interakcje - Autoportret
Transkrypt
interakcje - Autoportret
W dawnej drukarni jednej z trójmiejskich gazet na ścianach wisiały trzy telebimy, a podłogę wyłożono białą, delikatną tkaniną. Z głośników sączyły się ciche dźwięki, szmery i melodie. Na jednym z ekranów pojawiały się „spamowe” treści i obrazy, na drugim widać było wnętrze hali i dynamiczne, raz po raz znikające linie – ślady ruchu. Trzeci pokazywał tabelę z ponumerowanymi polami o różnych kolorach. Aktorzy spektaklu weszli pomiędzy zgromadzoną publiczność. Mieliśmy wrażenie, że to, co robią, jest sterowane komputerowo, a zmieniające się kolory pól, liczby, litery należą do skomplikowanego systemu, agnieszka szeffel interakcje o spektaklu „deleted messages” chorwackiej grupy BADco. w której rozgrywał się spektakl. Aktorzy, patrząc na tabelę, wykonywali określone gesty, wydawali z siebie dźwięki, wypowiadali słowa-klucze. Raz skupiali na sobie uwagę, innym razem niemal niedostrzegalnie wtapiali się w tłum. Podchodzili coraz bliżej, prawie nas dotykając. Wykonywali intrygujące ewolucje. W pewnej chwili zorientowaliśmy się, że nie jesteśmy tylko widzami całego zdarzenia, ale mamy na nie wpływ. Aktorzy wybierali kogoś z tłumu, zatrzymywali się przy nim, rozmawiali ze sobą, a ich reakcje były uzależnione od tego, w którą stronę patrzył, jak się zachowywał wybrany widz. Albo ustawiali się za plecami tak, że można było poczuć ich oddech na karku, przybierali czyjąś pozę. Publiczność reagowała różnie: jedni podejmowali grę, poruszali się, zastępowali aktorom drogę, prowokowali, inni – nie 34 wszystkie fot. w artykule: monika zawadzka kodu nałożonego na przestrzeń, mogąc znieść spojrzeń reszty, niewygody sytuacji, przekroczenia osobistych granic – odchodzili, usuwali się, uciekali. Co jakiś czas zalegała kompletna cisza, aktorzy zastygali wtedy jak kamienne rzeźby, oświetlone ostrym, białym światłem. Potem, na jakiś odgórny znak, dostali prawo patrzenia nam w oczy. Koniec nastąpił nagle, bez konkretnej przyczyny. To mogłoby trwać w nieskończoność. Pokazany w Gdańsku spektakl grupy BADco., założonej kilka lat temu przez tancerzy i dramaturgów z Zagrzebia, będący częścią kolejnej odsłony międzynarodowego projektu SEAS, hipnotyzował, wprawiał w zakłopotanie, zachwycał. Strategicznie dezorientując, zawieszał, a być może w ogóle kasował swoje znaczenie, konstruowane intelektualnie, uruchamiał jednak ciało i emocje widzów, pojawiające się w bezpośrednim kontakcie z aktorami. Tworząc skomplikowaną siatkę swoiście logicznych działań, pozwalał na improwizację obu stronom, które w pewnej chwili przestawały być już stronami, stapiając się w jeden zespół. Ryszard Kluszczyński w książce „Film, wideo, multimedia. Sztuka ruchomego obrazu w erze elektronicznej” (Warszawa 1999) wspomina o dwóch, istniejących dziś aktywnie obok siebie, sposobach funkcjonowania sztuki jako sytuacji komunikacyjnej. Pierwszy – tradycyjny, tzw. modernistyczny – zakłada dominację artysty w procesie komunikowania. Artysta-demiurg, wyjątkowa osobowość, tworzy dzieło w swojej intencji skończone i ostateczne, któremu nadaje określone znaczenie. Odbiorca jest widzem, a „lektura” (ogląd) dzieła ma zwykle charakter linearny, z góry przez artystę ustalony. W drugim przypadku – tzw. post-tradycyjnym czy post-modernistycznym – proces twórczy ma kilka faz, w których uczestniczy zarówno artysta, jak i odbiorca. Ten ostatni jest już nie tylko widzem, ale współtwórcą; można powiedzieć, że artysta tworzy kontekst, ramę dla jego działań. Dzieło ma charakter otwarty, nieskończony, nieprzewidywalny, wszystko zależy od wyborów odbiorcy, który – „nawigując” po dziele – tworzy za każdym razem nie tylko nowe znaczenia, ale i formy. Mamy tu do czynienia z pełną interakcją. Doskonałym przykładem i źródłem tego drugiego modelu jest softwareart (rodzaj net-artu), opierający się na projektowaniu 35 programów komputerowych, swoistego środowiska dla działań artystycznych, kreowanych przez odbiorców-użytkowników (np. programy do tworzenia muzyki, form wizualnych albo małych narracji). Efektem takich działań w cyberprzestrzeni jest raczej sam proces niż gotowe dzieło, a także odczucie zaangażowania, zabawy, świadomość uczestnictwa, związania z owym procesem. Podobne projekty odwołują się do ludycznego, popularnego charakteru sztuki, ośmielają jej ewentualnych odbiorców, budują porozumienie między stronami zdarzenia artystycznego. Budują też wirtualną przestrzeń, w której stosowane w rzeczywistości zasady i konwencje zachowań społecznych bywają przekraczane bądź brane w nawias. Spektakl BADco. realizuje drugi z wymienionych modeli wypowiedzi artystycznej, przy czym w swojej refleksji posuwa się jeszcze o krok dalej. Wykorzystując strategię twórczą przeniesioną z cyberprzestrzeni, BADco. skupia się na realnym, bezpośrednim, namacalnym kontakcie, na porozumieniu między artystą a odbiorcą-uczestnikiem, wskazując jednocześnie na zagrożenia płynące z bezrefleksyjnego wtapiania się w cyberkulturę, ograniczającą realny udział w życiu. Zachowania aktorów przypominają chaotyczne klikanie myszką po polach wielkiej szachownicy. Czujemy się, jakbyśmy byli wewnątrz trudnego do ogarnięcia, sztucznego środowiska. Zarówno widzowie, jak i aktorzy są pionkami w tej grze i dopiero nasza ingerencja, nasze spontaniczne zachowania, przełamywanie barier obecnych w przestrzeni publicznej, z której przychodzimy (a przecież i ta ma swoje kody), pozwala dostrzec, w pozostawionych nam lukach systemu, ślad autentyczności. Spektakl nie posiada ani określonej jasno narracji, ani fabuły, jednak można wyróżnić poszczególne jego części. Najpierw aktorzy wchodzą pomiędzy publiczność nie zauważając jej, potem dochodzi do szeregu osobnych przedstawień w tłumie, następnie do swoistej interakcji z oswojonymi już nieco widzami-uczestnikami, polegającej także na kontakcie wzrokowym. Gdyby obserwować siebie, własne zachowania, również daje się wyróżnić poszczególne fazy. Początkowa niepewność, manifestująca się bezruchem, powoduje zesztywnienie ciała. Następnie pojawia 36 się ciekawość – fizycznie umotywowana potrzeba ruchu. A dalej przychodzi spontaniczne uczestnictwo. Próbując odtworzyć skasowany przez BADco. komunikat podejmujemy tę grę, by w rezultacie stopniowo porzucić jej zasady. Podobne zdarzenia artystyczne, tkwiące gdzieś na granicy teatru, performance’u i happeningu, stają się medium, za pośrednictwem którego dochodzi do spotkania „twarzą w twarz” dawnego artysty-komunikatora z dawnym widzem odbierającym przesłanie. Prowokuje ono zmianę dotychczasowych ról. Artysta, zamiast tworzyć i przekazywać gotowy, artystyczny komunikat, roznieca w widzu pragnienie wyjścia poza panujący schemat postępowania, poza sztywny model sytuacji komunikacyjnej. Służąc za metaforę, proces ujawniania wzajemnych intencji w relacji artysta-widz rozgrywa się bezpośrednio na naszych oczach i z naszym udziałem. Międzynarodowy projekt SEAS, skupiający artystów rejonu Morza Bałtyckiego i Adriatyku, stawia sobie ambitny cel tworzenia warunków dla wspólnych działań, wymiany doświadczeń, łączenia ludzi różnych kultur za pośrednictwem trudnego języka sztuki współczesnej. U jego podstaw leżą takie pojęcia, jak: otwarcie, wymiana, porozumienie, przekroczenie, proces, integracja. Idee SEAS zdają się odpowiadać na postulat amerykańskiego humanisty Richarda Sennetta, który w książce „Ciało i kamień. Człowiek i miasto w cywilizacji Zachodu” (Gdańsk 1996) analizował życie we współczesnych 37 metropoliach. Sennett zaobserwował oddziaływanie panującej w nich, uniemożliwiającej komunikację, negatywnej triady: szybkości, bierności i separacji. Mieszkańcy współczesnych miast, fizycznie i mentalnie odcięci od pozostałych, mknęli autostradami w ciepłych wnętrzach swoich szybkich samochodów, uciekając w wygodę codzienności, która nie stawiała im żadnego oporu, a więc niczego nie uczyła, nie wzbudzała emocji czy wątpliwości. Sennett cytuje teorię Freuda, wyłożoną w 1920 r. w książce „Poza zasadą przyjemności”. Z niej wyprowadza drogę ratunku dla mieszkańców współczesnych miast Zachodu. Zdaniem Freuda, pod wpływem tęsknoty za niemowlęcym niebytem, za przyjemnością, jakiej doznawaliśmy w łonie matki, za stanem owej doskonałej harmonii, zwykliśmy tak kształtować nasze życie, by w jak największym stopniu ograniczyć niewygodne, zakłócające ów potencjalny stan pełni bodźce. Jednak brak stymulacji, bierność, separacja prędzej czy później powodują poważniejsze zakłócenia funkcjonowania, a w rezultacie chorobę. Być może właśnie sztuka świadoma tych wszystkich zagrożeń, wprowadzająca swoich odbiorców w stan poznawczego dysonansu, prowokująca do różnego rodzaju aktywności, jak to się dzieje w spektaklu BADco., jest w stanie przekazać nam ów ratunkowy komunikat.