ANIOŁY dla ANIOŁÓW ANIOŁY dla ANIOŁÓW

Transkrypt

ANIOŁY dla ANIOŁÓW ANIOŁY dla ANIOŁÓW
ANIOŁY
Obdarowywanie jest wartością samą w sobie.
Mówi się, że obdarowani napełniają kieszenie, a obdarowujący
napełniają serca. Obdarowywanie oczyszcza i daje radość.
Dając komuś Anioła z Energią obdarowujemy podwójnie
- dajemy dodatkową ochronę, inspirację i skrzydła...
ANIOŁY
dla
ANIOŁÓW
Redakcja magazynu medycznego
„Cukrzyca a Zdrowie” ustanowiła stałe
wyróżnienie dla osób lub instytucji szczególnie
wspierających ludzi z cukrzycą. Będą to Anioły...
Z Aleksandrem Grzybkiem - twórcą Aniołów
z Energią - rozmawia Alicja Lazar
Pańskie Anioły są zatroskane, zasmucone. Niektóre mają nawet utrącone skrzydła. Twarze poorane zmarszczkami... A przecież aniołki powinny być
słodkie, milusińskie, cherubinki, amorki... Dlaczego
tyle smutku u Pana?
Każdy człowiek - chce tego czy nie - ma swojego Anioła. Wierzący i ateista, chrześcijanin i muzułmanin. Złoczyńca i dobry człowiek. Szczęśliwy i nieszczęśliwy. Każdy ma. A
moje Anioły odzwierciedlają życie ludzkie. Z czego więc mają
się cieszyć? Odczuwają to samo, co ludzie... Moje Anioły mają
szczególną energię zawartą w drewnie, z którego zostały stworzone... Są to deski ze starych drzwi i wrót, ze starych siedlisk
ludzkich. Są magiczne, bo z zapisanymi w nich losami ludzi, z
którymi stykały się...
To jakaś bajka? Magia drewna? Zapisane losy
ludzkie?
50
Cukrzyca a Zdrowie
Nie, nie bajka. Drewno ma szczególną magię. Przy spalaniu daje wyjątkowe ciepło i światło. Jak słońce. Towarzyszy człowiekowi od narodzin po śmierć. Chrystus narodził się w stajence drewnianej, w drewnianym żłóbku położony, krzyżowany też
został na drewnianym krzyżu. Deski, na których tworzę Anioły są skazane na zniszczenie. Ja daję im drugie życie i mam nadzieję, że kiedyś wynajdzie ktoś narzędzie, instrument, który pozwoli odczytać to, co zapisane w tych deskach. To tak jak patrzymy na płytę gramofonową, czy cyfrówkę, kasetę magnetofonową
- nic nie widać. Potrzebne jest narzędzie do odczytania jego zapisu. Każda stara rzecz ma jakąś magię, jakiś zapis i energię. Gdyby stare cegły, mury, stare deski nauczyć mówić, wiele by nam powiedziały. Archeolodzy wciąż odczytują coś ze starych znalezisk.
Odczytali już egipskie hieroglify na przykład, ale pisma węzełkowego nie. Myślę, że kiedyś z moich Aniołów odczyta się losy ludzi... Dlatego mówię, że daję im nowe życie...
Może nie trzeba czekać na wynalazki techniczne,
żeby odtworzyć dzieje domu i ludzi, na podstawie relacji
jeszcze żyjących, archiwów parafialnych i muzealnych...
ANIOŁY
Tak, na pewno. Próbuję sam stworzyć swoistą dokumentację tych desek, domów, ludzi. Mam na przykład Anioły z
nieistniejącego już domu przy ul. Hetmańskiej, podziurawionego kulami niemieckimi. Dom nie tak stary, bo zbudowany w 1925 roku, ale był świadkiem szczególnie burzliwej historii. Mam belki z XVII- wiecznej dzwonnicy z Tykocina. Dzwonnica zawaliła się, ale ileż tam energii zostało.
Z dużych elementów tworzę instalacje
przestrzenne... postacie ludzkie.
Wyjeżdżam często na wieś,
gdzie ponad połowa domów kiedyś spłonęła i opuszczone siedliska emanują smutkiem... to też
losy ludzkie...
W takich deskach jest energia
smutku, bólu, cierpienia. Takim nie
daję drugiego życia. Nie maluję też na
deskach z wychodków, płotów, chlewów. Tylko z domów i stodół, spichlerzy... To najczystsza energia życia
ludzkiego...
To wszystko jest jednak tylko materią, naprawdę wierzy Pan
w ową magię tworzenia, w obecność istot niecielesnych???
Nie mam wątpliwości... jeżeli ktoś
ma silną duchowość, więcej odczuwa, więcej widzi i czuje, szlachetnieje
i dorasta do stanu, w którym odczuwa
więcej, niż zwykłą materię. Ojciec Pio
przecież widział swojego Anioła, kłócił się z nim... Ja czasami w pracowni podczas pracy czuję taki szczególny
zapach, jak kadzidła, to zapach Anioła...
Jest Pan twórcą, plastykiem...
czy tylko Anioły zawsze Pana
inspirowały? I drewno?
Drewno... Do XVI wieku malowano tylko na drewnie, w średniowieczu nie było innych obrazów. Wszystko robiono na deskach. Ja mam szczególnie ciepły stosunek do tej materii.
Kiedyś pisałem ikony...
Ale pisanie ikon obwarowane jest szczególnymi zasadami...
Tak, znam je i przestrzegam, chociaż nie chodziłem do
szkoły pisania ikon. Zresztą, podobnie zachowuję się przy
tworzeniu Aniołów. No, nie idę przed pracą do spowiedzi,
ale staram się mieć taki wewnętrzny spokój, jasność i czystość umysłu...
A diabły? W wierzeniach ludowych, w naszej
tradycji, w sztuce sakralnej zawsze sa też diabły...
nie zawsze straszne, najczęściej diabliki oswojone
przez człowieka...
Nie, nie... diabły mnie nie śmieszą, ani nie bawią i nigdy z nimi nie miałem nic wspólnego. Zaproszono mnie
kiedyś na plener łomżyńskiej „Stopki”. O diabłach. Pojechałem tam, ale z moimi Aniołami... Nie warto bawić się ze złem. Bo w człowieku Zło nie
wchodzi do człowieka, lecz z niego wychodzi...
Lepiej nie kusić Złego - to też mądrość ludowa... A kiedy stworzył Pan
pierwszego Anioła? Jak zaczęła się Pańska przygoda z Aniołami?
Chyba w IV klasie podstawówki. Więcej wtedy było w szkole plastyki, wychowania
technicznego. Ja rzeźbiłem w kredzie, w drewnie lipowym. Miałem szczęście spotkać wspaniałą nauczycielkę plastyki, panią Elę Sochoń.
Prowadziła kółko plastyczne. Ja rzeźbiłem Indian - wtedy zaczytywałem się w książkach
przygodowych Szklarskiego Maya: o Indianach
preriowych, o Winnetou. To były dla mnie ideały zasad moralnych, człowieczeństwa. Rzeźbiłem więc tych Indian i głowy świętych na
wzór wawelskich. Pani Ela malowała i obdarowywała ludzi, żeby zdobyć materiały do kółka
plastycznego.
To ona odkryła w Panu talent?
Nie, ja zawsze byłem i jestem krytyczny
wobec własnego talentu. A liceum plastyczne
wybrałem tak, jak to wtedy było - kolega idzie, i
ja też. Dostałem się do klasy form użytkowych,
zaliczyłem dwa lata tkactwa... Szkoda, że teraz tak mało czasu poświęca się w szkole właśnie wychowaniu plastycznemu... to ma kapitalne znaczenie dla ogólnego rozwoju dziecka. Kto ma wyobraźnię plastyczną, dobry będzie zarówno w naukach ścisłych jak i humanistycznych...
A gdzie teraz mieszkają Pana Anioły? Kogo inspirują? Kogo chronią? Gdzie
wędrują?
Zawędrowały najdalej do Urugwaju, do Chin.
Mieszkają u arcybiskupa Szymeckiego i Głódzia. Mam nadzieję, że inspirują Krzysztofa Pendereckiego, Agnieszkę
Kozak i Szymona Hołownię... Moimi Aniołami obdarowują się ludzie niezwykli, o szczególnej wrażliwości. I tylko
tacy odczuwają tę szczególną energię i magię.
Dziękuję za rozmowę.
Cukrzyca a Zdrowie
51

Podobne dokumenty