GDY DUSZA WOŁA: ,,POMOCY

Transkrypt

GDY DUSZA WOŁA: ,,POMOCY
GDY DUSZA WOŁA: ,,POMOCY!”
„Od jutra się odchudzam. Zmieniam swoje życie…zobaczysz, będę wyglądała jak
modelka, a wtedy on do mnie wróci, pożałuje, że mnie zostawił… zobaczysz…” – do dziś nie
mogę sobie darować, że wtedy nie zareagowałam – mówi przyjaciółka Karoliny – nie mogę
uwierzyć w to, co się wydarzyło…
Dziś, żeby porozmawiać z Karoliną odwiedzam warszawski oddział psychiatrii dziecięcej.
Czuję, że powietrze robi się coraz cięższe, gęstnieje…jednak nie rezygnuję…otwieram drzwi
sali, na łóżku siedzi ona…,z jej oczu bije smutek, na twarzy widać skupienie, jednak jest
jakby niespokojna. Wychudzone, zimne dłonie przyciskają do piersi pluszowego misia. To
już nie ta sama osoba, którą znałam kiedyś…
Na pytanie dotyczące początków swojej choroby Karolina odpowiada po długim
zastanowieniu.
-Ciężko jest mi powiedzieć kiedy to wszystko zaczęło się tak na serio. Doskonale
pamiętam jednak dzień w którym postanowiłam, że będę się odchudzać - powiedziała
dziewczyna ze łzami w oczach.
-Śliczna trzynastolatka posiadająca pasję i chęć do życia. W szkole również liczne
sukcesy sprawiały, że blask jej gwiazdy nie słabł nawet na chwilę. To Karolina sprzed trzech
lat, kiedy była zdrowa i szczęśliwa. A co teraz? - mówi mama dziewczyny, z którą udało mi
się również porozmawiać.
-Otóż moja rodzina z pozoru wydawała się być bardzo szczęśliwą. Mama i tata
prowadzili własny gabinet stomatologiczny. Ja również od zawsze byłam chętna do działania
i bardzo aktywna. Grałam w koszykówkę i jeździłam konno. Miałam swoją pasję i grono
szczerych przyjaciół. Wszystko zmieniło się kiedy poszłam do pierwszej klasy gimnazjum.
Poznałam chłopaka, Krzyśka. Bardzo szybko się w nim zakochałam. Pierwszy raz w życiu
doświadczyłam takiego uczucia. Jednak to nie miało sensu. To tylko ja angażowałam się w
ten związek i dlatego kiedy zostawił mnie dla dziewczyny z równoległej klasy strasznie się
załamałam. Mój świat runął, a z nim nadzieja na odzyskanie miłości… W szkole sytuacja nie
przedstawiała się już tak kolorowo, ale jeszcze jakoś się trzymałam. Nie chodziłam na
treningi, stadninę też odwiedzałam coraz rzadziej. Spotkanie z przyjaciółmi również nie
przynosiły mi żadnej satysfakcji. W domu coraz częstsze kłótnie z rodzicami. Nic mi nie
wychodziło. Wszystko zaczęło się walić….- po policzkach dziewczyny coraz szybciej zaczęły
spływać łzy. Jednak mówiła dalej, mimo wylanych łez zauważyłam, że rozmowa przynosi jej
ulgę.
-W pewnym momencie, kiedy już nie miałam siły, postanowiłam, że coś musi się
zmienić. Czułam się niepotrzebna. Uznałam więc, że być może lepiej będzie jeśli coś w sobie
zmienię. Może gdy schudnę kilka kilogramów będzie lepiej? I tak to się właśnie zaczęło….
niewinne odchudzanie.
Karolina otwierała się coraz bardziej, opowiadała wszystko tak jak gdyby to było wczoraj.
Widać, że wspomnienia tamtych chwil nadal budzą w niej silne emocje…
-Początki były trudne, ale ja miałam silną wolę, więc szybko pokonałam jakiekolwiek
pokusy. Najpierw odstawiłam słodycze, potem ziemniaki, białe pieczywo i inne
węglowodany. Wreszcie pojawiły się pierwsze efekty. To jedyny okres choroby, w którym
czułam się dobrze. Wszyscy dookoła zwracali na mnie uwagę, mówili że wyglądam świetnie.
To mnie uskrzydlało, pojawiło się coś, w czym byłam dobra. Coś, co dawało mi satysfakcję.
Byłam z siebie dumna, czułam się piękna, wartościowa, to dało mi mobilizację i zapał do
zgubienia kolejnych kilogramów. Może wtedy będzie jeszcze lepiej? Wszystko się ułoży i
Krzysiek znów zwróci na mnie uwagę?- te pytania zadawałam sobie praktycznie codziennie.
Ale co było dalej? Zapytałam. Karolina posmutniała jeszcze bardziej.
-Potem było już tylko gorzej. Miałam jeszcze siłę, żeby normalnie funkcjonować, ale
jadłam coraz mniej. Waga spadała jeszcze szybciej, a ja poczułam, że zaczynam tracić nad
tym kontrolę. Z domu też wychodziłam coraz rzadziej. Zaczęłam się izolować.
Codzienność stawała się coraz bardziej monotonna. Wstawałam rano i miałam tylko jeden
cel…, by zjeść jak najmniej…. To było bardzo wyczerpujące. Coraz bardziej opadałam z sił.
Ludziom normalnym, którzy lubią jeść, wydaje się to zapewne dziwne. Nie mieć sił i nie
jeść? Człowieka możemy przecież porównać do samochodu, który nie mając paliwa nie
będzie jechał. Jednak mimo tego, że wydaje się to nielogiczne, jest jak najbardziej prawdziwe.
Choć nie miałam już siły, po prostu nie jadłam. Nie docierało do mnie, że sama siebie
wyniszczam. Pamiętam jednak dzień kiedy się na chwilę „przebudziłam”. To były już
wakacje, któregoś dnia wybrałam się na zakupy. Byłam oczywiście sama i przeraziłam się
kiedy zobaczyłam, że rozmiar XS jest dla mnie za duży. Przeżyłam ogromny szok, bo
wiedziałam, że schudłam, ale nie docierało do mnie, że aż tak bardzo. Wtedy wpadłam do
domu i zaczęłam jeść… wszystko co wpadło mi w ręce. Jednak tak było tylko jeden dzień, a
nawet jedno popołudnie. Następnego ranka poczułam ogromne wyrzuty sumienia. Wydaje mi
się, że to był pierwszy raz kiedy się pojawiły.
Ale co z rodziną? Czy rodzice nie zareagowali? Nie zauważyli, że ich dziecko jest zagubione i
chore?
-Gdy widujemy kogoś codziennie, nie dostrzegamy jak bardzo się zmienia. Jednak ja
byłam czujna. Gdy zauważyłam, że z moją córką dzieje się coś nie tak, zaprowadziłam ją do
lekarza. - powiedziała mama Karoliny – Moja córka przestała miesiączkować, co dla mnie
było niepokojące, czułam, że dzieje się coś złego. Lekarz zachował jednak całkowity spokój.
Powiedział, że w tym wieku miesiączka może być nieregularna, a Karolina po prostu wyrasta.
Jednak nie dałam się zbić z tropu. To nie jest normalne, aby przy wzroście 170cm ważyć
zaledwie 42 kilogramy. Od tego momentu zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to co i ile je
moja córka.
Zapytałam Karolinę jak zareagowała na ciągłe kontrole mamy. Odpowiedź mnie zaskoczyła.
-Szczerze? Ucieszyłam się kiedy powiedziała, że koniec z tym wszystkim. Ja byłam
już wykończona. Nie miałam siły na nic. Czasami męczyła mnie nawet zwykła rozmowa.
Oprócz tego wypadały mi włosy, cały czas było mi zimno. Do szkoły nosiłam poduszkę, bo
od siedzenia na kościach bolały mnie pośladki. Myślałam, że wreszcie skończy się ta męka.
Jednak byłam w błędzie i to ogromnym. Kiedy mama zaczęła podawać jakiekolwiek posiłki
w domu wybuchała awantura. Potem oczywiście płakałam i lamentowałam. Czasami, aby
tego po prostu uniknąć chowałam jedzenie. Może to wydać się trochę obrzydliwe, ale miałam
różne sposoby. W skarpetkach, staniku, a czasami nawet w majtkach… masło wycierałam
pod stół, a potem gdy nikt nie widział dyskretnie je stamtąd usuwałam. Jedzenie lądowało w
koszu lub toalecie.
W tym momencie po policzkach Karoliny zaczęły spływać łzy. Ciężko było jej ukryć jak
bardzo są to bolesne wspomnienia.
-Wiem, że jestem chora. Nie boję się już do tego przyznać, nie boję się już nazywać
mojej choroby. Anoreksja…. Wiesz, próbuję się z nią nawet zaprzyjaźnić, chce ją oswoić,
nauczyć się nad nią panować…nawet dałam jej imię ‘’Ana’’….Wszystkie osoby, które
zdołała złapać w swe sidła są jak ja ‘’rozdarte’’ wewnętrznie. Wiemy, że nasze ciała
potrzebują pomocy, że wysyłają w związku z tym różne sygnały, ale to dusza zmierza ku
upadkowi. Może nie dosłownie, bo pozostaje w niej maleńka cząstka pozwalająca choć
czasem pozytywnie pomyśleć, ale za każdym razem kiedy podejmuję próbę walki zostaję
pokonana przez ‘’Anę’’. Przerażająca jest moja bezsilność wobec niej. Każda podjęta przeze
mnie próba walki kończy się fiaskiem. ‘’Ana’’ zaczyna tak mną manipulować, że przestaję się
liczyć ze wszystkim. Wiesz, najgorsze jest to, że ja zdaję sobie z tego sprawę i nie umiem z
tym skończyć, to, że jestem taka bezsilna…
Karolina wraz z zagłębianiem się w szczegóły coraz bardziej opadała z sił. Nawet rozmowa
była dla niej męcząca. Jednak nie przerwała…
-Po pewnym czasie rodzice w domu zorientowali się co kombinuję. Moja waga
spadała coraz bardziej. Czułam się tak, jakbym umierała, a oni nie potrafili mi pomóc.
Podjęli decyzję o wizycie u psychologa, na którą trzeba było czekać około miesiąca. Czas ten
wystarczył abym zgubiła kolejne kilogramy. Z ostatniego dnia w szkole przed wizytą
pamiętam tylko tyle, że zasłabłam. Potem obudziłam się dopiero w szpitalu. Wylądowałam na
oiomie. Po krótkim podleczeniu przenieśli mnie na psychiatrię, gdzie jednoznacznie
zdiagnozowano anoreksję. Co do wizyty u psychologa, oczywiście jej nie doczekałam, ale na
oddziale i tym się zajęto, ponieważ psychoterapia jest nieodłącznym elementem leczenia.
Jaka była Twoja reakcja po tym, jak się tu znalazłaś? - zapytałam
-Kiedy się tu znalazłam na początku przeżyłam szok. Jednak nie płakałam, nie
krzyczałam… nie miałam na to sił. Byłam wdzięczna Bogu, że dostałam drugą szansę powiedziała Karolina i spojrzała na puste łóżko stojące obok. Jeszcze wczoraj leżała na nim
pewna dziewczyna. Jednak ona drugiej szansy nie dostała… jej serce nie wytrzymało… zamyśliła się na chwilę.
-Miałam nadzieje, że teraz już będzie tylko lepiej. W szpitalu spędziłam około sześciu
miesięcy. Był to czas walki i ogromnego wysiłku. Najpierw oczywiście zajęli się moim
ciałem. Po szczegółowych badaniach powiedziano mi, że mam dużo szczęścia. Stwierdzono
jedynie niewielkie zmiany w sercu i nerkach. Ale moje kości, mózg i wątroba pozostały
nienaruszone. Warunkiem powrotu do normalności było oczywiście podporządkowanie się
zaleceniom lekarzy. I tak też właśnie zrobiłam. Nawet zniknęły moje wyrzuty sumienia.
Pojawiały się już bardzo sporadycznie. Kiedy dostałam wypis poczułam, że w końcu zacznę
nowe życie - tu na twarzy Karoliny pojawił się uśmiech. Niestety tylko na chwilę…
- Zaczęłam chodzić do szkoły i może tak przez miesiąc było dobrze. Później jednak
wszystko zaczęło się od nowa. Anoreksja znów dała o sobie znać. Wróciły wyrzuty sumienia,
a moje życie zamieniło się w jedno wielkie kłamstwo. Oszukiwałam rodziców, koleżanki,
psychologa, psychiatrę i dietetyczkę….wszystkich. Jednak kłamstwo ma krótkie nogi.
Wytrzymałam tak przez rok, a później po raz drugi wylądowałam na oddziale.
Czułam się wstrętnie, bo bardzo chciałam żeby było dobrze. Chciałam, żeby rodzice byli ze
mnie dumni, ale choroba była ode mnie silniejsza. Do dziś pamiętam płacz ojca:
<<Czemu nam to znowu robisz?!>>’’- tu Karolina zaczęła płakać. Nie miała już siły.
Wspomnienia były dla niej zbyt bolesne.
- Czuję się jakbym miała dwie twarze, które cały czas toczą ze sobą walkę. Czasami
nie mam sił, jednak są momenty kiedy odnajduję nadzieję i idę w stronę światła…
EDYTA LEŚNIEWSKA
Liceum Ogólnokształcące w Raciążu