Tadeusz Urbański W dzień powszedni, nowicjuszowi w Sztokholmie

Transkrypt

Tadeusz Urbański W dzień powszedni, nowicjuszowi w Sztokholmie
Tadeusz Urbański
W dzień powszedni, nowicjuszowi w Sztokholmie, trudno rozeznać, kto gospodarzy w
gościnnym lokalu OPON-u. Tak było i ze mną styczniową zimą roku 1982, świeżo przybyłym
do Szwecji polskim emigrantem.
Wpadłem tam wtedy wieczorem do biblioteki i zastałem wszystko inaczej niż zwykle.
Największy pokój zamieniono w rozdzielnię ubrań, gdyż tego dnia wysyłano paczki dla
potrzebujących w Polsce. Każdy z obecnych w OPON-ie, mogł podać adres jakiejś
wielodzietnej rodziny w Polsce, by podratować ich przesyłką dziecięcych ubrań. W Polsce od
kilku miesięcy był stan wojenny. Nie miałem ze soba notesu, ale podałem jeden adres z
pamięci, właśnie takiej znajomej rodziny w Warszawie. Panie ze Stowarzyszenia Polek
skrupulatnie wybrały i przygotowały paczkę do wysyłki. Tego dnia pomagaliśmy z kolegami
nosić sterty pakunków na pocztę. Należy przy tym pamiętać, że Poczta Szwedzka nie brała
wtedy opłat za takie paczki do Polski. Podobnie postąpiła poczta Republiki Federalnej
Niemiec.
Po kilku latach, spotkałem w Warszawie odbiorcę owej paczki. Przypadkiem
zgadaliśmy się na ten temat i kolega nie mógł wyjść z podziwu, że wtedy jakaś polska
organizacja kobieca wysłała do niego ubrania i to ze Szwecji! On sam nie wiedział, że ja
emigrowałem, więc niespodzianka była większa.
Przez wiele następnych lat, bywałem częstym gościem przy Ostermalmsgatan 75,
pijałem herbatę i zajadałem domowe wypieki pań, słuchałem interesujących prelekcji, brałem
udział w kilku poznawczych wycieczkach po Sztokholmie. Stałem się niezrzeszonym
sympatykiem Stowarzyszenia Polek w Szwecji zupełnie świadomie, uznając pracę Pań ze
Stowarzyszenia za potrzebną przed 25ciu laty jak również i teraz.

Podobne dokumenty