Ejsmond i pierwsi odkrywcy … „górki”

Transkrypt

Ejsmond i pierwsi odkrywcy … „górki”
11.08.2015
Ejsmond i pierwsi odkrywcy … „górki”
Ejsmond i pierwsi odkrywcy … „górki”
BY SEBA – POSTED ON 21 SIERPNIA 2013
POSTED IN: HISTORIA
Przedwojenne Polesie było powszechnie uważane za
największą w Europie krainę bagien i królestwo dziko
płynących wód – tak w 1935 roku w swoim „Przewodniku po
Polesiu” pisał Michał Marczak. Barwny opis tego kresowego
regionu prezentował następująco: „Na południowy wschód
od Pińska, w samym sercu Polesia, u zbiegu rzek Prypeci,
Piny, Styru i Jesiołdy, rozpościera się jedno z największych
bagnisk na Polesiu, tzw. „Morze pińskie”. Bezkresną tę
równinę, obejmującą około 250.000 ha powierzchni, przecina
zagmatwany splot rzek i strumieni, wśród których drogi
szukać umie jedynie doświadczony rybak tamtejszy. Wiosną,
wezbrane rzeki pokrywają tę równinę jednolitą taflą wód,
latem zjawia się na „morzu pińskiem” nieogarnięty łan trzcin i
szuwarów. Jednostajność krajobrazu, jego rozległość w połączeniu z nieprzezwyciężonymi trudnościami fizycznymi, z
jakimi spotyka się wędrowiec usiłujący przedrzeć się przez tę pełną topielisk plątaninę wysokich traw i szuwarów, budzą
uczucie nie tylko piękna, ale i surowej grozy.”
W okresie międzywojennym „morze pińskie” stanowiło akwen operacyjny Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej. Główną
bazą tej flotylli był Pińsk, w którym stacjonowało ponad 100 pływających jednostek bojowych i pomocniczych.
Pińsk przełomu lat 20­tych i 30­tych ubiegłego wieku był
skromnym 30­tysięcznym miastem posiadającym w swej
ofercie „cały szereg restauracyj i cukierni”, dwa kinoteatry,
kolejowy plac sportowy, boisko sportowe i „przystań
wioślarską na Pinie z szeregiem łodzi do wynajęcia”.
Częstym gościem bywał w nim Julian Ejsmond (1892­1930) –
poeta, literat, tłumacz i … zagorzały myśliwy. W kilkakrotnie
wznawianych wydaniach zbioru opowiadań pt. „Moje
przygody łowieckie” tak żartobliwie zapisał swoje wrażenia:
„Oczekując w Pińsku na przybycie naszego towarzysza
polowania, zwiedziliśmy sławetny ów gród, śród błot
położony, którego ulice stanowią kładki na ruchomym bagnie
… Petersburg, jak wiemy powstał również na bagnach, Pińsk
ma więc przed sobą wielką przyszłość i może jeszcze z
czasem zostać stolicą państwa. Zresztą możnaby go raczej porównać do Wenecji, królowej Adrjatyku, z tą różnicą
jedynie, iż tam woda – a tu błoto, do picia zaś tam wina – a tu Pina …”
Służba – służbą, ale po wachcie marynarze coś ze swoim wolnym czasem musieli począć. Sport dla wojska zawsze
stanowił atrakcyjną propozycję – tak również było w tym przypadku. Wśród marynarzy flotylli największą popularnością
cieszyły się kulturystyka, podnoszenie ciężarów i oczywiście niezastąpiona piłka nożna. Założona w końcu lat 20­tych
drużyna piłkarska WKS Kotwica występowała w rozgrywkach okręgowej ligi Polesie – Klasa A. Zawodnicy rozgrywali
mecze w białych spodenkach i ciemnoniebieskich koszulkach z charakterystycznym emblematem marynarskiej kotwicy
na piersiach.
Czasem, przy okazji odbywania zasadniczej służby
wojskowej, kadrę klubową wzmacniali piłkarze mogący
pochwalić się nawet występami w reprezentacji narodowej. W
owych latach do marynarskiej drużyny trafił m.in. Gustaw
Bator, były trzykrotny reprezentant Polski, strzelec bramki w
meczu ze Szwecją w lipcu 1932 roku. Na starym zdjęciu,
wykonanym tuż po zakończeniu jakiegoś być może
wygranego meczu, widać całą jedenastkę Kotwicy a obok
piłkarzy stoją jej „nieodłączni” kibice. Na odwrocie – podpisy
zawodników, między innymi również autograf Batora.
Osiągnięcia drużyny WKS Kotwica były proporcjonalne do jej
skromnych możliwości – dwukrotnie zdobyli mistrzostwo
Polesia a w roku 1935 bezskutecznie walczyli w eliminacjach
data:text/html;charset=utf­8,%3Ch1%20class%3D%22entry­title%22%20style%3D%22font­size%3A%2022px%3B%20font­weight%3A%20700%3B%20p…
1/2
11.08.2015
Ejsmond i pierwsi odkrywcy … „górki”
o awans do I ligi przegrywając dwa razy ze Śmigłym Wilno i oddając dwa mecze walkowerem Warmii Grajewo.
Największym sukcesem było zdobycie tytułu Mistrzów Marynarki Wojennej we wrześniu 1937 roku na turnieju
rozgrywanym w Gdyni na stadionie przy ulicy nazwanej imieniem nieżyjącego już wówczas Juliana Ejsmonda (zginął
kilka lat wcześniej w wypadku drogowym na szosie do Morskiego Oka). Po wygraniu turnieju piłkarze wraz z osobami
towarzyszącymi dumnie sfotografowali się na tle piaszczystego stoku przystadionowego wzgórza.
Kilkadziesiąt lat później słynna „górka przy Ejsmonda” stała się symbolem wielopokoleniowych tradycji kibicowania
piłkarzom gdyńskiej Arki. Pół żartem, pół serio można spuentować, że już przed wojną kresowa drużyna z dalekiego
Pińska nieprzypadkowo pozowała do swej pamiątkowej fotografii w tym właśnie miejscu wybierając „górkę” za
symboliczne tło piłkarskich sukcesów !!!
Dziś jako nazwa głównej kibicowskiej trybuny zadomowiła się na stałe na Miejskim Stadionie w Małym Kacku, zaś obecni
kibice raz do roku spotykają się na dawnym stadionie aby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie na tle „górki przy Ejsmonda”
… tak jak uczyniła to kiedyś nieznana, kresowa drużyna.
Janusz Postek
data:text/html;charset=utf­8,%3Ch1%20class%3D%22entry­title%22%20style%3D%22font­size%3A%2022px%3B%20font­weight%3A%20700%3B%20p…
2/2