1 Jarosław Pytlak

Transkrypt

1 Jarosław Pytlak
Jarosław Pytlak: ZROZUMIEĆ ŚWIAT DZIECKA
Gdy drogowskazy są natarczywe,
ludzie odchodzą w przeciwną stronę.
(K.Chyła)
Drogi R.!
Sądzę, Ŝe coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z gwałtownej przemiany, jakiej
uległ świat w ostatnich dwóch dziesięcioleciach. Zmiany dotknęły wszystkich dziedzin
Ŝycia społecznego. Jedną z nich, bardzo waŜną dla tych, którzy w sposób
szczególny mają do czynienia z młodym pokoleniem, rodziców i nauczycieli,
nazwałbym usamodzielnieniem kulturowym dzieci i młodzieŜy.
W dawnych czasach krąg rodzinny i rówieśniczy dziecka przenikały się
wzajemnie i uzupełniały, rzadko sięgając poza najbliŜszą okolicę miejsca
zamieszkania. Dalekie wyprawy były przywilejem najzamoŜniejszych lub ryzykiem
najbardziej odwaŜnych. Wojny szarpały tkankę społeczną, ale nawet one zazwyczaj
nie naruszały jej fundamentów. Kolejne pokolenia harmonijnie wrastały w świat
dorosłych,
przejmując
zwyczaje
i
wartości,
a
dominacja
starszych
była
bezdyskusyjna. Nawet w czasach, kiedy rewolucja przemysłowa i urbanizacja
radykalnie zmieniały stosunki społeczne, autorytet dorosłych trwał niezagroŜony.
Wielkie zawieruchy dziejowe XX wieku, których wspomnienie było w okresie
mojego dzieciństwa jeszcze bardzo Ŝywe, równieŜ nie zdołały w sposób istotny
zmienić tego stanu rzeczy. Sam dorastałem w rodzinie, która, mimo mieszkania
w wielkim mieście i aktywności zawodowej obojga rodziców, znajdowała dość czasu
na wizyty towarzyskie i uroczystości rodzinne, bardzo zresztą dla mnie atrakcyjne
i radośnie wyczekiwane. Czas wolny spędzałem wśród kolegów z podwórka. Miałem,
co prawda, lekcje angielskiego, moi znajomi chodzili do Pałacu MłodzieŜy, a wszyscy
trawiliśmy trochę czasu na oglądaniu „Zwierzyńca”, „Teleranka” i
jakiegoś filmu
w sobotni wieczór, jednak dzień bez godziny lub dwóch zabawy na podwórku był
stracony. Nasi rodzice równieŜ utrzymywali kontakty sąsiedzkie, od okazjonalnych
ploteczek przy „poŜyczaniu” brakującej szczypty soli, po większe spotkania
towarzyskie wokół zastawionego stołu.
1
Od tego czasu minęło zaledwie nieco ponad ćwierć wieku, a nic nie wydaje mi
się juŜ takie, jak dawniej. Sąsiadów mijam w biegu. Podwórkowe grupy rówieśnicze
znikły, albo, jeśli istnieją nadal, to najczęściej budzą strach w otoczeniu. Telewizor
jest oknem na świat, przez które obserwuję wojnę w Iraku i klęskę głodu w Sudanie,
tymczasem umyka mojej uwadze, Ŝe szara kotka, która mieszka w piwnicy naszego
domu, właśnie urodziła śliczne kociaki. Zresztą, w piwnicy są nowe okna i tej kotki,
być moŜe, w ogóle nie ma. A w moim świecie panują niepodzielnie: komputer,
komórka i internet. No i brak czasu.
Myślę, Ŝe jako pierwsi przyspieszyli dorośli, przynajmniej w naszym kraju.
Po upadku socjalizmu nagle okazało się, Ŝe „mieć”, wbrew temu, co głoszono
wcześniej, jest bardziej atrakcyjne niŜ „być”. Samochód, mieszkanie, ciekawy urlop –
wszystko stało się moŜliwe do osiągnięcia, za cenę „tylko” ogromnego wysiłku,
poświęcenia i nakładu czasu. A im więcej się osiągnęło, tym więcej pozostało do
osiągnięcia – o czym do dziś niestrudzenie przypominają reklamy.
Mijające dwie dekady rewolucji komputerowej i mnoŜenia kanałów telewizyjnych
oraz dziesięć lat rozwoju internetu i telefonii komórkowej, zmieniły radykalnie oblicze
świata, ale w jeszcze większym stopniu odmieniły świat dziecka. Nagle, w ciągu kilku
zaledwie lat, miejsce od wieków zarezerwowane dla dorosłych zajęły maszyny.
Komputer nigdy nie mówi, Ŝe nie ma czasu lub jest zmęczony. Internet i komórka
pozwalają znaleźć partnera do rozmowy nawet wtedy, gdy w domu nie ma się do
kogo odezwać. Dzięki tym urządzeniom młody człowiek moŜe dowiedzieć się
wszystkiego, czego dusza zapragnie, a kaŜdą pokrętną informację lub komunikat
osoby dorosłej, typu „nie musisz tego wiedzieć”, jest w stanie błyskawicznie
uzupełnić z elektronicznego źródła, które zresztą w ten sposób awansuje do rangi
bardziej wiarygodnego.
Dorosły – zajęty i zagoniony – stał się równieŜ zacofany i do pewnego
przynajmniej stopnia – zastąpiony (to odwrotność „niezastąpionego” :).
Komunikacja za pomocą komórek i internetu powoduje, Ŝe nawet we własnym
domu młody człowiek pozostaje w centrum grupy rówieśniczej, na ogół bardzo licznej
i wciąŜ rosnącej. Lawina informacji narasta, a malejący koszt połączeń dodatkowo ją
potęguje. W przypadku kłopotu z akceptacją rzeczywistości dziecko moŜe pogrąŜyć
się w wirtualnym świecie jednej z gier komputerowych, których coraz bardziej
wyrafinowane scenariusze skutecznie wciągają duszę i intelekt. Aktywność mediów
2
powoduje, Ŝe nie ma tematów tabu, ograniczanie młodemu człowiekowi dostępu do
informacji przestaje juŜ nawet być odbierane jako akt wrogi – staje się aktem tak
niepojętym, Ŝe aŜ bezsensownym!
Wszystko to składa się na nową, specyficzną odmianę kultury, której
współtwórcami i zarazem konsumentami są dzieci i młodzieŜ, korzystające
z osiągnięć techniki swobodniej niŜ sami wynalazcy. Dorośli, takŜe na skutek swojej
własnej postawy, znaleźli się na marginesie.
To właśnie nazywam usamodzielnieniem kulturowym młodego pokolenia.
Drogi R.! Im szybciej zrozumiemy opisane tutaj zjawisko, tym większą mamy
szansę zachowania wpływu na młodych ludzi, na tyle przynajmniej, by przekazać im
pewne wartości, które chcielibyśmy zachować dla przyszłych pokoleń. No i dla siebie
– na starość.
***
Dorośli często rozmawiają o dzieciach. Zazwyczaj omawiają róŜne zdarzenia,
szukają dróg osiągnięcia poŜądanych celów, doprowadzenia, aby dzieci robiły coś,
zachowywały się jakoś, były takie-a-nie-inne, słowem, myślą, co zrobić, Ŝeby je
wychować. Nader często towarzyszy temu frustracja, bowiem dzieci rzadko kiedy
spełniają oczekiwania dorosłych. To zjawisko stare jak świat, juŜ staroŜytni uskarŜali
się na młode pokolenie. Dzisiaj jednak sytuacja jest wyjątkowo złoŜona, bowiem
młodzi ludzie, w stopniu wcześniej nieznanym, posiadają własny pogląd na Ŝycie,
siebie i swoją przyszłość. Intuicja i wiedza nauczyciela podpowiadają mi, Ŝe szkoda
czasu na frustracje – musimy pilnie zastanowić się, jak powinno wyglądać
współczesne wychowanie.
Dorośli deklarują dobre chęci – chcą, by dzieciom było w Ŝyciu jak najlepiej,
chcą im pomóc odnieść sukces. Niestety, kaŜdy to „najlepiej” rozumie po swojemu
i kaŜdy ma własną wizję sukcesu. Ta ostatnia często oparta jest na odwróceniu
własnych niepowodzeń Ŝyciowych, rzadko zaś na zrozumieniu, co myśli, czuje
i pragnie młody człowiek. Tymczasem same dobre chęci nie wystarczą. śeby pomóc
– trzeba rozumieć.
Postępowanie dorosłych wobec młodego pokolenia nasuwa mi porównanie do
ekspedycji, która odkrywa nieznaną sobie cywilizację i nie moŜe wyjść ze zdumienia.
„JacyŜ oni prymitywni?! IleŜ ich musimy nauczyć?!”.
3
Rzeczywiście, napotkani tubylcy chodzą w takich śmiesznych ubraniach,
porozumiewają się trudnym do zrozumienia bełkotem, nie czytają ksiąŜek, spędzają
czas na bezsensownych rozrywkach, tańczą dziwne tańce, zdają się nie troszczyć
o to, co przyniesie jutro. No i w ogóle nas nie przypominają! Zgroza!
Ekspedycja w najlepszej wierze podejmuje dzieło krzewienia kultury. Po
pewnym czasie tubylcy zostają nauczeni lub przymuszeni do właściwego ubierania
się, miejsce lenistwa zastępuje cięŜka praca, a beztroskę - troska o przyszłość.
Niektórym nawet się to podoba i w nowej roli przyłączają się do krzewicieli, aby
uszczęśliwiać kolejne cywilizacje. A Ŝe większość zatraca radość i sens Ŝycia –
trudno – uznaje się to jako nieuchronny koszt szerzenia dobra.
Widać w tym podobieństwo do wydarzeń znanych z historii? Owszem –
zrozumienie innych cywilizacji zawsze było słabą stroną odkrywców, przepojonych
aroganckim przekonaniem, Ŝe krzewione przez nich wartości są jedyne słuszne.
Tymczasem młode pokolenie, czyli „tubylcy”, posiada dzisiaj realną alternatywę dla
tego, co mają im do zaoferowania dorośli „odkrywcy”.
JeŜeli chcemy wychowywać młodzieŜ musimy najpierw zrozumieć jej świat
i zaakceptować go. Udawanie, Ŝe nic się nie dzieje i wiara, Ŝe wystarczy trochę
nakazów,
zakazów
i
pedagogicznej
„konsekwencji”,
aby
młode
pokolenie
ukształtować na nasz obraz i podobieństwo, jest próbą cofnięcia siłą zegara o ćwierć
wieku. Wydaje mi się to zadaniem tyleŜ bezsensownym, co beznadziejnym.
Na szczęście porównanie do ekspedycji ma jeden mankament – zakłada
absolutną obcość przybyszów i odkrywanych, podczas gdy my - młodzi i starzy –
tworzymy jedno społeczeństwo. Poza tym jest jeszcze dobra wola dorosłych – ona
obiektywnie istnieje – i ogromne potrzeby emocjonalne dzieci, w tym nowym świecie
wcale nie mniejsze niŜ ongiś. Dzieci potrzebują naszej miłości, akceptacji,
poświęcenia, których braku nie zrekompensuje Ŝadna maszyneria. One potrzebują,
my chcemy – trzeba tylko znaleźć płaszczyznę porozumienia. Poszukajmy jej.
Przyjrzyjmy się światu dzieci z odpowiednią dozą szacunku i pokory.
Zastanówmy się, co zrobić, by stał się on dla nas bliŜszy, bardziej akceptowalny; co
zrobić, Ŝeby znalazł się w nim kawałek miejsca takŜe dla nas. Pomyślmy, jak
przekazać wartości, które są dla nas najcenniejsze.
4
***
A zatem, jaki jest świat młodych ludzi?
Przede wszystkim rozgadany. Roztopiony w morzu słów, symboli, gestów
i myśli przepływających we wszystkich kierunkach, szybko chwytanych, często
gubionych i powtarzanych. Jest równocześnie bardzo demokratyczny – w morzu słów
kaŜdy moŜe się wypowiedzieć i zadecydować, które komunikaty odbierze, na które
odpowie. Nie ma w nim barier i tabu – wszystko jest dla ludzi i wszystko powinno im
słuŜyć.
Ten świat jest szybki – aŜ do bólu – i przez to bardzo powierzchowny.
Przypomina kalejdoskop. Tutaj młode pokolenie wiernie podąŜyło ścieŜką wytyczoną
przez dorosłych. ZauwaŜmy, Ŝe miejsce duŜej płachty tygodnika „Polityka” juŜ dawno
zajął kolorowy zeszyt, w którym rzadko trafia się artykuł dłuŜszy niŜ trzy strony. Pół
godziny wiadomości telewizyjnych zawiera streszczenie tego, czym Ŝyje cały świat,
zaś królem rynku prasowego jest dziennik składający się z głównie z tytułów, zdjęć
i wykrzykników.
Świat młodych ludzi jest dla nas nowy, zupełnie inny, egzotyczny. Próba
sprowadzenia go do tego, co pamiętamy z dzieciństwa razi brakiem wyobraźni. Na
poziomie
władzy
państwowej
prezentują
to
zwolennicy
przywrócenia
obowiązkowych, codziennych strojów szkolnych – nie dlatego, Ŝe prawdopodobnie
nie jest to właściwe rozwiązanie problemu agresji i braku dyscypliny szkolnej, ale
dlatego, Ŝe gdyby nawet było, brak akceptacji wśród młodych ludzi skazuje ten
pomysł na niepowodzenie. Jest on po prostu niezgodny z opisanym tutaj światem
młodych
–
kolorowym,
kalejdoskopowym,
nastawionym
na
indywidualność.
Osobiście uwaŜam zresztą pomysł umundurowania uczniów po prostu za akt agresji
– której ponoć ma zapobiegać!
Na poziomie władzy rodzicielskiej i szkolnej brak zrozumienia egzotyki świata
dzieci przejawia się w typowych frustracjach osób dorosłych:
„W ogóle nie czytają ksiąŜek!” – po pierwsze wcale nie „w ogóle”, bo trochę
jednak czytają. Po drugie, jeśli nawet nie czytają, to z innych źródeł uzyskują, często
mimochodem, równie duŜo informacji, jak kiedyś z ksiąŜek. Nigdzie nie zostało
objawione, Ŝe ksiąŜka jest najwyŜszą formą przekazu kulturowego.
„WciąŜ ślęczą przy komputerze”. My sami – dorośli – kupujemy im komputery
i sami wprowadziliśmy informatykę do programów szkolnych. Sami oczekujemy od
5
nauczycieli, Ŝe będą kształcić „nowocześnie”, a tę nowoczesność utoŜsamiamy
z zastosowaniem technologii informacyjnej. Sami wreszcie coraz dłuŜej siedzimy
przed ekranem monitora, takŜe kosztem codziennego kontaktu z dzieckiem.
Zastanówmy się, czy jeśli pół świata spędza duŜą część Ŝycia przy komputerze,
moŜna mieć pretensję do jego młodocianej jednej czwartej, Ŝe czyni to samo?!
„UŜywają komputera tylko do grania”. JuŜ nie – w coraz większym stopniu takŜe
do komunikowania się, jako narzędzia pracy i źródła informacji. Poza tym gra moŜe
mieć walor kształcący, nawet jeśli tego nie dostrzegamy. Nie jest teŜ granie
w większym stopniu stratą czasu, niŜ, na przykład, czytanie prasowych doniesień na
temat Ŝycia towarzyskiego gwiazd filmu lub estrady.
„Tylko komórka i komórka!”. Równie dobrze moŜemy sobie ponarzekać „WciąŜ
tylko zegarek i zegarek!”. Daliśmy dzieciom do ręki wygodne narzędzie, takŜe we
własnym interesie. Korzystamy z niego, dzwoniąc dziesięć razy dziennie, aby
dowiedzieć się, co nasza pociecha robi, gdzie jest, jak się czuje i tak dalej. Nie
dziwmy się, gdy dziecko robi to samo w sprawach, które są waŜne dla niego.
„Nie respektują starszych” – to prawda, dystans bardzo się zmniejszył, w takim,
mniej więcej, stopniu, jak Szymon Majewski czy Kuba Wojewódzki skracają go
w telewizorze w stosunku do gości swoich programów. Takie wzorce lansują obecnie
media, które nie są przecieŜ wytworem dzieci. Niestety, coraz częściej przejmujemy
je takŜe my - dorośli.
„Piszą niestarannie, z błędami, w ogóle nie dbają o styl” – przyczyn moŜe być
wiele. Na przykład, ktoś w „zerówce” uczył pisać litery zamiast starannie
przygotowywać rękę dziecka do pisania. Albo mama, będąc w ciąŜy, jadła za duŜo
skaŜonej sałaty. Albo dziecko chce jak najszybciej zapisać cisnące się pod pióro
myśli. Ponadto, nauka starannego i bezbłędnego pisania wymaga czasu, skupienia
i wytrwałości. Trudno pogodzić to z obecnym tempem Ŝycia. JeŜeli jednak bardzo
nam na tym zaleŜy – a powinno – to pierwszy krok powinniśmy uczynić sami.
Proponuję – wylansujmy hasło: „SMS-y i maile piszę bez błędów!”. Ale ostrzegam,
sam czasem tracę cierpliwość, kiedy wystukuję SMS-a z polskimi literami
i interpunkcją. CóŜ, pozostaje mieć nadzieję, Ŝe następne pokolenie ogłosi zniesienie
w języku polskim liter „ó”, „Ŝ”, „h” i im podobnych. O ilerz, tfu…, o ileŜ Ŝycie będzie
prostsze!
6
Kalejdoskopowy, rozgadany, dla nas egzotyczny – taki jest świat młodych ludzi.
Uzupełnijmy ten obraz jeszcze o to, jaki nie jest.
Nie jest pozbawiony autorytetów, z tym, Ŝe współczesny autorytet nie nabiera
mocy z racji swojego urzędu albo urodzenia. On musi pozostawać w zgodzie
z duchem młodego pokolenia. Dlatego większe wpływy ma wśród młodzieŜy Jurek
Owsiak niŜ którykolwiek z czołowych polityków. Dlatego ja staram się budować swój
niewielki, szkolny autorytet na róŜnorodności pomysłów, ściskaniu łapek, emocjach
przy grze w piłkę, ciekawych lekcjach i pełnych przygód obozach, a nie dostojeństwie
dyrektorskiego majestatu.
Ten świat nie jest pusty, ani pozbawiony patriotyzmu. Zna wzruszenia,
potrafi cieszyć się i tworzyć, entuzjazmuje sukcesami polskich sportowców – nie
znosi jednak utoŜsamiania patriotyzmu z nudą i zadęciem, ani czczenia dawnych
przewag, czy chwalebnych klęsk.
Nie jest równieŜ pozbawiony uczuć, choć niektórzy zdają się sądzić, Ŝe są
one sztuczne, niczym z plastiku. Tak bywa tam, gdzie nie ma czasu na
manifestowanie i pielęgnowanie pozytywnych emocji. Z konieczności wzorcem staje
się wtedy obrazek z telewizora. Tam, gdzie jest czas, by okazywać sobie miłość,
dziecięce uczucia są takŜe „z krwi i kości”. Ale, uwaga, nieodłącznym atrybutem
miłości jest szacunek i zrozumienie. Dorosły, który traktuje dziecko, choćby
nieświadomie, jak interaktywną zabawkę do zaspokajania swoich ambicji i potrzeb,
tylko myśli, Ŝe kocha.
Taki jest, moim zdaniem, świat młodych ludzi. Oczywiście, powyŜsze
rozwaŜania są tylko pewnym uogólnieniem wielu obserwacji. Sądzę jednak, Ŝe
podobnie jak rodzice, patrzący z boku, czasem wnikliwiej i trafniej oceniają szkołę niŜ
nauczyciele, tak ja, obserwując z dystansu przejawy Ŝycia rodzinnego setek uczniów,
dość trafnie diagnozuję sytuację. CóŜ z tej diagnozy wynika dla nas, dorosłych?
***
Drogi R.! Poszukując odpowiedzi na tak postawione pytanie proponuję Ci trzy
kroki: zaakceptowanie nieuchronnego, aby uniknąć niepotrzebnych frustracji,
ustalenie, co jest najwaŜniejsze w wychowaniu i zastanowienie się, jak to osiągnąć.
Nieuchronne wydaje mi się ogromne tempo Ŝycia, z którego wynika ciągły brak
czasu, powszechna swoboda w dostępie i wymianie informacji, brak moŜliwości
7
określenia jakiejś obiektywnie „najlepszej” przyszłości dziecka, oraz rosnące
poczucie autonomii młodego pokolenia.
Myślę, Ŝe wiele osób jest zmęczonych narastającym pośpiechem. Osobiście
mam wraŜenie błędnego koła – staram się zdąŜyć ze wszystkim, co mogę zrobić
w Ŝyciu, wykorzystać do maksimum otwierające się moŜliwości. Niestety, im więcej
robię, tym silniejsze mam poczucie, Ŝe jeszcze więcej jest do zrobienia.
Dobrą ilustracją problemu jest ten list. Piszę do Ciebie nie dlatego, Ŝe ktoś mi to
wpisał w zakres obowiązków, ale z potrzeby podzielenia się myślami, której
zaspokojenie stało się dzisiaj moŜliwe nawet dla takiego amatora jak ja. Mogę ten list
zredagować za pomocą komputera, rozesłać pocztą elektroniczną lub powielić –
mam na swoje usługi całą współczesną technologię. Równocześnie pracuję (muszę,
ale, na szczęście, lubię swoją pracę), przygotowuję i prowadzę zbiórki harcerskie (nie
muszę, ale lubię), chodzę na zajęcia sportowe (nie muszę, ale uwielbiam; poza tym
ruch jest podobno waŜny dla zdrowia), sporadycznie utrzymuję kontakty z dalszą
rodziną (jak mógłbym z tego zrezygnować) i z przyjaciółmi (dobrze, Ŝe są…).
Komputer, telefon i samochód pozwalają mi zmieścić coraz więcej zajęć w jednostce
czasu, więc jeśli pojawi się jakiś nowy pomysł, pewnie ulegnę pokusie działania.
Tymczasem piszę, a po głowie juŜ chodzą mi kolejne tematy. I natrętne pytanie –
które ogniwo w tym łańcuchu przerwać, Ŝeby zwolnić tempo Ŝycia?
Niestety, nie potrafię dokonać wyboru, tym bardziej, Ŝe równolegle ścigają się
z czasem moi najbliŜsi. Akceptuję więc to, co przyjmuję za nieuchronne. Przestałem
Ŝałować, Ŝe nie potrafię siedzieć bezczynnie, lekturę przemycam kradnąc godziny
nocy, a niedoczas stał się normalnym stanem mojego Ŝycia. Cieszę się, Ŝe mam tyle
moŜliwości i mogę z nich korzystać. Ale równieŜ przestałem krytykować moją córkę,
widząc ją czasami wpatrzoną w telewizor. Nawet trochę jej zazdroszczę, Ŝe potrafi
jeszcze wyhamować.
Ciekaw jestem, jak ten problem wygląda w Twoim Ŝyciu? Czy teŜ, podobnie jak
ja, pędzisz i nie bardzo chcesz, albo umiesz się zatrzymać? Czy Twoje dziecko
posiada zanikającą w społeczeństwie umiejętność nic-nie-robienia? A moŜe sam
bardzo starasz się, by jego czas był szczelnie wypełniony zajęciami? Jeśli tak, to
odpuść trochę – Ŝycie samo wywiera na nie wystarczającą presję.
Nieuchronność swobody dostępu i wymiany informacji wydaje mi się oczywista,
a przekonałem się o tym dobitnie we własnym domu. Jakiś czas temu zagroziłem
8
córce, Ŝe w odwecie za narastający za jej sprawą bałagan na moim biurku załoŜę
hasło na komputerze podłączonym do internetu. Pociecha zareagowała sugestią, Ŝe
w takim razie będzie mnie codziennie prosiła o pomoc w ściąganiu informacji
niezbędnych do nauki. Po zwaŜeniu „za” (porządek na biurku) i „przeciw” (braki
w wykształceniu dziecka, trudna rola pośrednika) zaniechałem walki z nieuchronnym
i podjąłem Ŝmudne negocjacje w kwestii zasad korzystania z mojego mebla.
Nowym zjawiskiem, chyba jeszcze nieuświadomionym przez większość
dorosłych, jest brak moŜliwości precyzyjnego ustalenia „najlepszej” przyszłości
dziecka. Powróćmy na chwilę do porównań historycznych. Pan feudalny Ŝyjący
w średniowiecznym zamku miał pełne prawo przypuszczać, Ŝe jego pierworodny
odziedziczy tytuł i władzę, po nim stanie się to z kolei udziałem jego pierworodnego
i tak dalej. W myśl tego programu Ŝyciowego wystarczyło nauczyć się zarządzać
majątkiem i wdroŜyć do rycerskiego rzemiosła, aby spokojnie zająć swoje miejsce
w społeczeństwie. A dzisiaj? Pozycja społeczna bywa dziedziczona jeszcze tylko
w kilku korporacjach zawodowych, a i to nie zawsze. Mnogość zawodów jest tak
wielka, Ŝe same kierunki studiów liczone są w tysiącach, a z kaŜdym rokiem
przybywają nowe. Wahania koniunktury i bezrobocie zmuszają do częstej zmiany
zajęcia, a system kształcenia i dokształcania wspiera to zjawisko. Co najwaŜniejsze,
tempo zmian we wszystkich dziedzinach Ŝycia jest tak ogromne, Ŝe mamy jedynie
mgliste pojęcie o tym, jak będzie wyglądał świat za następnego pokolenia. Człowiek,
który mówi, Ŝe wie, kim będzie jego dziecko gdy dorośnie, albo jest nadmiernie
pewny siebie, albo grzeszy brakiem wyobraźni.
JeŜeli zgodzimy się, Ŝe nikt nie wie na pewno, jak będzie funkcjonował świat za
lat dwadzieścia, musimy równieŜ pogodzić się z tym, Ŝe jedynym sposobem
przygotowania dziecka na spotkanie przyszłych wyzwań jest wyposaŜenie go
w umiejętność samodzielnego reagowania na zmieniające się warunki. Do tego
niezbędne jest wykształcenie wewnętrznej autonomii, na którą składa się gotowość
samodzielnego stawiania sobie celów, zdolność wartościowania osób i wydarzeń
oraz poczucie własnej wartości. Kształcenie tych cech moŜe być bardzo frustrujące
dla osoby przywiązanej do tradycyjnych relacji dorośli – dzieci. Jeśli jednak spętamy
umysł dziecka wyobraŜeniami, jakie mają o Ŝyciu i przyszłości rodzice i nauczyciele,
będziemy wychowywać je dla świata współczesnego, a nie tego, który nadejdzie!
9
To wszystko wydaje mi się nieuchronne. Do czego więc powinniśmy
dąŜyć? O co warto starać się w wychowaniu?
Myślę, Ŝe nade wszystko warto rozwijać i pielęgnować pozytywne emocje
dziecka. Człowiek pogodny i Ŝyczliwy dla otoczenia ma większą szansę na
osiągnięcie stanu, który określi mianem szczęścia. Te same cechy, wbrew
potocznemu mniemaniu, dadzą mu równieŜ przewagę na rynku pracy – większość
pracodawców poszukuje ludzi „komunikatywnych i umiejących pracować w zespole”,
co nie jest raczej cechą zamkniętych w sobie ponuraków. Pogoda ducha moŜe być
dobrym lekarstwem na stres, przepustką do udanej miłości, szczepionką na
niepowodzenia i… pociechą dla rodziców na starość. Po prostu, jak napisała
Krystyna Siesicka, „świat lubi ludzi, którzy lubią świat”.
Warto dbać o tak zwane dobre wychowanie, dawniej zwane „kindersztubą”.
Zwroty grzecznościowe, dostosowanie języka do adresata, poszanowanie norm
zwyczajowych i prawnych obowiązujących w społeczeństwie – to wszystko moŜe
zaginąć w codziennym pośpiechu, a przecieŜ istniejąc zapewnia nam poczucie
łączności z dawnymi, dobrymi czasy, ułatwia funkcjonowanie w Ŝyciu i znakomicie
współgra z rozwijaniem pozytywnych emocji.
Wreszcie rzecz równie waŜna, a nie tak oczywista, jak poprzednie – rozwijanie
u dziecka samodzielności, umiejętności dokonywania wyboru, poczucia
odpowiedzialności za swój los. Znaczenie tych cech w świecie, który zmienia się
nie do poznania w ciągu mniej niŜ jednego pokolenia, jest trudne do przecenienia.
Tylko one dają nadzieję na sukces, gdy wiedza staje się przestarzała zanim jeszcze
trafi do szkolnego podręcznika.
Zwróć uwagę, Ŝe wśród tego, o co warto zabiegać nie wymieniłem starannego
wykształcenia, choć wydaje się ono dzisiaj niezbędne, a juŜ znajomość języka
obcego absolutnie nieodzowna. To jest bardzo waŜne, ale wcale, moim zdaniem, nie
przesądza ostatecznie o przyszłym powodzeniu Ŝyciowym.
Przy wszystkich
swoich
wadach współczesny świat niesie moŜliwości
edukacyjne, o jakich my mogliśmy tylko pomarzyć. Właściwie kaŜdy ma dzisiaj
szansę kształcić się tak długo, jak długo starczy mu zapału. Język obcy, a dokładniej
angielski, gości w świadomości dzieci od najmłodszych lat i to nawet bez specjalnych
lekcji, po prostu za pośrednictwem komputera, internetu i ścieŜek dźwiękowych
piosenek i filmów. Tę zmianę dostrzegam szczególnie ostro przez pryzmat
10
osobistego doświadczenia. Jako młody człowiek w ciągu długich dwunastu lat nauki
angielskiego mogłem porozmawiać w tym języku w zasadzie tylko z nauczycielem.
Owe dwanaście lat przyniosło mi niezłą znajomość języka, okupioną jednak
ogromnym znuŜeniem nauką. Tymczasem podobny poziom znajomości francuskiego
osiągnąłem w wieku dojrzałym, właściwie bez Ŝadnych lekcji, dzięki regularnym
wyjazdom, a ostatecznie dzięki pobytowi we francuskim szpitalu.
Jestem przekonany, Ŝe zdecydowana większość młodych ludzi w przyszłości
dobrowolnie lub pod presją okoliczności nawet kilkakrotnie zmieni swój program
Ŝyciowy. Z tego powodu, doceniając znaczenie starannego wykształcenia, w tym
nauki języków obcych, uwaŜam, Ŝe priorytetem wychowania powinno być rozwijanie
cech osobowości, które ułatwiają harmonijne funkcjonowanie we współczesnym
świecie. Kwintesencją mojego poglądu na tę sprawę niech będzie komentarz
psychologa, który znalazłem, bodaj w „Newsweek’u”, w artykule poświęconym
dzieciom hodowanym…, chciałem napisać „wychowywanym” do sukcesu –
„w dorosłym wieku moŜna nauczyć się języka obcego, ale na naukę emocji jest juŜ
wtedy za późno”.
Drogi R.!
Wiem, Ŝe ostatnie zdania mogą być dla Ciebie niepokojące. W końcu nauczyciel
nie powinien pisać, Ŝe wykształcenie dziecka nie wydaje mu się problemem
najwaŜniejszym. Aby lepiej się rozumieć powinniśmy rozwaŜyć, czym w ogóle jest
dzisiaj wykształcenie, bowiem to pojęcie ostatnio takŜe mocno zmieniło swoje
znaczenie. Na ten temat napiszę więcej w jednym z następnych listów. Tymczasem
przyjmij moje zapewnienie, Ŝe jako nauczyciel nie zaniedbam tego, czego dziecko
powinno dowiedzieć się i nauczyć w szkole, jednak przede wszystkim będę kształcił
pozytywne emocje, uczył samodzielności, prawości i dobrego wychowania.
Taki program wychowawczy nie grozi konfliktem pokoleń. Dzieci i młodzieŜ
wciąŜ posiadają ogromną potrzebę więzi emocjonalnej z dorosłymi, do pewnego
wieku przynajmniej identyfikują się z najbliŜszymi jako wzorcami osobowymi – to
wieka dla nas szansa, ale i odpowiedzialność – lubią, gdy Ŝycie toczy się w zgodzie
z kilkoma fundamentalnymi zasadami, ale równieŜ wymagają szacunku, liczenia się
z ich zdaniem i stworzenia pola dla samodzielności.
11
Proponuję, abyśmy teraz zastanowili się, jak to wszystko osiągnąć, nie sięgając
przy tym po doktorat z pedagogiki.
***
Oto cztery słowa, które zawierają proponowany przeze mnie program działania:
uśmiech, dialog, szacunek i zaufanie.
Uśmiech określa styl kontaktów. Nie traktuj go dosłownie, ale raczej jako
symbol nacechowanej Ŝyczliwością relacji dorosły - dziecko, a takŜe dorosły – świat.
Wiem, Ŝe nie jest łatwo o uśmiech, kiedy człowiek jest zmęczony, spóźniony, albo
zwolniony z pracy, ale wiem równieŜ, Ŝe pogoda ducha dorosłych sprzyja
kształtowaniu pogodnej postawy dziecka. Dziecko słucha uwaŜnie i obserwuje, w jaki
sposób jego najbliŜsi komentują róŜne zdarzenia i oceniają ludzi, a następnie bardzo
często przejmuje zasłyszane poglądy i powtarza je jako swoje. Dobrze, gdy są to
opinie Ŝyczliwe.
Zapytasz, czy trzeba się śmiać nawet, gdy sytuacja temu nie sprzyja. Powtórzę
– słowo uśmiech jest tylko symbolem, ale tak, trzeba wykazywać pogodę ducha
nawet, gdy miotają nami straszliwe emocje. W ten sposób budujemy pozytywne
myślenie dziecka. Mnie osobiście przebyta choroba nowotworowa nauczyła, Ŝe
w obliczu utraty zdrowia wszystkie inne troski tracą znaczenie. To pozwala mi
zachować pogodę ducha w sytuacjach, które w obliczu prawdziwego nieszczęścia
tylko wydają się trudne.
W ciągłym pośpiechu zapominamy czasami, jak wielkie znaczenie mają
najmniejsze gesty i słowa. A przecieŜ jakość kontaktu ma tym większe znaczenie im
ten kontakt jest krótszy. Buziak na „dzień dobry” i „do widzenia”, pomachanie ręką
zza szyby samochodu, radosny uśmiech na powitanie – to współczesne zamienniki
długich zimowych wieczorów spędzonych wspólnie na przędzeniu nici i opowiadaniu
baśni. Choć baśni szkoda...
Kolejne magiczne słowo, to dialog.
W rozgadanym, powierzchownie przeŜywanym świecie umiejętność nawiązania
dialogu daje dorosłemu szansę zapoznania się z tym, czym Ŝyje dziecko. Dialog
buduje poczucie wartości młodego człowieka, negocjacje pozwalają mu wyrazić
swoje potrzeby.
12
Tu równieŜ bardzo liczy się jakość. Jestem przekonany, Ŝe pięć minut udanych
negocjacji z dzieckiem ma większe znaczenie wychowawcze, niŜ godzina głoszenia
nawet najmądrzejszych wskazówek i porad. To pierwsze buduje poczucie autonomii
młodego człowieka, to drugie kończy się raczej znudzeniem.
Niestety, stosowanie dialogu w wychowaniu jest niełatwe. Wymaga gotowości
zaakceptowania opinii dziecka, takŜe wtedy, gdy odbiega ona od naszego
wyobraŜenia. W przypadku konfliktu zmusza do negocjowania, choć emocje
podpowiadają, by uciąć dyskusję i nakazać. Na krótką metę nakaz działa, jednak
jeŜeli chcemy, by w przyszłości młody człowiek dobrze radził sobie w świecie,
musimy nauczyć go, Ŝe w udanych negocjacjach dobra wola prowadzi do
zadowolenia obu stron.
Dialog nie oznacza rezygnacji ze stawiania dziecku wymagań. MoŜna i naleŜy
określić sferę, która nie podlega dyskusji. W ten sposób, Ŝyczliwym, ale
konsekwentnym postępowaniem, warto wpoić dziecku reguły dobrego wychowania
i szacunku dla innych ludzi. Zasady „kindersztuby” mogą nie podlegać negocjacji.
W wieku późniejszym, młodzieńczym w podobny sposób warto kształcić równieŜ
poczucie, Ŝe dana komukolwiek obietnica zobowiązuje.
Szacunek obowiązuje obie strony. Wyrazem szacunku dla dziecka jest
uzasadnianie, wyjaśnianie poleceń i zakazów, wszędzie tam, gdzie jest to moŜliwe.
Wyrazem szacunku jest Ŝyczliwa troska i rada nawet, gdy problem wydaje nam się
mało istotny. Jest nim równieŜ dyskrecja i opanowanie ciekawości, jeśli dziecko nie
zdradza chęci wtajemniczenia nas w swoje sprawy. W brudnopisie tego listu
napisałem: „Interesować się, a nie inwigilować, troszczyć się, a nie prześladować
troską, słuŜyć radą, a nie oświecać, być obok, a nie tkwić w centrum Ŝycia dziecka.”
Na tym moŜe polegać szacunek dla dziecka.
Pojęcie szacunku ma jeszcze inny aspekt. W
naszej szkole często
obserwujemy, jak dzieci oczekują i uzyskują od rodziców pomoc i poświęcenie
w sytuacjach, w których nie jest to niezbędne. Mama czeka w świetlicy, bo synek
mówi „jeszcze chwilę” i nie czekając nawet na odpowiedź kontynuuje swoją zabawę.
Inne dziecko dzwoni do rodziców, aby ci przywieźli mu coś, o czym zapomniało,
a rodzice spełniają to Ŝyczenie. OtóŜ jestem przekonany, Ŝe największa nawet miłość
i chęć pomocy dziecku nie powinny przesłaniać potrzeby nauczenia go szacunku dla
sfery prywatności osoby dorosłej!
13
Wreszcie zaufanie. Jak pogodzić potrzebę zaufania z troską o bezpieczeństwo
i dobro dziecka? Nie mam na to pytanie dobrej odpowiedzi. Niestety, w Ŝyciu
młodego człowieka mogą zdarzyć róŜne sytuacje – jeŜeli w następstwie którejś
dojdzie do dramatycznych następstw – kaŜdy rodzic będzie sobie wyrzucał, Ŝe
czegoś nie dopilnował, czegoś zaniedbał, Ŝe gdyby „coś zrobił”, być moŜe wszystko
potoczyłoby się inaczej. Nie mam odwagi proponować więc konkretnych wskaźników
zaufania. Mogę jedynie zasugerować, aby swoją potrzebę poczucia bezpieczeństwa
zaspokajać w sprawach niosących zagroŜenie dla zdrowia (takŜe psychicznego)
dziecka, obdarzając je zaufaniem wszędzie tam, gdzie moŜliwe następstwa są innej
natury. W naszej szkole dzieci biorą aktywny udział w ustalaniu swojego planu zajęć
dodatkowych. Nawet pierwszaki mają tutaj moŜliwość negocjowania z nauczycielem,
który ten plan układa. Często to robią i to z powodzeniem, czasem rodzice
przychodzą, bowiem dziecko nie potrafi uzgodnić rzeczy waŜnej dla całej rodziny,
takiej jak pora wychodzenia ze szkoły. Zdarza się jednak równieŜ, Ŝe rodzice
negocjują w zastępstwie dziecka dobór zajęć, poniewaŜ ono „wolałoby inaczej”, albo
„nie wie, co wybrać”. To jest właśnie przypadek, w którym moŜna połączyć zaufanie
z kształceniem poczucia odpowiedzialności i wymagać od dziecka, aby taką sprawę
załatwiło samo. Konsekwencje ewentualnego niepowodzenia będą absolutnie do
przyjęcia.
***
Jako dobrą ilustrację treści tego listu przytoczę Ci przykład pewnego ojca, który
opowiedział mi, jak inwestuje w swojego 11-letniego syna, interesuje się wszystkim,
co chłopiec robi, skrupulatnie obserwuje jego postępy i… denerwuje się, bo ten: „za
mało czyta, za duŜo siedzi przy komputerze, nie chce chodzić na pływalnię (ale gra
w tenisa) itd.”. Zwróć uwagę na problem uprawiania sportu.
Ojciec jest przekonany, Ŝe pływanie jest poŜyteczne dla zdrowia (jego syn nie
ma jednak specjalnego wskazania lekarskiego w tej dziedzinie).
Ojciec sam pływał i chce, aby jego dziecko teŜ to robiło.
Dziecko nie chce.
Ojciec się denerwuje. Tymczasem...
14
Tymczasem z punktu widzenia wychowania waŜne jest tylko to, aby dziecko
było aktywne ruchowo. I tak właśnie się dzieje, bowiem chłopiec z zamiłowaniem gra
w tenisa.
Gdzie zatem leŜy problem? Ewidentnie w głowie ojca, który męczy się
poczuciem poraŜki pedagogicznej, podczas, gdy wszystko jest najzupełniej
w porządku.
Co moŜna zasugerować ojcu? śeby pochodził na basen sam, Ŝeby pograł
z synem w tenisa, Ŝeby wspólnie z nim zajął się inną dziedziną rekreacji, Ŝeby
spojrzał na swoje dziecko z ciekawością, a nie dokładnie sprecyzowanym
programem. I przestał się martwić, bowiem jak dotąd, naprawdę nie ma powodu.
Kończąc, podzielę się z Tobą jednym z najmilszych doświadczeń, jakie
przyniosła mi praca pedagogiczna. OtóŜ wśród najcenniejszych pamiątek posiadam
dyplom, który otrzymałem na zakończenie roku szkolnego 1998/99 od Samorządu
Uczniowskiego. Znalazło się w nim takie oto zdanie: „Panu Dyrektorowi
w podziękowaniu za to, Ŝe szkoła pozwalała uczniom być sobą, zanim zadecydują,
kim chcą być”.
Pozdrawiam serdecznie!
Jarosław Pytlak
15

Podobne dokumenty