Fryderyk Sobecki – II MIEJSCE „Legenda jak powstały Białe Błota”

Transkrypt

Fryderyk Sobecki – II MIEJSCE „Legenda jak powstały Białe Błota”
Fryderyk Sobecki – II MIEJSCE
„Legenda jak powstały Białe Błota”
Dawno, dawno temu, nieopodal miasta Bydgoszczy w malowniczej krainie żył
książę Zygfryd. Miał on wielki, kamienny zamek. Władca bardzo go kochał, a jeszcze
bardziej kochał tę okolicę. Było tam wiele gęstych lasów oraz niekończących się łąk
i pastwisk. Zygfryd uwielbiał spędzać wolny czas na polowaniach. Pewnej zimy
zorganizował on polowanie z okazji narodzin swojego pierwszego syna. Zima była
sroga
i
nawet
najstarsi
mieszkańcy
okolic
nie
pamiętali
takich
mrozów
i niekończących się całymi dniami śnieżyc. Ogromne zaspy powodowały, że nikt nie
rozpoznawał terenu. Wiejący wiatr przeszywał zimnem, a co gorsza zasypywał
powstałe w śniegu tropy. Po wielu godzinach spędzonych w siodle Zygfryd ujrzał
ogromną bestię szukającą pożywienia w zagajniku. Jego wielkie kły napawały grozą.
Oszołomiony ogromem dzika myśliwy, zachował jednak zimną krew i jednym celnym
strzałem uśmiercił zwierzynę. Knur był tak duży, że książę musiał poprosić
poddanych o pomoc w dostarczeniu go do zamku. Kiedy do niego dotarli, książę
Zygfryd urządził wystawną biesiadę, dworscy kucharze przyrządzili dziczyznę
według staropolskich przepisów, zaś wszyscy dworzanie jedli, pili i bawili się
do samego rana.
Nazajutrz książę wpadł na pomysł, że dobrze byłoby upamiętnić ten wspaniały
dzień. Postanowił więc, że zleci namalowanie ogromnego obrazu, który ozdobi
ścianę jednej z jego licznych myśliwskich komnat. Długo szukał najlepszego
malarza, który poddałby by się tak ciężkiemu zadaniu. W końcu wybór padł
na włoskiego artystę z Florencji, Vincenta. Specjalizował się on w malowaniu
cudnych krajobrazów oraz scen bitewnych. Książę zamówił malunek, wiedząc że na
swe dzieło będzie musiał poczekać kilkanaście lat.
Vincent malował obraz dnie i noce w pięknej i gorącej dolinie Toskanii. Niebywale
utalentowany malarz był bardzo chciwy i chciał dużo zarobić. Dlatego wpadł na
sprytny, lecz nieuczciwy pomysł, by zamiast drogich,
sprowadzonych z Indii,
olejnych farb użyć taniego i zwykłego wapna. Prace trwały siedemnaście i pół roku.
Kiedy dzieło zostało ukończone artysta poprosił swojego zaufanego gońca, aby ten
przewiózł obraz do polskiego księcia. Malarz nigdy nie gościł na dworze Zygfryda.
Pakując obraz w słoneczny dzień, nie pomyślał więc o tym, że jest tam inna pogoda
i nie zabezpieczył odpowiednio płótna. Posłaniec bardzo ucieszył się
z podróży
i z tego, że będzie mógł zobaczyć część Polski. Jechał dziesięć dni, ponieważ
zatrzymywał się bardzo często żeby pozwiedzać nieznaną mu krainę. Kiedy dojechał
do Borów Tucholskich, rozpętała się straszliwa burza. Niebo przecinały groźne
błyskawice, a deszcz z nieba lał się strugami. Obraz powoli zaczął nasiąkać wodą
i rozpuszczać się.
Zygfryd wraz ze swoim siedemnastoletnim synem z niecierpliwością oczekiwał
przed zamkiem na przyjazd gońca, mającego dostarczyć mu jego oczekiwane
dzieło. Zwołano wielu ochotników, którzy mieli pomóc w rozwijaniu ogromnego
płótna. Gdy strudzony goniec dotarł przywitał się z księciem. Wówczas wraz ze
służbą zdjęli rulon z wozu i rozwinęli go przed władcą. Niemalże w tym samym
momencie całe wapno spłynęło wielką strugą na zalany deszczem dziedziniec.
Zygfryd był tak bardzo rozwścieczony, że rzucił się na gońca. Służba odciągnęła go,
bo zabiłby posłańca Vincenta. Cierpliwie czekał na malowidło wiele lat, a teraz ujrzał
jedynie mokre ociekające wapnem płótno. Kiedy poddanym udało się nieco
udobruchać księcia, z żalu wykrzyknął on: „Zabieraj te szmaty z powrotem do Italii.
Miałem mieć piękny obraz, a teraz mam jedynie wielkie białe błoto na placu !”
Na pamiątkę tego dnia ziemię należącą do Zygfryda nazwano Białymi Błotami.
Wieść o tym zdarzeniu szybko rozeszła się po świecie. Dotarła również do Italii,
gdzie nieuczciwy Vincent popadł w biedę, ponieważ nikt już nie chciał zlecać mu
pracy.

Podobne dokumenty