1 „Szczęście” w życiu i w filmie (przegląd subiektywny) xP.T. Od

Transkrypt

1 „Szczęście” w życiu i w filmie (przegląd subiektywny) xP.T. Od
„Szczęście” w życiu i w filmie (przegląd subiektywny)
xP.T. Od kilku lat działa w Kielcach, przy parafii św. Antoniego z Padwy, dyskusyjny klub
filmowy. Mniej więcej co tydzień spotykamy się w gronie kilku, czasem kilkunastu osób, by dzielić
się swoimi fascynacjami sztuką filmową, i w dziele filmowym szukać inspiracji do rozmyślań na
tematy istotne i mniej istotne. Serdecznie dziękujemy Redakcji czasopisma Obecni za zaproszenie
do podzielenia się naszymi rozważaniami na temat szczęścia, które będą oparte na wybranych przez
nas przykładach z kinematografii. Dla przedstawienia naszych, jak się okaże, często różnych
punktów widzenia, obraliśmy formę panelu dyskusyjnego. Przyczynkiem do dyskusji o szczęściu był
film Odwrócić przeznaczenie, o którym poniżej; ale w rozmowie wypływamy jakby na szerokie
wody i znacznie poszerzamy kontekst naszych rozmyślań.
D.K. Film ten jest „inspirowany chińskim przysłowiem określającym życie jako zbiór
czterech emocji < szczęścia, smutku, przyjemności i miłości> składa się z czterech historii
ilustrujących każdy z tych stanów”1. Wynika z tego, że jest to film o życiu, w którym te stany w
różnej konfiguracji, częstotliwości i sile się przenikają. O tym, że te stany się przenikają świadczyć
może fakt, że cztery historie opowiedziane w filmie nawzajem się do siebie odnoszą, a ich
bohaterowie mają wpływ na losy pozostałych bohaterów. Osobą, która pojawia się we wszystkich
sekwencjach, jest gangster o pseudonimie artystycznym „Palec” – ponieważ dłużnikom, którzy nie
oddają mu kasy, odcina palce. Tę postać kreuje Andy Garcia. Ów Palec wypowiada w pewnym
momencie słowa „człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, co ma, dopóki tego nie straci”. To
mogłoby się stać mottem tego filmu, gdyż w pewnym sensie wyraża to, co spotyka bohaterów
czterech historii.
Pierwszy epizod idealnie wpisał się w tematykę planowanej dyskusji, gdyż nosi tytuł
„Szczęście”. Bankier (w roli którego występuje Forest Whitaker) jest nieszczęśliwy z powodu
monotonii i poukładania życia. Prawdziwe szczęście odzyskuje zmuszony do działania. Po
wpadnięciu w tarapaty finansowe postanawia działać - dokonuje napadu na bank i po ryzykownej
ucieczce (Ach! Scena z motocyklem), będąc na dachu jest wreszcie w centrum wydarzeń. Może się
poddać, ale on teraz działa do końca … wyrzuca torbę z pieniędzmi i ginie szczęśliwy. Osobliwy
przykład szczęścia. Tracąc życie (i wyrzucone pieniądze), jest wreszcie szczęśliwy, ale nie może się
tym szczęściem cieszyć, bo umiera.
W drugiej historii widzimy szczęście człowieka, który ma nadzwyczajne zdolności (widzi
zdarzenia, które za chwilę się wydarzą). Jego szczęście pojawia się, gdy został pobity i jest wieziony
do szpitala; cieszy się, że nie wydarzyło się to, co ujrzał w widzeniu (tam oberwał kto inny). To
sprawia, że podejmuje kilka ciekawych działań. Po raz kolejny widzimy, że bohater tracąc – zyskuje
szczęście. Tytuł tej części to „Przyjemność”.
Kolejna historia nosi tytuł „Miłość”. Bohaterem tej opowieści jest lekarz (w tej roli Kevin
„Boczek” Bacon). Na początku słyszymy z off-u słowa bohatera: „Każde życie ma cel. Czasem ktoś
przeżyje życie, nie znając go, ale nie ja. Znałem swój cel od 10 roku życia, było nim kochać
odpowiednią osobę szczerze i z pełnym oddaniem”.
Jest to historia o tym, ile można poświęcić, aby ta druga osoba była szczęśliwa. Tenże lekarz kocha
kobietę, ale nie sprzeciwił się gdy ona wyszła za mąż za jego przyjaciela. Zrobił to dla jej szczęścia.
W toku wydarzeń, gdy dowiaduje się o zagrożeniu życia ukochanej, działa jak w amoku: włamuje
się, bije ludzi, trafia na policję… z miłości. Udaje mu się uratować życie ukochanej i to daje mu
szczęście. Według mnie jest to jedyna opowieść o szczęściu w tym filmie: szczęście daje mi to, gdy
ktoś drugi jest szczęśliwy.
Ostatnia historia to perypetie życiowe młodej piosenkarki. Tytuł tej części to „Smutek”.
Kobieta stoi u progu kariery, ale nie jest sobą. Nikt nie zna nawet jej prawdziwego imienia. Gdy na
skutek perypetii (m.in. jej życie zawodowe, a co za tym idzie osobiste, staje się formą regulacji
1
Za: http://www.filmweb.pl/film/Odwr%C3%B3ci%C4%87+przeznaczenie-2007-265563/descs
1
należności za hazard menadżera, traci mężczyznę, który się nią zaopiekował itd.) musi uciekać i
zrezygnować z kariery, „los” daje jej niespodziankę w postaci kilku rekompensat: po pierwsze jest
w ciąży; po drugie dzięki wyjątkowej grupie krwi może komuś pomóc; po trzecie … Jak wykorzysta
dar od „losu”? Czy będzie szczęśliwa? Na te pytania widz musi sobie sam odpowiedzieć.
E. K. Niemożliwością jest dyskutować o szczęściu, nie wkraczając w takie dziedziny nauki
jak filozofia, socjologia czy psychologia. Każda z nich mówi o człowieku, o jego istnieniu, o jego
emocjach, o odnajdywaniu się w świecie. Naukowcy, myśliciele rozważają o szczęściu: jak być
szczęśliwym; co to znaczy mieć szczęście; dawać szczęście. Temat zawsze aktualny również dla
filmowców.
Pytanie: czy może być coś bardziej interesującego, fascynującego niż człowiek? Każdy film, jaki
oglądałam na DKF-ie dotyczył właśnie człowieka, jego jestestwa.
W każdym można było dojrzeć uczucia, jakie nami targają: szczęście czy nieszczęście, i odnaleźć
cząstkę samego siebie. Prawdą jest, że najlepszy scenariusz pisze samo życie.
Jako przykład podam film Wszystko za życie. Główną postacią jest młody chłopak, który porzuca
życie miejskie i postanawia wyruszyć sam na Alaskę. Szczęściem nazwałabym to, że przeżył w tak
ekstremalnych warunkach. Dokonał czegoś niezwykłego, poznał swoje możliwości , coś sobie
udowodnił. Zrealizował swoje marzenie, co mu dało poczucie szczęścia.
Ag. M. Czytałam trochę w sieci na temat filmu Odwrócić przeznaczenie, który oglądaliśmy
w piątek. I, ku mojemu zdziwieniu, nie ma on wyłącznie pozytywnych recenzji. Zupełnie się z nimi
nie zgadzam. Jeśli odbierać ten film dosłownie jako sensację czy pewnego rodzaju kryminał,
rzeczywiście może nie zachwycać. Mnie się jednak wydaje, że ten film to symbol, metafora. Czego?
Właśnie szczęścia lub jego braku? Bo co to jest szczęście? Stereotypowa odpowiedź brzmiałaby
może: szczęście to dobra praca, pieniądze, ustabilizowana pozycja społeczna. Jednak , biorąc pod
uwagę bohatera pierwszego epizodu filmu, wydaje się, że ta definicja jest niepełna. Bohater to
mężczyzna, który ma dobrą pracę, mieszkanie, poukładane (aż do obłędu) życie. Jego dni płyną tak
samo: praca, dom, lekarstwa, telewizja. Jedyną pasją, odskocznią są dla niego motyle. Zastanawia
się nieraz, czy motyl wie, kiedy z poczwarki staje się motylem, czy moment przemiany jest dla niego
oczywisty? Nasz bankier to właśnie motyl zamknięty w kokonie rutyny, monotonii. Chciałby coś
zrobić ze swoim życiem, chciałby stać się szczęśliwy. Kiedy ma szansę obudzić się z życiowego
letargu, korzysta z niej bez zastanowienia. Obiektywnie jego działania kończą się tragicznie –
bohater ginie. Jednak dla niego chwila spędzona na dachu wieżowca z workiem pełnym kradzionych
pieniędzy w otoczeniu brygady policjantów, jest najszczęśliwszą chwilą w życiu. Umiera, a jednak
dopiero zaczyna żyć w pełni, zaczyna czuć się szczęśliwy, staje się motylem… Czyż to nie
paradoks?
x P.T. Zgadzam się z tym w zupełności, że brak szczęścia może stać się dla człowieka tak
doskwierający, że zacznie go poszukiwać gdziekolwiek. To poszukiwanie szczęścia może być
przemyślane, jakby metodyczne, jak w filmie „Wszystko za życie”, o którym wspomniała p. Ewa.
Bohater dokonuje radykalnego zerwania z cywilizacją, ale jego sposób realizowania planu
osiągnięcia poczucia wolności absolutnej w samotniczym życiu na Alasce, jest realizowany z żelazną
konsekwencją. Bankier, o którym pisze p. Agnieszka, natomiast poszukuje szczęścia jakby na oślep.
Podczas dyskusji dostrzegaliśmy ten finalny paradoks: z jednej strony subiektywna radość – znak
doświadczonego szczęścia; z drugiej sytuacja obiektywnie beznadziejna: człowiek umiera.
Zauważcie dziwną zbieżność obu schematów: tego metodycznego i tego superspontanicznego. Gdzie
jest w takim razie problem? Czy rozwiązaniem w tym skutecznym poszukiwaniu szczęścia w życiu
będzie jakiś złoty środek?
K. R. Myślę, że nie ma złotego środka w poszukiwaniu szczęścia; każdy człowiek głęboko
pragnie szczęśliwego życia – którego wymiar jest znany tylko Jemu jako niepowtarzalnej jednostce.
Tę prawdę ukazywał właśnie w bardzo symboliczny sposób piątkowy film Odwrócić przeznaczenie.
Każda z osób dążyła do bycia szczęśliwym, ale każda w indywidualnym dla siebie wymiarze. Dla
pierwszego mężczyzny było to bardzo impulsywne działanie, które zrywało z monotonią jego życia i
2
pozwoliło mu przeobrazić się „w motyla”- spełnione pragnienie daje mu poczucie szczerej radości i
szczęścia(szczęście = poczucie sensu tego, co się robi).Druga postać, dla której dar staje się
przekleństwem, przekonuje się, że tylko robienie tego, czego się pragnie może być źródłem
szczęścia. Gdy jego działania skierowane zostają na realizację pragnień(pomoc zagubionej w showbiznesie piosenkarce: mówi do niej ”w końcu robię to, czego pragnę”), dar widzenia okruchów
przyszłości przestaje być przekleństwem a staje się narzędziem. Zagubiona w świecie i
zamaskowana w kokonie piosenkarka jest obrazem tego, że szczęście to poznanie samego siebie i że
prawdziwe szczęście daje nam poczucie świadomości, że jesteśmy dla kogoś na tym świecie ważni i
potrzebni.
Jak widać nie ma więc złotego środka na osiągnięcie szczęścia. Dróg jest tyle, ile istnień ludzkich.
Chciałabym jeszcze nawiązać do wspomnianego filmu Wszystko za życie. Jego bohater
przemyślanie dąży do realizacji swoich marzeń, pragnień, przekonany, że gdy je osiągnie będzie
szczęśliwym człowiekiem. Wyrusza sam na Alaskę, zostawia rodzinę i wszystkie sprawy
„normalnego życia”. Wreszcie jest sam, ze swoimi ukochanymi książkami i budowanymi na
podstawie ich lektury przemyśleniami. Martwi się tylko o to, jak zdobyć jedzenie. Brudny,
wynędzniały, często głodny – ale szczęśliwy. Wolny. Długo cieszył się swobodą, o której dawno już
marzył. W końcu jednak zdał sobie sprawę, że nie ma się z kim podzielić swoją radością. Dotarło do
niego, że szczęście prawdziwe jest tylko wtedy, gdy można się nim dzielić.
I ja też jestem tego zdania, że prawdziwe szczęście jest wtedy, gdy możemy je dzielić z drugim
człowiekiem, który jednocześnie pomaga nam odkrywać siebie.
Ag. M. Kasia pisze, że nie złotego środka na osiągnięcie szczęścia, że każdy na swój sposób
je odnajduje. Nie do końca mogę się z tym zgodzić. Myślę, że to, o czym pisze Kasia, to właśnie ten
złoty środek. Szczęście to poczucie sensu tego, co się robi, życie w zgodzie z samym sobą. Zarówno
bohater Wszystko za życie, jak i bankier z Odwrócić przeznaczenie do pewnego momentu nie czuli
sensu istnienia, cierpieli w pewnym stopniu na romantyczny Weltschmerz. Dopiero, kiedy chłopak w
filmie Wszystko za życie zrezygnował z realizowania ambicji rodziców, a bankier rozbił skorupę
rutyny, obaj poczuli, że przez to, co robią, realizują w pewnym sensie siebie. Odnaleźli szczęście ich osobiste, wewnętrzne. Obiektywnie ze szczęściem nie miało to wiele wspólnego, ale dla nich nie
było to ważne. Zastanawia mnie natomiast inna rzecz – czy szczęściu towarzyszy zawsze pewna
sprzeczność, paradoks, rozdźwięk między tym, co odczuwa się subiektywnie, a obiektywnym stanem
rzeczy. Każdy z bohaterów Odwrócić przeznaczenie odnalazł szczęście, ale chyba w żadnym
przypadku nie było ono takie po prostu, bez sprzeczności. Na przykład lekarz zakochany w
przyjaciółce (żonie najlepszego przyjaciela). Rozpaczliwie walczy o jej życie, chociaż wie, że ratuje
ją dla innego mężczyzny. Jest niezmiernie szczęśliwy, gdy kobieta zdrowieje, a jednocześnie rozpacz
rozdziera mu serce. Znów paradoks?! A może te sprzeczności, paradoksy to cena, którą za szczęście
trzeba zapłacić?? Nie wiem…..
E. K. Pisząc na temat filmu Wszystko za życie, dopisałam sobie zakończenie, jakże
szczęśliwe zakończenie. Film oglądaliśmy ok. trzy lata temu i miałam prawo zapomnieć, jakie było
zakończenie. A było ono tragiczne. W zetknięciu z rzeczywistością okazało się, że bohater nie jest w
stanie sprostać zadaniu, przeliczył się ze swoimi możliwościami. Można zadać sobie pytanie:
dlaczego? Z pewnością zabrakło mu właśnie szczęścia, ale przede wszystkim dojrzałości. Czasami
podejmujemy pochopnie decyzje, które świadczą o tym, że jesteśmy tą larwą czy poczwarką. Jeszcze
niedojrzali, ciągle błądzimy jak np. bankier z filmu Odwrócić przeznaczenie. Brakuje nam wiedzy o
nas samych i otaczającym nas świecie, czego zabrakło właśnie postaci z filmu Wszystko za życie.
Niewiedza marokańskich chłopców była też przyczyną nieszczęścia w filmie Babel. Nurtuje mnie
myśl, którą Ty, Aga, rozważałaś. Ja tę sentencję chcę rozwinąć również w odniesieniu do człowieka,
ale w innym wymiarze. Skąd motyl wie, że staje się motylem? Skoro motyl wie, że staje się
motylem, to znaczy, że jest świadomy swojego rozwoju czy transformacji. MOTYL -symbol
lekkości, wolności i kolorowej, pięknej, czystej duszy. Zanim stał się dojrzałym motylem, musiał
przejść przez fazy rozwoju. Podobnie jest z nami. Naznaczeni grzechem pierworodnym jesteśmy
3
pełni wad, słabości i niedoskonałości, i jesteśmy brzydcy jak poczwarka. W dążeniu do poznawania
siebie (a droga bardzo trudna) powinniśmy walczyć z tym, co w nas jest złe i szukać mądrości, i
szczęścia Dodam: ideałem człowieka prawdziwie szczęśliwego jest Jezus Chrystus.
THJ: Szczęście jest jak motyl: kiedy usiłujesz je złapać, zawsze wymyka ci się z rąk. Ale jeśli
cichutko usiądziesz, to może samo do ciebie przyleci. Autor: Nathaniel Hawthorne
Szczęście – słowo tak proste, tak czytelne, a jednocześnie tak trudne i pozornie odległe. Każdy z
nas potrafi bardziej lub mniej określić, co dla niego oznacza być szczęśliwym, mieć szczęście.
Pomimo że bohaterowie filmu nie wiedzieli tego od początku, mimo że również i my, dziś, nie
jesteśmy ostatecznie pewni, czy wiemy, co to takiego, to jakimś sposobem potrafimy powiedzieć,
czy je posiadamy, czy nie. Samo to jest już cudem. A cuda mają to do siebie, że nie człowiek je
wymyślił. Są dziełem Najwyższego, od niego pochodzą i do niego wracają. Szczęście to CEL w
życiu, który stanowi o tym czy ono ma SENS. Pomyśl, jeśli ktoś nie ma celu w życiu czy może być
szczęśliwym? Czy jeśli do czegoś nieustannie nie dąży, nie odczuwa pragnienia, może kiedykolwiek
doznać szczęścia? Jeśli tak, to paradoksalnie szczęście jest nieustającym dążeniem!
Niezaspokojonym pragnieniem! Bo szczęście to… niespełnienie! Niespełnienie jednak pozorne, bo
znajdujące swój finał w Edenie. Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć,
jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.
Bowiem każdego dnia wraz z dobrodziejstwami słońca Bóg obdarza nas chwilą, która jest w stanie
zmienić to wszystko, co jest przyczyną naszych nieszczęść. I każdego dnia udajemy, że nie
dostrzegamy tej chwili, że ona wcale nie istnieje. Wmawiamy sobie z uporem, że dzień dzisiejszy
podobny jest do wczorajszego i do tego, co ma dopiero nadejść. Ale człowiek uważny na dzień, w
którym żyje, bez trudu odkrywa magiczną chwilę. Może być ona ukryta w tej porannej porze, kiedy
przekręcamy klucz w zamku, w przestrzeni ciszy, która zapada po wieczerzy, w tysiącach i jednej
rzeczy, które wydaja się nam takie same. Ten moment istnieje naprawdę, to chwila, w której spływa
na nas cała siła gwiazd i pozwala nam czynić cuda. Tylko niekiedy szczęście bywa darem, najczęściej
trzeba o nie walczyć. Magiczna chwila dnia pomaga nam dokonywać zmian, sprawia, iż ruszamy na
poszukiwanie naszych marzeń. I choć przyjdzie nam cierpieć, choć pojawią się trudności, to wszystko
jest jednak ulotne i nie pozostawi po sobie śladu, a z czasem będziemy mogli spojrzeć wstecz z dumą
i wiarą w nas samych. Biada temu, kto nie podjął ryzyka. Co prawda nie zazna nigdy smaku
rozczarowań i utraconych złudzeń, nie będzie cierpiał jak ci, którzy pragną spełnić swoje marzenia,
ale kiedy spojrzy za siebie – bowiem zawsze dogania nas przeszłość – usłyszy głos własnego
sumienia: „A co uczyniłeś z cudami, którymi Pan Bóg obsiał dni twoje? Co uczyniłeś z talentem,
który powierzył ci Mistrz? Zakopałeś te dary głęboko w ziemi, gdyż bałeś się je utracić. I teraz
została ci jedynie pewność, że zmarnowałeś własne życie.” Biada temu, kto usłyszy te słowa. Bo
uwierzył w cuda, dopiero gdy magiczne chwile życia odeszły na zawsze. Autor: Paulo Coelho „Nad
brzegiem rzeki Piedry usiadłam i płakałam...”
Ag. M. Tomku, to, o czym piszesz, jest bardzo piękne i pewnie masz dużo racji. Jednak w
związku z Twoimi przemyśleniami przypomniał mi się film Droga do szczęścia. Tam też
bohaterowie, a szczególnie żona czuła się niespełniona. Tyle, że w jej przypadku raczej to
niespełnienie nie równało się poczuciu szczęścia. Ona czuła się głęboko nieszczęśliwa, sfrustrowana
brakiem możliwości realizowania marzeń. Chyba że przegapiła tę „magiczną chwilę” , o której pisze
Coelho, a jej życie, decyzje i stan psychiczny były tego konsekwencją . A może człowiek ma pewne
predyspozycje do bycia szczęśliwym, nosi w sobie taki genotyp szczęścia. A może zależy to od
samoświadomości. Gdyby jednak iść tym tropem podczas analizy różnych przykładów filmowych, o
których tu już rozmawialiśmy, im człowiek bardziej świadomy samego siebie, tym trudniej mu to
szczęście odnaleźć. Smutne to; mam nadzieję, że się mylę☺
xP.T. Film Droga do szczęścia z przejmującymi rolami K. Winslet i L. di Caprio, jest nie tylko
świadectwem tego, że można czasem jakby przegapić szansę na osiągnięcie szczęścia, to moim
zdaniem także niezwykły dowód tego, że człowiek pragnie odnaleźć szczęście niejako poza sobą,
poza swoim życiem, w jakiejś gwałtownej zmianie. Czasem jest to uzasadnione i taką gruntowną
4
zmianę sposobu patrzenia na świat nazwiemy na przykład nawróceniem, czasem jednak jest to
rewolucja niszcząca. Polskie tłumaczenie, moim zdaniem, jest albo nietrafne, albo celowo ironiczne.
Tytuł oryginalny - Revolutionary Road – znaczenie lepiej oddaje dramat bohaterów. Jest wiele takich
obrazów we współczesnym kinie, które zdają się wołać o istotnym kryzysie szczęścia, spełnienia,
sensu ogólnie pojętego. Zwróćcie uwagę na American Beauty czy Magnolię; ten ostatni wywarł na
mnie jednak większe wrażenie. Magnolia, zdaje mi się jednak, że gdzieś na dnie tego kryzysu,
„dokopuje” się do czystego źródła. Zapowiedź powrotu do sensu odnajduje w przebaczeniu,
odkryciu przed sobą i innymi prawdy o sobie samym, próbie naprawy zranionych więzi. Wczoraj
wybrałem się na najnowszy film Larsa von Triera Melancholia. To jednak zupełnie inna „bajka”.
Ogólnie twórczość reżysera Przełamując fale zawsze była dla mnie ciężko strawna. Wyjątkiem jest
wieloznaczny i symboliczny Dogville. Nie będę się nawet silił na streszczanie Melancholii, cały czas
mam bardzo mieszane uczucia: czy to tylko zabawa z widzem w dosłowne mieszanie „metafizyki” z
„fizyką”; czy rzeczywiście głęboka analiza depresji, która jest swoistą dekonstrukcją szczęścia, jako
takiego; i to w kontekście konkretnej wspólnoty, jak i globalnego końca świata.
THJ Agnieszko i ks. Pawle, to, co napisaliście poruszyło mną do tego stopnia, że zadałem sobie
pytanie czy znam filmy, które traktowały od początku do końca o prawdziwym, pozytywnym
szczęściu? I wiecie co? Nie mogłem sobie przypomnieć! Pomyślałem więc, że to może moja pamięć
zawodzi i poszukałem w Internecie! Rezultat? Również nie było łatwo! Przyszła więc kolejna
refleksja. Czyżby kino traktowało tylko o szczęściu budowanym na nieszczęściu? Czyżby to
szczęście było jedynie domkiem z kart, który staramy się misternie, w skupieniu i z oddaniem
wznosić wciąż od nowa, a który ciągle przewraca nam wiatr zmian w naszym życiu? Czy tak jest
również w realnym świecie? I w końcu czy da się być szczęśliwym odpowiednio długo i na tyle,
żeby móc się tym szczęściem podzielić? A może takie szczęście to tylko niemożliwe do
zrealizowania marzenie?
Przypuszczam, że może zabraknąć niejednego życia na znalezienie odpowiedzi na te pytania.
Nadzieja jednak umiera ostatnia… ;)
Wracając jednak do kinowych przykładów. Podczas moich poszukiwań nie natrafiłem niestety na
film pozbawiony choć odrobiny dramaturgii. Może dlatego, że byłby zbyt naiwny? Natrafiłem
jednak na film o wyjątkowo pozytywnym przesłaniu pt. W pogoni za szczęściem i to film oparty o
autentyczną historię! To opowieść, jakich dziś w światowym kinie już się prawie nie robi. Jego
klimat, przesłanie, akcent na relacje międzyludzkie (w tym przypadku głównie duet ojciec-syn,
zagrany zresztą przez autentycznie spokrewnionych aktorów) jest naładowany takim optymizmem,
że wzbudza w widzu te Najlepsze emocje, dodając otuchy.
Pisałem wyżej, że może trwałe szczęście to tylko marzenie. Życzę jednak w tym miejscu nam
wszystkim, by właśnie to marzenie o szczęściu (które być może jest teraz na wyciągnięcie ręki), nie
przestało towarzyszyć nam w poszukiwaniu go do skutku! Jak mówi główny bohater filmu: „Jeśli
masz marzenie, musisz je chronić. Ludzie nie potrafią sami czegoś zrobić, więc mówią, że ty też nie
możesz. Jeśli czegoś chcesz, to zdobądź to. Kropka.”
D.K. Dążenie do szczęścia, które jak mi się wydaje jest tematem filmu, o którym wspomina
Tomek, (czyli W pogoni za szczęściem) jest także motywem wiodącym filmu Billy Eliot. Film ten jest
pokrzepiającą opowieścią o spełnianiu marzeń, jedną z tych, które dają wiarę w możliwość
pokonania wszystkich przeszkód i wzbicia się wysoko dzięki talentowi i ciężkiej pracy. Młody
chłopak, który jest bohaterem filmu, wyraża samego siebie przez taniec. Talent, który niewątpliwie
ma, sprawia, że piętrzące się przed nim (a właściwie to przed możliwością jego nauki w
renomowanej szkole dla tancerzy) trudności powoli pryskają. Ciekawie ukazane tło historyczne
(kapitalna postać ojca, który dla syna ugina nawet swoją męską dumę) sprawia, że film naprawdę
robi wrażenie. W tym filmie to ojciec poświęca się dla syna, a w filmie W pogoni za szczęściem
ojciec ciężką pracą i wiarą w sukces dąży do szczęścia dla siebie i syna, ale i sam mały syn rozumie,
że jest ciężko (ciekawa scena, gdy małe dziecko chce zrezygnować z batonika – mówi „nie muszę go
mieć”). Oba filmy gorąco polecam.
5
K.R. Zgadzam się w tym miejscu z Tomkiem i księdzem Pawłem, że kino w dużym stopniu ukazuje
nam szczęście w relacji z nieszczęściem, dramatem; a często wręcz poprzez ukazanie historii
dramatycznych chce uzmysłowić nam wartość szczęścia. I może to też zwrócenie naszej uwagi na
fakt, aby człowiek cenił też te małe szczęścia jak wyśpiewała to Anna Maria Jopek (ilustracja
muzyczna Tomasza):
Szczęście to ta chwila co trwa
Szczęście to piórko na dłoni
Co zjawia się, gdy samo chce
I gdy się za nim nie goni
Szczęście to ta chwila co trwa
Niepewna swojej urody
To zieleń drzew, to dzieci śmiech
Słońca zachody i wschody
I najważniejsze jest, aby tak jak wspomniał ksiądz Paweł, nawiązując do filmu Droga do szczęścia,
nie przegapić szansy na osiągnięcie szczęścia. A wyznacznikiem tego, czy człowiek jest szczęśliwy,
jest on sam. Sytuacje z filmu Odwrócić przeznaczenie są tego obrazowym wyrazem – bo pragnienie
szczęścia jest w każdym z nas, ale to, czy czujemy się szczęśliwi, zależy od nas i od tego, czy
działamy w zgodzie ze sobą i swoimi pragnieniami. I już na koniec. Pamiętajmy, że "żyjąc, tracimy
życie". Bezpowrotnie. Tak jak pisał więc Tomasz: nigdy nie poddawajmy się w poszukiwaniu
szczęścia i miejmy oczy i serce szeroko otwarte, aby go nie przegapić.
E. K. Podłączę się jeszcze do rozważań Agi na temat filmu Droga do szczęścia. Oglądając
film, odniosłam wrażenie, że między bohaterami wygasa miłość i zanika nić porozumienia. Szukając
sposobu, jak się wyrwać z rutyny, nudy dnia codziennego, idą różnymi drogami. Ona „ucieka” w
melancholię, a on szuka pocieszenia w przygodnym romansie. Nie mogą spełnić oczekiwań
względem siebie, bo się nie znają, a może nie mają potrzeby wczuwania się w drugą osobę. A
przecież dużo szczęścia można czerpać właśnie z „dawania” czegoś od siebie, takim darem może
być choćby promyk uśmiechu. Od dnia dyskusji nucę sobie słowa piosenki „Tak mało trzeba nam i
dużo tak, Żeby szczęśliwym być, drugiemu szczęście dać”.
Nawiązując do Twojej, Tomku, wypowiedzi, powtórzę to, co wcześniej napisałam. Otóż, najlepszy
scenariusz pisze nasze życie. Czy w takim przypadku można się dziwić, że w każdym filmie dzieje
się cos dramatycznego? Ja daleka jestem od stwierdzenia, że życie jest jednym pasmem nieszczęść,
nie twierdzę też, że jest sielskie. Wspominam sobie czasami film, też już przez nas oglądany, Pociąg
życia, moim zdaniem rewelacyjna tragikomedia. Film w pewnym sensie absurdalny (komedia), ale
ukazuje nam, że człowiek w chwili zagrożenia czy tragedii może się zmobilizować i szukać
rozwiązania ,wyjścia z kłopotliwej sytuacji w zupełnie nieoczekiwany, ale jakże przemyślny sposób.
Film nosi tytuł Pociąg życia, ale równie dobry byłby tytuł Pociąg do szczęścia.
Zmienię temat i zatrzymam się na moment na wypowiedzi ks. Pawła. Może wydawać się dziwne to,
co napiszę, może dla niektórych osób niezrozumiałe, ale moim zdaniem duży wpływ na kryzys
szczęścia ma globalizacja świata. Niby szybki rozwój technologii, transportu z maksymalnym
wykorzystaniem przestrzeni wirtualnej ułatwia nam życie. Możemy szybko przemieści się z jednego
końca świata na drugi czy skontaktować się z ludźmi z odległych miejsc, a mimo wszystko czujemy
się zagubieni i osamotnieni .
D.K. Ewo, dzieje się tak (osamotnienie, zagubienie), bo czasami szukamy pozornego
szczęścia. Są filmy, których tematem jest właśnie pozorne szczęście, które okazuje się
nieszczęściem, a właściwym szczęściem okazuje się coś przeciwnego. Dla mnie przykładem takiej
tematyki jest film o polskim tytule Więzień nienawiści, czyli American History X: to opowieść o
neonaziście Dereku. Prześladuje on wszystkich „kolorowych” , bo uważa ich za przyczynę śmierci
ojca. Za brutalny czyn trafia do więzienia, gdzie zostaje zgwałcony przez „współtowarzyszy broni”.
To sprawia, że dostrzega innych niż biali ludzi. Dostrzega ich wartość, a także przyjmuje pomoc
czarnoskórego współwięźnia. Z nową wizją świata wychodzi na wolność i próbuje naprowadzić na
6
właściwą drogę swojego młodszego brata, który też (dzięki niemu) stał się neonazistą. Ale czy
zdąży? Ten film kojarzy mi się z historią Szawła z Tarsu późniejszego św. Pawła. Obydwie historie
(filmowa i „Pawłowa”) pokazują ludzi zaangażowanych całym sercem w to co robią, z tym, że
czasami działają po omacku. Warto, aby był ktoś na tyle odważny, żeby wskazać takiemu
zapalonemu działaczowi jego błędy. Czasem trzeba będzie spaść z konia i być niewidomym, ale dla
dobrego, ostatecznego efektu można się trochę poświęcić, włożyć wiele wysiłku i trudu. Bo
prawdziwe szczęście nie przychodzi łatwo. Gdyby przyszło łatwo, to my ludzie nie docenilibyśmy
go.
xP.T. Ja też się nad tym wszystkim zastanawiam i dochodzę czasem do wniosku, że chyba
tak musi być, że do szczęścia (tego rzeczywistego) dochodzi się jednak na drodze pewnego trudu.
Zwróćcie uwagę na naszą dyskusję o błogosławieństwach ewangelicznych. Parę lat temu czytałem
wywiad z pewnym znanym polskim reżyserem (niestety nie jestem dokładnie pewien, o kogo
chodziło), który zwrócił uwagę na pewną istotną różnicę między dynamiką emitowanych latami
telenoweli, a filmem, który stanowi za każdym razem pewną zamkniętą całość. Otóż chyba od
czasów szkolnych jesteśmy wychowani jako widzowie – odbiorcy sztuki, jeśli można tak
powiedzieć, na schemacie tragedii, a zatem: zawiązanie akcji, kulminacja, rozwiązanie. Kulminacja
związana jest często z jakimś kryzysem, który jednak zmierza do przełomu. Oczywiście nie zawsze
przeżycie finału historii związane jest ze swoistym katharsis. Kieślowski na przykład, i to
szczególnie mnie w jego filmach fascynowało, zostawia widza w takim Przypadku w rozdarciu. Ale
jest to, jeśli można tak powiedzieć, rozdarcie dla widza zbawienne, bo włącza go w dramat, bo on
sam musi wybrać. Jak brzemienne w skutki są wybory dotyczące szczęścia, pokazuje film
Rekonstrukcja Christoffer’a Boe; nie wiem, ale chyba jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem w
życiu. Nie do końca zgadzam się z zamierzeniem twórców, że miała to być „surrealistyczna historia
miłosna”, tak sugestywnej „metafizyki” nie znajduję ani u Kieślowskiego (przy całym ogromnym
szacunku, który mam do jego twórczości), ani u von Triera. No dobrze; dość tego patosu! Chodzi mi
o to, jaką rolę w naszym dążeniu do szczęścia pełni wybór.
Ag. M. Wybór pełni rolę fundamentalną. Kiedy słyszę słowo ”wybór”, od razu przychodzi na
myśl film Co się wydarzyło w Madison County . Bohaterka dokonała wyboru, bardzo dramatycznego
dla siebie, ale w pełni dojrzałego i dającego jej , mimo głębokiego smutku, poczucie szczęścia. Widz,
który żyje zgodnie z zasadami moralnymi , wie, że tylko takie rozwiązanie jest możliwe, że to jedyne
wyjście, ale jednocześnie rozumie tragizm głównej bohaterki i dlatego takie zakończenie jest tym
bardziej rozdzierające. Teraz pomyślałam jeszcze o filmie Zaklinacz koni. Tu też bohaterowie
dokonują wyboru i mimo że rozstaną się na zawsze, chwile szczęścia zostaną w nich - taniec, na
który warto czekać czasem całe życie. W obu filmach decydującą rolę odgrywa wybór- można by
powiedzieć, że mamy tu do czynienia z konfliktem tragicznym. , jakikolwiek byłby to wybór, zawsze
będzie nieszczęśliwy. Nie do końca tak jednak jest. W obu filmach przenosimy się, moim zdaniem,
na wyższy poziom szczęścia, który wynika z wyboru mojej wewnętrznej drogi, odpowiedzialności za
drugiego człowieka, nawet jeśli w danej chwili całym sercem chciałabym dokonać innego…..
D.K. Ów wybór, o którym wspomina Ksiądz to czasami również poświęcenie się (lub
zmaganie się przeciwnościami i przeciwnikami), aby szczęśliwi mogli być inni. W takich historiach
pojawiają się pomocnicy, bez których główny bohater nie dałby rady, ale i przeciwnicy, którzy zrobią
wszystko, aby zniweczyć dobre działania głównego bohatera. Najczęściej są to filmy powstałe w
oparciu o wydarzenia historyczne lub dzieła literackie (trylogia filmowa Władca pierścieni na
podstawie dzieł R.R. Tolkiena, a także Pasja w oparciu o życie Jezusa, Ewangelię i spisane
objawienia Anny Katarzyny Emmerich). Nie bez powodu zestawiam te dwa filmy, bo w trylogii
Tolkiena (sfilmowanej przez Peter’a Jackson’a) jest bardzo dużo nawiązań do Pisma Świętego.
Frodo, bohater literacko-filmowy, dźwiga ciężar odpowiedzialności za wszystkie istoty, który
wyrażony jest poprzez przeznaczony do zniszczenia pierścień. Upada i dzięki pomocy towarzyszy
powstaje i nie ustaje w dążeniu do celu, chociaż sam niewiele dzięki temu zyskuje. Ciekawą postacią
7
jest również Aragorn. Wydawać by się mogło, że to kino popularne (czyli takie, które nie niesie zbyt
wielkich wartości), ale np. mnie te filmy przekonały do fantastyki.
Ilu dyskutujących, tyle poglądów na szczęście, tyle różnych interpretacji szczęścia i w filmach, i w
życiu. Żadna z nich nie jest ani lepsza, ani gorsza od drugiej. Każda wnosi indywidualną cząstkę
duszy i wrażliwości rozmawiających tu o szczęściu ludzi. Podsumowaniem powyższych rozważań o
szczęściu niech będzie parafraza jednej z popularnych sentencji : Czy to nie wspaniałe, że Ty i ja
żyjemy w tym samym i czasie… i możemy rozmawiać, dyskutować, czasem się kłócić i sprzeczać,
razem możemy szukać szczęścia….
Rozmawiali i pisali o szczęściu w życiu i w filmie
uczestnicy spotkania filmowego,
które odbyło się 27 maja 2011 w parafii św. Antoniego w Kielcach
8