piosenki i nie live

Transkrypt

piosenki i nie live
PIOSENKI I NIE LIVE
(Fragment recenzji zaczerpnięty z portalu isak.pl)1
Po koncercie Piotra Bukartyka przyszedł czas na ostatniego barda tego wieczoru, czyli
Roberta Kasprzyckiego, którego muzycznie wspierali: Tomek Hernik (akordeon, duduk, puzon) oraz
Michał Łanuszka (gitara klasyczna).
Robert Kasprzycki jest twórcą, który zaskakuje mnie co jakiś czas. W roku 2006 po ponad 10
latach od wydania pierwszej płyty (1997) ukazała się druga płyta pt. Światopodgląd, która jest
zdecydowanie inna, bardziej rockowa niż poprzednia. Światopodgląd bardzo szybko wbił się na
pierwsze miejsca mojej 'listy przebojów' i byłby pewnie tam do dziś, gdyby nie fakt, że rok później
(2007) Kasprzycki w studio Radia Kraków nagrał płytę live pt. Piosenki i Nie, która została wydana
razem z książką zawierającą teksty piosenek i wiersze autora. Piosenki i Nie też są zdecydowanie
inne od swojej poprzedniczki. Są zdecydowanie bardziej "bardowskie". Czyżby regułą stało się to, że
każda kolejna jego płyta jest zupełnie odmienna od poprzedniej? Jeśli tak, to już rozpoczynam
oczekiwanie na czwartą płytę ;-) Co ciekawe na krążku Piosenki i Nie znalazły się utwory napisane
w latach 1989-2006, czyli w okresie kiedy Robert wydał swoje dwie poprzednie płyty. Zatem
piosenki te z jakichś powodów nie "załapały" się do poprzednich albumów (za wyjątkiem Winda VII i
Vis-avis) Bardzo dobrze, że tak się stało, bo być może nie ukazałaby się nigdy płyta Piosenki i Nie.
Byłaby to ogromna strata do polskiej piosenki.
W Wigrach Robert Kasprzycki z kolegami (Kasprzycki Trio) zagrał materiał głównie z
ostatniej (bardowskiej) płyty. Z uwagi na fakt, że Kasprzycki (podobnie zresztą jak grający
wcześniej Bukartyk) do małomównych nie należy i dodatkowo obdarzony jest ogromną wyobraźnią
oraz umiejętnością słownej wizualizacji omawianych scen i wydarzeń, koncert można by uznać
nawet za formę słowno-muzyczną. Ilość opowieści wprowadzających do kolejnych utworów, była
porównywalna z ilością form muzycznych ;-) Treść tych opowieści z reguły była satyrycznym
odbiciem rzeczywistości zaobserwowanej przez autora, nie zawsze bezpośrednio nawiązującej do
tematu utworu. Czasem stanowiła alegorię tego tematu, czasem opisywała czas lub miejsce, czy
okoliczności powstania utworu.
Artyści postanowili zachować na koncercie kolejność utworów taką jak na płycie. Zatem
pierwszy wybrzmiał List od nieznajomego poety, a po nim Ballada o mieście, o której
dowiedzieliśmy się, że powstała w czasie kiedy autor mieszkał w małym mieście na południe od
Krakowa. Kolejnym zagranym utworem był Sylogizm o poetach I. Utwór o niespokojnym pulsie,
rytmie, który z początku nosi znamiona przyjemnej balladki, by później przerodzić się w
ekspresyjny song. Według zapowiedzi piosenka zainspirowana sytuacją zaobserwowaną w przedziale
pociągu relacji Kraków-Poznań na początku lat 90-tych. Bardzo ważne bzdury, czyli pieśń
dedykowana znajomym z czasów studenckich Kasprzyckiego. Słuchając jej nieodmiennie mam przed
oczami innych ludzi i inne pary znane mi osobiście. W tekście tym Robert pokazuje swój doskonały
zmysł obserwacji i umiejętność poetyckiego przelania na papier tego co widzi. Czyli na pozór
błahego życia codziennego.
1
Wielkie podziękowania za umożliwienie ;)
"(...) Szklankę mleka dziś rozlałem, cały problem
i na stole zostawiłem znowu kram.
Czy to warto toczyć wojnę, kiedy czasy niespokojne
gdy na czynsz i światło ledwie starcza nam.
(...)
Pytam, po co mamy ciągnąć sprawę dalej
gdy nie w porę nam się zdaje nawet szept.
Między stołem, a komodą, między łóżkiem, a podłogą
gdzie nas nie ma bo są bardzo ważne bzdury. (...)"
Następnie wysłuchaliśmy Koniec młodości - ciekawy dialog gitary Łanuszki i akordeonu Hernika w
tle melorecytowanego tekstu o przemijaniu. Oda do garnuszka - bardzo plastycznie nakreślony
przez autora świat, widziany oczami dziecka. Piosenka na chwilę odrywa nas od rzeczywistości i
przenosi w błogi okres dzieciństwa.
List a właściwie dwa - pieśń zainspirowana wydarzeniami z życia autora z pierwszych lat
okresu studenckiego. Wydarzenia te jak sam twierdzi, popchnęły go do pisania własnych tekstów.
"(...) piękna to była historia! Poznałem dziewczynę na tzw. kursach przygotowawczych, która w
ciągu trzech miesięcy zdołała mnie w sobie rozkochać, złamać mi serce i rzucić. Dzięki bogu, że to
zrobiła (...)"
"Dziś przyszedł list, a właściwie dwa - w jednej zamknięte kopercie
Myślałem już, że to jakiś żart, później zadrżały mi ręce:
'Jak czujesz się, czy ci czegoś brak i pozdrowienia serdeczne,
zmieniłam się, wszystko jest nie tak, napisz więc do mnie koniecznie...'
Kiedyś byliśmy razem lecz tego nie można odwrócić
Precyzyjnie ciął lancet dwoje serc
Wszystkie kłótnie plany noce nici sny
Precyzyjnie ciął lancet każdą rzecz,
'Która miała złączyć słowa 'ja' i 'ty'(...)"
Brudny autobus do stacji Golgota - to odważny tekst, odważny o tyle, że napisany w kraju,
w którym większość ludzi jest zadeklarowana jako katolicy. Oczywiście jakiej jakości jest ten
katolicyzm, to już jest inna sprawa. Czy zastanawialiście się co by było, gdyby Chrystus urodził się w
czasach nam współczesnych? Jak mogłaby wyglądać historia jego życia w obecnie panującym fastżyciu? W czasach gdy wiele kanonów i wartości się dewaluuje? W czasach goniących za tanią
sensacją mediów? Taki właśnie obraz maluje Kasprzycki w tym tekście, smutny to obraz, ale
niestety bardzo realistyczny. Tekst ten pokazuje jak nieświęte mogłoby być życie Jezusa w naszych
czasach. Podobnie jak nieświęte jest nasze życie na co dzień. Choć może jednak jest to inny rodzaj
świętości - świętości codziennej, składającej się z wzlotów i upadków, ucieczek i powrotów,
ludzkiej świętości?
"(...) Rżną w karty żołnierze. Piją. Będzie bieda.
Chytrus Chrystus się przysiadł - fałsz winem przepija.
Znów handel mu się udał, stare ciuchy sprzedał.
Więc się cieszy, choć od rana coś kłuje go w krzyżu.
Zapomniany autobus do stacji Golgota
raptem staje - z kół uciekło ze świstem powietrze.
Kiedy Chrystus pijany klnie na swego ojca
w twarz od niego dostaje - w dół spada po stopniach.(...)"
Zastanawiam się, czy Kasprzycki dałby się namówić na napisanie części drugiej tej historii.
Brudny autobus do stacji Golgota II - opisujący rolę mass-mediów w naszych czasach. Wiem jak by
to wyglądało, gdyby teraz przyszedł czas ukrzyżowania. Znalibyśmy każdą sekundę, niemalże
biologię umierania. TVN i Polsat ustawiłyby swoje kamery na wzgórzu Golgoty i robiły przerwy w
zwykłych program by pokazać kolejne etapy... Przybijanie do krzyża, pojenie octem, przebijanie
boku. Wiedzielibyśmy wszystko dokładnie, ze zdjęć na pierwszej stronie Faktu czy Super Ekspresu.
Niestety prawdopodobnie pominięte zostałoby to co najważniejsze. Czyli dlaczego Chrystusa
ukrzyżowano i co z tego wynika! A w Wielką Sobotę byłby już inny 'news dnia'. 'Dziennikarze'
dostaliby awanse lub wysokie nagrody za to, że prześcigali się w najbardziej krwawych relacjach.
Wprawdzie Robert w swoim tekście nie pominął tego aspektu...
"(...) Pewnie jutro ktoś opisze incydent ten zwykły
ubarwiając apokryfem w brukowej gazecie,
jakiś żul, jakiś pismak, nadworny poeta
by nie nudził się czytelnik tłusty przy obiedzie. (...)"
...ale myślę, że w czasach gdy powstawał tekst (początek lat 90-tych) media były mniej drastyczne,
nie mieśmy jeszcze w pełnym wymiarze tabloidów prasowych
i telewizyjnych.
Spadanie - to pierwsza piosenka, którą usłyszałem z tej płyty jako jej zapowiedź jeszcze przed
wydaniem. Już podczas pierwszego słuchania, wywarła na mnie ogromne wrażenie i czułem, że ta
płyta będzie bardzo dobra. Nie pomyliłem się!. Spadanie jest chyba ważnym tekstem dla samego
autora. Na koncercie piosenka ta w przeciwieństwie do pozostałych, była poprzedzona tylko krótką
dość lakoniczną zapowiedzią, dotyczącą pochodzenia (źródła inspiracji) samego tytułu. Czasem jest
tak, że w niektórych piosenkach można się przejrzeć jak w lustrze. Spadanie jest takim właśnie
utworem, w którym myślę, że każdy może znaleźć cząstkę siebie...
"Opłucz kieliszki po czerwonym winie
nie patrz przez okno broń Boże nie słuchaj
jak w pustej kuchni znów monolog płynie
z rdzawego kranu sącząc się do ucha
ze ściany zwisa wpółżywa natura
stąd niedokładnie widzisz zarys dzbanka
gdy jakaś para kocha się za ścianą
na tyle mocno by twój płacz zagłuszyć
spadanie - ten dziwny stan
gdy ja nie ty
gdy ty nie ja
gdy mijasz mnie
spadanie - skąd ja to znam (...)"
Jeszcze kilka słów o muzykach, z którymi grał Robert, czyli o Michale Łanuszce i Tomku
Herniku. Trzeba powiedzieć otwarcie: odwalili kawał porządnej roboty. Swoją grą podkreślali
emocje poszczególnych utworów.
W życiu, chyba każdemu przytrafił się taki okres, w którym wszystko się zmieniło. Sprawy
bieżące odpłynęły gdzieś w dal, powoli przestawały mieć znaczenie. Wówczas wydaje się, że nagle
przyszło "jakby" nowe, lepsze życie, a tamto stare gdzieś się rozpłynęło. Zwykle dzieje się tak, gdy
poznamy jakąś nową osobę. Niestety bardzo często później przychodzi otrzeźwienie i powraca
"poprzednie życie". Wówczas można powiedzieć, że to co właśnie przeżyliśmy, było jak sen, było jak
marzenie, było jak Jakbyt.
"Wciąż się modlę o to żeby to nie była miłość
niepotrzebna całkiem głupia. Jak słomiany niby wdowiec
płonę krótko jasnym ogniem nie wiem czego w ogniu szukam.
Bo tu sobie tak przychodzi byle miłość partacz złodziej
nie potrafi nawet kraść. Świat wypływa gdzieś spod powiek
i przez chwilę coś wygina się za oknem przestrzeń może.
Kaloryfer ciągle zimny a za oknem jakiś inny jakby świat.
Nie wiem co tu się zmieniło może tamta jakby miłość.
Wcale nie chce mi się śmiać. Kto powstrzyma tamten deszcz
który spadł na głowy naszym snom i zbudził je.
Kto potrafi go powstrzymać zanim jutro przyjdzie zima
spójrz za oknem czarny śnieg. (...)"
Robert takimi słowami zapowiedział tę piosenkę: "(...) Koleżanka zapytała mnie: Ile jest prawdy w
tym wierszu? Na moich studiach (polonistycznych) uczyliśmy się, że poeta zawsze kłamie albo pisze
o sobie. Najfajniej jest jak poeta ma materiał do kłamania.(...)"
Kropla po kropli - autobiograficzny, ekspresyjny, muzycznie metafizyczny, odrealniony
dzięki brzmieniu ormiańskiego duduku i wokalizom. Koncert zamykały Na dowidzenia, Vis a vis. Na
bis nie mogło oczywiście zabraknąć najbardziej znanej piosenki, czyli Nieba do wynajęcia, która
została wykonana niemalże wspólnie z publicznością oraz pięknej ballady Sam wiesz.
W piosenkach Roberta Kasprzyckiego drzemie ogromna siła. Bierze się ona z doświadczenia, umiejętności obserwacji i wyciągania wniosków przez autora. Jego piosenki są jak lustra, w
których można się przejrzeć. Słuchając ich, odnosi się wrażenie, że są napisane o nas lub o ludziach
nam bliskich. To powoduje, że tworzy się szczególna więź między piosenką a słuchaczem. Piosenki i
nie to lektura obowiązkowa dla tych wszystkich, którzy interesują się piosenką. Piosenką
nieobojętną. Piosenką literacką.
Jerzy Dziedziczak
\