Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Transkrypt
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest Grudziądz Szkoła Podstawowa Nr 7 – ul. Korczaka, Grudziądz Nasz prawie 7-letni syn ( ur. 2004 ) poszedł w tym roku do pierwszej klasy i … 1) Nam – rodzicom – nie wolno wchodzić do szkoły („obcy” nie mają się kręcić po budynku). Odprowadzamy dzieci do wejścia do budynku – 5 minut przed dzwonkiem na lekcję schodzi pani i wprowadza dzieci do szkoły. Potrwa to jakieś dwa tygodnie, potem będą miały chodzić już same ( klasy 1-3 są w oddzielnym skrzydle budynku, owszem, ale szkoła jest bardzo duża, korytarze szare, bure i ponure – szatnie w podziemiach, jednym słowem można czuć się zagubionym). 2) O wadze tornistra nawet nie wspominam – wszyscy rodzice pierwszaków znają ten problem. Dziś tornister niosłam ja, syn powiedział, że jest za ciężki i nie da rady go nieść, bo bolą go plecy. A jest dzieckiem prawie 7-letnim! 3) Syn oznajmił nam, że w toalecie dla chłopców nie ma drzwi w kabinach !!! ( u dziewczynek podobno są ). dlaczego – będziemy mogli zapytać dopiero na zebraniu, do którego jeszcze prawie dwa tygodnie. Skutek tego jest taki, że niektórzy chłopcy nie robią siusiu przez cały szkolny dzień ( 4-5 godzin lekcyjnych) bo się wstydzą – i wcale się im nie dziwię! Siusiu to jeszcze pół biedy, ale jeżeli dziecku zachce się usiąść z grubszą sprawą – to ma to robić przy widowni ?! Przecież już w przedszkolu, kiedy dzieci przeszły do grupy pięciolatków, pojawiły się w łazience kabiny z drzwiczkami ( wcześniej było koedukacyjnie i nie było kabin ) – dziecko w tym wieku zaczyna odczuwać wstyd przed innymi, a przede wszystkim dziecko ma prawo do intymności – zwłaszcza w sprawach fizjologicznych !!! 4) Oczywiście trzeba było dostarczyć do szkoły papier toaletowy, mydło w płynie i ręczniki papierowe – tego nawet nie będę komentować… 5) Jak dokładnie wygląda klasa – tego nie wiem, bo jej jeszcze nie widziałam – czekamy na pierwsze zebranie z rodzicami ( zebranie informacyjne było w innej sali ). Klasę mają na drugim piętrze, w oddzielnym skrzydle, w szkole obowiązuje zmienne obuwie – zatem na przerwach na dwór nie wychodzą. 6) Już drugiego dnia w szkole syn został popchnięty przez inne dziecko i przewrócił się na korytarzu ( w drodze do toalety ) – pani tego nie widziała, bo była w klasie (!) z innymi dziećmi – część poszła na przerwie do łazienki, a inne zostały w klasie. Przecież te małe dzieci w pierwszych dniach szkoły nie powinny bez opieki poruszać się po szkolnym korytarzu! Dzieci jest dużo, korytarz śliski, schody... W takich warunkach łatwo o nieszczęście. 7) Ogólnie jest chyba problem z utrzymaniem – a raczej w ogóle z wprowadzeniem dyscypliny wśród dzieci – niektóre robią co chcą, nie słuchają pani – a jeżeli od początku nie zostanie wypracowany jakiś posłuch i sprawna organizacja, to z każdym dniem może być tylko gorzej. To tylko kilka pierwszych spostrzeżeń po tygodniu od rozpoczęcia roku szkolnego – boję się, co będzie dalej. Dodam jeszcze tylko, że o ile starszy syn jakoś sobie z tym wszystkim radzi i jest w miarę zadowolony ( a to dlatego, że dzieci po prostu nie widzą tego wszystkiego, co widzimy my J ) to absolutnie nie wyobrażam sobie młodszego syna w tej samej sytuacji i w takich warunkach – a ma iść do szkoły mając 5 lat i 8 miesięcy, bo 6 lat skończy dopiero w grudniu. Dla mnie sześciolatki w takiej szkole to jedna wielka pomyłka. strona 1 / 1