mlodzianki 250 - Kościół Akademicki św. Anny
Transkrypt
mlodzianki 250 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów nr 7 (250) 16.11.2008 KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ EWANGELII Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: „Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał.(....). Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. (....) Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: »Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność«. Odrzekł mu pan jego: »Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów«”. (Mt 25,14-30 ) Najtrudniejsze rozmowy o Bogu wydają się być z ludźmi obdarzonymi rozmaitymi talentami, którzy odnoszą zawodowe sukcesy. Wykształconej osoby odnoszącej sukcesy w pracy nie sposób przekonać, że nie musi iść na kolejne studia podyplomowe i że zamiast tego powinna poświęcić więcej uwagi swojej relacji z Panem Bogiem. Argument takich osób jest prawie poprawny: „mam talent do uprawiania swojego zawodu, powinnam rozwijać ten talent zgodnie z planem Pana Boga”. Niestety, to nie jest prawda, jest to kłamstwo złego ducha. Talenty, o których mówi Jezus, to próby i testy życiowe, porażki i sukcesy, cierpienia i radości, które stają się naszym udziałem w naszym codziennym życiu, a które są owymi talentami danymi od Pana Boga. I tak: Gdy rano wstaję w podłym nastroju, to czy zionę ogniem nienawiści ku otaczającemu mnie światu, czy może nadal wielbię Pana zastanawiając się, czego Bóg Ojciec chce mnie nauczyć dając tak podły nastrój? Gdy tracę pracę, to popadam w spiralę paniki, lęku, czy może nadal wielbię Pana, spokojnie ufając, że Bóg Miłosierny nie zostawi mnie bez opieki? Gdy kolejne święta spędzam samotnie, czy popadam w smutek, beznadzieję, czy może raduję się, że w tej samotności Pan przygotowuje mnie do mojej misji tak, jak przygotowywał Jezusa, Abrahama, Mojżesza i każdego ze świętych? Gdy odnoszę sukces polityczny, to czy przypisuję go sobie, czy może pamiętam, że został mi dany od Pana Boga, aby Jego Imię było wielbione a nie moje? Gdy mam swój zawód wyuczony, który mnie satysfakcjonuje, czy w przewidywaniu recesji światowej idę na kolejny kurs podyplomowy, czy może jadę na kilkudniowe rekolekcje, aby Pan Bóg uzdrowił moje relacje z rodzicami, rodzeństwem i aby więcej Bożej Miłości pojawiło się w moim życiu? Bo pamiętajmy, że z czynów Miłości będziemy rozliczani przez Boga Ojca, a nie z ilości zdobytych dyplomów i nagród. Rafał Bober 2 Czy Pan Bóg potrafi migać? Niepełnosprawni, potrzebujący pomocy, ciężko skrzywdzeni przez los? Czy właśnie w ten sposób myślisz o osobach głuchych? Jeśli zmiana poglądów przychodzi Ci z trudem, lepiej nie czytaj tego artykułu... Żyją obok nas. Najczęściej niezauważani, bo też, dopóki milczą, nie wyróżniają się z tłumu. Czasem obserwowani ukradkiem w okolicach placu trzech Krzyży, jak porozumiewają się ze sobą poprzez system dziwnych znaków. Głusi – milczący cudzoziemcy. Trzy słowa a kontrowersji znacznie więcej. Po pierwsze – jak to głusi? Głuchoniemi czy bardziej delikatnie: niesłyszący – owszem, ale „głusi” - tak bezpardonowo? Cóż, nie nomenklatura jest najważniejsza, jednak kwestia , jak nazywać osoby „z uszkodzonym słuchem” od wielu lat zajmuje surdopedagogów i wychowawców niesłyszących. Głuchota rzadko kiedy idzie w parze z fizjologiczną niemotą, stąd określenie „głuchoniemy” jest zwyczajnie nieadekwatne. Niesłyszący to po prostu eufemizm rozpowszechniany przez nazbyt delikatnych pedagogów (wpisujący się zresztą w szereg określeń definiujących przez brak). Jedynie sami nazywani nie mają problemu i określają się właśnie jako „głusi”, nie widząc w tym określeniu nic, co tak razi wrażliwe surdopedegogiczne uszy. I tu pojawia się kolejny problem, bo głuchy od Głuchego nieco się różni. Ubytek (bądź brak) słuchu można traktować jako zaburzenie fizjologiczne (i wtedy mamy do czynienia z osobami głuchymi) bądź jako... wyznacznik przynależności kulturowej – mówimy wówczas o Głuchych, których nazwę zapisujemy wielką literą, tak jak nazwy mniejszości etnicznych, kulturowych (jak Kaszubi). Tak widziana głuchota nie jest upośledzeniem, ale właśnie czynnikiem spajającym istnienie grupy społecznej o odrębnym języku (migowym), własnej 3 kulturze i tradycjach. Uznanie Głuchych za mniejszość językową i kulturową nastąpiło już w wielu krajach europejskich. W Polsce, mimo trzynastu lat pracy nad przeforsowaniem stosownej ustawy, przyznającej Polskiemu Językowi Migowemu status języka, Głusi nadal traktowani są przede wszystkim jako niepełnosprawni. Od czasu niechlubnego kongresu w Mediolanie (r.1880), na którym zakazano stosowania języków migowych jako sposobu edukacji niesłyszących, w wielu krajach niepodzielnie króluje doktryna oralizmu, czyli przekonanie, że do głuchego najlepiej ... mówić, bo miganie upośledza myślenie, jest prymitywne i powoduje izolację niesłyszących. I choć już wiele lat temu lingwiści wykazali, że dźwięk nie jest warunkiem koniecznym do zaistnienia języka i tym samym języki migowe są właśnie językami, takimi samymi, jak wszystkie inne języki, językami, które pozwalają na prowadzenie filozoficznych dywagacji i zwykłej kłótni, językami, w których można się modlić, tworzyć poezję i popełniać błędy gramatyczne, nie zaś prymitywnymi systemami, pozbawionymi gramatyki i złożonymi wyłącznie z naturalnych gestów (oraz wskazywania palcem co bardziej skomplikowanych elementów rzeczy- wistości), to znaczna część surdopedagogów czy logopedów i tak wychodzi z założenia, że migać jest bardzo brzydko. W polskim szkołach nadal nie miga się w naturalnym języku migowym (PJM), ale w sztucznym systemie językowo – migowym (SJM – tłumaczenie na ten właśnie można obserwować np. w wydaniu „Panoramy” dla niesłyszących ) stworzonym w latach 60. XX wieku (PJM ma ok. 200 lat, pierwsze próby jego kodyfikacji podjął założyciel Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych w Warszawie, ks. Jakub Falkowski w roku 1816) i będącym po prostu przełożeniem polszczyzny na znaki migowe. System miał ułatwić osobom słyszącym (np. nauczycielom głuchych) opanowanie języka migowego (przez to, że ma gramatykę polską, wystarczy zatem nauczyć się tylko poszczególnych znaków odpowiadającym polskim słowom), dla Głuchych był jednak zupełnie nieprzydatny, bo przecież mieli już wówczas swój, bardzo dobrze rozwinięty język, a SJM z polską gramatyką był dla nich często zupełnie niezrozumiały (polski jest przecież dla Głuchego językiem obcym, od niesłyszących rodziców dostaje jako rodzinny język migowy). Powoli jednak sytuacja zaczyna się zmieniać. Przede wszystkim sami Głusi chcą, by ich problemy, takie jak dyskryminacja języka, były powszechnie znane. W 2005 r. w Warszawie powstał Instytut Polskiego Języka Migowego, zajmujący się badaniami nad językiem i kulturą Głuchych, na UW organizowane są lektoraty PJM i konwersatorium poświęcone komunikacji niesłyszących a w całej Polsce – konferencje naukowe poświęcone tym zagadnieniom. Sami Głusi zaistnieli także w internecie – skupia ich już nie nie tylko słynne forum deaf.pl, ale także kilka innych stron im poświęconych, prowadzony przez niesłyszącą Olgę Szurik blog „W świecie Głuchych” (www.glusi.blox.pl) czy serwis YouTube, na którym można znaleźć migane recenzje książek, krótki kurs PJM 4 czy „Niemy protest” - filmy z akcji protestacyjnej przeciwko systemowi językowo – migowemu i dyskryminacji naturalnego języka migowego. Jednym z najważniejszych wydarzeń ostatnich tygodni było zorganizowanie przez IPJM Pierwszego Warszawskiego Festiwalu Kultury Głuchych i Języka Migowego. Niesłyszący tancerze, bębniarze, chór Głuchych, poezja i humor w języku migowym to tylko jedne z wielu atrakcji, jakie czekały na przybyłych na pl. Trzech Krzyży gości. Zaprezentowano także Dekalog Głuchego Polaka, w którym przedstawiono główne postulaty osób niesłyszących. Dekalog także podsunął mi pomysł na tytuł tego artykułu. Bo czy Pan Bóg mógłby nie potrafić migać? Sylwia Fabisiak Instytut Polskiego języka Migowego jest organizacją bardzo młodą. Powstał w 2004 r z inicjatywy osób chętnych do pracy na rzecz promocji i rozwoju języka migowego Polskiej Społeczności Głuchych. Członkami IPJM są osoby zarówno głuche, jak i słyszące. Członkom IPJM zaleŜy, aby słyszące społeczeństwo uznało prawa uŜytkowników Polskiego Języka Migowego (PJM), ich obowiązki i moŜliwości za równe swoim. PJM nie posiada statusu języka w Polsce. Oznacza to, Ŝe Głusi uŜytkownicy PJM nie mogą się cieszyć pełnym dostępem do informacji, usług, edukacji i zatrudnienia. Celem IPJM jest zmiana obecnej sytuacji oraz walka z dyskryminacją wobec PJM i jego uŜytkowników. Dlatego teŜ IPJM aktywnie popiera inicjatywę Głuchych nauczycieli z Instytutu Głuchoniemych w Warszawie w sprawie ustawy o Polskim Języku Migowym. Na rysunku powyżej przedstawiono znaki alfabetu polskiego języka migowego. Jeżeli chcesz zobaczyć, jak porozumiewają się osoby niesłyszące, wejdź na: www.slownikmigowy.pl video.interia.pl/obejrzyj,film,67652,sortuj,sm,st,68296,pozycja,4,Język_Migowy_(alfabet) www.glusi.pl/jezyk_migowy/daktylografia.html 5 Samarytanka u Źródła Był upalny dzień, słońce stało w zenicie. Dookoła pola, dziedzictwa patriarchy Jakuba, gdzie wytryskało źródło, było pusto. W oddali rysowały się mury Sycharu. Do studni, powoli zbliżała się kobieta z dzbanem. Była niepospolitej urody – czarne jak u kruka włosy okalały twarz, postać miała smukłą i delikatną. Tylko oczy wyrażały smutek i ból. Teraz szła wolno, ocierając ukradkiem ostatnią łzę z policzka. O czym myślała…? o mężach, których straciła, o szczęśliwym dzieciństwie u boku dobrej matki, o niespełnionych tęsknotach, boleśniejszych z każdym mijającym rokiem i niezaspokojonych? Może o relacji, w której trwała, chwyciwszy się jej z rozpaczy, desperacji, żeby zagłuszyć pustkę, samotność, ból niespełnienia, żeby zapewnić sobie dostatnie życie. Myśli były cięższe niż sam dzban. Zbliżając się do studni zauważyła siedzącą postać. Lekko drgnęła na myśl o spotkaniu z nieznajomym, jednak serce czuło, że za moment wydarzy się coś niezwykłego. Już pewnym krokiem podeszła do studni. Spojrzała na siedzącego Jezusa i nagle, zupełnie nieoczekiwanie usłyszała: Daj mi pić. Zaskoczona cofnęła się nieco i spokojnie, ale pewnie odpowiedziała: Jakżesz Ty będąc Żydem prosisz mnie Samarytankę, [bym] Ci dała się napić? Jezus uśmiechnął się delikatnie i spojrzawszy na kobietę odpowiedział, z miłością w głosie: O gdybyś znała dar Boży [i wiedziała] kim jest Ten, który Ci mówi daj mi się napić, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej. Nie było w tym nakazu ani przymusu, a jedynie nuta zachęty. Przez moment zapadła cisza. Samarytanka spuściła czerpak w toń studni i usilnie myślała o tym co właśnie usłyszała. Napełniła dzban i pełna niezrozumiałego dla niej pokoju odpowiedziała: Panie nie masz 6 czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Jezus odwróciwszy oczy od słońca odrzekł: Każdy kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodą, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki. Tak, pomyślała, to zupełnie jak z moimi życiem – miałam pięciu mężów a wciąż pragnę miłości. To Ktoś niezwykły, rozważała dalej, skoro ofiaruje coś więcej niż wodę, która szybko się wyczerpuje, po którą co dzień trzeba przychodzić. Czuła, że Ten Wędrowiec mówi o czymś więcej niż o wodzie. To prorok, przemknęła jej myśl. Poczuła się wobec tego odkrycia nieswojo, wewnątrz cisnęło się jej pytanie – a jeśli zapyta o moje życie, o tego, który nie jest moim mężem? Zadrżało jej serce. Zaniepokojona nie przerywała jednak dialogu – Panie daj mi tej wody, abym już nie pragnęła […]. Jezus przyjmując podany czerpak, zwilżył usta i odrzekł – Idź zawołaj swojego męża i wróć tutaj! Samarytanka była już pewna, że to spotkanie odmieni jej życie. Ta świadomość dodała jej jeszcze odwagi – nie mam męża – odpowiedziała. W tych słowach oddała cały swój ciężar, wszystko co było bólem i goryczą, wszystko co ciążyło przez tyle lat. W jednej chwili, w prawdzie, ze szczerym sercem oddała wszystko. Rozmowa toczyła się dalej, ale była to już rozmowa przyjaciół – dwóch serc – Boga i człowieka. Kobieta z zachwytem słuchała, Jezus wyjaśniał. Jej twarz z każdą chwilą promieniała coraz bardziej. Słońce już schodziło ku zachodowi, kiedy szczęśliwa Samarytanka wróciła do miasta, z radością głosząc, że spotkała proroka, że oto Ten jest Zbawicielem świata. To jest Miłość, której szukałam – myślała. To jest Bóg, Źródło prawdziwego życia. Jaka jestem szczęśliwa, że Go spotkałam. I czuła jak jej serce napełnia się niewypowiedzianą radością i miłością. I odtąd nie była już sama z ciężarem swojego życia. Małgorzata Całka Bierność katolików Przeraża nas dzisiaj bierność polskich katolików. Ich myślenie sprowadza się coraz częściej do twierdzenia, iż postawa człowieka wierzącego ogranicza się wyłącznie do niedzielnych Mszy św., regularnego korzystania z sakramentów i codziennej modlitwy. Skutkiem czego odczuwa się coraz częściej brak twórczego zaangażowania i odpowiedzialności za sprawy Kościoła. Zapomina się o tym, że świat potrzebuje dziś ludzi aktywnych w pracy ewangelizacyjnej i apostolskiej. Dosyć jest bowiem osób biernie przyglądających się wydarzeniom, które rozgrywają się wokół nich, w środowisku ich życia i pracy. Nie można pogrążać się więc w obojętności, stawać się coraz bardziej nieczułymi wobec ciągle narastających problemów Kościoła. Niektórym katolikom wydaje się, że wystarczającą odpowiedzią z ich strony na aktualne sprawy narodu i Kościoła jest obojętność i milczenie. Jest ono najłatwiejszym wyjściem z trudnej, nieraz krępującej sytuacji, bo nie wymaga konkretnego ustosunkowania się do omawianych problemów. Jak bardzo brakuje dziś ludzi, którzy w tej ciszy „milczenia owiec” wezmą na siebie odpowiedzialność za nasz wspólny Kościół. Tych, którzy w potrzebie i w sytuacji zagrożenia podejmą zdecydowane kroki zmierzające do realnej, konkretnej pomocy Mistycznemu Ciału Chrystusa. Nie wolno nikomu zrzucać całej odpowiedzialności na barki kapłanów i biskupów. Wszyscy tworzymy jeden, święty, powszechny, apostolski Kościół i dlatego tak istotne jest zaangażowanie się na Jego rzecz wszystkich wiernych świeckich. Warto więc przybyć na konferencję pt: „Milczenie owiec? Świeccy wobec problemów Kościoła.” w ramach bloku „Bierny, mierny, ale wierny – Katolik w polskim Kościele”. Trzeba nam 7 wspólnie zastanowić się, jak możemy – poprzez konkretne przedsięwzięcia – przyjąć na siebie i zrealizować, w sposób jak najbardziej pełny, odpowiedzialność za wszystkie ważne sprawy i decyzje. Katolik, jako świadek Chrystusa i Jego apostoł w świecie, angażuje się w życie wspólnoty wierzących m.in. poprzez ewangelizację. Jakże często to słowo bywa zapominane przez ludzi i całe wspólnoty, które dbają wyłącznie o własne uświęcenie. A przecież świętość to nie tylko praca nad sobą i kształtowanie własnego życia wewnętrznego, ale jest to także chęć - i podejmowana z związku z nią aktywność – by prowadzić do Boga innych ludzi. Współczesny człowiek potrzebuje czytelnego świadectwa drugiej osoby – świadectwa wiary, nadziei oraz miłości do Boga i bliźniego. Dobrze wiedzieli o tym święci, których Kościół postawił nam za wzór życia. Było ono na co dzień opromienione Bożą łaską, która przez działanie i modlitwę rozlewała się także na serca braci i sióstr. Spotkanie pt. „Podziel się wiarą” jest adresowane w sposób szczególny do tych wszystkich, którzy szukają odpowiedzi na pytania: Jak być świadkiem? Czym jest apostolat i ewangelizacja? Czy zajmowanie poważnych stanowisk nie wyklucza postawy dawania świadectwa wierze i chrześcijańskim wartościom? Na te pytania wspólnie z nami odpowiedzą: dr Szymon Grzelak – psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego, Michał Kamiński – biznesmen oraz Marcin Jakimowicz – pisarz, dziennikarz. Pozostaje jeszcze jedno ważne pytanie, na które każdy katolik musi sam znaleźć swoją odpowiedź. Gdzie jest moje miejsce w Kościele? Nie chodzi tu wyłącznie o miejsce w sensie dosłownym – miejsce, które zajmuję w czasie Mszy św. czy nabożeństw. Kościół jest miejscem bogatym w różne rodzaje duchowości i charyzmatów. Każdy z nich jest ważny i potrzebny, gdyż spełniając swoją „indywidualną” funkcję przybliżają konkretnego człowieka do Boga. Ludzie są jednak różni nie tylko w znaczeniu psychofizycznym, ale przede wszystkim duchowym. Poszukują tego samego Boga, ale jakże często w różny sposób. Kościół wychodzi naprzeciw potrzebom współczesnych ludzi, dając swoim wiernym ogromną „gamę” ruchów i stowarzyszeń katolickich. Ich cel jest wspólny. Mają prowadzić wierzących do wzrastania w wierze i łasce, dorastania do największego zadania wyznaczonego człowiekowi przez Boga, czyli – „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem Święty” (Kpł 19,2). Na spotkaniu poświęconym tematowi: „Niedzielna Msza Święta. I co? I już?” zastanowimy się nad bogactwem ruchów katolickich. Poszukamy wspólnie odpowiedzi na to, czy warto szukać swej drogi w konkretnej duchowości. Naszą refleksję poprzemy konkretnymi przykładami. Będą to: Ruch Światło-Życie (znany też jako ruch oazowy), Neokatechumenat, Opus Dei (założone przez bł. Josemarii Escriva de Balaguer) oraz Focolari. Pomogą nam one w uświadomieniu sobie, co daje człowiekowi – zwłaszcza młodemu – przynależność do wspólnoty i życie jej charyzmatem. Nie możemy siedzieć cicho i ,,chować” się wtedy, kiedy potrzebuje nas Kościół i świat. Gdy potrzebuje naszej odpowiedzi na trapiące problemy i trudne pytania. Dojrzałemu katolikowi nie przystoi akceptacja zła, które nieustannie wciska się w nasze życie m.in. homoseksualizm, „kompromis aborcyjny” czy wszechogarniająca pornografia o niszczącym wpływie na człowieka. Katolik jako uczeń Chrystusa nie może być bierny i mierny. Jesteśmy wezwani do aktywności na rzecz Kościoła, bo tylko ona daje radosną satysfakcję z faktu, że możemy prawdziwie tworzyć wspólnotę kościelną. Biorąc udział w bloku „Bierny, mierny, ale wierny – katolik w polskim Kościele” pokażmy, że nie chcemy być obojętni, że rozumiemy naglącą potrzebę rozwiązywania problemów i trudności Kościoła. Anna Mularska I rok IEMID Kościół Akademicki św. Anny w Warszawie Zapraszamy do współredagowania naszego pisma. Teksty i uwagi można przesyłać na adres e-mail: [email protected] Redakcja spotyka się w poniedziałki o 17.30 u ks. Michała (022 393 45 75) ul. Krakowskie Przedmieście 68, www.swanna.waw.pl, tel. 826-89-91 Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00; 19.00; 21.00. Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00; 18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca: 21.00) Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt. 7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 1516, 18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych. Chrzty dzieci w niedzielę o godz 12.00 8