Życie Olsztyna
Transkrypt
Życie Olsztyna
REKLAMA nr 18 (189 ) 2016 ISSN 1734-7076 NOWE Życie REKLAMA (13.09.-3.010. 2016) www.zycieolsztyna.pl REKLAMA NAKŁAD 25 000 Olsztyna REKLAMA 2 “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 z olsztyna Szczenię do adopcji Tori to czteromiesięczne szczenię, którego pozbyto się jak śmiecia. Mała suczka została porzucona przy markecie. A jest piękną pręgowaną psinką. Nie znamy jej rodziców, więc ciężko powiedzieć, jakiej wielkości będzie, ale najprawdopodobniej średniej. Mała jest wesoła, energiczna, wszędzie jej pełno. Choć niepozorna, jest bardzo charakterna. Dlatego potrzebuje rodziny, której nie wejdzie na głowę. Tori została odrobaczona, odpchlona (wolontariuszka powiedziała, że jeszcze nie widziała aż tak zapchlonego szczeniaka) oraz zaszczepiona. Przebywa w domu tymczasowym z innymi psami i kotami i nie ma problemu w kontaktach z nimi. Warunkiem adopcji Tori jest wypełnienie ankiety, wizyta przed/poadopcyjna i podpisanie umowy adopcyjnej. Torinka przebywa w okolicach Dobrego Miasta, ale wolontariusze pomogą w przewiezieniu tego pieska do nowego domu. Czy ktoś z Czytelników zaopiekuje się tym maleństwem? Kontakt pod numerem telefonu 794 304 181. Oszustwo na rolnika Mechanik, piekarz, elektromonter czy doradca klienta – każdy z nich podawał się za rolnika, aby wyłudzić unijne dotacje. Policja podaje, że podejrzanych jest dziesięciu, którzy w porozumieniu ze swoim pełnomocnikiem Andrzejem R. usiłowali oszukać Skarb Państwa na ponad pół miliona złotych. Sprawa rozpoczęła się przed rokiem, gdy do wydziału zajmującego się zwalczaniem przestępczości gospodarczej KMP w Olsztynie trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na szkodę Skarbu Państwa. W procederze miało brać udział 10 osób, które łączyła osoba Andrzeja R. Mężczyźni mieli starać się o dopłaty unijne na wykaszanie użytków zielonych. Ich pełnomocnik był jednocześnie organizatorem procederu i jego pomysłodawcą. 47-latek był już karany za oszustwa i odbył karę więzienia. Wraz z tzw. słupami usiłował uzyskać dopłatę bezpośrednią do gruntów rolnych na 2014 rok. Straty Skarbu Państwa mogły wynieść nawet 600 tys. zł. Przypomnijmy, że jego kompani na co dzień wykonywali zupełnie inne prace. Za każdym razem mężczyźni wprowadzali w błąd pracowników agencji w zakresie spełnienia przesłanek, które warunkowały przyznanie dopłat bezpośrednich, posiadania gruntów i wykonywania na nich prac agrotechnicznych, np. wykaszania. Fałszywi rolnicy mieli otrzymać od Andrzeja R. zróżnicowane bonifikaty pieniężne uzależnione od wysokości dopłaty. Za usiłowanie oszustwa lub oszustwo grozi kara do ośmiu lat więzienia. Wyjątkowa kamienica z nową elewacją Zakończyły się prace renowacyjne w kamienicy przy placu Konsulatu Polskiego 5. Rozpoczęły się na początku lipca, polegały na odnowieniu zniszczonej elewacji. Pieniądze na ten cel pochodziły z dotacji miejskich przydzielanych na ratowanie zabytków będących w administrowaniu osób prywatnych. Część kwoty dołożyła wspólnota mieszkaniowa z tej nieruchomości. NOWE Życie Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik, “ redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected]; redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik, dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak, Mirosław Rogalski, Olga Ropiak, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako; okładka: Paweł Lik Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273; (r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji. Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Grupa WM Sp. z o.o. Olsztyna Nakład 25 000 Dzięki temu elewacja kamienicy odzyskała swój pierwotny łososiowy kolor. Do tej pory wykonano tu izolację fundamentów przed wilgocią. Mieszkańcy nie ukrywają, że marzy im się jeszcze remont dachu. Kamienica przy placu Konsulatu Polskiego 5 jest jedną z najbardziej charakterystycznych i najładniejszych w Olsztynie. Przypomnijmy, że w kamienicy, która została wybudowana na początku XX wieku, w latach 1927-1939 mieścił się Konsulat Generalny RP. W latach po II wojnie światowej zamieszkiwał w niej znany pisarz Melchior Wańkowicz. Nowe pracownie dla niepełnosprawnych Zespół Placówek Edukacyjnych w Olsztynie otworzył nowe pracownie. Jedną z nich jest szklarnia ogrodnicza. Oprócz niej są także pracownie krawiecka, stolarska i rękodzielnicza. Jak twierdzą przedstawiciele tej placówki, dla niepełnosprawnych intelektualnie uczniów takie miejsca to nierzadko jedyna szansa, by zdobyć umiejętności zawodowe. – Do udziału w zajęciach ogrodniczych nikogo nie trzeba namawiać – twierdzi Aneta Jabłońska, instruktorka terapii zajęciowej. – To osoby, które bardzo lubią przebywać na powietrzu i chętnie udzielają się we wszystkiego rodzaju akcjach. A kiedy odwiedzają nas goście i chcą z nimi pracować, to są najszczęśliwsze na świecie – dodaje. We wszystkich rodzajach zajęć uczestniczy do 65 osób. Zajęcia z hortiterapii, w której łączy się terapię ogrodem z nauką nowego zawodu, przynoszą bardzo dobre efekty. – Od dawien dawna wiadomo, że najlepiej uczyć się poprzez zabawę – zaznacza Wanda Jabłońska, dyrektorka ZPE. – Naturalnie najlepiej wychodzi to, gdy wokół są koledzy naszych uczniów, robią coś wspólnie, a na końcu ktoś zachwyca się efektem ich działań. reklama “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 3 4 “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 olsztyn Stare miasto Miasto postanowiło wydać wojnę zeszpeconej w byle jakich reklamach starówce. Przygotowuje nawet specjalne rozporządzenia. Tymczasem tylnymi drzwiami samo może doprowadzić do zniszczenia wyglądu starego miasta na długie lata. Banery reklamujące wszystko, co się da – od barów i pizzerii po salony sukni ślubnych – to prawdziwa zmora starego miasta. Psują wizerunek dzielnicy najchętniej odwiedzanej przez turystów. Wielu mieszkańców irytuje ten widok. – Każda reklama jest z innej parafii. Mydło i powidło. Nasza starówka powinna być wizytówką miasta. Obecny wygląd obwieszonych elewacji powoduje odwrotny skutek – twierdzi Marian Kozłowski, z którym rozmawialiśmy przy ul. Prostej. Sami staromiejscy przedsiębiorcy unikają jak ognia rozmów w tej sprawie, bo w zasadzie każdy z nich korzysta z tej formy reklamy. – Nie liczy się jakość reklamy. Najważniejsza jest lokalizacja i wielkość, tak by obejrzało ją jak najwięcej osób. Wygląd? Kto na to zwraca uwagę – stwierdził jeden z nich. A reklamy wiszą dalej Miasto już kilka lat temu podjęło próbę poprawy tej sytuacji. Najpierw zorganizowano kampanię „Otwórz oczy na antyreklamę twojego miasta”. W ten sposób urzędnicy chcieli przekonać właścicieli budynków, by nie zaśmiecali elewacji reklamami. Na niewiele się to zdało. Szpetne reklamy jak wisiały, tak wiszą nadal. Na początku 2011 roku przygotowano system infor- macji miejskiej, czyli projekty jednolitych znaków informacyjnych, tablic z nazwami ulic, drogowskazów i witaczy. Dołączono do tego tzw. kodeks estetyzacji z zasadami wieszania w Olsztynie reklam, z wyglądem znaków informacyjnych, parasolek i podestów w ogródkach letnich, a nawet materiałami, z jakich powinny zostać wykonane. – O ile zmiany bez problemu zaczęliśmy wprowadzać na miejskich gruntach i w swoich budynkach, o tyle z prywatnymi nieruchomościami nie mogliśmy nic zrobić – przyznali ratuszowi urzędnicy. – Nie mieliśmy do tego prawnych możliwości. Dotyczyło to zarówno ogródków letnich przed lokalami na starym mieście, jak i reklam na kamienicach. Teraz ma się to zmienić. Urzędnicy odpowiedzialni za wygląd miasta otrzymali do ręki mocny oręż. Jest nim ustawa krajobrazowa. Daje ona samorządom możliwość przyjmowania lokalnych uchwał krajobrazowych pozwalających poprawić estetykę miast. Urzędnicy z Olsztyna przygotowują się do przyjęcia uchwały krajobrazowej, która regulować będzie sprawy związane z reklamą, małą architekturą, szeroko pojętym miejskim pejzażem i jego estetyką. Ratuszowi urzędnicy zdają sobie sprawę, że ten temat dla wielu środowisk jest bardzo drażliwy. Dlatego prawo miejscowe, które będzie to regulować, chcieliby wprowadzić przy akceptacji mieszkańców i zainteresowanych środowisk. Odbyło się spotkanie w tej sprawie, na którym urzędnicy przedstawiali dobre i złe przykłady reklam w Olsztynie. Mówili o pomysłach na regulację rozprzestrzeniających się chaotycznie banerów, plansz i plakatów. I już na tym etapie dyskusja przybrała momentami burzliwy przebieg. Głos zabrali m.in. przedstawiciele branży reklamowej, twierdząc, że nowe regulacje doprowadzą ich do bankructwa. Miasto czyści swoje budynki Patryk Pulikowski z ratuszowego biura prasowego dodaje, że spotkania to nie są jedyne działania podjęte przez miasto w związku z tzw. ustawą. – Do tej pory zinwentaryzowane zostały reklamy przy głównych trasach miasta. Później radni podjęli intencyjną uchwałę w sprawie prac nad odpowiednimi regulacjami. W maju tego roku powołany został zespół do spraw przygotowania uchwały krajobrazowej – informuje Pulikowski. – W najbliższym czasie będą kolejne spotkania, prawdopodobnie pod koniec września. Chcemy przygotować spójny, dobry dokument, który zde- Jak zrobić pranie za grosze? Kurtki puchowe, płaszcze, kołdry, poduchy, narzuty – to rzeczy, których pranie bywa kłopotliwe. Możemy upychać je łokciem w domowej pralce. Czy jednak to oby na pewno bezpieczne dla tkanin, najtańsze i najwygodniejsze rozwiązanie? Wyjmujemy z szaf jesienną garderobę. Jak prawidłowo odświeżyć delikatny płaszcz albo kurtkę puchową? Kłopotem może być zmieszczenie ich w pralce. Zresztą tego typu rzeczy nie powinny kręcić się w bębnie jak oszalałe, wirować i chłonąć detergenty. Z kolei pranie ręczne nie do końca je odświeży. Jak więc sprawić, by jesienna garderoba odzyskała dawną miękkość, pięknie pachniała i zachowała kolory? Coraz więcej olsztynian zleca tego typu zadania profesjonalnym pralniom. Jedną z najtańszych i najpopularniejszych w Olsztynie jest pralnia „Tara” przy ulicy Obrońców Tobruku. To nie jest pralnia chemiczna. Tu nasze rzeczy są poddawa- ne praniu wodnemu, dobrze pomyślanemu. – Tkaniny wymagające szczególnej ostrożności pierzemy systemem, który nosi nazwę „wet cleaning” – mówi Iwona Łuba, szefowa pralni „Tara”. – Tajemnicą skuteczności tego systemu jest użycie niewielkiej ilości wody, łagodnych a skutecznych środków piorących (zamiast rozpuszczalnika jak w pralniach chemicznych) przy bardzo delikatnych ruchach bębna. Dzięki temu bezpiecznie pierzemy piękne płaszcze, wełniane swetry, suknie ślub- ne czy komunijne i garsonki – wylicza pani Iwona. Oddając rzeczy do „Tary”, pamiętajmy o garderobie mężczyzny. Garnitury i mundury są tu prane taniej niż w sieciowych pralniach chemicznych. I znacznie ładniej pachną, bo świeżym praniem, a nie agresywnym detergentem. Dlatego do „Tary” zaglądają rodzice alergików. Chcą uprać rzeczy dziecka, ale bez użycia silnej chemii. Często zlecają też maglowanie pościeli, by pozbyć się drobnoustrojów, proszą o wypranie pokrowców od materacy, poduszek, kołder. W czystej pościeli śpi się zdrowiej i przyjemniej. Rzeczy można dostarczyć do „Tary” osobiście lub zadzwonić, aby po nie przyjechano. Pracownik podjedzie, przyjmie rzeczy do prania i czyste odwiezie z powrotem. To wygodna opcja dla osób zapracowanych, dla seniorów lub olsztynian bez samochodu. Czy pranie w „Tarze” jest kosztowne? Zdecydowanie nie. Za kilkanaście kilogramów prania damy tu tyle, co za wypranie trzech bluzeczek w pralni chemicznej. – Przygotowaliśmy dla Czytelników promocję na wrzesień – zachęca Iwona Łuba. – Mamy nie tylko dobre ceny na pranie, maglowanie i prasowanie, ale czekają na Państwa również znakomite środki piorące, produkowane na rynek zachodni, co warte szczególnego podkreślenia – w bardzo atrakcyjnej cenie. Masz pytania do pralni „Tara”? Zadzwoń, tel. 697 527 653 Obrońców Tobruku 15, lok. 3 www.tarapralnia.pl olsztyn “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 coraz brzydsze Stare miasto w białych pasach Władze miasta wypowiedziały wojnę szpetnym reklamom, którymi oblepione są staromiejskie kamienice, tymczasem samo może doprowadzić tylnymi drzwiami do zniszczenia wyglądu starego miasta i to na długie lata. Taką estetyczną „niespodziankę” chcą zafundować nam drogowcy. Związane jest to z trwającą obecnie akcją znakowania stanowisk postojowych. Polega ona na wyznaczaniu liniami wymalowanymi na biało miejsc dla samochodów. Kłopot na starówce fot. Paweł Lik cydowanie poprawi sytuację w mieście. Dlatego nie ścigamy się, aby szybciej, a pracujemy, by było jak najrzetelniej. Ze swojej strony miasto samo chce dać przykład. Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz polecił zinwentaryzować reklamy wiszące na miejskich placówkach edukacyjnych. Kazał ściągnąć jedną z nich zawieszoną w Śródmieściu na murach Szkoły Podstawowej nr 2 przy ul. Kościuszki. – Placówki edukacyjne podpisują umowy i potem prezentują reklamy w takiej czy innej formie. Rozumiem, że pozyskują w ten sposób pieniądze na drobne działania, ale nie wolno do takich sytuacji dopuszczać, bo sami dajemy zły przykład. Najbardziej razi to na budynkach zabytkowych – stwierdził przy tej okazji prezydent. Wyraźnie, ale mało elegancko Z czego wynika wyznaczanie miejsc postojowych w strefie płatnego postoju? – Wynika to z rozporządzenia ministerstwa infrastruktury – twierdzi ratusz. Drogowcy tłumaczą, że takie działania mają uporządkować parkowanie w strefie płatnego parkowania, a jednocześnie są odpowiedzią na działania i krytykę niektórych prawników, którzy przekonują, że gminy nie mogą pobierać opłat od kierowców za parkowanie w miejscach, gdzie nie ma linii i tablic, czyli tam gdzie takie miejsca nie są wyraźnie wskazane. W olsztyńskiej strefie jest około 2,6 tys. miejsc postojowych. W trakcie prowadzonej obecnie akcji malowania oznakowano w ten sposób już blisko 90 proc. płatnych stanowisk. Najpierw drogowcy uzupełniali je na obrzeżach strefy, potem przeszli do Śródmieścia, pod koniec sierpnia wykonali je m.in. na placu Dunikowskiego. Drogowcy doszli już do ulic Curie- -Skłodowskiej i Wyzwolenia. Problem polega na tym, że w strefie płatnego parkowania znajduje się całe stare miasto. Jeżeli wygląd śródmiejskich ulic wymalowanych w białe linie nikogo zbyt nie raził, to wiadomość o zamiarze wymalowania w ten sposób w zasadzie całego starego miasta natychmiast znalazła wielu przeciwników. A należy pamiętać, że farbą miałyby zostać pokryte uliczki, po których w sezonie spacerują tysiące mieszkańców i turystów. – To byłaby porażka i ewidentne zeszpecenie starówki. Czy brzydkie reklamy wiszące na kamienicach to za mało? – irytuje się pani Anna, która mieszka przy ul. Okopowej. W tym tonie wypowiedziała się Rada Osiedla Śródmieście. – Jednogłośnie uznaliśmy, że jesteśmy przeciwni wyznaczaniu w taki sposób miejsc postojowych na starym mieście – stwierdził Jerzy Gąska, przewodniczący Rady Osiedla Śródmieście. Wątpliwości co do malowania miejsc postojowych na starym mieście nabrał również prezydent Piotr Grzymowicz. O sprawie wypowiadał się na ostatnim sierpniowym posiedzeniu rady miasta. Zasugerował dosyć rewolucyjne wyjście z sytuacji. Jego zdaniem, chcąc uniknąć malowania, warto rozważyć wprowadzenie zakazu wjazdu samochodów na rynek starego miasta. – Taka decyzja musiałaby jednak zostać przedyskutowana i poddana konsultacjom społecznym – zaznaczył po chwili. Prezydent już niedługo będzie miał okazję wysłuchać opinii w tej sprawie. Będzie ona jednym z punktów posiedzenia tzw. Platformy Ekomobilności Miejskiej. To zespół doradczy przy prezydencie zajmujący się sprawami transportu. Zasiadają w nim przedstawiciele różnych środowisk: rad osiedlowych, organizacji pozarządowych, a także uniwersytetu. Wprowadzenia zakazu wjazdu na rynek starego miasta nie wyobraża sobie m.in. Zbigniew Kucharzewski, współwłaściciel restauracji Staromiejska. – Jesteśmy już tak przyzwyczajeni, że chcemy podjechać jak najbliżej do miejsca, które chcemy odwiedzić. To samo dotyczy starego miasta. Jeżeli grupa osób nie będzie miała możliwości komfortowego dojazdu, bo chce np. zjeść obiad, to po prostu pojedzie w inne miejsce – mówi Kucharzewski. Jego zdaniem, o jakichkolwiek zmianach można mówić, dopiero gdy na bezpośrednich obrzeżach starówki zostaną wybudowane nowe parkingi. – Miasto zachwala, że tak wiele osób odwiedza tereny Plaży Miejskiej – mówi restaurator. – Tam magnesem są liczne parkingi w niedalekiej od- 5 ległości od jeziora. Takie samo przełożenie działa w przypadku starego miasta. Nikt nie da nam gwarancji, że ograniczenie ruchu na starówce nie spowoduje odpływu gości, bo nikt takiej gwarancji nie jest w stanie dać. Jak się okazuje, sprawa zamalowania starego miasta w miejsca postojowe dała do myślenia drogowcom i ci już się tak nie spieszą z realizacją swoich zamiarów. Czy białe linie zostaną wymalowane na starówce? – zapytaliśmy. – W tej sprawie nie ma jeszcze ostatecznej decyzji – odpowiedziano nam w ratuszowym biurze prasowym. Krzysztof Szymański 6 “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 aglomeracja olsztyńska Gmina Dywity inwestuje w nowoczesną edukację najmłodszych mieszkańców Dla dzieci i młodzieży wszystko jest na miejscu! Nowy stadion z najlepszym tartanem w okolicach, rozpoczęta rozbudowa szkoły w Dywitach o oddziały przedszkolne i obserwatorium, planowana pełnowymiarowa hala sportowa, a do tego szeroki wachlarz bezpłatnych zajęć dla dzieci od pierwszego roku życia – to działania gminy Dywity w sferze jej strategicznego celu rozwojowego, jakim jest edukacja najmłodszych mieszkańców. – To nasza największa inwestycja w tym roku, opiewająca na ponad 7 mln zł – zapowiada wójt Jacek Szydło. Już teraz Zespół Szkół w Dywitach zbiera pozytywne recenzje rodziców. – Słyszałam wiele bardzo dobrych opinii o szkole w Dywitach, dlatego zamierzam wysłać do niej moje dzieci – zapowiada Agnieszka Deoniziak. – Cieszę się, że będzie rozbudowana, bo w niektórych miejscach robi się już ciasno. – Naprawdę fajne miejsce wybraliśmy dla naszej rodzinki. Nie przypuszczałam, że będzie tu tyle atrakcji i zajęć dla najmłodszych – mówi Agnieszka Deoniziak, która 8 lat temu przeprowadziła się do Dywit z Olsztyna. Pani Agnieszka jest mamą trojga małych dzieci (5-letni syn i 2,5-letnie bliźnięta) i korzysta z tego, co do zaoferowania najmłodszym mieszkańcom ma gmina Dywity. – Starszy syn, zanim jeszcze poszedł do przedszkola, chodził przez rok na Spotkania Odlotowych Szkrabów – mówi mieszkanka Dywit. – Zajęcia kreatywne, prowadzone przez GOK Dywity, były fantastyczne. Gdy syn miał iść do przedszkola, rozważałam wysłanie go do olsztyńskiej placówki, bo wydawało mi się, że w mieście oferta będzie ciekawsza. Zaryzykowałam pozostawienie go w wiejskim przedszkolu. I okazało się, że to świetny wybór. Zajęcia są ciekawe, różnorodne, atmosfera bardzo przyjazna. Nowa hala, podstawówka i szkoła muzyczna Uczniowie latają i ćwiczą cheerleading Gmina Dywity od kilu lat konsekwentnie realizuje strategię rozwoju opartą na polepszaniu jakości oferty edukacyjnej dla najmłodszych mieszkańców. – Pozytywna odpowiedź na pytanie, czy dzieci będą miały ofertę sensownych zajęć na miejscu, ma znaczący wpływ na decyzje o przeprowadzce do atrakcyjnie położonej podolsztyńskiej gminy wiejskiej, jaką jesteśmy – uważa Jacek Szydło, wójt gminy Dywity. – Dlatego nieprzerwanie od kilku lat inwestujemy w polepszanie bazy infrastrukturalnej, w unowocześnianie wyposażenia placówek edukacyjnych i proponowanie nietuzinkowych zajęć dla uczniów. To przyciąga nowych mieszkańców – wyjaśnia wójt. Przykładem oryginalnych zajęć z ostatnich lat jest choćby projekt Akademia Wysokich Lotów. W tym Nietuzinkowymi zajęciami dla młodzieży gminnej był projekt Akademia Wysokich Lotów, w którym 90 gimnazjalistów z Tuławek i Dywit miało okazję uczyć się praw fizyki czy geografii, latając samolotami i szybowcami projekcie 90 gimnazjalistów z Tuławek i Dywit uczyło się praw fizyki czy geografii, latając samolotami i szybowcami! Trwa rozbudowa Zespołu Szkół w Dywitach, na dachu którego już wkrótce staną kopuła z teleskopem i obserwatorium astronomiczne do użytku uczniów. Jednak to nie koniec ciekawych zajęć. – We wszystkich szkołach samorządowych zarówno dziewczynki, jak i (o dziwo) chłopcy bardzo chętnie korzystają z zajęć w sekcji cheerleaders – mówi Małgorzata Dziemidowicz, kierownik referatu Edukacji, Kultury i Zdrowia Urzędu Gminy w Dywitach. Tak naprawdę oferta bezpłatnych zajęć dla dzieci i młodzieży, którą finansuje gmina Dywity, adresowana jest od jednorocznego malucha przez okres przedszkolny, szkołę podstawową po gimnazjum. Obejmuje bogaty wachlarz zajęć w GOK Dywity. Dzieci i młodzież rozwijają się tu artystycznie, wokalnie, grają na instrumentach, tańczą, malują i doskonalą umiejętności społeczne. W gry, zabawy czy zajęcia najmłodszych pociech włączeni są rodzice. Uczniowie mogą korzystać z pakietu pozalekcyjnych zajęć sportowych (siatkówka, piłka nożna, lekkoatletyka). Bogata oferta zajęć artystycznych i integracyjnych dostępna jest także dzięki lokalnym stowarzyszeniom, które mają ciekawe propozycje spędzenia wolnego czasu dla młodych ludzi, a finansowane są głównie ze środków gminnych (np. w Różnowie młodzież uczy się, jak jeździć na deskach w skateparku, oddanym do użytku rok temu). w Polsce w konkursie „Modernizacja Roku”, otwierał w kwietniu olimpijczyk Marcin Urbaś, mistrz Europy i wciąż aktualny rekordzista Polski w biegu na 200 metrów. Na tymże stadionie miała miejsce największa impreza gminna, czyli Dzień Dziecka, którego gwiazdą była ulubienica młodzieży – Sarsa. – Zmodernizowany stadion oraz imprezy dla rodzin, w których chętnie uczestniczymy, to kolejny wielki plus Dywit – uważa Agnieszka Deoniziak, mieszkanka Dywit. W czasie Festiwalu Balonowego dzieci z rodzicami obserwowali słońce, a po rozbudowie Zespołu Szkół w Dywitach będą mogli korzystać z obserwatorium astronomicznego, umieszczonego na dachu Zmodernizowany stadion i rozbudowa zespołu szkół Co najważniejsze, dzięki licznym inwestycjom zajęcia, treningi i kursy mogą odbywać się w coraz lepszych warunkach. W tym roku gmina oddała do użytku zmodernizowany stadion lekkoatletyczny z najlepszą obecnie bieżnią tartanową w okolicy oraz murawą stadionu wyposażoną w profesjonalny system nawadniający. Stadion, który znalazł się w finałowej szóstce najlepiej zmodernizowanych obiektów To jednak nie koniec dużych inwestycji gminy Dywity w poprawę infrastruktury edukacyjno-sportowej. Trwa rozbudowa Zespołu Szkół w Dywitach, gdzie w nowej części pojawią się dwa oddziały przedszkolne, sześć nowych sal lekcyjnych, gabinet do zajęć indywidualnych, są już nowe toalety w szkole podstawowej, a rozbudowane zostaną sala gimnastyczna i stołówka. Na dachu nowej dobudówki stanie nowoczesne obserwatorium z kopułą, do którego będzie można dojechać windą. Wielką rzeczą będzie z pewnością planowana pełnowymiarowa hala sportowo-widowiskowa, która powstanie na działce pozyskanej od miejscowej parafii. W tym roku Rada Gminy Dywity na wniosek wójta zabezpieczyła niezbędne środki finansowe na wykonanie projektu obiektu, który zaspokoi potrzeby młodzieży i całej lokalnej społeczności. – Budowa hali sportowej to doskonały pomysł – uważa Agnieszka Deoniziak. Odrębną kwestią jest Powiatowa Szkoła Muzyczna w Dywitach, która zdecydowanie uatrakcyjniła ofertę edukacyjną gminy. Starosta uruchomił pierwszą w powiecie szkołę muzyczną na wniosek gminy Dywity, która udostępniła powiatowi pomieszczenia w Zespole Szkół w Dywitach. Aktualnie liczba uczniów i zainteresowanie są tak duże, że gmina Dywity udostępniła powiatowi atrakcyjny grunt w Wadągu pod budowę nowej siedziby Powiatowej Szkoły Muzycznej. Obok siedziby młodych muzyków na działce gminnej w Wadągu planowana jest również budowa nowej szkoły podstawowej z salą gimnastyczną. W tej chwili gmina i powiat mają gotowe koncepcje swoich nowych placówek w Wadągu. – Przy ciągle rosnącej liczbie mieszkańców gminy oraz budowie dwóch nowych osiedli mieszkaniowych w Dywitach budowa nowej szkoły podstawowej w najbliższym czasie jest koniecznością, a sąsiedztwo szkoły muzycznej podniesie jej atrakcyjność – uważa wójt Jacek Szydło. (r) aglomeracja olsztyńska “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 7 Sięgnięcie po te pieniądze jest możliwe tylko dzięki współpracy Olsztyna z sześcioma przyległymi do miasta gminami. To Purda, Gietrzwałd, Barczewo, Jonkowo, Stawiguda i Dywity. Wspólnie tworzą tzw. obszar funkcjonalny, który stanowi podwaliny pod przyszłą metropolię. To jedno z działań Brukseli mające zacieśnić współpracę między lokalnymi samorządami. Setki milionów złotych na budowę metropolii Utworzenie tego typu obszaru jest także warunkiem uzyskania pieniędzy w latach 2014 – 2020 na tzw. zintegrowane inwestycje terytorialne. Dzięki temu duże miasta i ich satelickie gminy będą mogły realizować wspólne projekty. – Na cały ZIT mamy łącznie prawie 59 mln euro (około 248 mln zł – red.) – informuje Patryk Pulikowski z biura prasowego Urzędu Miasta w Olsztynie. A władze poszczególnych samorządów już zacierają ręce i wymieniają inwestycje, które zamierzają zrealizować dzięki tym dotacjom. Plan działania mają gotowy już władze gminy Stawiguda. – Przymierzamy się do uruchomienia komunikacji na terenie kilku sołectw – mówi Jarosław Organiściak, zastępca wójta gminy Stawiguda. – W grę wchodzi wydanie na ten cel około 2 mln zł. By jednak było to możliwe, wybudujemy kilka dróg położonych w bezpośrednim sąsiedztwie Olsztyna. Taki właśnie jest warunek zakupu autobusów. Na uruchomieniu komunikacji mają zyskać mieszkańcy Rusi i Bartążka. W pierwszym przypadku do najbliższego przystanku MPK mają 3 kilometry, w drugim – 2 kilometry. – Również wielu mieszkańców Olsztyna deklaruje, że przyjechałoby nad jezioro w Bartążku lub do samej Rusi, ale problemem jest właśnie brak komunikacji – mówi zastępca wójta Organiściak. Sięgając po unijne dotacje, stawiają na komunikację również władze Dywit. – W ramach ZIT zamierzamy zakupić cztery nowoczesne i ekologiczne autobusy komunikacji publicznej. Planujemy to zrobić po zakończeniu przebudowy i dostosowaniu do odpowiednich parametrów drogi powiatowej od skrzyżowania z drogą krajową nr 51 w Spręcowie przez Sętal, Nowe Włóki, Tuławki i Gady do tzw. „krzyżówki barczewskiej” – informuje Jacek Niedźwiedzki z Urzędu Gminy w Dywitach. Łączny koszt planowanego zakupu jest szacowany na około 3,5 mln zł (w tym 85 proc. to dofinansowanie unijne). Nowe autobusy obsłużą komunikacyjnie takie miejscowości, jak Gady, Tuławki, Nowe Włóki, Spręcowo oraz już istniejącą małą pętlę: Olsztyn, Słupy, Różnowo, Dywity, Kieźliny i Wadąg. Dodatkowo jeden z pojazdów będzie dostosowany do obsługi linii na trasie Bukwałd – Dywity. W ten sposób gminny układ komunikacyjny zostanie połączony jeszcze szczelniej z olsztyńską komunikacją miejską. – Uruchomienie transportu publicznego na nowych liniach wiązać się będzie również ze wzrostem mobilności wielu mieszkańców, którzy nie posiadają własnych sa- mochodów, a także z lepszym skomunikowaniem północnej części gminy – dodaje Niedźwiedzki. Pierwsze kroki do wykorzystania unijnych dotacji wykonały władze Barczewa. – Planujemy wyremontować drogę między Nikielkowem a Wójtowem do drogi krajowej nr 16. Dotacja na projekt wyniesie prawie 14 mln złotych, zaś całkowity koszt projektu to 16 mln złotych. To jeden z największych projektów, jaki będziemy realizować. Gdyby nie ZIT nigdy nie byłoby nas stać, by to zrobić – podkreśla Lech Nitkowski, burmistrz Barczewa. – Do tej pory wartość naszych inwestycji wahała się od 8 do 9 mln zł. Również na naprawę drogi znajdującej się w fatalnym stanie stawiają władze gminy Purda. – To droga łącząca krajową „szesnastkę” z Klebarkiem Małym. Rocznie tylko na utrzymanie tej drogi wydajemy z naszego budżetu około 100 tys. zł., bo tyle jest dziur i innych zniszczeń. Teraz to się skończy – mówi Piotr Płoski, wójt Purdy. Na unijnych dotacjach skorzystają również Gietrzwałd i Jonkowo, a także sam Olsztyn. To przebudowa na nowoczesne drogi dotychczasowych ulic: Gościnnej, Kresowej, Wołodyjowskiego, Żurawiej, Perkoza wraz z odcinkiem drogi w gminie Gietrzwałd jako połączenia drogi wojewódzkiej z drogą krajową nr 16, co umożliwi skomunikowanie z węzłem budowanej obecnie obwodnicy Olsztyna. Krzysztof Szymański Zamieszkaj u siebie bez kredytu hipotecznego Wielu z nas marzy o nowym mieszkaniu, ale banki wprowadzają surowe zasady udzielania kredytu hipotecznego. Jak zamieszkać u siebie, gdy nie mamy zdolności kredytowej? Rozwiązanie ma Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran”. SM ,,Kormoran” buduje w Dywitach atrakcyjne mieszkania. Na powstającym nowym Osiedlu „Kormoran” realizowany jest pierwszy z sześciu budynków wielorodzinnych. Jeszcze nie wbito łopaty pod drugi budynek, a już rezerwowane są w nim mieszkania. Dlaczego? Bo olsztyński inwestor – Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran” – zamierza te mieszkania udostępnić klientom w formule spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu. – Rozwiązanie proponowane przez Spółdzielnię jest szansą dla tych osób, którym marzy się własne mieszkanie, a które nie mają zdolności kredytowej i nie mogą zaciągnąć kredytu hipotecznego – wyjaśnia Andrzej Sztomberski, prezes SM „Kormoran”. Warunkiem uzyskania spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu mieszkalnego jest wniesienie w trakcie budowy 30% planowanego kosztu mieszkania i zobowiązanie się do spłaty w okresie 25-letnim kredytu zacią- gniętego przez Spółdzielnię na pokrycie 70% kosztów budowy danego mieszkania. Po spłacie kredytu zostanie dokonane przeniesienie lokalu mieszkalnego w odrębną własność wraz z założeniem księgi wieczystej i wpisem o własności lokalu na rzecz Kupującego. W pierwszym budynku Nr 4 o 33 mieszkaniach wolne są już tylko trzy mieszkania, a termin oddania budynku to I kw. 2017 r. We wrześniu br. ruszyła budowa drugiego domu wielorodzinnego Nr 3, w którym zaprojektowano 31 mieszkań o powierzchni użytkowej od 34 do 60 mkw. Budynek stanie na lekkim wzniesieniu, dając widok na malownicze Jezioro Dywickie. Wszystkie balkony usytuowane są od strony południowej z widokiem na tereny rekreacyjne osiedla. Sąsiedztwem są łąki i las oraz tereny przeznaczone pod zabudowę jednorodzinną. W Dywitach wszystko jest na miejscu (szkoła, bank, sklepy, lekarze), a dojazd do Olsztyna to kwestia piętnastu minut. Nowe Osiedle „Kormoran” docelowo będzie pięknie położonym, cichym osiedlem sześciu budynków w Dywitach. Centralna część osiedla została zagospodarowana na przestrzeń rekreacyjną. Nie tylko jest to plac zabaw dla dzieci, ale również tereny rekreacyjne dla osób dorosłych uwzględniające ścieżki rowerowe, ciągi piesze i miejsca wypoczynkowe z ławeczkami wśród zieleni osiedlowej. Mieszkańcy osiedla będą mieli do dyspozycji 255 miejsc parkingowych usytuowanych, podobnie jak ruch samochodowy, na zewnątrz osiedla. Nie dość, że można zamieszkać u siebie bez zaciągania kredytu hipotecznego, to na dodatek kusząca jest cena tych mieszkań. – Serdecznie zachęcam do zakupu mieszkania, zadawania pytań, a wszystko przystępnie wyjaśnimy – deklaruje Andrzej Sztomberski, prezes SM „Kormoran”. Spółdzielnia oferuje również, zlokalizowane w sąsiedztwie, uzbrojone działki pod zabudowę jednorodzinną. Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran” w Olsztynie Olsztyn, ul. Okulickiego 5 tel. 89 541 80 00 www.smkormoran.olsztyn.pl 8 “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 kobietą być Stronę przygotowała OR Dziecko nie chce się kąpać? Krakanie może okazać się zgubne Nie wywołuj wilka z lasu – słyszymy, gdy z marsową miną głosimy jakiś czarny scenariusz. Co ciekawe, jeśli krakanie jakiejś konkretnej wersji stanie się udziałem większej liczby ludzi, to faktycznie może ziścić się nawet najgorsza przepowiednia. W psychologii społecznej taka sytuacja nosi nazwę samospełniającego się proroctwa. Polega ono na tym, że nasze oczekiwania w stosunku do pewnych – mających według nas nadejść – wydarzeń sprawiają, że zachowujemy się w sposób, który autentycznie doprowadza do krakanego scenariusza. Klasycznym przykładem samospełniającego się proroctwa był upadek banku w Stanach Zjednoczonych. Pewnego dnia przed kasą banku ustawiło się do wypłaty oszczędności więcej klientów niż zwykle. Choć był to tylko zbieg okoliczności, wywołał pewne ożywienie. „Dlaczego ludzie chcą swoje pieniądze z powrotem? Ten bank widocznie upadnie!” – przewidywano sensacyjnie. Usłyszawszy plotkę, na miejsce spieszyli kolejni klienci, aby wypłacić oszczędności, aż bank faktycznie padł jak kawka. Choć opisana historia jest sprzed dziesięcioleci, to ludzie na całym świecie nawet dziś ulegają mechanizmowi samospełniającego się proroctwa. Jeśli dwóch lokalnych przedsiębiorców narzeka przy piwie, że w ich branży jest i będzie coraz gorzej, a inni przedstawiciele tego fachu kraczą tę samą melodię, to faktycznie może spowodować, że dla tych konkretnych ludzi rzeczywistość będzie coraz okrutniejsza. Będą mniej pewni siebie podczas negocjacji z klientami. Mniej będą wierzyć w swoje możliwości. Zaczną być gorszymi sprzedawcami. Przewidując nadejście trudnych czasów, wstrzymają się z inwestycjami. I faktycznie będą mieć pod górkę – krakane proroctwo się wypełni. Dlatego uważajmy na to, co mówimy. Nie krytykujmy siebie i innych. Zasugerowanie mężowi, że może nie poradzić sobie na rozmowie kwalifikacyjnej, może spowodować, że orzeł z podciętymi skrzydłami faktycznie rozbije się o skały rzeczywistości. Na szczęście samospełniające się proroctwo może działać w drugą stronę. Gdy usłyszymy z rana, że wyglądamy pięknie, to faktycznie możemy nagle wypięknieć. Nie ubędzie nam nagle dziesięciu kilogramów, ale atrakcyjności doda nam promienna twarz, pewna postawa ciała i uśmiech. Pamiętajmy więc o tym, by swoją postawą przypominać radosne słowiki, a nie kraczące czarne ptaszyska z horroru Hitchcocka. Czasami małe dzieci nie lubią uczucia bycia kąpanym. Inne nie chcą, by woda pryskała im w twarz. Mogą zdarzać się też takie, które uważają, że kąpiel to świetny czas, by pokazać swoją niezależność. Bez względu na powód stawianego oporu, warto sprawić, by maluch kąpiele jednak polubił. Najwięcej kłopotów z pląsaniem w wannie występuje u dzieci, które wchodzą w pierwszy okres buntu, czyli około drugiego roku życia. Wtedy to malec próbuje pokazać, że ma już wpływ na to, co się z nim dzieje, że nie jest już bezbronnym niemowlakiem. Gdy mały gagatek usiłuje przejąć władzę, to należy... go sprytnie przekupić. Niech czas spędzony w wannie stanie się nie tyle czasem kąpieli, ile zabawy. Kupmy dziecku atrakcyjne zabawki do kąpieli: pianki, które nie szczypią w oczy, kaczuszki, okręty i rybki. Nie wycierajmy dziecka zwykłym ręcznikiem, tylko jego ręcznikiem z ulubionym bohaterem. W przełamaniu niechęci do kąpieli pomaga także udawanie, że nie idziemy się kąpać. Wprost przeciw- nie! Mamy zamiar się bawić w wannie: dmuchać pianę, pływać albo rozrabiać w wodzie. Należy więc nie nazywać rzeczy po imieniu, a odwrócimy uwagę dziecka. Starszaków można podejść jeszcze inaczej. Warto zaproponować dziecku, by wykąpało się z jedną z zabawek. Niech przygotuje do kąpieli lalkę lub zwierzątko. Poleć, by przyszykowało zabawce ręcznik, ubranko i by upewniło się, że woda jest odpowiednio ciepła i z bąbelkami. Niech maluch weźmie ze sobą swojego podopiecznego do wykąpania. Niech nauczy milusińskiego, że woda jest fajna. Skoro tak ładnie przekonuje zabawkę, to chyba już sam w to uwierzył, prawda? Suplementy diety Gdyby zażywać wszystkie suplementy diety, jakie rzekomo są nam potrzebne, to zjadalibyśmy codziennie pół filiżanki tabletek. Przemęczenie, ciężkie nogi, niespokojne nogi, wysychające oczy, zakwaszenie, cellulit wodny, zatwardzenie, brak erekcji – na te i tysiąc innych bolączek mamy łykać jakieś pastylki, które uzupełnią naszą dietę tak, by nie było w niej deficytu witamin. Tymczasem prawda jest taka, że człowiek nie potrzebuje witamin w dużej ilości. Wystarczy urozmaicona dieta, by przeciętnie zdrowa osoba mogła cieszyć się dobrym samopoczuciem. Niestety często traktujemy apteczne witaminy jak receptę na wszystkie dolegliwości od depresji po przeziębienie. Co jednak ciekawe, lata badań i eksperymentów nie potwierdziły pozytywnego działania dodatkowych dawek witamin w formie suplementów diety. Wprost przeciwnie. Wyniki niektórych badań wskazywały, że nadmiar poszczególnych witamin może niekorzystnie wpływać na organizm. Niektóre suplementy diety były odpowiedzialne za zwiększenie zagrożenia wystąpienia pewnych odmian raka, a inne miały sprzyjać powstawaniu kamieni nerkowych. A zatem nie wierzmy w to, że zestaw witamin pomoże nam odzyskać radość życia i sprawi, że staniemy się zdrowsi. Uwagę należy skierować raczej w stronę wzbogacenia codziennej diety. Czasami wystarczy niewielka zmiana. Jeśli na pełnoziarnistą kanapkę, posmarowaną masłem, położymy sałatę, kiełki, plaster pomidora i ogórka kiszonego, to zaaplikujemy so- bie taki zastrzyk rozmaitych witamin, że aż w pięty pójdzie. Utrzymując urozmaiconą dietę przez dłuższy czas, zachowamy siły witalne. I nie chodzi nawet o to, by dieta zawsze była bardzo zdrowa. Priorytetem jest, by była różnorodna. Raz masło, raz margaryna. Dziś ziemniaki, jutro kasza, pojutrze makaron. Herbata zielona, potem czerwona, a i filiżanka aromatycznej kawy nie zaszkodzi. Droga do zdrowia jest prosta: jedzmy różne pyszności, a tabletki zostawmy na poważne choroby. Zdrowy styl życia Stronę przygotowała OR Dlaczego łapie nas choroba lokomocyjna? Lato powoli dobiega końca i jedyne, co nam pozostaje, to ciepło wspominać wakacyjny urlop. Wielu z nas podróżowało różnymi środkami lokomocji. Czasami mogliśmy dostrzec osoby, którym dawała się we znaki choroba lokomocyjna. Z czego ona wynika? Dlaczego jedni ją mają, a inni nie? Co właściwie sprawia, że podczas jazdy, lotu lub rejsu czujemy, że robi nam się niedobrze? Choroba lokomocyjna jest zagadką dla naukowców. Na razie wiadomo tyle, że ma związek z maleńkim narządem równowagi znajdującym się w uchu wewnętrznym człowieka. Jednak dotąd nie odkryto, dlaczego jedni mogą podróżować środkami transportu bez ograniczeń, a inni cierpią katusze. Kiwają się otumanieni na siedzeniu. Wodzą mętnym wzrokiem. Ciągną w stronę uchylonego okna. Dlaczego? Każdy z nas posiada błędnik. To narząd równowagi, który pomaga innym zmysłom określić, co dzieje się z ciałem. Jeśli informacje rejestrowane przez błędnik z jakiegoś powodu się wykluczają, z tym, co podają zmysły, to narząd równowagi zaczyna płatać figle. A wtedy czujemy się, jakbyśmy byli pijani. Podróż jest właśnie taką sytuacją, w której błędnik traci rachubę. Podczas jazdy nasz narząd równowagi nie odnotowuje ruchu, bo przecież ciało siedzi wygodnie w fotelu, potwierdzają to zmysły wzroku i dotyku. Pojawia się niespójność. Mimo spoczynku ciała (o którym błędnik jest przekonany i ma rację) reaguje ono na hamowanie, przyspieszanie i kiwanie, a te oznaki są dowodem na bycie w ruchu. „Ciało siedzi w fotelu, a jednak się przemieszcza!” – myśli błędnik i stwierdza, że chyba oszalał. Podrażniony błędnik zaczyna protestować. Otrzymując sprzeczne informacje, nie do końca prawidłowo określa położenie ciała i dane konieczne do utrzymania równowagi. To powoduje zawroty głowy. Świat zaczyna wirować, zwłaszcza gdy patrzymy za okno na mijające pejzaże. Robi nam się niedobrze. Naukowcy drążą temat choroby lokomocyjnej. Bo jest tu kilka znaków zapytania. Dlaczego jedni ją mają, a inni nie? Do końca tego nie wyjaśniono. Stwierdza się, że widocznie niektórzy z nas są nadwrażliwi na niezbyt idealne funkcjonowanie błędnika. Naukowców też zastanawia, dlaczego akurat chęć zwymiotowania towarzyszy osobie cierpiącej na chorobę lokomocyjną. Dlaczego dolegliwości nie mogą kończyć się na bólu głowy i znużeniu, dlaczego zwracanie treści pokarmowej ma być zwieńczeniem naszych męczarni? Tu aku- rat popularność zyskuje teoria, że podczas choroby lokomocyjnej mózg uważa, że organizm został... otruty. Tak mózg interpretuje sytuacje, w których zmysły sobie zaprzeczają i gubią kontakt z rzeczywistością. To tak jakby do organizmu dostała się toksyna siejąca spustoszenie. Chcąc się jej pozbyć, mózg miałby prowokować wymioty. No dobrze, a dlaczego dzieci mają chorobę lokomocyjną znacznie częściej niż dorośli? Bo ich system nerwowy dopiero się kształtuje i jest wrażliwszy na bodźce. Czy po zażyciu popularnych tabletek faktycznie będziemy czuć się lepiej, a może to zwykła autosugestia? Tabletki pomagają. Ich zadaniem jest zmniejszenie pobudliwości błędnika, a do tego działają przeciwwymiotnie. A czy zaklejenie pępka dziecku obawiającemu się podróży może pomóc? A tak! To akurat piękny przykład placebo, które by- wa skuteczne, gdy nieopatrznie da mu się wiarę. Potęga podświadomości. Co robić podczas jazdy, by jakoś ją przetrwać? Najlepiej być kierowcą. Skupiając się na prowadzeniu, odbieramy bodźce świadczące o tym, że naprawdę się przemieszczamy. Patrzymy w dal, a więc zmysł wzroku potwierdza ruch. Skręcamy kierownicą, czyli tak jak w ruchu mamy kontrolę nad kierunkiem przemieszczania się. Dzięki temu nasz błędnik nie traci rachuby i czujemy się dobrze. Podobnie postępujemy, gdy jesteśmy pasażerem – szukamy dowodów na to, że jesteśmy w ruchu. Pomoże patrzenie przez ramię kierowcy do przodu. Warto też nieco opuścić szybę, by podmuch wiatru muskał nas jak wtedy, gdy gdzieś pędzimy. Jeśli nasz błędnik uzna, że jesteśmy w spoczynku (bo siedzimy i czytamy gazetę), a zmysły tego nie potwierdzą (kiwa nami na tylnym siedzeniu), to choroba lokomocyjna uśmiechnie się do nas pełną gębą. Lepiej więc nie przeglądać telefonu komórkowego podczas jazdy, nie czytać gazet ani książek. Musimy skupić sie na drodze. Inaczej zapełnimy foliowy woreczek, a współtowarzyszom podróży damy anegdoty do opowiadania na długie lata. “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 Czarnuszka 9 – nasionka zdrowia Czarne, aksamitne nasiona czarnuszki mają dużo kwasów omega, witamin z grupy B, sporo żelaza, miedzi, cynku i fosforu. Co zaskakujące, w Polsce czarnuszka nie jest zbyt często stosowana – jeśli już ląduje w potrawach, to bardziej jako zamiennik pieprzu niż oddzielna przyprawa. O wiele popularniejsza jest w Indiach i na Bliskim Wschodzie, gdzie jej zdrowotne właściwości są znane od wieków. Czarnuszka jest dostępna w dwóch formach – nasion oraz oleju. Nasiona dodajemy do potraw po rozkruszeniu w moździerzu, można także posypywać nimi wypieki. Dobrym pomysłem jest zblendowanie jej z innymi produktami, gdy przyrządzamy zupę krem. Dodawajmy ją do potraw ostrożnie, bo ma pieprzny smak. Innym sposobem włączenia czarnuszki do jadłospisu jest przyjmowanie jej w formie oleju. Kupując olej z czarnuszki, upewnij się, czy jest to olej organiczny, wyciskany na zimno (bez użycia metod chemicznych), bez dodatków innych olejów oraz czy jest zabezpieczony przed jełczeniem (ciemne szkło butelki). Czarnuszka jest zdrowa. Wzmacnia odporność, poprawia pracę wątroby, pobudza trawienie, działa antybakteryjnie i podejrzewa się, że także antynowotworowo. Jednak jest niewskazana dla kobiet w ciąży oraz dla osób z niskim ciśnieniem. 10 nasze osiedla “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 Osiedle Pojezierze Osiedle Pojezierze można nazwać matecznikiem powojennego Olsztyna. Bo jeszcze 12 lat po wojnie miasto dusiło się w przedwojennych granicach. Najdalej na wschód znajdowały się domki przy ul. Głowackiego i Grotha: za nimi były wsie – Anielska Górka i folwark Jędrzejówka. Ulice Kołobrzeska i Żołnierska były polnymi drogami, jedynie Piłsudskiego (po wojnie Zwycięstwa) była jako tako przejezdna, bo to był stary trakt do Klebarka. Do 1950 roku miasto odbudowywano z wojennych i powojennych zniszczeń, na nowe budownictwo wykorzystując miejsca po rozebranych domach i puste parcele w przedwojennych granicach. Jak pisał Andrzej Wakar w książce „Olsztyn”, w tym celu powołano specjalne przedsiębiorstwa odbudowy miasta – najpierw społeczne, potem państwowe, ponadto działały spółdzielnie i firmy budowlane podległe gospodarce komunalnej i… ministerstwu rolnictwa. Stawiały one liczne hotele robotnicze w postaci baraków, np. przy skrzyżowaniu ul. Głowackiego i Kołobrzeskiej (przy Westerplatte). W 1952 roku powstały państwowe zakłady budowy osiedli robotniczych (ZOR), a w 1961 r. – Dyrekcja Inwestycji Miejskich. Ale nowego ducha w budownictwo mieszkaniowe tchnęła dopiero Spółdzielnia Mieszkaniowa „Pojezierze”, bo głód mieszkań był zakład, z nowoczesnym wydziałem prasowym oddano do użytku w 1991 roku) i największym Miejskim Przedsiębiorstwem Komunikacji. Dwie pierwsze firmy to obecnie filary naszego eksportu. To „naj” dotyczy także innych osiedlowych ciekawostek, o czym niżej. Hazard w spółdzielczym klubie Jedna z dróg na terenie fabryki „Michelin”, w głębi stawy wciąż ogromny. Czekało się na nie 7 lat i więcej. Na fali socjalistycznej odnowy Na fali popaździernikowej odnowy w 1957 roku skrzyknęli się członkowie Związku Młodzieży Socjalistycznej i powołali w Olsztynie Młodzieżową Spółdzielnię Mieszkaniową „Pojezierze”. Już następnego roku młodzi spółdzielcy zaczęli budowę pierwszego budynku w tzw. Dzielnicy Wschodniej, na polach przy obecnej ul. Dworcowej (wtedy bez na- zwy i twardej nawierzchni). Dziesięć lat później zaczęto budować „Pojezierze II”, czyli wysokie budynki przy ul. Kołobrzeskiej, między Głowackiego i Dworcową, a następnie dalej na wschód, czyli „Nad Jarem – Mickiewicza”. Oba osiedla miały pomieścić po ok. 6 tysięcy mieszkańców. Pod koniec 1965 roku oddano do użytku pierwszy jedenastokondygnacyjny wieżowiec. Do końca roku 1967 MSM „Pojezierze” miała już 1400 mieszkań (i ponad 3330 członków). Odpowiada to mniej więcej liczbie mieszkańców współczesnego osiedla. Zamieszkują oni głównie zachodnią część osiedla, bo druga część, zajmująca ok. połowy powierzchni, to dzielnica handlowo-przemysłowa z kilkoma „naj” w województwie: największym zakładem przemysłowym – fabryką koncernu „Michelin”, największą drukarnią – Olsztyńskimi Zakładami Graficznymi im. Seweryna Pieniężnego (nowy Administracyjne miejskie osiedle „Pojezierze” ma powierzchnię 239 hektarów i pokrywa się prawie z osiedlem spółdzielczym o tej samej nazwie. Obejmuje zaledwie siedem ulic mieszczących się między al. Piłsudskiego a Kętrzyńskiego i Towarową oraz Głowackiego a torami i granicami miasta za fabryką „Michelin”. Jej kręgosłup stanowią trzy ulice: Kołobrzeska, środkowa część Dworcowej i Leonharda (ongiś XX-lecia PRL). Wewnątrz zaś Westerplatte, Pana Tadeusza, Świtezianki. Jesienią 1971 roku w dzielnicy „Wschód” ruszyła spółdzielcza ofensywa mieszkaniowa. W styczniu 1974 roku oddano do użytku klub „Akces” przy ul. Pana Tadeusza, gdzie odbywało się wiele imprez o zasięgu wojewódzkim, a nawet krajowym. Tu także powstał pierwszy w Olsztynie salon z automatami do… różnych gier, zwanych wtedy zręcznościowymi. Park dzięki partii, mrówki dzięki ciepłu W 1974 roku rozpoczęto urządzanie parku. Na ten cel zagospodarowano jar z małymi jeziorkami, leżący poniżej zabudowań przy Kołobrze- skiej, dlatego początkowo nazwano go „Nad Jarem”. Później nosił miano parku Czynu Partyjnego. Akcje tych czynów inspirowała PZPR, a wykonywali sami mieszkańcy. Dzięki nim mamy w centrum Olsztyna kilka parków, w tym ten nazwany ostatecznie imieniem Janusza Kusocińskiego (należy do gminy Olsztyn). Teraz sadzi się tam „dęby pamięci” z różnych okazji, odbywają się okolicznościowe festyny. Jest tam bodaj jedyny osiedlowy głaz pomnik (poza głazami na rondach: Ofiar Katynia i Inwalidów Wojennych), poświęcony ofiarom Katynia i katastrofy smoleńskiej. Rok 1974 zapisał się też niechlubnie, bo w spółdzielczych blokach pojawiła się plaga... mrówek faraona. Świetnie czuły się w zakamarkach źle zaizolowanej sieci ciepłowniczej i w… bieliźniarkach. Historyczne meandry Ale bloki „Pojezierza” przy Dworcowej wcale nie były pierwsze, bo w 1949 roku w szczerym polu powstało osiedle dla pracowników Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Są to cztery budynki przy ul. Dworcowej w pobliżu skrzyżowania z ul. Kołobrzeską. Choć zmodernizowane, wyraźnie różnią się od pozostałych. Nowe ulice (często jeszcze na papierze) pojawiły się w 1960 roku, m.in. Towarowa i Dworcowa. Pięć lat później zmodernizowano al. Zwycięstwa (Piłsudskiego stała się dopiero w 1989 r.). Część nazw związana jest z Adamem Mickiewiczem, bo nowe osiedle traktowano jako przedłużenie jaru ciągnącego się od ul. Mickiewicza. nasze osiedla “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 11 – matecznik nowego Olsztyna Wytyczono też ul. XX-lecia PRL i jej przedłużenie w stronę Posort: Obiegową – ta pierwsza Obiegowa prowadziła skrajem Nagórek do drogi na Jaroty. Stosownie do przemian politycznych zmieniały się nazwy tych ulic. W 1981 roku części XX-lecia nadano imię Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a Obiegowa stała się Synów Pułku. Ul. XX-lecia PRL zniknęła z mapy miasta w 1987 roku – dano jej imię Władysława Leonharda, pierwszego dyrektora Olsztyńskich Zakładów Opon Samochodowych „Stomil”, sukcesu PRL epoki Gomułkowskiej. Dworcowa dopiero w 1991 roku powróciła do swej pierwotnej nazwy, bo w 1975 roku ochrzczono ją Kaliningradzką (w Kaliningradzie powstała Olsztyńska). Wtedy też z pejzażu osiedla zniknęły ostatnie wiejskie zabudowania Anielskiej Górki. W ich miejsce powstały m.in. budynki przychodni, supermarketu „Rast”, telekomunikacji i izby skarbowej. Fabryka opon – dwa razy „naj” OZOS budowano pięć lat: od wiosny 1962 roku do jesieni 1967 roku. Dlaczego w mieście bez przemysłowych tradycji wybudowano fabrykę opon? Bo wokół są duże zapasy wody, a fabryki chemiczne potrzebują jej najbardziej. Zresztą region i miasto na tym skorzystały, bo pracę znalazło wielu ludzi, powstało średnie szkolnictwo zawodowe w dziedzinie chemii, zbudowano nowe ulice dojazdowe do fabryki oraz rozwiązano potrzeby zaopatrzenia w ciepłą wodę i ogrzewanie nowych osiedli. To ciepło tak spodobało się spółdzielcom „Pojezierza” (bo tańsze od MPEC), że w 2002 roku wybudowali własną sieć c.o. Największa opona świata stoi przed wejściem na teren fabryki Sęk w tym, że wkrótce fabryka zlikwiduje przestarzałą już ciepłownię i trzeba wrócić do miejskiej sieci. Wcześniej też były przykre momenty: ówczesne filtry nie były doskonałe i w 1976 roku osiedle pokryły sadze. OZOS ukarano prawie półmilionową grzywną (wówczas równało się to 100 średnim płacom) za zanieczyszczenie środowiska. W 1995 roku OZOS został wykupiony przez koncern „Michelin” i jest to największa fabryka tego typu w Europie. Jej wizytówką jest największa opona świata, przeznaczona do pojazdów górniczych w kopalniach odkrywkowych. Jest to 63-calowa (szerokości ok. 1,5 metra) opona XDR 59/80 R 63, mająca ponad 4 metry średnicy i ciężar 5,3 tony. Wytrzyma nacisk 100 ton. Do wyprodukowania jednej sztuki potrzeba 890 kilogramów stali oraz 3850 Olsztyńskie Zakłady Graficzne – w miejscu dawnej introligatorni jest teraz… sklep meblowy. A na ścianie krzyż upamiętniający najdłuższy w Polsce strajk drukarzy w 1981 r. Trwał od 18 sierpnia do 5 września się oryginalny proporzec, do powstania którego trochę się przyczyniłem. Potem w pobliżu krzyża zbudowano kościół pw. NMP Ostrobramskiej (budowano go w latach 1994-2000, choć parafię erygowano w 1991 roku). Osiedle dzisiaj Za to Park im. Kusocińskiego cieszy się sympatią mieszkańców kilogramów gumy, co równa się produkcji ponad 600 opon samochodowych. Stadion, dożynki i papież Osiedle ma też największy w województwie stadion, chlubę epoki Gierkowskiej, stadion b. KS „Stomil”. Wybudowany na bagnistej łące szybko (ledwie 7 miesięcy i 3 dni), by zdążyć na Dożynki Centralne w 1978 roku. Dożynki odbyły się 10 września z udziałem I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. Natomiast 13 lat później, 6 czerwca 1991 roku, w parku obok stadionu mszę św. koncelebrował papież Jan Paweł II. Upamiętnia to krzyż papieski. Z tych wydarzeń zachował mi Pojezierze jest jedną z największych sypialni Olsztyna, ale mało tu szkół. Poza chemikiem (obskurne są jego budynki) jest jedna podstawów- ka, za to o profilu sportowym, jedno gimnazjum i prywatny zespół szkół średnich. Jedynym klubem pozostaje „Akces”, restauracji (poza koktajlem) chyba nie ma żadnej, a stadion przeżywa kryzys starości. Mieszkańców od zarania nękają hałas, zły stan ulic i chodników oraz bandy młodocianych chuliganów. Swe nazwy i właścicieli zmieniło wiele firm, niektóre zniknęły (np. transport „Łączności”), pojawiły się nowe. Z instytucji publicznych jest przychodnia specjalistyczna oraz okręgowa Stacja Chemiczno-Rolnicza. MPK wzbogaciło się o zajezdnię tramwajową, snute są plany o poprowadzeniu przez osiedle kolejnych torów. Rozwinęła się też baza Ligi Obrony Kraju przy ul. Westerplatte. Hitem osiedla na cały kraj (to kolejny osiedlowy „naj”) jest oczywiście zespół basenów Aquasfera. A za rok swoje 60-lecie obchodzić będzie SM „Pojezierze”. Byłem jej członkiem 6 lat. Tekst i zdjęcia Jerzy Pantak 12 “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 rozmaitości Dowcipy na każdą okazję Pod sklepem: – Zdzichu, to ile w końcu bierzemy? Jedną czy dwie? – Eee, dwie to będzie za dużo, jedną chyba. – A jak zabraknie? – No dobra, Jasiu, weźmy dwie. Jasiu w sklepie: – Dzień dobry. Prosimy skrzynkę wódki i dwie oranżady. Przyjeżdża studentka do domu i mówi: – Mamo, mam chłopaka. – To świetnie, a gdzie studiuje? – Ależ mamo, on ma dopiero dwa miesiące. Pobożny mężczyzna co niedzielę po mszy rzucał żebrakowi 10 zł. Którejś niedzieli rzucił 5 zł. – Przecież zawsze była dycha! – upomina się żebrak. – A wie pan, posłałem syna na studia. – No i bardzo dobrze, tylko dlaczego na mój koszt? Pani pyta dzieci w przedszkolu: – Kiedy tata się z wami bawi? Jasiu na to: – Kiedy się popsuje telewizor. Nauczycielka pyta dzieci: – Które z was chodziło po Tatrach? Jasiu na to: – Zależy po ilu. Mężczyzna wspomina lata dziewięćdziesiąte. – Pamiętam, kiedy byłem młody, mama mi dała 5 złotych na zakupy, a ja wróciłem do domu z pełną reklamówką: wędliny, mleko, chleb, ser, masło, konfitury. A teraz co? Wszędzie te lustra, te kamery! Rozmawiają dwie koleżanki: – Wiesz co, od wczoraj schudłam dwa kilogramy! – To co? Przestałaś jeść? –Zmyłam makijaż. Rozmowa na klatce schodowej: – Pana pies szczekał przez całą noc – mówi rozwścieczony sąsiad. – To nic, odeśpi w dzień – odpowiada właściciel psa. Matka do dziecka: – Synku, czy ty masz problem z narkotykami? – Nie mamo, dzwonię i mam. Kolega dzwoni do kolegi: – Stary, wczoraj buchnęli mi brykę! – Dzwoniłeś na policję? – Pewnie! Powiedzieli, że to nie oni. Podchodzi facet do bufetu, zamawia piwo, płacąc banknotem o dużej wartości i mówi: – Reszta dla pana. – A dziękuję – odpowiada barman, po czym próbuje zabrać banknot. Na co facet: – Gdzie!? Dla pana powiedziałem! Kto tu jest panem? Szef do podwładnych: –Tyle razy wam zabraniałem palić w trakcie pracy! – Że niby kto pracuje? AZB BARAN 21.03 – 20.04 Uda Ci się pokonać wiele życiowych przeszkód i obejść niebezpieczeństwa. To dobry moment na podejmowanie decyzji, rozpoczynanie inwestycji, a nawet zaciągnięcie kredytu w banku. Zaufaj temu, co podpowie Ci intuicja. LEW 23.07 – 23.08 Nie wyważaj otwartych drzwi. Trzeba powściągnąć emocje i działać racjonalnie. Skorzystaj więc z doświadczeń tych, którzy mają podobny kłopot już za sobą. W innym przypadku musisz czekać do kolejnych wyborów. STRZELEC 23.11 – 21.12 Nie jest źle, chociaż masz ostatnio kiepski humor. Pojawi się w niedalekiej przyszłości atrakcyjna propozycja związana z Twoimi finansami. Musisz jednak być ostrożny i bardzo uważać, żeby nie stracić wszystkiego. BYK 21.04 – 20.05 Jeśli będzie potrzeba, to nie obawiaj się zwrócić do kogoś o pomoc. Kto wie, czy w rzeczywistości Ci się ona nie należy. Ważne, by to zrobić szybko i zdecydowanie. W innym przypadku nie skorzystasz z programu „500 +”. PANNA 24.08 – 23.09 Jesteś teraz mniej skupiony na pracy, a w takim stanie łatwo popełnić jakiś błąd. Spróbuj więc lepiej się zorganizować. Tak na wszelki wypadek. Jeżeli chcesz spać spokojnie, to pamiętaj o tym, że licho nie śpi. KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Uważaj na to, co mówisz przy kolegach. Wśród tych, którzy chętnie słuchają Twoich wywodów, jest plotkarz. Jeżeli to zbagatelizujesz, czekają Cię niezaplanowane i nieciekawe zmiany w miejscu pracy i życiu rodzinnym. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 Spróbuj ograniczyć swoje wizyty w sklepie, bo za każdym razem pustoszysz swoje konto. A potem są płacz i wyrzuty sumienia. Jeżeli jesteś rozczarowany swoimi zarobkami, to na razie nie myśl o podwyżce. Szef dojrzeje. WAGA 24.09 – 23.10 Działając w pojedynce, tracisz tylko czas. Poproś o pomoc bliskich. Razem załatwicie wszystkie sprawy błyskawicznie i bez problemów. Kłopoty, które napotkasz, rozwiążą się właściwie same. W jedności siła. WODNIK 21.01– 19.02 Wysypiaj się i prowadź zdrowy tryb życia. Możesz być nieco podenerwowany i wybuchowy. W pracy nie daj się wciągnąć w trudne rozmowy lub negocjacje. Przez cały czas myśl o sobie i uważaj za kierownicą. RAK 22.06 – 22.07 Nie milcz, jeśli chcesz poprawy sytuacji. Wyduś wreszcie z siebie to wszystko, co spędza Ci sen z powiek. Wóz albo przewóz. Nie od razu zostaniesz bohaterem, ale Twoja odwaga będzie doceniona. Nie zmarnuj szansy. SKORPION 24.10 – 22.11 Realizacja dalekosiężnego zamierzenia napotka na pewne niespodzianki. Gdzie miały być trudności, tam pojawi się wsparcie – i na odwrót. Krótko mówiąc, przysłowiowa zamiana ról. Cierpliwość Ci się jednak opłaci. RYBY 20.02 – 20.03 Uważaj na dokumenty, które podpisujesz. Roztargnienie może Cię tym razem dużo kosztować. Pilnuj portfela, kluczy i samochodu. Nie musisz natomiast kontrolować wydatków, bo stan Twojego konta znacznie się poprawi. Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn! AZB ślady przeszłości “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 13 Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje Ogromnie się cieszę, że mamy tak piękną połowę września. Mogę z wielką przyjemnością prawie codziennie robić rowerowe wycieczki wokół Olsztyna. Najbardziej podoba mi się trasa wiodąca brzegiem jeziora Wadąg. Jest to jeden z większych akwenów w pobliżu Olsztyna. Jezioro Wadąg ma prawie 500 hektarów i jest głębokie na około 35 metrów. Położone jest na północno-wschodnim obrzeżu miasta, wśród lasów i pól. Obecnie jest coraz bardziej opasywane jednorodzinnymi i rekreacyjnymi domami. Jacek Panas mówił mi, że jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku jezioro otaczały pola uprawne dochodzące prawie do brzegów. Las nad wodą był tylko w dwóch miejscach. Nad jeziorem mieściły się nawet ośrodki – wypoczynkowy i kolonijny. Od strony miejscowości Słupy i Barczewka trasa rowerowa wiedzie drogami asfaltowymi, z których co jakiś czas można polnymi dróżkami dojechać do samego brzegu. Potem z Łęgajn szosą, czyli krótszą trasą przez Nikielkowo dojedziemy do Olsztyna lub też dłuższą piaszczystą przez las aż do Jakubowa. Dzikie plaże są w okolicach wsi Myki, Słupy i Barczewka i osady Szypry. Jezioro ma bardzo czystą wodę. Jest typu sielawowego. Od strony Barczewa wpływają do niego rzeka Pisa i potok Orzechowo, a wypływa rzeka Wadąg, na której działa elektrownia wodna, zbudowana w 1923 roku na jazie dawnego młyna we wsi o takiej samej nazwie jak jezioro i rzeka. Lubię tę trasę. Wiedzie ona tuż koło mojej działki rekreacyjnej, na którą teraz często zajeżdżam. Poza grillowaniem i byczeniem się na łonie przyrody mam obecnie sporo pracy przy zbieraniu płodów rolnych. Ostatnio do domu przywiozłem na plecach worek śliwek! Moja ukochana miała sporo pracy. Zrobiła kilkanaście słoików kompotów, wspaniałe śliwkowe powidła, nie mówiąc już o placku ze śliwkami oraz knedlach. Ostatniej soboty, gdy siedziałem przy komputerze i objadałem się właśnie wspaniałym ciastem, znalazłem w poczcie e-maila od Jacka Panasa, który – jak Państwo wiecie – pasjonuje się dawnym Olsztynem. Oto list. „Oj Pawełku! Abyś mnie nie męczył, postanowiłem Cię wyprzedzić i już przysłać materiał o najstarszym w Olsztynie kościele, czyli o bazylice mniejszej. Tę godność (basilica minor) nadał naszej katedrze w 2004 roku ówczesny papież Jan Paweł II. Jak wchodzi się do środka kościoła bocznymi wschodnimi drzwiami, na ścianie można zobaczyć datę – rok 1315. Wydawałoby się, że jest to czas wybudowania świątyni. Trudno powiedzieć. Źródła historyczne na ten temat milczą. Prawie na pewno gotycka budowla pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła została wzniesiona w latach 1370 – 1380, kiedy już istniały otoczone murami miasto i gotycki zamek. Dotarłem do historyjek – prawdopodobnie nieprawdziwych – które podają, że jeszcze przed powstaniem w zakolu Łyny w 1334 roku krzyżackiej strażnicy w jej sąsiedztwie istniał mały drewniany kościółek, a może kapliczka – i stąd ta data 1315 pod sklepieniem prawie na wprost wejścia. Gotycki kościół powstawał etapami. Najpierw wzniesiono na kamiennym fundamencie korpus nawowy z parterem wieży wraz z kaplicami. Potem powstał dach. Następnie wybudowa- no 6-piętrową wieżę, którą w 1596 roku podwyższono do 63 metrów, przykrywając namiotowym dachem z renesansową latarnią (takie ciekawe zwieńczenie szczytu). Pierwszy ratujący od ruiny remont zafundował kościołowi w 1771 roku Piotr Olchowski z Reszla. W 1807 roku Francuzi zgromadzili w kościele około półtora tysiąca rosyjskich jeńców, którzy ratując się przed zamarznięciem, spalili wszystko, co nadawało się do ognia. Kościół doprowadzono do totalnej ruiny. W 1819 roku częściowo zawaliło się sklepienie. W 1864 roku świątynia została zamknięta. Kolejny kapitalny remont odbył się w latach 1866 – 1868 i potem raczej dbano już o ten piękny gotycki zabytek sakralny. Słu- żył on wiernym aż do wkroczenia do Olsztyna Rosjan w 1945 roku. Dzięki księdzu Janowi Hanowskiemu, który wybłagał u czerwonoarmistów, katedra i inne kościoły w mieście nie zostały zniszczone. Zaraz po wojnie ta nasza popularna katedra była konkatedrą warmińską, potem od 1992 roku archikatedrą, w końcu podniesiona została do godności bazyliki mniejszej. Na balkonie pod wieżą znajdują się duże, a tuż koło głównego ołtarza małe organy. Grywał na nich Feliks Nowowiejski, pracujący w kościele jako organista w latach 1898 – 1900, warmiński kompozytor, autor muzyki do „Roty”. Z ciekawostek na uwagę zasługują jeszcze piękne wrota główne, na których przedstawione są dzieje pontyfikatu Jana Pawła II, jest także świecznik z rogów jelenia. Legenda głosi, że zamkowy burgrabia podczas polowania nad Jeziorem Długim gonił króla jeleni, który uciekając przed myśliwymi, schronił się w nawie głównej kościoła, gdzie padł z wycieczenia. Z jego rogów parafialny zakrystian zrobił piękny świecznik, który do dzisiaj wisi u sklepienia bocznej nawy. Jak będziemy wchodzić przez główne wrota, należy zwrócić uwagę na lico muru. Jest tam 545 otworów wydłubanych przez grzeszników w ramach pokuty. Od 1979 do 1981 roku proboszczem parafii św. Jakuba był Józef Glemp, późniejszy prymas Polski. Jak będziesz, Pawełku, przejeżdżał koło bazyliki, warto ją zobaczyć. Parking koło kościoła jest strzeżony, więc jest gdzie zostawić rower”. Materiał od Jacka zredagował Pawełek 14 “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 Eksmisja damskiego boksera Mieszkanie pod jednym dachem ze swoim oprawcą to swoista katorga. Najlepszym rozwiązaniem jest pozbycie się uciążliwego lokatora. Ofiara przemocy domowej nie musi przecież do końca swych dni mieszkać z damskim bokserem. Może podjąć starania o jego wyeksmitowanie. Jak się do tego zabrać? Wypada na początek zgromadzić dowody przemocy w rodzinie: obdukcje lekarskie, wyroki sądowe za znęcanie się, założyć „niebieską kartę”, notować policyjne interwencje, mieć świadków i nagrania awantur, co przy obecnej technice jest łatwe do wykonania. Stosowny pozew składa się w Wydziale Cywilnym Sądu Rejonowego. Po udokumentowaniu trudnej sytuacji materialnej można wnioskować o zwolnienie z opłaty sądowej. Prośbę o eksmisję można złożyć również „przy okazji”. Można dołączyć ją do pozwu o rozwód lub separację. To wszystko wymaga zachodu, ale jest potrzebne, by poprawić sytuację życiową sobie i dzieciom. Osoba eksmitowana za przemoc domową będzie odtąd miała pod górkę. Nie przysługuje jej prawo do lokalu socjalnego. Schorowani staruszkowie potrzebujący pomocy W pierwszej kolejności opiekę leciwym seniorom powinna zapewnić rodzina. Jednak starsza osoba, która nie ma rodziny i sama sobie nie radzi z najprostszymi czynnościami, może liczyć na wsparcie opiekunki społecznej. Są to osoby przeszkolone, po kursie dotyczącym podstawowych zasad opieki. Może to być pomoc w sprzątaniu lub zakupach, ale również w codziennym spacerze, w myciu się, podawaniu posiłków lub leków. Po taką pomoc trzeba zwrócić się do gminy, do ośrodka pomocy społecznej. Gmina może przydzielić opiekunkę na różnych zasadach. Za opiekę nie płacą osoby o najniższych dochodach. W stosunku do innych potrzebujących opłaty mogą być zróżnicowane, między innymi w zależności od zasobności gminnej kasy. Pisemny wniosek należy złożyć w urzędzie miejskim lub gminnym. Ośrodek pomocy społecznej wydaje decyzję w ciągu 30 dni po przeprowadzeniu przez urzędnika wywiadu środowiskowego. Po przyznaniu prawa do opieki spisywana jest umowa, która określa okres, na jaki umowa została zawarta, a także zakres obowiązków opiekunki. Wypada uświadomić sobie, że opiekunka społeczna nie jest wykwalifikowaną pielęgniarką, „panią od zastrzyków”. Nie jest też służącą ani sprzątaczką. To po prostu osoba do pomocy. Tylko tyle i aż tyle. M.R. porady Jak skutecznie egzekwować należności z tytułu wystawionych faktur? Pytanie: – Od kilku lat prowadzę usługową działalność gospodarczą polegającą na pośrednictwie finansowym. Współpracuję z klientami z całej Polski, dla których w większości wykonuję usługę jednorazowo. Płatność, zgodnie z fakturą, powinna nastąpić w terminie 7 dni od wykonania usługi. Jednak nie wszyscy klienci są skrupulatni w płaceniu i często uchylają się od tego obowiązku. Moja księgowa nalicza podatki na podstawie wystawionych faktur, a nie otrzymanych pieniędzy, dlatego często zdarza się tak, że muszę zapłacić spore podatki od faktur, które nie zostały opłacone. W jaki sposób skutecznie domagać się zapłaty od dłużników? Piotr M. W praktyce prowadzenia działalności gospodarczej zdarzają się klienci uchylający się od płatności. Powody są różne, jednak efekt ten sam: powstaje zobowiązanie podatkowe przed faktycznym otrzymaniem pieniędzy. Aby ustrzec Państwa przed tego typu problemami, wskażę kilka praktycznych porad, które sama stosuję. 1. Windykacja prewencyjna – dobrze jest jeszcze przed terminem płatności za fakturę bądź w samym dniu terminu płatności wykonać do klienta telefon lub wysłać e-mail, uprzejmie przypominając o oczekującej płatności. Często opóźnienia nie są wynikiem złej woli naszego klienta, a jedynie procedur w danej firmie lub zwykłego przeoczenia. 2. Odsetki oraz 40 euro rekompensaty – każdy dłużnik musi liczyć się z tym, że nawet dzień zwłoki z zapłatą ponad termin umożliwia wystawcy faktury doliczenie zryczałtowanej opłaty w wysokości 40 euro, która służy zrekompensowaniu kosztów wynikających z opóźnienia w płatności. Istotne jest to, że kwota ta przysługuje nawet wtedy, gdy przedsiębiorca podobnych kosztów nie poniósł. Jest to często używany i skuteczny przy fakturach niskiej wartości straszak mobilizujący do zapłaty. Prócz tego wystawcy faktury przysługują odsetki za każdy dzień zwłoki po wyznaczonym terminie zapłaty. 3. Wezwanie do zapłaty – kiedy dłużnik przestaje odpowiadać na nasze e-maile oraz odbierać telefony, warto jest listownie powiadomić go o konieczności zapłaty. W tym celu należy sporządzić wezwanie do zapłaty, w którym powinny znaleźć się informacje o zaległości. Polecam wybrać opcję z potwierdzeniem odbioru, aby list mógł posłużyć jako dowód podczas ewentualnego postępowania sądowego. 4. Gdy już wszystko zawiedzie, pozostaje droga sądowa. Tutaj polecam tzw. e-Sąd, przed którym postępowanie jest tańsze i o wiele szybsze niż przed sądem tradycyjnym. Pozew składany jest przez internet, a opłata sądowa wynosi 1,25% kwoty sporu, nie mniej jednak niż 30 zł. Samo skonstruowanie pozwu i przesłanie go dłużnikowi przed wniesieniem sprawy do sądu daje efekt, ponieważ po wydaniu sądowego nakazu zapłaty i jego uprawomocnieniu dłużnik prócz fakturą, odsetkami i kwotą 40 euro zostanie obciążony kosztami sądowymi. Elżbieta Krywko doradca podatkowy Chcesz, abym na łamach tej gazety odpowiedziała na Twoje pytanie? Dzwoń pod nr 607 14 14 14 lub napisz na adres: [email protected] Elżbieta Krywko Osoby, z którymi rozmawiam, często nie podejmują próby odzyskania należności, uzasadniając to skomplikowanymi procedurami. W rzeczywistości wcale nie jest to takie trudne. A w wielu przypadkach okazuje się skuteczne. kto ma rację? REKLAMA “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 15 A mnie jest szkoda lata Nie ma! Nie ma wody na pustyni Jak mówi stare przysłowie: wszystko, co dobre, szybko się kończy. W Olsztynie mija nie tylko lato astronomiczne, ale też lato artystyczne. W następnym roku kolejna odsłona OLA. Na pewno będą niespodzianki i zmiany w repertuarze, choć sztandarowe imprezy – m.in. Noce Bluesowe, Olsztyńskie Koncerty Organowe, Festiwal Parodii i Pastiszu „Parodiola”, Międzynarodowe Olsztyńskie Dni Folkloru Warmia czy Olsztyn Green Festival – na pewno (?) pozostaną. Andrzeju, pomyliłeś się! Tym razem nie powiem, że chodzi o pieniądze. Moim zdaniem ktoś po prostu nie miał i nie ma wyobraźni. Zabrakło decyzji, że dach musi być i dlatego w najbliższych latach go nie będzie. Może i dobrze. Niestety nie udało mi się obejrzeć wszystkich występów. Myślę, że nie jestem w tym odosobniony, bo byłoby to fizycznie niemożliwe. Ale był także inny powód, związany z pogodą. O ile z upałami można sobie jeszcze jakoś poradzić, o tyle deszcz skutecznie niweczy wszelkie plany związane z przebywaniem na widowni w olsztyńskim amfiteatrze. A lato tego roku było szczególnie kapryśne. Na wielu imprezach zamiast kompletu widzów (przewidywanego chociażby ze względu na popularność wykonawców) była tylko garstka zagorzałych fanów. Olsztyn jest jednym z niewielu miast w Polsce, które nie ma zadaszonej sceny. Od kilkunastu lat odbywają się w naszym mieście przez trzy letnie miesiące cykliczne imprezy. Niemal w każdy weekend Amfiteatr im. Czesława Niemena tętni życiem artystycznym. Wiele tych imprez jest biletowanych, ale widzowie czekają do ostatniej chwili z kupnem biletów, bo nie wiadomo, jaka będzie pogoda. Miasto traci pieniądze, bo wiele z tych imprez mogłoby się samofinansować. Trzeba tylko zainwestować w dach nad amfiteatrem. Wiele osób, z którymi na ten temat rozmawiałem, zastanawia się, dlaczego dach nie powstał od razu przy budowie i przy okazji kolejnych remontów. Wiem, Jacku, co powiesz. Wszystko rozbija się o pieniądze. Masz rację, ale tych straconych z powodu niskiej frekwencji też już nikt nie zwróci. Przemnóż je przez kolejne deszczowe lata. Nigdy nie będzie tak, że przez całe lato nie spadnie żadna kropla deszczu. A trudno wysiedzieć parę godzin z parasolką w ręku, kiedy dookoła woda leje się strumieniami. Odbiór sztuki wymaga jednak odrobiny komfortu. Dach w olsztyńskim amfiteatrze to nie są pieniądze wyrzucone w błoto. Zwrócą się z nawiązką. Podobnie było kilkanaście lat temu ze sprzętem nagłaśniającym dla olsztyńskiego MOK-u. Zanim zainwestowano (z wielkim bólem) w profesjonalną aparaturę, wydawano potężne kwoty za wynajem. Udało się jednak przekonać ówczesnych radnych, że własny sprzęt to perspektywicznie duże oszczędności. Wiem coś o tym, bo osobiście brałem udział w tych negocjacjach. Dlatego teraz wspólnie, nie tylko z olsztyńskimi twórcami i artystami, ponawiamy apel. Drodzy radni naszego kochanego miasta, znajdźcie jak najszybciej pieniądze na zadaszenie olsztyńskiego amfiteatru. W drodze konkursu na pewno uda się wybrać jakąś niezbyt kosztowną inwestycję. To nie jest zbyteczny wydatek, ale spojrzenie w przyszłość. I to niezbyt odległą. Po prostu szkoda lata. I tych kolejnych. Andrzej Zb. Brzozowski Będąc artystą, postrzegasz dach jako rzecz bardzo potrzebną, bo nie możesz patrzeć ze sceny, jak widzowie mokną. Natomiast ja jako gość olsztyńskiej starówki – niejednokrotnie przegoniony do domu przez zły repertuar – uważam, że ktoś chyba celowo o dachu zapomniał. To dobrze. Taki amfiteatr lepiej się prezentuje z ulicy. Można podziwiać jego funkcjonalność i piękno, a jak czasami występują jacyś artyści, to można ich posłuchać i oglądać z krzesełek, jak również z chodników. Więcej dzięki temu mają widzów. To, co się dzieje w miejskim amfiteatrze, powinno być za darmo dla wszystkich. Chyba miasto na taki wydatek stać. Przecież na tej wspaniałej scenie na wolnym powietrzu w centrum miasta można promować nasze olsztyńskie czy regionalne amatorskie zespoły. Olsztyńska fosa powinna służyć wszystkim tym, którzy chcą coś dobrego pokazać. Od tego jest między innymi MOK, który winien promować rodzimą twórczość, a niestety tak się nie dzieje. Może jestem nieuważny, ale ile razy bywałem na Starym Mieście, tyle razy widziałem, jak artyści amatorzy występowali na małej scenie na rynku, podczas gdy obok stał pusty amfiteatr miejski. Plenerowe imprezy mają swój urok, a jakie przeżycie wystąpić na prawdziwej estradzie, nawet przy małej publiczności. W Mrągowie widownia nie jest zadaszona, w Ostródzie też nie. Tam na festiwale przejeżdżają tysiące fanów, do Olsztyna – kilkaset, może mniej. Jak miasto chce za- robić, to w „Uranii” pomieści się parę tysięcy widzów, na stadionie, no i oczywiście nad jeziorem. I nikt z boku nie zajrzy, wszyscy będą musieli zapłacić, a do tego mieszkańcy mogą spać spokojnie, nikt im ciszy nie zakłóci. Amatorzy na pewno chętnie zawładną amfiteatrem i umilą czas wszystkim, którzy przyjdą przyjemnie spędzić czas na Starym Mieście. I nie będzie obrzydliwych, metalowych kurtyn odgradzających widownię od tych, którzy z ciekawości przez krótką chwilę chcą popatrzeć na to, co się dzieje na scenie. Szlachetni rajcowie i animatorzy olsztyńskiej kultury, jestem za wami. Dach nad amfiteatrem jest niepotrzebny. A Tobie, Andrzeju, sprezentuję parasol. Jacek Panas 16 “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 reklama sport “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 17 Jesień w ogrodzie Jesień zbliża się wielkimi krokami, a nawet można powiedzieć, że już przyszła. Z drzew spadają liście, a nasze warzywa i owoce błagają o zebranie. Na działkach i w przydomowych ogrodach trwają ostatnie prace przed porą roku, która w sumie jest piękna, ale nie pozwala na czynny wypoczynek w naszych zielonych ostojach. Wiadomo, wiosną na działce mamy mnóstwo pracy, ale jesienią też jest jej ogrom. Mój przyjaciel Mirek prawie codziennie, zaraz po pracy zawodowej, kilka godzin spędza w ogródku. Chwalił mi się, że w tym roku ma tyle jabłek, że nie nadąża z ich przerobem i pozostaje mu tylko spady grabić i wynosić na kompost. W moim sadzie też owoców pod dostatkiem. Na szczęście mam późne odmiany, więc mogę spokojnie zrywać do końca października, aby tylko nie przyszły przymrozki. Owoce zrywam i układam w skrzynkach, które potem składuję w chłodnej piwnicy, gdzie nawet zimą temperatura nie spada poniżej 5 stopni. Część jabłek, która się obtłukła, kroję i suszę w takiej maszynie do suszenia grzybów. W zimę takie chipsy są znakomite, gdy się siedzi przed telewizorem, albo na kompot. Trudniej z gruszkami. Te przechowują się gorzej i dlatego przeważnie robię z nich kompoty. Choć w tym roku dzięki sokowarce-parowarce, którą dostałem od Mirka, narobiłem soków. To proste urządzenie przy pomocy pary wyciska z owoców sok. Przelewa się go do weków, taki gorący, obraca się słoik do góry dnem – i już. Napój smakuje znakomicie. Jest szansa, że do świąt się dobrze przechowa. W tym roku mój kolega Mirek koniec sezonu na działce wykorzystał na kapitalny remont altanki. Ocieplił ściany i sufit. Domek pokrył papą. Wstawił nowe okno i drzwi. Przed chatką wybudował murowany grill. Powiedział mi, że nie ma nic wspanialszego jak zimą, po mroźnym spa- cerze rozpalić mały ogień. Upiec karkówkę i wypić gorącą herbatę. Na działce ma ukrytą piwniczkę, w której przechowuje własnej roboty wina z jabłek. Żeby mieć sporo moszczu, wybudował nawet własną prasę do owoców. Zrobił ją ze starego bębna od pralki, nad którym zamocowany jest stojak z grubą śrubą, przy pomocy której wyciska sok. Wina są znakomite. Jeszcze trzy tygodnie i trafią do piwniczki. Jesienne prace Kiedy już zbierzemy wszystkie płody, należy zabrać z naszej działki wszystkie chwasty i zdrewniałe łodygi. Składujemy je na kompostowniku. Spod drzew zgrabiamy wszystkie zgniłe owoce i też składamy je na kompostowniku. Grządki, na których w przyszłym roku będziemy uprawiać warzywa, nawozimy obornikiem i głęboko przekopujemy. Przed nawożeniem należy przebadać naszą glebę pod kątem zawartości składników odżywczych. Pobieramy próbki. Im więcej, tym lepiej. Oddajemy je do la- boratorium. Otrzymamy wynik i zalecenia nawozowe. Ja swoje grządki nawożę obornikiem co cztery lata. Za dużo nawozu to niesmaczne warzywa. Nie zapomnijmy też o wapnowaniu. Większość warzyw nie lubi kwaśnej gleby. Najlepiej użyć wapna łąkowego. Poprawia ono strukturę gleby i odkwasza. Najlepsze jest takie z dużą domieszką torfu. W sadzie Najważniejsze prace to zabezpieczenie młodych drzewek. Można pnie utulać specjalnymi ogrodniczymi foliami albo gdy mamy dojście do słomy, to nią, ale przekładać ją łodygami róż albo dzikich śliwek, bo też mają kolce. Będzie to ochrona przed zającami. Pamiętajmy o dokładnym wygrabieniu ziemi pod drzewkami w celu usunięcia zgniłych owoców. Potem dobrze jest teren poprószyć budowlanym wapnem. Odkazimy glebę. Domek Z naszej altanki zabieramy wszystkie cenne przedmioty. Dobrze tak zostawić nasz domek, aby przez okno było widać, że w środku nic nie ma. Złodziej zajrzy i raczej pozostawi go w spokoju. Nie zaszkodzi założyć alarm. Licho nie śpi. Jeżeli na dachu mamy zbiornik z wodą, to należy ją spuścić, aby nie zamarzła. To samo robimy z wodą z wodociągu. Zresztą zarząd ogrodów na pewno informuje, kiedy woda jest zakręcana. Namiot foliowy oczyszczamy z pozostałości po roślinach. Porządnie nawadniamy. Przekopujemy i nawozimy. Potem jeszcze raz go nawadniamy. Dokładnie zamykamy, żeby zimowy wiatr nie otworzył drzwi. Powinien do wiosny wytrzymać, jak folia jest wieloletnia. Jeżeli namiot był pokryty tworzywem jednorocznym, to możemy go spokojnie rozebrać, i tak na wiosnę założymy nową folię. Żeby uniknąć nieproszonych gości, dobrze jest naszą działkę jesienią i zimą co jakiś czas odwiedzać. W pewnym stopniu odstrasza to niepożądane osobniki. Mój kolega Mirek zagląda na swoją działkę bardzo często. Zimą specjalnie robi ścieżkę od al- tanki do furtki, aby było widać, że ktoś regularnie przebywa w ogrodzie. Moi znajomi, mający ogródek w dużym olsztyńskim kompleksie, wyznaczyli sobie z sąsiadami dyżury jesienią i zimą. W zasadzie wychodzi im miesięcznie jedno pilnowanie. Do tego na terenie kompleksu założyli kamery i od pięciu lat nie mieli ani jednej kradzieży czy włamania. Te dyżury tak ich do siebie zbliżyły, że raz w tygodniu spotykają się na działkach na pieczeniu kiełbasek. Dzięki temu ich działki służą im cały rok. ar 18 “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 Edukacja Ucz się na zdrowie Przykładamy coraz większą wagę do zachowania zdrowia i dobrej kondycji. Nie dziwi więc fakt, że to właśnie zawody medyczne są obecnie tak chętnie wybierane. Ukończenie tego typu kierunku już na poziomie szkoły policealnej daje prestiż i stabilizację finansową. Za sukcesem profesji medycznych stoją zmiany demograficzne. Społeczeństwo się starzeje i aby zachować sprawność, potrzebuje pomocy specjalistów. Kwalifikacje do pracy w służbie zdrowia można uzyskać nie tylko po ukończeniu szkoły wyższej. Dla przykładu, w TEB Edukacja z powodzeniem kształci się personel medyczny średniego szczebla. Większość kierunków medycznych cieszy się tu dużą popularnością. W służbie uśmiechu Zawody stomatologiczne zyskują coraz większy prestiż. Nasi absolwenci nie mają trudności ze znalezieniem pracy i otrzymywaniem stosunkowo wysokiego wynagrodzenia. Co więcej – stomatologia jest dziedziną, która bardzo szybko się rozwija i cieszy coraz większym zainteresowaniem społeczeństwa (wzrasta nie tylko świadomość zdrowia, ale i potrzeby estetyczne). Słuchacze na kierunkach technika dentystycznego czy higienistki stomatologicznej od początku biorą udział w zajęciach prowadzonych przez lekarzy praktyków z wieloletnim stażem w wyspecjalizowanych pracowniach. Marzenie o masażu Technik masażysta to chętnie wybierany kierunek kształcenia w TEB Edukacja. Słuchacze nabywają tu umiejętności w masażu leczniczym, profilaktycznym, sportowym, kosmetycznym. Uczęszczają także na rozszerzone zajęcia z fizjoterapii. Wykonywane przez nich zabiegi usprawniają rehabilitację chorych oraz relaksują osoby zdrowe. Recepta na sukces Wzrasta rola medykamentów w życiu współczesnego człowieka. Farmaceutyki stwarzają szereg możliwości utrzymania oraz podniesienia jakości życia, poprawy urody czy zdrowia, co motywuje ludzi do częstszego sięgania po nie. Ból gardła, przeziębienie czy inne mniejsze dolegliwości – rzadko kto od razu udaje się do lekarza. W takich sytuacjach punktem pierwszej pomocy staje się apteka oraz jej pracownik, czyli farmaceuta. W trakcie kształcenia słuchacz nabywa wiedzę teoretyczną oraz umiejętność praktyczne niezbędne do pracy w aptece czy laboratoriach farmaceutycznych. Harmonia zdrowia Błyskawiczny rozwój medycyny oraz farmakologii przyczynił się do poszukiwania alternatywnych metod leczenia. Zioła, w przeciwieństwie do farmaceutyków, nie wykazują działań niepożądanych, a ich właściwości lecznicze są wykorzystywane od prawie 5 tysięcy lat. W czasie kursu uczestnicy zapoznają się z możliwościami wykorzystania roślin w kosmetyce, lecznictwie, dietetyce oraz poznają sekrety hodowli, zbioru i przerobu roślin leczniczych. Życiowa rola W życiu każdego chorego rola opiekuna medycznego jest wręcz nieoceniona. Stanowi on wsparcie psychiczne oraz fizyczne w trudnych sytuacjach. Często jest pomocną dłonią w codziennych obowiązkach domowych. Jednak czasem je- go zaangażowanie musi być większe i obejmuje pomoc w podstawowych czynnościach, tj. jedzenie czy poruszanie. W naszej szkole słuchacze nabywają umiejętności praktyczne z zakresu opieki i terapii osób o różnym stopniu niesamodzielności i w różnym wieku. W zdrowym ciele zdrowy duch Ponad miliard ludzi na świecie cierpi na otyłość. Lekarze biją na alarm, bo w ciągu dwudziestu lat liczba ta co najmniej dwukrotnie wzrośnie. Dietetycy już mają pełne ręce roboty. Złe nawyki żywieniowe, takie jak nadmierne spożywanie słodyczy i tłuszczów, pojadanie, regularne stołowanie się w fast foodach dają opłakane efekty. To natomiast przyczyni się do tego, że zawód dietetyka będzie jednym z najbardziej opłacalnych. Nasi słuchacze nabywają umiejętności praktyczne, jak planować diety dla osób z nadwagą oraz dolegliwościami zdrowotnymi, prawidłowo komponować zbilansowany jadłospis oraz prowadzić suplementację. sport “Nowe Życie Olsztyna” nr 18 (189) 2016 19 Rekreacyjne życie tętni w Olsztynie przez cały rok OSiR zaprasza do siebie W zdrowym ciele zdrowy duch. To powiedzenie ma swoje podstawy. Tylko z Ośrodkiem Sportu i Rekreacji w Olsztynie możemy się tak poczuć, gdyż mieszkańcy mają coraz więcej możliwości spędzania wolnego czasu poza domem. Podobno skończył się sezon rekreacyjno-sportowy. To nie jest prawdą. On wciąż trwa. W stolicy Warmii i Mazur mieszkańcy niezależnie od pory roku aktywnie spędzą wolny czas. – Mamy odpowiednią bazę i wiele pomysłów na to, by mieszkańcy mogli odpoczywać aktywnie – twierdzi Jerzy Litwiński, dyrektor OSiR-u. – Dotyczy to nie tylko okresu wakacyjnego. Z naszych usług można korzystać przez cały rok – podkreśla. Na uwagę zasługuje infrastruktura OSiR-u, która w ostatnich latach wzbogaciła się o wiele wspaniałych obiektów. Przede wszystkim polepszyły się warunki rekreacyjno-sportowe nad jeziorem Ukiel. Dzięki Centrum Rekreacyjno-Sportowemu „Ukiel” życie tętni tam teraz przez cały rok. Latem mamy do dyspozycji całą gamę usług wodnych. Plaża, kajaki, łódki, łodzie wiosłowe, żaglówki, skutery wodne. Oprócz tego można skorzystać z podobnych obiektów przy ul. Olimpijskiej, gdzie swoje miejsce znaleźli kajakarze, oraz przy Słonecznej Polanie, gdzie znajduje się przystań żeglarska. Tam szkolą się młodzi adepci tego pięknego sportu. Z bazy OSiR-u mogą także korzystać amatorzy wiatru w żaglach. Plaże znajdują się też nad Skandą oraz przy Słonecznej Polanie. Wszędzie czuwają ratownicy. To wszystko jest do dyspozycji mieszkańców. Do tego należy dodać wypożyczalnię sprzętu typu rowery czy rolki. – Mamy do wyboru wszystko, co jest potrzebne do aktywnej rekreacji, niezależnie od tego, czy tego sprzętu potrzebuje kilkumiesięczny maluch, osoba starsza czy niepełnosprawna – zapowiedziała Ewa Szemplińska z OSiR-u. I dodała: – Rowery mają siedzenia dla najmłodszych, zaś osoby niepełnosprawne mogą korzystać z trójkołowców. Ci, którzy lubią jazdę na rolkach czy nartorolkach, również znajdą coś dla siebie. Wytyczone ścieżki nad jeziorem Ukiel spełniają wszystkie wymogi. Magią Centrum Rekreacyjno-Sportowego „Ukiel” są plaże, boiska do siatkówki plażowej, piłki ręcznej i piłki nożnej. Dodatkowym atutem są ścieżki rowerowe, skatepark oraz zespół boisk ze sztuczną nawierzchnią. – Te obiekty są wykorzystywane podczas pięknych letnich dni. Jednak w pozostałych porach roku także można tu aktywnie wypocząć – zachwala obiekty OSiR-u Ewa Szemplińska. Zimą powstają trasy biegowe dla narciarzy (narty można wypożyczyć), jest lodowisko (inne są zlokalizowane przy hali „Urania” oraz przy ul. Jeziołowicza). Jeżeli dopisze pogoda, to swój czas będą mieli bojerowcy, gdyż i taki sprzęt jest do dyspozycji lubiących lodowe szaleństwo. Podczas jesiennych i zimowych wieczorów warto korzystać z pływalni. OSiR dysponuje trzema takimi obiektami. Jeden z nich mieści się przy ul. Głowackiego, drugi to WCRS Aquasfera Galeria Warmińska (al. Piłsudskiego), zaś trzeci jest zlokalizowany przy ul. Mariańskiej. W każdym z nich znajduje się profesjonalna obsługa. – Zachęcamy wszystkich do korzystania z pływalni. Mamy promocje, a także oferujemy zajęcia z wykwalifikowanymi pracownikami – zaprasza Ewa Szemplińska i dodaje: – Zapewniamy darmowe zajęcia dla kobiet w ciąży, a z atrakcji basenowych mogą korzystać wszyscy niezależnie od wieku. Prowadzimy też kursy nauki pływania. Zapewniamy, że mamy profesjonalną obsługę, ratowników, ochroniarzy i monitoring. Wszyscy mogą się czuć komfortowo. OSiR proponuje korzystanie z hal sportowych. W grę wchodzą „Urania”, sala przy ul. Głowackiego, a także sala do gry w siatkówkę plażową przy ulicy Olimpijskiej. Tam siatkarze mają do dyspozycji podgrzewany piasek oraz zraszanie powierzchni boiska. Ważną sprawą jest zapewnienie mieszkańcom rekreacji podczas jesieni i zimy. Oprócz hal sportowych oraz narciarskich tras biegowych atrak- cyjną opcją są lodowiska. Tam można pojeździć na łyżwach lub pograć w hokeja. Szkolne grupy mają na te obiekty wstęp za darmo. OSiR organizuje imprezy sportowe dla dzieci i młodzieży uczącej się oraz dla osób dorosłych. – Rozpoczęliśmy nabór do rozgrywek halowych w piłce nożnej, siatkówce oraz tenisie stołowym. Wszystkie informacje można znaleźć na naszej stronie internetowej – informuje Jerzy Litwiński. OSiR zachęca do dbania o zdrowie przez cały rok. – Ważne jest, żeby ludzie aktywnie spędzali wolny czas – podkreśla Jerzy Litwiński. – Jest to potrzebne także w okresie jesienno-zimowym. Wówczas niechętnie wychodzi się z domu ze względu na warunki pogodowe. Jednak trzeba z tym walczyć. Jeśli nie chce się jeździć na łyżwach, to przynajmniej odwiedźmy halę sportową czy basen. Dla zdrowia i lepszego samopoczucia – przekonuje. Całoroczne usługi olsztyńskiego OSiR-u to nie tylko rekreacja. Warto także poświęcić czas na udział w imprezach sportowych lub na ich obejrzenie. Już 23 października odbędzie się w Olsztynie półmaraton. A 22 października zobaczymy mistrzów i ich uczniów podczas XI Olsztyńskiego Festiwalu Sztuk Walki w hali „Urania”. (r)
Podobne dokumenty
Życie Olsztyna
Najemca został wybrany. To warszawska spółka, w której udziały mają też olsztyńscy przedsiębiorcy. To Vega Consultingm, która w Olsztynie kupiła m.in. hotel Gromada. Umowa dzierżawy została podpis...
Bardziej szczegółowo