odwiedzinywklasztorze

Transkrypt

odwiedzinywklasztorze
*
ODWIEDZINY W KLASZTORZE*
Pewien nadzorca obwodu w czasie jednej z wizyt w zborze, zamieszkał u brata nazwiskiem Hempl.
Któregoś wieczora, gdy obaj prowadzili towarzyską rozmowę, brat Hempl opowiedział swemu gościowi takie oto
zdarzenie:
„Pewnego dnia, pełniąc służbę pionierską, brat Hempl zauważył siedzącego na ławce katolickiego
zakonnika. Nie zastanawiając się długo, przysiadł się do niego i próbował nawiązać rozmowę. O dziwo, owego
zakonnika bardzo zaciekawiło to, co mówił brat Hempl. Ponieważ jednak śpieszył się do dentysty, dalszy ciąg
rozmowy odłożyli, na kiedy indziej. Od tej chwili kilka razy spotkali się, a w czasie jednego z ostatnich spotkań ów
duchowny zaprosił brata do swego miejsca zamieszkania, czyli jak się później okazało do Zakonu Braci Milczących.
Do czasu przyjazdu nadzorcy obwodu, brat Hempl już dwukrotnie skorzystał z tego zaproszenia. Kolejne odwiedziny
przypadały akurat w czasie wizyty nadzorcy w zborze. Korzystając z tej okazji brat Hempl zaproponował nadzorcy
wspólne dokonanie odwiedzin.
Po przybyciu na miejsce ów zakonnik grzecznie się przywitał, ale zaznaczył, że przeor klasztoru juz
dowiedział się, kto go odwiedza i kategorycznie zabronił mu dalszych kontaktów. Chcąc się jednak mile i bez urazy
pożegnać, zaproponował gościom (będąc oczywiście przeświadczonym, ze ci na tę propozycję nie przystaną)
zwiedzanie całego klasztoru. Ku jego zdziwieniu, bracia po krótkim namyśle przyjęli zaproszenie. Niezmiernie
zaskoczyło to owego zakonnika. Zaskoczyło i zdziwiło go do tego stopnia, że zaczął pytać:
- Ale czy w ogóle możecie tam wejść? Odpowiedzieli mu:
- Oczywiście, że możemy. Chcielibyśmy zobaczyć jak „ojciec Jakub” (gdyż taki przydomek nosił ów duchowny) żyje
tam jako osoba duchowna. Ta wypowiedź bardzo go zdziwiła. Jak to, uznajecie mnie jako osobą duchowną?
- Ależ oczywiście, przecież nie jest pan człowiekiem zacofanym, lecz wykształconym.
- O!? Dziękuje.
- Ale wie pan co? Ponieważ nie jest pan naszym ojcem, to jeśli pan pozwoli, będziemy się do pana zwracać przez
Jakubie, dobrze?
- Dobrze, ale... Wy naprawdę chcecie wejść?
- Tak bardzo chętnie.
- To przepraszam na chwilę, muszę porozmawiać z przeorem.
Jak się okazało po paru minutach, przeor nie był tak miły, jak jego podwładny i zezwolił jedynie na zwiedzanie
klasztornego ganku.
- I co. naprawdę idziecie?
- Oczywiście - odpowiedzieli mu.
Cała trójka przekroczyła bramę i rozpoczęła zwiedzanie. Gdy tak szli rozglądając się, wokoło, co jakiś czas mijali
idących blisko przy ścianie pochylonych, milczących zakonników, których jedyną reakcją był cichy, dyskretny ukłon.
W pewnym momencie minęli wiszący na ścianie goły krzyż z napisem… „W krzyżu uzdrowienie i zbawienie”. W tym
miejscu brat chwycił Jakuba za rękę i powiedział wskazując na krzyż:
- Jakubie, my Świadkowie Jehowy, nie wierzymy w to, co tu jest napisane.
- Jak to? Przecież jest to najświętszy symbol chrześcijaństwa. Brat odpowiedział:
- Być może... Ale jest to wasz punkt widzenia. My Świadkowie Jehowy jesteśmy innego zdania.
- Dlaczego? Możecie mi to wytłumaczyć?.
- Z przyjemnością. I jeśli Jakubie pozwolisz, będę ci zadawał w związku z tym proste pytania. Wówczas zrozumiesz,
dlaczego. Zgadzasz się?
- Dobrze.
- A więc jak sądzisz co zesłał Bóg z nieba: Syna czy krzyż?
- No wiadomo... Syna.
- A przez kogo albo, przez co Bóg chce nas zbawić - przez krzyż czy przez swego Syna?
- Naturalnie, ze przez swego Syna.
- A o jakim jedynym ratunku dla ludzkości głosił Jezus będąc na ziemi?
- No o Królestwie Bożym.
- A kto był temu przeciwny? Kto zakulisowe sterował wypadkami rozgrywającymi się za czasów Jezusa?
- Chodzi wam o Diabła?
- Tak. A pamiętasz Jakubie Jakimi narodami posłużył się wówczas Szatan w celu zgładzenia Jezusa?
- Oczywiście, Żydami i Rzymianami.
- Który, z narodów ostatecznie zdecydował, w jaki sposób Chrystus ma być stracony?
- Rzymianie, Poncjusz Piłat.
- Do nich również należało wykonanie wyroku, prawda? A czy sposób zadania śmierci Jezusowi był nazwijmy to boski,
czy raczej szatańsko-bestialski?
W tym miejscu mnich zaczął nerwowo obracać palcami.
- Jeśli w ten sposób to przedstawić - odpowiedział zakonnik - to jego śmierć była okrutna, szatańska.
- Czy pamiętasz Jakubie, co robiono z ludźmi, którzy zbyt długo konali?
- Nie, tego akurat nie wiem.
- To może przeczytamy o tym z Pisma Świętego?
- A gdzie jest o tym napisane? W Ewangelii Jana 19:31-33 (brat odczytał). Jak myślisz Jakubie, jak to mogło wyglądać
w rzeczywistości?
- Nie wiem.
- Żołnierz jak to żołnierz, wziął prawdopodobnie miecz i uciął albo połamał nogi skazańcowi. W ten sposób skazaniec
sam sobie zaciskał dopływ powietrza do płuc i w ciągu 2 - 4 minut umierał. U dwóch skazańców tak zrobiono, ale
Chrystusowi tego nie zrobiono, ponieważ już nie żył, no i oczywiście dlatego, aby wypełniło się pismo. Jakubie jak
myślisz, kto wówczas w krzyża widział swe zwycięstwo - Bóg czy Diabeł?
- Chyba... Diabeł - Odparł cicho mnich
- Jakubie spójrz jeszcze raz na ten krzyż... Czyj to symbol? A kto, także i dziś jest władcą świata?
- Diabeł.
- Do kogo w takim razie należą najwyższe góry na świecie?
- No - do niego.
- A co znajduje się bardzo często na szczytach gór jako swoisty symbol?
- Tam ... stoi krzyż.
Zakonnik Jakub się załamał. Był tak roztrzęsiony, że wydawał się jakby był nieobecny. Dotarli razem do końca
ganku i na koniec bracia zapytali:
- Czy w czasie swych nabożeństw, dla złożenia symbolicznej ofiary… używacie jeszcze specjalnych szat w kolorach
obowiązujących w danym okresie roku?
- Tak.
Bracia kolejny raz otworzyli Biblię, tym razem na liście do Hebrajczyków rozdziały 9 i 10. Po odczytaniu
stosownych wersetów 9:9-12, 23-26, 28; 10:1-4, 18… Jakub załamał się juz całkowicie. Przy pożegnaniu chwycił brata
nadzorcę podróżującego za rękę i nie miał zamiaru jej puścić. Brat Hempl przyjacielsko poklepał go wówczas po
ramieniu i tak się rozstali. Wracając często wspomnieniami do tych wydarzeń, opowiadając je innym, brat, który
wówczas wizytował wspomniany zbór, zawsze swe opowiadanie kończy taką dygresją:
- Tak myślę, że gdybym mu wówczas powiedział 'chodź z nami', to na pewno by poszedł. No, ale raz, ze ja nie miałem
swego mieszkania (dzień w dzień w innym zborze ), a dwa, że był to w końcu człowiek dojrzały i sam powinien
podejmować decyzje. A przede wszystkim o takiej decyzji nie powinna decydować chwila ale świadomy wybór.”
* Opisane tu wydarzenia miały miejsce w pewnej miejscowości w Niemczech.