gospodarczy impas

Transkrypt

gospodarczy impas
GOSPODARCZY IMPAS
2014-11-27
Obecność polskiego wojska w Afganistanie nie wpłynęła na ożywienie gospodarczych
relacji obu krajów. Polsko-afgańska współpraca jest praktycznie niezauważalna.
Dla Polaków gospodarka Afganistanu jest prawie taką samą tajemnicą, jaką była kilka lat temu, kiedy nasze wojsko dopiero rozpoczynało udział w
misji Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa. Taka sytuacja, zdaniem ekspertów, nie powinna dziwić. Polacy z reguły nie inwestują w Azji
Środkowej, bo po prostu boją się ryzyka. Czemu mieliby inwestować pod Hindukuszem?
Ekonomiczna sinusoida
Najlepszy dla gospodarki Afganistanu czas to lata siedemdziesiąte ubiegłego stulecia. Wówczas najwięcej inwestowano w transport, opiekę
medyczną, edukację i nawadnianie pól uprawnych. Rozwój ekonomiczny mocno wyhamował wraz z wkroczeniem na teren Afganistanu wojsk
Związku Radzieckiego. Kryzys przybrał na sile, gdy armia radziecka wyszła spod Hindukuszu, a Afganistan pogrążył się w walkach wewnętrznych.
Gospodarka odżyła nieco po upadku reżimu talibów w 2001 roku. Szacuje się, że PKB Afganistanu wzrósł w latach 2002–2005 niemal dwukrotnie i
osiągnął poziom 354 USD na osobę (wcześniej 182 dol.). W 2008 wynosił już 800 dol. i to właśnie wtedy po raz pierwszy zaczęto mówić o tym, że
Afganistan może aspirować do członkostwa w Światowej Organizacji Handlu (WTO). Tak gwałtowna zmiana w najłatwiejszym do policzenia
wskaźniku rozwoju, jakim jest PKB, była w dużej mierze związana z zachodnimi programami pomocy rozwojowej. W ostatnich latach dość szybko
zmieniała się struktura demograficzna kraju, co wiązało się z rosnącym znaczeniem miast. Wojna na prowincjach sprawiła, że ludzie zaczęli
przenosić się do dużych skupisk miejskich, gdzie mieszkańcy nie tylko mogli się uczyć i pracować, ale i korzystali z najnowszych technologii:
telefonii komórkowej, internetu i telewizji. Na przykład Kabul skupia obecnie około 4 mln mieszkańców.
„Między 2004 a 2008 rokiem Afganistan przeżywał ogromny rozwój. To była istna galopada. Bezrobocie spadało, kraj się rozwijał. Ceny
nieruchomości szybowały w górę i nierzadko w Kabulu były kilkakrotnie wyższe niż w Warszawie”, mówi Marcin Krzyżanowski, konsul Polski w
Afganistanie w latach 2008–2011, właściciel Harekat Consulting, polskiej firmy trudniącej się między innymi konsultacjami i pośrednictwem
handlowym z krajami Bliskiego i Dalekiego Wschodu. „Afganistan miał też dobry czas od 2010 do 2012 roku, kiedy po ekonomicznym kryzysie
światowym pozbył się zadyszki”, dodaje.
Według analityków, właśnie wówczas sytuacja ekonomiczna Afganistanu stabilizowała się, gospodarka osiągnęła relatywnie wysoki poziom. Był to
moment, kiedy zagraniczne firmy na poważnie zaczęły interesować się biznesem w tym kraju. „Rynek afgański jest otwarty na zagraniczne,
zwłaszcza zachodnie marki. Dotyczy to zarówno motoryzacji, elektroniki, budownictwa, jak i produktów spożywczych. W Kabulu działają
przedstawicielstwa oraz serwisy firm takich, jak Dell, Sony, Hewlett Packard, Toyota”, mówiła przed dwoma laty Katarzyna Javaheri, orientalistka,
tłumaczka z dari i paszto.
Sytuacja gospodarcza zmieniła się w 2013 roku. „Starzy inwestorzy się wycofywali, a nowych nie przybywało. Nastąpiło niemal całkowite
zamrożenie rynku”, dodaje Marcin Krzyżanowski.
Zdaniem byłego konsula, paraliż gospodarki nastąpił po części za sprawą nadchodzących wyborów prezydenckich, zapowiadających niepewny
klimat polityczny, oraz ze względu na przekazanie odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju afgańskim siłom bezpieczeństwa. „Oba wydarzenia
były bardzo wyraziste i znaczące. Zdolność do przeprowadzenia w lipcu 2014 roku wyborów prezydenckich miała być egzaminem dojrzałości dla
państwa afgańskiego, ale ten egzamin został niestety oblany. Skala oszustw była ogromna, a wyniki wyborów fałszowali obaj liderzy polityczni”,
przyznaje Marcin Krzyżanowski.
Nadzieja w porozumieniu
Prezydentem został Ashraf Ghani, były minister finansów. Zastąpił na stanowisku sprawującego od 12 lat władzę Hamida Karzaja. Największy
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 1
rywal Ghaniego, były szef ministerstwa spraw zagranicznych Abdullah Abdullah, początkowo nie uznał wyników wyborów, ale ostatecznie
porozumiał się z prezydentem elektem. „Pozytywnie mnie to zaskoczyło. Co prawda afgański system prawny nie przewiduje stanowiska szefa
egzekutywy, którym został Abdullah Abdullah, ale zawarty pakt jest oparty na afgańskiej tradycji konsensusu. Nas, Europejczyków może to dziwić,
jednak w tamtejszych realiach jest to normalne i akceptowalne”, wyjaśnia Krzyżanowski. Były dyplomata przyznaje, że sytuacja polityczna
Afganistanu jest ciekawa, choćby dlatego, że Hamid Karzaj jest pierwszą głową tego państwa, która dobrowolnie – bez przewrotu – zrezygnowała
ze swojej funkcji. „Zaistniała sytuacja polityczna przypomina w pewnym stopniu rzymską dwuwładzę konsulów. Jeszcze przed podpisaniem
porozumienia między Ghanim a Abdullahem krążył po Kabulu dowcip, że panowie będą sprawować władzę naprzemiennie – w dni parzyste i
nieparzyste, a w dni wolne do rządów zostaną dopuszczeni talibowie. Jakkolwiek oceniać obecną sytuację od strony konstytucyjnej, to dopóki
porozumienie trwa, dla mnie jest to świadectwo zmiany i krok w stronę dojrzałego społeczeństwa”, dodaje konsul.
Niepewność związana z wyborami prezydenckimi mocno odbiła się na gospodarce. Znacząco zmniejszyła się liczba inwestycji, wcześniej i tak nie
na wysokim poziomie. Zdaniem ekspertów był to efekt wycofania się z kraju wielu zagranicznych organizacji pozarządowych, co z kolei oznaczało
utratę miejsc pracy dla Afgańczyków. Podobną redukcję zatrudnienia spowodowało wśród Afgańczyków wycofanie się ISAF. „Oficjalne statystyki
mówią o 20–30-procentowym spadku popytu zewnętrznego. Moim zdaniem te dane są o połowę zaniżone”, ocenia Krzyżanowski.
Na kondycję ekonomiczną kraju wpłynęła też masowa emigracja ludzi majętnych. W obawie przed porwaniami bogaci Afgańczycy przenosili swoje
rodziny i biznesy do Dubaju i Stambułu, gdzie bez większych ograniczeń mogą kupować ziemię. „To pokazuje, że informacje o
samowystarczalności Afganistanu to mrzonka, zwłaszcza że kraj finansuje samodzielnie zaledwie 20% swoich rocznych wydatków”, uzupełnia
Krzyżanowski. Były dyplomata zaznacza jednocześnie, że następny rok – o ile nie dojdzie do wewnętrznych konfliktów – powinien przynieść
stopniową stabilizację sytuacji gospodarczej.
Kilka lat wcześniej, kiedy polskie wojsko było zaangażowane w misję w Iraku, dużo mówiło się o tym, iż jest to misja straconych szans. Dlaczego?
Bo o ile z punku widzenia armii zaangażowanie w sojusznicze operacje w Iraku, czy teraz w Afganistanie, znacząco wpłynęło na rozwój zdolności
militarnych, o tyle Polska gospodarczo praktycznie na tym nie zyskała. „Do tej pory nikt nie próbował nawet wykorzystać naszej obecności w
Ghazni. Z drugiej strony, jako były żołnierz, mam mieszane uczucia, gdy mówi się o łączeniu żołnierzy z robieniem interesów”, mówił dwa lata temu
ambasador RP w Afganistanie Piotr Łukasiewicz.
Marcin Krzyżanowski przyznaje, że Polska nie miała od początku pomysłu na to, w jaki sposób gospodarczo wykorzystać naszą obecność
w Afganistanie. Jego zdaniem negatywnie wpłynęła na to sytuacja w prowincji, w której stacjonowali Polacy. „Ghazni to zlepek kultur, mieszanka
wybuchowa. Tam jest zbyt niebezpiecznie, by prowadzić inwestycje. Co innego na przykład w Mazar-e Sharif, Heracie czy Kabulu”, dopowiada.
Inna rzecz, że chcąc robić interesy w Kabulu, trzeba tam po prostu być i mieć zaufanych kontrahentów. Były konsul w 2011 roku rozpoczął
działalność ekonomiczną. Początkowo stworzył firmę Harekat, oferującą między innymi usługi pośrednictwa i doradztwa handlowego w Iranie, Iraku
i Afganistanie. Rok później w Krakowie powstała druga firma, Ariana Trade Group, tym razem z kapitałem afgańskim, która do Afganistanu wysyła
między innymi słodycze (np. krówki) i kosmetyki, a importuje biżuterię i przyprawy. „Tam się nie da robić interesów, jeśli się nie zna realiów ani
języka. Afgańczycy stosują inny system negocjacji, często opierają się na sympatiach, a nie na rzeczowych, biznesowych argumentach. Nie jest to
łatwy rynek”, opisuje.
Zdaniem ekspertów pozamilitarne relacje (ale niekoniecznie handlowe) łączące Polskę i Afganistan powinno się analizować w skali mikro. Wkład w
rozwój lokalnej gospodarki w tym kraju miały projekty prowadzone przez ISAF. Przez kilka lat siły zbrojne, w tym również polskie, angażowały się w
inwestycje infrastrukturalne, budowę szkół i szpitali. Polscy specjaliści pracujący w zespole odbudowy prowincji na swoje projekty prowadzone w
latach 2008–2013 wydali blisko 81 mln zł (pieniądze z rezerwy celowej MSZ i w ostatnim roku z budżetu MON).
Wsparcie w kraju
Projekty pomocowe dla Afgańczyków podejmowano także w Polsce. W taką działalność angażowała się między innymi polska ambasada w
Kabulu, która co roku przydzielała tak zwane małe granty. Ministerstwo Spraw Zagranicznych, współpracując z Krajową Szkołą Administracji
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 2
Publicznej, organizowało kursy dla przedstawicieli administracji Afganistanu i władz prowincji Ghazni. Kilkukrotnie w Polsce odbyły się też szkolenia
dla afgańskich strażaków.
„Z pewnością nie zmieniliśmy tamtejszej rzeczywistości, ale pomogliśmy wielu jednostkom. Leczyliśmy w Polsce poparzoną Afgankę,
protezowaliśmy policjanta, opiekowaliśmy się Zarką, a polscy żołnierze uratowali znalezionego przy drodze noworodka. Takich sytuacji z pewnością
było wiele więcej. To jest dodatkowa wartość tej misji. Wartość, której już nikt Afgańczykom nie odbierze”, mówi Marcin Krzyżanowski.
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 3