Swoją przygodę, związaną ze studiowaniem architektury
Transkrypt
Swoją przygodę, związaną ze studiowaniem architektury
Swoją przygodę, związaną ze studiowaniem architektury, postanowiłam zakończyć wyjazdem na letnie praktyki zagraniczne z programu Erazmus. Praktyki odbyłam w okresie od 01. lipca do 27. września 2013 roku w biurze architektonicznym Re-act (nazwa firmy, z którą podpisałam porozumienie ws. praktyk to Kuibus George Mario Individual Architecture Office), mieszczącym się w Bukareszcie. Biuro mieści się na 7 piętrze w budynku, leżącym niedaleko centrum miasta – dojechanie z centrum do biura to dwa przystanki metrem). Zatrudnia około 20 pracowników. Wszyscy są zintegrowani i pewnie dlatego atmosfera, w jakiej się pracuje, jest bardzo rodzinna. W biurze porozumiewałam się w języku angielskim. Pierwsze poważniejsze zadanie otrzymałam w pracy około 2 tygodnie po przyjeździe. Był to konkurs architektoniczny organizowany przez RIBA. Polegał na zaprojektowaniu osiedla dla osób, chcących wynajmować mieszkanie przez okres 5-10 lat. Przekrój społeczny osiedla oraz modułowość były kluczowymi punktami, które należało uwzględnić przy projekcie. Zadanie to wykonywałam w 5-osobowym zespole, składającym się z innych osób z biura oraz kolejnej praktykantki. Wielką wagę właściciel firmy, Mario, przywiązywał do samej koncepcji opracowywanego osiedla. W trakcie prac nad konkursem odbywały się narady, które pozwalały rozwiązać sporne kwestie. Po skończeniu pracy konkursowej zostały mi przydzielone zadania urbanistyczne dotyczące Bukaresztu. W pracy, w trakcie mojego pobytu, pojawili się także praktykanci z Rumunii. Jedna z osób z biura była naszym wspólnym koordynatorem. Programy, które warto znać , wybierając się na praktykę do tego biura to AutoCad i Photoshop. By dotrzeć na miejsce praktyk jako środek transportu wybrałam samolot. Niestety do Bukaresztu nie ma połączeń lotniczych żaden tani przewoźnik typu WizzAir, dlatego leciałam z LOT-em, co niestety musiało dużo kosztować. Z lotniska zorganizowano dobre połączenie autobusem do centrum miasta. Taka przeprawa zajmuje około godziny. Bukareszt przywitał mnie deszczem, ale później pogoda w okresie wakacyjnym była podobna do tej w Polsce. Niekiedy bywało cieplej. Oczarowało mnie Stare Miasto ze swoją dawną architekturą oraz jedną z głównych ulic – Calea Victorei. Nie sądziłam, że w Rumunii spotkam tyle „francuskiej” architektury. Bardzo miłe zaskoczenie. Warto będąc w stolicy zobaczyć również wnętrze sal parlamentu i Ateneum. Obok tak pięknych obiektów, niestety w Bukareszcie, można spotkać, zwłaszcza na rogach ulic, wielu bezdomnych żebraków. Zmorą są bezdomne psy. W samym centrum nie jest ich dużo. Pełno ich zwłaszcza na peryferiach miasta. Należy uważać na nieuczciwych taksówkarzy, którzy chcą zarobić na turystach. Lepiej poruszać się miejskimi środkami lokomocji. Trochę dziwnie wygląda sprawa z biletami komunikacji miejskiej. W Bukareszcie nie można kupić jednorazowych biletów. Wykupuje się bilet - kartę, która można potem doładować. W związku z tym, autobusach nie ma kasowników tylko czytniki biletów. W stolicy Rumunii jest drożej niż cenowo w Polsce. Przykładowo bochenek chleba kosztuje około 4 lei (4zl) a mleko 4,2 lei. Tanie są natomiast bilety wstępu do muzeów i galerii sztuki – ok 2-5 lei bilet studencki. Niestety opłata za możliwość robienia zdjęć zniechęca do wykupienia takiego pozwolenia. Bukareszt ma dużo do zaoferowania. Raz, przez przypadek udało mi się trafić na koncert zespołu z filharmonii narodowej, który odbywał się na wolnym powietrzu w ramach festiwalu muzycznego. Byłam również na festiwalu Balkanik. W czasie pobytu za granicą mieszkałam w dwóch miejscach. Na początku był to 8-osobowy pokój w hostelu. Miejsce w pokoju rezerwowałam wcześniej przed wyjazdem przez internet. Potem przez miesiąc wynajmowałam mały domek (mieścił łazienkę, kuchnie i pokój). Po miesiącu postanowiłam jednak powrócić do hostelu i resztę swojego pobytu spędziłam właśnie tam. Mogę powiedzieć, ze nie jest to miejsce, w którym łatwo się uczyć, ale jest to miejsce, gdzie bardzo łatwo można poznać nowych ludzi z różnych części Europy i nie tylko. Podsumowując, gdybym mogła cofnąć czas nie zmieniłabym swojej decyzji i pojechałabym na tą praktykę. Jedyne co, mogłabym zmienić, to zabrać kogoś jeszcze z architektury. Niestety nie udało mi się spotkać innych Erazmusów. Odbyta praktyka jest cennym doświadczenie, gdyż zobaczyłam jak, tak na prawdę, wygląda praca w większej firmie architektonicznej, na czym będą polegały moje przyszłe obowiązki (na praktykach studenckich z uczelni nie jest to aż tak oczywiste). Brałam udział w przygotowaniu projektu na konkurs architektoniczny – poznałam strategie robienia tego typu projektów. Miałam okazje sprawdzić umiejętność komunikowania się w języku angielskim. Wydaje mi się, ze jestem teraz znacznie pozytywniej nastawiona do różnego typu wyzwań. Praktykę oceniam bardzo pozytywnie i polecam osobom, które nie boja się przygód.