MIŁOŚCI PRAGNĘ… (Ozeasz

Transkrypt

MIŁOŚCI PRAGNĘ… (Ozeasz
MIŁOŚCI PRAGNĘ… (Ozeasz. 6.6)
Pomimo mojego młodego wieku (17 lat) chciałabym podzielić się moim doświadczeniem i tym,
czego Bóg dokonał w moim krótkim życiu, aby uwielbić Jego święte imię za niepojętą Jego miłość.
Jak tylko pamiętam to moje życie od najwcześniejszych lat było związane z religią. Moi rodzice
należeli wówczas do pewnego odłamu adwentowego (ruch Wright’a). Jak tylko sięgam pamięcią, to
wpajano mi jak mam żyć, jak i co jeść, jak się ubierać itd. Przez te wszystkie lata pobytu moich
rodziców w tym ruchu byłam nieszczęśliwa. W domu ciągle panował tata ze swoimi zasadami
religijnymi, mama mu się sprzeciwiała, więc były ciągłe kłótnie, walki. Dlatego żyłam w ciągłym
strachu, a pragnęłam ciepła, pokoju i miłości, a otrzymywałam zakazy, nakazy, zasady. Widziałam też,
że moje rodzeństwo również przeżywa te dylematy i tak naprawdę to pragnie czegoś innego od życia
w rodzinie. Nadszedł czas kiedy rodzice odeszli z tego ruchu, z tego powodu staliśmy się też bardzo
biedni, bo tata porzucił pracę, w której jego szefami byli członkowie tego ruchu. Ale zauważyłam, że
dzięki temu tata zaczął zmieniać się na lepsze i bardzo się do siebie zbliżyliśmy, byłam wtedy
szczęśliwa, mogłam z tatą o wszystkim pogadać i było nam ze sobą dobrze. Zadawałam mu różne
pytania, a on zawsze mi na nie odpowiadał. Zapragnęłam w moim życiu zmiany na lepsze. Miałam
wówczas 12 lat. Pomimo tego, że w domu nie było najlepiej, bo kłopoty finansowe bardzo źle
wpływały na rodzinę, to jednak z tatą było mi dobrze. Zauważyłam również, że mama pragnęła
szczęścia dla rodziny, ale to szczęście upatrywała bardziej w życiu światowym niż w duchowym, a
tata ciągle się temu sprzeciwiał i walczył z tym jak potrafił. Zrozumiałam też, że to tata chciał zawsze
dla nas dobrze, może nie zawsze robił to wszystko we właściwy sposób, ale walczył o nasze
zbawienie. Targały mną mieszane uczucia, z jednej strony świat mnie pociągał, a z drugiej w głębi
serca pragnęłam tego o czym mi tata mówił, pragnęłam spokojnego życia w Bogu i cieszyć się Jego
miłością i życiem wiecznym.
Czas mijał, stawałam się coraz starsza, zmieniłam otoczenie, bo się przeprowadziliśmy na wieś.
Poznałam nowych przyjaciół i ponownie zaczęłam oddalać się od Boga. Widziałam jak tata cierpi z
tego powodu, przez parę miesięcy w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Nowi koledzy i koleżanki
coraz bardziej wciągały mnie w świat, imprezy, alkohol, chłopacy, wolność. Wiedziałam, że robię źle,
wiedziałam też, że mi się to podoba, ale z drugiej strony prosiłam Boga żeby mnie z tego uwolnił,
gdyż pomimo wszystkiego nie miałam pokoju w sercu, takiego, kiedy byłam blisko taty i Boga.
Często wieczorami płakałam, brakowało mi bliskości z moim tatą, wspominałam sobie jak było
kiedyś cudownie. Ale przez kolejne dnie jeszcze bardziej się pogrążałam, zagłuszając w sobie
działanie Ducha Bożego. Nie byłam w stanie odmówić kolegom i koleżankom, kiedy zapraszali mnie
na imprezy. Myślałam też, że po tym co robiłam i jak ciągle okłamywałam tatę, to on już nie będzie
dla mnie taki jak był wcześniej. Wszystko to mnie bardzo dręczyło i żyłam jak gdyby w jakimś
amoku. Duma mi nie pozwalała na to aby przyjść do taty i uważałam, że on też mnie już nie chce. Z
biegiem czasu to życie zaczynało mnie pomału nudzić i bardzo męczyć, tęskniłam za czymś innym, za
tym co było, a minęło. Uświadomiłam sobie, że to właśnie wtedy byłam naprawdę szczęśliwa. W tym
czasie tata wyjechał za granicę do pracy. Wtedy hulaj dusza taty nie ma, mama nam zawsze pozwalała
na więcej rzeczy niż tata. I myślę, że właśnie ta całkowita wolność i brak taty spowodował, że ta źle
pojęta wolność zaczęła bardziej mi dokuczać niż pomagać. Zaczęłam tęsknić za tatą. Ale znów się to
zmieniło, kiedy tata nam oznajmił, że pragnie całą rodzinę sprowadzić za granicę, abyśmy tam żyli i
pracowali. Byłam wówczas wściekła, jak pomyślałam sobie, że muszę opuścić całe moje życie wśród
przyjaciół, nie mogłam tego znieść. Pomyślałam, że to kolejny wymysł taty, który nas unieszczęśliwi,
całe moje serce się buntowało. Ale tata nam powtarzał, że to dla naszego dobra, ale ja w to nie
wierzyłam. Nie mogłam spać po nocach, ciągle płakałam. Mama i rodzeństwo również nie chciało
wyjeżdżać poza najstarszym bratem, który już był u taty i pracował z nim i z tego co mówił, to był
bardzo szczęśliwy. Przez ten okres dwa razy odwiedziliśmy tatę za granicą i muszę przyznać, że
czułam się wówczas dobrze, ale nie wyobrażałam sobie, żeby tutaj żyć na stałe. Po powrocie od taty
ponownie przyszły czarne myśli. Miałam już swoje plany co do mojego życia w Polsce i za żadne
skarby nie chciałam tego zmieniać. Z tego co wiem, to tata tylko się modlił, bo wiedział, że jest to
najlepsza rzecz jaką mógł dla nas zrobić, a my ciągle się buntowaliśmy i mówiliśmy mu, że nie
wyjedziemy. W końcu tata sam podjął decyzję i oznajmił nam, że w tym i tym dniu przyjeżdża
samochód aby nas przeprowadzić. Powiedział nam, że mama będzie miała również pracę, że ja i
siostry też będziemy mogły sobie dorabiać. Kto będzie chciał to wyjedzie, kto nie to zostanie w
Polsce. Mieszkaliśmy wówczas w bardzo złych warunkach i w porównaniu z tym, co tata nam
oferował, to było tak jakbyśmy się przeprowadzali ze szopy do pałacu. Czekaliśmy niemalże do
ostatniej chwili z pakowaniem, gdyż myśleliśmy, że tata zmieni zdanie, ale kiedy uświadomiliśmy
sobie, że on nie żartuje, to musieliśmy się zacząć pakować. Pakowałam się i płakałam, byłam tak
nieszczęśliwa i wszystko widziałam w czarnych kolorach. Ale kiedy wracał mi zdrowy rozsądek, to
zaczęłam rozumieć co tak naprawdę Bóg chce nam dać i że jest to najlepsze wyjście dla mnie i dla
całej mojej rodziny. Zaczynałam się godzić już z tą myślą życia za granicą i otrzymywałam coraz
większy pokój. Kiedy już się przeprowadziliśmy do Danii i zamieszkaliśmy w wielkim komfortowym
mieszkaniu, kiedy tutejsi adwentyści otoczyli nas swoją opieką i miłością, to uświadomiłam sobie
wreszcie, że możemy być tutaj szczęśliwi. Poznałam tutaj nowych przyjaciół, którzy okazali mi wiele
miłości i sama również bardzo ich pokochałam. Zauważyłam jeszcze jedną rzecz. Widziałam jak nasi
przyjaciele, mój starszy brat są szczęśliwi w Panu, jaki mieli pokój w sercu, jak potrafili się
wszystkim cieszyć i zapragnęłam tego samego. Coraz częściej zaczynałam myśleć o moim Bogu, o
zbawieniu, o miłości jaką On mi oferuje i o tym co dla mnie uczynił posyłając na świat Swego Syna
za moje grzechy. Ponownie też wróciły wspaniałe relacje z moim tatą, widziałam, że jest szczęśliwy z
naszego pobytu tutaj i że bardzo nas kocha. Zaczęłam dużo czytać Biblii i książek E.White i
odnajdywać w nich wspaniałość nowego życia. I pomimo tego, że moje życie nie jest jeszcze takie
jakie powinno być, gdyż zdarzają mi się upadki, to jednak wiem komu zawierzyłam i kto się mną
opiekuje. Wierzę również, że Bóg swoje dzieło, które we mnie rozpoczął, doprowadzi do końca.
Pragnę codziennie się Mu poddawać, gdyż teraz wiem, że nie ma szczęścia poza Bogiem. Tego
wszystkiego pragnę również dla mojej mamy, gdyż widzę jak się szamocze z samą sobą szukając
szczęścia tam, gdzie go nigdy nie odnajdzie. Również pragnę tego dla mojej młodszej siostry, bo
widzę, że tęskni za Polską i za czymś innym niż ma tutaj, ale teraz wiem, że to nie byłoby dla niej
dobre i zgubiłoby ją to na wieki. Jedynie w Tobie drogi Boże jest ukojenie mej duszy. Tobie oddaję
me serce i dziękuję Ci za wszystko.
Gosia Maciejewska
2