Tubylcy, alkohol i nakamalu

Transkrypt

Tubylcy, alkohol i nakamalu
s/y Mantra Asia
Tekst zgodny z nadesłanym oryginałem.
www.ZeglujmyRazem nie bierze żadnej odpowiedzialności za zawarte w nim sformułowania i opinie.
E-mail Aleksandra Nebelskiego do www.ZeglujmyRazem.com
2010-10-23 – Tubylcy, alkohol i nakamalu
Date:
From:
To:
Subject:
October 23, 2010 5:28:00 AM EDT
"mantra ASIA"
www.ZeglujmyRazem.com
Tubylcy alkohol i nakamalu
„23.10., g. 0930 LT (0000 UT), poz. 11°21,3 S; 126°49,9 E.
Do Kupang (Timor Zach.) jeszcze troche ponad 200 mil. Wiatru zabralo, od polnocy silnikowalismy. Tzn. byl wiatr NW 67w, za slaby by zeglowac na nim, jednak wystarczajaco dobry, by z odl. ponad 250 mil przynosil z Timoru wyrazny zapach
czy to palonej kawy, czy prazonych orzeszkow. Teraz od niedawna wieje znow NE 12w, i zeglujemy 5w "na motyla". Upal,
slonce!
Wracajac jeszcze do Australii: podczas pobytu w Cairns, a jeszcze wiecej w Darwin, spotkalismy wielu Aborygenow.
Australijscy Aborygeni to widok okropny, wielce nieprzyjemny: nie dosc, ze to najbrzydsza (obok bialo-rozowych opaslych
Anglosasow z USA, Australii i UK) rasa na swiecie, to jest to narod zdegenerowany, na wyginieciu. Zdegenerowany
glownie przez alkohol, i inne narkotyki. Wszyscy Aborygeni, ktorych widzielismy, byli pijani, na ogol siedzacy grupkami w
parkach czy przy drogach i popijajacy tanie winko z kartonikow. Siedzieli i pili w miejscach publicznych, gdzie jest zakaz
spozywania alkoholu, wlasnie ze wzgledu na Aborygenow. Nikt im jednak n ie zwracal uwagi.
Ci pijacy w parkach Aborygeni byli przyjaznie nastawieni, pozrawiali nas ( a zwl. mnie, bo z biala grzywa wygladam
troche jak ich elder, czyli starszy plemienny), jednak to okropna swiadomosc, ze ten zdegenerowany narod wkrotce
zaginie. Na dodatek, do ich degeneracji przyczynil sie glownie Bialy, przywozac ze soba nieznany tu przedtem alkohol,
oraz wprowadzona przez Bialych polityka "cywilizowania" Czarnych, polegajaca m.in. na trwajacej az do lat 1960tych
praktyce zabierania rodzicom dzieci i umieszczania ich na przez koscioly misjach, w wielkich jakby domach dziecka, gdzie
probowano przerobic Czarnego na "cywilizowanego" czlowieka. W rezultacie, wykorzeniono ich tradycyjna kulture, w
zamian dajac alkohol, narkotyki (wachanie benzyny i klejow) oraz demoralizujace zasilki.
Jakze inna sytuacja panuje na wyspach Pacyfiku, wsrod Polinezyjczykow i Melanezyjczykow, ktorych juz wczesniej
uznalismy za najprzyjemniejszy narod na swiecie. Tam nie widzielismy ani jednego pijanego, chociaz oni tez lubia wypic
piwko. Polinezyjczycy i Melanezyjczy, na swoich wyspach sa jednak u siebie, sa wiekszoscia, i mimo lat kolonizacji i
wszczepiania obcej religii (chrzescijanstwo) kultywuja wlasna tradycje, w tym - tradycje "odlotow" nie za pomoca srodkow
Bialego (alkohol), lecz wlasnych metod: kava.
Kave popija sie w specjalnych miejscach, "barach" zwanych nakamalu. W Port Vila na Vanuatu chadzalismy do takiego
nakamalu. Sa oficjalne, w wielu punktach miasta, prowadza do nich strzalki. Czaszka kavy kosztuje tam 50 Vatu (0,50
US$); w czasie ok. poltorej godziny wypija sie 3 - 4 czaszki, zeby poczuc "blogostan". W nakamalu jest cicho, spokojnie i
bezpiecznie, chociaz Melanezyjczycy, na codzien sa glosni, rozesmiani, rozgadani, ciekawi rozmow z obcymi - to tu, w
nakamalu, nie ma smiechow ani glosnych wrzaskow, jak w pubach: w nakamalu, mimo ze siedza tam ludzie intoksykowani,
nigdy nie czulismy sie zagrozeni. W nakamalu, jesli sie rozmawia, to niewiele, glosami bardzo przyciszonymi: wszyscy po
wypiciu kavy sa wpatrzeni w siebie, we wlasne wnetrze, skad emanuje spokoj i blogostan.
Tradycyjnie, podczas co-piatkowych tradycyjnych rytualow picia kavy, napoj ten spozywali tylko mezczyzni. Wczesniej,
kave przyrzadzali mlodzi chlopcy, zujac korzenie pieprzowca i wypluwajac papke do misy, gdzie zalewano to zimna woda i
pito z namaszczeniem. Dzis, w supermarkecie za niewielkie pieniadze kupuje sie wysuszona sproszkowana kave.
Publiczne nakamalu sa wszedzie, i dostepne sa dzis takze dla kobiet. Pod dachem, ale bez scian, stoja proste dlugie
wspolne stoly i lawy, przy ktorych sie siedzi oddajac sie blogostanowi. Wczesniej jednak z czaszka z kava kupiona w barze
wychodzi sie NA ZEWNATRZ, gdzie sie ja wychyla duszkiem, po czym spluwa, bo smak ma to okropny, popija sie zimna
woda i wraca do stolow, by wraz z innymi zatopic sie w blogostanie. My, z przyjaciolmi z innych jachtow (m.in. Polka i
Bulgar) bylismy w tym nakamalu chyba nbajglosniejsi, chociaz i tak bardzo wyciszeni, ale z tym blogostanem to jakos nie
za bardzo... moze potrzebne sa lata treningu?”
s/y Mantra Asia
2
wg: http://www.lib.utexas.edu/maps/middle_east_and_asia/indonesia_adm_98.jpg

Podobne dokumenty