Pobierz PDF - post

Transkrypt

Pobierz PDF - post
3xS – piekło czy raj masowej turystyki?
Sylwia Kulczyk
1.
Przywilej wypoczynku dotyczy tylko najbogatszych. Przez dekady na czołowych miejscach list
krajów wysyłających w świat najwięcej turystów królowały Europa i Północna Ameryka, w 2012
roku do tego grona dołączyli również Chińczycy. Mieszkańcy wielu krajów, które odwiedzamy
podczas wakacji, wychodzą na plażę przede wszystkim do pracy.
Gromadne poszukiwanie raju pod nazwą „egzotyczne wakacje” to stosunkowo nowy wynalazek.
Za początek masowej turystyki uznaje się niedzielę 5 lipca 1841 roku. Thomas Cook – późniejszy
założyciel znanego dziś na całym świecie biura podróży – zorganizował tego dnia kolejową
wycieczkę z Leicester do Loughborough. O piasku, słońcu i morzu nie było jeszcze wtedy mowy –
wyjazd miał na celu uczestnictwo w spotkaniu ruchu na rzecz trzeźwości. Turystyczna maszyna
rozpędziła się na dobre dopiero po II wojnie światowej. Sprzyjały temu stopniowo rosnące
zarobki, coraz więcej czasu wolnego, w tym gwarantowane przez prawo pracy wielu krajów
urlopy. A ponieważ zimne plaże Morza Północnego czy Atlantyku nie zaspokajały w pełni marzeń
o słonecznych wakacjach, urlopowicze ruszyli na południe: ku wybrzeżu morza Śródziemnego
(Europejczycy), bądź na Karaiby (Amerykanie). Wraz z upowszechnieniem transportu lotniczego
i pojawieniem się na niebie tanich linii czarterowych, „peryferie przyjemności” zaczęły się
przesuwać ku Azji Południowo-Wschodniej, Ameryce Środkowej oraz wybrzeżom Afryki. Dla
Australijczyków i Nowozelandczyków synonimem wakacyjnego raju stało się Fidżi. W 2012
liczba podróżujących po świecie przekroczyła miliard.
2.
W komunistycznej Polsce szczytem marzeń pozostawała plaża w Chałupach bądź bułgarskie
Złote Piaski. Mimo, że po 1989 roku wakacyjny horyzont zaczął się rozszerzać, do dziś
pozostajemy turystycznymi tradycjonalistami. Nie bez znaczenia jest tu szczupłość naszych
budżetów – co dziesiąty Polak nigdy nie był na wakacjach, a brak pieniędzy jest wymieniany jako
najczęstsza przyczyna tego stanu rzeczy. 6 milionów rodaków, którzy w 2012 roku wyjechali za
granicę, to w większości mieszkańcy dużych miast, legitymujący się wyższym wykształceniem.
Cały rok ciężko pracują, więc na wakacjach chcę uniknąć przykrych niespodzianek.
O tym, gdzie pojadą, decyduje sprzyjająca plażowaniu pogoda, przewidywalny standard obsługi,
możliwość porozumienia się we własnym języku i oczywiście cena. Bardziej, niż odkrywanie
nowych miejsc, kuszą ich hotelowe gwiazdki, najchętniej w ofercie „all inclusive” (tego typu
wyjazd wybiera 3 na 4 wyjeżdżających). Od lat hitami polskich urlopowiczów pozostają zatem
słoneczne kraje oddalone o 3-4 godziny lotu od Polski: Egipt, Turcja i Grecja. Jednak z roku na
rok horyzont się przesuwa. Gamibijski krokodyl już puszcza oko z billboardów, a do Tajlandii czy
na Kubę klienci polskich biur podróży polecą Dreamlinerem.
3.
Pojawienie się pierwszych turystów działa jak kamyk uruchamiający lawinę. Schemat jest
powtarzalny i dobrze znany – opisał go ponad dwadzieścia lat temu Richard Butler. Z początku
turystyka wydaje się być gwiazdką z nieba, a rosnąca liczba gości przekłada się na zyski. Nawet,
jeżeli w większości trafiają one do budżetu koncernów hotelarskich, zagranicznych biur podróży
i międzynarodowych przewoźników, to co zostaje i tak stanowi niewyobrażalne dla wielu
bogactwo. Nic dziwnego, że każdy chce pracować dla turystów. Tradycyjne zajęcia tracą na
atrakcyjności, a w hierarchii społecznej przestają liczyć się bardziej doświadczeni, a zaczynają
bogatsi. Cel uświęca środki – prostytucja, drobna przestępczość i zakazane używki to nieodłączni
towarzysze miejsc, gdzie czas ma płynąć przyjemnie.
Goście muszą gdzieś mieszkać, więc zieleń znika pod betonem hoteli. Piasek z placów budowy
zasypuje rafy koralowe, a zanieczyszczona ściekami woda traci swój błękitny kolor. Umiejętny
marketing potrafi jednak zdziałać cuda, więc klienci jeszcze przez jakiś czas wierzą, że trafili do
egzotycznego raju. Jednak Richard Butler nie pozostawia nadziei – wszystko jest kwestią skali.
Na dłuższą metę negatywnych zmian nie da się ukryć, więc strumień gości zaczyna odpływać
gdzie indziej. Czy to już koniec? Nie. Niższe ceny czy oryginalna oferta często pozwalają
zaistnieć na nowo. Ale to już zawsze będzie miejsce „po przejściach”.
4.
Tocząca się od lat dyskusja wokół stosunku człowieka do Matki Ziemi i jej zasobów znalazła
odbicie również w turystyce. W 1987 roku Jost Krippendorf jako pierwszy opisał „turystykę
alternatywną” – indywidualną, przyjazną środowisku i ludziom. Obok „3S” (sun, sea, sand)
wyrosło „3E” (excitment, entertainment, education). Światowa Organizacja Turystyczna ocenia,
że ekoturystyka, turystyka etniczna i podobne im, do niedawna absolutnie niszowe formy
spędzania wolnego czasu, rozwijają się obecnie o wiele szybciej, niż typowa turystyka
wypoczynkowa.
„Nowi” turyści chętnie nazywają się „podróżnikami” i często z obrzydzeniem spoglądają na
„masowych”, ale różnice są mniejsze, niż z pozoru mogłoby się wydawać. W gruncie rzeczy
wszyscy marzą o tym samym – wspaniałych wakacjach w wyjątkowym otoczeniu. Kto traciłby
czas na samodzielną eksplorację i z godnością przyjął ewentualne rozczarowanie? Kto chciałby
wypoczywać w najwspanialszym nawet miejscu, którego nazwa nic nie powie kolegom z pracy?
Dlatego prawie każdy „podróżnik” kurczowo dzierży w dłoni przewodnik z serii „Lonely Planet”.
Pierwszy powstał w latach siedemdziesiątych przy kuchennym stole i pomagał odnaleźć się w
Azji Południowo-Wschodniej. Dziś Lonely Planet to medialny gigant i turystyczny trendsetter. Na
Ziemi nie ma zakądku, którego nie obejmowałby któryś z przewodników. To oczywiście szalenie
praktyczne, ale często i frustrujące. Kto nauczył dzieci żebrać o cukierka? Dlaczego wszystkie
pamiątki wyglądają tak samo? I o co właściwie chodzi z tymi bananowymi naleśnikami?!
Mimo wszystkich wad i potknięć turystycznej machiny, nikt chyba nie rozpatruje na serio
możliwości jej zatrzymania. „Świat jest księgą. Kto nie podróżuje, czyta tylko jedną stronę” –
pisał Św. Augustyn. A może by tak… nauczyć się czytać?
5.
Każda forma turystyki powinna być ekonomicznie opłacalna, ekologicznie neutralna i społecznie
sprawiedliwa. Nie da się jednak ukryć, że liczba deklaracji i aktów stwierdzających potrzebę
pójścia tą drogą (z Deklaracją z Kapsztadu i Globalnym Kodeksem Etyki w Turystyce na czele)
jest niewspółmiernie duża w stosunku do efektów.
Wbrew pozorom, masowa turystyka nie jest tu wcale czarną owcą. Największe firmy dawno już
dostrzegły zyski płynące z dbania o jakość, a nie wyłącznie o ilość. Dbałość o środowisko
przekłada się na konkretne oszczędności wody i energii, programy edukacyjne i socjalne dla
pracowników obniżają rotację kadry, a zadowoleni klienci chętnie robią kolejne rezerwacje. Z
drugiej strony, nadal 86% Niemców i aż 95% Litwinów nie wie, co miałby oznaczać zwrot „etyka
w turystyce”. Wbrew doniesieniem rozpuszczanym przez ekologicznych i społecznych
aktywistów paradygmat „3S” i dyktat niskiej ceny mają się świetnie. Gdzie zatem tkwi problem?
6.
Dlaczego w domu segregujemy śmieci i oszczędzamy wodę, a wychodząc z hotelowego pokoju
nigdy nie gasimy światła? Dlaczego nie pozwalamy własnemu dziecku przyjmować prezentów od
obcych, a sami wpychamy słodkości w małe rączki? Nie wypada zadawać takich pytań. Urlop nie
jest przecież od myślenia. Większość turystów wykupujących ofertę „3S” nie jest zainteresowana
korzystaniem z dodatkowych wycieczek czy sportów. Tak długo, jak świeci słońce, jest im
obojętne, w jakim kraju się znaleźli. Fakt, że za ogrodzeniem hotelu toczy się zwyczajne życie,
traktują raczej jako zamach na swoją wizję raju, niż okazję o poznania czegoś nowego. To
wszystko ma się nijak do wzniosłych haseł o kontaktach międzykulturowych, radości płynącej z
poznawania świata i innych podobnych frazesów. Klient nasz Pan – mówią touroperatorzy – po
co zawracać mu głowę? Dlatego jedynie nieliczni znajdą w hotelu wskazówki Światowej
Organizacji Turystycznej. [1]
Polscy turyści nie są już nowicjuszami sprzed dwudziestu lat. Mają karty kredytowe i tanie linie
na najbliższym lotnisku. Chociaż nadal na egzotyczne wakacje najchętniej jeżdżą w
zorganizowanej grupie, biura podróży boją się, że popyt na ich usługi z czasem spadnie. Dlatego
wszem i wobec – w mediach oraz każdemu zainteresowanemu z osobna – tłumaczą, że tylko
zorganizowany wyjazd zapewni bezpieczeństwo, wygodę i niskie koszty. Niedoświadczeni klienci
łatwo uwierzą, że uliczne jadłodajnie trują, jazda komunikacją publiczną to pewny wypadek, a
najciekawsze pamiątki znaleźć można wyłącznie w hotelowym sklepiku. W ten sposób złota
klatka zamyka się. Najprzyjemniejsze więzienie świata? Czy tam właśnie spędziłeś ostatnie
wakacje?
[1] Wskazówki 1. Szanuj lokalne zwyczaje i tradycje
2. Wspieraj lokalną ekonomię
3. Szanuj środowisko przyrodnicze
4. Bądź dobrze poinformowany i pełen szacunku
Post-turysta.pl to największa w tej części Europy inicjatywa poświęcona odpowiedzialnemu i świadomemu
podróżowaniu. Tworzy ją kilkunastu specjalistów z różnych dziedzin, zajmujących się w swoich badaniach turystyką
i podróżami. Na stronie www.post-turysta.pl znajdziesz jeszcze kilkadziesiąt esejów na inne tematy związane z
odpowiedzialnym i świadomym podróżowaniem. Zapraszamy!
Projekt post-turysta.pl współfinansowany został w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa
Spraw Zagranicznych RP.
Esej ten jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Unported.

Podobne dokumenty