Co dalej z zakazem stosowania w żywieniu zwierząt pasz

Transkrypt

Co dalej z zakazem stosowania w żywieniu zwierząt pasz
OID (300) 9/2016
Co dalej z zakazem stosowania
w żywieniu zwierząt pasz genetycznie
zmodyfikowanych (GMO)
Na etapie pisania tego artykułu Rząd przyjął projekt ustawy o zmianie w ustawie o paszach z dnia
22 lipca 2006 r. terminu wejścia w życie zakazu stosowania w żywieniu zwierząt pasz genetycznie zmodyfikowanych w taki sposób, że ma on obowiązywać od dnia 01 stycznia 2021 r., a nie od
stycznia 2017 r. jak stanowi dotychczasowy przepis. Został on skierowany do Sejmu. Stanowi to
pewien przysłowiowy „oddech” dla tych producentów żywności, którzy chów zwierząt opierają
głównie na paszach przemysłowego pochodzenia. Bowiem wejście w życie wspomnianego zakazu
oznaczałoby wstrzymanie importu śruty sojowej GMO, a ta w światowych obrotach stanowi 90%
ogólnej jej podaży i pokrywa w naszym przypadku 70% potrzeb białka paszowego (należy wyrazić
przekonanie, że jak ten artykuł ujrzy „światło dzienne” Sejm dokona stosownej zmiany w ustawie o paszach z dnia 22 lipca 2006 r. i zakaz ten zacznie obowiązywać od dnia 01 stycznia 2021 r.).
Trzeba jednak pamiętać, że będzie to już trzecia z rzędu prolongata wspomnianego terminu wejścia w życie zakazu, który pierwotnie miał obowiązywać od dnia 12.08.2008 r. Okazało się jednak,
że każda zmiana wejścia w życie wspomnianego zakazu była podyktowana brakiem pokrycia potrzeb białka paszowego do produkcji pasz przemysłowych dla zwierząt, których chów opiera się
głównie na tych paszach, w sytuacji kiedy potrzeby białka paszowego z zasobów krajowych pokrywane są w 30%, śruta sojowa stanowiła i stanowi nadal w 70% tego pokrycia. W innym przypadku spowodowało by to załamanie produkcji głównie w drobiu oraz po części w mleku i trzodzie chlewnej prosiąt i warchlaków (jak na razie innych zamienników nie ma).
Takie są bowiem realia wynikające ze światowych zasobów białka paszowego, gdzie śruta sojowa stanowi głównie jego źródło. Niemniej jednak każda zmiana proponowanego terminu zakazu stanowi przysłowiową „kość niezgody” pomiędzy przeciwnikami GMO w żywieniu zwierząt,
a realiami wynikającymi z krajowego bilansu potrzeb białka paszowego, który wciąż jest ujemny. Podobny ujemny bilans potrzeb białka paszowego występuje w całej Unii Europejskiej, która
na swój obszar importuje przeszło 30 mln ton śruty sojowej. Polska ponad 2 mln ton.
Pojawiają się także głosy, że obecna prolongata terminu wejścia w życie wspomnianego zakazu
powinna być ostatnią.
Spójrzmy jednak na realia wynikające z aktualnie kształtującej się sytuacji w zakresie bilansu
potrzeb białka paszowego. Jak już wspomniałem import śruty sojowej na cały obszar Unii Europejskiej wynosi przeszło 30 mln ton. I jest to śruta sojowa GMO bowiem główni jej producenci:
St. Zjednoczone A. P., Brazylia i Argentyna w takiej formie ją produkują. Soja GMO dominuje
w uprawach w świecie (83% powierzchni jej uprawy). W Stanach Zjednoczonych powierzchnia jej
uprawy stanowi 94%, w Argentynie 100% i Brazylii 93%. Wg dostępnych danych produkcja nasion soi nie GMO w całej UE wynosi ok. 2,6 mln ton (dane za 2015 r.) Jeśli do tego dołączyć Ukrainę o łącznej jej produkcji (wg dostępnych danych) ok. 4,5-4,8 mln ton, to mamy obraz kształtującej się sytuacji w zakresie bilansu potrzeb białka paszowego w Europie w odniesieniu do soi.
Przytoczone wyżej dane są o tyle istotne, gdyż zaczyna upowszechniać się pogląd, że w ciągu
tych najbliższych czterech lat jesteśmy w stanie pokryć potrzeby białka paszowego pochodzącego z rodzimych roślin paszowych strączkowych pod potrzeby inwentarza. Nic bardziej mylące30
OID (300) 9/2016
go bowiem realia są zupełnie inne. Możemy tutaj uzyskać znaczący postęp- i jest on widoczny,
ale wyeliminowanie w ciągu tych 4 lat importu śruty sojowej - w tym przypadku GMO staje się
nie realne. Chyba, że chcemy świadomie doprowadzić do załamania produkcji głównie drobiarskiej, gdzie branża ta zużywa najwięcej pasz przemysłowego pochodzenia ze względu na wielkość
produkcji drobiu, która stale rośnie. Przy czym Polska stała się największym producentem mięsa
drobiowego w Unii Europejskiej oraz znaczącym jego eksporterem wynoszącym blisko 40% jego
globalnej produkcji. W odniesieniu do stosowania śruty sojowej GMO w żywieniu zwierząt przemawia za nią również rachunek ekonomiczny, bowiem ta niemodyfikowana jest od niej droższa
o ok. 20%, co automatycznie spowodowałoby, że przy jej zakupie koszty wzrosły by rzędu 200-400
mln dolarów i przełożyłoby się na wzrost kosztów produkcji - w tym przypadku żywca drobiowego, jaj i po części mleka oraz prosiąt i warchlaków. Produkty drobiarskie dość szybko zostałyby wyparte z rynków UE i krajowego ze względu na cenę i wzrósłby tym samym import kurczaków z krajów, gdzie takiego zakazu nie ma, a są karmione paszą z udziałem tańszej śruty sojowej
GMO. Dodajmy przy tym, że wszelkie badania naukowe w świecie i u nas w kraju potwierdziły,
że żywność z udziałem GMO jest bezpieczna.
Nie uprzedzając faktów należy czynić wszystko, co jest w naszej mocy, aby rósł udział w żywieniu
zwierząt białka paszowego pochodzącego z rodzimej produkcji i trzeba ku temu tworzyć odpowiednie warunki. Już obecnie wg posiadanych danych (choć nie są one w pełni dostateczne) powierzchnia zasiewów pastewnych roślin strączkowych wzrosła z 116 tys ha w 2010 r. do 269 tys ha
w 2015 r. czyli wzrost o 132 %. Lecz w tych czterech latach nie jest realne wyeliminowanie importu śruty sojowej bowiem spowodowałoby to niedobór białka paszowego rzędu 50% jego potrzeb.
Jako krajowe organizacje drobiarskie i Izba Zbożowo-Paszowa podtrzymujemy wniosek, że wspomniany zakaz o stosowaniu w żywieniu zwierząt pasz genetycznie zmodyfikowanych powinien
być w ustawie o paszach z dnia 22 lipca 2006 r. uchylony.
Na obecnym etapie prawdopodobnie nie zaistniała wola decydentów co do uchylenia tego przepisu (zdecydowały o tym określone uwarunkowania), lecz czas późniejszy wykaże, że stanie się
to konieczne. Chyba, że z pełną premedytacją będziemy chcieli doprowadzić do upadku krajowej
produkcji drobiarskiej, co byłoby z wielka szkodą dla producentów i całej gospodarki.
I na koniec warto jeszcze czytelnikom wyjaśnić w czym tkwi istota organizmów genetycznie zmodyfikowanych w tym konkretnym przypadku soi? Polega to na tym, że roślinom dodano tylko
jeden gen bakterii uodparniający je na pewien powszechnie stosowany w rolnictwie i ogrodnictwie środek chwastobójczy. Stosowanie śruty sojowej GMO w produkcji mieszanek paszowych
nie nosi cech uwalniania GMO do środowiska. Egzogenne białko obecnie w roślinach modyfikowanych genetycznie uodparnia je na herbicydy czy szkodniki, natomiast nie odkłada się w nasionach i ziarnie. Ułatwia to prace producentom soi, spadły przez to koszty uprawy oraz w pewnym stopniu zyskało na tym środowisko naturalne.
Antoni Rączka
Wiceprezes Zarządu
Krajowej Rady Drobiarstwa
Izby Gospodarczej
Lipiec, 2016 r.
32

Podobne dokumenty