Trudne sytuacje i trudne pytania, czyli: co nas nie zabije, to nas
Transkrypt
Trudne sytuacje i trudne pytania, czyli: co nas nie zabije, to nas
Trudne sytuacje i trudne pytania, czyli: co nas nie zabije, to nas wzmocni Wstęp JeŜeli zacząłeś sprzedawać fundusze inwestycyjne lub polisy unit-linked w okresie panującej od kilku lat hossy, to moŜna uznać, Ŝe cała przygoda sprzedawcy i urok tego zawodu jest jeszcze przed tobą. Gdyby ktoś kiedyś chciał stworzyć listę towarów i usług, których sprzedaŜ jest najbardziej wraŜliwa na warunki zewnętrzne, to fundusze inwestycyjne (polisy inwestycyjne) na pewno zajęłyby jedno z najwyŜszych miejsc, być moŜe nawet pierwsze. KaŜdy produkt w kaŜdej branŜy ma swoje dobre dni, kiedy sprzedaŜ jest wysoka i łatwa, gdy panuje dobra koniunktura, i gorsze dni – gdy popyt spada. Zazwyczaj wahania koniunktury nie są duŜe – wzrost rynku o 10% w skali roku w większości branŜ zostałby uznany jako znaczący, a spadek popytu o 5% w wielu firmach potraktowano by jako dramatyczny. A w branŜy produktów inwestycyjnych? Wahania koniunktury są wprost proporcjonalne do wahań wartości jednostek uczestnictwa Funduszy Małych i Średnich Firm. Nie wierzysz? Masz prawo. W ostatnich kilku latach warunki zewnętrzne rozpieszczały nas, sprzedawców, i przyzwyczailiśmy się do wzrostu popytu na poziomie kilkudziesięciu procent rocznie. Ale i tak skala tego wzrostu wydaje się niczym w porównaniu z pierwszymi dwoma latami funkcjonowania tego rynku w Polsce. Zaczynałem pracę akurat na samym szczycie istnej inwestomanii, jaka ogarnęła Polaków na przełomie 1993 i 1994 roku. W trzecim tygodniu pracy, w drugiej połowie lutego ’94, odbywałem praktykę w banku jako osoba przyjmująca zlecenia. Nie było mowy o jakiejkolwiek sprzedaŜy – ustawiały się długie kolejki, a nawet kwitł handel numerkami, bo klienci chcieli jak najszybciej dostać się do krainy miodem i mlekiem płynącej i juŜ od jutra czuć się bogatymi. Półtora roku wcześniej (latem ’92), jak opowiadał mój przełoŜony, zaczął on jeździć po biurach maklerskich i zachęcać pracowników tych biur do aktywnego oferowania funduszu swoim klientom. Wówczas słowo „sprzedaŜ” nigdy by nie przeszło przez usta Ŝadnemu bankowcowi. Szef spotykał się tylko z uśmieszkiem i stwierdzeniem, Ŝe nikt nigdy nie zainwestuje swoich oszczędności w produkt przynoszący niŜszy poziom zysków od kwoty odsetek na lokacie bankowej, w dodatku obciąŜony opłatą manipulacyjną w wysokości 5,5%. Te chwile wydawały mu się tak odległe, Ŝe aŜ nierzeczywiste bo, gdy mi o tym opowiadał, setki tysięcy Polaków rzuciło się na akcje (bezpośrednio lub pośrednio poprzez zakup jednostek Pioneera). Tego samego uczucia miałem wkrótce doświadczyć sam. Gdy minęło dokładnie 12 miesięcy od pierwszego dnia mojej pracy, dni długich kolejek głodnych szybkiego wzbogacenia się klientów wydały mi się podobnie nierealne i odległe, gdyŜ w marcu 1995 roku Pioneer stanął na granicy utraty płynności – umorzenia jednostek przybrały taką skalę, Ŝe w firmie zaczęto liczyć miesiące do wyzerowania aktywów. Gdyby okres spadku na giełdzie potrwał kolejne kilkanaście miesięcy, prawdopodobnie z ponad 400 tysięcy klientów, które firma miała w szczytowym momencie (w kwietniu ’94), zostałaby garstka fanów, pasjonatów, uparciuchów, a wśród nich kilku pracowników Pioneera. Istny roller coaster. Niewielu sprzedawców to wytrzymuje. Kiedyś w opracowaniu dotyczącym rynku funduszy w Stanach Zjednoczonych przeczytałem, Ŝe sprzedawca w biurze brokerskim (oferujący akcje i fundusze powiernicze) wytrzymuje na tym stanowisku nie dłuŜej niŜ 1,5 roku. Oferujemy wyjątkowy produkt. Naprawdę, i to pod wieloma względami. Jesteśmy naraŜeni na skrajną zmienność warunków zewnętrznych, skrajne postrzeganie atrakcyjności naszego produktu przez potencjalnych klientów. Okresy bessy to czas prawdy dla kaŜdego sprzedawcy. Wtedy następuje prawdziwa selekcja, sprawdzian jakości naszej pracy, naszych umiejętności i postawy wobec wykonywanego zawodu a przede wszystkich wobec pozyskanych na hossie klientów. Ja miałem szczęście. Dlaczego? Bo kilka dni po rozpoczęciu samodzielnej pracy, dokładnie 8 marca, trafiłem na początek głębokiego spadku cen akcji i pierwszy rok pracy, nabieranie szlifów i doświadczeń na stanowisku sprzedawcy funduszy inwestycyjnych (wówczas: powierniczych), pokrył się z najbardziej dramatycznymi 12 miesiącami w historii tego rynku w Polsce. Zapytacie: jakie szczęście? PrzecieŜ gorzej trafić nie mogłem (!). Wszystko zaleŜy od tego, w jakim horyzoncie czasowym dokonuje się oceny i co bierze się pod uwagę. Pod kątem krótkoterminowych korzyści finansowych (prowizji od sprzedaŜy) moŜna śmiało powiedzieć, Ŝe stół suto zastawiony najwyborniejszymi potrawami, iście królewskimi, sprzątnięto mi sprzed nosa dosłownie w ostatnim momencie, gdy juŜ otwierałem usta i miałem skosztować tych wszystkich ambrozji. Ale z dzisiejszej perspektywy niczego nie Ŝałuję, bo wiem, Ŝe wykonuję jeden z najlepszych moŜliwych zawodów. Czuję się bardzo potrzebny i mam uzasadnione poczucie, Ŝe świetnie rozumiem swój fach. JuŜ od wielu lat dzielę się doświadczeniami z setkami ludzi. Są wśród nich zarówno klienci, jak i sprzedawcy. Czy takie dramatyczne wydarzenia mogą się powtórzyć? Jeśli chodzi o skalę – chyba nie, ale przyjście dekoniunktury jest tylko kwestią czasu. Kiedy to nastąpi? Oczywiście nie wiadomo. Nie traktuj terminu ukazania się tej publikacji jako dowodu na to, Ŝe jestem przekonany o końcu kilkuletniej hossy. Nic z tych rzeczy. Jedną z zasad, którą wyznaję jako sprzedawca funduszy, a teraz jako trener sprzedaŜy, jest nieprognozowanie przyszłości. Po pierwsze nie chcę być naraŜony na popełnianie błędów, po drugie nie jest mi to potrzebne. Potraktuj to jak dmuchanie na zimne. Przyjdą takie dni, które będą się dłuŜyć, być moŜe w nieskończoność: klienci zaczną narzekać, wypominać, a ich narzekania i pretensje będą coraz głośniejsze. Wszyscy wiemy, Ŝe na giełdzie obserwujemy cykle koniunkturalne; okresy hossy – zazwyczaj kilkuletnie – przeplatają się z okresami kilkuletnich spadków cen akcji. Potrafisz wczuć się w rolę sprzedawcy w sytuacji, gdy indeksy giełdowe spadają coraz niŜej i niŜej, a jednostki uczestnictwa funduszy akcji (lub zrównowaŜonych) większości twoich klientów, którzy zaczęli inwestować w okresie dobrej koniunktury, posiadają aktualnie duŜo niŜszą wartość niŜ w dniu ich zakupu? Brrr… JeŜeli ta wizja cię przytłacza, to moŜe powinieneś jak najszybciej zmienić zawód lub branŜę. Tak naprawdę dopiero w tych dniach okaŜe się, jakim jesteś sprzedawcą, czy jesteś w stanie spojrzeć prosto w oczy rozczarowanemu klientowi i dać mu profesjonalną poradę finansową. To zawsze są i będą dni prawdy. To takŜe twój egzamin. Niestety wielu sprzedawców go nie zdaje. Jednak uwierz mi (a doświadczyłem tego moŜe w takim stopniu, w jakim Ŝaden inny sprzedawca funduszy w Polsce), to nie jest zła wizja, jeŜeli jesteś prawdziwym sprzedawcą, jeŜeli twój zawód nie jest dla ciebie wyłącznie sposobem na zarabianie pieniędzy na „naiwnych dawcach kapitału”. JeŜeli poszukujesz w pracy satysfakcji, która zabiera nam około 30% Ŝycia, co zresztą nie powinno dziwić, to właśnie w takich trudnych dniach na rynku, pełnych emocjonalnych i nieprzemyślanych decyzji klientów, masz szansę odnaleźć głęboki sens swojej pracy. MoŜesz odkryć, jaką przedstawia wartość dla innych ludzi, dla setek osób, które mają ulokowane w funduszach inwestycyjnych bezpośrednio lub pośrednio (poprzez polisy) często całe swoje oszczędności. Właśnie wtedy klienci potrzebują profesjonalnej, obiektywnej, dbającej o ich interes porady. Wówczas okazuje się, jak waŜna jest twoja praca, jak cenne są twoje usługi i porady dla innych osób. Masz niepowtarzalną okazję czuć się potrzebnym, waŜnym i pomocnym. Tylko nie mów, Ŝe to nie ma dla ciebie znaczenia, Ŝe dla ciebie liczy się tylko kasa, bo nie uwierzę, nawet gdy uznajesz się za najbardziej zatwardziałego Egosława. Masz wątpliwości? Zastanów się, do czego sprowadza się twoja rola jako sprzedawcy, gdy słupki pokazujące zyski funduszy za ostatnie kilka lat są wyŜsze od amerykańskiej sekwoi i gdy klienci przychodzą tylko z jednym pragnieniem – pragną usłyszeć z ust profesjonalisty: Tak, moŜe pan/pani spokojnie zainwestować wszystkie swoje oszczędności, bo hossa będzie jeszcze trwała co najmniej kilka lat. Skoro widzimy, jak klient sam pcha się nam w objęcia, niemal Ŝąda wzrokiem, abyśmy nie próbowali mu wybijać z głowy decyzji o wpłaceniu wszystkich oszczędności do najbardziej agresywnego funduszu akcji, to cóŜ nam pozostaje – większość z nas korzysta z okazji i przyjmuje te łatwe i duŜe pieniądze, bo są to dla nas równie łatwe i duŜe prowizje. Czy taką naszą postawę moŜna krytykować? Oczywiście, Ŝe moŜna, a nawet naleŜy. Ale co z tego, kiedy w praktyce to wygląda jak wygląda, nie tylko w Polsce, ale i we wszystkich krajach, jak świat długi i szeroki. Na przykład zwróć uwagę na kryzys na rynku kredytów hipotecznych, gdy wielu sprzedawców, zdając sobie sprawę z tego, Ŝe danego klienta nie stać na kredyt, namawiało go do wpisywania nieprawdziwych danych dotyczących jego sytuacji finansowej tylko po to, aby otrzymać prowizję. Byli całkowicie świadomi tego, Ŝe naraŜają klienta na niechybne bankructwo. Czujesz się jak najgorszy Egosław, bo sprzedałeś klientowi wizję łatwych i szybkich zysków, a nawet więcej – ofiarowałeś mu iluzję bezpieczeństwa? Nie przejmuj się tym zbytnio. To był błąd, ale – jak widzisz – na najbardziej profesjonalnym rynku sprzedaŜy usług finansowych, w Stanach Zjednoczonych, roi się od bezwzględnych i nieprofesjonalnych sprzedawców. W takich sytuacjach odgrywasz po prostu rolę szczęściarza, który korzysta z okazji – znalazłeś się we właściwym czasie na właściwym miejscu. Najwięksi farciarze zarobili niewyobraŜalne pieniądze przy niewyobraŜalnie małym wysiłku i w niewyobraŜalnie krótkim okresie. Tak było właśnie na samym początku rozwoju funduszy inwestycyjnych w Polsce i powtórzyło się, juŜ w duŜo większej skali, w 1999 roku, gdy zaczął się wyścig po 10 milionów przyszłych członków OFE. Takie chwile obfitości popytu zdarzają się. Być moŜe wystąpią jeszcze w przyszłości. Ale to są tylko chwile. To nie jest prawdziwy obraz naszej branŜy. Kilkudziesięcioprocentowe wzrosty wartości jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych w okresie 12 miesięcy tworzą fałszywe wyobraŜenia o naszej ofercie. Zabawmy się na chwile w skojarzenia. Jaki standardowy komunikat pojawia się najczęściej przy funduszach inwestycyjnych? Wysokie zyski? Ryzyko inwestycyjne? Akcje? Nie. Ten komunikat brzmi: Fundusze inwestycyjne to inwestycja długoterminowa. Sprzedajesz fundusze i polisy inwestycyjne w sposób właściwy: jako jeden z najlepszych sposobów zaspokojenia długoterminowych celów inwestycyjnych, takich jak dodatkowa emerytura lub posag dla dziecka? Nie zawsze. Czy to jest pierwszy błąd, jaki popełniłeś? To nie jest takie proste. Rzeczywistość bardzo często odbiega od teorii i ładnych formułek w stylu: Inwestuj w fundusze akcji tylko wówczas, gdy masz przed sobą perspektywę co najmniej 5-letnią i najlepiej wtedy, gdy akcje są tanie. Jestem praktykiem, widziałem i doświadczyłem niemal wszystkich moŜliwych sytuacji na tym rynku. Popełniłem niemal wszystkie moŜliwe błędy przy oferowaniu funduszy. A więc nie będziesz krytykowany za to, Ŝe sprzedałeś jednostki uczestnictwa funduszu akcji po najwyŜszych cenach klientowi, który nie miał zamiaru czekać na owoce swojej decyzji kilka lub nawet kilkanaście lat. Nic z tych rzeczy. Dlaczego nie spotka cię krytyka? Bo sam popełniałem identyczne błędy i byłoby to nie na miejscu? Nie. Chodzi o zupełnie coś innego, chodzi o istotę naszej pracy. W poprzednim numerze podkreślałem to wielokrotnie. My nie sprzedajemy określonego produktu, mającego określone cechy o ściśle określonym, teoretycznym przeznaczeniu. My zaspokajamy potrzeby klientów. Skuteczny sprzedawca, Empower, dąŜy do rozpoznania największej oczekiwanej przez danego klienta korzyści i prezentuje fundusz lub polisę jako sposób na osiągnięcie tej korzyści. Jak to moŜemy odnieść do opisywanej sytuacji? JeŜeli przychodzi do nas klient, który w najbliŜszych 12 miesiącach chce osiągnąć dwudziestoprocentową stopę zwrotu – taką właśnie ma potrzebę – to nasza rola polega na tym, aby zaproponować rozwiązanie umoŜliwiające (nie utoŜsamiaj tego ze słowem: gwarantujące) zaspokojenie tej potrzeby. Skuteczny sprzedawca wie, Ŝe na pierwszym planie jest klient (jego potrzeba), a potem produkt (środek do zaspokojenia tej potrzeby), a nie odwrotnie. Musisz pamiętać, Ŝe produkt i jego teoretyczne przeznaczenie, o czym przekonujemy klienta, któremu na siłę wmawiamy, jak ma z tego produktu korzystać, jest na drugim planie. JeŜeli klient chce osiągać wysoką stopę zwrotu w krótkim czasie, to nie moŜemy wybijać mu z głowy funduszy akcji tylko dlatego, Ŝe postąpiłby on wbrew fundamentalnej zasadzie inwestowania w fundusze akcji w długim okresie. Ale moŜe być i tak, Ŝe potrzeba klienta jest mrzonką, która pryśnie jak bańka mydlana przebita igłą nawet jednodniowego spadku cen akcji. Jest potrzeba klienta – wysoka stopa zwrotu w krótkim terminie – jest rozwiązanie: fundusz akcji. To proste jak drut i to jest nadrzędna zasada Empowera ponad wszystkie inne. Rozumiesz tę zasadę: najpierw klient, a potem produkt, a nie odwrotnie? To dobrze. Celowo wskazałem skrajną, a takŜe bardzo niejednoznaczną sytuację, w której zmuszono by nas do zignorowania fundamentów. Dla prawdziwego sprzedawcy istnieje tylko jeden priorytet – POTRZEBA KLIENTA. Jak się później przekonasz, twoje Ŝelazne trzymanie się zasady zaspokajania potrzeb w ostateczności moŜe przynieść zupełnie inną rekomendację od tej, jaką tutaj przytoczyliśmy jako rozwiązanie właściwe. To jest przykład trudnej sytuacji, w której moŜemy nie wiedzieć, jak się zachować, w której najczęściej popełniamy błędy. Przeanalizujmy w najdrobniejszych szczegółach kilka takich sytuacji: juŜ opisaną – gdy klient chce zarobić szybko i duŜo, drugą – gdy ten sam klient zamiast wysokich zysków obserwuje pogłębiające się straty, trzecią – gdy klient narzeka na niską jakość zarządzania, niŜsze stopy zwrotu od tych, jakie osiąga konkurencja, czwartą – gdy klient ma pretensje o wysokie koszty, i piątą – gdy klient chce się wycofać.