Bez znieczulenia
Transkrypt
Bez znieczulenia
Magdalena Rigamonti, prof. Marzena Dębska, prof. Romuald Dębski Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek Seria: Świat bez tajemnic Format: 145 x 205 mm Oprawa: twarda Liczba stron: 182 Cena: 39,90 ISBN: 978-83-7705-619-6 Data premiery: 16 czerwca 2014 Wyjątkowa rozmowa o życiu! Małżeństwo ginekologów – dr n. med. Marzena Dębska i prof. dr. hab. med. Romuald Dębski ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie – opowiada o tajemnicach życia płodowego, kobietach i ich nienarodzonych dzieciach, a także o najtrudniejszych wyborach, które pokazują niejednoznaczność ludzkiego życia. Ogromne doświadczenie tych dwojga, poruszające, niekiedy wręcz wstrząsające historie kobiet pokazują, że nic w życiu nie jest oczywiste. Wiedziałam, że mają pacjentki z całej Polski. Wiedziałam, że są świetni w swoim zawodzie. Wiedziałam, że mają odwagę i determinację, by pomagać kobietom. I z taką wiedzą szłam na pierwsze spotkanie. Teraz wiem, że walczą o każdą matkę i każde dziecko. Ratują, kiedy wydaje się, że nie ma już nadziei. Walczą o najbardziej kruche życie. Bo są za życiem. Magdalena Rigamonti Nasza robota ma dwie strony – z jednej, stres nas wykańcza, z drugiej, jest tak pasjonująco, że w zasadzie nie ma do czego porównać. Każdy dzień jest inny. Każda pacjentka inna. Każda operacja inna. Prof. Romuald Dębski JAK POWSTAJE CZŁOWIEK Od którego momentu jest człowiek? Romuald Dębski: Od początku. Od razu jest człowiek. Nie mam żadnych wątpliwości. Marzena Dębska: Człowiek jest wtedy, kiedy... Jest na każdym etapie. Kiedy komórka jajowa łączy się z plemnikiem. CIĄŻA Słuchajcie państwo, co ten dzidziuś tam w środku robi? M.D.: Siusia. R.D.: I pije. Stosuje urynoterapię, bo przecież ten mocz to płyn owodniowy, który dzidziuś pije. I tak w kółko. Załóżmy, że wszystko jest dobrze, dwudziesty tydzień ciąży, płyn owodniowy nie odchodzi. Co tam się dzieje, co to dziecko robi? M.D.: Wszystko to samo, co po urodzeniu. Kręci się, rozgląda, ssie kciuk. Często widzimy, jak drapie się po głowie czy po pupie albo łapie się za siusiaka. Dzieci robią różne miny. Nawet ktoś chciał zrobić pracę na temat tego, co dziecko czuje i o czym myśli. Fajna praca. Duże pole dla fantazji. Nikt tego nie podważy, bo nikt z nas nie pamięta swoich wrażeń z życia płodowego. Dzieci też często mają czkawkę lub ziewają. Ziewają wręcz nagminnie. CIĄŻA TO NIE CHOROBA M.D.: O sobie. Miesiąc przed terminem porodu przetaczałam dzidziusiowi w macicy płytki krwi. Pacjentka patrzyła na mnie ze zdziwieniem, wielkimi oczami, a wtedy mój kolega do niej z poważną miną: „Wie pani, to jest tak banalny zabieg, że u nas dla relaksu robią go ciężarne i matki karmiące”. R.D.: Transfuzja dopłodowa w wykonaniu Marzenki to jeszcze nie jest szczyt tego, co może zrobić kobieta ciężarna. Wiele lat temu jedna z moich koleżanek, teraz już emerytowana ginekolog, sama rodząc, zorientowała się, że sytuacja w sali porodowej jest podbramkowa. Koledzy sobie nie radzili, więc wstała, założyła u pacjentki kleszcze, po czym wróciła do swojego rodzenia. Marzena z kolei zasuwała do końca, do ostatniego dnia przed porodem. RODZIĆ PO LUDZKU Co to znaczy rodzić po ludzku? R.D.: To znaczy, żeby było miło, nie bolało, żeby atmosfera była jak w domu, nic złego się nie wydarzyło, żadnych powikłań. Też bym chciał, by tak zawsze było. Niestety, nie da rady. Gdyby zawsze mogło być tak wspaniale, to porody odbywałyby się głównie w domach, a nie w szpitalach. Z jakiegoś powodu jednak poród domowy to, nie tylko w Polsce, zjawisko marginalne. RAK TO NIE WYROK Co pani dzisiaj rano robiła w szpitalu, pani doktor? M.D.: Dobrze mi się zaczął dzień. Dostałam maila od pacjentki. Niedawno urodziła syna, którego leczyłam w ciąży. Miał zakażenie parwowirusem i ciężki obrzęk uogólniony. (…) Do tej pory kontaktuję się z dziewczyną, którą zajmowałam się wiele lat temu w szpitalu przy Czerniakowskiej. Miała raka piersi. Dużego guza, zaawansowanego, rozpoznanego w ciąży. Usunięto jej pierś, dostawała chemię w czasie ciąży… Chemię w ciąży? M.D.: Pani redaktor, jeżeli nie będzie matki, to nie będzie i dziecka. W krytycznych sytuacjach zawsze przede wszystkim musimy ratować matkę. Bardzo dobrze, jeśli można też uratować dziecko, ale zwykle taka jest kolejność. Są takie leki przeciwnowotworowe, które można podawać w ciąży. Dziecko mojej pacjentki, której w ciąży przeprowadzono bardzo radykalną operację – usunięto całą pierś i węzły chłonne – ma już ponad dziesięć lat. Ta kobieta co roku wysyła mi świąteczne życzenia, a ja na te życzenia czekam. LEKARZ NIE JEST JASNOWIDZEM Był pan przy narodzinach własnej wnuczki. R.D.: Tak. I byłem przekonany, że są bardzo dobre warunki do rodzenia drogami natury. Moja synowa miała znieczulenie, wszystko szło sprawnie, ale gdy po drugiej godzinie parcia główka nie chciała się ustalić, musiałem zrobić cięcie. Po tym wszystkim doszły jeszcze problemy wtórne – zakrzepowe zapalenie żył i zapalenie płuc u synowej. Gdybym był w stanie to przewidzieć, to nawet pięciu minut bym się nie zastanawiał, tylko zrobiłbym planowe cięcie. To jest dowód na to, że my, lekarze, nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć reakcji organizmu, nie wiemy, jak skończy się to, co zaczęliśmy. Kobieta z dużą miednicą, dziecko o prawidłowej masie, warunki sprzyjające do rodzenia drogami natury i klops. WALCZYĆ DO KOŃCA M.D.: Matka nie spała, cały czas wiedziała, co się dzieje. Płód może długo wytrzymać w macicy przy zaburzeniach rytmu serca, przy ograniczonej dostawie tlenu. Więc się nie poddawaliśmy. Kolejne leki, płyny. Starałam się nawet mu robić masaż serca przez brzuch matki. Na zmianę z kolegą. Rozpacz. Nagle ta kobieta podnosi głowę i mówi: „Pani doktor, dziękuję, że zrobiliście dla mojego dziecka wszystko, co było możliwe. Bardzo wam wszystkim dziękuję. Cieszę się, że daliście mu szansę, bo gdyby nie było tego zabiegu, ono i tak by zginęło” Ostatnio rodziła jedna z naszych pacjentek po zabiegu wewnątrz- macicznym. Bardzo miła, cierpliwa kobieta. Pięknie rodziła, wszyscy czekali na dziecko, bo po porodzie miało natychmiast być przetransportowane na kardiochirurgię i znale ć się na stole operacyjnym. Karetka noworodkowa stała pod izbą przyjęć. Urodziła, a dziecko zabrali od niej i od razu do inkubatora. Ona nic, patrzyła tylko. Zabrałam tego małego z powrotem i dałam jej na ręce. Zrobiłam im parę zdjęć. Tak naprawdę, to dziecko miało bardzo małe szanse. Chciałam, żeby się z nim mogła pożegnać. Mogła go już nigdy nie zobaczyć. To był taki moment, kiedy się trochę rozkleiłam. Pożegnała się z synem. Prosiła, żeby go ochrzcić. Na drugi dzień wyszła ze szpitala i wiem, że jest teraz cały czas przy nim. Przeżył operację, ale jeszcze dużo przed nimi. Podziwiam te matki. To prawdziwe bohaterki. Widziałam niedawno pogrzeb dzieci nienarodzonych. R.D.: Nie mam nic przeciwko. Rodzice mają prawo do pochówku. Tylko że procedury są idiotyczne. eby pochować dziecko, trzeba po- dać jego płeć, imię, masę urodzeniową. jak podać płeć dziesięciotygo dniowego płodu i jego masę, jak on miał dziesięć milimetrów? O śmierci trudno się rozmawia. Czasami lepiej milczeć. Wczoraj tra ła do nas dziewczyna, która dohodowała dzidziusia do trzydziestego trzeciego tygodnia. Bez wód płodowych. One odeszły w osiemnastym tygodniu. Nie było sensu dłużej czekać. Zrobiłem cięcie. Ale wiedziałem, że dziecko ma niewykształcone płuca. Ktoś gdzieś w szpitalu w Polsce dał tej kobiecie nadzieję, że może być wszystko w porządku, że dziecko może być zdrowe. To jest moim zdaniem skrajnie nieodpowie dzialne. Ono nie miało żadnych szans. adnych. Zmarło. Na rękach u swojej mamy. ak długo żyło? R.D.: Pół godziny. W takich sytuacjach staram się, żeby dzidziuś usnął na rękach mamy, a nie w inkubatorze, podłączony do rurek. TRUDNY TEMAT Aborcja, terminacja… M.D.: To dla wszystkich trudny temat. Nikt, kto nie miał do czynienia z tymi problemami, nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak to naprawdę wygląda. R.D.: Pamiętam, jak przyjechała kolejna pani. Dwadzieścia trzy tygodnie i pięć dni, czyli ostatni moment, kiedy można przerwać ciążę. Była trzymana w szpitalu w swoim mieście właśnie do tego dnia, po czym ją wypisano i nakazano jechać do Dębskiego. I co Dębski zrobi? Wiadomo, że nie odeśle jej, bo to jest równoznaczne z tym, że ona już nie zdąży gdzie indziej tego zabiegu zrobić. Pacjentka ma do tego zabiegu prawo, bo dziecko nie ma głowy. Kobieta płacze, kładzie się tutaj pod drzwiami. Wiadomo, że ją przyjmiemy. Nie miałbym sumienia jej odesłać. Porozmawiajmy o kobietach, które przychodzą, bo nie chcą urodzić dziecka. ak one o tym mówią? M.D.: „Wstrzymanie, zatrzymanie, przerwanie, usunięcie...”. Tych słów używa się wymiennie, w zależności od tego, kto je wypowiada. Pacjentki najchętniej by chciały „wstrzymać ciążę” albo „zatrzymać dzidziusia”. Najlepiej „tak, żeby mu nie robić krzywdy”. Drażni mnie ta hipokryzja. Tym kobietom tłumaczę, o czym tak naprawdę rozmawiamy. Nie można przerwać ciąży, nie robiąc dziecku krzywdy. Bo potem one wychodzą ze szpitala i mówią, że tylko „wstrzymały dzidziusia...”, a lekarz jest oskarżany o to, że zabił dziecko. Wolę nazywać rzeczy po imieniu. R.D.: Najtrudniejsze pytanie, jakie mi pacjentki zadają, gdy przychodzą rozmawiać na temat terminacji ciąży, brzmi: kiedy się dziecko będzie bardziej męczyło? Czy wtedy, kiedy wywołamy poród w dwudziestym tygodniu, czy jeżeli się ciążę donosi i dzidziuś umrze w ciągu kilku godzin po porodzie. I pan zna odpowied na to pytanie? R.D.: Nie znam. SERCE W BRZUCHU Ile tygodni miało najmniejsze operowane przez panią dziecko? M.D.: Najmniejsze serduszko? To był dwudziesty pierwszy tydzień ciąży. yła pępowinowa ma wtedy około dwóch milimetrów średnicy, a serce niewiele ponad centymetr. Powiększam obraz na ekranie i od razu mi lepiej, wydaje mi się, że jest znacznie większe (śmiech). Tylko nasze ruchy muszą być bardzo precyzyjne. Najpierw trzeba przekłuć brzuch matki, macicę, czasem łożysko, klatkę piersiową dziecka, ścianę lewej komory, potem trafi ć w odpowiednie miejsce w komorze serca, uważając, żeby niczego nie uszkodzić. Najlepiej tuż pod zastawkę, żeby kardiolodzy mogli w nią jak najszybciej wejść cewnikiem. Wcześniej niż około dwudziestego tygodnia ciąży tych zabiegów się nie robi, bo dziecko to jest naprawdę maleństwo. W innych wskazaniach, w uropatii zaporowej działamy i dwa miesiące wcześniej. Dzidziuś jest znieczulany? M.D.: No pewnie. To jest bardzo ważne. Najpierw cieniutką igłą wkłuwam się do pępowiny. I co się z nim dzieje? M.D.: Czasem chce złapać rączką igłę. Mam nawet filmiki, jak próbuje chwytać. Dziecko się rusza, kręci. Trzeba szybko trafić w pępowinę i podać lek, który powoduje zwiotczenie mięśni. CODZIENNOŚĆ Dzwoni telefon profesora. Do słuchawki mówi tylko: za minutę jestem. A do mnie: Idzie pani ze mną? Biegniemy. Wchodzimy do sali. Zostaję za szybą. Liczę, że razem z profesorem jest jedenaście osób w medycznych zielonych fartuchach, czepkach i maskach. Profesor uśmiecha się do kobiety leżącej na stole operacyjnym. est przytomna. Odwzajemnia uśmiech. Po chwili już z jej brzucha prof. Dębski wyjmuje dziecko. Chłopczyk. I już wiem, dlaczego pilnie wzywali profesora. Dziecko ma wszystkie jelita na wierzchu. – Tylko on umie tak wyciągnąć dziecko z wytrzewieniem, żeby nie uszkodzić nic z tego małego brzuszka – słyszę od pielęgniarki. Dzidziuś już jest ważony, mierzony, a jego brzuszek opakowany specjalnym opatrunkiem. Za chwilę zajmą się nim specjaliści z Centrum Zdrowia Dziecka. Profesor już myje ręce. Zdejmuje fartuch. a nie mogę się ruszyć. – Dziecko, chod . uż po wszystkim. Z tym dzidziusiem jest wszystko w porządku. Zabezpieczą mu jelitka, a potem jakiś mistrz lekarski schowa mu je do brzuszka. Może być tylko tak, że mały nie będzie miał pępka. Z jego mamą też wszystko OK. AUTORZY: Prof. CMKP dr hab. med. Romuald Dębski bsolwent kademii Medycznej w Warszawie, specjalista położnictwa, ginekologii i endokrynologii, Kierownik II Kliniki Położnictwa i Ginekologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, do roku 2007 również Kierownik I Kliniki Położnictwa i Ginekologii CMKP w Szpitalu im. Orłowskiego w Warszawie. Jeden z założycieli Polskiego Towarzystwa Ultrasonografi cznego, dwukrotny wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, były prezes Polskiego Towarzystwa Menopauzy i ndropauzy. Wieloletni redaktor „Ginekologii po Dyplomie”, obecnie redaktor czasopisma „ naliza Przypadków w Położnictwie i Ginekologii”. Redaktor naukowy kilkunastu podręczników z zakresu położnictwa, ginekologii, endokrynologii i ultrasonografii. Wykładowca, organizator szkoleń i kongresów naukowych dla lekarzy. Dr n. med. Marzena Dębska bsolwentka Warszawskiej kademii Medycznej. Specjalista położnictwa i ginekologii. diunkt w Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego w Warszawie. utorka i współautorka prac zamieszczonych w renomowanych czasopismach. Wykładowca na kursach i kongresach naukowych dla lekarzy. Członek Towarzystw Naukowych: Polskiego Towarzystwa Medycyny Perinatalnej, International Society of Ultrasound in Obstetrics and Gynecology, Fetal Medicine Foundation, Polskiego Towarzystwa Ultrasonografi cznego i Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Posiada liczne certyfikaty z zakresu ultrasonografii i diagnostyki prenatalnej, w tym Certyfikat Przesiewowego Badania Serca Płodu Sekcji Ultrasonografi i PTU oraz Certifi cate of Invasive Procedures Fetal Medicine Foundation. Magdalena Rigamonti Dziennikarka, fi nalistka Nagrody im. Dariusza Fikusa za dziennikarstwo najwyższej próby i Nagrody im. Barbary Łopieńskiej. Pracuje dla tygodnika „Wprost”. Maksymilian Rigamonti Fotograf, stypendysta Ministra Kultury Dziedzictwa Narodowego, autor fotograficznych książek Bykownia. rcheologia zbrodni i fganistan jest w nas. Zdobywca wielu nagród, w tym Zdjęcie Roku Grand Press Photo 2012.