Pozwólmy odejść niesolidnemu pieniądzowi

Transkrypt

Pozwólmy odejść niesolidnemu pieniądzowi
Pozwólmy odejść niesolidnemu pieniądzowi
Autor: Joseph T. Salerno
Źródło: mises.org
Tłumacz: Marcin Moroń
Poprawiona wersja pisemnego oświadczenia przedstawionego 28 czerwca 2012 r.
Podkomisji Wewnętrznej Polityki Pieniężnej i Technologii należącej do Komisji
Usług Finansowych Kongresu USA (Subcommittee on Domestic Monetary Policy
and Technology of the Committee on Financial Services) zatytułowanego „System
rezerw
cząstkowych
i
bankowość
centralna
jako
źródła
niestabilności
gospodarczej: alternatywny system solidnego pieniądza”.
Panie Przewodniczący Paul i Szanowni Członkowie Podkomisji, jestem
bardzo zaszczycony tym, że mogę stanąć przed Wami, aby mówić na temat
systemu rezerw cząstkowych. Dziękuję za Wasze zaproszenie i uwagę.
W krótkim czasie będącym do mojej dyspozycji chciałbym zwięźle opisać
system
rezerw
cząstkowych,
przedstawić
problemy
związane
z
jego
funkcjonowaniem w obecnych warunkach ustrojowych i zaproponować ich
możliwe rozwiązanie.
Bank to po prostu przedsiębiorstwo, które emituje tytuły do pewnej
ustalonej sumy pieniędzy złożonych w depozyt. Te roszczenia są realizowane na
żądanie i bez żadnych dodatkowych kosztów dla deponenta. We współczesnym
świecie takie roszczenia mogą przybrać formę np. depozytów czekowych —
zwanych tak, gdyż mogą być przekazane osobie trzeciej poprzez wypisanie czeku
osobie
wymienionej
na
nim.
Mogą
także
przybrać
formę
depozytów
„oszczędnościowych” z ograniczonymi lub bez operacji czekowych, których
wypłata odbywa się osobiście w oddziale banku lub w bankomacie. W USA
waluta, w której te roszczenia są realizowane, to banknoty Rezerwy Federalnej,
czyli „banknoty dolarowe”, z którymi wszyscy jesteśmy zaznajomieni.
O systemie rezerw cząstkowych mówimy wtedy, gdy bank pożycza lub
inwestuje
część
pieniędzy
swoich
deponentów,
zatrzymując
tylko
część
depozytów w gotówce. Ta gotówka to rezerwa banku — stąd nazwa „system
rezerw cząstkowych”. Obecnie wszystkie banki komercyjne oraz instytucje
finansowe w USA działają w tym systemie.
Pozwólcie, że pokażę na prostym przykładzie, jak działa ten mechanizm.
Przyjmijmy, że bank posiadający 1 milion USD w depozytach wydaje 900 tysięcy
USD na pożyczki i inwestycje. Jeśli dla uproszczenia pominiemy kapitał wpłacony
przez właścicieli banku, będzie on utrzymywał rezerwę gotówkową w wysokości
10 procent swoich zobowiązań pieniężnych związanych z depozytami. Bank na
mocy umowy jest bowiem zobowiązany do wypłacenia tych zobowiązań na
żądanie. Aktywami banku są jego rezerwy, udzielone pożyczki i inwestycje.
Rezerwy składają się z banknotów dolarowych w jego sejfach i bankomatach oraz
depozytów banku w Rezerwie Federalnej (Fed), wypłacanych na żądanie w
banknotach drukowanych przez Bureau of Engraving and Printing na polecenie
banku centralnego. Pożyczki i papiery wartościowe stanowią niepieniężne aktywa
banku, które są tytułami do sum pieniężnych płatnych tylko w gotówce, w bliskiej
lub
dalszej
przyszłości.
Aktywa
te
obejmują
krótkoterminowe
pożyczki
biznesowe, zobowiązania posiadaczy kart kredytowych, pożyczki pod hipotekę
oraz papiery wartościowe emitowane przez Departament Skarbu USA oraz
instytucje finansowe innych rządów.
Kluczem
do
zrozumienia
natury
systemu
rezerw
cząstkowych
i
problemów, jakie powoduje jest zauważenie, że depozyt bankowy nie jest
równoważny
z
pieniądzem.
Jest
raczej
substytutem
pieniądza,
to
jest
roszczeniem do prawdziwych pieniędzy — banknotów dolarowych — powszechnie
uważanych za całkowicie bezpieczne.
Depozyty bankowe przelewane za pomocą czeków lub kart debetowych
będą rutynowo opłacane i przyjmowane zamiast pieniędzy tylko tak długo, jak
długo ludzie nie będą mieli najmniejszej wątpliwości, że bank, który tworzy te
depozyty, będzie w stanie wypłacić je bez żadnego opóźnienia i dodatkowych
kosztów.
W takich okolicznościach depozyty są chętnie utrzymywane przez
przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe jako tożsame z pieniędzmi w postaci
gotówki. Dlatego też są zaliczane do podaży pieniądza, to jest całkowitej podaży
dolarów w gospodarce.
Już sama natura systemu rezerw cząstkowych sprawia, że od razu
trafiamy na pierwszy problem. Z jednej strony pasywa banku w postaci
depozytów mają natychmiastową zapadalność, ponieważ bank obiecał realizować
je na żądanie. Z drugiej strony w danym momencie tylko mała część aktywów
jest dostępna, aby pokryć owe zobowiązania. Dla przykładu, amerykańskie banki
posiadają zazwyczaj znacznie mniej niż 10 proc. wartości swoich depozytów w
rezerwie gotówkowej. Reszta pasywów banku będzie płatna dopiero po kilku
miesiącach, latach ― a w przypadku hipotek ― dekadach. W żargonie
ekonomicznym bankowość oparta o system rezerw cząstkowych zawsze zawiera
w sobie „ryzyko niedopasowania aktywów i pasywów”, które wynika z różnych
terminów zapadalności pasywów i aktywów banku.
W języku laików banki pożyczają od kogoś na krótko, jednocześnie
udzielając pożyczek na długo. Problem wychodzi na jaw, gdy żądania wypłaty
depozytów przekroczą istniejące rezerwy gotówkowe banku. Bank jest tym
samym zmuszony do pośpiesznego sprzedania części swoich długoterminowych
aktywów, z których wiele nie jest łatwo zbywalnych, co naraża bank na duże
straty. Cały ten proces powoduje panikę u reszty deponentów banku, którzy
rzucą się, aby wypłacić swoje depozyty zanim stracą one całą swoją wartość.
Rozpoczyna się wtedy klasyczna panika bankowa. W tym momencie wartość
pozostałych aktywów banku będzie niewystarczająca, aby spłacić wszystkie
zobowiązania depozytowe o ustalonej wartości pieniężnej, w związku z czym
bank upadnie.
Dlatego też bank z cząstkową rezerwą może pozostać wypłacalny jedynie
tak długo, jak długo istnieje społeczne przekonanie, że depozyty rzeczywiście są
pozbawionymi ryzyka roszczeniami do gotówki. Jeśli z jakiegokolwiek powodu ―
prawdziwego lub wymyślonego ― wśród klientów banku powstanie choćby
najmniejsza wątpliwość co do możliwości wypłaty depozytów na żądanie,
reputacja takiego banku jako emitenta substytutów pieniądza natychmiast znika.
Marka substytutów pieniądza produkowana przez te bank traci na wartości, a
klienci pędem śpieszą, aby wypłacić gotówkę ze swoich depozytów ― której
żaden bank z rezerwą cząstkową nie jest w stanie dostarczyć na żądanie w
wystarczającej ilości. Dlatego też ryzyko utraty marki oraz niewypłacalności
zawsze wisi nad bankami działającymi w systemie rezerwy cząstkowej.
W związku z tym, aby stworzyć klientelę traktującą swoje depozyty jako
substytuty pieniądza, bank z rezerwą cząstkową musi wytworzyć to, co Ludwig
von Mises nazwał „wyjątkowym rodzajem dobrej woli”. Na wolnym rynku tego
typu dobra reputacja jest bardzo trudna i kosztowna nie tylko do uzyskania, ale i
do utrzymania. Niemniej, to właśnie ona jest tym, co skłania klientów banku do
powstrzymania się od błyskawicznego spieniężenia swych depozytów, a tym
samym doprowadzenia banku do natychmiastowej niewypłacalności. Oczywiście,
aby
pozostać
rentownym,
bank
musi
także
zbudować
typową
reputację
biznesową, która zależy od korzystnej lokalizacji, znakomitej obsługi klienta,
ładnych placówek, reputacji kadry zarządzającej itd. Ale w odróżnieniu od
powszechnej
formy
reputacji
biznesowego
przedsięwzięcia
—
—
kluczowej
jest
ona
w
funkcjonowaniu
warunkiem
sine
qua
każdego
non
do
funkcjonowania depozytów danego banku jako substytutów pieniądza. W niemal
wszystkich pozostałych gałęziach gospodarki zaufanie klienta może podlegać
wahaniom i zazwyczaj nie zanika naraz w całości, niszcząc markę produktu i
wpędzając przedsiębiorstwo w natychmiastową niewypłacalność.
Ludwig von Mises opisał utratę zaufania w wypłacalność banku i związane
z tym zjawisko zaniku marki tymi słowami:
Zaufanie wobec banku jest nieodłączne od zaufania wobec
wyemitowanych przez niego substytutów pieniądza. Albo ufają
bankowi wszyscy jego klienci albo żaden. Jeżeli utraci zaufanie
część klientów, to utracą je także pozostali. (...) Nie można
zapominać, że każdy bank emitujący fiducjarne środki płatnicze
jest w dość ryzykownej sytuacji. Reputacja to najcenniejsza
rzecz, jaką posiada. Z chwilą gdy pojawią się wątpliwości co do
jego niekwestionowanej wiarygodności i wypłacalności, musi
zbankrutować1.
W związku z tym emisja depozytów niezabezpieczonych w całości
gotówką
jest
na
wolnym
rynku
zawsze
niepewnym
przedsięwzięciem.
Najmniejsza nawet obawa dotycząca wypłacalności banku wśród części jego
klientów natychmiast zniszczy rolę depozytów jako substytutów pieniądza. Co
więcej, utrata zaufania, która powoduje zanik marki, jest także przyczyną — a
nie skutkiem — paniki bankowej i nie może być ograniczona poprzez wysoki
współczynnik rezerw do depozytów, ponieważ w systemie rezerw cząstkowych
rezerwy
z
definicji
są
zawsze
niewystarczalne
do
spłacenia
wszystkich
zobowiązań pieniężnych płatnych na żądanie, które zaciągnął bank. Właściwie
poziom rezerw pieniężnych nie ma bezpośredniego wpływu na stabilność banku.
To po
1
prostu jeden z kilku czynników, które biorą pod uwagę klienci, gdy
Ludwig von Mises, Ludzkie działanie. Traktat o ekonomii, tłum. Witold Falkowski,
Warszawa 2007, s. 373-374, 380.
formułują swoją własną opinię dotyczącą tego, czy depozyty oraz papiery
emitowane przez bank są substytutami pieniądza, czy nie. Dla przykładu w XIX
w. stosunek rezerw złota do banknotów i depozytów Banku Anglii wynosił tylko
3%, co nie zmieniało faktu, że był on uważany za jedną najbardziej stabilnych
instytucji finansowych na świecie.
Szczególne i nadrzędne znaczenie zaufania społecznego dla utrzymania
bankowości w systemie rezerwy cząstkowej zostało podkreślone zwłaszcza przez
Murraya N. Rothbarda:
W jakim sensie bank może być „pewny”, gdy jeden szept na
temat jego zguby lub załamanie zaufania społecznego może
szybko doprowadzić go do upadku? W jakiej innej gałęzi
gospodarki zwykła plotka lub cień wątpliwości może pogrążyć
pozornie solidną firmę? Co takiego jest w bankowości, co sprawa,
że społeczne zaufanie odgrywa w niej tak niezwykle ważną i
kluczową rolę? Odpowiedź leży w naturze naszego systemu
bankowego
―
zarówno
banki
komercyjne,
jak
i
kasy
oszczędnościowe działają na zasadzie rezerwy cząstkowej: to
znaczy kwota posiadana przez nie w gotówce jest dużo niższa niż
suma roszczeń o wypłatę gotówki na żądanie ich klientów2.
Argument Rothbarda na temat skrajnie wysokiej wrażliwości zaufania
publicznego do emitentów częściowo pokrytych substytutów pieniędzy dobrze
ilustruje szokujący upadek Washington Mutual (WaMu) z sierpnia 2008 r. Była to
największa katastrofa pojedynczego banku w historii USA. WaMu istniał od 119
lat i był szóstym pod względem wielkości bankiem w kraju z majątkiem rzędu
307 mld USD. Miał swoje oddziały w całym kraju i mienił się Walmartem
bankowości. Był także jedną z lepiej radzących sobie na Wall Street firm ― aż do
czasu na krótko przed swoim upadkiem. To jasne, że deponenci WaMu mieli
wielkie zaufanie do jego wypłacalności ― tym bardziej, że jego depozyty były
ubezpieczone przez rząd federalny oraz politykę
„zbyt duży, by upaść”
prowadzoną przez Fed. Pomimo to, niemalże z dnia na dzień ta szczególna forma
dobrej woli, która nadała depozytom WaMu status substytutu pieniądza,
zniknęła, gdy ogarnięci paniką klienci pośpiesznie usiłowali wypłacić swoje
2
Murray N. Rothbard, Making Economic Sense, Auburn 2006, s. 326.
fundusze. Nieoczekiwanym wydarzeniem, które zapoczątkowało nagły spadek
zaufania i następujący po nim zanik marki, był kryzys Lehman Brothers,
zasłużonego banku inwestycyjnego. W tydzień po jego upadku WaMu było już
historią.
Szeroko opisywane w prasie bankructwo Lehman Brothers wstrząsnęło
zaufaniem społecznym nie tylko do wypłacalności WaMu, ale w stosunku do
całego systemu bankowego. Gdyby nie agresywne działania Fedu i Departamentu
Skarbu jesienią 2008 r. w celu dokonania bailoutu największych banków,
bezsprzecznie cały system padłby w krótkim czasie. Rzeczywiście, w grudniu
tego samego roku łączna wysokość kryzysowych pożyczek Fedu i Departamentu
Skarbu sięgnęła 1,2 biliona USD. Wśród odbiorców tych funduszy były jedne z
najbardziej zaufanych i cenionych marek w bankowości: Citibank, Bank of
America, Morgan Stanley oraz takie europejskie banki jak Royal Bank of Scotland
czy UBS AG. Bez tej bezprecedensowej dotacji zdyskredytowane marki trafiłyby
na śmietnik historii.
Nieustannie obecne ryzyko niewypłacalności to jednak względnie mały
problem
bankowości
z
systemem
rezerw
cząstkowych.
Jego
efekty
są
ograniczone do udziałowców, wierzycieli i deponentów banku, którzy dobrowolnie
akceptują szczególne ryzyko związane z tym przedsięwzięciem.
Głównym problemem związanym z rezerwą cząstkową są jej szkodliwe
skutki dla gospodarki, spowodowane przez powiązane zjawiska inflacji i cyklów
koniunkturalnych.
Po pierwsze, system rezerwy cząstkowej z natury wspiera inflację. Bank,
pożyczając depozyty swoich klientów, nieuchronnie zwiększa podaż pieniądza.
Gdy ludzie deponują w banku 100 000 USD w gotówce, jego zobowiązania
zwiększają się o 100 000 USD, jednocześnie jednak powiększają się również jego
aktywa w postaci gotówki w swoich sejfach o 100 000 USD. Całkowita podaż
pieniądza, zawierająca zarówno banknoty będące w obiegu, jak i depozyty
bankowe, nie zmieniła się. Deponenci zmniejszyli ilość gotówki w obiegu o 100
000 USD, które są teraz zdeponowane w sejfie banku, ale też zwiększyli o tę
samą ilość sumę, którą mogą wypłacić za pomocą czeków i kart kredytowych.
Przypuśćmy
teraz,
że
pracownicy
banku
pożyczają
konsumentom
i
przedsiębiorstwom 90 000 USD z tej zdeponowanej gotówki, zatrzymując
pozostałe 10 000 USD jako rezerwę. Pożyczki zwiększają podaż pieniądza o 90
000 USD, ponieważ pierwotni deponenci wciąż mają prawo do 100 000 USD na
swoich kontach, zaś pożyczkobiorcy otrzymują dodatkowe 90 000 USD gotówki,
której nie mieli wcześniej.
Zwiększenie podaży pieniądza nie zatrzymuje się jednak w tym miejscu.
Gdy pożyczkobiorcy wydają pożyczoną gotówkę, aby nabyć towary lub by
wypłacić pensje, odbiorcy gotówki ponownie deponują część lub całość tej
gotówki w swoich bankach, które z kolei pożyczają pewną część nowych
depozytów. W wyniku tego procesu tworzy się i pomnaża bankowo-depozytowe
dolary
w
ilościach
dużo
większych
niż
sumy
pierwotnych
depozytów
gotówkowych (biorąc pod uwagę obecny stan prawny w USA, każdy dolar w
gotówce zdeponowany w banku może zwiększyć podaż pieniądza w kraju
maksymalnie o 10 USD). Gdy dodatkowe dolary pochodzące z depozytów są
wydawane, ceny w gospodarce stopniowo rosną, czego nieuniknionym efektem
jest inflacja z wszystkimi związanymi z nią negatywnymi skutkami.
System rezerwy cząstkowej generuje jeszcze jedną istotną szkodę
gospodarce. Aby zachęcić przedsiębiorstwa i konsumentów do pożyczania
dodatkowo stworzonych dolarów, banki muszą obniżyć stopy procentowe poniżej
poziomu
równowagi
rynkowej,
określonego
przez
ilość
dobrowolnych
oszczędności. Przedsiębiorstwa są zwodzone przez sztucznie zaniżone stopy i
zachęcane do brania pożyczek na rozbudowę infrastruktury lub prowadzenia
różnego rodzaju nowych długoterminowych inwestycji. Przyszła rentowność tych
przedsięwzięć zależy jednak od nadziei na to, że kredyt bankowy pozostanie tani
mniej więcej w nieskończoność. Także konsumenci są zmyleni przez niższe stopy
procentowe kredytów i pośpiesznie nabywają większe posiadłości lub domki
wypoczynkowe. Biorą także kolejne hipoteki na swoje domy, żeby kupować
luksusowe towary. Rozpoczyna się fałszywy boom gospodarczy, który skazany
jest na przekształcenie w kryzys, gdy tylko stopy procentowe zaczną ponownie
rosnąć.
W
trakcie
inflacyjnej
koniunktury
wraz
ze
wzrostem
cen
rośnie
zapotrzebowanie na kredyt, a ponadto coraz większe sumy gotówki są wypłacane
z depozytów bankowych, aby pokryć koszty codziennych zakupów. Banki reagują
na taki rozwój wypadków ostro podwyższając stopy procentowe i ograniczając
liczbę kredytów i depozytów, powodując spadek podaży pieniądza. Może się ona
załamać równie mocno jak we wczesnych latach 30. XX wieku, ponieważ
społeczeństwo traci zaufanie do banków i domaga się z powrotem swoich
depozytów w gotówce. W tym wypadku następuje seria panik bankowych,
wpędzająca wiele banków o rezerwie cząstkowej w niewypłacalność, która
natychmiast niszczy ich substytuty pieniędzy, które wcześniej krążyły w obiegu,
będąc częścią podaży pieniądza. W wyniku tych wydarzeń następuje recesja oraz
deflacja. Jaskrawo widoczny staje się szał błędnych inwestycji oraz nadmiernej
konsumpcji
przejawiający
budynkach
biurowych
się
czy
w
porzuconych
przejętych
budowach,
przez
wierzycieli
opuszczonych
domostwach
zaśmiecających gospodarczy krajobraz. W końcu okazuje się, że w wyniku
ekspansji
kredytowej
gospodarstwa
w
domowe
systemie
i
rezerw
przedsiębiorstwa
cząstkowych
prawie
wszystkie
biednieją
nawet
te,
―
które
początkowo zyskały na inflacji.
Inflacja oraz cykle koniunkturalne powodowane przez bankowość w
systemie rezerwy cząstkowej są mocno intensyfikowane przez ingerencje
Rezerwy Federalnej oraz rządu USA w sektor bankowy. Te ingerencje są
usprawiedliwiane przez ekonomistów i polityków właśnie przez niestabilność
systemu rezerw cząstkowych. Najgroźniejszymi formami interwencji rządowych
są uprawnienia Fedu do tworzenia rezerw bankowych z powietrza poprzez
operacje
otwartego
rynku,
używanie
przez
Fed
fałszywych
rezerw
do
wykupywania upadających banków i odgrywanie roli pożyczkodawcy ostatniej
szansy oraz federalne zabezpieczenie depozytów bankowych. W wyniku istnienia
takich regulacji depozyty wszystkich banków są przez społeczeństwo postrzegane
i obdarzane zaufaniem jako homogeniczny rodzaj substytutu pieniądza, w pełni
gwarantowany przez rząd federalny i zabezpieczony uprawnieniami Fedu do
swobodnego dodrukowywania rezerw bankowych oraz ratowania niewypłacalnych
banków. W obecnym systemie monetarnym nie ma więc żadnych ograniczeń
naturalnej skłonności banków o rezerwie cząstkowej do niedopasowywania
struktury płatności swoich aktywów i pasywów, do zwiększania ilości kredytów i
depozytów i do sztucznego obniżania stóp procentowych. Bez zasadniczych
zmian w amerykańskim systemie monetarnym rozwój baniek spekulacyjnych w
różnych
sektorach
gospodarki
oraz
będące
tego
następstwem
kryzysy
gospodarcze są nieuniknione.
Rozwiązaniem tych problemów jest traktowanie sektora bankowego jak
każdego innego i pozwolenie mu na operowanie na wolnym rynku ― rynku
całkowicie wolnego od rządowych gwarancji dla depozytów bankowych i
możliwości bailoutów dokonywanych przez Fed. Aby to osiągnąć, trzeba
stopniowo wycofać rządowe gwarancje dla depozytów, a Fed musi być legalnie i
na stałe pozbawiony prerogatyw do tworzenia rezerw bankowych z niczego.
Najlepszą drogą do tego celu byłoby ustanowienie prawdziwego standardu złota,
w którym złote monety znajdowałyby się w obiegu oraz tworzyłyby rezerwy
bankowe. Jednocześnie Fed musiałby być pozbawiony swych uprawnień do emisji
banknotów
i
przeprowadzania
operacji
otwartego
rynku.
Ponadto
banki
musiałyby znów posiadać prawo do emisji własnych banknotów, tak jak miało to
miejsce w XIX i na początku XX wieku.
Gdy nastąpi takie drastyczne ograniczenie rządowych ingerencji w
sektorze bankowym, każdy bank o rezerwie cząstkowej będzie ściśle ograniczony
zaufaniem społecznym w kwestii emisji substytutów pieniądza. Jeden fałszywy
krok banku ― jedna podejrzana pożyczka lub jedna nieroztropna emisja
niezabezpieczonych banknotów lub tworzenie niepokrytych depozytów ― mógłby
spowodować natychmiastowy zanik marki jego substytutów pieniądza, panikę
bankową i niewypłacalność.
Na rynku bankowym, jaki opisałem, przewiduję nieustanne zagrożenie
niewypłacalnością, które zmusiłoby banki do powstrzymania się od dalszego
pożyczania swych depozytów wypłacanych na żądanie. Oznacza to, że gdyby
bank chciał zaoferować pożyczki o krótszym lub dłuższym okresie płatności,
robiłby to emitując instrumenty kredytowe, których okres realizacji pasowałby do
analogicznego okresu pożyczek. Dlatego też dla krótkoterminowych pożyczek
biznesowych emitowałby certyfikaty depozytowe o okresie płatności od trzech do
sześciu miesięcy. Dla sfinansowania pożyczek na samochód mógłby emitować
trzy- lub czteroletnie obligacje. Pożyczki pod hipotekę byłyby pokrywane z
obligacji pięcio- lub dziesięcioletnich. Bez takich instytucji państwowych jak
Fannie Mae czy Freddie Mac ― popartych uprawnieniami Fedu do tworzenia
pieniędzy ― bezwarunkowo gwarantujących hipoteki, pożyczki pod hipotekę
prawdopodobnie zostałyby przekształcone w krótsze, pięcio- lub dziesięcioletnie
kredyty balonowe, tak jak to było aż do lat 30. XX wieku. Bank mógłby zachować
możliwość refinansowania kredytu hipotecznego, gdy nadejdzie czas jego spłaty
w przypadku ponownej oceny sytuacji finansowej oraz zdolności kredytowej
posiadacza hipoteki, a także ogólnej sytuacji gospodarczej. W skrócie, na
wolnym rynku system rezerwy cząstkowej wraz ze wszystkimi właściwymi sobie
problemami powoli zaniknąłby.