Życie Olsztyna
Transkrypt
Życie Olsztyna
REKLAMA nr 16 (187 ) 2016 ISSN 1734-7076 NOWE Życie REKLAMA (16.08.-1.09. 2016) www.zycieolsztyna.pl REKLAMA NAKŁAD 25 000 Olsztyna REKLAMA 2 “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 z olsztyna Frugo szuka domu Frugo to około 2-letni bardzo stęskniony człowieka kudłacz. Trafił jakiś czas temu do gminnej przechowalni w okolicach Ornety. Zaniedbany i bardzo zapchlony. Frugo jest wyjątkowo towarzyski. Widać, że kontakt z człowiekiem jest dla niego ważny. Kiedy tylko go widzi, głośno szczeka, dając znać o swoim istnieniu. Na spacerach Frugo jest zadowolony, dosłownie z uśmiechem na pyszczku mknie szalenie przed siebie. Widać, że nie miał wcześniej styczności ze smyczą i obrożą, wiec pewnie był psem podwórkowym, pozostawionym samemu sobie. Mały ma w planach wizytę u psiego fryzjera. Psiak przebywa w kojcu sam, więc na razie stosunek do innych psów nie jest znany, ale mijając inne kojce z czwaronogami, nie wykazywał agresji. Warunkiem adopcji Fruga jest wizyta przed- lub poadopcyjna i podpisanie umowy adopcyjnej. Wolontariusze mogą pomóc w transporcie pieska do dobrego domu. Więcej informacji o Frugo pod numerem telefonu 794 304 181. Batalia o dojazd do obwodnicy Budowana obecnie obwodnica Olsztyna będzie miała na trasie pięć węzłów drogowych: w rejonie Dajtek, Dorotowa, Jarot, Pieczewa i Wójtowej Roli. Najwięcej emocji budzi budowa węzła Pieczewo. Kierowcy mają dojechać do tego miejsca nową trasą ul. Pstrowskiego. A wykonanie tego odcinka przez wiele miesięcy nie było takie oczywiste. Zaczęło się od tego, że olsztyński oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad uznał, że miasto nie jest gotowe do skomunikowania z węzłem Pieczewo, bo nie przygotowało na czas odpowiedniej dokumentacji. Po wielu przepychankach Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, któremu podlega GDDKiA, zdecydowało, że węzeł zostanie wybudowany, pod warunkiem że miasto znajdzie dofinansowanie na budowę dojazdu ulicą Pstrowskiego. To się udało, ale nie zakończyło sprawy. Teraz okazuje się, że resort nie da pieniędzy na ponadstumetrowy odcinek nowej drogi między granicami administracyjnymi miasta a zjazdem z węzła Pieczewo. W tej sytuacji inicjatywę przejął ratusz. Prezydent Piotr Grzymowicz zorganizował spotkanie z udziałem m.in. władz samorządu województwa. – Zdecydowaliśmy o podpisaniu umowy, która zakłada, że budowę spornego odcinka sfinansuje marszałek województwa – mówi prezydent Olsztyna. – To powinno usunąć wszystkie przeszkody stojące na drodze budowy węzła Pieczewo i umożliwi podpisanie umowy na dofinansowanie nowego przebiegu ul. Pstrowskiego, która z nim się połączy – sądzi Piotr Grzymowicz. Wybudzono pacjenta ze śpiączki Sukces pionierskiej operacji w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie. Pacjent, któremu dwa tygodnie wcześniej wszczepiono stymulator, wybudził się ze śpiączki. Jest z nim kontakt. Rozumie, co się do niego mówi i odpowiada. Leczo- ny w ten sposób jest 35-letni mężczyzna. Stan innego pacjenta, 38-letniego dziennikarza PAP Mariusza Wachowicza, który był również operowany dwa tygodnie temu, także się poprawił. Mariusz zapadł w śpiączkę po wypadku na rowerze. Jak informują lekarze, pacjent wita się, podaje rękę, uśmiecha, obsługuje tablet. To jednak nie koniec. U wszystkich osób, którym wszczepiono stymulatory, rodziny i lekarze zauważają poprawę. Pierwsze operacje wszczepienia stymulatorów osobom w śpiączce przeprowadził w maju w olsztyńskim szpitalu klinicznym zespół prof. Wojciecha Maksymowicza pod kierunkiem japońskiego neurochirurga prof. Isao Morita. Lekarz ten przeprowadził w Japonii ok. 300 tego rodzaju operacji. Będzie prawdziwy kemping Urzędnicy wybrali najemcę, który urządzi kemping w jednym z najbardziej atrakcyjnych miejsc w Olsztynie – nad jeziorem Ukiel. Firma, która wygrała przetarg, ma teraz trzy lata na zagospodarowanie terenu. Brak kempingu z prawdziwego zdarzenia to jedna z turystycznych bolączek stolicy regionu. Ostatnie takie miejsce funkcjonowało na Dajtkach w latach 90. Odczuwają to szczególnie turyści podróżujący popularnymi kamperami. Ich kierowcy, zamiast parkować i wypoczywać w przeznaczonych do tego atrakcyjnych miejscach, muszą się zatrzymywać na parkingach. Na początku roku miasto ogłosiło konkurs na wybór najemcy, który podejmie się urządzenia w Olsztynie porządnego kempingu. Teren, który został na to przeznaczony, jest bardzo dogodny – to aż 50 tys. mkw. przy Słonecznej Polanie leżącej nad jeziorem Ukiel. Zgodnie z ustaleniami, ma tam powstać 60 pokoi gościnnych w domkach kempingowych lub szeregowych oraz 30 stanowisk dla wozów kempingowych. Do tego naturalnie pole namiotowe. Wiadomo, że budynki mają być postawione co najmniej 70 m od jeziora, a parking pomieścić ma minimum 60 samochodów. Będą także sanitariaty, kuchnia, sklep spożywczy, świetlica, sauna, pralnia i miejsca na odpady. Najemca został wybrany. To warszawska spółka, w której udziały mają też olsztyńscy przedsiębiorcy. To Vega Consultingm, która w Olsztynie kupiła m.in. hotel Gromada. Umowa dzierżawy została podpisana na 20 lat, a najemca z tego tytułu będzie płacił miesięcznie 2 tys. zł netto. Najemca ma trzy lata na postawienie kempingu, a prace mają się rozpocząć w ciągu roku. red. NOWE Życie Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik, “ redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected]; redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik, dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak, Mirosław Rogalski, Olga Ropiak, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako; okładka: photos.com; Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273; (r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji. Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Grupa WM Sp. z o.o. Olsztyna Nakład 25 000 aglomeracja olsztyńska “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 3 Nowi mieszkańcy poszukiwani Ulgi w podatkach, nowe miejsca pracy, a nawet szkoła w budowie – w ten sposób gminy sąsiadujące z Olsztynem zachęcają do przeprowadzki na swój teren. Kto przyciągnie najwięcej? Władze ościennych gmin doszły do wniosku, że gra jest warta świeczki. Przełożenie okazuje się proste. Próbują przekonywać mieszkańców Olsztyna, by wyprowadzili się z miasta, bo za ludźmi płyną pieniądze. I to niemałe. Zachęcają ich tym, że za mniejsze pieniądze mogą mieszkać w lepszych warunkach niż w Olsztynie, ale wciąż blisko stolicy regionu. Takie działania podjęła już gmina Dywity. Zaczęło się od akcji „Nawigacja dla mieszkańca”. Polegała na tym, że wśród nowo zameldowanych mieszkańców losowano różnego rodzaju atrakcyjne nagrody. Otrzymać można było również nawigację z naniesionymi nazwami ulic i numeracją domów na terenie całej gminy. – Liczba osób zameldowanych na terenie Dywit ciągle rośnie [aktualnie ponad 11 tys. osób – red.]. I wszystko wskazuje, że będzie ich jeszcze więcej – mówi Jacek Niedźwiecki z Urzędu Gminy w Dywitach. – Potwierdzeniem tego jest zainteresowanie prowadzonymi obecnie na naszym terenie inwestycjami deweloperskimi. Ze swojej strony gmina również przeprowadza działania, które mają polepszyć warunki życia jej mieszkańców. – Potwierdzeniem tego była renowacja niedawno oddanego do użytku stadionu lekkoatletycznego w Dywitach. W planach inwestycyjnych jest również budowa hali sportowej z prawdziwego zdarzenia – zapowiada Niedźwiecki. Władze gminy Stawiguda też nie zamierzają próżnować. – Chcąc zachęcić do zamieszkania na terenie naszej gminy, stawiamy na dobrą infrastrukturę – mówi Irena Derdoń, wójt gminy Stawiguda. – Takie gminy są lepiej postrzegane. Chodzi o zapewnienie miejsc w przedszkolu, w szkołach. W naszym przypadku rozpoczęliśmy już budowę szkoły, która docelowo ma mieć 24 oddziały. W pierwszym etapie będzie ich 12. Szkoła jest budowana tuż przy granicy administracyjnej z Olsztynem, na terenie Bartąga. – Naszym celem jest również stworzenie warunków do zainwestowania – dodaje Irena Derdoń. – Myślimy o pewnych ruchach zmierzających do zwiększenia liczby – mówi Piotr Płoski, wójt gminy Purda. – Rada gminy zaakceptowała moją propozycję i postanowiła, że dla osób, które zdecydują się u nas wybudować, bonifikata obejmie 5 lat. Wójt Płoski ma nadzieję, że na pomyśle zyska cała gmina. – To powinno przełożyć się na rozwój Purdy. Niewykluczone, że osoba, która się u nas zamelduje, w przyszłości postanowi tu rozpocząć działalność gospodarczą. W praktyce powinna też, przy rozliczaniu się z podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT – red.), wskazać w zeznaniu podatkowym właśnie naszą gminę jako miejsce zamieszkania. Również na ulgi, ale dla przedsiębiorców, stawiają władze gminy Gietrzwałd. – Dotyczy to przedsiębiorców, którzy będą tworzyć no- mieszkańców w samej Stawigudzie. Będzie więcej przedsiębiorców, to przełoży się na większą liczbę miejsc pracy. Ciekawym pomysłem wydaje się budowa mieszkań przez samorząd, co może być bardzo dużym magnesem dla nowych mieszkańców. Do zamieszkania na terenie swojej gminy zachęcają także władze Purdy. Pierwsze decyzje już zapadły. – Chcemy przyciągnąć do siebie nowych mieszkańców. Magnesem mają być zwolnienia z podatków. Chodzi o ulgi w opłatach od nieruchomości we miejsca pracy. Ich wysokość uzależniona jest od liczby takich miejsc – mówi Halina Bienkiewicz, sekretarz Urzędu Gminy Gietrzwałd. – Znalezienie zatrudnienia może kogoś skusić do przeniesienia się do nas. Na przedsiębiorców, którzy mogą przyciągnąć nowych mieszkańców, stawiają również władze Barczewa. – W tym przypadku chodzi o ulgi w podatku od prowadzonej działalności – mówi Ryszarda Buga, sekretarz Urzędu Miasta Barczewo. – Kolejna rzecz to oferta dotycząca sprzedaży nieruchomości pod różnego rodzaju działalność. Małymi krokami idziemy do przodu. Krzysztof Szymański 4 “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 aglomeracja olsztyńska Święto Warmińskiego Piwowara w gminie Dywity Setki mieszkańców gminy Dywity i gości z Olsztyna odwiedziły Święto Warmińskiego Piwowara, które odbyło się w dywickiej Stodole i okolicach. Choć pogoda nie rozpieszczała, to wyśmienite lokalne piwo, dobra muzyka i smaczne jedzenie od warmińskich producentów żywności okazały się znakomitym przepisem na udaną imprezę. Dywity stały się browarniczą stolicą regionu! Wszystko za sprawą Święta Warmińskiego Piwowara, które odbyło się 6 sierpnia w dywickiej Stodole oraz w okolicach. Na wydarzenie ściągnęły tłumy mieszkańców gminy Dywity, ale nie brakowało też mieszkańców Olsztyna, którzy do Dywit przyjechali podmiejskimi autobusami. – Autobus linii 108, którą przyjechałam do Dywit, był zapełniony po brzegi – mówi pani Marta z Olsztyna, uczestniczka imprezy. Magnesem, który przyciągnął tak liczną publiczność, był atrakcyjny i zróżnicowany program wydarzenia. Pod Stodołą odbywały się pokazy warzenia piwa w warunkach domowych i przez Warmiński Browar Parowy. Popularnością cieszyło się też uroczyste odszpuntowanie stosowaną dawniej metodą 50-litrowej beczki warmińskiego piwa Rosanke według receptury Mariusza Sekulskiego, Warmińskiego Chłopa Bosego. Kran udanie w dębową beczkę wbijał Daniel Zadworny, zastępca wójta gminy Dywity. Do degustacji beczkowego Rosanke ustawiły się długie kolejki. – To piwo, które wykonałem na bazie składników z moich pól, łąk i darów pobliskiego lasu – mówi Mariusz Sekulski. Jakąś godzinę po odszpuntowaniu beczki okazało się, że uczestnicy imprezy pili zwycięskie piwo IV Warmińskiego Konkursu Piw Domowych, które w nagrodę w przyszłym roku uwarzy na skalę przemysłową Browar Kormoran. Sporym zainteresowaniem cieszyły się liczne stoiska z żywnością regionalną od lokalnych producentów. Były wędliny i mięsa, ryby, sery, syropy czy chleb ze smalcem i smakowite przetwory. Swoimi trunkami dzielili się też piwowarzy z gminy Dywity: Lech Kryszałowicz, Krzysztof Kulas i Leszek Czodrowski. Ze sceny można było się sporo dowiedzieć o domowym warzeniu piwa, o piwnych mitach oraz o produkcji miodów i cydrów. Ze swoim wysokiej jakości asortymentem wystawiły się lokalne browary – Kormoran i Warmia. Nie zabrakło też stoisk z lawendowymi gadżetami czy leczniczymi olejkami. Na scenie królowały energetyczne koncerty. Zagrały takie zespoły jak Foliba, Po Godzinach, Freakin Rudeboys i Transsexdisco. Na zakończenie z pięknym teatrem ognia wystąpiła grupa Transfuzja. Podczas Święta Warmińskiego Piwowara rozstrzygnięto IV Warmiński Konkurs Piw Domowych. Sędziowie z Warszawy, Szczecina, Podlasia oraz Warmii i Mazur ocenili 73 piwa domowe nadesłane przez piwowarów z całej Polski. Co najważniejsze, nawet niesprzyjająca pogoda i trzy ulewy nie przegoniły uczestników, którzy na czas opadów chowali się w Stodole i pod namiotami, by po kilku minutach znowu wyjść na teren imprezy. – Po frekwencji widać, że takie imprezy cieszą się zainteresowaniem, więc zapewne będą kontynuowane – mówi Daniel Zadworny. – Cieszę się, że udało nam się przy okazji wypromować Stodołę, w której co tydzień odbywa się rynek z wyrobami naszych lokalnych twórców. Liczę, że przełoży się to na zwiększenie ruchu na targowisku. Organizatorami Święta Warmińskiego Piwowara były Gmina Dywity i Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych. Sponsorzy i partnerzy to: Bujalski Dywity, Agro Helena Dywity, Chmieliński Development, Demo Advertising Group, Reklama na Wczoraj, Browar Kormoran, Browar Warmia. (r) olsztyn “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 5 Fundacja „Serapian” już działa Przynoszą radość potrzebującym Coraz więcej osób chce pomagać innym. I czynią to bezinteresownie. Wydają pieniądze, poświęcają swój wolny czas, przeprowadzają remonty, budują, opiekują się ludźmi niezależnie od ich wieku. Fundacja „Serapian” dołączyła do tego grona. Jej historia jest krótka, lecz są już pierwsze wyniki. Powstała z inicjatywy budowlańców, a w szczególności dekarzy pragnących ratować zabytki. Teraz jej wolontariusze włączyli się do działań służących nie tylko materii nieożywionej, ale przede wszystkim ludziom. Pierwszą inicjatywą powstałej fundacji jest pomoc dzieciom i obiektowi przedszkola archidiecezjalnego przy ulicy Sosnowej w Olsztynie. – Zgłosiłam zapotrzebowanie na remont naszej placówki. Chodziło o remont dachu poprzez położenie papy, pomalowanie sali gimnastycznej oraz pokojów poszczególnych grup dzieci – opowiada siostra Marta Bąk, dyrektor przedszkola, dodając: – Bardzo się cieszymy z każdej pomocy. Mamy w przedszkolu 76 dzieci i chcielibyśmy, żeby miały zapewnione dobre warunki do wspólnej zabawy, nauki, wychowania. Fundacja „Serapian” – mimo że istnieje od niedawna – włączyła się do pomocy. Okazało się bowiem, że jej założyciele i ich przyjaciele mogą temu wyzwaniu podołać. – Jesteśmy młodym tworem, lecz chcemy czynić dobro. To fantastyczne, że pomożemy tym ludziom. Mamy w planach także kilka innych pomysłów – zapowiada Arkadiusz Skawski, prezes Fundacji „Serapian”. Pomoc innym to wielkie wyzwanie. Zwłaszcza że jest bezinteresowne. Wiedzą o tym wolontariusze. Do współpracy z fundacją zgłosiło się Centrum Wolontariatu „Spinacz”. Prezes Fundacji "Serapian" też zakasał rękawy pomocą innym. Na początek remont przedszkola. Później w planach jest wyremontowanie dachu ośrodka szkoleniowego PCK (stara „szkoła”) w Kręsku. Są już kolejne pomysły. I we wszystkich będą pomagali wolontariusze. (r) Dobre serduszka szczytnego projektu – kobiety z Centrum Wolontariatu "Spinacz" – Czułam, że chcę się tym zająć. Kiedy powstała możliwość takiej pracy i powstał „Spinacz”, nie zastanawiałam się. Podjęliśmy współpracę z Fundacją „Serapian” – mówi Małgorzata Paprocka i dodaje: – Uczestniczyliśmy już w kilku takich akcjach. Nie jest nas wielu, lecz tworzymy młody, prężny zespół. Pracują w nim dziewczęta i chłopcy. Pomagamy w każdej możliwej sytuacji niezależnie od tego, jak ona wygląda. To duże wyzwania dla młodych i niedoświadczonych osób. Jednak większość z nich potrafi przełamać wszelkie bariery, żeby pomóc bliźniemu. Po prostu czują tę ideę i mam nadzieję, że okazaną dobrocią i oni kiedyś zostaną obdarzeni przez innych. Podobną opinię wyraża wolontariuszka Anna Fidurska: – Jestem wolontariuszką od niedawna i cieszę się, że mogę zrobić coś dla innych. Praca wre! Wnętrze przedszkola zostało odnowione Przesyłać pozytywną energię, tworzyć coś, co może nie jest materialne, ale ważne w naszym życiu, to moje wyzwanie. Może to być opieka nad dzieckiem, osobą starszą, a nawet malowanie ścian. Mam nadzieję, że wiele innych osób będzie chciało brać z nas przykład i w przyszłości pomagać innym tak jak my. Wśród wolontariuszy pomagających przy remoncie przedszkola zastaliśmy także Annę Piórkowską. Ta młoda kobieta od kilku miesięcy działa w wolontariacie. – Czułam wewnętrzną potrzebę pomocy innym. Nie ma różnicy, czy myję naczynia, czy maluję sufit. Chciałabym w przyszłości pracować zawodowo z możliwością pomocy innym. Wolontariat jest wspaniały. Dołączcie do nas – apeluje wolontariuszka. Fundacja „Serapian” działa od kilku miesięcy. Już teraz nawiązała wiele wartościowych kontaktów, które procentują Arkadiusz Skawski, prezes Fundacji „Serapian”, dziękuje Polskiemu Stowarzyszeniu Dekarzy za pomoc w remoncie oraz firmom Swisspor i Miles Materiały Budowlane za przekazanie materiałów niezbędnych do realizacji tego celu. 6 “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 nasze osiedla Osiedle Kętrzyńskiego Kętrzyńskiego – pod względem liczby mieszkańców jedno z najludniejszych osiedli Olsztyna (ok. 8 tys.), powierzchniowo też niemałe: 4,83 ha – w obu wskaźnikach mieści się w pierwszej dziesiątce. Ale nie to jest jego najistotniejszą cechą, niedostrzeganą na co dzień: to przede wszystkim gospodarcze serce Olsztyna! Ma kształt maczugi, której rękojeść stanowi zabudowa mieszkaniowa na zachodzie, a głowicę – strefa przemysłowo-handlowa na wschodzie. Właściwie nie wiadomo, dlaczego osiedle nosi imię Kętrzyńskiego, skoro ulica tego patrona jest niewielkim fragmentem dzielnicy, a centralną oś stanowią dwie inne: Partyzantów i Lubelska oraz większe części ul. Dąbrowszczaków i Kościuszki. Od północy granicę osiedla stanowią dwie ulice: Kolejowa (od przejścia pod torami przy ul. 1 Maja) i Marii Zientary-Malewskiej od wiaduktu przy skrzyżowaniu z ul. Limanowskiego do Poprzecznej. Potem granica osiedla dociera do południowego brzegu jeziora Track, następnie skręca na południe do granicy miasta i wzdłuż linii kolejowej na Szczytno biegnie do Towarowej i Kętrzyńskiego. Szkoda, że Młyn Olsztyński, unikatowy zabytek starej techniki, nie ma porządnego gospodarza Na wysokości ul. Jasnej granica załamuje się w kierunku południowym, do Głowackiego i dalej na zachód biegnie ul. Mickiewicza, Lanca i 1 Maja. Osiedlowymi atrakcjami architektonicznymi są niewątpliwie dwa place z secesyjnymi gmachami: Bema i Konsulatu Polskiego, a także secesyjne budynki między ulicami Partyzantów, Kościuszki, Mickiewicza i Kętrzyńskiego. Jest tam wiele urokliwych, pełnych starej zieleni, ale zaniedbanych podwórek. Dobrze, że sporo okolicznych budynków odnowiono dzięki wsparciu z budżetu miasta; szkoda, że niszczeje urodziwy i zabytkowy Młyn Olsztyński. Ul. Partyzantów, po lewej pustostan po hotelu Gromada Kolejowy węzeł gordyjski? Zabudowa części handlowo-przemysłowej to przykład nieładu i budowlanej brzydoty. Trudno mi wskazać firmę, której siedziba wyróżniałaby się oryginalną architekturą lub otoczeniem. Dominują odnowione baraki, hale i kioski z epoki PRL-u lub szklano-czarne maszkary pseudonowoczesności. A każdy dach ma tu inny kolor! Ale podobno pieniądze nie śmierdzą, więc nikt nie zwraca uwagi na brzydotę i zwyczajny bałagan. Powierzchniowo dominuje krajowy potentat: konglomerat spółek PKP (Cargo, PLK, Regionalne Przewozy Kolejowe, fabryka automatyki kolejowej itd.). Dziesiątki hektarów i setki kilometrów torów, ramp i bocznic ze starymi wagonami obrastającymi trawą; opustoszałe budynki dawnych nastawni, warsztatów, lokomotywowni, dyżurek toromistrzów i innych budynków kolejowej infrastruktury. Tylko część tego bogactwa wykorzystuje PKP. Część – hurtownie handlowe i transport samochodowy. Kiedyś był to jeden z większych węzłów towarowych w północnej Polsce. Teraz to kolejowy węzeł (gordyjski?) zaniedbań. Kiedyś nie do pomyślenia było, by straż kolejowa nie przegoniła cywila pałętającego się po bocznicach, a ja przez godzinę poruszałem się swobodnie. Jedynie przy myjni wagonów spotkałem kilka robotnic. Jako miłośnikowi kolei żal ściska mi serce na widok marnującego się majątku. Nie można go oddać, choćby za symboliczną złotówkę, ludziom przedsiębiorczym? Cieszy więc inicjatywa władz PKP, by odnowić Dworzec Główny, cieszy powrót do idei kolei aglomeracyjnej otaczającej Olsztyn. Bo wreszcie fachowiec od transportu, kolejarz, został wiceprezydentem Olsztyna. Gospodarczy puls miasta Z osiedla Kętrzyńskiego pochodzi zapewne największa część podatków CIT i PIT. Tu powstaje gros olsztyńskiego PKB. W końcu mają tu siedziby liczne warsztaty naprawy samochodów, firmy i hurtownie branży budowlanej, metalowej i transportowej, dilerzy samochodów, hipermarkety światowych sieci spożywczych i specjalistyczne (np. Metalzbyt, Agroma) oraz lokalne (np. Manhattan, Społem), skupy surowców wtórnych, zakład unieszkodliwiania odpadów komunalnych oraz najnowszy hit miejskiej komunikacji – linie tramwajowe. Są oczywiście oddzia- nasze osiedla “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 7 – gospodarcze serce Olsztyna Niektóre tory jeszcze bronią się przed oddaniem na złom ły kilku banków i zakładów ubezpieczeniowych oraz… spółki górnicze. Ponadto spółki Skarbu Państwa i prywatne z listy 500, czyli największych firm w kraju. Wśród tych pierwszych są m.in. oddziały PGNiG i Poczty Polskiej (ach, te niebieskie dachy!). Wśród drugich znalazł się czołowy niegdyś w kraju producent mrożonych owoców i warzyw – olsztyńska Chłodnia Składowa (smaczne lody nie uratowały jej przed upadłością, trzeba było ją sprywatyzować), Centrum Logistyczne Michelin, największa w kraju spółka z branży TSL (Transport – Spedycja – Logistyka), która zatrudnia ponad 600 osób i ma sprzedaż o wartości ponad 1,2 mld zł!, a także ponadregionalna spółka górnicza! Ponadto najnowsze innowacyjne dziecię, sławne już na cały świat z druku 3D, czyli Zortrax. Tu zagadka z moją prywatną nagrodą dla Czytelników – pierwszym w historii „Słownikiem dziennikarzy Warmii i Mazur”. Proszę o podanie nazw i branży firm z osiedla: oddziału fir- my państwowej o zasięgu ponadregionalnym, ogólnokrajowej prywatnej firmy transportowej, a także górniczej (obie niestety należą do zagranicznych właścicieli). Odpowiedzi proszę przesyłać na adres bezpł[email protected]. Są też ważne instytucje i urzędy państwowe oraz samorządowe, w tym Urząd Celny i Izba Celna, WM Agencja Rozwoju Regionalnego (ona „rozdaje” unijne dotacje), Olsztyńskie Starostwo Powiatowe, Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego, Agencja Nieruchomości Rolnych (dawna siedziba zjednoczenia PGR), Powiatowy Inspektorat Weterynarii, wreszcie obie komendy policji, miejska i wojewódzka. Wąskie gardła Mam pytanie dotyczące przemysłowej części osiedla: dlaczego właściciele tylu działających tam firm nie mogą dogadać się między sobą, by wspólnie z miastem poprawić fatalne nawierzchnie ulic? Strach tam jechać na zakupy, bo wszędzie czyha- ją dziury. Dostawcy i klienci zapewne łamią tam resory. Wąskim gardłem jest też wiadukt nad Lubelską, która dla wielu pojazdów kończy się przed torami i jakoś nie może doczekać się przebudowy na całym odcinku. Tylko Towarowa będzie zmodernizowana dzięki podciągnięciu jej do obwodnicy miasta. Wciąż trwają też spory nt. modernizacji ul. Partyzantów, którą miasto chce zamienić w szybką trasę, co mieszkańcy mocno oprotestowali. Na razie sprawa przycichła, ale licho nie śpi, bo planuje się też przebudowę wiaduktu w ciągu ul. Limanowskiego i przy okazji obrzeży pl. Bema, leżącego w ciągu ul. Partyzantów. Trochę kultury, sportu i turystyki Na pociechę przypomnę, że osiedle nie jest kulturalną pustynią, choć popularnych klubów i pubów tu nie ma, restauracji też jest jak na lekarstwo. Perełką stała się niewątpliwie WM Filharmonia im. Feliksa Nowowiejskiego. Obok znajduje się też kuźnia muzyków – Państwowa Ul. Kościuszki i tory tramwajowe z lotu ptaka Szkoła Muzyczna I i II stopnia. Sport i rekreację reprezentują głównie dwa tory motocrossowe przy Lubelskiej oraz kartingowy przy Sprzętowej, a także brzeg jez. Track. Turyści mogą się zatrzymać w trzech hotelach oraz…. gospodarstwie agroturystycznym. Czwarty hotel, była „Gromada”, stoi pusty i marnieje, co szpeci i tak brzydkie otoczenie Dworca Głównego z prawie pustym wieżowcem naprzeciwko, tylko częściowo wykorzystywanym przez kolejarzy z Przewozów Regionalnych. Ale to życzliwi ludzie, bo pozwolili mi zrobić zdjęcia osiedla z 10. piętra, specjalnie otwierając kratę na klatce schodowej 3. piętra (pomieszczeń powyżej nie wolno użytkować, bo budynkowi grozi zawalenie). Serdecznie dziękuję. Tekst i zdjęcia Jerzy Pantak 8 “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 kobietą być Jakim jesteś typem klientki? Galeria handlowa. Niby wszystkie wiemy, że ceny towarów w niej oferowanych bywają wygórowane. Jednak przyjemność kupowania w eleganckim miejscu rekompensuje dziury w portfelu. Ekskluzywne centra handlowe są sprytnie pomyślane. Mamy spędzać tam czas zrelaksowane, a kupując, czuć się elitarnie. Fenomen galerii i ich klientów został zbadany przez ekspertów od naszych zachowań. Konsumentki podzielono na cztery typy. Którym typem klientki jesteś? Realistka to typ konsumentki uważającej, że galerie handlowe istnieją po to, by zdzierać z naiwniaków. Według realistki, ludzie kupujący w takich miejscach są próżni i płytcy, bo płacą krocie nie za jakość towaru, a za miejsce jego ekspozycji. Realistki snują się po galerii handlowej, przecierając oczy ze zdumienia. Trudno im pojąć, że ktoś płaci sto pięćdziesiąt złotych za zwykłą bluzeczkę lub trzysta pięćdziesiąt złotych za jeansy. Z drugiej strony realistki zauważają wiele towarów, których same pragną. Jednak sądzą, że te przedmioty nie są warte swojej ceny lub – co ciekawe – wybór atrakcyjnych opcji jest tak szeroki, że aż odbiera realistkom zapał do zakupów. Wszystko jest piękne, ale... lepiej tego nie kupować, bo to przecież galeria, tu jest drogo i manipulacyjnie. Maniaczki natomiast czują się w galerii handlowej komfortowo i sądzą, że głównie w takich miejscach war- to zostawiać swoje pieniądze. Maniaczkom odpowiadają piękne, przeszklone witryny, eleganckie wystawy, atmosfera wytwornych zakupów. Te klientki uważają, że gale- ria handlowa jest w zasadzie jedynym wartościowym miejscem robienia zakupów. Tu towar jest odpowiednio wyeksponowany, obsługa kompetentna, a i inni kupujący stanowią grupę na poziomie. Dla maniaczek zatem liczy się nie tylko towar, ale znaczenie ma także sam rytuał komfortowych zakupów. Cena galeryjnych produktów nie jest wadą. Jest pewną zaporą przed tym, nie mógł ich nabyć byle kto. Moralistkę z kolei wyróżnia jedna cecha, jakiej nie ma żaden inny typ klientek. To wymaganie w stosunku do galerii handlowej, by była pożytecznym tworem dla miasta i jego mieszkańców. Moralistka bywa częstym gościem galerii handlowej, ale to właśnie ona jako jedyna głośno mówi o tym, że takie miejsce ma służyć czemuś więcej niż nabijaniu sakiewki sprzedawcom. Według niej, galeria handlowa powinna spełniać funkcje kulturalne, edukacyjne, charytatywne. Moralistka oczekuje, aby galeria organizowała ciekawe wystawy dla klientów, prowadziła animacje dla dzieci. Zakładniczki wreszcie są najbardziej złożonym typem konsumentek. Z jednej strony mają raczej chłodną opinię o galeriach handlowych, jednak z drugiej strony wciąż dokonują w nich zakupów. Powody tego paradoksu są różnorakie. Zakładniczki nierzadko mówią co innego, niż myślą. Krytykują i narzekają, bo taki mają styl życia, a tak naprawdę lubią przebywać w galerii handlowej. Czasami także zakładniczki zwyczajnie nie potrafią lub nie chcą znaleźć innego miejsca do robienia zakupów. Przyzwyczaiły się do wybranych sklepów w galerii handlowej i choć mają do nich zastrzeżenia, to wciąż pozostają ich klientkami. Realistka, maniaczka, moralistka czy zakładniczka – do którego typu klientki ci najbliżej? Istnieje także podział ze względu na to, czy naprawdę kupujemy w galerii, czy tylko lubimy w niej przebywać. I tak na przykład spacerowicze to klienci, którzy przechadzają się po galerii, oglądając atrakcyjne towary i planując, co sobie kupią. Już samo przebywanie w ulubionych sklepach i polowanie na okazje sprawia im przyjemność. Ta właśnie grupa wydaje w galeriach handlowych w Polsce najwięcej pieniędzy. Zadaniowcy z kolei są grupą klientów niezwykle konkretną. Wchodzą do galerii, wiedząc, po co przyszli i trzymają się planu. Doceniają wartość towaru sprzedawanego w galerii. Dokonują szybkiej trasanci kupna i wracają do domu, nie czerpiąc garściami z fantastycznej przestrzeni radości, jaką bywa galeria. Szczury natomiast przychodzą do galerii nie na zakupy, a po to, by spędzić czas bez wydawania znacznych kwot. To nierzadko młodzież, która pragnie nawiązać nowe znajomości lub zjeść w barze szybkiej obsługi. To także osoby, które umawiają się tu na kawę ze znajomymi. Coraz szerszą grupę tych konsumentów stanowią seniorzy. Galerie handlowe są dziś miejscem, w którym można spędzić niemal cały dzień. To swoiste miasto w mieście, nie tylko ze sklepami, ale także restauracjami, miejscem do relaksu, rozrywki i spotkań towarzyskich. Galerie mają coraz większe rzesze lojalnych klientów. Mimo że każą im płacić niemal za wszystko – od parkingu po pozostawienie kurtki na wieszaku. OR Zdrowy styl życia “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 9 Mamy je w garderobie. Nie sprzyjają zdrowiu Są takie elementy garderoby, które eksponują kobiecą urodę. Niestety codzienne korzystanie z nich może odbić się na zdrowiu. Jakie ubrania i obuwie lepiej jest sobie darować, by uchronić się przed bolesnymi schorzeniami? Balerinki i japonki są rodzajem obuwia, w którym nie powinno się chadzać zbyt często. Choć dla wielu z nas wydają się wygodne, przyczyniają się do deformowania stopy. Baleriny nie dają oparcia sklepieniu stopy, mogą powodować bóle w okolicach podbicia stopy i w pięcie. Na domiar złego cienkie podeszwy balerinek to brak jakiejkolwiek amortyzacji. Japonki z kolei mogą powodować przykurcz palców i przeciążają mięśnie stóp. Dzieje się tak dlatego że musimy włożyć pewien wysiłek w to, by stopami utrzymywać japonki podczas chodzenia. To niezdrowe. Buty na wysokim obcasie także warto odłożyć w dalszy kąt szafy, by nie kusiło nas ich nosić na co dzień. Powodują, że cały ciężar ciała spoczywa na środkowej części stopy. Szpilki mogą prowadzić do bólu ścięgien, przykurczu i skrócenia ścięgna Achillesa. Co więcej, mogą nawet rzutować na kręgosłup, bo wymuszają balansowanie ciałem podczas chodzenia i nienaturalne pozy. Najniebezpieczniejsze są szpilki z wąskim noskiem. Posiadaczki odcisków, halluksów i wrastających paznokci coś o tym wiedzą. Baleriny, japonki i szpilki zmieńmy na buty na obcasie mającym od 3 do 5 centymetrów, z podeszwą o grubości centymetra. Po przeglądzie obuwia czas przyjrzeć się zbyt opinającym ubraniom. Ciasne dżinsy mogą prowadzić do powstawania żylaków, szczególnie u osób z zaburzeniami krążenia. Mocno opinające rurki utrudniają krążenie limfy. Nogi puchną i powstaje cellulitis. Od takich spodni może wręcz swędzieć skóra, bo materiał uciska nerwy udowe. Podobnie niewskazana jest wyszczuplająca bielizna. Powoduje ona ucisk na żołądek i jelita, co może prowadzić do wzdęć. Nic, co uciska, nie jest dobre dla zdrowia. Warto z garderoby usunąć biustonosze, które już na nas nie pasują. Schudłyśmy, przytyłyśmy lub z innego powodu zmieniła nam się sylwetka – to oznacza, że musimy mieć nowy stanik. Nigdy nie kupujmy go na oko, kierując się ogólną numeracją. Wielkość miseczki i obwód w istocie różnią się u każdego producenta, więc biustonosz trzeba mierzyć. Najlepiej udać się do salonu bieliźniarskiego. Tam pracownice pomogą nam w dobraniu takiego fasonu, który będzieidealnie dopasowany. To ważne, bo gdy ta część garderoby nie spełnia swojej roli, to przez złe utrzymanie piersi możemy z czasem odczuwać dyskomfort w części piersiowo-krzyżowej kręgosłupa. Bielizną, jakiej nie lubi nasze zdrowie, są stringi. Ściśle przylegające cienkie paski materiału, wbijające się w okoli- ce intymne, to raj dla drobnoustrojów. Odradza się stringi zwłaszcza tym kobietom, które mają nawracające zakażenia pochwy lub pęcherza. Paseczki mogą ocierać skórę, a powstałe w ten sposób drobne ranki – nadkażać się bakteryjnie. Dlatego ten rodzaj bielizny zostawmy wyłącznie pod ubrania tego wymagające. Na co dzień wybieramy bieliznę, która nie obciera, nie uciska, nigdzie się nie wrzyna i możne być prana w gorącej wodzie. Bo butach, bieliźnie i przyciasnych spodniach namieszać może nam również... torebka na ramię. Od dłuższego czasu modne są duże torby. Tymczasem torba z zawartością nie powinna ważyć więcej niż cztery kilogramy, bo mamy tendencję do noszenia jej ciągle na tym samym ramieniu, prawda? Duży rozmiar ulubionej torby daje nam pretekst do tego, by wkładać do niej sporo. Przeciążając jedną stronę ciała, możemy z czasem odczuwać drętwienie ręki i kłucie w okolicy łopatki. Dlatego nośmy na co dzień tylko najpotrzebniejsze rzeczy lub też zmieńmy torbę na mniejszą, która pomieści ułamek kobiecego królestwa. Wszystkie rzeczy, które nie są dobre dla naszego ciała, łączy jedna cecha – są niewygodne. Kobiety zwykły sobie powtarzać, że atrakcyjny wygląd musi być okraszony lekkim cierpieniem. Gdy jednak tu coś nas ciśnie, a tam uwiera, to oznacza, że ciało się skarży. Lepiej tych skarg nie bagatelizować. Bóle kręgosłupa zostawmy sobie na późną starość, teraz jest czas, by cieszyć się zdrowiem. OR Zamieszkaj u siebie bez kredytu hipotecznego Wielu z nas marzy o nowym mieszkaniu, ale banki wprowadzają surowe zasady udzielania kredytu hipotecznego. Jak zamieszkać u siebie, gdy nie mamy zdolności kredytowej? Rozwiązanie ma Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran”. SM ,,Kormoran” buduje w Dywitach atrakcyjne mieszkania. Na powstającym nowym Osiedlu „Kormoran” realizowany jest pierwszy z sześciu budynków wielorodzinnych. Jeszcze nie wbito łopaty pod drugi budynek, a już rezerwowane są w nim mieszkania. Dlaczego? Bo olsztyński inwestor – Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran” – zamierza te mieszkania udostępnić klientom w formule spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu. – Rozwiązanie proponowane przez Spółdzielnię jest szansą dla tych osób, którym marzy się własne mieszkanie, a które nie mają zdolności kredytowej i nie mogą zaciągnąć kredytu hipotecznego Powstające osiedle leży obok malowniczego Jeziora Dywickiego – wyjaśnia Andrzej Sztomberski, prezes SM „Kormoran”. Warunkiem uzyskania spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu mieszkalnego jest wniesienie w trakcie budowy 30% planowanego kosztu mieszkania i zobowiązanie się do spłaty w okresie 25-letnim kredytu zacią- gniętego przez Spółdzielnię na pokrycie 70% kosztów budowy danego mieszkania. Po spłacie kredytu zostanie dokonane przeniesienie lokalu mieszkalnego w odrębną własność wraz z założeniem księgi wieczystej i wpisem o własności lokalu na rzecz Kupującego. W pierwszym budynku Nr 4 o 33 mieszkaniach wolne są już tylko trzy mieszkania, a termin oddania budynku to I kw. 2017 r. We wrześniu br. ruszy budowa drugiego domu wielorodzinnego Nr 3, w którym zaprojektowano 31 mieszkań o powierzchni użytkowej od 34 do 60 mkw. Budynek stanie na lekkim wzniesieniu, dając widok na malownicze Jezioro Dywickie. Wszystkie balkony usytuowane są od strony południowej z widokiem na tereny rekreacyjne osiedla. Sąsiedztwem są łąki i las oraz tereny przeznaczone pod zabudowę jednorodzinną. W Dywitach wszystko jest na miejscu (szkoła, bank, sklepy, lekarze), a dojazd do Olsztyna to kwestia piętnastu minut. Nowe Osiedle „Kormoran” docelowo będzie pięknie położonym, cichym osiedlem sześciu budynków w Dywitach. Centralna część osiedla została zagospodarowana na przestrzeń rekreacyjną. Nie tylko jest to plac zabaw dla dzieci, ale również tereny rekreacyjne dla osób dorosłych uwzględniające ścieżki rowerowe, ciągi piesze i miejsca wypoczynkowe z ławeczkami wśród zieleni osiedlowej. Mieszkańcy osiedla będą mieli do dyspozycji 255 miejsc parkingowych usytuowanych, podobnie jak ruch samochodowy, na zewnątrz osiedla. Nie dość, że można zamieszkać u siebie bez zaciągania kredytu hipotecznego, to na dodatek kusząca jest cena tych mieszkań. – Serdecznie zachęcam do zakupu mieszkania, zadawania pytań, a wszystko przystępnie wyjaśnimy – deklaruje Andrzej Sztomberski, prezes SM „Kormoran”. Spółdzielnia oferuje również, zlokalizowane w sąsiedztwie, uzbrojone działki pod zabudowę jednorodzinną. Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran” w Olsztynie Olsztyn, ul. Okulickiego 5 tel. 89 541 80 00 e-mail: sekretariat @smkormoran.olsztyn.pl 10 “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 dom Uniknij błędów w aranżacji kuchni Dobrze urządzona kuchnia bywa ulubionym miejscem domowników. Lubimy w niej gotować lub po prostu przesiadywać, szczególnie przy lodówce. Nim kupimy meble, pomyślmy, jak wszystko poustawiać, by było w kuchni wygodnie i funkcjonalnie. Błędy na etapie projektowania mogą mieć opłakany finał. Lodówka, zlewozmywak, zmywarka, płyta grzewcza, najszersza część blatu kuchennego – co powinno stać obok czego, żeby było komfortowo? Złota recepta istnieje. To prosta zasada, którą łatwo wprowadzimy nawet w małej kuchni. Mamy przed sobą pustą ścianę. Przykładowe poprawne ustawienie jest następujące: lodówka > fragment blatu > zlewozmywak i zmywarka > główny blat roboczy > płyta grzewcza i piekarnik > fragment blatu. nym wysuwem. Możemy do nich dokupić podziałki, zawieszki, wkłady i inne elementy pomagające segregować zawartość szuflad. Modne ostatnio stało się także umieszczanie piekarnika na wysokości rąk, a nie pod płytą grzewczą. Dzięki temu nie musimy się pochylać, gdy wyciągamy z piekarnika swoje kulinarne arcydzieło. Meble piękne czy praktyczne? Co obok czego stać powinno Dlaczego zaproponowane ustawienie jest poprawne? Bo odpowiada logicznej kolejności krzątania się po kuchni. Chcemy ugotować obiad. Wystawiamy z lodówki potrzebne nam produkty. Gdzie? Właśnie na krótki blat (4060 cm), który od razu mamy pod ręką. Niektóre produkty, np. warzywa czy mięso, będziemy chcieli opłukać wodą, więc zlewozmywak jest kolejnym przystankiem w naszym ciągu roboczym. Nie trzeba przemierzać całej kuchni z produktami w ramionach. Ze zlewu wyjmujemy rzeczy wprost na główny blat kuchenny. To na nim ubijamy kotlety, mieszamy składniki – mamy tu sporo miejsca (60120 cm) na rozstawienie się ze wszystkim, czego potrzebujemy do obiadu. Stąd wykładamy rzeczy na patelnię, bo obok głównego blatu mamy płytę grzewczą. Finito! Dzięki rozmieszczeniu wyposaże- nia w takiej kolejności uniknęliśmy dreptania po kuchni i bałaganienia. Uwaga na kuchenki gazowe Co mogliśmy zrobić źle? Tragiczną pomyłką jest ustawienie płyty grzewczej pod oknem, szczególnie jeśli mamy kuchenkę gazową. Nie dość, że na tle naturalnego światła z okna płomień jest mało widoczny, to jeszcze przeciąg może ugasić płomień. Błędem jest także umieszczenie płyty grzewczej przy wejściu do kuchni. Ktoś może nieopatrznie zawadzić o wystający znad palników uchwyt garnka i się poparzyć. Płyta grzewcza powinna mieć po obu stronach blat kuchenny, a nie inne sprzęty. Jest nie do pomyślenia, aby przy niej stała np. lodówka. Pomijając względy bezpieczeństwa, takie ustawienie utrudnia korzystanie z płyty. Jak przecież złapać za ucha garnka, jeśli stykają się z bokiem lodówki? Innym niebezpiecznym bokiem dla kuchenki gazowej może być zbyt blisko sąsiadująca z nią zabudowa meblowa. Kończąc aspekty techniczne, warto podkreślić, że projekt naszej wymarzonej kuchni powinien powstać już na wstępie, by uniknąć niepotrzebnych przeróbek gazowniczych, kanalizacyjnych czy elektrycznych. Tu pojawiają się niuanse, które są szalenie istotne. Otóż za zmywarką i piekarnikiem nie powinny znajdować się gniazdka elektryczne, instalacje hydrauliczne ani gazowe. Takie są zasady bezpieczeństwa. Aby meble nie kryły pułapek Kolejną decyzją, która z naszej kuchni może uczynić raj lub piekło, to meble. Istotne, na jakiej wysokości mają się znajdować szafki górne i dolne. Aby osoba o przeciętnym wzroście (170-180 cm) nie garbiła się nad blatem podczas przygotowywania posiłków, powinien on znajdować się na wysokości 85-90 cm. Tu błędy zdarzają się rzadko, bo faktycznie zwykle blaty montowane są na tej wysokości. Chcąc natomiast wytyczyć prawidłową wysokość szafek górnych, wystarczy od blatu odmierzyć w górę 50-60 cm – na tej wysokości powinna być dolna krawędź naszej wiszącej zabudowy. Łatwo będzie sięgać po różne przedmioty, a meble nie będą nam przeszkadzać w popisach kulinarnych. Coraz częstszą tendencją jest w szafkach dolnych rezygnowanie z półek na rzecz szuflad. Półki wymagają od nas klęczenia, jak chcemy coś wyjąć z głębi szafki. Tu lepiej się sprawdzają szuflady z peł- Wybierając fronty, warto się zastanowić nad ich funkcjonalnością. Modne są obecnie fronty lakierowane. Lśniąca powierzchnia przedniej części zabudowy daje poczucie nowoczesności, harmonii, elegancji. Pamiętajmy jednak, że fronty z połyskiem wymagają starannej pielęgnacji. Światło dzienne bezlitośnie obnaża na lakierowanej powierzchni wszelkie niedoskonałości: zabrudzenia, smugi, nie wspominając już o ewentualnych rysach. Poczciwy domownik po pewnym czasie przestanie zauważać mankamenty na swoich lśniących frontach, ale nie perfekcyjna pani domu. Ona dostanie obłędu. Będzie codziennie przecierać zabrudzenia i walczyć ze smugami. Jeśli więc mamy u boku kobietę wymagającą, a sami pielęgnację frontów chcemy ograniczyć do przetarciach ich zmywakiem, to wybierzmy mniej absorbujący wariant, na przykład drewno lub laminat. Aleksandra Ruda ślady przeszłości “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 11 Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje Szczęście moje było bardzo blisko, ale niestety. Nie udało się zrealizować wszystkich zamierzeń. Oczywiście piszę o planach urlopowych, czyli o naszym wielkim rajdzie rowerowym po Warmii i Mazurach. Raz, dopadła nas choroba. Złapaliśmy grypę żołądkową. Strasznie nas wymęczyła. Dobrze, że wiedzieliśmy, jak postępować. Piliśmy dużo płynów i elektrolitów, ale i tak wstrętna choroba zabrała nam siły. Zamiast 1000 km trasy po Mazurach Garbatych, zrobiliśmy jedynie 300 km. Dwa, pogoda. Ulewne deszcze i nawałnice. Nasz mały namiocik zdał egzamin. Nie zmokliśmy, choć dłuższe przebywanie w nim było niezbyt wygodne. Przespać się tak, oczywiście, ale cały dzień na leżąco to już przesada. Ja jestem wysoki i musiałem cały czas podkurczać nogi. Największy deszcz złapał nas po tym, jak po zwiedzeniu kwatery Hitlera w Gierłoży dojechaliśmy do innej, rzadko zwiedzanej wojennej kwatery szefa kancelarii III Rzeszy Hansa Lammersa w Radziejach. Można tam jeszcze zobaczyć jeden niezniszczony schron i kilkanaście betonowych uszkodzonych bunkrów, a dojeżdża się tam betonową drogą w bardzo dobrym stanie, pamiętającą jeszcze czasy funkcjonowania kwatery. W sumie byliśmy też w Mamerkach, Węgorzewie, w Rapie (grobowiec w kształcie piramidy na miniwyspie na mokradłach robi niesamowite wrażenie) oraz w Baniach Mazurskich, gdzie zjedliśmy smakowite kartacze. Tu dopadła nas choroba. Na szczęście znaleźliśmy miejsce w gospodarstwie agroturystycznym i w suchym pokoiku się podkurowaliśmy. Kiedy najgorsze minęło, pojechaliśmy do Giżycka i pociągiem do Olsztyna. Oczywiście nie omieszkaliśmy zwiedzić największej w Prusach Wschodnich twierdzy Boyen, która – co ciekawe – ani podczas pierwszej, ani drugiej wojny światowej nie była zdobywana. Wybudowano ją w 1855 roku. Mogły w niej przebywać ponad 3 tysiące żołnierzy. Warto ją zwiedzić. Jest wspaniała. Postanowiliśmy, że jak będziemy mieli jesienią trochę czasu, to specjalnie pojedziemy do Giżycka, aby ją dokładnie obejrzeć. Po powrocie z urlopu w dalszym ciągu urządzamy częste przejażdżki rowerowe po Olsztynie. W ostatnią niedzielę wybraliśmy się na pchli targ na stadionie KS Warmia przy ulicy Sybiraków. Podobno jest to pierwszy stadion wybudowany w powojennym Olsztynie, ale żeby być pewnym, skontaktowałem się z Jackiem Panasem, miłośnikiem dawnego Olsztyna. Po wysłuchaniu sakramentalnego: „oj Pawełku, ty mnie zamęczysz!” otrzymałem obietnicę, że Jacek coś o tym obiekcie napisze. Za dwa dni artykuł miałem gotowy. Oto on. „Pawełku, masz rację. Stadion oddano do użytku 1 lipca 1953 roku, a jego właścicielem był Kolejowy Klub Sportowy „Warmia”, który powstał 15 lipca 1945 roku. Założyli go pierwsi kolejarze, któ- rzy przyjechali już 19 lutego do Olsztyna. Teraz od dwóch lat stadion należy do miasta i są plany, żeby go odbudować i unowocześnić. Nie będę pisał o przyszłych latach, wolę o minionych. Łatwiej. Przed wojną w Olsztynie był tylko jeden stadion. Był to Stadion Leśny w Jakubowie, uroczyście otwarty w 1920 roku. Poza tym istniały jeszcze dwa duże boiska przy jednostkach wojskowych i miejsce do ćwiczeń sportowych czy gier zespołowych między obecnymi ulicami Oficerską i Rataja. Ulica Sybiraków wcześniej nazywała się Gagarina, a zaraz po wojnie Nowa Limanowskiego. Była drogą szutrową prowadzącą od skrzyżowania Limanowskiego z Jagiellońską do Jakubowa. Stadion Warmii powstał częściowo na podmokłych łąkach i na placu do ćwiczeń. Składał się z dwóch boisk pomocniczych oraz płyty głównej z trybunami. Od strony Jakubowa urządzone były korty tenisowe, boiska do siatkówki i koszykówki oraz stał budynek zarządu Kolejowego Klubu Sportowego. Na środku, tuż koło głównej płyty stadionu mieścił się budynek gospodarczy, teraz to dom mieszkalny. Te zabudowania, według przedwojennych planów, istniały już w 1920 roku, prawdopodobnie były małym gospodarstwem rolnym. Obecnie stadion jest zdewastowany. Na boisku, od ulicy Sybiraków, organizowane są pchle targi, na drugim odbywają się jeszcze mecze piłkarskie i trenują zawodnicy KKS Warmia, ale na płycie głównej, przy której nie ma już nawet ławek, chyba nic się nie dzieje, może od czasu do czasu ktoś kopie piłkę. Za czasów świetności, kiedy klub piłkarski Warmia był w II lidze, na mecze przychodziło nawet 10 tysięcy ludzi. Rekord frekwencji padł w połowie lat 60., kiedy Warmia walczyła o awansdo II ligi z klubem Star Starachowice. Na meczu było ponad 15 tysięcy kibiców. Boiska spełniały wiele funkcji. Odbywały się na nich zawody lekkoatletyczne. Rozgrywano mecze piłkarskie. Na głównej bieżni urządzano wyścigi motocyklowe na żużlu. Przez kilkanaście lat na stadionie organizowano międzynarodowe zawody hipiczne CSIO oraz wiele innych imprez sportowych, jak rodeo na samochodach. Zimą na kortach robiono lodowiska. Czynna była nawet wypożyczalnia łyżew. Taflę oświetlono, wstęp był płatny, chyba – jak pamiętam – 2 złote. Często przyjeżdżałem z drugiego końca Olsztyna, żeby poszaleć na łyżwach. Nie pamiętam dokładnie, ale gdzieś pod koniec lat 80. wybudowano koło kortów chyba pierwsze w Olszty- nie kryte boisko do tenisa, jest ono do dzisiaj. Tak mi się wydaje, że upadek całego obiektu rozpoczął się w momencie, kiedy zawodnicy Stomilu otrzymali swój stadion przy alei Piłsudskiego, a Warmia nie utrzymała się w II lidze. Ale jeżeli to, co jest planowane, okaże się prawdą, to za kilka lat znów na stadion Warmii ściągać będą tłumy kibiców. Jeżeli jednak w najbliższych latach tak się nie stanie, to ten pierwszy powojenny stadion w Olsztynie podzieli los jedynego w Europie i w Polsce pięknego kiedyś Stadionu Leśnego, gdzie 5 sierpnia 1960 roku Józef Szmidt ustanowił rekord świata w trójskoku wynikiem 17,03 m. Ja, Pawełku, mogę nie doczekać, ale ty na pewno na swoim rowerze pojeździsz jeszcze po ścieżkach rowerowych wokół nowego, pięknego obiektu sportowego, który może będzie też nazywał się Warmia”. Materiał od Jacka Panasa zredagował Pawełek 12 “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 rozmaitości Dowcipy na każdą okazję Z wielkim hukiem wpada do pokoju chłopak: – Cześć, tato, wróciłem! Ojciec siedzący przed komputerem, nie odrywając wzroku od monitora: – A gdzie ty byłeś? – W wojsku… Rozmawiają dwie przyjaciółki. Jedna mówi: – Mam wspaniałego męża: nie pije, nie pali, nie zdradza mnie, nie lubi piłki nożnej, a nawet mnie nie bije. Na to druga: – A dawno go sparaliżowało? Wchodzi pijany mąż do domu. Żona pyta: – Gdzie byłeś? – Na dożynkach. – W styczniu? – Na dożynkach byłem. Taka jest moja wersja i będę się jej trzymał! Małżonek wraca ze szpitala, gdzie odwiedzał bardzo chorą teściową i wkurzony mówi do żony: – Twoja matka jest zdrowa jak ryba, niedługo wyjdzie ze szpitala i zamieszka z nami. – Nie rozumiem – mówi żona – wczoraj doktor powiedział mi, że mama jest w stanie agonalnym. – Nie wiem, co on tobie powiedział, ale mnie radził przygotować się na najgorsze. Spotykają się dwie przyjaciółki. – Wiesz co? Okazało się, że mój Jacek jest impotentem. – Nie wiedziałaś tego przed ślubem? – Mówił mi, że ma jakąś nieruchomość, ale myślałam, że chodzi o domek nad jeziorem... Po zamknięciu restauracji kelner pyta kelnera: – Dlaczego nie wyrzucasz tego gościa, co śpi pod oknem? – Bo ile razy go budzę, tyle razy płaci mi rachunek. Mąż wraca do domu i zastaje żonę w łóżku ze swoim przyjacielem. Wyjmuje pistolet i strzela mu prosto w głowę. Na to odzywa się żona: – Rób tak dalej, a niedługo nie będziesz miał żadnych przyjaciół! Jasiu przychodzi ze szkoły i mama pyta go: – Jasiu, jak było w szkole? – A dobrze. Pani mnie wyróżniła, powiedziała, że cała klasa to debile, a ja największy. Szef do nowo przyjętej sprzątaczki: – Pani Zosiu, proszę posprzątać windę. – Na każdym piętrze? Rozmawiają dwie przyjaciółki: – Szef dał mi podwyżkę, kiedy dowiedział się, że swojemu synowi dałam jego imię! – Mnie także dał podwyżkę, kiedy swojemu synowi nie dałam jego nazwiska. Skazany na śmierć gangster telefonuje z więzienia do swego adwokata: – Tu się dzieje coś dziwnego. Przed chwilą wszedł do mojej celi facet, rozciął mi nogawki spodni i mankiety koszuli. Co to może oznaczać? – Mogę poradzić ci tylko jedno. Kiedy jutro rano przyjdzie jeszcze raz i zaproponuje ci krzesło, to pamiętaj, żebyś na nim nie siadał! Żona opowiada mężowi: – Wczoraj zabrakło mi pieniędzy na zakupy, więc wstąpiłam do twojego biura, ale nie było cię w pokoju, więc wyjęłam z marynarki 300 złotych. Zauważyłeś brak pieniędzy? – Nie, moja droga, już od miesiąca pracuję w innym pokoju. Policjantowi urodziły się bliźnięta. Gdy dorosły, sąsiad pyta go: – W jaki sposób rozróżnia pan swoich synów? – Zwyczajnie, po odciskach palców. Rozmowa małżonków. – Zabieram cię, kochana żono, na wycieczkę! – Nie pojadę, bo nie mam co na siebie włożyć. – Po pierwsze: to jest wycieczka piesza, po drugie: włożysz mój plecak… AZB BARAN 21.03 – 20.04 Zastanów się nad tym, czy rzeczywiście chcesz iść dalej w zaparte. Być może warto samemu zdecydować się na ustępstwa, a nie zostać do ustępstw zmuszonym. Zwłaszcza jeżeli wyniki próbki B potwierdzają wyniki z próbki A. LEW 23.07 – 23.08 Jeżeli nie będziesz ostrożny, to może Cię w najbliższym czasie spotkać jakaś niespodzianka. Niespodzianki mogą być miłe lub niemiłe. Niestety nie masz na to wpływu. Uważaj więc, aby się przypadkiem nie rozczarować. STRZELEC 23.11 – 21.12 Niemile może Cię zadziwić stan Twojego konta, ale nie musisz od razu wpadać w czarną rozpacz. Pamiętaj o tym, że w tym przypadku nic przecież nie dzieje się bez Twojej wiedzy i zgody. Po prostu trzeba oszczędzać. BYK 21.04 – 20.05 Chociaż każdy chciałby awansować, często po szczeblach kariery pną się ci, którzy są najbardziej cierpliwi. To więc jest odpowiedź na nurtujące Cię od jakiegoś czasu pytanie. Opłaca się zacisnąć zęby i po prostu czekać. PANNA 24.08 – 23.09 Miłość wymaga współpracy, wyrozumiałości, akceptacji i wyrzeczeń. Nie przesadzaj jednak z wymaganiami. Twój partner ma również prawo do swobody. Zwłaszcza do swobody wypowiedzi. To gwarantuje konstytucja. KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Pogodny nastrój utrzyma się jeszcze jakiś czas, a potem trzeba być przygotowanym na niespodzianki. Na ten trudniejszy okres trzeba mieć przy sobie kilka atutów. Najlepiej płaszcz przeciwdeszczowy lub chociażby parasolkę. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 Potrzebujesz dużo słońca i ciepła, a także zachwytów i komplementów. Pragniesz, by Cię podziwiano i mówiono o tym. Jesteś w tym bardzo zachłanny. Musisz jednak dać jakieś powody, aby takie zdarzenia miały miejsce. WAGA 24.09 – 23.10 Ktoś będzie szukać Twojego towarzystwa, a Tobie niezręcznie będzie uwolnić się od tych licznych objawów zainteresowania. Oddanie całej inicjatywy nie jest dobrym pomysłem, chyba że chcesz sam zapłacić rachunek. WODNIK 21.01– 19.02 Upomnij się o swoją kasę. Długi mają to do siebie, że szybko się o nich zapomina. A przecież nie możesz rozdawać nie swoich pieniędzy. Nie licz też na żadną ustawę frankową. Zawsze licz tylko na siebie... i licz. RAK 22.06 – 22.07 Staraj się robić zawsze to, co do Ciebie należy. Nie wychylaj się ponad przydziałową normę w pracy. To po prostu nie zawsze się opłaca. Zwłaszcza kiedy trzeba za to zapłacić. Życie ma też inne, przyjemniejsze strony. SKORPION 24.10 – 22.11 Chyba jesteś komuś winny towarzyski rewanż. Lista znajomych i przyjaciół, których dawno już nie zapraszałeś, robi się nieskończenie długa. Najwyższy czas wydać jakieś przyjęcie. Pamiętaj, że powinieneś być na nim obecny. RYBY 20.02 – 20.03 W sierpniu odczujesz przypływ energii i sił witalnych. Choć dobra forma fizyczna sprzyja uprawianiu sportu, dawkuj go sobie z umiarem. Może nie od razu wizyty na siłowni. Zacznij od spacerów, wynoszenia śmieci itp. Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn! AZB kto ma rację? “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 13 Pić albo nie pić Rodzice dają Chodziłem ostatnio po uliczkach olsztyńskiego Starego Miasta i podpatrywałem tych, którzy przyszli wesoło i przyjemnie spędzić czas przy kufelku piwa albo czarce lodów. Na starówce byli młodzi, dzieci z rodzicami, parki oraz samotni. Cały przekrój społeczeństwa Olsztyna. Miło było popatrzeć na uśmiechniętych dorosłych i szczęśliwe dzieci objadające się smakołykami. Popijano różne napoje. Ja nikomu do szklanki nie zaglądałem, a także nie sprawdzałem, czy jest w niej sok, czy piwo – i myślę, że poza konsumującym nikt tego nie wiedział, nawet najmłodsze pociechy siedzące obok i pijące chyba – a nawet na pewno – soczek, czasami pepsi czy inne napoje niedozwolone w szkolnych sklepikach. W wakacje można, a jak rodzic pozwala, to i w czasie roku szkolnego też. Mądrzy opiekunowie dobrze wiedzą, że małe ilości różnych smacznych wynalazków nie powinny ich pociechom zaszkodzić. A do tego jak odmówić, kiedy wokół dzieciarnia zajada się tymi zabronionymi przez decydentów łakociami. Ci sami, co dyktują nam, co mamy naszym dzieciom serwować, ostatnio podnoszą larum na delektowanie się piwem przez rodziców będących z pociechami na spacerku. Kto dokładnie wie, co rodzic pije? A może zachwyca się tylko piwem bezalkoholowym? Czy też tego napoju powinni się wystrzegać? Zgadzam się i jestem za karaniem tych opiekunów, którzy wprowadzają się w stan nieważkości i nie wiedzą, co oni i ich pociechy robią. W takich sytuacjach o wypadek nietrudno, takich zachowań nie pochwalam! Ale wypicie kufelka napoju chłodzącego pod nazwą piwo, tego nie uważam za przestępstwo, nawet gdy się jest z córką czy z synkiem. Dzieci dobrze wiedzą, czego im nie wolno, oczywiście gdy te zakazy przekazują im rodzice, tłumacząc powody. U mnie w rodzinnym domu przy dzieciach alkohol się spożywało, a ja po piwko sięgnąłem, mając dopiero chyba 20 lat. Według decydentów już powinienem być alkoholikiem. Dzieci widzą i znakomicie analizują każdą sytuację: na spacerze, w domu czy przy grillu. Jeżeli wpoimy im, że piwko czy inne trunki są tylko dla dorosłych, to one na pewno nie sięgną po nie zbyt wcześnie. A jak już bardzo chcemy pilnować rodziców, aby na olsztyńskiej starówce czy przy grillu nie smakowali piwa, to wprowadźmy lotne brygady stróżów prawa z alkomatami. I rodziców po piwku do aresztu, a dzieci do domu dziecka, ale będą miały traumę. Można jeszcze zakazać sprzedaży alkoholu rodzicom albo wprowadzić wiele innych głupich zakazów. W tym taki, że jeden rodzic pilnuje dzieci w domu, a drugi baluje na Starym Mieście, odpoczywając i chłodząc się napojem z pianką. Jacek Panas przykład Już na samym wstępie, drogi Jacku, powiem Ci, że... puszka lub butelka piwa jakoś nie pasuje mi do dziecięcego wózka. Najlepiej się zdecydować, czy wybieramy się z dzieckiem na spacer, czy idziemy z kolegami (lub sami) na piwo. To, że jedno piwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło i nie wprawia nas w stan upojenia alkoholowego, nie jest dla mnie żadnym argumentem, żeby zabierać dzieci do pubu lub piwnego ogródka. Masz rację, pisząc, że dzieci wszystko widzą i analizują (na swój sposób) każdą sytuację. Siedząc sobie przy stoliku i sącząc piwko, nie mamy wpływu na to, co się dzieje przy sąsiednich stolikach. A mogą być przecież różne sytuacje i może zdarzyć się towarzystwo, które ze względu na obecność dziecka jest nie do zaakceptowania. Nie zawsze dzieci powinny słuchać, o czym rozmawiają dorośli. Zwłaszcza przy piwku. Nie sądzę też, aby najlepszym sposobem na wpajanie dzieciom informacji, że napoje alkoholowe są tylko dla dorosłych, było spożywanie ich właśnie przy nich. To tak, jakby przekazywać informację o szkodliwości narkotyków, zażywając je przy dzieciach. Zgodzisz się, że to absurd. Dlatego najlepiej dokonać wyboru. Albo idziemy z dziećmi do cukierni i lodziarni, albo samemu lub w towarzystwie osób dorosłych na piwo. Nie wiem, Jacku, czy zauważyłeś, ale w ciastkarni raczej piwa nie dostaniesz, tak jak w piwnym barze trudno o lody i ciastka. Tak się dziwnie składa, że to jakoś nie idzie w parze. I niech tak zostanie. Wydaje mi się, że ostatnią rzeczą, jaką rodzice mogą pokazać swoim dzieciom, jest wizyta w piwnym ogródku. I nie twierdź, Jacku, że owoc zakazany smakuje najlepiej. W tym przypadku to banał. Nikt oczywiście nie będzie sprawdzał alkomatem stanu trzeźwości rodziców, ale funkcjonuje podobno przepis, że mając dzieci pod opieką, przynajmniej jedno z rodziców (lub opiekunów) musi być trzeźwe. Chyba, Jacku, nie zaprzeczysz, że to mądra i dobra zasada. Pytanie tylko, jak to sprawdzić? Tu nie chodzi tylko o to, że ktoś jest pijany, ale o sam fakt spożywania alkoholu przy dzieciach. W USA istnieje przepis dotyczący picia napojów w miejscach publicznych. Każdy napój, bez względu na to, czy jest alkoholowy, czy nie, musi być w papierowej torebce. Wtedy nikt nie wie, co kto pije i dzieciom nie rzucają się w oczy butelki z alkoholem. Ale to nie znaczy wcale, że przez to jest więcej trzeźwych. Andrzej Zb. Brzozowski rys. Zbigniew Piszczako 14 “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 porady się wypadek przy pracy, nie ma co liczyć na odszkodowanie lub rentę powypadkową. Nieubezpieczony zapłaci słono w przypadku choroby i pobytu w szpitalu. Urząd skarbowy natomiast ma prawo nałożyć grzywnę za zatajenie dochodu i niezapłacenie podatku. Pracującemu na czarno nie wpływają składki do ZUS-u, więc nie ma szans na powiększenie przyszłej emerytury. Wychodzi na to, że poza doraźnym załataniem budżetu praca na czarno ma same ciemne strony. Ujemne strony pracy na czarno W sezonie letnim i jesienią właściciele gospodarstw rolnych oraz ogrodnicy zatrudniają dodatkowych pracowników. Niestety często proponują im pracę bez umowy, bo to tylko miesiąc lub dwa. W ten sposób wykorzystują trudną sytuację osób poszukujących jakiegokolwiek płatnego zajęcia. Jest to niezgodne z prawem. Przepisy łamie zatrudniający, a także pracujący na czarno. Kontroler z Państwowej Inspekcji Pracy może ukarać właściciela gospodarstwa grzywną, a nawet skierować sprawę do sądu. Wiadomo bowiem, że popełnia przestępstwo, nie odprowadzając składek na ubezpieczenie społeczne i ZUS. Pracownik może też zostać ukarany, jeśli w tym samym czasie jest zarejestrowany jako bezrobotny. A ponadto gdy zdarzy Prawo do urlopu Warto znać swoje prawa, by na wakacjach spokojnie cieszyć się słońcem, wodą i pogodą. Przede wszystkim pracownik powinien wiedzieć, ile dni urlopu mu się należy. To 20 albo 26 dni roboczych, w zależności od stażu pracy. 20 dni w roku, gdy ktoś pracuje mniej niż 10 lat. Po tym czasie należy się ów większy wymiar. Do stażu urlopowego wlicza się okres nauki: zawodówka – 3 lata, średnia szkoła zawodowa – 5 lat, szkoła policealna – 6 lat, szkoła wyższa – 8 lat. Liczy się staż pracy w całości, a nie tylko u jednego pracodawcy. Urlop jest nie jedynie prawem, ale poniekąd też obowiązkiem. Nie można wziąć za niego pieniędzy od pracodawcy i nadal być w pracy, nie można go odstąpić koledze, nie można ani sprzedać, ani kupić. Pracodawca ma obowiązek udzielić urlopu, który trwa nieprzerwanie 14 dni, wliczając w to dni wolne od pracy. Termin wypoczynku musi być wcześniej uzgodniony z pracodawcą. Przełożony ustala plan urlopów i może sugestie pracownika wziąć pod uwagę, ale nie musi. Etatowcy w tych kwestiach są wyraźnie uprzywilejowani. Prawa do urlopu nie mają osoby zatrudnione na umowę o dzieło i zlecenie. Muszą jakoś dogadać się z pracodawcą. Wylegitymowanie policjanta Umundurowany policjant ma prawa i obowiązki. Gdy kogoś legitymuje w celu ustalenia tożsamości, jest zobowiązany podać swój stopień, imię i nazwisko – w sposób umożliwiają- cy odnotowanie tych danych. Policjant musi także podać podstawę prawną i przyczynę podjęcia czynności służbowej. Inaczej mówiąc, musi poinformować, dlaczego legitymowanego legitymuje. Nieco inaczej postępuje policjant nieumundurowany. On się przedstawia i okazuje legitymację służbową. Jeśli osoba legitymowana sobie tego zażyczy, to ma prawo wynotować dane znajdujące się w legitymacji policjanta. Radzić sobie z brakiem ubezpieczenia zdrowotnego Praca na umowę o dzieło ma wiele minusów. Niestety dla wielu takie zatrudnienie jest jedynym sposobem zarobkowania. Zdesperowani rzadko myślą o przyszłości. Nie myślą też o tym, że może dopaść ich choroba. Co wtedy z zapłatą za leczenie? Pracujący na podstawie umowy o dzieło powinien pomyśleć o ubezpieczeniu zdrowotnym. Koszt leczenia w szpitalu, opłata za operację mogą wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pół biedy, gdy małżonek jest emerytem lub rencistą albo pracuje na etacie i jest objęty obowiązkowym ubezpieczeniem. Wtedy zgłasza współmałżonka do ubezpieczenia i problem znika. Innym wyjściem jest prywatne ubezpieczenie się w Narodowym Funduszu Zdrowia. To jednak kosztuje. Należy też pamiętać o innych uregulowaniach. Jeśli ktoś prywatnie się ubezpiecza, a ostatni raz miał takie ubezpieczenie więcej niż 3 miesiące temu, to musi wnieść opłatę dodatkową. Jej wysokość zależy od długości przerwy w ubezpieczeniu. Osoba pracująca na podstawie umowy o dzieło nie ma prawa do zwolnień lekarskich. Zawarcie prywatnego ubezpieczenia sytuacji nie zmienia. Kobieta na takiej umowie nie ma prawa do urlopu macierzyńskiego, mężczyzna do urlopu przysługującego ojcu z tytułu urodzenia się dziecka. W ten oto sposób praca na podstawie umowy o dzieło stała się złym symbolem naszych czasów. Takie zasady obowiązują obecnie. Od stycznia 2018 roku – po powołaniu Narodowej Służby Zdrowia – ma się to zmienić. M.R. sport REKLAMA Koniec tenisowych wakacji Teoretycznie sezon wakacyjny to przerwa w rozgrywkach, a czas na treningi i zgrupowania. Tak jest w przypadku młodych tenisistów z Olsztyna. Jednak nawet i oni nie zawsze mają wolne od rywalizacji. RP Sport doszły do finału mistrzostw Polski. Jednak trudno jest mówić o ich szansach. Przed rokiem występowały w składzie Pola Wygonowska, Weronika Ejsmont i Martyna Szymkowska. Wówczas zdobyły złoty medal. Obecnie Pola Wygonowska jest kontuzjowana i niełatwo przewidzieć, czy wystąpi we wrześniowych mistrzostwach. – Ten rok jest okresem przejściowym z kategorii skrzata do kategorii młodzika. Mamy nadzieję, że w walce ze starszymi olsztyńscy tenisiści dadzą sobie radę. Dotyczy to także Poli Wygonowskiej, która jest wielkim talentem i w swojej dotychczasowej karierze wiodła prym na ogólnokrajowej arenie – dodał Mirosław Umbras. W tym roku o medal drużynowych mistrzostw Polski będą walczyli młodzicy Bu- 15 Stomil znowu w akcji Skrzaty i młodzicy na start Skupmy się na młodzieży z grup wiekowych skrzatów i młodzików (tj. od lat 10 do 14). W tej kategorii wiekowej mamy w Olsztynie urodzaj na talenty. Wyjątkowa grupa kilkunastu młodych ludzi doskonale radzi sobie w rozgrywkach ogólnokrajowych. – Oczywiście okres wakacyjny sprzyja odpoczynkowi, lecz jak to w sporcie bywa trzeba także brać udział w różnych turniejach – poinformował Mirosław Umbras, prezes Warmińsko-Mazurskiego Związku Tenisowego. – Wprawdzie startów jest mniej, lecz olsztynianie zaznaczają w nich swój udział. W lipcu Gabriel Matuszewski z Budowlanych wygrał grę podwójną podczas turnieju Tenis Europe w Niemczech. Olaf Pieczkowski z UKS RP Sport uczestniczył w drużynowych mistrzostwach Europy do lat 12. Tak więc mamy się czym pochwalić. Tak jak wspomniał prezes Mirosław Umbras, olsztynianie mają silną ekipę w tych kategoriach wiekowych. Dość powiedzieć, że sześcioro z nich jest wysoko sklasyfikowanych w rankingu Polskiego Związku Tenisowego do lat 12. Bardzo dobrze radzą sobie dziewczynki do lat 12. Zawodniczki UKS “Nowe Życie Olsztyna” nr 16 (187) 2016 dowlanych Olsztyn. Liczymy, że powalczą o medal, chociaż konkurencja jest bardzo mocna. Obecnie wielu młodych adeptów tenisa przebywa na zgrupowaniach. Goszczą m.in. w Łebie i Giżycku, gdzie trenują i nawiązują kolejne znajomości z rówieśnikami. Warmińsko-Mazurski Związek Tenisowy stara się zapewnić im jak najlepsze warunki do rozwoju. Oprócz zgrupowań organizuje wojewódzkie turnieje, gdzie dzieci z Olsztyna mają możliwość rywalizacji z rówieśnikami z innych miast. Najważniejszą imprezą wczesnej jesieni w Olsztynie będzie ogólnopolski turniej juniorów i młodzików. Odbędzie się we wrześniu na kortach Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. IRON Chojnice – wypadek przy pracy? Rozpoczęły się rozgrywki w piłce nożnej. Najwcześniej wystartowała Ekstraklasa. Potem odbyły się mecze pierwszej i drugiej rundy Pucharu Polski. W międzyczasie na boiska wyszli pierwszoligowcy, a wśród nich Stomil Olsztyn. Po nieudanej rundzie wiosennej sezonu 2015/2016, w której olsztyńska drużyna rozpaczliwie walczyła o utrzymanie się w gronie pierwszoligowców, nadszedł czas na kolejną porcję emocji. Tym razem olsztyńscy kibice chcieliby uniknąć zawału serca i z optymizmem patrzeć na grę swoich pupili. Pierwsze przesłanki, że ekipa pod wodzą trenera Adama Łopatko może namieszać w lidze, pojawiły się podczas meczów towarzyskich. Mimo wielu zmian kadrowych udało się ustabilizować skład i zachęcić piłkarzy do wysiłku. W efekcie sparingi przyniosły efekt w postaci dobrego przygotowania do zasadniczego sezonu. Najpierw jednak olsztyński zespół wystąpił w Pucharze Polski. Wygrana na wyjeździe z ROW Rybnik (3:1) spowodowała, że z wielkim optymizmem spojrzeliśmy na zmagania ligowe. Do nich Stomil przystąpił z odjętymi trzema punktami za nieścisłości regulaminu PZPN. Pierwszą próbą zniwelowania tej straty był mecz z Chrobrym Głogów. Podopieczni Adama Łopatko wygrali 3:0 (bramki: Nishi, W. Biedrzycki, Kujawa). Niestety doskonała postawa z pierwszego meczu nie przełożyła się na drugi. Tym razem olsztynianie zagrali na wyjeździe z Chojniczanką Chojnice i przegrali 4:5 (bramki: samobójcza, Głowacki, W. Biedrzycki, Jegliński). Strzelić cztery bramki w meczu wyjazdowym i go nie wygrać? To się w głowie nie mieści! Po tej wpadce zawodnicy Stomilu mieli kilka dni, żeby przygotować się do rywalizacji w drugiej rundzie Pucharu Polski. Tym razem do Olsztyna przyjechał ekstraklasowy Ruch Chorzów. W ciągu tych kilku dni olsztynianie przeszli metamorfozę. Bo jak wytłumaczyć fakt, że kilka dni wcześniej pierwszoligowa Chojniczanka strzela nam pięć bramek, a teraz ekstraklasowy Ruch nie może nam wbić żadnego gola przez 120 minut? Tak! Przez 120 minut, gdyż po bezbramkowym remisie arbiter zarządził dogrywkę. W niej też nie było goli. Dopiero seria rzutów karnych przesądziła o porażce olsztyńskiej drużyny (6:7). Wstydu to naszym piłkarzom nie przyniosło. Jeżeli powtórzą taką grę w kolejnych meczach, to możemy być spokojni o ligowy byt Stomilu (mecz z Zagłębiem Sosnowiec zakończył się po oddaniu gazety do druku). IRON
Podobne dokumenty
Życie Olsztyna
20 latach będzie mógł się ubiegać o zwolnienie warunkowe. Wyrok nie jest prawomocny. red.
Bardziej szczegółowoŻycie Olsztyna
pochodziły z dotacji miejskich przydzielanych na ratowanie zabytków będących w administrowaniu osób prywatnych. Część kwoty dołożyła wspólnota mieszkaniowa z tej nieruchomości.
Bardziej szczegółowoŻycie Olsztyna 60/160
Gwarancja naprawy obejmuje okres 60 miesięcy. Miejmy nadzieję, że potem most znów nie zardzewieje.
Bardziej szczegółowo