Trochę na temat fałszowania obrazów

Transkrypt

Trochę na temat fałszowania obrazów
www.gazetagazeta.com
Strona 6
piątek - niedziela, 11 - 13 maja 2012
SZTUKA
Trochę na temat fałszowania obrazów
Jak się mówi o fałszerstwie to
przede wszystkim na myśl przychodzi fałszowanie pieniędzy czy
ważnych dokumentów, zarówno
prywatnych jak i publicznych.
Normalnie robi się to dla zysku.
Takie czyny uważane są przez
wszystkie społeczeństwa za przestępstwo i są surowo karane.
Czasami bywa, że państwo
czy jego władze, używa fałszywej
monety do celów wojennych czy
politycznych. Czyniły to w czasie wojny 1939-1945 hitlerowskie
Niemcy, stwarzając tym wiele
kłopotów aliantom. Jeśli chodzi
o fałszowanie papierów czy dokumentów to jest ono dość często spotykane, robione jest przez
jednostki czy organizacje w celu
osiągnięcia zamierzonych celów
politycznych czy zysków materialnych.
Demaskowanie i ukrywanie
tego rodzaju przestępstw staje się
coraz trudniejszym zadaniem dla
fałszerzy i dla tych, którzy ich
zwalczają. Obie strony używają
coraz to nowocześniejszych
środków technicznych, jedni
tworząc dzięki nim coraz lepsze,
a czasami doskonałe falsyfikaty,
drudzy zaś, posługując się najnowszymi zdobyczami techniki,
by je wykryć.
Oprócz pieniędzy i dokumentów fałszuje się przedmioty unikalne, których oryginały są niedostępne na wolnym rynku. Imituje się dzieła sztuki, stylowe meble, ceramikę, obrazy. Niektóre
z nich mające znaczenie historyczne czy muzealne, inne zaś
tylko sentymentalne. Najbardziej
rozpowszechnionym polem działania w dobie obecnej i chyba najbardziej opłacalnym, jest prawdopodobnie podrabianie dzieł
sztuki. I właśnie tę kategorię fałszerstw będziemy poniżej rozważali.
Zważywszy na to, że poziom
wykształcenia społeczeństwa jak
i związane z tym jego możliwości finansowe wzrastają wraz z
postępem materialnym, można
zauważyć, że zapotrzebowanie
na oryginalne dzieła sztuki wzrasta. Dziewiętnastowieczne reprodukcje, tzw."oleodruki", bardzo
popularne i cenione w XX wieku
wśród średnich warstw społeczeństwa nie wystarczają i obecnie zbierane są jedynie jako "kurioza", ze względu na ich ograniczoną zachowaną ilość. Ich dawni posiadacze uważają się dzisiaj
za "prawdziwych znawców i
amatorów oryginalnych dzieł
sztuki". Dlatego oleodruki czy
inne reprodukcje obrazów, robione przestarzałymi obecnie
technikami, lądowały wyrzucane
"na śmieci" i powoli zastępowane były oryginalnymi pracami
współczesnych artystów.
Obrazy wielu znanych XIXwiecznych mistrzów cieszyły się
tak dużym popytem, że ich normalna, autentyczna produkcja
nie była wystarczająca, ceny ich
zaś wzrastały szybko. Z tego to
powodu wielu nieżyjących już
"mistrzów pędzla", a raczej ich
dzieła, stało się ofiarami fałszerzy. Trudno było odróżnić orygi-
nał od falsyfikatu, niekiedy świetnie zrobionego.
Ofiarami oszustów stawali się
także współcześni malarze. Zdawałoby się, że do stwierdzenia
autentyczności dzieła wystarczy
podpis autora. Okazało się, że tak
nie jest. Podpisy są bardzo ważne, ale jednocześnie są łatwe do
się imitować styl pracy orginalnego autora, tzn. sposób nakładania farby na powierzchnię płótna, pociągnięcie pędzlem, sposób
malowania roślinności, krajobrazu, naśladowanie gry świateł i
cieni, jeśli takowe wchodzą w
grę, czy tematyki. To wszystko
czyni dany obraz mało odróżnia-
bą każdego wnętrza.
Wielką pomocą w stwierdzeniu autentyczności obrazu są nowoczesne zdobycze techniczne,
takie jak rentgen czy nowoczesna analiza chemiczna, która pozwala na stwierdzenie, czy farby
użyte do produkcji obrazu z XVII
wieku były znane i używane w
naśladowania i trzeba być rzeczywiście specjalistą, by odróżnić fałszywy od prawdziwego.
Wiele muzeów posiada niepodpisane prace, lecz wtedy określa
się je jako "przypisywane" temu
czy owemu artyście, czy też jako
pochodzące z jego "szkoły" czy
epoki artystycznej , o ile styl obrazu i technika wykonania odpowiada znanym kryteriom dzieł
danego malarza. Czasami wystarczy znać historię dzieła i warunki, w jakich ono powstawało.
Jego popularność jest najlepszym przykładem słuszności tego
twierdzenia. Tak jest w przypadku "Grunwaldu" i "Rejtana" Jana
Matejki. Chociaż wydaje mi się,
że żaden z tych obrazów nie został podpisany przez mistrza,
nikt nie kontestuje tożsamości
ich twórcy.
W czasie mojej wizyty w Muzeum Narodowym w Krakowie w
Sukiennicach, rozmawiałem z
jednym z jego konserwatorów na
temat techniki i sposobów"fałszowania" obrazów. Otóż według
jego opinii, naśladowcy starają
jącym się, na pierwszy rzut oka,
od oryginału. Następnie taki "produkt" imitator stara się umieścić,
czy dać w depozyt jakiemuś prowincjonalnemu, małemu muzeum, w kraju czy nawet za granicą, gdzie działalność autora
oryginałów jest mało, lub wcale
nieznana. Instytucje te nie posiadają zazwyczaj wystarczających danych ani kompetencji do
stwierdzenia lub potwierdzenia
autorstwa dzieła, czy też wiarygodności jego podpisu. Po pewnym czasie obraz zostaje wycofany z wystawy czy z depozytu i
zjawia się na "rynku". W ten sposób trafia do galerii sztuki, które
już zajmują się jego sprzedażą.
Galeria bierze udział w transakcji, wystawia zaświadczenie, że
obraz był wystawiany w jednym
z muzeów (co podnosi jego prestiż), wystawia świadectwo oryginału. Trzeba przyznać, że wiele takich "dzieł"nawet gdyby były
podpisane fałszywymi, ale znanymi nazwiskami malarzy, byłyby całkiem do zaakceptowania i
mogłyby być rzeczywistą ozdo-
danym okresie, czy też są już
tworami nowoczesnych koncernów chemicznych.
Rentgen pozwala stwierdzić
czy na płótnie, pod powierzchnią
badanego obrazu znajduje się
inny, wcześniejszy. Jest to ważne, gdyż wiele falsyfikatów jest
malowanych na starych płótnach
nieznanych lub zapomianych
twórców minionej epoki. W takich wypadkach analiza drewna
bleitramu i rodzaj płótna nie dają
konkretnych dowodów fałszerki.
Jeśli natomiast odkryto pod "nowoczesnym" dziełem coś innego
i grubo starszego, to można mieć
wątpliwości co do jego autentyczności, nawet kiedy podpis figurujący na nim wydaje się być
prawdziwy.
Bardzo ważnym elementem
branym pod uwagę podczas badania autentyczności obrazów,
jest ich proces starzenia się. Jak
stwierdzono, z wiekiem obraz
pokrywa się siecią drobnych
pęknięć, powodowanych wysychaniem użytych farb. Spowodowanie sztuczne tego procesu
jest niesłychanie trudne i czasami wymaga specjalnych instalacji. Sprawa komplikuje się tymbardziej, że farby o składnikach
naturalnych, jakich używano w
wiekach poprzednich, "starzeją"
się zupełnie inaczej niż te chemiczne, fabrykowane w czasach
współczesnych.
Zdawałoby się czytając powyższe, że walka z fałszerzami
została skończona. Niestety tak
nie jest. Jeśli chodzi o Matejkę to
możliwe, że jego prace są za bardzo znane i skomplikowane, by
je naśladować. Ale pomysłowość
i kompetencje fałszerzy idą w
parę z postępami walki z nimi i
na "rynku" pojawiają się coraz to
nowe okazy czasami "genialnego" ich wysiłku.
Okazuje się, że obrazy malarzy polskich nie uniknęły falsyfikacji. Znane są wypadki imitacji
dzieł Fałata czy Jacka Malczewskiego i proces o fałszerstwo ich
dzieł. Proces ten miał miejsce w
1912 r. Jest to pierwsza wzmianka o fałszowaniu dzieł tych mistrzów pędzla.
Fałszowanie prac nieżyjących
już artystów jest o wiele bezpieczniejsze, gdyż prawdopodobnie prawa autorskie już wygasły
i nikt nie będzie ich dochodził.
Należy jednak wspomnieć, że
według polskich przepisów celnych jest niemożliwym wywiezienie z Polski prac artystów nieżyjących, a na "eksport" tych, którzy jeszcze tworzą, trzeba każdorazowo otrzymać od władz pozwolenie. Wynika z tego, że jeśli
za granicą pojawi się "nieznany"
obraz z podpisem znanego artysty, takiego jak Cybis, NachtSamborski, Chełmoński, Gierymski czy Jacek Malczewski,
należy przypuszczać, że albo został on wywieziony nielegalnie,
albo że jest po prostu sfałszowany.
W 2009 roku stwierdzono, że
w znanym domu aukcyjnym w
Brukseli, Galerii Vanderkindere,
wystawiono obraz przypisywany
Jackowi Malczewskiemu pt. "Autoportret" lub "Zwiastowanie", a
w Izraelu, w domu aukcyjnym
Tiroche w Tel Aviwie, ukazał się
inny obraz pt. "Jeździec na koniu". Okazało się, że twórcą tych
dzieł nie był Malczewski. Prawdopodobnie więcej takich przypadków można by się doszukać.
Fałszuje się także prace wielu znanych artystów z XIX i XX
wieku. Czasami te falsyfikaty,
wykonane z dużym talentem artystycznym, są doskonałymi kopiami istniejących dzieł. Zdarza
się jednak, że na rynku pojawiają się nowe "oryginalne", dotąd
"nieodkryte", "zapomniane" twory już nieżyjących, znanych artystów. Podpisy na nich są często umieszczane na skończonym
już obrazie albo przez samego
fałszerza lub też przez nieuczciwego "marchanda". Broniąc się
przed podobnymi problemami
poważne Domy Aukcyjne jednak
odmawiają zajęcia się wystawieniem i sprzedażą dzieł, jeśli są
one niepewnego lub nieznanego
pochodzenia. Galerie te mają

Podobne dokumenty