kolejny miesiąc. Sytuacja na rynku nieruchomości poprawia się. Regionalne indeksy były lepsze od prognoz. Przeciętne informacje płyną z Wall Street, gdzie trwa sezon wyników. • Dane z Chin – w III kw., zgodnie z prognozami, PKB spowolnił do 7,4%. Dane miesięczne sugerują jednak, że w IV kw. należy oczekiwać poprawy w chińskiej gospodarce. • Produkcja przemysłowa w Polsce – we wrześniu produkcja przemysłowa w Polsce spadła o 5,2% R/R, znacznie przekraczając prognozy (spadek o 3,6% R/R). Dane potwierdzają trwające spowolnienie, zwiększając jednocześnie prawdopodobieństwo obniżki stóp w listopadzie. nadchodzącego: • Wybory w Hiszpanii – zaplanowane na 21 października wybory regionalne w Galicji i Kraju Basków mogą zdecydować o tym, jak szybko rząd w Madrycie zgłosi się o pomoc międzynarodową. • Amerykański PKB – w piątek zostaną opublikowane wstępne dane nt. PKB w III kw. 2012 roku. Rynek oczekuje przyspieszenia do 1,8% z 1,3% w II kw. Dane będą analizowane przez pryzmat trwającego QE3. • Posiedzenie FOMC - to pierwsze posiedzenie FOMC od momentu, gdy we wrześniu zapadała decyzja o uruchomieniu QE3. Wobec lepszych danych z gospodarki Fed będzie się tylko przyglądał. • Indeksy PMI, Ifo i KOF - wstępne odczyty indeksów PMI dla Europy, Chin i USA pokażą, jak kształtuje się koniunktura w październiku. Uzupełnieniem tych danych będzie niemiecki indeks Ifo i szwajcarski KOF. Temat tygodnia: czy nieruchomości pobudzą amerykańską gospodarkę? W ostatnim czasie spora liczba raportów makroekonomicznych z USA zaskakuje pozytywnie. Żaden z nich jednak nie był aż taką niespodzianką jak wrześniowa publikacja z rynku nieruchomości. Po wielu miesiącach systematycznej poprawy wrzesień przyniósł skokowy wzrost nowych budów domów oraz pozwoleń na budowy. Czy rynek nieruchomości może ożywić amerykańską gospodarkę i jak powinni traktować go inwestorzy? Warto sięgnąć po lekcję z historii. Rynek nieruchomości w USA jest niewątpliwie znakiem minionej dekady. Dzięki polityce Greenspana był on przez kilka lat istotnym motorem wzrostu gospodarczego. Przyspieszenie nastąpiło w 2003 roku, ale w odróżnieniu od wielu sytuacji z przeszłości było ono raczej stopniowe. Znacznie wyraźniej rynek ożywiał się w latach 70-tych i 80-tych. Rekordowo silne ożywienie nastąpiło w drugiej połowie 1982 roku, w ciągu pięciu kwartałów rynek nieruchomości podniósł realny PKB aż o 7%. Trzeba zaznaczyć, iż odbyło się to przy wsparciu Fed – stopy procentowe zostały obniżone wtedy aż o 11 punktów procentowych! Podobnie było w latach 1970 i 1976 – duże cykle obniżek stóp sprawiały, iż rynek nieruchomości znacząco podnosił PKB. Później było już mniej spektakularnie, w 1993 roku mimo obniżenia stóp o 7 pp. rynek nieruchomości dołożył już „tylko” 3% PKB w sześć kwartałów. Ogólnie jednak widać wyraźnie, iż cykl rozluźnienia polityki pieniężnej wpływał pozytywnie na rynek nieruchomości, a przez to na całą gospodarkę. Taki efekt pojawiał się zawsze w końcowej fazie luzowania. Pytanie, jak to się miało do sytuacji na rynku akcji? Najbardziej wyraźny sygnał inwestorzy dostali w 1970 roku – wtedy w drugiej połowie roku rozpoczęła się silna hossa. W latach 1982 i 2003 rynek akcji był już po pierwszym silnym odbiciu od dołka, ale inwestorów mimo wszystko czekały jeszcze długie okresy wzrostów cen akcji. Na początku lat 90-tych w USA w ogóle nie było bessy, więc poprawa sytuacji gospodarczej w 1993 roku była jedynie pewnym potwierdzeniem, które mogło skłonić inwestorów do dołączenia do trendu. Wyjątkiem był rok 1976, kiedy poprawa była już w pełni zdyskontowana i potraktowanie tych danych jako sygnału kupna oznaczało wejście w rynek w okolicy szczytu. Warto pamiętać, iż mimo zauważalnej poprawy w tym roku poziomy notowane w danych o nowych budowach w większości przypadków z przeszłości byłyby dnem kryzysu. Zatem dobre dane musiałyby być początkiem silnego trendu, co po przegrzaniu rynku w poprzedniej dekadzie nie jest takie pewne. Rynek nieruchomości pomoże gospodarce, ale raczej nie będzie motorem ożywienia. Ponadto z pewnością nie jesteśmy po pierwszej fazie odbicia na rynkach akcji, zatem przypadek z 1976 roku powinien być dla inwestorów ostrzeżeniem. Rynek walutowy: czekamy na wniosek Hiszpanii Rentowność hiszpańskich obligacji spadła do 5,35%. Tak dobrze hiszpański rząd nie miał od początku kwietnia. Tylko w tym tygodniu rentowności spadły o niemal 50 bp i to tylko dlatego, iż w niedzielę w Hiszpanii odbędą się wybory w dwóch regionach – w Galicji i kraju Basków. Na rynku wielokrotnie mówiło się, iż premier Hiszpanii chce się wstrzymać z wnioskiem o pomoc przynajmniej do tych wyborów. Tymczasem taki wniosek jest niezbędny do tego, aby EBC mógł rozpocząć interwencje. Rynek już teraz te interwencje po części dyskontuje, a gdyby do nich doszło rentowności mogłyby jeszcze spaść, dając parze EURUSD przestrzeń do wzrostu nawet w okolice 1,35. Trzeba jednak mieć na uwadze dwie kwestie: wyniki wyborów oraz trwałość reakcji rynku. W pierwszym przypadku szczególnie bacznie obserwowane będą wyniki w Galicji, skąd wywodzi się premier Rajoy. Bardzo duża cześć wyborców deklaruje się jako niezdecydowani, a to oznacza sporą niepewność co do wyniku. Najnowsze sondaże wskazują na niewielkie zwycięstwo rządzącej partii, ale pojawiały się też sondaże dające możliwość koalicji partii mniejszościowych. W przypadku porażki premier mógłby dalej wstrzymywać się z wnioskiem o pomoc, bojąc się konsekwencji politycznych, co naturalnie zmieniłoby sytuację rynkową (a na EURUSD moglibyśmy mieć tzw. załamaną falę 5). Premia za ryzyko od hiszpańskich obligacji spada – to zaś daje miejsce na wzrosty dla EURUSD Druga sprawa to perspektywy dla EURUSD w dłuższym terminie. Od strony technicznej realizujemy falę 5, a to oznacza, że po jej zrealizowaniu powinna nastąpić większa przecena euro. To wpisuje się znakomicie w obraz przedstawiany przez rynek stopy procentowej, który sugeruje, iż w horyzoncie kilku – kilkunastu tygodni kurs powinien spaść poniżej 1,25. Taki poziom byłby również bardziej uzasadniony mając na uwadze obecną lepszą sytuację makro w USA i potrzebę wzrostu przez eksport w Europie. Dlatego też wybory i hiszpański wniosek o pomoc to gra pod falę piątą i wzrosty rzędu 3-5 figur w krótkim czasie. W dłuższym horyzoncie należy oczekiwać, iż euro będzie słabsze niż obecnie. Rynek stopy procentowej przypomina nam jednak o potencjale spadkowym pary w dłuższym terminie Na wykresach: EURUSD Zgodnie z założeniami z zeszłego tygodnia notowania EURUSD po wybronieniu wsparcia wypadającego przy głównej linii trendu wzrostowego, a także przy zniesieniu 38,2% rozpoczęły ruch wzrostowy. Wpisuje się on w układ falowy gdzie aktualnie powinna tworzyć się wzrostowa fala piąta, która dotarła do istotne strefy oporu wyznaczonej przez poprzednie szczyty 1,3070 – 1,3170. Jeśli strefa ta powstrzyma kupujących to będzie można zakładać, że fala piąta zakończyła cały impuls znany z Teorii Elliotta i wzrosną szanse na przełamanie wspomnianej niebieskiej linii trendu. Natomiast spoglądając na niższy interwał czasowy – w tym przypadku H4 również można dostrzec układ falowy. Mowa tutaj o obecnie tworzącej się potencjalnej fali czwartej po wcześniejszej silnej zwyżce na fali trzeciej. Jeśli strefa zniesień 23,6 – 38,2% powstrzyma przecenę euro to będzie można oczekiwać powstania kolejnej zwyżki na fali piątej w okolice poprzedniego szczytu. Dodatkowo na histogramie oscylatora MACD obserwujmy ukrytą dywergencję, która często wskazuje na kontynuowanie poprzedniego trendu. Na wykresach: USDCAD, EURJPY Ciekawie prezentuje się sytuacja na wykresie dziennym pary EURJPY. Po wybiciu ze struktury przypominającej trójkąt rynek przyspieszył i zaczął zmierzać w kierunku ostatniego wierzchołka wypadającego przy poziomie103,79. Aktualnie notowania mają trudność z utrzymaniem się powyżej tego kursu. Jednakże z punktu widzenia zasięgów jakie mogą występować po wybiciu jest tutaj jeszcze miejsce dla wzrostów przynajmniej w okolice 104,76. Wtedy też powstająca tutaj pro spadkowa formacja harmoniczna przybrałaby bardziej wyraźny kształt. Od dłuższego czasu notowania pary USDCAD pozostają w konsolidacji. Przybiera ona kształt formacji trójkąta z barierami wyznaczonymi przez poziom 0,9880 oraz przez linię poprowadzoną po ostatnich minimach. Według założeń analizy technicznej czym rynek dłużej pozostaje w konsolidacji tym silniejszy powinien być później ruch trendowy. Jeśli ta zasada się tutaj sprawdzi to będzie można oczekiwać testu poziomów 1,0045 bądź 0,9638 w zależności od kierunku wybicia. Na wykresach: EURPLN, USDPLN Stabilizacja wciąż występuje także w notowaniach USDPLN. Tutaj rynek od dłuższego czasu porusza się w przedziale 3,22 – 3,09 coraz bardziej zawężając zakres wahań. W związku z tym podobnie jak i na rynku EURPLN będziemy wyczekiwać tutaj na powstanie większego trendu powstałego w momencie wybicia wspomnianych barier. Warto również zauważyć, że notowania wciąż znajdują się w dość szerokim kanale spadkowym zarysowanym na niebiesko i jego górne oraz dolne ograniczenie także może wyznaczać potencjalne bariery dla kursu. Większych zmian nie obserwujemy wciąż na rynku polskiego złotego. Notowania pary EURPLN wciąż pozostają w konsolidacji wyznaczonej przez bariery dla formacji trójkąta. Jedyna większa zmiana to ruch wzrostowy w rejon linii poprowadzonej po szczytach i test okolic 4,11 zł. Jest to kluczowe miejsce, przy którym powinniśmy zobaczyć większa aktywność inwestorów gdyż część z nich będzie chciała wybronić opór, a część go przełamać. Najbliższe dni powinny pokazać, która ze stron uzyska tutaj przewagę. W przypadku wybronienia oporu notowania powinny zmierzać w okolice 4,06, natomiast pokonanie 4,11 może sprzyjać wzrostom w rejon 4,18 zł za euro. Rynek akcji: sezon nie zachwyca Za nami nieco ponad tydzień sezonu wyników kwartalnych w USA i raporty opublikowały spółki odpowiadające łącznie za nieco ponad 40% indeksu DJIA30. Posługując się systemem wag opartym na udziałach w indeksie i oceniając równo odchylenia od konsensu w zakresie zysku na akcję i przychodów opublikowane wyniki… są lepsze od oczekiwań. Na wykresach: WIG20, (futures) Jest jednak kilka bardzo poważnych „ale”. Po pierwsze, pozytywne odchylenie względem konsensusu jest dziełem dwóch spółek: Travelers Companies oraz JP Morgan, a zatem spółek z branży finansowej, które będąc największym beneficjentem polityki Fed zdają się nie odzwierciedlać tendencji w pozostałych sektorach. Po drugie, w indeksie nie ma spółki Google, bardzo istotnej dla całego rynku, która bardzo mocno rozczarowała wynikami za trzeci kwartał. Wyniki pozostałych spółek technologicznych nie były tak złe, ale były w większości słabsze niż oczekiwano, a to właśnie one często traktowane są jako dobry wyznacznik koniunktury. Po trzecie, konsensus rynkowy dla wielu spółek przewiduje wyniki gorsze niż przed rokiem. Spośród 30 spółek z indeksu, konsensus aż dla 15 z nich przewiduje niższy zysk na akcję niż przed rokiem, zaś dla 12 niższe przychody. Lepsze od oczekiwań wyniki nie oznaczają zatem automatycznie ich poprawy. Przykładowo, mająca największy udział w indeksie spółka IBM odnotowała przychody 24,75 mld USD przy konsensusie 25,28 mld USD, ale rok temu było to 26,16 mld USD. Wspomniany Travelers zaskoczył pozytywnie przychodami na poziomie 6,51 mld USD, sporo wyższymi niż zakładał konsensus (5,78 mld USD), ale już nie tak istotnie wyższymi niż rok temu (6,41 mld USD). Podsumowując, poza spółkami finansowymi sezon wyników kwartalnych jest na razie rozczarowaniem i tylko dzięki serii dobrych danych z USA nie przekłada się to na korektę na Wall Street. To już kolejny tydzień marazmu na warszawskim parkiecie, a zwłaszcza na kontrakcie na indeks WIG20. Rynek pozostaje w konsolidacji pomiędzy poziomami 2445 – 2383 pkt., który to zakres wynika z formacji inside bar. Zgodnie z teorią tej struktury dopiero wybicie którejś ze wspomnianych barier będzie mogło przynieść większy ruch trendowy. Miejsce docelowe wynikają z szerokości formacji i znajdują się przy 2509 oraz 2322 pkt. i któreś z nich powinno być testowane w zależności od kierunku wybicia. Na wykresach: S&P500 (futures) Sytuacja w średnim terminie, czyli na wykresie dziennym kontraktu na amerykański indeks S&P500 jest dość klarowna, ponieważ notowania wciąż poruszają się wewnątrz kanału wzrostowego, o którym wielokrotnie wspominaliśmy w naszej Strefie Analitycznej. Stąd też na chwilę obecną rozpatrzmy szerszą perspektywę dla wspomnianego instrumentu finansowego. Warto zauważyć, że kontrakt na indeks S&P500 porusza się od dołka z 2009 roku w charakterystyczny falowy sposób znany z Teorii Elliotta. Obserwowana zwyżka od października 2011 roku również przybiera postać pięciofalową z aktualnie prawdopodobnie kończącą się falą impulsu. Jeśli taki scenariusz ma być realizowany to jak po każdej poprzedniej strukturze „piątki” powinniśmy zobaczyć ruch korekcyjny. W tym przypadku celem dla fali spadkowej mogłyby stać się okolice 1276 pkt. gdzie wypada klasyczna linia oporu / wsparcia wyznaczona przez szczyt podfali 1 oraz dołek podfali 4. Na wykresach: S&P500 (futures) Drugi ze scenariuszy falowych jaki można nakreślić dla kontraktu na indeks S&P500 jest dość podobny. Również zakłada bliskie zakończenie całego impulsu wzrostowego na fali piątej w dużej fali (C) jaka powstaje tutaj także do minimum z 2009 roku. Wtedy też cały układ pośrodku wykresu można potraktować jako korektę pędzącą ABC na rozbudowanej fali (B). Dodatkowo rynek w ostatnim czasie tworzy formację klina zwyżkującego, która to struktura także często kończy trendy. Ewentualnie można tutaj liczyć na szybkie wybicie do góry jako ruch będący pułapką na byki testując okolice 1483 pkt. Przy tym poziomie znajduje się równość względem pierwszej podfali, która wystąpiła rok temu. Tutaj także w momencie wybicia dołem ze wspomnianej formacji klina minimalnym celem powinny być okolice 1276 pkt., a jeśli faktycznie od dołka 2009 miała powstać korekta (ABC) to zasięg spadków mógłby być jeszcze większy. Rynek surowców: Ogromny wzrost produkcji ropy w USA Rzadko w swoich analizach rynku ropy nawiązujemy do wydobycia ropy w USA, lecz ostatnie dane o podaży tego surowca mogą wbrew pozorom mieć ogromny wpływ na sytuację na globalnym rynku, a zatem także na cenę baryłki Brent. Wydobycie w USA w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosło o blisko 1 mb/d (głównie w Teksasie i Północnej Dakocie). To zaś przełożyło się na silny wzrost zapasów, które po uwzględnieniu czynników sezonowych są najwyższe w historii. Rosnące ilości ropy w magazynach zaczynają powoli sprzyjać także mniejszemu importowi. Problemy ze sprzedażą ropy do USA ma Nigeria, która planuje coraz większe ilości swojej bardzo dobrej ropy wysyłać do Europy i Azji. Dalszy spadek importu surowca jest niemal pewny, jednakże powinien on szczególnie mocno przyspieszyć po zwiększeniu mocy przesyłowych ropociągów pomiędzy centralnymi stanami (gdzie znajduje się duża część rosnących szybko zapasów) a Zatoką Meksykańską, wokół której rozmieszone są największe rafinerie. Czynnikiem, który może amortyzować rosnącą produkcję ropy jest oczywiście silny wzrost popytu na paliwa. Dane z ostatnich tygodni potwierdzają, że gospodarka Stanów Zjednoczonych zaczyna się rozwijać coraz szybciej. Oznaki ożywienia widoczne są również w Chinach, które wspierają wzrost stymulacją fiskalną i monetarną. Bazując na aktualnym konsensusie agencji Bloomberga wzrost popytu w 2013 r. może wynieść nawet 1,1 mb/d (w 2012 r. wyniesie najprawdopodobniej ok. 0,8 mb/d). Wzrost powinien wynikać przede wszystkim z dalszego wzrostu konsumpcji w krajach BRIC. W krajach OECD nawet pomimo silniejszego wzrostu gospodarczego niż w 2012 r. konsumpcja powinna być stabilna, głównie w wyniku coraz mniejszej ilości konsumowanej ropy na jednostkę PKB. W scenariuszu bazowym niezmiennie oczekujemy spadków cen ropy Brent w ciągu najbliższych miesięcy w okolice 90-100 USD za baryłkę. Nawet pomimo silnego odbicia popytu na paliwa, nadprodukcja na rynku roku (nawet 1 mb/d) powinna stanowić istotną presję na ceny surowca. Zagrożeniem dla powyższego scenariusza tradycyjnie jest konflikt na linii Izrael – Iran, lecz problemy gospodarcze reżimu w Teheranie nie powinny zachęcać islamskich przywódców do podejmowania radykalnych działań. Źródła: EIA, XTB Na wykresach: ropa, złoto Od ponad tygodnia cena baryłki ropy tupu Brent systematycznie się osuwa. Przecena od szczytu sięgnęła już prawie 5 USD, jednakże cały ruch zniżkujący przypomina jedynie korektę. W związku z tym jeśli bykom uda się pokonać górne ograniczenie w zarysowanym na niebiesko kanale wzrostowym to będzie można oczekiwać dalszej zwyżki do szczytu 115,97 USD. Dużo także będzie zależało od wybronienia wsparć wypadających w rejonie zniesień 50 – 61,8% (111,81 – 110,86 USD), gdyż tylko ich pokonanie zaneguje wspomniany wzrostowy scenariusz. Kilka pierwszych dni października przyniosło ustanowienie nowych lokalnych szczytów na rynku złota. Jednakże w rejonie 1795 USD za uncję cena przestała być interesująca dla kupujących co doprowadziło do powstania zniżki i realizacji zysków ze wcześniejszych pozycji długich. Dzięki temu rynek aktualnie może rysować potencjalną korektę nieregularną oznaczoną jako „abc” z trwającą falą „c”. Strefa wsparcia wyznaczona jest tutaj przez równość względem poprzednich ruchów korekcyjnych występujących w trendzie (1726 – 1710 USD). Ich wybronienie pokaże siłę byków i umożliwi powrót do ostatnich wierzchołków. W przeciwnym razie kontynuowanie trendu może okazać się trudne i popyt może skapitulować doprowadzając do jeszcze większej przeceny. KONTAKT Dział Analiz dr Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista, przemysł[email protected], nr tel. (22) 201 95 78 Marcin Kiepas, [email protected] Daniel Kostecki, [email protected] Paweł Kordala, [email protected] Obsługa klienta VIP nr tel. (22) 201 95 60 Adres email [email protected] Dom Maklerski X-Trade Brokers nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zamieszczonych w niniejszym opracowaniu. Żadna z zamieszczonych informacji nie może być traktowana jako wytyczna, dyspozycja, obietnica czy zobowiązanie że inwestor osiągnie zysk lub zmniejszy swoje straty wykorzystując zamieszone na stronie informacje. Transakcje na instrumentach inwestycyjnych, w szczególności instrumentach wykorzystujących dźwignię finansową są z natury rzeczy spekulacyjne i mogą w efekcie przynieść straty i zyski, przekraczające zaangażowany przez inwestora kapitał początkowy.