Przestrzeń amoralna? – pdf do pobrania

Transkrypt

Przestrzeń amoralna? – pdf do pobrania
iliana genew-puhalewa
przestrzeń
amoralna?
– bułgarski bazar
Pierwsze skojarzenie, jakie nasuwa się Bułgarowi po usłyszeniu hasła „przestrzeń handlowa”, to
na pewno nie „hipermarket”, „hala targowa” ani nawet
„sklep spożywczy”, lecz pazar, tzn. targ, targowisko,
bazar. Rozmyślając o bułgarskich bazarach, mam
przed oczami jego modelowy przykład: tzw. żenskija
pazar, czyli
„babski targ”
w centrum Sofii, nazywany tak, ponieważ w przeszłości sprzedawały oraz kupowały tam głównie
kobiety. Jest to najstarszy i najbardziej znany uliczny
targ w stolicy Bułgarii, którego modernizacja i „europeizacja” w ostatnich latach (zwłaszcza przed
akcesem Bułgarii do Unii Europejskiej) spędza sen
z oczu obecnie urzędującym władzom miasta. Zwą
go nieraz „czyrakiem” stolicy i próbują przenieść,
ubrać w szaty, jakie przystoją „europejskiemu” targowisku, tzn. zdyscyplinować, poukładać, pomalować,
wyszorować, wyperfumować… A on dalej stoi tam
(mniej więcej), gdzie stał od ponad 80 lat, nad jego
starymi budkami i zardzewiałymi straganami powiewają na wietrze niczym flagi obszarpane, brudne
folie, sterczą tu i tam krzywe parasole z wyblakłymi
napisami reklamowymi, biegają z krzykiem wzdłuż
alejek bosonogie cygańskie dzieci, dając świadectwo
o nienajlepszym stanie bułgarskiego kapitalizmu…
I mimo tego jest na nim zawsze tłoczno, gwarnie,
kolorowo – słowem, jak na bazarze.
W dawniejszych czasach bazary, a raczej targi
czy targowiska w Bułgarii (podobnie jak i w Polsce)
były miejscami pod gołym niebem, gdzie w pewnym
16
wszystkie fot. w artykule: archiwum autorki
określonym dniu tygodnia – zazwyczaj w piątek
lub w sobotę – rozkładano stragany i odbywał się
handel. Nie było miasta lub większej osady, która
nie miałaby własnego piątkowego lub sobotniego
targu. Targ miał wówczas wymiar zarówno czasowy,
jak i przestrzenny – był bowiem pewnym wydarzeniem, a jednocześnie pewnym unikalnym miejscem,
spełniającym określoną funkcję. Pamiętam, jak moja
babcia, urodzona na początku XX w., idąc do centrum Sofii, z przyzwyczajenia mówiła, że
idzie do czarszijata.
W przeszłości tak właśnie nazywano rzemieślniczo-handlowe centra miast, gdzie w przyziemiach
domów znajdywały się różnego rodzaju warsztaty
rzemieślnicze, będące jednocześnie sklepikami.
Czarszija kształtowała się przede wszystkim
w miastach w okresie bułgarskiego odrodzenia,
na przełomie XVIII i XIX w., gdy domy (na ogół
niewysokie, dwupiętrowe) wyszły na ulicę, pokazały się zza wysokich murowanych ogrodzeń,
za którymi chowały się przez wieki niewoli.
Na krzywych, wąskich uliczkach czarsziji można
było wówczas zobaczyć witryny warsztatów rzemieślników: tkaczy, futrzarzy, szewców, bednarzy,
kołodziejów, garncarzy, piekarzy itd., lecz także
potężne drzwi magazynów, w których odbywał się
handel hurtowy. Dodam, że charakterystycznym
– wręcz obowiązkowym – elementem czarsziji była
wówczas wieża zegarowa, regulująca czas pracy
w dni powszednie.
Wspominam o czarszijach, ponieważ niektórzy
skłonni są przeciwstawiać je pazarowi, uważając,
że czarszija to terytorium pracowitości, uczciwości,
walki o dobrą pozycję w społeczeństwie. Pazar natomiast bywa wówczas postrzegany jako przestrzeń
pozbawiona moralności i honoru dawnej wspólnoty
rzemieślników, jako forum orientalnego targowania
się, a niekiedy oszukiwania. Jeśli chodzi o samą
przestrzeń, w sobotni dzień czarszija samoistnie
zamieniała się w targ, gdyż chłopi z okolicznych wsi
przywozili tam swój towar i wystawiali na improwizowanych straganach. Najważniejsze jednak jest
to, że oba – pazar i czarszija – to nie tylko miejsca
przeznaczone do wymiany towarów, ale także
(a może przede wszystkim) miejsca spotkania człowieka z człowiekiem.
Wróćmy jednak do wybranego wcześniej, typowego okazu pazaru, czyli do sofijskiego żenskija
pazar. Jest on starszy od współczesnego bułgarskiego państwa, albowiem istniał jeszcze przed
wyzwoleniem Bułgarii spod dominacji tureckiej.
Powstał spontanicznie, pod wpływem sił rynkowych
i znajdował się w miejscu kluczowym dla miasta – pomiędzy centralną łaźnią a meczetem (po zbudowaniu
Centralnej Hali Targowej został nieco przesunięty,
w miejsce, w którym znajduje się obecnie). Warto
17
podkreślić, że działał nawet we wrogim dla siebie
środowisku socjalizmu, pod paradoksalną nazwą
pazar Kirkowa (Gieorgij Kirkow to funkcjonariusz
partii komunistycznej), będąc de facto jedynym
nośnikiem tradycji bułgarskiego kapitalizmu.
Na tym najbardziej znanym sofijskim targowisku
można obecnie kupić dosłownie wszystko: dorodne
owoce i warzywa, różnorakie przyprawy, bakalie,
nabiał, mięsa, sadzonki, skarpety, klapki, grzałki,
czajniki, a nawet części zamienne do radzieckich
telewizorów. Specjalnością targu, zwłaszcza przed
świętami Bożego Narodzenia, jest to, że każdy
dorosły mężczyzna jest tam obiektem szczególnych
„zalotów” ze strony rumianych chłopów, dyskretnie
zachęcających do spróbowania wina lub bimbru
własnej produkcji. Dla zaciekawionych dodam,
że sprzedaje się go według utrwalonej od lat, rynkowej zasady: litr kosztuje tyle, ile płaci się w sklepie
za 700 mililitrów.
Zadaję sobie pytanie, co utrzymuje przy życiu
żenskija pazar oraz wszystkie podobne do niego
bułgarskie „instytucje handlowe”. Po pierwsze,
musi to być zapotrzebowanie ludzkiego organizmu
na świeże warzywa i owoce, które były i nadal
są dominującym przedmiotem handlu na ulicznych
targach. Właśnie potrzeby naszej natury, związane
z poszukiwaniem świeżych produktów spożywczych,
dość pierwotne w swojej istocie, zapewniają tak
długie istnienie targom i bazarom. Po drugie, oferowane na bazarze niższe ceny. Zresztą na bułgarskim
bazarze można zaobserwować swoistą deformację
konkurencji, związaną z powstaniem praktyk nierynkowych. Polega ona na znacznej przejrzystości
stosunków między handlowcami, ich osobistych,
wręcz intymnych kontaktach. Po trzecie, trwałość
18
bazaru może tkwić w możliwościach, jakie stwarza on
dla inicjatyw małego biznesu. W literaturze fachowej
jako przykład takiej inicjatywy przytacza się żartem
aktywność pewnego handlarza papryk na sofijskim
targu, który powiesił oferowany towar na własnej
szyi, będąc jednocześnie dostawcą, logistykiem,
sprzedawcą, przestrzenią handlową oraz bardzo
zaangażowanym promotorem.
Ostatni, ale nie mniej decydujący czynnik
to sam sposób wymiany handlowej, a mianowicie
fakt, że nie jest ona bezosobowa. Mam na myśli
społeczny aspekt tego typu handlu, istotną funkcję
kontaktów osobistych (również między z założenia
konkurującymi ze sobą handlowcami) w coraz
bardziej dehumanizującym się społeczeństwie.
Specyfika kulturowa Bułgara, człowieka z Bałkanów,
Słowianina oraz niedawnego homo sovieticus powoduje, że bezosobowy handel nie jest preferowany.
Bezpośredni ludzki kontakt, niesformalizowany
charakter stosunków, postrzeganie człowieka jako
kogoś więcej niż tylko konsumenta – oto zalety
czyniące z bułgarskiego bazaru
komfortowe forum wymiany.
Socjalna postawa Bułgarów znajduje wyraz w takich
właśnie regułach i w takiej właśnie organizacji rynku.
Inną cechą Bułgara, mającą bezpośredni
związek z jego zachowaniami na targu, a przez
to z samym jego obliczem i funkcjonowaniem, jest
nieinstrumentalny, kontemplacyjny stosunek do świata. Nie ma wszakże nic bardziej naturalnego niż
oglądanie towarów bez kupowania! Typowy dla euroamerykańskiej kultury koncept „czas to pieniądz”
jest zupełnie obcy Bułgarom, którym niedogodności
samego bazaru oraz czasochłonne wałęsanie się
między straganami wcale nie przeszkadza, ponieważ
tak naprawdę liczy się sam akt uczestniczenia w tym
wspaniałym forum społecznym.
Gdy zatem znowu prezydent miasta, burmistrz,
wójt, odpowiednia komisja albo urzędnik czy wreszcie właściwy urbanista lub architekt zakaszą rękawy,
by przebudować, zreorganiować, przeasfaltować czy
przemalować bułgarski pazar, powinni na pewno
mieć na uwadze nie tylko nakazy pewnej unii czy partii, ale i wyżej wspomniane osobliwości tego miejsca.
Ponieważ pazar – w porównaniu do wszystkich tych
urzędników i instytucji – jawi się jako nieporównanie
bardziej długowieczny.
19

Podobne dokumenty