Temaraire przybywa do Polski
Transkrypt
Temaraire przybywa do Polski
Creatio Fantastica PL ISSN: 2300-2514 R. X, 2015, nr 2 (49) Damian Drabik Temaraire przybywa do Polski* Debiutancką powieść Piotra Wałkówskiego trudno jednoznacznie zdefiniować, z czego autor doskonale zdaje sobie sprawę, poruszając temat w przedmowie do Powietrznego korsarza. Zachwycony twórczością mało znanej w Polsce Naomi Novik, która zdobyła sobie jego przychylność cyklem o smoku Temarairze wplątanym w historyczne losy Europy, Wałkówski poczuł niedosyt, gdy okazało się, że jak na razie przeczytał już wszystkie książki z serii. Nie czekając na rozwój wydarzeń i nie chcąc żegnać się z ulubionymi bohaterami oraz przedstawionym światem, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i dopisać kolejną historię do burzliwych przygód Temaraire’a. Brzmi banalnie i trudno uwierzyć, by mogło z takiego zamiaru wyjść cokolwiek dobrego, szczególnie że jeszcze jakiś czas temu Wałkówski miał tyle wspólnego z pisaniem, co z podróżowaniem na smokach. A jednak jego debiut okazał się zaskakująco udany, zarówno pod względem literackim, jak treściowym. Wspomniałem, że trudno Powietrznego korsarza określić, bo jeśli jest to fanfiction, to naprawdę rzetelne, jeśli spin-off, to niestety nieoficjalny. Wałkówski w przedmowie wskazuje jeszcze na powieść historyczno-fantastyczną i wydaje mi się, że chyba tak trzeba na jego debiut spojrzeć. Spokojnie można potraktować Powietrznego korsarza jako odrębne literackie dzieło, bo chociaż autor przedstawił kilku bohaterów znanych z kart powieści Novik i osadził fabułę w wykreowanym przez nią świecie, to jednak opowiedział na tyle suwerenną historię, że można się w niej odnaleźć nawet bez znajomości oryginalnego cyklu. Akcja rozpoczyna się na początku XIX wieku. Europą wstrząsają walki i niepokoje. W armii każdego kraju czynnie służą smoki. Obdarzone inteligencją, wyszkolone stwory stanowią potężną broń w starciach. Każdy z nich posiada swojego awiatora – ludzkiego Recenzja książki: Piotr Wałkówski, Powietrzny Korsarz, Gdynia: Wydawnictwo Novae Res 2014, ISBN: 978-83-7942-345-3, ss. 504. * 1 kapitana, z którym łączy go silna więź, a niekiedy nawet przyjaźń. Taki jest właśnie Temaraire, pochodzący z oryginalnego cyklu Novik, który pod wodzą Williama Laurence’a, byłego członka brytyjskiej floty królewskiej, reprezentuje angielską armię. Jak pisałem jednak wcześniej, Wałkówski stawia na swoich bohaterów. Co prawda nie mógł wykluczyć z fabuły Temaraire’a, jednak główną rolę odgrywa tutaj Nestor – niezwykła hybryda, jedyny na świecie stwór posiadający zarówno geny ludzkie, jak i smocze. Bohater początkowo wychowuje się w brytyjskiej szkole dla smoków, lecz w wyniku nieszczęśliwego splotu wydarzeń on i Temaraire opuszczają dom jako banici. Po długiej tułaczce trafiają… do Rzeczpospolitej i jako najemnicy włączają się do armii przygotowującej powstanie przeciw rosyjskim zaborcom. Postawmy sprawę jasno. Piotr Wałkówski nie jest genialnym pisarzem, nie objawił się nagle jako literacki talent, który podbije serca czytelników i zachwyci krytyków. W jego pierwszej powieści da się niekiedy wyczuć pewne braki w stylu, często zbyt napuszonym, rzuca się w oczy także brak lekkości w konstrukcji zdań. Kuleją również dialogi, bardzo proste, niewyszukane, nieoddające charakteru bohaterów. Autor sprytnie maskuje swoje braki dynamiką i nawarstwieniem akcji oraz wątków, co sprawia, że czasem tak mocno damy się wciągnąć, iż wszelkie niedociągnięcia tracą na znaczeniu. Ale nawet pomimo faktu, że dużo się w Powietrznym korsarzu dzieje, to zdarzają się dłużyzny i fabularne przestoje, chociażby objawiające się w opowieściach czy lamentowaniu Temaraire’a. Pragnę jedynie podkreślić, że spodziewałem się grafomańskiej historii amatora, który miał kaprys zostać pisarzem po tym, jak zachwycił się inną książką, a otrzymałem naprawdę starannie przygotowaną powieść – niepozbawioną mankamentów, lecz z pewnością niesprawiającą, że chciałoby się odłożyć ją na półkę po pierwszym rozdziale. Powietrzny korsarz jest udaną pozycją z kilku powodów. Po pierwsze – to naprawdę fajna historia. Wałkówski z pewnością poruszy wyobraźnię niejednego czytelnika; w końcu któż z nas nie chciałby poczytać o polskim powstaniu z udziałem smoków, powietrznych walkach toczonych nad naszymi ziemiami? Po drugie – autor bez problemu wszedł w wykreowany przez kogo innego świat i dobrze się w nim odnalazł. Zachował zgodność z duchem pierwowzoru, lecz ruszył w innym kierunku, otwierając świat Novik na nowe miejsca, bohaterów i wydarzenia. Po trzecie – i chyba najważniejsze – wykazał się solidnym przygotowaniem, dzięki czemu chociażby tło historyczne prezentuje się bardzo wiarygodnie. Odtworzone realia koalicji polsko-litewskiej niespodziewanie do- 2 brze uzupełniają się z wątkami fantastycznymi. Całość zaś pozbawiona jest infantylności, o co było niezwykle łatwo w przypadku tego rodzaju fabuły. W swoich recenzjach rzadko zdarza mi się pisać o okładkach omawianych książek, zazwyczaj skupiam się tylko na treści, jednak w tym wypadku moje poczucie estetyki nie pozwala mi pominąć sprawy milczeniem. Wygenerowany komputerowo kanciasty smok rzucony na tło biednego, zachmurzonego nieba, prezentuje się wyjątkowo niekorzystnie. Taka okładka to wątpliwa ozdoba dla powieści Wałkówskiego. Do autora mam żal przede wszystkim o jedną kwestię. Mimo pięciuset stron i kilku dłużyzn, których wycięcie pozwoliłoby na skrócenie powieści, Wałkówski nie zakończył swojej fabuły, przerywając akcję i liczne wątki pozostawiając nierozwiązanymi. Tym samym ostatecznie niewiele z tej lektury wynikło. Owszem, zdaję sobie sprawę, że autor chce pisać dalej, zapewne planuje kontynuację, a może cały cykl. Lepiej jednak byłoby, gdyby dłużej popracował nad Powietrznym korsarzem, wyeliminował niedociągnięcia, a przede wszystkim oddał czytelnikom kompletne, satysfakcjonujące dzieło. Gdybyśmy mieli do czynienia z lekturą z najwyższej półki, taki niedosyt powodowany urwaniem historii z pewnością byłby pozytywny, a oczekiwania odbiorcy na kolejną część ogromne. Niestety, debiut Wałkówskiego to książka tylko (i aż) udana – wystarczająco, by wytrwać z nią do końca, ale to jednak za mało, bym planował kolejną podróż z Nestorem, nie wiedząc, czy może znów nie zostanę wyrzucony z siodła przed zakończeniem opowieści. 3