Rodzina katolicka - Koza awanturnica i geje

Transkrypt

Rodzina katolicka - Koza awanturnica i geje
Rodzina katolicka - Koza awanturnica i geje
sobota, 20 czerwca 2009 14:25
Kilka dni temu „Rzeczpospolita” opublikowała rysunek Andrzeja Krauzego. Na dalszym planie
dwóch panów bierze ślub. Za nimi w kolejce inny z kozą. Mówi do niej: „Jeszcze tylko ci
panowie wezmą ślub i zaraz potem my”.
Jeden z wielu rysunków karykaturzysty wykpiwający postępy politycznej poprawności. Reakcja?
Najpierw kilkadziesiąt jednobrzmiących listów aktywistów Kampanii przeciw Homofobii
zarzucających Krauzemu przyrównywanie zoofilii do homoseksualizmu. Potem te same listy, już
po angielsku, trafiają do brytyjskich gazet, m.in. do „Guardiana” i „Timesa”. To z nimi od lat
współpracuje jeden z najsłynniejszych polskich karykaturzystów.
W listach donosach sugestia, żeby go zwolnić z pracy. Oto pokazowa lekcja, czym jest dziś
wolność słowa w wielu krajach Zachodu. Jak w okresie późnego komunizmu lat 80. Niby
wszystko wolno, tylko jak ktoś chce tej wolności użyć w niewłaściwy sposób, to albo grozi mu
utrata pracy, albo szykany, albo groźby sądowe. Wszystko wolno, byle tylko nie naruszyć, nie
zadrasnąć wpływowych i radykalnych organizacji gejowskich. Dla takiego śmiałka wolności nie
ma.
I tak rysunek z prostym przesłaniem – jeśli zrówna się związki homoseksualne z małżeństwami,
to to, czym jest małżeństwo, stanie się całkiem arbitralne – okazuje się obrazą. Ale agresja,
którą się posługują ideolodzy homoseksualni, jest też dowodem słabości ich argumentów. Po
prostu nie potrafią dowieść, że kiedykolwiek i gdziekolwiek w dziejach istniała instytucja
homoseksualnego małżeństwa.
Dlaczego? Bo tylko związek kobiety i mężczyzny przekazywał i przekazuje życie. Ta banalna
prawda przez długi czas była uznawana za oczywistą także w państwach liberalnych. Nie
interesuje mnie, kto z kim, gdzie i jak sypia. I nie sądzę, żeby powinno się tym zajmować
państwo. Ale czymś zupełnie innym jest kwestia, komu przyznawać zastrzeżone dla małżeństw
przywileje. Otóż wynikają one nie z faktu specjalnego uznania akurat dla miłości
męsko-damskiej, ale z tego, że tylko jej owocem może być potomstwo. Państwo chroni dzieci i
przekazywanie życia. Przyznaje przeto prawne przywileje tym związkom, z których one się
rodzą i w których dorastają.
A teraz kwestia, co kogo obraża. Jak zauważyli na łamach „Gazety Wyborczej” funkcjonariusze
wydziału propagandy homoseksualnej, każdy ma takie poczucie humoru, jakim go Pan Bóg
1/2
Rodzina katolicka - Koza awanturnica i geje
sobota, 20 czerwca 2009 14:25
obdarzył. Racja. Ich na przykład, sądzę, śmieszą obrazy męczeństwa św. Sebastiana poddane
homoseksualnej obróbce. Mnie brzydzą. Im nie przeszkadza widok mężczyzny przebranego za
jezuitę, podnoszącego sutannę, by pokazać różowe, powiedzmy, majtki, mi tak. Obłudnicy leją
teraz krokodyle łzy nad rzekomo zranionymi uczuciami gejów. A ja bardziej się martwię o
doznania tych, których zmusza się coraz częściej do oglądania przebranych za księży
mężczyzn z zawieszonymi zamiast krzyżów penisami.
Ot, kwestia smaku.
Paweł Lisicki
Źródło: Rzeczpospolita
2/2