Pobierz w pdf - CzytajZaFree
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFree
"Bo życie jest tylko jedno" Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: MelParker Patrzyłam na Adama i nie mogłam uwierzyć, że nikt nie chce go adoptować. Od kilku dni przychodzili zainteresowani adopcją. Przechodzili obok niego, ale zawsze odmawiali .Gdy na to patrzyłam łzy napływały mi do oczu. Chociaż miał zaledwie osiem lat .Do pomocy zawsze był pierwszy, pomagał każdemu i nigdy nie odmawiał. Nikt nie chciał żydowskiego dziecka. Takie życie i nic nie można z tym zrobić. Ja jedynie mogę się nim opiekować. - No wstawaj urwisie.-powiedziałam. -Już wstaje-powiedział rozciągając się.-Co na śniadanie?- zapytał. -Nic szczególnego, to co wczoraj.-odpowiedziałam .Nie chciałam go smucić, ale on i tak wiedział co będzie. Tylko się pytał by zachować rutynę swojego życia.Pod dziecięcym uśmiechem próbował chować smutek. Usiadłam obok niego ,a łóżko przy tym skrzypnęło przeraźliwie. -Nie martw się kiedyś ktoś przyjdzie-powiedziałam pocieszając go. Chłopak przytulił się do mnie i zaczął płakać. -Czemu mnie nikt nie chce ?Czemu?!- krzyczał i płakał przeraźliwie. Przytuliłam go mocniej. -Adam nie martw się ,obiecuję ci, że gdy wojna się skończy zabiorę cię i będę się tobą opiekować. Będziesz żył jak prawdziwe dziecko.-powiedziałam -Obiecujesz?- zapytał ocierając łzę. -Obiecuję-odpowiedziałam. Chłopiec uśmiechnął się i przytulił mnie .Po czym wstał razem zeszliśmy na śniadanie. Później bawił się z młodszymi dziećmi. Patrząc na niego w mojej głowie wciąż odbijała się echem obietnica jaką mu złożyłam. ****** Mijały dni, tygodnie, a nikt nie przychodził. Do domu dziecka przychodziło coraz więcej żydowskich dzieci.Za każdym razem, gdy patrzyłam na tą grupkę, prosiłam Boga o pomoc by uratować im życie. Chociaż Adam nie pozostawał już sam. Znalazł rówieśników, ale wciąż pamiętał o mojej obietnicy jaką mu złożyłam. Dziś już mija pełny rok odkąd tutaj pracuję. Każdej nocy modlę się o nadzieję i szczęście. Pomyślałam wchodząc do pokoju gdzie bawiły się dzieci. - Kolacja!- krzyknęłam. Patrząc na ubogie stoły z jedzeniem aż łzy napływały mi do oczu. Ale co ja mogłam zrobić ? To i tak było mało Dzieci nie dostawały obiadu .Dzisiaj postanowiłam coś z tym wszystkim zrobić. Lecz nie z jedzeniem bo z tym nic nie mogłam zrobić, ale z tym cierpieniem jakie doznawały żydowskie dzieci. Zaczęłam mieć wpływy odkąd zostałam przydzielona do opieki nad nimi. Skontaktowałam się ze Zgromadzeniem Strona: 1/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Zgodziły się przyjąć wszystkie z nich. W ciągu kilku tygodni uratowałam już setki dzieci żydowskich. Została mi już tylko ta grupka ,którą odsyłam do Zgromadzenia Sióstr Franciszek. Zostało mi już tylko wypełnić wszystkie formalności. I powiedzieć Adamowi prawdę. Prawdę o tym, że nie mogę go zabrać. Będzie mi trudno, ale muszę mu to powiedzieć. Dziś pocztą dostałam wszystkie papiery. -Pani Ireno, Adam Arski chciałby z panią porozmawiać - powiedziała młoda dziewczyna. Nazywałam ją Adzią. Zawsze była pogodna, ale i bała się wojny .Czasami rozmawiałyśmy o tym jakie to będzie życie kiedy to wszystko się skończy. Ach te marzenia. -Wpuść go Adrianno.-powiedziałam z udawaną powagą. Ada otworzyła drzwi, a zza nich wyłonił się mały Adam. Wskoczył do gabinetu z uśmiechem na twarzy, a Adrianna zamknęła za nim drzwi. -Renia, Renia!!- krzyczał z radości. Tak mnie nazywał. Ten mały wariat. Pomyślałam uśmiechając się do siebie. -Co cię do mnie sprowadza Adamie?- zapytałam i usadowiłam go na moich kolanach. -Renia ,chłopcy powiedzieli ,że znalazłaś dla nich rodziny. To wspaniale! Pytali się czy jadę z nimi, ale powiedziałem im, że ty mnie adoptujesz.-powiedział radośnie. Uśmiechnęłam się. -Adam ja muszę ci coś powiedzieć, nie jest mi łatwo ,ale ja nie mogę cię adoptować .Ty jedziesz razem z swoimi przyjaciółmi.-powiedziałam. Mówiąc to czułam jak jego serce rozsypało się na tysiące kawałeczków ,a w patrząc w jego oczy widziałam gniew i żal, ale przede wszystkim żal. -Co?! Przecież obiecałaś! Widać, że wszyscy dorośli to kłamcy!- krzyczał, a z jego oczy wypływały kolejne łzy. Nie mogłam patrzeć na to jak on płacze. Nie wiedziałam co mu powiedzieć . Podeszłam do niego i chciałam go przytulić, ale on się odsunął. -Nienawidzę cię !-krzyknął i wyszedł. Do moich oczu napłynęły łzy. Złamałam serce małemu chłopcu. Co ze mnie za człowiek?! Jak ja mogłam to zrobić. Pomyślałam i siadłam przy biurku .Otworzyłam kopertę i zaczęłam wypełniać papiery. ******* Ale co ja mogę poradzić? Co ja mogę zrobić? To wszystko co robię to robię dla niego. Pragnę jego dobra i tylko tego. Chce wszystkiego co najlepsze dla tych dzieci. Bo tylko na to zasługują. Myślałam kładąc się spać. -Boże proszę cię o szczęście dla tych dzieci. Miej je w opiece.-powiedziałam i zasnęłam. Dochodziła godzina dwunasta za pięć minut dzieci zostać zabrane przez zakonnice. Chciałam pożegnać się z Adamem, ale on nie chciał ze mną rozmawiać. -Dzieci czy zabrałyście wszystkie swoje rzeczy?- zapytałam. -Tak-odpowiedziały chórem. Właśnie nadjeżdżał samochód. -Dzieci szykujcie się-powiedziałam. Samochód podjechał pod nasz ośrodek .Z niego wyszedł mężczyzna i podszedł do mnie. -Pani Irena Sendlerowa?- zapytał. -Tak odpowiedziałam. Czy zabieracie te dzieci do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi?- zapytałam -Można tak powiedzieć-powiedział i uśmiechnął się sarkastycznie. -Ale o co panu chodzi z tym można tak powiedzieć –zapytałam-. Spojrzałam na jego ubranie. W tej chwili zauważyłam kim on naprawdę był. -To Gestapo! Dzieci uciekajcie!- krzyczałam. W tej oto chwili mężczyzna mnie złapał .Próbowałam się wyrwać, ale nie miałam z nim szans. Mężczyzna podchodził do każdego dziecka i strzelał mu w tył głowy. -Nie!!- krzyczałam, a z moich oczu płynęło coraz więcej łez. Gestapowiec złapał mnie za Strona: 2/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl włosy i kazał się uspokoić, ale ja nie potrafiłam .Płakałam coraz głośniej, a on za to pobił mnie. To była mała kara za to co musiałam oglądać. Na moich oczach podpalili cały ośrodek, a wszystkie dzieci zamordowali. Natomiast mnie aresztowali i torturowali. Próbując wyciągnąć informacje. ******* -Gdzie wysyłałaś resztę dzieci?!- krzyczał. -Nie pamiętam-odpowiedziałam sarkastycznie. -Nie dobra dziewczynka. Zostaniesz za to ukarana.-powiedział i uśmiechnął się złowieszczo. Wtedy nie zwiedziałam o co mu chodzi, ale kilka sekund później już zrozumiałam. Tortury były okrutne .Każdej nocy modliłam się o wolność. Mijały dni ,a Gestapo wciąż mnie torturowało .Lecz o tym nie myślałam. Myślałam o biednych dzieciach, które zostały zamordowane. O biednej Adzie. O Adamie.Dziś do mnie przyszedł najgłupszy żołnierz jakiego poznałam. Po prostu był tak głupi i chciwy, że zrobił by wszystko dla pieniędzy. -Ireno Shendlerowa - zostajesz wypuszczona. Spojrzałam na niego nie wierząc w to co mówi. Nawet nie zdołałam go zapytać. Dlaczego? Czemu? Przecież dobrze wiedziałam, że z tego miejsca nie ma wyjścia ,a jednak? Tego dnia wyrzucono mnie na bruk przed budynkiem Gestapo. Jedyna rzecz o jakiej teraz myślałam to o tym, że to może być jakaś pułapka. Wlokłam moje posiniaczone ciało do tajnego budynku "Żegoty".Za każdym razem sprawdzałam czy nikt mnie nie śledzi. było zbyt proste. Zadawałam sobie pytanie, jak to możliwe? Lecz odpowiedz miałam przed samym nosem. -Teraz dopiero rozumiem, przecież wypuścił mnie ten dureń-powiedziałam opierając się o ścianę budynku gdzie pod ziemią znajdowało się nasze tajne biuro. -Wiedziałam, że od razu zrozumiesz -powiedział ktoś za mną. Na skórze zjeżył mi się włos. Kto to może być ?!Bałam się odwrócić myślałam już, że to Gestapowcy. I na pewno mnie śledzili, a ja nie byłam uważna. Lecz gdy odwróciłam się by sprawdzić kto to jest ujrzałam moją znajomą Zofię Kossak-Szczucką. Na jej twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. Ja także się uśmiechnęłam. -Zofia, ale napędziłaś mi stracha. Jak mogłaś mnie tak wystraszyć?- zapytałam. -Ja cię straszę ?Ja czekałam jak tu dotrzesz, zapłaciłam tamtemu Gestapowcowi. Nie było trudno, dostał łapówkę i zgodził puścić cię wolno. Był taki głupi, że nie pomyślał o konsekwencjach jakie go czekają po tym jak cię wypuści .Pewnie teraz przesłuchują i marny jest jego los. Ale to nie jest teraz ważne, lecz to ,że do nas wróciłaś.-powiedziała przytulając mnie na powitanie. - Auł – jęknęłam cicho. Zofia się odsunęła. - Przepraszam- powiedziała.- Chodź zabiorę cię do naszego biura. oznajmiła. Pięć minut późnej znalazłam się w otoczeniu znajomych mi twarzy. Wszyscy na mój widok cieszyli się. Tylko ja nie potrafiłam się cieszyć. Myślałam o tym żołnierzu. Jaki go los spodka? Czy go zamordują ?Zadawałam sobie te pytania choć i tak znałam na nie odpowiedź. Jednak najbardziej winiłam siebie za los tych dzieci. Gdybym nie podpisywała tych papierów nic by się nie stało. Ale skąd mogłam to wiedzieć?! Skąd?! Przecież wszystko było dobrze i sprawnie zrealizowane. Rozmawiałam z zakonnicami. Co poszło nie tak? - Renia ,nie możesz się za to winić-powiedziała Zofia. Od razu wiedziała o czym myślę. - Ale to moja wina. Gdybym nie zgodziła się na oddanie ich nic by się nie stało-powiedziałam, a łzy popłynęły mi po policzku. - Nic nie mogłaś zrobić, to Gestapo przejęło samochód ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek ,nie mogłaś o ty wiedzieć.-powiedziała. Kiwnęłam głową na znak zrozumienia. Ta wiadomość mnie nie pocieszała i tak winiłam się za to co się zdarzyło. Jednak jedyne co teraz mogłam zrobić to tylko obiecać sobie, że już nigdy nie pozwolę skrzywdzić żadnego dziecka, a zwłaszcza żydowskiego. Strona: 3/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl ******* Dotrzymałam obietnicy odkąd zostałam uratowana z Gestapo ocaliłam około 2,5 tysiąca żydowskich dzieci. Jestem z siebie dumna. Choć już minęła wojna to i tak pomagam dzieciom Nie doczekałam się potomka, bo przedwcześnie zmarło gdy byłam więziona przez Gestapo. Powołałam Ośrodek Opieki nad Matką i Dzieckiem. Choć nie jestem już taka młoda, i tak pomagam. Dziś jest 22 kwietnia 1963 rok. Myślałam nad tym wszystkim wchodząc do budynku domu dziecka. -Dzień Dobry-powiedziała mi młoda dziewczyna. Tak bardzo przypomniała mi Adzię. -Dzień Dobry Moniko-powiedziałam. W budynku bawiło się około setki dzieci. I coraz więcej przybywało. Coraz więcej było rodziny chętnych do adopcji. -Karolina powiedz mi iloma dziećmi się wczoraj zaopiekowaliśmy?-zapytałam. -Wczoraj trafiło do nas pięcioletnie dziecko. Żydowskie- powiedziała. Gdy to usłyszałam od razu przypomniała mi się obietnica jaką złożyłam małemu Adamowi. -Jak się nazywa?-zapytałam. -Michał-odpowiedziała.-Mogłabyś coś poradzić. Nikt nie chce się z nim bawić. Siedzi sam, nikt go nie toleruje .Bo jest inny.-powiedziała. Ja już wiedziałam co mam zrobić .Obiecałam to Adamowi .Jednak jemu obietnicy nie dotrzymałam, więc spełnię ją Michałowi. -Ja wiem co zrobić.-powiedziałam. Dziewczyna nie wiedziała o co mi chodzi .Ja tylko poprosiłam o papiery o adopcję .Kilka dni później zaopiekowałam się Michałem .Robiłam wszytko by mógł żyć dobrze. ******** Po trzech latach nauczył się mówić do mnie babciu. Wolałam żeby tak do mnie mówił .Bo nie byłam już taka młoda.Co dzień dziękował mi za to, że go adoptowałam .Nie żyliśmy w dostatku, ale jemu to nie przeszkadzało. Ta dziecięca miłość. Z każdym dniem przypominał mi coraz bardziej Adama .Był do niego taki podobny. -Babciu wiesz jak dzisiaj było fajnie w szkole?-powiedział -Tak a co robiliście?-zapytałam. -Pani uczyła nas dodawania, wiesz jakie to trudne. Na początku nie rozumiałem, ale pani mi wytłumaczyła.-powiedział radośnie. -A teraz rozumiesz ?-zapytałam biorąc go na kolana. -Tak rozumiem.-powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. Tego dnia miałam dużo pracy .Michał bawił się z przyjaciółmi, a później odrabiał lekcje .Teraz położył się spać. Przeczytałam mu bajkę, a on słodko zasnął. Później ja się położyłam. W nocy śniły mi się straszne koszmary .Znowu działa się krzywda małym dzieciom. Śniło mi się podpalenie domu dziecka i morderstwo wszystkich żydowskich dzieci .Śnił mi się Adam. Jak umiera. Obudziłam się z krzykiem .Była godzina szósta. Więcej już nie spałam. O godzinie siódmej wstałam i przygotowałam śniadanie dla Michała. -Babciu !Babciu!-krzyczał zbiegając ze schodów .Nagle dziwnie zakaszlał i oparł się o barierkę schodów. -Michał co ci jest ?-zapytałam zaniepokojona i podbiegłam do niego. Zaniosłam go do łóżka. Miał gorączkę i przeraźliwie kaszlał. Zadzwoniłam po lekarza.Za pół godziny już przyjechał. -Panie doktorze co mu dolega?-zapytałam. Po dłuższym badaniu. Wreszcie mi odpowiedział. Lecz ta wiadomość mnie przeraziła. -To gruźlica pani Ireno.-powiedział-smutno lekarz. Ta wiadomość sprawiła, że nie wiedziałam co mam robić .Jeździłam z Michałem po najlepszych klinikach i zawsze to samo. Nie potrafili go wyleczyć, a jego choroba była coraz bardziej zaawansowana. Zaczął pluć krwią. Nic nie jadł .Był coraz bardziej wychudzony. Lekarze nie dawali mu dużo czasu. Strona: 4/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Każdej nocy modliłam się o nadzieję dla niego. Babciu ja umrę ?-zapytał.-I nie próbuj mnie okłamywać -powiedział leżąc na łóżku szpitalnym. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Chciał znać prawdę. Nie mogłam go oszukiwać tak samo jak Adama, ale też nie chciałam żeby cierpiał tak samo jak on.. -Nie wiem-powiedziałam płacząc. -Babciu nie martw się ja wiem, że umrę, ale nie przejmuję się tym bo wiem, że dzięki tobie moje życie mogło być lepsze-powiedział .Na takiego malca był strasznie mądry. Kochałam go jak własne dziecko. Przytuliłam go i mocniej płakałam .Całą noc spędziłam przy jego łóżku. Tej nocy umarł. Nie potrafiłam się z tym pogodzić straciłam trzecie dziecko. Jednak jedyne co mogę sobie teraz obiecać to to ,że będę zawsze pomagać dzieciom i nigdy nie przestanę. Strona: 5/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl