Nr 8/ 16 - 30 Kwiecień 1974 r.

Transkrypt

Nr 8/ 16 - 30 Kwiecień 1974 r.
ŁOWIEC POLSKI
ORGAN
P O L S K I E G O
ZWIĄZKU
Ł O W I E C K I E G O
D W U T Y G O D N I K
NR 8 (1467)
^6 - 30 KWIETNIA 1974 R
CENA ZŁ. 3.00
z OBRAD NACZELNEJ RADY ŁOWIECKIEJ
P
iąte w bieżącej kadencji posiedzenie
Naczelnej Rady Łowieckiej odbyło
się 28 marca br. Obrady otworzył
prezes N R L . gen. doc. d r Tadeusz Pietrzak
w i t a j ą c wszystkich przybyłych, a w ś r ó d
nich wiceministra L e ś n i c t w a i P r z e m y s ł u
Drzewnego mgr Henryka P i ę t k a i prof.
dr Kazimierza Secomskiego.
Następnie
obszerne, z a w i e r a j ą c e wiele interesujących
informacji sprawozdanie z prac Z a r z ą d u
Głównego
PZL przedstawił
zebranym
p r z e w o d n i c z ą c y ZG, dr inż. Jerzy K r u p k a .
W okresie od 29 listopada ub. r. do 28
marca br. działalność Z a r z ą d u G ł ó w n e g o
k o n c e n t r o w a ł a się m: in. na przygotowaniu
i opracowaniu projektu planu finansowogospodarczego
ZG i • ZW P Z i - na rok
1974 75, mającego s p r o s t a ć p o w a ż n i e zwię­
kszonym (w p o r ó w n a n i u z latami poprzed­
nimi) zadaniom w y n i k a j ą c y m ze znoweli­
zowanej ustawy łowieckiej, szczególnie w
dziedzinie gospodarici łowieckiej i w za­
kresie organizacyjnym. Opracowano r ó w ­
nież szereg danych statystycznych, z k t ó ­
rych m . i n . wynika, ż e stan członków P Z L
na 1. I . 1974 r. wyniósł 53 893 osoby i zwię­
kszył s i ę w p o r ó w n a n i u z rokiem 1973 o
1543 osoby. W c h w i l i ot>ecnej podział so­
cjalny członków naszego Zrzeszenia przed­
stawia się n a s t ę p u j ą c o : 19,3 proc. r o t w t n i ków, 15.4 proc. chłopów. 33,8 proc. pra­
c o w n i k ó w u m y s ł o w y c h . 10.8 proc. wojsko­
wych i p r a c o w n i k ó w M O . 14.6 proc. pra­
c o w n i k ó w leśnictwa. 0.9 proc, uczącej s i ę
młodzieży i 5,2 proc. innych. Uprawnienia
selekcjonerskie posiada
23 897 członków
PZL. czyli 44,3 proc. Według opracowa­
nych prognoz w roku 1980 Polski Związek
Łowiecki będzie liczył 60—65 tys. człon­
k ó w . W y n i k a to m . i n . z obserwacji i ana­
liz n a t ę ż e n i a
napływu
k a n d y d a t ó w na
kursy dla nowo w s t ę p u j ą c y c h . W ciągu
ostatniego roku p o w s t a ł o 10 nowych kół
i obecnie liczba ich wynosi 22.'>7. Dzierża­
w i ą one 4736 o b w o d ó w łowieckich o łącz­
nej powierzchni 26 514 739 h%
Wiele czasu Z a r z ą d G ł ó w n y P Z L po­
święcił:
— wprowadzeniu nowej siatki plac dla
p r a c o w n i k ó w etatowych P Z L :
— opracowaniu „ I n s t r u k c j i
zagospoda­
rowania łowieckiego l a s ó w " :
— opracowaniu nowych k r y t e r i ó w od­
strzału jeleni i rogaczy oraz projektu no­
wego „ R e g u l a m i n u p o l o w a ń " :
— analizie przebiegu i s k u t k ó w akcji
W'yplaty o d s z k o d o w a ń przez kola łowiec­
kie, k t ó r e w ub. r. wyniosły w skali k r a ­
jowej ponad 8 m i n zł (10 proc.).
Następnie
przewodniczący
Zarządu
G ł ó w n e g o P Z L p r z e d s t a w i ł dane obrazu­
j ą c e wzrost polowań dewizowych, z k t ó ­
rych w sezonie 1973 74 do kół łowieckich
i O H Z P Z L w p ł y n ę ł o ponad 10 m i n zł.
Wfłływy uzyskane w t y m samym okresie
przez Skarb
Państwa
wyniosły
ponad
1 m i n dolarów.
W e d ł u g danych uzyskanych ostatnio, w
ciągu d w ó c h ubiegłych lat podniósł s i ę
znacznie stan ptactwa ł o w n e g o , a szczegól­
nie kuropatw i b a ż a n t ó w . 1 tak w- roku
1973 do p u n k t ó w skupu p r z e d s i ę b i o r s t w a
..Las" dostarczono 121 tys. b a ż a n t ó w i 350
tys. kuropatw (w r. 1972 analogicznie 60
i 95 tys. sztuk).
W okresie o b j ę t y m sprawozdaniem. Za­
rząd G ł ó w n y o m a w i a ł [>onadto program
TREŚĆ
m i ę d z y n a r o d o w e g o sympozjum na temat
b a d a ń nad zającem mającego o d b y ć się
pod koniec bieżącego roku w Czempiniu,
k o o r d y n o w a ł prace nad projektem Regu­
laminu
Komisji
Upowszechnienia Psa
Myśliwskiego (na wniosek Z W PZL) oraz
pracami przygotowawczymi do planowa­
nej na rok przyszły ogólnopolskiej wysta­
wy współczesnej sztuki łowieckiej.
R ó w n i e ż sprawom strzelectwa m y ś l i w ­
skiego p o ś w i ę c o n o w t y m czasie w Z a r z ą ­
dzie G ł ó w n y m wiele uwagi. Powierzono
Z a r z ą d o w i W o j e w ó d z k i e m u w Poznaniu
o r g a n i z a c j ę z a w o d ó w „Mistrzów Strzelec­
twa M y ś l i w s k i e g o " (z okazji otwarcia no­
wo wybudowanego Wojewódzkiego O ś r o d ­
ka Strzelectwa Myśliwskiego w dniu 22
lipca br.). natomiast ZW P Z L w Lodzi or­
ganizację mistrzostw krajowych (6—8
w r z e ś n i a br.). Omawiano organizację k u r ­
sów dla sędziów i i n s t r u k t o r ó w strzelec­
twa (Poznań i Rzeszów — kwiecień br.)
oraz zaakceptowano nowe formy atrakcyj­
nych z a w o d ó w strzeleckich (Puchar Ziem
P o ł u d n i o w y c h ) w Katowicach i Ś w i ę t o
Winobrania w Zielonej G ó r z e .
W zWŁązk.u z p r z y p a d a j ą c ą l k w i e t n i a
br. 75 rocznicą ukazania się pierwszego
numeru „ Ł o w c a Polskiego". Zarząd G ł ó w ­
ny Polskiego Z w i ą z k u Łowieckiego, prag­
n ą c n a d a ć temu niecodziennemu w historii
prasy polskiej jubileuszowi jak najbar­
dziej uroczysty charakter,
postanowił w
czerwcu bieżącego roku z o r g a n i z o w a ć spe­
cjalne obchody tego jubileuszu. Sprawy
..Łowca Polskiego" b ę d ą jednym z punk­
tów obrad n a s t ę p n e g o posiedzenia Naczel­
nej Rady Ł o w i e c k i e j , z a ś 22 i 23 czerwca
planuje się zorganizowanie w Warszawie
spotkania r e d a k t o r ó w naczelnych
euro­
pejskich pism
łowieckich. W spotkaniu
tym w e z m ą udział
przedstawiciele naj­
wyższych w ł a d z P Z L , zainteresowanych
resortów.
Stowarzyszenia
Dziennikarzy
Polskich oraz korespondenci
zagranicz­
nych pism akredytowani w Polsce. W
czerwcu u k a ż e s i ę t e ż podwójny, p o ś w i ę ­
cony jubileuszowi numer „Łowca
Pol­
skiego".
N a s t ę p n i e d r J. K r u p k a p o i n f o r m o w a ł
Radę, iż I marca br. odbyło s i ę spotkanie
ministra L e ś n i c t w a i Przemysłu Drzew­
nego, m g r Tadeusza S k w i r z y ń s k i e g o z pre­
zesem N R L Tadeuszem
Pietrzakiem, na
k t ó r y m o m ó w i o n o m . i n . s p r a w ę dotacji
M L i P D dla Polskiego Z w i ą z k u
Łowiec­
kiego w kwocie 20 m i n zł na prowadzenie
gospochirki hodowlanej w lasach oraz
przesunięcia terminu w y d z i e r ż a w i a n i a ob­
w o d ó w łowieckich do 31 marca 1975 roku.
Po dyskusji i p r / y j ę c i u przez N a c z e l n ą
Radę Łowiecką
sprawozdania
Zarządu
Głównego, skarbnik Z G P Z L płk Antoni
Czarnowski p r z e d s t a w i ł i uzasadnił zało­
żenia przedłożonego projektu planu f i ­
nansowego ZG i ZW P Z L na 1974 rok.
w s k a z u j ą c na konieczność dalszego rozwi­
jania
przez Związek działalności gospo­
darczej, w k t ó r e j w a ż n ą rolę odgrywa
eksport zwierzyny. Preliminowane 9 m i n
zł na inwestycje nie zaspokajają w pełni
potrzeb, dlatego też należy p i ^ t e r o w s ć i n ­
westycje hodowlane, szybko się r e n t u j ą c e .
Musimy mieć bowiem zapewnione fundu­
sze, z a r ó w n o na pokr>'Cie przeprowadzo­
nych podwyżek płac etatowych pracowni­
k ó w P Z L j a k i działalność
inwestycyjną
oraz fundusz ochrony łuwi.sk, których nie
są w stanie p o k r y ć w p ł y w y , m. in. ze skła­
dek członkowskich.
Po w n i k l i w e j i wszechstronnej dyskusji
Naczelna Rada Ł o w i e c k a u c h w a l i ł a budżet
P Z L na rok 1974 w wysokości 91 428 050
złotych.
Ze złożonego n a s t ę p n i e przez z-cę prze­
wodniczącego G ł ó w n e j Komisji Rewizyj­
nej, płk. S t a n i s ł a w a Morawskiego sprawo­
zdania wynika, że w P Z Ł zatrudnionych
jest w c h w i l i ot>ecnej niespełna 410 pra­
c o w n i k ó w etatowych co w nowej sytuacji,
po przejęciu gospodarki w lasach, nie mo­
że z a p e w n i ć prowadzenia p r a w i d ł o w e j go­
spodarki łowieckiej. P ł k Morawski postu­
lował t a k ż e rozpatrzenie możliwości spo­
pularyzowania
„Zachodni^o
Poradnika
Łowieckiego", w s k a z u j ą c na celowość do­
cierania tego czasopisma
do wszystkich
kół łowieckich.
Kolejne sprawozdanie z działalności K o ­
misji Hodowlanej N R L p r z e d s t a w i ł płk
Ryszard Skowron. Komisja ta w ostatnim
okresie z a j m o w a ł a się opracowj-waniem
nowych k r y t e r i ó w selekcyjnego o d s t r z a ł u
zwierzyny p ł o w e j . Po d,vskusji j a k a w y ­
w i ą z a ł a się nad sprawozdaniem G ł ó w n e j
Komisji Rewizyjnej oraz K o m i s j i Hodow­
lanej N R L , glos z a b r a ł
przewodniczący
Komisji Ekonomicznej, prof. d r Kazimierz
Secomski.
W y s t ą p i e n i e prof. Secomskiego poświę­
cone było perspektywicznym problemom
rozwoju gospodarki łowieckiej w Polsce,
zainicjowanym przez Wydział Rolny K C
PZPR. Dyskutowano m . i n . s p r a w ę od­
s z k o d o w a ń , przeanalizowano stan gospo­
darki w lasach, przy czym przedstawiciele
P Z L zwrócili u w a g ę na n i e z a d o w a l a j ą c y
stan wielu przekazywanych kołom łowiec­
k i m u r z ą d z e ń . Omawiano r ó w n i e ż sprawy
transportu, m a t e r i a ł ó w drzewnych niezbę­
dnych do budowy u r z ą d z e ń łowieckich w
lasach oraz problem bazy karmowej.
N a s t ę p n i e prof. Secomski wskazał, iż
j e d n y m z ważniejszych stojących
przed
P Z L z a d a ń jest obecnie
systematyczne
z w i ę k s z a n i e funduszu Ochrony łowisk oraz
opracowanie dla z a r z ą d ó w wojewódzkich
wytycznych p l a n ó w t^zwoju łowiectwa w
naszym kraju.
W dalszej cz'ęści obrad sekretarz Z a r z ą ­
du G ł ó w n e g o p ł k Ignacy Stachowiak o m ó ­
wił proponowane zmiany w kryteriach se­
lekcyjnego odstrzału
zwierzyny p ł o w e j .
Z a s a d n i c z ą i n t e n c j ą tych zmian jest prefe­
rowanie masy poroża i ogólnej poprawy
jakości trofeów. Po zgłoszeniu i przyjęciu
uwag dotyczących tego problemu, na
wniosek gen. T. Pietrzaka, Naczelna Rada
Ł o w i e c k a p o s t a n o w i ł a projekt nowelizacji
k r y t e r i ó w selekcyjnego o d s t r z a ł u zwierzy­
ny płowej przestać do konsultacji k o m i ­
sjom hodowlanym Z a r z ą d ó w W o j e w ó d z ­
kich P Z L i po zebraniu ich uwag o m ó w i ć
raz jeszcze przed ostatecznym zatwierdze­
niem, na n a s t ę p n y m posiedzeniu Naczelnej
Rady Łowieckiej w czerwcu br.
W ostatnim punkcie obrad N R L rozpa­
trzyła i zatwierdziła wniosek
Kolegium
O d z n a c z e ń Łowieckich o nadanie „ Z ł o m u ' ,
z okazji jubileuszu 90-lecia powstania oraz
w uznaniu zasług dla polskiego łowiectwa,
najstarszemu
obecnie w naszym
kraju.
Otwockiemu Kółku
Myśliwskiemu i m .
Św. Huberta.
NUMERU
7. O B B A D N A C Z E L N E J R A U V Ł O W I E C K I E J — ! • Z K O Ł I Ł O W I S K • I . I S T Y D O R E D A K C J I — 3 • P R O b A Z R E W I D O W A N I A Z A S A D O D S T R Z A Ł U
H O D O W L A . N E G O S A R N 1 J E L E N I — W ł a d y s ł a w F a n A s k I ~ I * „ O O D S T R Z A L E L A l 9 I K O Z " — M I r t l a l P a l l c t l l e b — im O K R A W E K D Z I K O Ś C I —
Zbigniew S l p d l M k l — « • W I E L K O P O L S K A K Y N O L O G I A Ł O W I E C K A — Wacław Lekińskł — 7 • PIERWSZE W POLSCE ODŁOWY CIETRZEWI —
L » z c k K » y » ( p r Sawicki — t • ZACZAROWANE KOŁO? — Zyirmuni Ł a t > ^ k l — ) • * POTRZEBA W S P Ó L N E G O DZIAŁANIA — Tadpuiu PrrzyAski — I I • TRENING STRZELECKI MYŚLIWEGO — L u d w i k RadyAskt — 1 2 « Z E STARYCH K R O N I K • N A P O L K A C H Z KSIĄŻKAMI — 13 • K A ­
L E N D A R Z Y K > l V ! i L I W S K I — tS • W Y K A Z O D Z N A C Z O N Y C H — U ,
I
i
z
KOŁ
I ŁOWISK •
LISTY
DO
DLA UCZCZENIA XXX-lecia PRL
Zarząd
Wojewódzki Polskiego Zwigzku
t< wieckiego w Lodii informuje, że myśliwi
mcista Łodzi i województwo dio uczczenia
XX'V-lecia PRL, pozo czynomi w swoich zokłodach procy, podejmujg szereg iobowiqzan jako Zrzeszenie FV>lsJci Zwigzek Łowiec­
ki. I tok, między innymi:
- myśliwi miasto Łodzi ogłosili dzień 31
marca br. zielong niedzielg i zosodiili
na strzelnicy w Nowosolnej 10 000 szt.
sodzonek sosny oraz 2 000 szt. krzewów,
- myśliwi 11 kół łowieckich z powiatu
piotrkowskiego losodzili w porozumie­
niu z Administrocjg Losów Państwowych
11 ho losu w swoich obwodach,
- hasłem łódzkich myśliwych jest; „30 000
drzew no XXX-lecie PRL". Zobowiązanie
to zostało wykonane pfzei myśliwYCh
miosta Lodzi i powiatu piotrkowskiego.
Wiele kół podejmuje zobowiguinia we
własnym zokresie.
Rzucamy hasło myśliwym całej Poliki;
„300 000 szt. drzew no XXX-lecJe PRL". Wypodnie to średnio po sześć drzewek na jed­
nego myśliwego. Będzie to piękny czyn w
ramach ochrony środowisko człowieka.
Pnewodnieiqcy
Wojewódikiego Zarzgdu łowieckiego
Edward Gwóidt
Wnyki przy paśniku
w dniu 1" grudnia 1973 roku uda­
łem się do obwodu nr 350 ..Karlów"
w powiecie noworudzkim w rejon
tzw. „wodospadów", gdzie 13 grud­
nia
w
godzinach
wieczornych,
mieszkańcy Kolonii Leśnej w Rad­
kowie słyszeH płacz sarny prawdo­
podobnie zawisłej na wnyku. Na
miejscu natrafiłem na świeży ślad
obuwia gumowego na białej stopie
prowadzący z głębi lasu w kierunku
Kolonii Leśnej. Po szczegółowym
sprawdzeniu okazalej się, że był to
ślad kłusownika, który nieopodal
paśnika pozastawiał na przesmykach
wnyki na zwierzynę płową. Na
przestrzeni około 15 m znalazłem
cztery wnyki wykonane z linki pólstalowej, wyplecionej z liny używa­
nej przy dźwigach. Zdjąłem wnyki
i pr> śladach poszedłem w kierunku
Kolonii Leśnej. Siad prowadził do
zabudowań
Zbigniewa
Karpiela,
który od dłuższego czasu podejrze­
wany był przez :^lużt>e leśną i my­
śliwych o kłusownictwo
Na.stępnego dnia w godzinach ran­
nych. funkcjonariu.sze z posterunku
MO w Radkowie przeprowadzili re­
wizję u podejrzanego Zbigniewa
Karpiela, znajdując dowody jego
przestępcjurj dziatalnuści w postaci
głowy, badyli i skóry z lani, skóry z
dzika, 4 skórek zajęcy. I skórki r
piżmaka, mięsa z lani i sarny, jak
również patrochy z lani i sarny ukryte w zabudowaniach gospodar­
czych. Ponadto znalezicno dwa wny­
ki ze śladami sierści i farby, takie
same jak zdjęte poprzedniego dnia
w lesie.
Organu MO wszczęły postępowa­
nie przygotowawcze o przestępstwa
z art. 55 pkl. 8 ustawy z dnia 17.06.
59 r. i art. 199 S 1 K K . Na mocy wy­
mienionych artykułów Sąd Powia­
towy w Nowej Rudzie w dn. 15
marca 1974 roku wymierzył oskar­
żonemu Zbigniewowi
Karpielowi
karę 1 roku i 6 miesięcy pozbawie­
nia wolności zawieszając wykona­
nie orzeczonej kary na okres 3 lat,
grzywnę w wysokości 7000 zl.. kwo­
tę 8000 zl, z lylulu odszkodowania
za
pozyskaną
i przywłaszczoną
zwierzynę oraz koszty postępowania
jadowego w kwocie 4400 zl. a po­
nadto podanie wyroku do publicz­
nej wiadomości w prasie lokalnej.
7,ygtryd
JSerafin
Niniejszym komunikujemy, że dla uczczenio XXX-lecta PRL myśliwi z kół łowieckich
powiatu lubińskiego w dniu 7 kwietnio br.
wysodzilt w romoch czynu społecznego 18
tysięcy drzew no terenie Nodleśnictwo Lu­
bin i Chocianów.
Czyn ten podjęto z inicjatywy Powiotowej Rody Łowieckiej w Lubinie.
Noszym udziołem w czynie społecznym
chcemy dać wyraz poparcia dla progra­
mu budowy socjolizmu i dalszego wszech­
stronnego rozwoju PRL.
Łowczy Powiatowy
Antoni Mordalski
W sprawie lisów
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem ar­
tykuł p. Barbary Rzebik-Kowalskiej pt. ,.Pokarm
lisów i innych ssaków drapieżnych w Polsce",
ogłoszony w nr 3 ..Łowca Polskiego". Całkowi­
cie zgadzam .się z autorką co do nieszkodliwości
lisa w gospodarce łowieckiej. Uważam jednak,
że badania przeprowadzone przez Zakład Zoolo­
gii Systematycznej i Doświadczalnej PAN w
Krakowie nie wyczerpują zagadnienia. Badami
bowiem osobniki dorosłe, a nic nie wspomina się
w pracy o jego małym potomstwie. Okres roz­
mnoży lisa przypada w tym samym czasie e'>
Oslotnio otrzymaliśmy miły list
od członków Koła Ligi Ochrony
Przyrody przy Szkole Podstawowej
w Glinie (pow- Ostrów Mazowiecka)
Szanowny Panie Redaktorze.
Bardzo prosimy ti wydrukowanie
naszego podziękowania myśliwym z
Kola Łowieckiego ..Mykita" z Ostrowi Mazowieckiej panom: J. Ja­
godzińskiemu. A. Skalikowi i A.
świderkowi, za nagrody, które od
myśliwych otrzymujemy. Życzymy
wszystkim kołom takiej współpra­
cy, jak nasza. Przy okazji chcieli­
byśmy podzielić się nowinkami z
naszego podwórka. Glina to pięknu
miejscowość letniskowa, w kolo
jest las, obok rzeka Bug. Mamy w
szkoli drużynę harcerską i posta­
nowiliśmy zorganizować kolo Ligi
Ochrony Prz>Tody. Początkowo ro­
biliśmy wszystko potajemnie, była
to po prostu taka akcja „niewidzial­
nej
ręki". Oczyszczaliśmy
pasy
przeciwpożarowe, zbieraliśmy na­
siona, dokarmialiśmy zwierzynę i
ptaki. Zastęp klasy V I I i V I I I bu­
dował karmniki i zbi<'ral wnyki.
Tak pracowaliśmy przez rok. Po r o ­
ku, pewnego majowego poranka
przyjechał d o szkoły nadleśniczy
Jan Jagodziński z nadleśnictwa Ostrów Mazowiecka i zarejesirowiił
nasze koło. To dodało nam otuchy
i zaczęliśmy jeszcze lepiej praco­
wać. Ubiegłego roku dostaliśmy w
nagrodę tysiąc złotych, wypchanego
bażanta, a nasza pani i opiekunka
kota. J. Mikołajczyk, w nagrodę su­
szarkę elektryczną d o włosów. Do
kola należą wszyscy harcerze, b o
pa ni jest drużynową. Uczestniczy liśmy też przy bud<łwie drogi, a na
30-lecie Polski Ludowej zasadzimy
hektar lasu. 9 lutego zorganizowa­
liśmy wieczorek z konkursem na
temat znaczenia ochrony przyrody.
Pragniemy też nawiązać współpra­
cę z redakcją ..I^owca Polskiego" i
zasyłamy wiele pozdrowień.
Koto I.OP w Glinip
przewodnicząca: MałROsia Siwek
Od redakcji: Dziękujemy za ser­
deczny list i przepraszamy, że nie
mogliśmy skorzystać z zaproszenia
na Wasz wieczorek. Obiecujemy, że
przyjedziemy na następny. Prosimy
o li.sty.
REDAKCJI
okres rozmnoży sarn. zajęcy i królików oraz wy­
siadywania jaj przez kuropatwy i bażanty. Lup
w tym okresie jest łatwy i lis chwyciwszy kure
domową czy bażanta, może nakarmić jednorazo­
wo cale gniazdo i ma czas, by pomyśluć o zdoby­
ciu pokarmu dla siebie. Natonua.<it karmiąc mło­
de małymi gryzoniami musi kilkakrotnie udawać
się na polowanie, by zaspokoić ich głód.
Wydaje mi się, że w okresie karmienia szcze­
niąt lis jest w pewnym stopniu szkodnikiem w
gospodarce łowieckiej, lecz nie dlatego, że jest
to okres łatwego zdobycia grubszej sztuki, lecz
jedynie ze względu na karmienie potomstwa.
Wystarczy odszukać zamieszkałą norę lisa, by
przekonać się, jakie resztki leżą u jej wylotu:
zajęcze skoki, cewki koźląt sarn. skrzydła i pió­
ra bażantów i kuropatw nie mówiąc o dużei iloś­
ci piór ptactwa domowego. Czytałem kiedyś w
zagranicznym piśmie łowieckim (zdaje się „Wild
und Hund"), ze pewien It^śnik strzelił wiosną
lisa, którzy okazał się karmiącą matką. Dwa dni
trwały poszukiwania gniazda. Po rozkopaniu no­
ry znalazł w niej, prócz ślepych szczeniąt, 19
młodych zajączków (o Ile dobrze pamiętam —
może było więcej), które ojciec lis znosi! małym,
nie zdając sobie sprawy, że jest to jeszcze po­
karm dla małych bezwartościowy. Przez dwa dni
— jeden lis — 19 zajęcy!
Sądzę, że przed ostateczną opinią w sprawie
nieszkodliwości lisa w gospodarce łowieckiej, na­
leżałoby opracować dodatkowo zagadnienie, czym
lis karmi potomstwo od momentu pobieraniu
przez małe pokarmu stałego, do czasu usamo­
dzielnienia się młodych.
Nie jest to zagadnienie łatwe, gdyż trzetła by
zdobyć większą ilość żołądków małych lisków w
różnym wieku, by odpowiedź była autorytatyw­
na, lecz dopiero wówczas będzie można ostatecz­
nie określić sprawę nieszkodliwości lisa dla go­
spodarki łowieckiej.
Zygmunt Nlegolewskl
Za wcześnie na wnioski
Zainteresował mnie artykuł Pani
Barbary Rzebik-Kowalskiej. który
ukazał się w 3 numerze „Łowca Pol­
skiego" w cyklu ..Nauka — Prakty­
ce".
Niestety, do tej pracy zakradł --I-;
pewien zasadniczy błąd. zmieniaj;^cy sens t>adań i prowadzący do
wniosków krańcowo różnych nd
tych, jakie należałoby wyciągnąć.
Tat>ela nr 1 str. 4 nosi tytuł: ..Wy­
niki badali nad pokarmem ssaków
drapieżnych". Cyfr podanych w ta­
belce nie neguję z tego prostego
względu, że nie ja prowadziłem ba­
dania. Są na pewno rzetelne. Pro­
ponuję jednak zmienić nieco tytuł
przez dopisanie na jego końcu:
pozyskanych w okresie jesiennozimowym". Jest pewne, że na apel
ZZSiD w Krakowie, żołądków do­
starczyli wyłącznie myśliwi, którzy
zdobywali lisy i inne drapieżniki
wtedy, gdy ich futro przedstawia
wartość, od listopada do marca
włącznie (5 miesięi-y na 12 możli­
wych). Dlatego budzą sprzeciw dwa
kolejne tytuły rozdziałów: „Ssaki -—
podstawowy pokarm lisa" i ..Ptak
— kolejny składnik pokarmu lisa".
Już na wstępie Autorka podaje, że
„Ł analizy t>adanego materiału, pod.><tawą pekarmu lisa w ciągu całego
roku...". Nie zgadzam się. a wraz ze
mną nie zgodzi sie zapewne wielu,
by tylko dwa na tysiąc lisów jada­
ło jajka. Gdybyśmy przebadali tt;
samą ilość lisów w każdei porze ro­
ku, a więe po 25". latem. zimą. je•łienią i wiosną ukazałoby się. że.
poczciwy lisek nie przejdzie obojęt­
nie obok gniazda nie wypiwszy ja­
jek, które lubi w równym stopniu
jak pisklęta. Oczywiśeie. w grę
wchodzą gniazda naziemne lub po­
łożone do 1,5 m nad ziemią. Z tałK'li wynika, że wprawdzie 2 na 1000
lisów jadają jajka, ale stanowiły cne
0,00".
suchej ma.sy czyli dokładni',nic!
z całkowicie lub częściowo strawio­
nym pokarmem. Jeleniowate, znaj­
dowane w żołądkach lisów i kun
pochodzą rzekomo ze zjedzonej pa­
dliny, ale w praktyce zdarza się
często, że zaprzysięgły tępiciel gry­
zoni — lis, zarżnie i kozlaka.
Rozdział „Sprzymierzeniec upraw
rolnych" odznacza się podobnie jak
całość dużą pochopnością w wycią­
ganiu wniosków, co jest konsek­
wencją błędu w samym założeniu.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę żołąd­
ki drapieżników pozyskanych w okresie od połowy marca do końca
maja. stosunek jaj, piskląt i mło- '
dych zajączków
do
pozostałych
składników pokarmowych, a więc
ssaków drobnych, przedstawiać się
będzie odwrotnie. Można by wyciąg­
nąć wnioski, źe drapieżniki jedzą
wyłącznie lub prawie wyłącznie
pisklęta, jaja i młode zajączki.
Nie jestem wrogiem drapieżni­
ków, doceniam ich rolę w przyro­
dzie, lecz nie pora jeszcze chyt>a na
takie wnioski, jakie nasuwają się
po przeczytaniu omawianego arty­
kułu. Sądzę, że należy poczekać na
dokładniejsze wyniki badań.
Juliusz Patis
DOM MYŚLIWSKI
W KRAKOWIE
Krakowscy członkowie PZL wy­
stąpili z inicjatywą zbudowania Do­
mu Myśliwskiego: siedziby woje­
wódzkich władz PZL. muzeum ło­
wiectwa, klubu, biblioteki, c-zytelnl.
Dom zostanie zbudowany kosztem
fiamych myśliwych, którzy na ten
cel dobrowolnie się opodatkowali —
każdy myśliwy t}ędzie świadczył
rocznie na rzecz Komitetu Budowy
Domu wkładem wartości jednego
zająca. Tą drogą t>ędzie można
szybko zebrać potrzebne fundusze.
Warto dodać, że już wiele miast w
Polsce, m. in.: Poznań i Zielona
Góra
zbudowały podobne domy.
Podobnie budzą wątpliwość pozy­
cje dotyczące udziału występowania
Prezes Kola ,.Soból" z Krakowa.
w pokarmie lisa kury domowej, ku­
Jan Bober w imieniu zarządu złożył
ropatwy, bażanta i kaczki krzyżów­
jako pierwszy w województwie
ki, a także frekwencja ptaków do­
kwotę 2 tys. zl na fundusz budowy
mowych (i ptaków Iowny:;!i) razL'm. , domu i wzywa wszystkie pozostałe
Dlaczego nie obliczono tycti pojycji?
190 kół do pójścia w ślady „Sobo­
la". Pieniądze Komitet Budowy Do­
Sądzę, źe ..sporadyczne obserwa­
mu prosi przekazywać na konto
cje leśników i myśliwych" mają
HZL w Krakowie, PKO. I OM. nr
wartość znacznie większą niż to su­
4-9-487 z zaznaczeniem: „Dom My­
geruje Autorka, choćby dlatego, że
śliwski".
<»)'
obserwują oni życie, a nie żołądki
3
sie poroża, nie będące szóslakami. tM;dą nieja­
ko pośredniczyły w dążeniach hodowlanych d;i
uzyskania jakościowo dobrego ekotypu i poroża
sarny. Z inną kozą potomstwo ich moiee być na­
wet słabe, o jakości preez nas niepożądam-j.
Forma silnego szóstaka. to parostki pu<izukiwaiie. powiedzmy ,,na ściani;", bezwzględnie cen­
ne w hodowli. Jednak pod względem hod:)wlanym dobry 2--5-letni kozioł widłak. Lty nawel
szydlarz o grubych parostkach i wysoki;'j ich
wadze będzie sztuką wartościową. Publikowanaswego czasu w ..Łowcu Polskim" zdjęcia i opi­
sy tak zwanych medalowych selektów, które w
świetle najnowszych t>adan takimi nie są, j ile
nie osiągnęły wieku dojrzałego, są dowodem, żc
takich sztuk strzelać nie powmniśmy.
Km. A n d r £ « i S t a c h u r s k i
Próba zrewidowania zasad
odstrzału hodowlanego sarn i jeleni
WŁADYSŁAW FAFIŃSKI
Oprocowanie ninieisie było podslowq dyskusji na posicdieniu Komisji Hedowfanej NRL nad imianq kryteriów selekcji iwierzyny płowej, (red.)
Z
ASADY odstrzału hodowlanego zwierzyn>
płowej zostały u nas wprowadzone w
1954 r. zaś w niektórych krajach Europy
obowiązują, już od 1934 r. Poczynione od tego
okresu praktyczne obserwacie oraz zdobycze na­
uki zmuszają do zrewidowania i zmiany nie­
których ich kryteriów.
nie wrażliwa jest sarna i reaguje, np. u osob­
ników męskich, bardziej lub mniej zniekształ­
coną formą poroża. Obserwacje z okresu ostat­
niego chociażby stulecia wskazują, że iljkroć
tylko stan sarn poważnie malał (np. po woj­
nach!. wśród przerzedzonej populacji uwydat­
niały się korzystne cechy, jak wzrost wagi tu­
szy, lepsza jakość parostków. Ważnym czynni­
kiem są też warunki klimatyczne oraz rodzaj ostatntej zimy.
Na wstępie omówienia tego istotnego dla go­
spodarki łowieckiej zagadnienia, należy przy­
pomnieć kilka czynników pośrednio wiążących
sie z tą sprawą, a wyraźnie rzutujących na op­
tymalne uzyskanie właściwych efektów.
Kolejnym czynnikiem, który winniśmy brać
pod uwagę, jest jakość osobnicza. Zdrowe, sil­
ne sztuki o dużym ciężarze tuszy i w pełni wie­
ku powinny być chronione. W udniesi^-niu do
osobników płci męskiej. l>ez względu na jakość
pcroża. Wyjątek powinny stanowić tylko roga­
cze i byki o wyjątkowo złym. słabym w dan.-}
klasie wieku porożu.
Pierwszym z nich jest potrzet>u uzyskania i utrzymania w każdej zagospodarowanej i będącej
przedmiotem hodowli populacji zwierzyny pło­
wej właściwej struktury płciowej, drugim — utrzymanie należytej struktury klas wieku. Udo­
wodniono, że w naturalnych warunkach struk­
tura płciowa wynosiła 1:1. Należy ją w tej pro­
porcji utrzymać, a nawet zwiększyć do 1,2:1 na
korzyść osobników męskich. Klasy wieku po­
winny kształtować się następująco (dane doty­
czą okresu przed łęgami zwierzyny, tj. miesią­
ca kwietnia):
1) u jeleni — roczniki
1-roczne
2—4-letnie
5—10-letnie
I I lat i starsze
Po uwzględnieniu wymienionych czynników,
można przystąpić do omówienia Elównvch -r-asad odstrzału hodowlanego sarn i jeleni. N'e
będą one jeszcze ostatecznie ukształtowane, gdyż
po pewnym czasie trzeba będzie uzupełnić je
nowymi wskazaniami nauki i praktyki.
— około 17"i> stanu ogólnego
— .,
27"«
—
47",
— ,.
9"razem 100"<.
Przyrost: około 28"" ogólnego stanu wiosennego lub W - stanu łan.
2) u sarn — roczniki
1-roczne
około 2ff'« stanu ogólnego
2—4-le1nie
,. 4ff"..
5 lat i starsze
.. 26"..
Przyrost:
około
60"..
stanu
wiosennego
lublOO".' stanu kóz.
W tak uksztallowsinych populacjach należy t)ezwzględnle prowadzić intensywny odstrzał wśród
micdzieży (koźlęta, cielęta), który winien wyno­
sić okolu 50—55'. Ł-alej puli odstrzałowej JŁ-dntgo sezonu. Intensywny winien też być odstr/at
sztuk w młodych klasach wieku (1—2-rocznych).
Trzecim istotnym czynnikiem jesl właściwe
zagęszczenie osobników na określonej p o w i e r z - ^
chni. Szczególnie wrażliwym i r;,*ażującym na^^
przcgęszczenie osobnicze w lowiske gatunkiem
Jest sarna. Przy nadmiernym stan'
rn w ło­
wisku nie może być mowy o wyhaoo.. 'niu zdro­
wych, silnych i pod względem trofeów jakoś­
ciowo okazałych i-ogaczy i byków. Działają tu
wtedy zjawiska stresowe, gdyż szczególnie u
sarny osobniki męskie przepędzają się wzajem­
nie z i tak niewielkich, zajmowanych orz:;z n i leiytoriów. Skutkiem tego mogą być: ogranicza­
nie żeru i nasilenie chorób, na które szczigól4
I.
S A R N A
Ogólną zasadą w odniesieniu do rug^czv. z
uwagi na dużą różnorodność form parostków
oraz ich zmienność u tych samych osobników
w poszczególnych latach, na co mata wpływ •
rodzaj ostatniej zimy oraz ewentualni' opano­
wanie przez pasożyty wewnętrzne (s;r»vkac'..
giez. motylica) — powinno byc zachowanie w ło­
wisku osobników, które mają dużą masę w po­
rożu, bez względu na jego kształt i formę. Acz­
kolwiek docelową w naszej hodowli jest forma
szóstaka. to jednak pośrednią drogą do uzyska­
nia tego powinna być ochrona rogaczy o silnym
porożu. Sztuka mająca takie parostki moż? w
skrzyżowaniu z odpowiednio zdrową i noi^.ącą
w sobie nie znane nam jeszcze cechy ĘL^n:ityczne. kozą. wydać zdrowe i jakościowo dobre poicmstwo. Dlatego zdrowe osobniki o dui-jj ma­
Drugą. istotną zasadą, klórii
powinniśmy
przyjąć powinno być uznawanie za sztuki łow­
ne, a więc dojrzale, rogaczy w wi'jku dupiern
>—7 lat. W ogóle odstrzał sztuk łownych nie po­
winien przekraczać lO"" puli odstrzałowej sztuk
męskich, a nawet należałoby go obniżyć do oko­
ło 7"...
Jak już wspomniano, szczególnie int'.::t)sywny
odstrzał należy prowadzić wśród rogaczy JL-dnorocznych. czyli z pierwszym porożem. Po sezo­
nie polowań na rogacze, teoretycznie nie powin­
ny pozostawać w łowisku żadne gu^ikarze i ko­
ziołki o tykach cienkich i o długości do 5 cm.
Aby ten postulat mógł być zrealizowany, kozioł­
ki te nie powinny być zaliczane myśliwym na
poczet dokonanego odstrzału z otrzymanego w
kole przydziału. Sztuki takie należałoby tez
strzelać nawet po okresie polowań, t j . po 20
października, aż do zrzucenia przez nie poro­
ża. W realizacji tego postulatu pomóc też m^Ż^•
wypłacana myśliwym urzędowo ustalona, zry­
czałtowana premia (strzałowe). Powinna ona byc
jednakowa dla wszystkich kategorii obwoJ.iw
łowieckich w kraju. W sezonach po ostrych i
długich zimach, co powinno być corocznie poda­
wane do wiadomości ogółu myśliwych, odstrzał
kczlów z pierwszym porożem winien być ogra­
niczony do guzikarzy i szpicaków o długości t y K
do 3 cm. Odpowiednio powinny być też zlagcdzone kryteria w pozostałych klasach wieku ko­
złów.
Bardzo ostra selekcja musi być prowadzona
wśród kozłów z drugim porożem. Jako selek­
cyjne powinny być uznawane w tej klasie wie­
ku szydlarze i widłaki o cienkim i niewysokirp
porożu, którego grubość tyk nie przekracza jed­
nego centymetra, a wysokość 10 cm. W seionacli
po łagodnych zimach kryteria te należałoby za­
ostrzyć w tym sensie, że za przeznaczon:.'go dc
odstrzału rogacza z drugim porożem mógłby byt
uznany kozioł o parostkach naw^-t wyższycn
jeżeli będą one przy tym cienkie, bL'z masy.
Odstrzał selekcyjny rogaczy trzyletnich i star­
szych powinien być prowadzony pod kątem usu­
wania sztuk: a) słabych fizycznie i o słabym
porożu: b) o słabym, cienkim porożu. Za se­
lekcyjnego powinien być uznany śzóstak j cien­
kim porożu, bez masy. Natomiast kwalifikowa­
ne dotychczas do selektów grube szydlarze czy
widłaki powinny być zaliczane do kozłów przy­
szłościowych, jeżeli naturalnie nie są osobnika­
mi starymi (powyżej 6 lat). Jako cechy w oce­
nie selekcyjności absolutnie nie można brać piod
uwagę długości odnóg w parostkach. Ten sam
kozioł osadza w poszczególnych latach parostki
o różnej długości, a nawet ilości odnóg bocz­
nych. Po ostrej zimie poroże lego samegj roga­
cza może t>ardzo znacznie zmienić się pod
względem cech zewnętrznych, jak masa. kształt.
5 nawet i forma. Wszystko to wskazuje, że efe­
kty zabiegów hodowlanych u sarny uwidocznia­
ją się dużo wolniej niż u jelenia. Według V O Ę ta wpływ na to ma też dużo mniejszy wagowe
udział parostków sarny w stosunku do wagi ca­
łej sztuki. Wynosi on okolu 2".. wagi osobnika,
podczas gdy u jelenia waha się w granicach
—6"". przy czym populacja sarny. t>ędąc dużi:
liczniejsza od populacji jelenia, pozwala na du­
żo wolniejsze ..wyłanianie się" pożądanych przez
nas jakościowych elektów w hodowli tej żwirrzyny.
II.
iELEŃ
Obck podanych na wsli;pie ogólnych uwm do­
tyczących hodowli zwierzyny płowej, w odnie­
sieniu do jelenia należy jeszcze dodać jeden
bardzo istotny czynnik; mianowicie wielkoabszarowość prowadzonej gospodarki z tym gatun •
kiem zwierzyny. Obwód łowiecki je.it itanowczu
za małą jednostką dla hodowli jelenia, klóry
ma przecież tendencję do migracji i to częsl"
dużej, co niejednokrotnie uchodzi nasz-.;i uwa­
dze. Właściwą gospodarkę hodowlaną jeleniem
mcźna prowadzić d.ysponując dużym areałem
powierzchni, na której zwierz ten występuj.:
oraz odpowiednio liczną jego populajją (mini­
mum sto sztuk). Ze względu na ogranic?on;.> za­
gęszczenie jeleni na określonej j^dnostc* po­
wierzchni, taką ilość można utrzymać w kom­
pleksach leśnych o wielkości minimum 4,5—5
tys. ha. Bubenik określa przestrzeń życiową
jednej i tej samej populacji jeleni aż na 30 tys.
h a . Niejednokrotnie będą to tereny kilku sąsia­
dujących ze sobą obwodów łowieckich. Przy ta­
kim .stanie zwierzyny, prowadząc zgodną z przy­
jętymi zasadami gospodarkę, można wyhodować
„ o O D S T R Z A L E Ł A Ń I KÓZ"
(głos
w
zainteresowaniem przeezylatem
artykuł
kol. Juliana Bohusza na temat odstrzału
a# łań i kóz. .sprawy dyskutowanej od wielu
lat. Chciałbym również zabrać głos i pokazać
pewne rozwiązania praktyczne.
Otóż zgodnie z ustaleniami X I I Wojewódzkie­
go Zjazdu Delegatów PZL w Zielonej Górze, opracowano program rozwoju łowiectwa na Zie­
mi Lubuskiej. W dniu 3. I . 1973 r. został on za­
twierdzony przez WRL i przesłany do kół ło­
wieckich w celu realizacji. Program ten ma speł­
nić trzy główne zadania;
— zatrzymać postępujący od wielu lat
spadek
pogłowia zwierzyny grubej,
— podnieść jakość tej zwierzyny przez stosowa­
nie odpowiednich zabiegów hodowlanych, a
w szczególności przez stosowanie rzeczywi­
stej selekcji przy odstrzale zwierzyny płowej,
— wprowadzenie bażanta do lubuskich łowisk.
Trzeba z zadowoleniem stwierdzić, że wszystkie
koła przyjęły ten program z wyjątkiem niektó­
rych kół. z siedzibą Poza terenem naszego wo­
jewództwa, a które dzierżawią u nas obwody.
Zgadzam się z kryteriami odstrzału propono­
wanymi przez kol. Bohusza, chociaż wydaje mi
się, że nie Jest również błędem, aby dokonywać
odstrzału sztuk młodych oszczędzając sztuki w
sile wieku. Chodzi bowiem między innymi o to,
aby uzyskiwać więcej rekordowych trofeów.
Nasz program dopuszcza tytko
indywidualny
odstrzał zwierzyny płowej i wyłącznie przez se­
lekcjonerów. Stoimy na stanowisku, że nie może
być mowy o jakiejkolwiek .selekcji zwierzyny pło­
wej bez indywidualnego"odstrzału i wiedzy teore­
tycznej, popartej wiadomościami praktycznymi,
dotyczącymi selekcji.
dojrzale osobniki, osiągające kulminację rozwo­
j u wieńca, co u sztuk zdrowych, silnych, moż,'
mieć miejsce w wieku 12—14 lat. Wykluczyć
należy więc raz na zawsze dolną granicę wieku
odstrzału jeleni łownych wynoszącą 10 lat. Jest
lo niewątpliwie jeden ze szkodliwych czynni­
ków niweczących założenia i cele właściwe] ho­
dowli tej zwierzyny. Należy w tym miejscu pod­
kreślić, że bardzo szkodliwie oddziałują tak
zwane polowania dewizowe. Niektóre łowiska
zostały przez .nie Już poważnie zdewastowana.
Podobnie jak u rogaczy, odstrzał hodowlany
jeleni-byków powinien być bardzo intensywnie
przeprowadzany wśród
osobników
młodych.
Znane powiedzenie: .,kto chce strzelać kapital­
ne byki łowne, powinien strzelać przede wszyst­
kim .słabe szpicaki". musi być konsekwentnie
realizowane. Już odstrzał cieląt powinien być w
pełni wykonywany pod kątem Jakościowym
(najsłabsze osobniki), zgodnie z planowymi za­
łożeniami ilościowymi. Podejmowane tu i ów­
dzie próby ustalania górnej granicy ciężaru
określonych miesiącach dla koźląt i cieląt oraz
kóz i łań uznawanych jako selekcyjne, napoty­
kają na duże opory ze strony wielu myśliwych.
Chcąc Jednak zaprowadzić właściwą gospodar­
kę hodowlaną, a czas już chyba byśmy do tego
doszli, trzeba przełamać tego rodzaju opory.
Wśród jeleni byków z pierwszym porożem na­
leży prowadzić zdecydowanie silną redukcję, usuwając te wszystkie szpicaki. których jroroże
jest cienkie i nie osiąga minimum 30 cm w.vsokości, bez względu na jakdść zakończenia tyk.
Jeśli c h o d z i ć byki z drugim porożem, za nie­
pożądane w łowisku uznać należy wszystki.^
szydlarze, bez względu na masę poroża: selek­
tami też są wszystkie widłaki. W odróżnieniu
od sarny, u jelenia w drugim porożu wymagać
należy formy co najmniej szóstaka i to o gru­
bych, tępo zakończonych tykach. Szóstaki o
ostro zakończonych tykach i oczniakach wyraź­
nie dłuższych od opieraków należy kwalifiko­
wać do kategorii selektów.
Wśród byków średnich i starszych klas wie­
ku, t j , od czterech lat wzwyż, można by prze­
jąć dotychczas obcwiązując^^ kry'eria odstrzału
hodowlanego, ze zwróceniem większej uwagi na
masę poroża zróżnicowaną w poszczególnych rejcnach kraju oraz z wykluczeniem szkodliwej
?asady uznawania za selekcyjne tych jeleni,
które w wieku czterech i więcej lat nie są obu­
stronnie koronne, t>ez względu na masę poroża.
Tę pseudowadę należy bezwzględnie wyL-limincwać z zasad odstrzału hodowlanego. Jedno­
stronnie koronny byk w wieku nawet 4 lat. nie
mówiąc Już o starszych, nie jest selektem, gdy
ma odpowiednią do swego wieku i rejonu kra­
ju masę poroża. Ten sam osobnik może z po­
dyskusji)
Minął już rok od wprowadzenia tych zasad po­
zyskiwania zwierzyny płowej i choć jeszcze za
wcześnie na pełną ocenę, niemniej jednak już
je.st wiadomo, że mamy znacznie wyższy procent
tuszY zwierzyny zdanej do punktów skupu w
klasie I .
Indywidualny odstrzał daje realne szanse pre­
cyzyjnego strzału na większą odległość. Uważam,
że polując indywidualnie można bez szkody od­
strzelić zwierzynę nawet na odległość powyżej
100 m. oczywiście z broni gwintowanej. Dlatego
też proponujemy aby odstrzału zwierzyny płowej
dokonywali wyłącznie selekcjonerzy. Celem umo­
żliwienia uzyskania uprawnień selekcjonerskich
organizujemy szkolenia i egzaminy w terenie (w
powiatach), jeżeli zgłosi się ponad 10 kandyda­
tów.
Osobiście uważam, że mamy już praktyczne
potwierdzenia, iż nie ma trudności w pozyska­
niu zwierzyny na polowaniach indywidualnych.
Nie płoszymy
zwierzyny w jej ostojach, co z
punktu widzenia hodowli ma t)ardzo ważne zna­
czenie. Oczywiście, przechodząc na odstrzał i n ­
dywidualny musimy obwód łowiecki odpowied­
nio zagospodarować, a w szczególności w urzą­
dzenia takie, jak: ambon> stałe i prowizoryczne.
Zwierzyna w zależności od upraw w polu prze­
nosi się tam, gdzie Jest dla niej najodpowiedniej­
sza karma, a zatem ambony prowizoryczne wir>ny być przenoszone. Oczywiście, nie neguję inne­
go sposobu polowania indywidualnego niż przy
pomocy ambon.
W oparciu o doświadczenia myśliwych zielono­
górskich stwierdzam, że w kołach łowirekich
gdzie zastosowano i przestrzega się zasad indy­
widualnego pozyskania zwierzyny płowej
jesl
zawsze zwierzyna, ponieważ nie ie»t płoszona w
ostojach, jak również polowanie
indywidualne
wodzeniem nasadzić w następnym roku wie­
niec obustronnie koronny. Selektów trzeba sztikać w młodych rocznikach. Wśród byków klas
średnich selekty powinne być raczej wyjątkami,
powiedzmy z powodu „przeoczenia" ich, gdy by­
ty szpicakami lub byczkami w trzecim roku
życia.
W odniesieniu do sztuk żeńskich i młodzieży
należy utrzymać dotychczas obowiązującą zasa­
dę z tą różnicą, że powinien być ustalony gór­
ny ciężar szttiik selekcyjnych, z uwzględnieniem
okresu roku. rejonu kraju dla koźląt i cieląt
oraz wieku dla sztuk dorosłych. Sztuki S3lekcyjne prowadzące młode mogą być odstrzeliwane
dopiero po 1 grudnia tub nawet
stycznia,
względnie po odstrzeleniu prowadzonych. s-.;lekcyjnych koźląt czy cieląt. Należy też wprowa­
dzić zakaz strzelania jeleni i sarn podczas polo­
wań zbiorowych — pędzonych z naganką. Doz­
wolone mogą być jedynie tak rwane ciche pę­
dzenia w pełnym lego słowa znaczeniu.
W
tym miejscu chciałbym też ustosunkować
się do niektórych wypowiedzi, zawartych
w artykule dyskusyjnym kol. Juliana Bo­
husza pt. .,0 odstrzale łań i kóz" („LP" nr 11460). Nikt nigdy nie stwierdził jeszcze i nie
stwierdzi, że tania-licówka nie jest potrzebna
chmarze. Moje ponad trzydziestoletnie bezpo­
średnie obserwacje życia jeleni w pełni potwier­
dzają to. Że każdej chmarze jeleni, z wyjątkiem
naturalnie chmar składających się z samych
byków, przewodzi i to mądrze, jedna lania, ma­
jąca cielę. Nie jest to zawsze sztuka stara, a
jedynie mająca największe doświadczenie ży­
ciowe. Ona daje hasło do ruszenia na żerowis­
ko, zejścia z niego, najbardziej czuwa nad bez­
pieczeństwem chmary. Bez jej ,.zezwolenia"
chmara nie opuści swej ostoi, oiaktycznit.' na
nic też się nie zdecyduje. Taka jest biologiczna
reguła życia jeleni. To samo prawo eliminuje
z chmary osierocone cielę, które miało dobrą,
zdrową matkę, t>o taką jest licówka. Nie można
więc nazwać nietykalności takiej sztuki ana­
chronizmem. Chyba zachodzi tu bardzo poważ­
ne nieporozumienie. Tak samo strzelanie na po­
lowaniu zbiorowym, w pędzeniu, do jeleni i ro­
bienie przy tym dubleta. do tego niezgodnego
z planem pozyskania, co myśliwy stwi-jrdza do­
piero po fakcie, nie powinno być praktykowaiie.
Trzeba przeciwstawiać się praktykom strzelania
zwierzyny płowej na polowaniach zbiorowych.
W przeciwnym wypadku niepotrzebne- są zasa­
dy odstrzału hodowlanego. Pod(*nie. moment
czy myśliwy ma blisko, czy daleko do swego ło­
wiska, nie może decydować o sposobie dokoiY.
wania odstrzału, który musi być dokonywany
7awsze ood kątem selekcji. Należycie można to
wykonać tylko drogą odstrzału indywłduallego
nie wpływa ujemnie na wynik polowań zbioro­
wych na zwierzynę czarną.
Z praktyki również wiadomo, że polując Indy­
widualnie każdy myśliwy ma kontakt ze zwie­
rzyną i do rzadkości należy nie wykonanie od­
strzału. Natomiast często bywa, że myśliwy przez
kilka
polowań
zbiorowych nie dochodzi
do
strzału, a jeżeli strzela, to skuteczność jest zni­
koma.
Na podstawie wyliczeń w kilku naszych ko­
lach łowieckich o przeciętnych
kwalifikacjach
strzeleckich, średnia ilość naboi na odstrzelenie
1 sztuki zwierzyny płowej '\» polowaniach indy­
widualnych wynosi 1,5 naboju, natomiast na po­
lowaniach zbiorowych — 4. Nie mówiąc o po­
strzałkach, co eliminuje się prawie całkowicie
w polowaniach indywidualnych. Na źle przygo­
towanych polowaniach zbiorowych bardzo czę­
sto nie ma pokotu, są za to znaczne koszty.
Kol. Bohusz przyjął w swoich rozważaniach o
pozyskaniu zwierzyny istnienie absolutnie czy­
stego poła, czego prawie w terenie nie spotyka­
my, stąd obawy o trudności w pozyskaniu zwie­
rzyny drogą polowania indywidualnego są nie­
uzasadnione.
Czy na polowanie indywidualne trzeba
wię­
cej czasu? — chyba nie, pod warunkiem, że jest
zwierzyna i mylMwy posiada dobre przygotowa­
nie teoretyczne i praktyczne. Myśliwy udając się
na polowanie indywidualne
winien zasięgnąć
informacji od .służby leśnej lub łowczego koła
gdzie aktualnie bytuje zwierzyna, na którą chce
zapolować i gdzie najchętniej żeruje, w ten spo­
sób
może uzyskać lepsze efekty.
Wyłączając
odstrzał zwierzyny płowej ze zbiorowych
polo­
wań w dużym' stopniu zwiększamy również bez­
pieczeństwo na polowaniach.
Ri.'asumując. uważam, że czas najwyższy aby
zaniechać polowań zbiorowych na zwierzynę pło­
wą, chyba, że zachodzi potrzeba odstrzału
re­
dukcyjnego. Korzyści są następujące:
— zapewniamy prawidłowy rozwój i kierunek
hodowli oraz ochronę zwierzyny, a w szcze­
gólności dokonujemy rzeczywistej selekcji:
— uzyskujemy lepsze efekty ilościowe i jakoś­
ciowe (więcej tusz w k l I ) :
— więcej emocji i przeżyć w knie'.
MICHAŁ PAUCHLEB
prezes WRŁ w Zielonej Górze
lub podczas typowego, cichego pędzenia, gdy
myśliwi stają z dala od penetrowanego przez
jednego, a najwyżej dwóch naganiaczy ostępu,
na znanych przesmykach zwierzyny, z głęboko
widocznym przedpolem I mogą sptokojnie doko­
nać wyboru sztuki czy sztuk do odstrzału.
Nie mogę też zgodzić się z sugestiami zmie­
rzającymi do oszczędzania sztuk młodych. Obo­
wiązują kwwiem zasady, że w każdej klasie wie­
ku musi być przeprowadzany odpowiednio usta­
lony odstrzał ilościowy, naturalnie wybiórczy, w
lym najliczniejszy właśnie wśród młodzieży •
osobników w drugim roku życia, o czym Jul
wspomniałem poprzednio. Kiedyś, w warun­
kach pierwotnych, wobec istnienia silnego opo­
ru środowiska, zaledwie około 30"« młodzieży
miało możność dożycia do jednego roku. Olbrzy­
mią większość likwidowały drapieżniki, ostre
zimy itp. W naszych zabiegach hodowlanych
musimy optymalnie zbliżać się do tych pierwot­
nych warunków. Zresztą konieczność dokonywa­
nia licznego odstrzału młodzieży dyktują nam
jeszcze inne warunki.
Tak samo uważam, że właśnie październik
jest najbardziej odpiowiednim okresem wybiór­
czego odstrzału zwierzyny płowej. Właśnie w
październiku, szczególnie w pogodne, słoneczne
popołudnia, kiedy zwierzyna chętnie wychodzi
na otwarte przestrzenie, możemy dokonywać
właściwego odstrzału hodowlanego. Naturalnie
nie może być mowy o osierocaniu koźląt czy
cieląt. Któż bowiem odstrzeliwuje matkę od
młcdego! Jeżeli oboje są sztukami selekcyjny­
mi, ws-zyscy wiemy, że najpierw strzelimy mio-"
dego.
Mamy jeszcze w naszych szeregach myśli­
wych pctrzebujących należytego etyczno-moralnego ukierunkowania i podbudowy w zakresie
łowiectwa. Nie mylmy zatem im drogi.
Na zakończenie chciałbym wspomnieć o poru­
szanej już w ..Łowcu" nowej formie polo­
wania
zbiorowego. nazwijmy
go
„polowa­
niem zbiorowym z amlwn". Przebieg jego jest
następujący. Myśliwi stawiają się na określon;]
wczesnoporanną łub popołudniową godzinę na
zbiórkę. Na odprawie lasują numery amtH>n.
zajmują je na 2—3 godziny i dokonują z nich
cdstrzalu zwierzyny. Wyniki tych polowań nic
są wcale gorsze od polowań tradycyjnych, a ko­
rzyści wielorakie — spokój w łowisku, właściwy
wyt>ór sztuk do odstrzału, precyzyjne strzajf itp.
Czy nie warto i u nas zastosować tej metody,
cgraniczaiąc polowania zbiorowe na zwierzynę
grubą jedynie do dzików i to wyłącznie na bia­
łej stopie?
WiBdystaw Fafłrtskł
5
• NA KULAWY SZTYCH
• NA KULAWY SZTYCH . NA KULAWY SZTYCH •
w bezlistnym
stanie
krze­
wów — a wszystko
to w skomplikowanej,
po­
plątanej
szachownicy
blasku
i cienia.
Coś mi zalśniło
w oczach
jak zajączek
rzu­
cony
lusterkiem.
Wpatrzyłem
się w to
miej­
sce.
Promień
słońca
uderzył
w siwe
obrze­
żenie
(isiej mordki.
Stal
mykita
duży, dolodny,
puszysty,
wpatrzony
w coś, czy wsłu­
chany.
Po chwili
dopiero
pobiegł
dalej,
pomigał
kitą między
gałązluimi
i
zniknął.
nierozpcsnawalnyc/i
Okrawek dzikości
Zbigniew Siedlecki
jA
początku
kwietnia
pojechałem
„w teren po U n i i " czyli bez strzelby,
służbowo.
* Zaiatwiwszy,
co miatem
załatwić
wra­
całem
płocką
szosą
do Warszawy.
Ale
wio­
senne
stonce
było tak ciepłe,
pogoda
tak nę­
cąca, że odziei
za Wyszogrodem
zatrzymałem
wóz na fioboczu
i ruszyłem
polem
w
kierunku
Wisty.
Było tak sucho,
że można
było
chodzić
po miedzach
i drogach
potnych
w
zwykłych
miejskich
buiach.
l\/
Szedłem
sobie
spacerkiem,
z
myśliwskiego
nawyku
wypatrując
kotlinek
zajęczych
i kuropatwiego
pomiotu
przy
miedzach. Ale
nie­
wiele
zobaczyłem:
raz się zajączek
długo
przytajony,
wyrwał
z kotliny,
ze trzy
razy
iurknęty
kury.
Pola
tu zresztą
nietypowe;
choć
do miasta
daleko
przypominają
.pod­
miejskie,
badylarskie
'tereny.
Ozimin
niewie­
le, za to całe hektary
^tlantacji
malin;
brąiowoczerwonawe
badyle,
już puszczające
odro­
binę zielem
ciągnące
się w dhigich
regular­
nych
rzędach.
Plantacje
tru/^kawek,
szare
jeszcze,
tniezazielenione.
brzvdkie.
A nowei
lu
I ówdzie, bliżej chatup.
tunele
foliowe,
z da­
leka
przypominające
sfalowaną
wodę
— tu
się hoduje
wcze.tne
warzywa,
f^o tak, te oko­
lice
to największy
na świecie
rejon
uprawy
malin. W pobltskim
Płońsku
zbudowano
wiel­
ką zamrażalnię,
gdzie
się ten
delikatesowy
owoc zamraża t wysyła na Zachód za dewizy.
A więc ToiiiŁCtwo już specjalizujące
się w
sadoumictwie,
warzywnictwie,
rolnictwo
zu­
żywające
więcej
niż przecięt nie
na wozów
sztticznych,
herbicydów,
insektycydów,
fungi­
cydów,
akarycydów.
mottiskx>cydów,
antywylegaczy,
retardentów
i wszelkiego
chemiczne­
go świństwa.
A zwierzyna nie l u b i opytanta
> opryskiwania...
Trafiłem
też na rozkopki:
rowy
r ułożonymi
na
dnie
czerwonymi
rurkami
drenarrfcrmi,
jeszcze
Ttie zasypane.
No lak, w Polsce,
która
wespół
z NRD zalicza
się do najuboższych
w
wodę krajów
ettropejskich,
określenie
„melio­
racja"
jest synonimem odwadniania. No i tak
„meliorujemy"
na sucho,
a tymczasem
wody
w studniach
zaczyna
brakować,
kraj
stepo­
wieje,
a jeśli
wiosna,
jak tegoroczna,
wypad­
nie sucha
— p o pciach wiafr kurz nosi. / tean
też zwierzyna
nie lubi.
Wyplątałem
się spomiędzy
rowów
i
zoba­
czywszy
linię
sosnowego
miodnika,
ruszyłem
żywiej.
Ledwo
wszedłem
między
sosenki
wy'
startowa!
mi spod T t ó y kogut.
A mfodntfc ckazat się złudzeniem:
rto tylko
linia
sosenek
na
wiślanej
skarpie,
od razu
między
drzewkami
zaniebieszczyla
się i zasrebrzyta
Wisła.
Szero­
ka, obrzeżona
zaczynającą
się zielenić
wifclinq,' w nurcie kępy zarosłe bezltstni/mi
jeszcze
drzewami,
liczne
szarozółte
łachy
piaszczyste,
bo woda
niska
jak w
sierpniu.
Zacząłem
spuszczać
się w dói po
stromiżnie
skarpy.
Przed
spadnięciem
rs^owaly mnie
pnie sosenek
i brzózek,
l a m i n a i głóg
łapały
mnie
za ptaszcz,
a dzikie
róże i jeżyny
cze­
piały się spodni,
które tym schodzeniem
z pie­
ca na łeb zostały
mocno
nadwerężone.
Ale za
lo nim o5t(tyn<|łem dołrty taras
—
pcdnicnłem
kitka
kur t>ażancich.
Spojrzałem
z dota
na skarpa.
Przeilicznu.
Zakrzaczona
bezładnie,
dziko,
w łysych
miej­
scach
aż żółto od k w i a t ó w podbiału, na brzóz­
kach
tftyskających
białymi pniami
pojawia
się
pierwszy
natot
najjaśniejszej,
najdelikatniej­
szej
zieleni: u y ó r y zwieńczona sosnami, k t ó ­
rych ciemnozielone łapy mieszają się z obło­
kami
z rzadka
p t y n ą c y m i po niebie.
Poszedłem
czesanych
brzegiem
wiosennym
pod prąd,
wiatrem.
wśród
U
wifclin
podnóża
skarpy,
na p ł a c h c i e soczystozielonej
oziminy
zobaczyłem
koguta.
Tak wspaniale
puszył się
w słońcu u.'szysCfcimi swoimi
mongolskimi
ko­
lorami,
że same
nogi
poniosły
mnie
w
je30
stronę.
Nie podniósł
się. uciekał
przede
mną
na
piechotę,
niechętnie
i niespiesznie.
Tak
doprowadził
mnie
do gąszczu
na skarpie,
ak'
niespodzianie
krzaki
rozstąpiły się
przede
mną. Zrobiłem
kilkanaście
kroków
w (unelu
z tarniny
— i oto znalazłem
się w jarze
o
stromych
ścianach
dwudziestometrowej
wy­
sokości.
Cicho
tam ttyło. uroczyście.
Podsze­
dłem jeszcze
kawałek
naprzód
i
przystanąłem,
podziwiając
urodę
tego
zakątka:
pokręcone
sosny,
szarozielonkawe pnie osik, czarne gra­
bów
i a*ł4zów. p l ą t a n i n ę gałązek kaliny, wa­
wilcze-tyjco,
głogu i m n ó s t w o innych.
wrzynka
Fut. W ł o d / i i n t p i ' /
Łapiński
Jarem
wyszedłem
na górę i z n a l a z ł e m się
powrotem
na szczycie
skarpy.
A tam zndw
furknęło
mi spod
nóg kiłka
bażantów,
dwie
parki
kuropatw...
Patrząc
wzdłuż
Wisły zo­
baczyłem masyw drzew,
po zimowemu
jeszcze
rudziejących
niespadtymi
liśćmi — dęby. Po
kwadransie
znalazłem
się w autentycznej,
naj­
prawdziwszej
dąbrowie,
jakich
niewiele
już
w PCłsce
pozostało,
choć co krok
spotykamy
pozostałości
po nich
w postaci nasw; „Dąbro­
wa",
„Dębe".
„Dąłtki",
„Dębina".
„Dąbrówka",
„Dąbrówno^'...
Było
to ze sto hektarów
dą­
browy
rozłożonej
na kapryśnych
stromych
pagórkach
i
wzgórzach
poprzerzynanych
mniejszymi
i większymi
krętymi
jarami
i wą­
wozami.
Gęsto
tam było cd b a ż a n t ó w . du>ufrrctnie spotkałem
kozę
w burej zimcwej
2
sukni.
Pora
była wracać.
Wdrapałem
się na górę
skarpy,
a że się przy
tym zadyszałem,
przy­
siadłem
na wielkim
polodowcowym
kamieniu
i odpoczywałem.
Siedziałem
w miejscu poło­
żonym
ma granicy
dwu ś w i a t ó w . Po
jednej
ręce miałem
pola
z plantacjami
malin i tru­
skawek
gdzie
każdy skrawek
ziemi był upra­
wiany,
wykorzystywany,
a po drugiej
nie­
użytki:
s'carpę.
wzgórza,
wąwozy,
krzaki,
dą­
b r o w ę . W tę garbatą ziemię nie m o ż n a wejść
z pługiem,
dlatego
zostawiono
ją w
spokoju
taką, jaka
była od bardzo
dawna. Kto wie.
czy
nie od czasów,
kiedy
lu właśnie
Wista
ustabilizowała
swoje
koryto.
Zostawiono
bez­
użyteczny
okrawek
dzikości,
przypadkową
en­
klawę
wśród
gruntów
uprawianych
maszy­
nami
i chemią.
Okrawek,
na którym
znajdują
schronienie
zwierzęta.
Kontrast
między
cywilizacją a
dzikością
sprawił,
że naszły mnie
myśii o t y m , co będzie
dalej.
Czy cywilizacja
połknie
i ten
okrawek?
Oczywiście,
traktorem
go się s t r a t o w a ć
nie
da, ale na pewno
za ćwierć
wieku,
albo
i
wcześniej
na wiślanej
skarpie
wyrosną
domy
wypoczynkowe,
dnem
jarów
będą biegły wy­
asfaltowane
dróżki
z kaszami
na śmieci,
a
w dąbrowie
usiowi się ławeczki
dla
spacercwiciów
i slupy
latarń. Zwierzyna nie będzie
już miała żadnego
schronienia,
będzie
się
musiała
kontentować
pclami
gęsto
posypy­
wanymi
nawozami
i chemicznymi ś r o d k a m i
ochrony
roślin.
Ale
kto wie. może
będzie
inaczej?
Może
rozszerzy
się ten okrawek
dzikości.
Przecież
wcześniej
czy p ó ź n i e j ioby
wcześniej
niż póź­
niej)
sprawy
podnoszone
dziś
przez
..ochro­
niarzy",
uważanych
za szlachetnych
mania­
ków,
muszą znaleźć
powszechniejsze
zrozu­
mienie.
Wcale nie z ptatonicznej miłości do
przyrody fchoć i ona powinna stać się .silnym
mctywem ludzkiego działantaj. ale z
dobrze
pojętego
interesu
ekonomicznego.
Musi
przyjść
czas.
w którym
pod presją
medo%latku
wody.
przesolenia
^ gleby,
niekorzystnej
zmiany
w
składzie
flory glebowe)
— także rolnizy
i eko­
nomiści
.tpojrzą
na poła
jako
na nie
lylko
plantacje
roślin użytkowych,
ale jako
na agrobiocenozy.
Będzie
się szukać
śr-jdków
zarad­
czych
w izw. niołej retencji,
czyli
w ibiyrni-
Jcach. 2(łiorni'jzfcach. .vIou-kach z a t r z y m u j ą c y c h
irśród pol jak najwięcej wody; w p3.sach
drzew,
remizkach.
żywaptolach
osłabiających
wiairy
i .sianoiriących
wylęgarnię
owadów
hamujących
iairincwą
roimnożę
owadzich
.s'iA:odniA;óu- roślin. Wtedy te pola. dziś puste,
gładkie,
geumeiryczne.
o i y w i ą się rpmizkami.
oc2kami
wody, fcępami drzew, l i n i a m i żywopłclów.
Bażanty
i kuropatwy
będą miały pod
do-stai/cicm miejsc do giiiazdouania. Zając nie
będzie
musiał
wygrzebywać
kotlinek
tylAro na
gładkiej
roli.
może
i sarna
zacznie
bytować
vśród
tak urozmaiconych
pól.
Na pewno
nie będzie
to mariaż cywilizacji
z dzi'iością,
o tym ani marzyt' przy
powszech­
nym
niedostatku
środków
żywności,
który ka­
że maksymalnie
wykorzystywać
glebę.
Będzie
ro zapewne,
miejmy
nadzieję,
cywilizacja roz­
sądna,
we własnym
interesie
licząca
iię 2
przyrodą.
Wielkopolska
kynologia
łowiecka
WACŁAW LESIŃSKI
Konkuisy
SROD wiciu czynników,
kształtujących
dziś nowe w sensie społecznym 1 gospodar­
czym, oblicze łowiectwa, coraz większą n>lę odgrywa kynologia łowiecka. Jej dynamiczny
rozwój zachęca mnie do podjęcia próby podsu­
mowania sukcesów i niepowodzeń w tej dzie­
dzinie na terenie Wielkopolski.
Bardzo ruchliwe w pierwszych latach swego
istnienia (pomimo zat>oru pruskiego) ..Polskie
Towarzystwo Łowieckie w Poznaniu" zajęło
przychylne stanowisko w sprawie upowszechnie­
nia wyżła wszechstronnego, zwanego wówcza.s
wyżłem dowodnym.
Głównym inicjatorem imprez kynologicznych
i prawidłowego łowiectwa byt Ludwik Niedbat.
autor książek sławiących wielkopolskie knieje,
podręcznika w zakresie układania wyżłów do­
wodnych, regulaminu popisów wyżłów wszech­
stronnych oraz założyciel pierwszej księgi rodo­
wodowej.
Opracowany regulamin został przedstawiony
Prezydium Towarzystwa i na jego podstawie od­
były się w latach 1909—1913 pierwsze konkursy
wyżłów we wszechstronnej pracy na terenie Iwna
i Wojnowic pod Bukiem. Ten pierwszy regula­
min w dużym stopniu nie stracił do dziś na ak­
tualności.
W oparciu o praktyczne doświadczenia zamie­
rzano już wtedy uzupełnić regulamin i wyelimi­
nować z konkursów p.sy pracujące jednostronnie.
Wpis do księgi rodowodowej miały tylko psy
sprawdzone, uzyskujące I . I I . I I I nagrody z do^
kladną rejestracją zalet i wad w pracy oraz
eksterieru.
Po pierwszej wojnie światowej Ludwik Nied­
bat opublikował we wszystkich czasopismach
odezwę apelującą do myśliwych polskich o
wskrzeszenie organizacji konkursów wyżłów do­
wodnych.
W kwietniu 1922 roku grono myśliwych-kynologów w Poznaniu powołało do życia Stowarzy­
szenie Kynologiczne, które z kolei przyłączyło
się do istniejącej już Organizacji Łowieckiej
(lecz z własnym statutem) pod nazwą: Centralny
Oddział Kynologiczny Polskiego Związku Myśli­
wych. Stówarzy.szenie to organizowało co roku
konkursy wyżłów.
Z chwilą powstania w Warszawie Centralnego
Związku Stowarzyszeń Łowieckich, nastąpiła
także reorganizacja Centralnego Oddziału Kyno­
logicznego.
W 1926 roku kilka towarzystw kynologicznych
zrzeszyło się w Związek Stowarzy.szen Kynolo­
gicznych, który stawiał sobie za cel upowszech­
nienie rasowych psów myśliwskich poprzez or­
ganizację wystaw i konkursów według obowią­
zujących od wielu lat rcgulammów.
Również w Warszawii' i Małopolsce organizo­
wane byty w okresie mitozy wojennym próby i
konkursy, lecz były tu raczej próby jednostron­
ne;, zazwyczaj w suchym polu. zwłaszcza dla
psów ras angielskich. Miały one zatem okrt:ślonc
znaczcnte hodowlane. Nie wiemy, czy ówczesne
konkursy dały przyczynek do założenia doku­
mentacji rodowodowej. Jedno jest pewne, że
właśnie w Wielkopolsce zapoczątkowano spraw­
dzanie wyżłów we wszechstronnej pracy.
W roku 1928 obserwatorem ..Konkursu premio­
wanego w y ż ł ó w był poeta-myśliwy Julian Ejsmund. który rozentuzjazmowany popisami psow
wyraził swoje uznanie wielkopolskim kynolo­
gom. To on nazwał Wielkopolskę ..mózgiem i
sercem polskiego łowiectwa".
Wszelkie imprezy kynologiczne w tym okresie
byty jednak nieliczne i z niewielką obsadą. Za­
zwyczaj właścicielami ps(>w byli ludzie zamożni
lub zarobkowo układający je dla śmietanki
my.śliwskiej. Trzeba dodać, że dobry wyżel ko­
sztował wtedy tyhr. co trzy krowj' lub dubeltów­
ka wysokiej kla.sy. W takiej sytuacji nawet nic^H^órzy właściciele z i e ^ ^ j ' otwierali ośrodki tre­
sury psów m y ś l i w f l f f n ( n a przykład w Goraju
i w Gostyniu), przewidując z nich większe zyski
aniżeli z gospodarki rolnej.
Na podstawie pierwszej wówczas księgi rodo­
wodowej można stwierdzić, że nie brakowało
psów naprawdę doskonałych. Pozostawiały om'
jednak wiele do życzenia pod względem eks-
W
lerieru. ponieważ było wtedy bardzo modne
krzyżowanie wyżłów kontynentalnych z psami
ras angielskich. Dopiero pod koniec dwudziesto­
lecia spotykało się liczniej psy importowane,
które kojarzono z rodzimymi.
Po okresie okupacji hitlerowskiej, kynologię
włączono w zakres pracy Polskiego Związku Ło­
wieckiego. W jego szeregi zaczęli napływać l u ­
dzie pracy, dla których możliwość polowania,
bez wielkich nakładów finansowych i szczegól­
nych przywilejów, stała się jedną ze zdobyczy
.socjalnych, nieosiągalnych w dawnym ustroju.
Nowe. korzystne dla łowiectwa warunki, przy­
czyniły się także do rozwoju hodowli psa myś­
liwskiego. Hodowlę Irzetia było jednak budować
od podstaw, gdyż pozostałe po wojnie psy. naj­
częściej opuszczone przez poprzednich właścicie­
l i , nie miały żadnej dokumentacji i przed-stawialy bardzo zróżnicowany materiał hodowlany.
Dopiera przy pomocy naczelnych władz PZŁ
i Ministerstwa Rolnictwa województwo nauze
otrzymało kilka dotwych psów z imfłortu, które
poprawiły w sposób zasadniczy jakość użytkową
i eksterierową.
Różnymi sposobami starano się upowszechnić
w WielkopoLsce psa myśliwskiego: prz.vznawano
dotacje dla hodowców, zaczęto nieśmiało organi­
zować pierwsze próby polowe wyżłów, fieldtrialsy i konkursy.
Dzięki poparciu władz wojewódzkich PZŁ i
osobiście prezesa mgra Andrzeja Śliwińskiego,
popularyzacji kynologii w radio, telewizji i 1<»kalnej prasie oraz w ..Łowcu Polskim", kilku
zaledwie entuzjastów potrafiło obudzić prak­
tyczne zainteresowanie rasowym psem myśliw­
skim wśród wielkopolskich członków PZŁ.
Systematyczne szkolenia, obowiązek zdawania
egzaminów z dziedziny kynologii łowieckiej
przez tcandydatów na członków PZŁ i egzaminy
dla seiekcjonL-rów w zakresie prowadzenia psa
na sfarbowanym tropif były pionierską inicja­
tywą w naszym Zrzeszeniu.
Również dzięki dynamicznemu rozwojowi ho­
dowli wszystkich ras, niezależnie od wielkich
stawek wyżłów na próbach i konkursach, po raz
pierwszy w Polsce zorganizowano w Poznaniu
próby pracy i konkursv spanieli, wybudowano
pierwsze .sztuczne nor>' dla egzaminu psów v^
pracy pod ziemią, przeprowadzono pierwsze
próby polowe i konkursy psów gończych — oga­
rów polskich (zostały one w 19157 roku zareje­
strowane przi'z Mit;dzynarodową Federacje Ky­
nologiczną dzięki pomoc>' ppłk KaraWfka z
Wrocławia i aktywu poznańskich myśiiwychkynologów).
Dokonano powszechnego przeglądu w.szystkich
psów na terenie województwa i wydano atesty
uprawniające do wykonywaniu polowania.
Psy wielkopoLskich myśliwvth brały i biori!
udział w licznych krajowych i zagranicznvch
wystawach psów rasowych, na których zdobywa­
ją tytuły Zwycięzców i Championów. Powołano
do ż>cia naukowe studium kynologii łuwieekic)
i zorganizowano siedem .sympozjów, populary­
zując wiedzę o czworonożnym przyjat^ielu myśli­
wego. Organizowano wiele wystaw fotograficz­
nych pt. ..Czy znasz psy myśliwskie świata.'".
..Pies myśliwski w fotografii". ..Pies Twoim przy­
jacielem", wystawy filatelistyczne o tematyce
myśliwskiej i kynologicznej, organizowano rewie
..psiej urody", wygłaszano na terenie powiatów
wiele ciekawych, ilustrowanych przezroczan>i
odczytów, wydawano starannie graficznie opra­
cowane foldery zapraszające menerów i gości na
ciekawe i bogutt imprezy.
Oto krótki zarys pracy wielkopolskiego akty-,
wu łowieckiego, której obfite plony są widoczne.
Nie wolno także zapominać o korzystnej di:i
r o i w i j u hodowli psa myśliwskiego uchwale X I
Wojewódzkiego Zjazdu Delegatów PZŁ w Poxnaoiu. klóra mówi: ..Zwiększenie efektywności
po;owan i owiązanych z tym przyjemności wy­
maga dalszef^o rozwoju hodowli p.-6w myśliw­
skich Mimo, 7.v województwo poznańskie posia­
da najwięcej psów myśliwskich zarejestrowanycłi w Związku Kynologicznym w Polsce, spra­
wdzonych użytkowo i eksterierowo. to jednak
ilość psów małych ras. odpowii'dnio u!ożonvch
zwłaszcza do polowań na grubą zwierzynę, jest
w y Z I ó w c i e s u ) sit; £ v w s / . e w i e l k i m
puwodr^nlein
nadal niewystarczająca. W związku z tym
wszystkie koła łowieckie winny: w .szerokim
stopniu rozwijać hodowlę psa myśliw.<ikiego,
przydatnego do polowań leśnych, nadal bez­
względnie egzekwować otrawiązek polowania na
ptactwo łowne z udziałem psa. Ponadto wprowa­
dza się otx>wiązek posiadania przez każde koło
łowieckie, dzierżawiące obwody leśne, psa myś­
liwskiego ułożonego do polowań na. grubą zwie­
rzynę".
Treść tej uchwały wytycza dalszy kierunek
pracy aktywu kynologicznego i odzwierciedla
rangę, jaką zdobył pies myśliwski w wielko­
polskiej organizacji łowieckiej.
Duże korzyści przyniosło także przełamanie
regionalnych opłotków i nawiązanie współpracy
z Wojewódzkimi Komisjami Kynologicznymi w
Warszawie i Wrocławiu.
Dzisiaj, z perspektywy kilkudziesięciu lat
istnienia naszego Zrzeszenia można śmiało po­
wiedzieć, że kynologia w ostatnich latach nabra­
ła nieznanego przedtem rozmachu. Znaczenie
psa docenia już ogół myśliwych, lubiących e f e K tywne. ładne i przynoszące wiele emocji polo­
wania.
Osiągnięcia poznańskiej kynologii są także
zauważane w krajach o dużej kulturze kynolo­
gicznej, o czym świadczą liczne artykuły i pu­
blikacje w obcej prasie fachowej.
W rasie wyżłów szorstkowłosych jesteśmy naj­
mocniejszym ośrodkiem w kraju. Nie wolno
również zapominać, że protoplastą niemieckich
wyżłów szorstkow*łosych był występując-y do lat
isiim (zwłaszcza na ziemiach zachodniej Polski)
wyżet o kędzierzawym twardym włosie ..p o 1•s k i w u d o I a Z". Zaborcy nie przebierali w
środkach, naszego idealnego w pracy Wł»dnej i
tesnej psa użyli do wyhodowania wyżló'*
.szorstkowłosych.
W 1878 roku Prusacy, chcąc wyeliminować
słowo ..polski" wodotaz powołali klub hodowców
niemieckich wyżłów szorstkowłosych i z?gubili
naszą polską rasę dalszymi krzyżówkami. Nie.stety. udało się im to, gdyż nieliczna grupi< pol­
skiej elity łowieckiej nie była zbytnio zaintere­
sowana
utrzymaniem
polskiego wyżła
dla
przyszłych pokoleń. ..Polskiego wodotaza" możeO O K O N C Z E N I E NA S T R . 10
Pokaz psou'
wstępujących
m y s i l w ! > k i c h na k u r s a c h
do P Z L . (Fot. autora)
dla
nowo
PIERWSZE
W POLSCE
ODŁOWY
CIETRZEWI
Tekst i zdjęcia
LESZEK KRZYSZTOF SAWICKI
D
ługo c z e k a ł e m na tę wiado­
mość, aż wreszcie o północy
obudził mnie telefon inż.
C z e s ł a w a Sielickiego z Tuchc^i.
— Proszę przyjeżdżać, zaczy­
namy — usłyszałem w stucłiawce.
— Spotkamy
się na
terenie
n a d l e ś n i c t w a Grajewo, w leśni­
czówce Kapice nad Bierzą.
Wszystkich
zastałem już
na
miejscu akcji. Wszystkich,
to
znaczy szefa ekspedycji o d ł o w ó w
kuraków
zastępcę
dyrektora
Technikum
L e ś n e g o w Tucholi
nf>gr. inż. C z e s ł a w a Sielickiego,
g r u p ę uczniów T e c ł t n i k u m , l e ś n i ­
czego Kazimierza Majewskiego i
jego trzech a s y s t e n t ó w :
Fran­
ciszka Z a r z y c k i ^ o ,
strażników
k)wieckich B r o n i s ł a w a i Romana
Sokołowskich. Omawiali w ł a ś n i e
plan d z i a ł a n i a . Tokowiska w y j ą t ­
kowo wczesne w t y m roku, zosta'
ły j u ż
zlokalizowane.
Trzeba
rozwiesić sieci w z d ł u ż najlepsze­
go. Mitkrołnis „ r u m u n a " dociera
ROTplnmntf
8
sieci
t y l k o (> k m w g ł ą b bagna, n a s t ę p ­
ne sześć brniemy po k ę p a c h i
t r z ę s a w i s k a c h d ź w i g a j ą c sieci i
drągi.
Z a p a d ł już mrok
kiedy
w r ó c i l i ś m y do samochodu. Sieci
rozpięte na wysokości 8 m i d ł u ­
gości 900 m o c z e k i w a ł y na naj­
bliższy ranek w odległości 70 m
od tokowiska,
w miejscu c z ę s ­
tych przelotów cietrzewi. Zaled­
wie k i l k a godzin snu i o 2.00 w
nocy szef ekspedycji podrywa nas
r. łóżek.
Znowu ta sama droga
:ia
bagna t y m razem przy
8°
mrozie. Rozstawieni w z d ł u ż l i n i i
sieci czatujemy w krzakach i za­
roślach. Niestety, ani jeden ptak
nie wpada w sieci. Z m a r z n i ę t a i
oszroniona sieć
n a p i ę ł a się
i
przy
uderzaniu
cietrzewi
nie
bpadła z zaczepów. Ptaki odbija­
ły się o nią. Zahaczamy sieć de­
likatniej, lecz wtedy zrzuca ją
nawet
l e k k i podmuch
wiatru.
Olbrzymia
powierzchnia • sieci,
mimo bardzo cienkiej nici i oczek 9 X 9 cm, stawia d u ż y opór.
Zmieniamy
więc
zawieszenia.
Nie w l i n i i prostej, lecz oo 50 m
z a ł a m a n i e sieci pod k ą t e m 25°.
To powinno przynieść rezultaty.
Część sieci przenosimy na inne
tokowisko odlegle o 8 k m od
pierwszego. T u przez b a g i e n n ą
ilrogę często p r z e l a t u j ą cietrze­
wie nawet w ciągu dnia, a pióra
w sieciach p o d s u w a j ą myśl usta­
lenia w tym
miejscu dziennych
d y ż u r ó w . Z k a ż d y m dniem zdo­
bywamy więcej
doświadczeń i
kiedy
najbliższego ranka k t ^ u t
siada na mojej budce, wiem już,
że trzeba go szybko spłoszyć, dofłóki panuje p ó ł m r o k i nie w i ­
d a ć dobrze sieci. Biegnę do nie­
go z krzykiem. Leci
koszącym
lotem
prosto w sieci. Jest! Są
pierwsze dwa. Ostrożnie w y j ę t e
nawet się nie szamocą. Jeszcze
tylko
pierwsza historyczna
ob r ą c z k a , k t ó r ą z a k ł a d a m y na no­
gę ptaka ze znakiem P Z L D-9766
i
kogut w ę d r u j e do
specjalnej
skrzynki. Aby był spokojniejszy
Pierwsze
nakiywamy skrzynkę
workiem.
Pierwszy sukces dodaje nam otu­
chy. Nie czujemy zmęczenia, ant
mrozu,
który
twardo
trzyma
rai\kami. W powrotriej drodze, w
p e ł n y m słońcu
spotykamy łosie
schodzące z żerowisk. A już nie
lada sensację przynoszą nam dy­
żurni chłopcy, którzy zmieniając
się przy sieciach o godzinie 15.00
spotkali... trzy w i l k i .
Odległość
60 m . Popędziły przez bagna w
kierunku rzeki Ełk i obwodu r a j grodzkiego. Stwierdzamy po tro­
pach, że srfy spacerkiem po ba­
giennej drodze tuż przy wilczej
ambonie.
Szybko m i n ą ł tygodniowy po­
byt na o d ł o w a c h . K u r y b ę d ą od­
ł a w i a n e w drugiej fazie, w pełni
tokowiska, kiedy zaczną
przy­
chodzić na miejsce godów.
Na
razie mamy cztery koguty. Zło­
żyła się na to praca sześciu uczDALSZY
k"«ut\'
CIĄG NA
STU.
11
Takte] woliery jeszcze me b y ł o ;
li^ejator Odłowów cietrzewi inż. Cz. Sielicki
.
,1 HCltretar^ KW PZPR w Bydgoszczy, tow. Józef Majchrz-iik (drugi od lewej)
.^^-gLO jEMrf«?wail s(ę (rrzebłegienł catej akcji
ty-
9
c i ą g ó w , o t w i e r a c z y , -izkla i p o r c e l a n y , b u t e l e k p ł a ­
skich i t e r m o s ó w w skórze, biżuterii i o/.dób do ka­
peluszy ł kamizelek, u b r a ń i o b u w i a .
żyrandoli,
p r z e i i ^ n y c h ambon, latarek, n a m i o t ó w , krokomie­
rzy, p a s t o r a ł ó w do broni kulowej I wielu, wielu i n ­
n y c h p r z e d m i o t ó w , k t ó r e m a j ą — j e ś l i u d a .się u r u c h o m l ć ich p r o d u k c j ę ~
wztMgacie asortyment
w naszych sklepach i u r o z m a i c i ć
szarość strojów
1 wyposażenia
myśliwych,
przysporzyć
dewiz
z
i c h e k s p o r t u i s p r z e d a ż y n a mieJKCu d l a KOŚCI za­
granicznych.
P r z y o k a z j i tej p e ł n e j n a j l e p s z y c h nadziei
ru/n i o w y na p r z y s z ł o ś ć , z a p y t a ł e m
dlaczego dopiero
t e r a z p o d j ę t e / o s t a ł y te s t a r a n i a i d l a c z e g o w B e r ­
l i n i e . P r a d z e czy B u d a p e s z c i e , nie m ó w i ą c i u ż o
p r z e d s i ę b i o r c z e ) J u g o s ł a w i i te s p r a w y .^ą d a w n o za­
łatwione.
Wyroby
z p o r o ż y w y k o n m n e przez E. BCartynowskiego.
Fot.
A.
Iwanowski
Zaczarowane koło?
ZYGMUNT ŁABĘDZKI
T
R Z E & A n i « l a d a z a n i e d b a ń , a b y u ' k r a j u o tah
bogatych t r a d y c j a c h ł o w i e c t w a , w d n i u dzi­
siejszym w y t w o r z y ć tak
raZa<-y i u c l t i ż l l w >
d e f i c y t a k c e s o r i ó w m y ś l i w s k i c h . modiliwoAci p r e p a ­
r o w a n i a t r o f e ó w oraz p r o d u k c j i
pamiątek.
Nie­
d a w n o p r z y j e c h a l i d o J e d n e g o z n a s z y c h crentratnych u r z ę d ó w oficjalni goicie z A u s u i i . p o h l e w a ż
o k a z a ł o się, że są m y ś l i w y m i i p r o s i l i , aby o p r o ­
w a d z i ć i c h po naszych
sklepach
myśliwskich,
chciano p r z y tej okazji k u p i e dla nich drobne upo­
m i n k i . Niestety nie m o ż n a b y ł o wyl>rać nic z tego
c z y m r o z p o r z ą d z a . . J e d n o ś ć Ł o w i e c k a - , a po^.a
na­
s z y m s k l e p e m nic p o d o b n e g o nigdzie n a w e t w P K O
nie ma. D z i w i o n o się. że w sklepach z p o r c e l a n ą
nie m a a n i s e r w i s ó w s t o ł o w y c h ant s z k l a n e k , c z y
kieliszków ozdobionych motywami
lo\^-ieckimi,
a
u j u b i l e r ó w s p i n e k czy broszek z g r a n d ł a m l .
Co r o k u o t r z y m u j e katalogi z F r a n c j i .
NRK, Betgii 1 A n g l i i . O p r ó c z p i ę k n y c h w y d a w n i c t w ,
pozwa­
lających obejrzeć i pomarzyć, dowiaduję
się że
t a m Jeśli k t o ś c h c e k u p i ć prezent m y A l t w e m u
lub
sobie np. k o m p l e t k i e l i s z k ó w o z d o b i o n y c h z w i e r z ę ­
tami wysyła zamówienie, podając nuintr
katalo­
gowy wybranego a r t y k u ł u i otrzymuje towar
za
zaliczeniem. W t a k i sam s p o s ó b k a ż d y m o ż e k u p i e
w y p r a w i o n e s k ó r y l i s i e . tx>rsucze. s a r n i e . J e l e n i e
i dzicze do d e k o r a c j i m o d n y c h dzis w n ę t r z w y k ł a ­
d a n y c h t>oazerią i u r z ą d z o n y c h zydlami przed k o ­
minkiem.
A u n a s ? N i e c l i a j k t o s s p r ó b u j e cos z t e g o k u ­
p i e . t>a n a w e t J a k i ś I n n y n i ż s t a n d a r d o w y pas
my­
ś l i w s k i , torb*; c z y f u t e r a ł , nie m ó w i ą c j u ż o d o b r j c h
s z c z o t k a c h czy w y c i o r a c h , l u b p r z y b o r a c h d o
elaboracjl
amunicji.
W sklepach m a m y bardzo waskt, mocno opatrzo­
n y t J a k ż e d z h v n i « u b o i ; i ^eKtaw u p o m i n k ó w .
WIELKOPOLSKA
KYNOLOGIA
ŁOWIECKA
dokończenie ze strony 1
m y dzisiaj o g l ą d a ć na starych rycinach,
które
w . c k a z u j ą na liczne w s p ó l n e cechy e k s t e r i e r u z
niemieckimi
w y ż ł a m i starszego
pokroju.
Mamy
n a t o m i a s t z a c h o w a n ą jeszcze do
dziś
j e d y n ą jKiIską ra.sę p s ó w m y ś l i w s k i c h — p o l s k i e
ogary, o k t ó r y c h pisał j u ż w p o ł o w i e XVII w.
wojewoda
poznański
Jan
z Ostroroga.
autor
. . M y ś l i s t w a z o g a r y " . M o ż n a .sobie w y o b r a z i ć w
jakiej estymie były wtedy w Wielkopolsce
psy
g o ń c z e . N i e b e z p r z e s a d y m o ż n a p o w i e d z i e ć , ze
poznańscy myśliwi-kynolodzy
byli
jednymi
z
10
Koj^mauialem
n i e d a w n o na ten
t e m a t f. w i c e ­
p r e z e s e m z a r z ą d u ..JednoScl Ł o w i e c k i e j " k o l . A n t o ­
nim
Netkowskim.
W
pełnej
troski
o
poprawę
istniejącego
stanu
rzeczy
roznr>owte.
udowodnił
m l . że Z a r z ą d w i d z i ten
problem, rozważał
go
wielokrotnie,
podejmował
i podejmuje p r ó b y aby
s y t u a c j ę p o p r a w i ć . W y s z ł y w i ę e 30 s i e r p n i a 1973 r .
o p r a c o w a n e prze/. Z a r z ą d s z c z e g ó ł o w e w y t y c z n e d l a
pionu handlowego, tak w samym Zarządzie,
jak i
do k i e r o w n i k ó w s k l e p ó w , k t ó r y m d a n o szerokie u p r a w n i e n i a do z a m a w i a n i a r ó ż n y c h w y r o b ó w bez­
p o ś r e d n i o u p r o d u c e n t ó w . J e d n o c z e ś n i e dano Im
n i e o g r a n i c z o n y l i m i t w ś r o d k a c h o b r o t o w y c h n a te
cele. Z a r z ą d o d w o ł a ł się r ó w n i e ż w tej s p r a w i e do
znanej i cenionej o p e r a t y w n o ś c i K o m i t e t ó w C z ł o n ­
k o w s k i c h dzl&lających przy sklepach, aby
wspól­
n y m i silami u z u p e ł n i ć i p u s z e r / y ć a.wrtyment to­
warów.
O t r z y m a ł e m o d p o w i e d z . ' prawit- tak
reweiucyiną
Jak p r z e d s t a w i o n e w y ż e ] z a m i e r z e n i a .
chociaż u
tonacji minorowej. Otóż Z a r z ą d z w r a c a ł się wielo­
k r o t n i e do pr/.eniyHłu p a ń s t w o w e g o , s p ó ł d z i e l c z e g o .
1 d o r z e m i o i U a . P r z y r o z m o w a c h p y t a n u 7. r e g u ł y
ile s e t e k t y s i ę c y , ba m i l i o n ó w s z t u k , o b e j m u j e za­
m ó w i e n i e . P o n i e w a ż m y ś l i w y c h iest w P o l s c e
SS
t y s i ę c y i o b o w i ą z u j ą b a n k o w e d e c y / j e u zapasach
i r o t a c j i t o w a r ó w , n a j l a l w i e j m e z a m a w i a ć . tMi m a ­
ł y c h s e r i i n i k t nie c h c e p r z y j ą ć d o p r o d u k c j i , c h y ­
ba t e p r y w a t n i w y t w ó r c y , ale t a m l o k o w a ć z a m i t w l e ń . . J e d n o ś ć Ł o w i e c k a - n l « m a p r a w a . N a t e i sa­
me] zasadzie m o ż n a o c z e k i w a ć , że z a w i s n ą w p r ó ż n i
t a k ż e decyzje Z a r z ą d u
zawarte we wspomnianych
w y t y c z n y c h dla k i e r o w n i k ó w s k l e p ó w l K o m i t e t ó w
Członkowskich.
I H ó w i l m i k o l . N e l k u w s k ł . Ze ^ w i e d z . a j ą e s k l e p y
ł o w i e c k i e w C z e c h o s ł o w a c j i . N R D i na
Węgrzech,
o s z o ł o m i o n y iKigactwem r ó ż n y c h a r t y k u ł ó w od b i ­
żuterii, galanterii, skarpet, u b r a ń , toreb i sakwoja­
ży, futerałów i p a s ó w , g w i z d k ó w , wabikow.
pods U w e k p o d p o r o ż a oraz. b o g a c t w a r ó ż n y c h a r t y k u ­
łów typu m y ś l i w s k i e g o , pytał k i e r o w n i k ó w
lamteiszych s k l e p ó w k t o to p r o d u k u j e , co na l o I c h b a n ­
k i , j e ś l i m e k t o T e z a r t y k u ł ó w , g ł ó w n i e te d r o ż s z e ,
nie M ą tak s z y l ł k o . j a k w y m a g a j ą przepisy b a n ­
kowe.
O k a z u j e s i ę . ż e t e g o t y p u s k l e p y nie s ą t a m o b j ę ­
te r y g o r a m i b a n k o w y m i uot>ee sez.onowego w a h a ­
nia n i e k t ó r y c h a r t y k u ł ó w m a s o w o w p e w n y c h okresach w y k u p y w a n y c h przez t u r y s t ó w , a p r o d u k ­
cję zlecają kierownicy
sklepów prywatnym
wy­
twórcom, którzy różnorodnością i poziomem arty­
stycznym w y r o b ó w k o n k u r u j ą między sobą.
C h c i a ł b y m Jeszcze w r o c l e d o s e k l a i p o r c e l a n y o
tematyce łowieckiej. Podobno, zdaniem p l a s t y k ó w ,
t r a d y c y j n a podobizna g ł u s z c a , b a ż a n t a , dzika czy
rogacza jest... brzydlca. P r o p o n u j ą o n i r ó ż n e n o w o ­
czesne r y s u n k i i m a l u n k i w n i c z y m nie
przypomi­
n a j ą c e w i z e r u n k ó w z w i e r z ą t . W rezultacie niczego
s i ę n i e p r o d u k u j e . t>o d l a w i ę k s z o ś c i m y ś l i w y c h d z i k
m u s i b y ć d z i k i e m , a nic s u r r e a l i s t y c z n y m p o t w o r ­
k i e m w n i c z y m nie p r z y p o m i n a j ą c y m i m k n i e i i ł o ­
wieckich przeżyć.
P o d s u m o w a n i e l e g o w s z y s t k i e g o Jest s m u t n e i
d o ś ć nie z r o z u m i a ł e . M a m y w n a s z y c h s z e r e g a c h
kolegów pracujących w instytucjach, które m o g ł y ­
b y n i e ż y c i o w e p r z e p i s y h a m u j ą c e w y t w ó r c z o ś ć i za­
o p a t r z e n i e m y ś l i w y c h z ł a g o d z i ć l u b z m i e n i ć i dac
Zarządowi ,.Jedności Łowieckiej" prawo zamawiania
gdzie i u k o g o chce p o t r z e b n y c h t o w a r ó w
oraz
sprzedawania ich w o k r e s a c h r z e c z y w i s t y c h , a nie
b a n k o w o sztucznych, s p o ł e c z n o ś ć m y ś l i w s k a b y ł a b y
b a r d z o w d z i ę c z n a , g d y b y m o g ł a k u p i ć w k r a j u t o co
m a j ą o d d a w n a nasi . s ą s i e d z i . P r z y b y ł o b y t a k ż e de­
wiz jeśli .sprzedawałyby n i e k t ó r e z tych a r t y k u ł ó w
t a k ż e stoiska Baltony i P K O .
G d y b y to wszysLko . . c h w y c i ł o " , to w s k l e p a c h
myśliwsltich. oprócz jednakowo brzydkich I mato
f u n k c j o n a l n y c h f u t e r a ł ó w na b r o ń . b ę d ą w r e s z c i e
futerały różnorodne, w tym walizkowe.
twarde,
m i ę k k i e , i r a m y k a n e na z a m k i b ł y s k a w i c z n e , p e ł n a
galanteria dla p s ó w . s k ł a d a n e wyciory (także
w
etui), szczotki metalowe, wtnsiane oraz 7 b a w e ł n y ,
o c h r a n i a c z e do l u f i lunet. przybor.v do
elalioracji
amunicji,
różnorodne torby t «akwoJaże
myftliw.sJcie. p a s y . t r o k i , k a m i z e l k i , o b u w i e , s p i n k i , k r a ­
waty,
biellzm.
rękawiczki
(również
cienkie),
różnorodne
kapelusze
/. o z d o t } a m i
— od
pę­
d/la do r o ż n y c h / n a o / k o w . skarpety,
w k ł a d k i do
b u t ó w , ś p i w o r y , podgrzewacze kieszonkowe, bar­
dzie) r ó ż n o r o d n e n o ż e i kordelasy, a nawet szafki
do p r z e c h o w y w a n i a b r o n i .
Na z a k o ń c z e n i e Z a r z ą d ó w : . . J e d n o ś c i Ł o w i e c k i e j "
wypada życzyC nlezłomności w swoich zamierze­
n i a c h i o s i ą g n i ę c i a d o b r y c h w y n i k ó w , co m o ż e d o ­
p r o w a d z i wreszcie do p o p r a w y tego rodzaju zaopa­
trzenia m y ś l i w y c h .
P e ł n e uznanie bud^ą wytyczne Z a r z ą d u „ J e d n o ś c i
Ł o w i e c k i e j " w sprawie podjętych starań o produk­
c j ę n a k r y ć s t o ł o w j - c h z e m b l e m a t a m i P Z L i ^kizer u n k a m i z w i e r z ą t ł o w n y c h , a w i ę c : szluccOw. k o r k o ­
Pomyśleć także warto o wysyłkowej sprzedaży, w
t y m w y p r a w i a n y c h s k ó r . podstawek do p o r o ż y a
t a k ż e n u r u c h o m i e n i u przy r uszni kar mach preparatornl trofeów.
pierwszych, kturz>
u z n a l i p o l : . k i e g o o g a r a jak<i
psa o w y b i t n y c h c e c h a c h u ż y t k o w y c h w n o w o ­
c z e s n y m ł o w i e c t w i e . Udov. o d n i l i ś m y p r z y d a t n o ś ć
t y c h g o ń c z y c h na p o d s t a w i e d w u k r o t n i e z o r g a ­
nizowanych
prób
i konkursów
w
Golejewku.
K ę p n i e i A n t o n i n i e . S ą d z ę , że r o z w ó j ..gończa*-s t w a " je.st j u ż s p r a w ą t K z s p o r n ą . W k r i ^ g u w i e l ­
k i c h p r o b l e m ó w g o s p o d a r c z y c h i s o c j a l n y c t i jes'
t a k ż e m i e j s c e n a t a k i e h o b b y j a k k y n o l o g i a . Vp r a w i a n a k o n s e k w e n t n i * . ze
znawstwem,
dajt
j a k i ś p r z y c z y n e k do osiągnięć- naszego k r a j u i
na t y m o d c i n k u .
ży w p ł y w na z d r o w o t n o ś ć naszych z w i e r z o s i a n ó w . S ą t a k ż e nie t y l k o ozdotią krajobrazu,
ale
I k o m p o n e n t e m naszych biocenoz.
C i e s z y m y się. żc ołx.i:nie wszyscy o b y w a t e l e
Polski L u d o w e j m o g ą u p r a w i a ć sport m y ś l i w s k i
we wszystkich jego, j a k ż e r ó ż n o r o d n y c h ,
for­
mach, p r z e ż y w a ć myśliw.skie emocje jakich
do.starcza doł>r>- w y ż e ł i p ł o c h a c z c z y p o s o k o w i e c w
polu. w o d z i e i w lesie. M o g ą p o d z i w i a ć c i ę t o ś ć - i
o d w a g ę m a ł y c h p s ó w w p r a c y p o d z i e m i ą , a po
sfarbowanym tropie dojść postrzelonego zwierza
z posokowcem. Ukoronowaniem myśliwskiej kyn o l c g i i jest i l>ędzie n i e p o w t a r z a l n y u r o k g r v
o g a r ó w
w j e s i e n n e j k n i e i i p r a c a psa .,pK>djastrzębiego" z ptakiem łowczym.
Chciałbym w t y m miejbcu w s p o m n i e ć
także,
iż i n i c j a t y w a
reaktywowania polowania z pta­
k a m i ł o w c z y m i wy.szla r ó w n i e ż z g r o n a m y ś l i ­
wych poznańskich, którzy chcą kynologię zwią­
zać z sokolnictwem.
Pies i p t a k
łowczy
wzbogacają
myśliwskie
emocje. w s k r z e s z a j ą dawne tradycje oraz w y k a ­
zują, że ptaki d r a p i e ż n e nie są
konkurentami
myśliwego, stanowią natomiast w a ż n y
czynnik
s e l e k c j i n a t u r a l n e j , a i c h d z i a ł a l n o ś ć ]30siada d u ­
Cała skarbnica
naszego l u d o w e g o
łowiectwa
stoi przed n a m i o t w o r e m , trzeba t y l k o chcieć i
u m i e ć z n i e j c z e r p a ć , t r z e b a w i e d z i e ć , ż e ol>ok
strzelby jest jeszcze w i e l e i n n y c h
działów
ło­
w i e c t w a , nie zawsze i nie dla wszystkich
od­
krytych i znanych.
WmUw
Lesłaski
Potrzeba
wspólnego
działania
PORTRETY ZWIERZĄT
(z leśnego atelier Włodzimierza Puchalskiego)
m
lutego br. w Garnizonowym Klubie Oficer­
skim w Kołobrzegu spotkało się z władza­
mi pwwiatowymi LOP oraz przedstawicie­
lami Koła Łowieckiego „Darzbór" kilkunastu
nauczycieli ~ opiekunów szkolnych kół LOP.
W naradzie uczestniczyli przedstawiciel Wydziału
Rolnictwa i Leśnictwa Urzędu Powiatowego w
Kołobrzegu, sekretarz Zarządu Okręgu LOP
oraz wizytator lospektraatu Oświaty w Koło­
brzegu.
Potrzet>ę wspólnego działania dostrzegli człon­
kowie „Darzboru" już dawniej. Wiele szkół, le­
żących na „terytorium" tego kola od lat chroni
i dokarmia zwierzynę. To jednak nie wystarcza
Ochrona, nawet wzorowa, w jednym komplek­
sie mało daje.
— Trzeba dążyć do tego — powiedział nan
łowczy „Darzboru", kol. Franciszek Składnik by wszystkie ogniwa działające :j powiecie na
wiązały ścisłą współpracę ze szkołami. Trzebu.
pójść dalej: nakn-ślić wspólnie plan owej współ
pracy. Teraz, gdy dochowallAmy się ładnego sta­
nu zwierzyny drobnej (27—29 zajęcy na 100 h?*
i dobry wyjściowy stan kuropatw), gdy w na­
szych obwodach leśnych jest wiele zwierzynv
grubej, nie jest nam olwjętne kto z nami sąsia
duje.
W powiecie kołobrzeskim, podobnie zresztą
jak i w innych powiatach tego województwa,
dokarmianie zwierzyny, szczególnie drobnej nie
napotyka na* trudności. Rodzice — producenci
płodów rolnych chętnie dają
pewien procent
karmy na potrzeby tej akcji. Złe natomiast. gdv
zespół młodych iopowców zacznie się intereso­
wać bliżej tym, kto stawia pułapki na zwierzy­
nę, kto niszczy zieleń. Gorzej jest. gdy w tych
sprawach interweniuje nauczyciel — wychowaw­
ca i opiekun szkolnego kola LOP. Nie ma póź­
niej łatwego życia w środowisku i to jest chyba
główną przyczyną słabego jeszcze zaangażowa­
nia się szkół i nauczycieli w ochronę żywych za­
sobów przyrody. „ T a b u " jest również kwestia
psia, chociaż w niektórych miejscowościach,
dzięki osobistemu zaangażowaniu dzieci, pilnują­
cych, by ich czworonożni przyjaciele byli wią­
zani przy budach, bądź znajdowali się w za­
mkniętych ogrodzeniem podwórkach — odnoto­
wuje się pewną poprawę.
Właśnie na sprawę c h o d z e ń zwróciła szcze­
gólną u w a g ę nauczycielka ze szkoły w Górawinie, p. Zyskowska. W Koszalińskiem trwa akcja
„Lad i porządek". Można dzięki niej zmobilizo­
wać rolników do [lostawienia zwartych ogrodzeń
wokół swych posesji. W dużym stopniu zreduko­
wałoby to ilość psów włóczących się po polach
i lasach. Niestety, władze terenowe mało przy­
wiązują wagi do tej sprawy. Jeżeli już jest plot
wybitnie nieestetyczny po prostu się go rozbiera
i nie stawia nowego.
W sprawy ochrony zieleni i zwierzyny winna
być t>ardziej, zdaniem dyskutujących, zaangażo­
wana gminna służba rolna. Niewiele ona, jak
dotychczas, wnosi w dzieło zachowania natural­
nego środowiska i ochrony żywych zasobów
przyrody. Tym kwestiom warto chyba poświęcić
więcej czasu i uwagi na sesjach terenowych rad
narodowych oraz zebraniach wiejskich. Proble­
my związane z psią kwestią, ochroną zwierzyny
przed kłusownikami, a wysokiej zieleni przed
bezmyślnym niszczeniem, winni chylia poruszyć
tam ludzie z autorytetem, nie lękający się kon­
sekwencji swego wystąpienia.
ODŁOWY
KociOf
płoskonos
Wniosek, jaki mi SIĘ nasunął w związku z wy­
stąpieniami terenowego aktywu LOP na temat
'vnykarstwa i kłusownictwa jest prosty: tere­
nowe ogniwa PLZ winny chyba sporządzić ja­
kiś zespolony plan walki z tą trapiącą łowiska
plagą. Stwierdzono, żc gdy w jednym rejonie
grupy Iopowców czy myśliwi zlikwidują wnyki,
wkrótce nowa ich kolonia ukaże się w daLszych
rejonach obwodu, a nawet w obwodach sąsied­
nich^ należących do innych kół łowieckich. Jeżeli
sąsiad nie w y k r y ł ich i nie zlikwidował, obwód,
który się pozbył wnykarza, ma spokój. M. in. w
wielu rejonach obwoidów „Darzt>oru" od dłuższe­
go czasu nie stwierdza się zastawionych wny­
ków. Ujawnianie kłusowników i karanie ich za
ów proceder zdarza się rzadko. Mieszkańcy wsi
na ogól wiedzą, kto chadza na taki „przemysł",
wokół spraw tych trwa jednak zmowa milcze­
nia, którą czasami tylko przerywają dzieci.
Młodzi topuwcy t>ędą mieli w przyszłym roku
więcej czasu na działalność związaną z ochroną
przyrody, w tym i ns prace na rzecz łowisk.
Przewiduje się bowiem dodatkowe, kilkudniowe
ferie jesienne, oprócz dni wolnych od nauki w
okresie świąt Bożego Narodzenia, jeszcze prawie
dwa tygodnie wolne od nauki w styczniu i l u ­
tym oraz kilkudniowe, jak dotychczas, (erie wio­
senne. Ważne to t>ędzie szczególnie dla szkoliiyt-n k ó t t O P działających na wsi.
CIETRZEWI
Dokońtaenie ze str. g
niów, leśniczego do spraw ło­
wieckich
z Tucholi,
Andrzeja
Jaroszewskiego, olbrzymie zaan­
g a ż o w a n i e czterech p r a c o w n i k ó w
alp z n a d l e ś n i c t w a Grajey/o. ich
niedospane noce i
codzienne
dziesiątki
k i l o m e t r ó w po
bag­
nach, przygotowanie sieci i d r ą ­
gów oraz 5łK) 1 spalonego paliwa
i samozaparcie kierowcy. Nie da
się chyba przeliczyć na złotówki
tego olbrzymiego wysiłku, zapa­
łu i serca, k t ó r e włożono w rea­
lizację idei inż. Sielickiego. Przez
5 lat pi'acował on nad technolo­
gią wychowu piskląt cietrzewi ze
sprowadzonych j a j . zanim praystąpil do obecnego etapu. Teraz
badania idą w kierunku obser­
wacji
wychowu piskląt
przez
cieciorki, kury b a ż a n t a czarnego
i kury l i l i p u t k i . B ę d ą d t ^ o n y w a ne obserwacje przebiegu całości
tokowiska,
ż e r o w a n i a cietrzewi,
najchętniej branej przez nie kar­
my oraz całości życia i zachowa­
nia się p t a k ó w .
Wracamy do Tucholi. Zaintere­
sowanie sztuczną
h o d o w l ą cie­
trzewi znalazło w woj. bydgoskim
wielu
m e c e n a s ó w , łącznie z I
sekretarzem K W PZPR tow. J ó ­
Jak proponują wykorzystać je opiekunowie?
Oczywiście akcja ochrony i dokarmiania zwie­
rzyny. Nadto, co jest bardzo istotne, na sadzenie
krzewów w obwodacłi. Niezależnie od tego padła
propozycja wskrzeszwiia wiosną i jesienią „zie­
lonych niedziel". Ujawniono więc poważną re­
zerwę sił, dzięki której można będzie załatwić
problem stałych remiz.
Spotkanie było ciekawe i chyba wiele dało.
Szkoda tylko, że główni organizatorzy — człon­
kowie „Darzboru", władze powiatowe LOP i ni­
żej podpisany, oglądali się co chwila na drzwi,
którymi powinni wejść zaproszeni na spotkanie
przedstawiciele innych kół łowieckich powiatu
kołobrzeskiego oraz łowczy powiatowy. ,,Darzt>ór'* podjął się organizacji, rozesłał zaproszenia
do nauczycieli z całego powiatu, zaprosił wymie­
nionych na wstępie gości. Łowczy tego koła, kol.
Franciszek Składnik na posiedzeniu PRL poin­
formował członków zarządów oraz łowczego po­
wiatowego o spotkaniu.
— Wiedzieli wszyscy — stwierdził — nie przy­
szedł nikt. Nie chodzi już o partycypowanie w
kosztach spotkania. Stać nas na to. Ale, jak
wspomniałem, nie jest nam obojętne, kto z na­
mi sąsiaduje...
zefem
Majchrzakiem,
miłośni­
kiem przyrody i łowiectwa, który
specjalnie przyjechał a s y s t o w a ć
przy wpuszczaniu cietrzewi do
woliery, zbudowanej na terenie
obwodu łowieckiego Technikum
Leśnego w Borach Tucholskich.
Teren został doskonale wybrany.
Dwa hektary bagna, pi'ze2 k t ó r e
p r z e p ł y w a rzeczka Szumianka i
dwa hektary gruntu suchego zos­
tały przykryte s i a t k ą o powiei-zchni 42,5 tys. m*. Na wysokości
4 metrów
zawieszono s i a t k ę na
dwóch
tysiącach slupów,
pod­
trzymywaną
przez
plastikowe
pasy o wadze 6 ton. Na terenie
tym zasadzono 4700 drzew i krze­
w ó w (jarzębina, tarnina, malina,
brzoza, olcha), u r z ą d z o n o 16-arowe poletko z truskawkami, po­
ziomkami, konopiami, lnem, ko­
niczyną białą oraz przeniesiorio
TADEUSZ PERZYMSKI
10 mrowisk i 2 automaty z kar­
mą, k t ó r a zawiera 12 s k ł a d n i k ó w
paszy m a j ą c y c h u z u p e ł n i ć j a d ł o s ­
pis cietrzewi.
Całość A otoczona
jest
5-ha
pasem
ochronnym.
Koszt tego przedsięwzięcia w y ­
niósł 220 tys. zł, natomiast rze­
czywista w a r t o ś ć została wycenio­
na na m i l i o n trzysta tysięcy zło­
tych. Różnicę pokrył w k ł a d spo­
łecznej pracy uczniów i nauczy­
cieli Technikum L e ś n e g o w T u ­
choli: tysiące godzin ich pracy,
pomoc n a d l e ś n i c t w a w Tucholi,
jak r ó w n i e ż o k r ę g o w y c h z a r z ą ­
d ó w lasów p a ń s t w o w y c h w T o ­
runiu,
Białymstoku.
Olsztynie.
W r o c ł a w i u oraz Z a r z ą d u Woje­
w ó d z k i e g o P Z Ł w Kielcach. Ten
cały wysiłek złożył się na p r ó b ę
olbrzymiego i ciekawego przed­
sięwzięcia
zamkniętej
hodowli
cietrzewi.
U
Dzielimy się doświadczeniami
Trening strzelecki
myśliwego
LUDWIK RADYNSKI
Fot.
W
nr 4/74 „Łowca FolskieKo" /. br. prze­
czytałem felieton kol. Zbigniewa Sie­
dleckiego pt. „Sucha zaprawa" z pizym r u ż e n i e m oka t r a k t u j ą c y o tieningu strze­
leckim w tzw. m a r t w y m sezonie. Ja chciał­
bym na ten sam temat, tylko już p o w a ż n i e .
Nasz m a r t w y .sezon łowiecki jest długi — trwa
bowiem od zakończenia polowań 'zbiorowych
na zające aż do kaczek, jeśli nie kuropatw, bo
nie wszyscy myśliwi m a j ą szczęście mieszkać
w pobliżu większych z b i o r n i k ó w wód z rozle­
wiskami, względnie s t a w ó w rybnych stano­
wiących tereny kacze. O głuszcach dziś już
nie ma mowy, w y b r a ń c a m i losu są ci, którzy
wyciągną w swych kołach łowieckich los na
cietrzewia-koguta, lub m a j ą możność strzele­
nia paru słonek na ciągu. Bo i kaczory, chyba
słusznie, idą częściowo pod ochronę. Letnie
koziołki?... też jeden, dwa strzały i koniec.
Ale do tematu! Więc trening strzelecki. Za­
znaczam na wstępie, że moim zdaniem polo­
wanie nie jest miejscem na trening strzelec­
k i . Tak
mnie w>'chowywano. Opanowanie
sztuki strzelania w stopniu co najmniej na
trójkę z plusem, to dopiero karta w s t ę p u na
teren łowiecki, I tu pierwsze credo. Nauka
strzelania, w późniejszych zaś latach trening
strzelecki to przede wszystkim
strzelanie
k u l a m i
do celów nieruchomych — do
tarczy. M a ł o k a l i b r o w y karabinek, dystans 10
—20 k r o k ó w — w domu tekturowa tarczka na
pudle z piachem, względnie w o g r ó d k u
na
bezpiecznym kulochwycie. I
s t r z e l a ć
d o k ą d
d z i u r k i
po
poci.skach
nie
z a c z n ą
w ł a z i ć
j e d n'a
na
d i- u g ą. Można to n a s t ę p ­
nie urozmaicić ś c i n a n i e m k n o t ó w zapalonych
świec na tli> kulochwytu. Ostatni punkt pod­
stawowej nauki strzelania to strzelanie do
wyrzucanej na wysokość 5—6 m e t r ó w w gó­
rę blaszanej tarczki u średnicy ca 20 cm, z od­
ległości kilkunastu ki'oków. Gdy tarczk.n bę­
dzie za k a ż d y m prawie strzułem trafiana
i
będzie
d z w u n i c — I etap nauki strze­
lania do celów nieruchomych - - chlubnie u kończony. Ukończona nauka strzelania do ce­
lów nieruchomych, bowiem i wyrzucana pio­
nowo w górę tarczka kończąc unoszenie się
i rozpoczynając upadanie jest j a k ą ś chwilę po­
zornie jakby zawieszona nieruchomo w po­
wietrzu. Konieczne tu jesl jednak bardzo
s/ybkie I d o k ł a d n e celowanie i błyskawiczny
strzał.
r>odajmy l u i znakcentujmy, że taki rzetel­
nie przeprowadzimy trening zostawia t r w a ł y
ślad na całe życie. 1 to w strzelaniu z k a ż d e j
broni. Do sti zelania zaś kulami zawsze b ę ­
dziemy podchodzić pewni .siebie i tyiko „dcs t r z e l i w a ć s i ę " do aktualnie trzymanego w
r ę k u sztucera.
Taka była moja nauka strzelania tod 7 do
10 roku życia), tak uczyli się strzelać wszyscy
bodaj znani mi dobrzy strzelcy, tak też ra­
dzi S w i ę l o r z e c k t ' ) . który p r z e s t u d i o w a ł wiele
ksiiiżek, zagranicznych i naszych t e o r e t y k ó w ' )
a i sam był d o s k o n a ł y m strzelcem.
Teoria i praktyka zgodne są co do lego. że o
zdolnościach strzeleckich decyduje
iloczyn
pewnycff wrodzonych cech indywidualnych i
że są one funkcją ogólnej s p r a w n o ś c i fizycz­
nej. Cechy te to przede wszystkim
jakość
wzroku, szybkość orientacji oraz umiejętność
b ł y s k a w i c z n e j decyzji strzału — bardzo różna
u różnych strzelców. Szybkość tej decyzji de­
12
cyduje głównie o naszych zdolnościach w
strzelaniu m y ś l i w s k i m — do celów luchomych. Zależność od „ogólnej s p r a w n o ś c i f i ­
zycznej" to przede wszystkim zależność od
sprawnie i t>ezbłędnie działającego systemu
nerwowego, precyzji i szybkości r u c h ó w , spo­
strzegawczości, pewności siebie i opanowania.
Podam tu przykład. S t r z e l a ł e m nienajgorzej z
pistoletu — najczęściej z Parabellum — i
m i a ł e m bardzo dobre w y n i k i . Gdy któregoś
dnia w y p a d ł o mi strzelanie, a miałem w a ż k i e
powody do denerwowania się, do tego stopnia
nie mogłem się skupić, że nie t r a f i a ł e m do
tarczy.
D r u g i m i ostatnim etapem nauki strzelania
dla myśliwego jest strzelanie do celów rucho­
mych, oczywiście już na specjalnych strzelni­
cach. Polecam trzy rodzaje ć w i c z e ń : a) strze­
lanie k u l a m i do toczonych po ziemi kul.
czy k r ą ż k ó w drewnianych. Nieodzownym jed­
nak warunkiem przy tym jest, by w c h w i l i
strzału w i d a ć było, jak p a d a j ą kule. j a k i po­
p e ł n i a m y błąd. Bez tego, to bardzo pożyteczne
ćwiczenie traci całkowicie s w ą w a r t o ś ć ; b)
strzelanie z broni ś r u t o w e j do
rzucanych
ręcznie pod r ó ż n y m i , z w y ł ą c z e n i e m r z u t ó w
J
eszcze o
..Safari z obiektywem" (Nr 2 1461 ,,Łowca
Polskiego") poświęcone gepardowi
(Acinonyx
jubatus) zawierało pewne stwierdzenia, z który­
mi nie można się zgodzić. Otóż gepard je:>t ga­
tunkiem wyróżniającym się dwoma niezwykl.vmi cechami: olbrzymią szybkością, jaką rozwijać
potrafi na krótkich dystansach oraz niezdolnoś­
cią wciągania pazurów. Te dwie charakterystycz­
ne cechy, związane z tiudową i zwyczajami tego
zwierzęcia, stawiają je w rzędzie ssaków o wy­
bitnie jednostronnej specjalizacji, nie typowej
dla wszystkich innych
przedstawicieli rodziny
kotów. Mylne jest więc stwierdzenie jego podo­
bieństwa, zarówno w wyglądzie zewnętrznym,
jak i w trybie życia z lampartem (Panthera pardu.s). Jeżeli w ogólnym ubarwieniu fierści (me
skóry!) i występowaniu cętkowunia można się
dopatrzyć pewnego podobieństwu, o tyie kształ­
tem różnią się oba te gatunki już na pierwszy
rzut nka. Lampart, silnie zbudowany, dzięk' sto­
sunkowo krótkim, masywnym nogom, luźnemu
związaniu łopatek i lekko obwisłej partii t>rz>.isznej. robi wrażenie długiego i przyziemnego, a w
ruchach zachowuje właściwą kotom miękkość.
Dość duża głowa, zawieszona na muskularnej
-szyi posiada czaszkę równomiernie rozbudowaną
w części przedniej i tylnej. Gepard jest kotem
o sylwetce wysoce nietypowej dla całej rodziny.
Jest uderzająco szczupły, o ..podkasanym" brzu­
chu, wysokich i cienkich kończynach, długijj
szyi i zdecydowanie małej głowie. Budowa tu­
ka znamionuje zdolności rozwijania wyjątkow^-j
szybkości (zwraca uwagę podobieństwo proporcji
ciata i dźwigni — z chartem, najściglejszą rasą
psów). Partia mózgowioczaszki jest silniej roz­
winięta od trzewioczaszki. co nadaje zwierzęciu
specyficzny ,.wyraz twarzy".
Te rzucające się w oczy różnice w budowie
lamparta i geparda związane są z dwoma zgoła
odmiennymi formami daleko posuniętego wy­
specjalizowania w zakresie chwytania ofiar. I tu
dochodzimy do podstawowych różnic w trybie
życia i zwyczajach obu gatunków.
Lampart — to typowy samotnik. Pary napot­
kać można zasadniczo tylko w okresie godowym.
Andrzej
Iwanowski
pionowych, kątami k r ą ż k ó w z blachy o śred­
nicy ca 15 cm. Mogą to być oczywiście krążki
cementowe; c) strzelanie do r z u t k ó w w y r z u ­
canych z maszynek. Maszynek winno być k i l ­
ka, rzucających pod różnymi k ą t a m i . T y l k o w
tym wypadku będziemy mieli wszechstronne
ćwiczenie.
I tu drugie credo: Ż a d n e g o zawieszania na
ścianie w i z e r u n k ó w p t a k ó w w locie i ..przy­
mierzania się" do nich z z a k ł a d a n i e m przed
dziób tzw, poprawki celu. To nie nie daje.
Branie p o p r a w k i c e l u do celu rucho­
mego jest odruchem instynktownym u k a ż d e ­
go żywego stworzenia i naginanie zdrowego
instynktu do nierealnej sytuacji może być na­
wet szkodliv/e.
Tak więc w naszym m y ś l i w s k i m treningu
strzeleckim p o w i n n i ś m y strzelać tylko do ce­
lów będących istotnie w ruchu. Tylko to daje
właściwy efekt i w p r a w ę w strzelaniu.
1) B.
Swlętorzecki:
..PodsUwy
łowiectwa"
oraz
..Zarys teorii strzału ś r u t o w e g o " .
2 ) Gen.
M a r y a ń s k ł : . . S p o n s t r z e l e c k i l Jego t r e ­
ning".
gepa r d
zie
Je.st on zwierzęciem nocnym. Poluje z zasadzki,
bądź stara się podejść swą ofiarę na dystans pa­
ru skoków. Zwierzyny, której ustępuje szybkoś­
c i ą w biegu, a do której nie może się zbliżyć
niepostrzeżenie — nie próbuje nawet atakować.
Jeżeli atak zaskoczenia zawiedzie — nie ściga ofiary. Przy tropieniu posługuje się przede wszyst­
kim węchem. Upolowaną zdobycz chroni przed
hienami i szakalami, wciągając ją na drzewo. Do
tak zabezpieczonej spiżarni z zasady powraca.
Korzysta również z wyłożonej padliny.
Gepard jest par e x c e l l e n Ł T zwierzęciem dzien­
nym i jednocześnie typowym
wzrokowcem.
Wiatr posiada stosunkowo słabszy. Poluje sam
lub w niewielkich grupach rodzinnych. Upa­
trzywszy z daleka ofiarę, usiłuje j ą podejść na
odległość do stu metrów i wówczas rzuca się
błyskawicznie w pościg. Dzięki niezwykłej szyb­
kości może on na niewielkiej przestrzeni dogonić
nawet tak rącze antylopy, jak impala czy thompson. Żywi się wyłącznie świeżo przez siebie
sdiwytaną zdobyczą. Ze znalezionej padliny nie
korzysta.
Jak z powyższego porównania wynika, trudno
jest doszukać się podobieństwa pomiędzy obu
wymienionymi gatunkami, a raczej można mówić
o dzielących je głębokich różnicach.
St. Hubert Wolański
Dzl^fcuj^r
uzupefnienjf
wyjaśnia,
fari
tt
koł. 51. WołniUAłetnu
tematu,
nie
było
do
zdjęcia
macji
o tym
dzenie
o podobieAatwie.
oka.
dwóch
i
podanie
geparda
zwierzęciu
przedstawicieli
lamparta.
2a
wyczerpujące
„Łowca
intencją
2 obiektywem",
mentarza
da
redakcja
autora
w kUku
— tak
i Mtąd
Potakiego"
rultryki
rdunUicft
dokładnej
znalazło
oczywiście
rodziny
ko­
infor-
aię
na pierwKzy
kulow
..Sa­
—
stwier^
rzut
gepar­
czego u r w a ł o m u p a l c e o t a z
poważnie uszkodziło
oczy i p o k i e r e s z o w a ł o głowę.
Kannego
strażnika
odesłano w dość groźnym
stanie
do Warszawy,
g d y ż m i e j s c o w y felczer n i e p o d j ą ł s i ę w y j ę c i a o d ­
ł a m k ó w metalowej łuski / głowy.
ł
KWIECIEŃ
1914
P»le m i ł o s l e n i z l e . M y ś l i w y c h zainteresuje
niewąt­
p l i w i e s p r a w d z o n y w s z c z e g ó ł a c h fakt psiej m i ł o ś c i
m a c i e r z y ń s k i e } . O l ó ł p a n S. z K ó r n i k a p o d P o z n a ­
n i e m posiada w y ż l i c a t r e s o w a n ą
według
metody
Oberlandera
także
na
drapieżniki. Wyżlica
ma
obecnie szczenięta, z k t ó r y c h k i l k a utopiono. R ó w ­
n o c z e ś n i e n a s p i c h r z u z b o ż o w y m s ą s i e d n i e j posia­
d ł o ś c i k o t k a u ł o ż y ł a swoje k o c i ę t a . Kotce pozosta­
w i o n o t y l k o Jedno m ł o d e ,
ale
nawet o to Jednu
k o c i a m a ć nie c h c i a ł a s i ę iro!łka<;. K o c i a k z g ł o d u
począł ^łosnu piszczeć i żalić
się
przejmującym
m i a u c z e n i e m . P o s ł y s z a ł a te s k a r g i w y ż l i c a , o d s z u ­
k a ł a o p u s z c z o n ą s i e r o t ę , z a n i o s ł a l e k k o do swego
g n i a z d a m i ę d z y s / c / . e n l ę t a , u ł o ż y ł a sie i l i ż ą c p r z y ­
jaźnie narkarmlła. Kociak
się
uspokoił
natych­
m i a s t . P o ż n i e J J e d n a k o d n i e s i o n o )(u d o l e g o w i s k a
k o t k i . W y ż l i c a p r z e c i e ż z n o w u go o d s z u k a ł a , p r z e ­
n i o s ł a I p o m i e ś c i ł a m i ę d z y s w o j e m ł o d e . G d y koci^w k o ń c u z u p e ł n i e u s u n i ę t o , w y ż l i c a d ł u ż s z y czas
nie c h c i a ł a się u s p o k o i ć , s k o m l ą c 1 s z u k a j ą c .
S k r z y n k a do Itsiów gniazdem s ł k u r e k . Nieraz s i ę
zdarza, ż e p t a c t w o obiera
sobie najdziwacznlejsir.e
miej.sca
na b u d o w ę
swych gniazd, aby
Jednak
s k r z y n k a d o l i s t ó w s ł u ż y ł a za g n i a z d o p t a s i e j r o ­
d z i n y , lego c h y b a jeszcze nie b y ł o . A z d a r z y ł o się
t a k w ł a ś n i e w W e s t f a l i i , g d z i e w u b . r. p a r a s i k o ­
r e k u w i ł a sobie g n i a z d o w p r y w a t n e j s k r z y n c e na
listy, przybitej u drzwi w e j ś c i o w y c h domu jednego
/ miejscowych obywateli i w y c h o w a ł a tam swole
p o t o m s t w o . Widocznie schroni.sko to s p o d o b a ł o się
bardzo ptaszkom, skoro z nastaniem wiosny przy­
b y ł y do s k r z y n k i d w i e p a r y s i k o r e k i u s t a ł y sobie
tam gniazdka.
Co n a j d z i w n i e j s z e ,
ż e p t a s z k i nie
b o j ą sic w r z u c a n y c h d o s k r z y n k i l i s t ó w , a n i w y ­
bierania korespondencji
1 w y s i a d u j ą pilnie swoje
potomstwo.
M a s o w y m u r d e r e a slunl. Gazety angielskie zasy­
pują p o c h w a ł a m i jakiegoś m r Jamesa Sutherlanda.
k t ó r y w ł a ś n i e p o w r ó c i ł z K o n g o , g d z i e p o l o w a ł na
s ł o n i e . I cói t e n c z ł o w i e k z r o b i ł t a k w i e l k i e g o , ż e
dziennikarze angielscy p o d n o s z ą jego c h w a l ę pod
nlebio.sa7 O t ó Z S u l ł i e r ł a n d
poluje J u ż od 1 1 lat
i b y l w niemieckiej i portugalskiej Afryce Wschod­
niej, w angielskiej Afryce ś r o d k o w e j , w kraju T a n ­
g a n i k i i nad Jeziorem Niassa, a w c i ą g u tego czasu
ubll ni mniej ni więcej, jeno «U starych słoni (!).
T w i e r d z i o n p r z y l y m . t e p o b u d k ą d o t e g o b y ł a mu
t y l k o . . . n a m i ę t n o ś ć m y ś l i w s k a ( t ) . I > z i w n a rzecz, ż e
p r a s a a n g i e l s k a , k t ó r a Jest b a r d z o c z u ł a na p u n k c i e
ochrony zwierząt,
owego
Sutherlanda.
masowo
m o r d u j ą c e g o s ł o n i e , u w a ż a za... b o h a t e r a C ) . B e z ­
względnie p o t ę p i a m y takie postępowanie.
*
Wypadek pr/y robieniu ładunków.
Strażnik ło­
wiecki, niejaki B u l i k z W o l i Serockiej (pow. sied­
lecki), b a w i ą c y na u r l o p i e u r o d z i c ó w , w y b i e r a j ą c
s i ę na p o l o w a n i e , z a c z ą ł n a b i j a ć m e t a l o w e y l l z y
w ten s p o s ó b , że n a j p i e r w w s y p a ł p r o c h do gilzy
i p r z y b i w s z y go p r z y b i t k ą w o j ł o k o w ą , z a c z ą ł na­
stępnie wbijać kapiszon
silą,
t r z y m a j ą c przy lej
o p e r a c j i p a l c e w e w n ą t r z ł u s k i . P r z y t y m .sposobie
elat>oracJL n a t m l . m u f i i a ł n a s t ą p i ą w y b u c h , w s k u t e k
K ł u s u w i ł i n w u przy puniocy alkoholu, W p e w n y m
r e w i r z e w Czechach,
gdzie z w i e r z o s t a n b y l nader
o b f i t y , t a k s i ę r o z p o w s z e c h n i ł o k ł u s o w n i c t w o , że
n a d z ó r m u s i a n o w z m o c n i ć 1 llczt>ę g a j o w y c h z n a c z ­
n i e p o w i ę k s z y ć . Wot>ec t e g o k ł u s o w n i c y n i e m i e l i
m o ż n o ś c i u p r a w i a n i a »vvego p r o c e d e r u , lecz m i m o
l o l e ś n i c y vvidzietl n i e r a z w c / e s n y m r a n k i e m p r z e ­
c i ą g a j ą c y c h przez las / . n a n y c h i m d o b r z e r a b u s i ó w .
Nie m o ż n a ich było nawet zaczepić, me m i e l i bo­
w i e m p r z y sobie ż a d n e j b r o n i . A ż oto p e w n e g o d n i a
dwaj gajowi przychwycili k ł u s o w n i k a , który szybko
u n o s i ł z lasu s a r n ę . S t r z a ł u n i e b y ł o w c a l e s ł y c h a ć ,
a m u s i e l i b y K " prz.ecleż gajowi s ł y s z e ć , g d y ż zjiajd o w a l i s i ę w [>obłiżu. Wot>ec t e g o do.szli d o w n i o ­
Stanisław Uzięgielewski; „Jeleń", Haństwowe Wydawnictwo Rolnicze I Leśne, War­
szawa 1973, Wydanie I I , stron 344, cena
zl. 35.—
OtMWiązkieta recenzenta jest zarówno wykaza­
nie walorów książki jak i wytknięcie błędów,
względnie usterek, tym bardziej, gdy chodzi o
prace monograficzne, które chcemy traktować ja­
ko podręcznik, z którego czytelnicy mogą się cz'-t?'iś nauczyć.
W.szystkie niewątpliwe pozytywy omawianej
pracy zostały już podniesione przy okazji recen­
zowania pierwszego wydania ,,Jelenia", dlatego
też w niniejszej recenzji ograniczę się przede
wszystkim do uwag krytycznych.
Drugie, tak szybkie wydanie książki świadczy
wymownie o lym. jak bardzo potrzebne są tego
rodzaju monografie. Ale też od drugiego wydania
mamy prawo więcej wymagać. Autor powinien
chyba usunąć z niegr wszystkie błędy i usterki
pierw.śzego wydania, opierając się zarówno na re­
cenzji tego wydania jak i najnowsz.ej literaturze.
Jakkolwiek Autor wprowadził sporo zmian i po­
prawek, to jednak zadanie to w pełni nie mstało
wykonane.
W obu wydaniach np. znajduje się biedny opi.formowania się poroża u jelenia. Nie ma również
w II wydaniu obowiązującej normy lizawek, cho­
ciaż wytknięlo Un błąd w recenzji l wydania.
Przy npisi<' jjlosu jelenia-byka p(xlczas rykowi­
ska, autor .sugeruje nowe określenia, nie wspomi­
na natomiast wcale o stękaniu byków. Jest lylko
mowa o ..płaczliwym stękaniu'" cielaka, co nie
jest wyrażeniem najszcąę.śjjwszym.
Większo.ść bardzo nieudanych rysunków pierw­
szego wydania została zastąpiona lepszymi lub
też zdjęciami, ale zdarzy! się i odwrotny przypa­
dek. Bardzo dobry rysunek bez numeru na sti. T.i
poprzedniego wydania został za.stąpiony bardzo
nieudolnym (ry.s. 23).
Przy wycenie wieku podaje AuU>r przestarzałe,
niedokładne zresztą badania latwratoryjne Eidmanna (kąt nachylenia siekaczy, szlif koron), a
pomija metodę poznawania wieku po słojach zi­
mowych na cemencie korzenia, zastosowaną po
raz pierwszy w 1959 na łosiach w Kanadzie przez
Sergeanta i Pimlotta. a następnie przez wielu in­
sku, że sarna c h y b a sama z d e c h ł a .
Pomimo
to.
zmusili o n i owego k ł u s o w n i k a do z a t r z y m a n i a się.
B/eby z b a d a ć s p r a w ę . J a k i e ż było zdumienie gajow y c t i . Kdy p r z e k o n a l i się. że sarna z o s t a ł a zabita
ż e l u / n ą p a ł k ą , k t u r ą k ł u s o w n i k t r z y m a ł Jeszcze w
ręku. Nachyliwszy
się
nad
zwierzęciem
gajowi
s t w i e r d z i l i , ż e o d s a r n y b i j e o d ó r a l k o h o l u . J a k .się
n a s t ę p n i e o k a z a ł o , nie m o g ą c s t r z e l a ć , k ł u s o w n i c y
wzięli się na t a k i s p o s ó b , że w i ą z k i k o n i c z y n y na­
s y c a l i a l k o h o l e m i r o z r z u c a l i Je w m i e j s c a c h n a j o h ę t n i e j o d w i e d z a n y c h p r z e z .sarny.
ł
Najdelikainiejszy w ę r h . Organ powonienia u całow i e k a Jest z n a t u r y b a r d z o w y d e l i k a c o n y . W m i a r ę
lat p s u j e s i ę j e d n a k w s k u t e k p a l e n i a t y t o n i u , u ż y ­
wania ostrych przypraw,
silnych
perfum itp. V
zwierząt ł o w n y c h organ powonienia, w przeciwień­
stwie do c z ł o w i e k a , w y k s z t a ł c a s i ę z u p ł y w e m lat
i często bardziej decyduje o t>ezpieczeństwie zwie­
rzęcia, niż z m y s ł w z r o k u 1 s ł u c h u . Dzik. Jeleń, r y ś
c z y l i s p o t r a f i ą z w ę s z y ć n i e b e z p i e c z e ń s t w o z odle<
g l o s c i k i l k u s e t m e t r ó w , p i e s m y ś l i w s k i , c z y plea
śledczy potrafią tropie
g o d z i n a m i po w y s t y g ł y c h
ś l a d a c h . W o b e c p o w y ż s z e g o przez d l u g i czas u w a ­
l a n o w ę c h t y c h z w i e r z ą t za n a j b a r d z i e j
wykształ­
c o n y , ale o t o o b e c n i e z n a k o m i t y e n t o m o i o g
fran­
cuski. Fabre. d o w i ó d ł , że n i e k t ó r e m o t y l e m a j ę t a k
d e l i k a t n e o r g a n a p o w o n i e n i a , ż e wot>ec n t c h n a j d o ­
s k o n a l s z y w ę c h psa s t a j e s i ę o r d y n a r n y m z m y s ł e m .
Fabre stwierdził d o ś w i a d c z a l n i e , że samiczka w y ­
c z u j e w o h s a m c a na o d l e g ł o ś ć k i l k u n a s t u k i l o m e ­
t r ó w 1 na t a k ą t e ż o d l e g ł o ś ć p o t r a f i go d o s i e b i e
z w a b i ć . F a b r e s t a w i a J a k o p e w n i k , ż e ze w s z y u k i c h s t w o r z e ń na ś w i e c i e n a j s u b t e l n i e j w y c z u l o n y
organ powonienia m a j ą t w z w a r u n k o w o motyle,
ł
Wałka miedzy urtem a w y i l c m .
Terenem
nie­
zwykle ciekawej walki w s w l e d ę zwierzęcym była
niedawno zagroda wiejska w
olcolicy D a r m s z t a d u ,
Oto pewnego p o p o ł u d n i a nad
podwórzem pojawił
się o l b r z y m i orzet. w y w o ł u j ą c n i e b y w a ł y
popłoch
w ś r ó d licznych k u r l k u r c z a k ó w .
Przez
dłuższy
czas z a t a c z a ł w p o w i e t r z u k r ę g i , c o r a z t o m n i e j s z e ,
z a m i e r z a j ą c r z u c i ć się na dorodnego koguta, k t ó r y
K o t ó w d o r o z p a c z l i w e j o b r o n y s w e g o s t a d k a , ocze­
k i w a ł a t a k u . Kled.y w ł a & n l e . o b n i ż a j ą c l o t .
orzeł
zbliżył s i ę do swej p e w n e j zdobyczy, nagle z gan­
k u d o m u w y p a d ł rosły w y ż e l l rzucił się k u napa.stnikowi. M i ę d z y o r ł e m a psem w y w l ą z a t a się zacięrta w a ł k a , t r w a j ą c a p r a w i e 10 m i n u t , g d y ż ż a d e n z
p r z e c i w n i k ó w nie c h c i a ł u s t ą p i ć . W y ż e ł
otrzyinał
k i l k a n a ś c i e k r w a w i ą c y c h r a n . ale nie u l e g ł . W k o ń ­
cu o r z e ł w i d z ą c , iż nie p o k o n a p r z e c i w n i k a , u m k n ą t
/ trudem.
l>o 1 o n
nie w y s z e d ł z w a l k i
bez
szwankuWuem
nych na wszystkich gatunkach zwierzyny płowej.
Pozwala ona określić wiek z dokładnością do jed­
nego roku. W Polsce pierwsza metodę tę zastoso­
wała mgr Ewa Szabik z Wydziału Biologii UJ z
Krakowa.
Przy opisie wścieklizny autor podaje objawy,
które można stwierdzić tylko na zwierzęciu w za­
grodzie, nie podaje natomiast charakterystyczne­
go dla tej choroby objawu u wszystkich dzikich
zwierząt, którym jest brak wrodzonego lęku wo­
bec człowieka.
Rysunek pługu do odśnieżania (rys. M) pocho­
dzi od Bindseila a nie Hat>era. jak mylnie po­
dano.
W opisie polskich wystaw trofeów łowieckich
przed wojną, pominięta została piękna wystawa
we Lwowie w 1927 r,. na której nie było tylko
trofeów z województwa poznań-skiego.
Uderzyła mnie też stosunkowo skąpa literatura:
w pierwszym wydaniu 40 pozycji, w drugim 46
pozycji. Tymczasem w tekście znalazłem 12 na­
zwisk (wspólne prace liczę za jedno nazwisko!,
na które autor się powołuje, a nie umieścił ich w
spisie literatury. Są to w porządku alfatietycznymi Eidmann, Frank i TrSger, Harke. Hajek,
Hediger. Hobusz, Kupczyński. Lettow-Vorbeck.
Mottel. Muller, Rosener i StubtK-. Ulrich. Vorreyer cytowany jest w tekście z datą 1964. a w spisie
literatury pud datą 1966, Wydaje się, że należało
lo uporządkować w II wydaniu. Monografia jest
zawsze pracą kompilacyjną. a aktualną literaturę
podaje się między innymi również dla czytelnika,
który chciałby .się zająć bliżej jakimś zagadnie
nii-m.
Pomimo tych usterek powtórzyć mogę za recerizentem 1 wydania, że całość jest opracowana z
bardzo dużą znajomością rzeczy i w sposób,
świadczący o silnym zaangażowaniu autora za.ówno w hodowlę jelenia jak i polowania,*
Podkreślić też trzeba znaczną poprawę szaty
graficznej, lepszy papier, bardziej nowoczesne
łamanie, lepsze fotografie.
Pfotr Sumiński
13
z żłrfobnej karty
Kolega Włodzimierz K i e r w i ń s k i z m a r ł
w grudniu 1973 r. Był to towarzysz
spod znaku Św. Huberta nie pospolity
w ś r ó d naszej twaci m y ś l i w s k i e j , czlow i ^ wielkiej etyki, znawca p r z e p i s ó w
i p r a w łowieoktcłi, znawca pola i kniei
oraz zasad łiodowli zwierzyny. Społecz­
n i k na n i w i e łowieckiej, przyjacielski i
koleżeński na polowaniacłi i w życiu
codziennym. Niezwykle p(^^xbiy w oko­
licznościach złych czy dobrych, dowcip­
ny w swych niezliczonych opowiast­
kach m y ś l i w s k i c h i innych, na k a ż ­
dą okoliczaiośó dnia czy
wieczora.
R o z m i ł o w a n y w przyrodzie, niezmordo­
wany w polu i w lesie, do ostatnich
swoich dni s t a r a ł się d o t r z y m a ć kroku
m ł o d y m . C e c h o w a ł go kompletny brak
zachłanności na zdobycie zwierzyny:
przez wiele lat polowaliśmy w naszym
kole, a nikt nie p a m i ę t a jakichkolwiek
n i e p o r o z u m i e ń czy sprzeczek na temat
s t r z a ł ó w spornych.
WŁODZIMIERZ
KIERWlUrSKI
W Polsce Ludowej byl jednym z
pierwszych
Przewodniczących
Woje­
wódzkiej Rady Ł o w i e c k i e j w Warsza­
wie. Przez swój zmysł
organizacyjny,
pracowitość, towarzyskie wyrobienie i
koleżeńskość przyczynił się w pierw­
szym okresie po okupacji do odtworze­
nia ł o w i e c t w a , do budowy domu P Z L w
Warszawie. W okresie Jego kadencji t ę ­
tniło życie w lokalu na Nowym Ś w i e ­
cie, o d b y w a ł y się spotkania towarzyskie
konkursy brydżowe, wieczornice kół ł o ­
wieckich itp.
Za zasługi dla Polskiego Z w i ą z k u Ł o ­
wieckiego, organizację wielu kół ł o ­
wieckich w terenie został odznaczony
n a j w y ż s z y m odznaczeniem łowieckim
„ Z l o m " i Z ł o t y m Medalem ?ia«ł.i>g;i Ło­
wieckiej. Prezydium W R N w Warszawie
przyznało M u złotą o d z n a k ę „Za zasłu­
gi dla w o j e w ó d z t w a warszawskiego".
Od c h w i l i założenia kola łowieckiego
„ K n i e j a " przy Ministerstwie L e ś n i c t w a i
P r z e m y s ł u Drzewnego, był jego człon­
kiem, zawsze a k t y w n y m , i n t e r e s u j ą c y m
się życiem koła i h o d o w l ą . Walne Zgro­
madzenie w 1973 roku uchwaliło nada­
nie M u tytułu członka Honorowego
Koła.
Jako major w stanie spoczynku, kawalerzysta jeszcze z I wojny ś w i a t o w e j ,
miał szereg odznaczeń tiojowych i zaw­
sze fason i dowcip u ł a ń s k i . .
Niech Ci, Drogi Przyjacielu,
stare sosny polskich tx)rów!
Z a r z ą d ł członkowie
Koła Łowieckiego ..Knieja"
przy Ministerstwie L e ś n i c t w a
i P r z e m y s ł u Drzewnego
W d n i u 8 p a ź d z i e r n i k a 1973 roku z m a r ł nagle w wieku #4 lal
Dnia 12 Listopada 1973 r. z m a r ł w w i e k u 45 łat
Kol«ga
Kolega
JAN RENKOWSKI
dhłgoletni członek Kota Łowieckiego Nr 1 w Cłtodzieży. W zmar­
łym u t r a c i l i ś m y szlachetnego, etycznego myśliwego i serdecznego
Kolegę.
Cześć Jego p a m i ę c i !
szumią
JAN PORĘBSKI
długoletni członek i sekretarz Koła Ł o w i e c k i e g o „Darz Bór" w
Tarnowie oraz sekretarz Powiatowej Rady Łowieckiej w Tarno­
wie. W z m a r ł y m straciliśmy serdecznego Kolegę, etycznego my­
śliwego i oddanego towarzysza łowów.
Cześć Jego p a m i ę c i !
Z a r z ą d i f»ionkowie
Kola Łowieckiego „Darz B ó r " w Tarnowie
Zarząd i członkowie
Koła Ł o w i e c ł i i e ^ Nr 1 w Chodzieży
W dniu 19 listopada 1973 r. z m a r ł w Opolu w wieku 70 lat
Kolega
W d n i u 22 p a ź d z i e r n i k a 1973 roku z m a r ł w wieku 72 lat
Kolego
SYLWESTER GŁÓWCZYŃSKI
dłitgoietni członek Koła Łowieckiego „ O i z e l ' we W ł o c ł a w k u .
Szlachetny człowiek, wzorowy i etyczny myśliwy, serdecmy
Kolega i wielki miłośnik przyrody.
ROMAN KOWALSKI
współuczesŁnik budowy Polskiego IL,owiectw-a na Odzyskanej
Opolszczyznie. Były członek W R L w Opalu. CzJonek, założyciel
i były łowczy Koła Ł o w i e c k i e g o Nr 1 w Opoiu (dawne Koło rm.
Św. Huberta). Prawy człowiek, niestrudzony ipcpularyzator zasad
etyki łowieckiej. G o r ą c y miłośnik przyrody, zapale l y myśliwy
i pszczelarz.
N i e o d ż a ł o w a n e g o Towarzysza Ł o w ó w z głębokim żalem żegnają
Zarząd 1 członkowie
Kola Łowieckiego Nr 1 w Opolu
Cześć Jego p a m i ę c i !
Myśliwi Kola Łowieckiego ..Orzeł"
we
Z g ł ę b o k i m żalem zawiadamiamy, że w d n i u 4 stycznia 1974 r.
a m a r ł w w i e k u 52 lat
Kolega
inż. TEOHL KOWALSKI
członek Koła Ł o w i e c k i t ^ o Nr 148 we Wrześni, naczelny d y r ^ l o r
W.Z.P.G.R. w Poznaniu, działacz wielu organizacji i s t o w a r z y s z e ń
polityczno-spolecznyrfi i rolniczych, odznaczony Orderem Sztan­
daru Pracy 1 i I I klasy. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia
Polski, Z l o l y m K r z y ż e m Zasługi, r ó ż n y m i medalami i odznakami
dla rozwoju W o j e w ó d z t w a P o z n a ń s k i e g o i Zielonogórskiego, b r ą ­
zowym Medalem Zasługi Łowieckiej. W z m a r ł y m tracimy szla­
chetnego człowieka, etycŁnego myśliwego, serdecznego i nieza­
pomnianego tcwarzysza łowów.
Cześć Jego p a m i ę c i !
Zarząd 1 członkowie
Kota Łowieckiego Nr 148 „Gwardia"
we Wrześni
14
Dnia U grudnia 1973 r. z m a r ł w w i e k u
lat
Kolega
MIECZYSŁAW MAZEPA
długoletni działacz i .pracownik Z a r z ą d u Wojewódzkiego P Z Ł
w Lublinie, były komisarz ds. akcji wilczej i były członek Woje­
wódzkiej Rady Łowieckiej w Lublinie. Odznaczany medalami za
Zeislugi Łowieckie i Z ł o m e m . Ż e g n a m y ze smutkiem Kolegę oddartego sprawom łowiectwa, miłośnika przyrody, w y c h o w a w c ę
młodych myśliwych, niezapomnianego towarzysza It-wćw.
Cześć Jego p a m i ę c i !
Wojewódzka Rada Łowiecka
Karzad Wojewódzki P Z L w Lublinie
Dnia 13 grudnia 1973 r. z m a r ł
Kolega
ALEKSANDER RUDEK
długoletni członek Gliwickiego Kota Łowieckiego ..Daniel" w
Gliwicach. W z m a r ł y m u t r a c i l i ś m y szlachetnego człowieka, ser­
decznego Kolegę i wiernego towarzysza łt>wów.
Cześć Jego p a m i ę c i !
Z a r z ą d i członkowie
Kola Łowieckiego „Daniel" w Gliwicach
OGŁOSZENIA
ri/iyJTJmKrz
w muju wolnu polowuc n<ł ni<>lt;pujttt:L' łwivraita
łowne:
29 maja na
Clusaczr—Itofruty i cietrzewie—koguty.
Przez cftty miesiąc na dziki - odyńct:. przetatki. warchlaki, lisy. jenoly.
Icbórze, słonki, bataliony (wyłącznie samczyki), i lyskł.
Od 21 maja na sarny—kozły.
Przez cały rok wolno strzelać willii, jastrzębie (golębiarze). kroyulce,
bloŁniaki stawowe (od przylotu do odlotu), wrony siwe, sroki i gawrony.
GODZINY
WSCHODU I ZACHODU
SŁOŃCA
I KSIC2YCA
H a ł
(czas środkowoeuropejskt)
Data
1
I
3
4
i
6
7
8
9
10
tl
12
13
I«
ł3
16
11
m
IV
30
11
n
31
34
2i
IS
27
SS
»
Swit
3.21
3.tS
3,17
3.15
3,t3
3.10
3.H
3M
3.(K
3.02
3.«e
2,59
2,57
2J5
2,M
2Jl
2.49
2.47
2,tS
2.44
£.4Z
Z,W
i.n
2,36
2.39
2.34
2.U
2 ^
1.31
2,29
3.ZS
Słońce
Wschód
Zachód
4.W
4.04
4,01
4.01
Zmrok
19.91
10.03
19.04
19.46
19.48
10.50
19.52
10.54
19.56
19.58
10.59
10.01
20.03
29.06
sajn
20.09
20.10
ZO.tl
20.13
20.15
29.15
20.19
20.21
20.22
20,24
20.2«
20.28
20.30
20.33
20.33
30.35
20.3G
20.3S
20.39
i9.e<
19.91
19,99
10.11
19.13
19.14
19.16
łO.IS
19,19
19J1
l»,t3
10,24
10,39
19,27
3,37
3,95
3.93
3,52
3,90
3.40
3.46
3,49
IM
3,42
3.40
3.39
3.37
3,36
134
3.13
3.32
3.30
3,29
3M
3.n
3J6
1.29
3,24
3,33
3.22
io,zr
19.39
10.31
19,33
10,34
10.36
10.37
19.39
19.40
19.41
19,42
19.44
19,45
19.46
KslęZyc
Wschód
Zachód
13.20
14.40
19.50
17.16
IS.32
19.45
20.51
11.43
22.39
23,13
23.42
—
0.06
o.zi
0.45
1.01
1.18
t.l«
1.57
2.23
2.55
3.33
4.35
5.44
7.02
8.25
9.48
11.09
12.29
13.47
15.03
1.43
2.03
2.32
2.43
3,06
3.33 ^
4,07
4.40
5.37
6.34
7.37
8.43
0.4)
10,53 i
13,09
13.14
14.25
14.29
18.95
ltl.l3
IS.29 9
20.39
31.37
22.23
22.56
13.26
23.49
- >
9,99
0.28
0.48
U n i e w a ż n i a m l e g i t y m a c j e l*2t,
wyfUknu p r z e / Z a r z ą d W o j e w ó d ^ c k i F Z L
Warszawa. Jan Daltia.
137 74
d a l t s t a e h . o d b i ó r p u 20 inaja. Ł l u t t e n i u s ?
K i e ł b a s k a . K o n i n . J. T u w i m a
2 I teł.
244-10.
144/74
U n t e w a ż a t a m £gublonq legity macie
PZL, w y d a n a przez Z a r z ą d W o j e w ó d z ­
ki w Poznaniu na nazwisko
Andfzej
Kmiecik.
139 74
Unie waAiitam / g u b i o n ą
ł ^ L w y d a n a przez Z a r / . ą d
Opole. Kosok P a w e ł .
S u k c 4 lata wyZel n i e m i e c k i szorst­
kowłosy, hodowlaną, tresowaną, rodo­
w o d o w ą , spneedam. L u b l i n . K u n i c k i e ­
g o 90'7 M S z c z e p a ń s k i .
139 74
legitymacje
Wojewódzki
145 74
S p r z e d a m l u n ę l i ; J a p o ń s k ą ix. F l w k .
u l . O b r . S t a l i n g r a d u 10 1 m . 33. J . Ja­
n i a k , t e l 45-59.
146 74
Unlewatełam zgubioną
legitymacji;
F Z L w y d a n ą przez Z a r z ą d W o j e w ó d z k i
Warszawa. Arkadiusz
Szczepański.
141 i 4
D o s k o n a l e j | a k - t ś r i r/utki Htr/eleckie
- - .sportowe s t a n d a r d s ł u ż ą c e d o t r e ­
ningów i z a w o d ó w slrztiłecktch z bro­
ni ś r u t o w e j
posiada do
sprzedania
..Wytwórnia
Rzutków
Strzeleckich58-210 M o ś c i s k o , w i e ś N o w l z n a . Ł ą k o ­
w a 10. p o w . D z i e r ż o n i ó w R z u t k i p a k o ­
w a n e s ą w k a r t o n y p o 144 szt. i d o s k o ­
nałe znoszą transport
.samoctiodowy
lub kolejowy. Rzutki m o g ą być zby­
w a n e r ó w n i e ż za p o ś r e d n i c t w e m R z e ­
mieślniczej SpołdztetnI Zaopatrzenia I
Zbytu w Dzierżoniowie.
147 74
Unieważniam
zgubfuną
legitymacje
F Z L n r 3132 w y d a n ą p r z e z / a r z ą d W o ­
j e w ó d z k i P Z L w T o r u n i u na n a z w i s k o
Konstanty Grudzina.
142 71
Unl«wafailam zgubioną
legitymacji:
P Z L w y d a n ą przez Z a r z ą d W o j e w ó d z k i
w O L s z t y n l e na n a z w i s k o
Włodarczyk
Ryszard. Braniewo.
148 74
D o M k o o a l y wal>tk ie s r e b r n ą
mem­
b r a n ą ( k n i a z i e n i e z a j ą c a ) na lisy. k u n y
i inne. Karta d ź w i ę k o w a do n a u k i
z
i n s t r u k c j ą . K o m p l e t 272 z ł . W a b i k
na
k o z i a ze srebi-nn m e m b r a n ą 120 z l . W y ­
s y ł k a za z a l i c z e n i e m p o c z t o w y m . R o ­
m a n H i l l i k . N i e p o ł o m i c e I m a j a 32.
143 74
S p r z e d a m po 10 m a j a l o k s t e r l e r y -szorstltowtose po
rodzicach
polujących
s p r a w d z o n y c h u ż y t k o w o na d z i k i , no­
ry i wode. M . Ada P r z y j a ź ń złota me­
dalistka wystawy
Jubileuszowej,
dy­
p l o m I I s t o p . u. O c t a v l B D i n o
Digo.
Zwycięzca Roku Jubileuszowego, 'ózef
lx>ta. u l . G a ł c z y ń s k i e g o i l c / 1 4 . 12-221
R u c i a n e - N i d a . t e ł . R u c i a n e 23 w e w 66
d o g o d z . 14.00.
15214
W związku z a r t y k u ł e m „OI»»erwujm y j e l e n l o w M e " (L..P. 4—1974). a u t o r
p r o s i o n a d s y ł a n i e i n f o r m a c j i na a d r e s :
Piotr Topiński
Instytut Ekołogit PAN
09-150 D z i e k a n ó w .
140 74
Sprzedam złote u ż y t k o w e szczenięta
r a s y c o c k e r .spanie! p o r o d z i c a c h m e -
Warszawskie Przedsi^iorstwo Produkcji Leśnej „Las"
w Siedlcach zawiadamia, że z dniem 1 kwietnio 1974 roku
została przeniesiona siedziba Bazy Pozyskania Rui>a Leś­
nego i Skupu Zwierzyny Łownej „Las" z Worszowy, ul. Tar­
czyńsko Nr 4/6 do nowej miejscowości — Warszawa—Wło­
chy, ul. Mikowa 129. Dojazd kolejowy na trasie: Warszawa
Śródmieście — Sochaczew przystanek
Ursus-Północny.
Dojazd outobusami linii 173 i 373 z Dworca Ochota do
Włoch z przesiadkg na autobus linii 149 do końca.
136/71
P o p r a w k i ś r e d n i e d l a m i a t i t n a d z i e ń 15 maja*.
Swil
IMiasto
Słonce
Wscbód
Lublin
Kielce
Kraków
Bielsko
Łódź
Wrocław
I^/iian
Szczecin
Słupsk
Gdańsk
Olsztyn
Bydgoszcz
Białystok
Rzeszów
e.oo .
— 0,03
•.97
•.19
0,I»
-f- 0.04
9,11
+ 0,19
+ ».06
+ 9,19
+ O.IC
+ 9.21
+ 0.9C
— 0.01
— 0.06
0.07
— 9.13
+ 9.03
+
+
+
+
+
+
+
+
—
f
-ł
—
0.22
9.16
0.10
0.03
0.04
0.09
0,B5
0.15
+
a.os
a.w
+
Zachód
— 0.10
— 0,93
— 9.94
0.09
4- 9.M
+ 9,13
+ 0.1*
+ 9.31
+ 0,19
+ 9.1t
— 0.tT
f 0.17
- 9,03
— 0.11
Zmrok
— 9.12
— o.»
.—
—
4
+
+
+
-ł+
9.97
0.03
0.OG
9.10
9.16
0.33
0.30
0.23
4- 0.18
4- 9.19
— 0.01
— O.IS
PTTK Zakład Produkcyjny
FOTO-PAM
Worszowa-Praga, ul. Grodzieńska 51
tel. 19-38:91 w. 7
kupuje
P O R O Ż E JELENIA, DANIELA I ŁOSIA
bez desek, czaszek, śrub itp.
w cenie 80 zł za 1 kg - jako surowiec do produkcji
pomictek.
w dniu 29 grudnia 1973 r o k u z m a r ł
Kolega
dr JAN KOSTECKI
wieloletni członek naszego Koła. dobry Kolega.
Cześć Jego p a m i ę c i !
Zarząd 1 Członkowie
Kola Łowieckiego ..IMszary" w Warszawie
APEL DO
I^YSLIWYCH
łnstrtut Zoologiczny PAN, 83-010 SobieszewM, Stocja Ornitologie zno
Córki Wscłtodnie pfosi uprzejmie Kolegów Myśliwych o przesyłanie na
podany wyżof adres obrgczełi str2olonych lub tnoleiionrch ptołiów, i podoniem gatunku ptako oraz daty i dokładnego miejsca potyskaraa. Każda
toko wiadomość mo duże znaczenie dła mi^zynarodowej ałłcji b<idoń
nod migraciami ptoctwo.
Z góry serdecznie dziwujemy.
W Y D A W C A : P o l s k i Z w i ą / . e k I . o w ł e c k I — Z a r z ą d G ł ó w n y , (Hi-O?** WsrM/.iiWa. N o w y S w i a i 35. n - l . zA-20-al —3 i 26-46-13. k o n t o N B P X V O M
15a2-!i-l.S«906 o r a / k o n t o P K O ni I-H-ISU-OIO. t t ł C D A K C J A - Z . G w ł a ń ^ k l , A . K r y ń s k i ( r e d . nac/..). R. T e r e n t j e w ( s e k r . r e d . ) . W . K u l i ń s k i
( r e d . t e c h n . ) . A . I w a n o w s k i ( l o t o r e p o r t e r ) . K O M I T E T R E D A K C Y J N Y : A , B r z e z i e l U . E. F r a n k i e w i c z . Z . G o l a A s k ł , A . K r y ń s k i ( p r z e w o d ­
n i c z ą c y ) . J . E . K u c b a r s k t . M . K u r e k , W . M a z u r e k , G , M r » c x k o w » k i . T . P a a l a w n k i , J, S s e l ą g i e w ł e z . B . Z i e U ń s k i . R e d a k t o r . . Ł O W C A
P O L S K I E G O " p r z y j m u j e w e w t o r k i i c z w a r t k i w gotiz. 10—12: w i n n e d n i i godT^iny p o u p r z e d n i m t e l e f o n i c z n y m p o r o z u m i e n i u . R e d a k ­
cja zastrzega sobie p r a w a s k r ó t ó w , p o p r a w e k i u z u p e ł n i e ń w p r z y p a d k u w y k o r z y s t a n i a w d r u k u n a d e s ł a n e g o m a t e r i a ł u r e d a k c y j n e g o .
R ę k o p i s ó w nie z a m ó w i o n y c l i R e d a k c j a n i e z w r a c a . P r e n u m e r a t a r o c z n a 72.— z l . C e n n i k o g ł o s z e ń : /.a c e n t y m e t r k w a d r a t o w y zt 20.—.
D r o b n e d o 15 w y r a z ó w za w y r a z z l ł.— N e k r o l o g i zl 10.— za c m k w a d r a t o w y . M ) e l « c a z a s t r z e ż o n e 50 p r o c . d r o ż e j . S k ł a d " 1 m o m a ż
. . D o m S ł o w a P o l s k i e g o " . W a r s z a w a , d r u k P o z n a ń s k i e Z a k ł a d y GI'8fl<^z^e i m . M . Ka.<<>paaka. N a k l o d
35 000 egz.. p a p i e r r o t o g r . k l . V
l i i d e k « 3CESI
Z a m . 360<> W-90
15
ŚWIAT, KTÓRY NIE POWINIEN ZAGINĄĆ!
Fet, L«łi*li K r t f u M
Sawicki
W ludowych legendach bagna zaludnione były tojemniczym* stworami, iyly
No szczęście nie wszędzie jeszcze dotarli. Te zdjęcia wykonano w dolinie Bie­
tom, jak wiadomo, wilkołaki, nod moczoromi przemykoly się topielice, lai noco
brzy w leśnictwie Wólka Pioseczyńsko. Największe w Zochodnie) Europie bagno
po oparzeliskach migotały błędne ogniki. Dziś świat mo coroz mniej tajemnic,
nizinne ciqgnq się nieprz''rwanie ponod 80 km wzdłuż Biebrzy aż do Norwi 1 do-
nikt już nie wierzy w wilkołaki oni w Złego, który wodzi zagubionych wędrowców'
tychczos zachowały swój pierwotny chorokter, Źyjq tu głuszce i cietrzewie, ptactwo
Zresztg jak tu wierzyć, skoro i bagien jest coroz mniej: wraz z nimi ging bajecz­
wodne, po suchych kępach przemykoiq wilki, w największych ostępach możno
ne stwory. Znocinie gorzej, że znikajq również prawdziwi mtesrkaiicy urociysk -
spotkać losie.
cietrzewie, bataliony, kaczki, dziesigtki gotunków wodnego ptactwa. Zycie zo-
Miejmy nadzieję, że nie zginq, że cały ten bagienny świat będzie mógł istnieć
obok naszego stechnicyzowanego świata jako jego dopełnienie. {t«r}
miera na bagnach gdy wkraczajq tam mełioronci.
O D Z N A C Z E N I BRĄZOWYM M E D A L E M
ZASŁUGI ŁOWIECKIEJ
WOJEWÓDZKA
R A D A ŁOWIECKA
W KRAKOWIE
Jnzef A d a m u s
piotr Anlol
Tadeu37. B a b i a r z
.idzef B a n a c h
Juzef Baran
C z e s ł a w B e lec
Stefan Bester
.lu/et
Biegaj
Jan Bies
S t a n i s ł a w Bigoiiinfilcł
Kazimierz Bilek
K a r o l Bizon
Stefan B l a c h u r a
Zygmunt
Bober
P i o t r BroB
Ludgard Buełtowiecki
JOzef B z i b z i a k
W a l e n t y CI>romy
Tadeusz Piotr Ciepły
.Ioxet C i e s z y ń s k i
Jan I g n a c y C i e ś l i k
Adam C/aderski
Jozef Czupek
Piotr Czosnyka
T a d e u s z D(|brcis
Franciszek Dmochowski
A i c k » n d c r I>orman
Jer/y DrOZdi
J<«ei F o ł t y n
franclszek Gaida
l y i u s Gajda
Julian
Gajewski
tugeniuaz Galmach
J^Tf^f Garuii
Karol
Wojciech
G^dzinskt''
Bielan Gulinowski
S t a n i s ł a w Gotda
Gustaw G ó r e c k i
^'dwaid Gruszka
Anioni Gr/.yb
Koman Hauer
WladysiRU
Jakubowski
J c r / y .Tanicki
W ł a d y s ł a w .lanOR/.
Jan Jarosz
Krunisław Jezuiek
Adoi i
Kaczmarczyk
J ń / e f Kalisz
Ałeksandei Kałwa
Stanisław Kanta
Euł^eniiis/ Kapcia
.fattus/. K a w a l e r s k i
Henryk KlelkuckI
Piotr K l a m k a
Julian Kolanko
Eugeniusz K o ł e k
Józef Kołodziejczyk •
Stanisław
KopeC
Władysław Kopiński
M lecz y l i a w K o r c z a k
Jan
Korpata
.lerzy M a r i a n
Kotarba
Jan
Kozak
Alojzy Kozioruwitki
.lan K r z y n s k ł
Piotr Kucia
Jan K u l b a c k t
Jan Kulig
Władysław Kuśnierz
Wojciech K u ż m a
Stanisław Kwak
A n d r z e j L.anz
A n d r z e j L.uranz
*
Wacław Labędzki
Czesław Łachut
S t a n i s ł a w Luszcy
J a n t-yson
Fiancis/fk
Majcherkiewtcz
Bole>law
Matusiak
Wincenty
Matysiak
Stanisław M(;żynski
S t a n i s ł a w Moniowsiki
Henryk
Morawski
Ignacy M o t y k a
Włodzimierz Mukoniielow
Ily.szard N i e d z i e l s k i
Franciszek Noga
Piotr Noga
Franciszek Nusek
Zbigniew Olszewski
A l e k s a n d e r Oracz
W ł o d z i m i e r z Ossowski
J«n Pacult
Stefan P a i ą k
Marian Parole
Henryk
Partyka
Julian
Pawełek
J ó z e f Pawtow^łu
J<v.ef P i c k i ^ - l n i a k
Jan P i k u l
Stanisław l*lwonski
Wojciech Plewiński
Siunislaw P o d k o ś c i e l n y
Marcin Pogoda
Tadeusz P u m a d u w s k I
H e n r y k l*orszke
Karot Prus/.ynsKi
Zbigniew
PtaMński
Jo/et Kajfura
Czesław Kakowskl
Piotr Rams
TadeuRZ R a Z n y
Marian
HomaAskl
Stanisław Sanak
Wojciech Semik
Jarosław
Sienkiewicz
Michał Sikora
Władysław- Sikora
Andrzej Slaby
J a n Skap^tki
Kazimierz
Skudlarski
W ł a d y s ł a w Sobieraj
Jan Sordyl
Stelnn S t o d o ł a
TadeuNZ S t a n c o
Jan
Stawowczyk
Walenty
Stawowczyk
Mieczysław Stelmacłi
Ja<) Sti>pien
Ji-n S t u d z i ń s k i
Jan Suski
Bronisław
Szczeklik
Tadeusz Szeplycki
E d w a r d Szopa
ra<'euKZ S z o r n e l
t d w a r d Antoni Szynila
Antoni Śliwa
Władysław Sliua
Józet Tarnowski
Daniel Tokarz
Stanisław Tomaszek
Andrzej Tomek
Jan
Tomic/ek
Piotr Tyniosie«-Kv.
Jozef Urban
Michał
Urbanc/yk
Franciszek Walach
l^ugeniusz W a w r o
Michał Wujnur
JOzef W ó j c i k
Marian Wójcik
Janusz wójUTwlcz
Jan '/-alaslnski
Zbigniew Zawisza
Władysław Zuziak
Adam
Józef
Zych
Zmudka
WOJEWÓDZKA
RADA tX)WlECKA
W LUBLINIE
Ignacy
Koszatko
WOJEWÓDZKA
R A D A ŁOWIECKA
W LODZI
Władysława Ajnenkici
Władysław
Baucin
.lozet B i e l e c k i
J o z e f Btaszcz.yk
J f r z y Brzeski
Józef Budzisz
Jan
Burchard
Irena B y k o w s k a
Joachim
Chrzanowski
Jozef Cielecki
Jan C z a p l i ń s k i
Marcin Czarnecki
Hleronlnt
Czekalski
Ł*on Crernek
.ran C z e r w i ń s k i
Jan Czuba
S t a n i s ł a w Alek.sander
Drela
Stnnisłau Gajek
Cestaw G a b r y J o ń c z y k
Leon Gębicki
Stefan G ę b i c k i
M i e c z y s ł a w Gniewam-;^wski
Bogusław Grabałowski
DALSZY CIĄG
W N A S T Ę P N Y M N-RZG