Bohater ostatnich mil

Transkrypt

Bohater ostatnich mil
Żagle
kwiecień 2011
sport
Velux 5 Oceans
Bohater ostatnich mil
Trzeci etap regat Velux 5 Oceans z Wellington do Punta del Este miał być jednym z najcięższych. Może nie okazał się tak
trudny, ale zmusił żeglarzy do zaciętej walki. Popis dał na finiszu Zbigniew Gutkowski. Skiper jachtu „Operon Racing”
zaatakował na ostatnich milach i znów wywalczył drugą pozycję. Na mecie wyprzedził rywala o 40 sekund! I to na trasie
etapu o długości 6800 Mm wokół przylądka Horn!
Paweł Paterek
Wiatr wiejący w stolicy Nowej Zelandii solidnie pracuje na to, by o Wellington mówiono
„Windy Welli”. Na starcie trzeciego etapu także nie zawiódł. Podmuchy o sile 35 węzłów
sprawiły, że flota Velux 5 Oceans ruszała do boju mocno zarefowana. Wcześniej na kei Queens Wharf w tradycyjnym maoryskim rytuale
żegnał wypływajcych sterników daleki potomek szamanów tohunga. W Nowej Zelandii o
pomyślność na morzu trzeba prosić Tangaroa
– boga i władcę oceanu, patrona żeglarzy. Życzenia dobrej podróży musiały być szczere, bo
gdy Zbigniew Gutkowski i jego rywale wypłynęli na wody Cieśniny Cooka, wiatr co prawda
wzrósł do prawie 50 w, ale wiał w plecy i zza
chmur wyszło piękne słońce.
Regaty na całego
Zacięta rywalizacja rozpoczęła się od sygnału
startowego z okrętu HMNZS „Taupo”. Kolejność przekraczania linii startu oddawała
ranking z dwu poprzednich etapów regat.
Pierwszy żeglował Brad Van Liew, za nim
96
096_97_04_11_V5O.indd 96
Zbigniew Gutkowski, trzeci Derek Hatfield,
a potem Chris Stanmore-Major.
Na pierwszym znaku kursowym najszybszy był „Operon Racing”. On też pierwszy
poinformował o niewielkich kłopotach. Po
kilkunastu godzinach żeglugi polski jacht
uderzył w dryfujący pień drzewa. Łódź zdecydowanie zwolniła i dopiero po odkryciu
oraz pozbyciu się wielkiej „dryfkotwy”, można było wrócić do normalnej żeglugi i pogoni
za rywalami.
Jeszcze mniej szczęścia miał Chris Stanmore-Major. Konieczność wejścia na maszt
i naprawy sztaksla oraz zbyt nonszalancka
strategia sprawiły, że bardzo szybko został
w tyle za wszystkimi.
Oprócz dbałości o aktualną prędkość trzeba było dobrze taktycznie ułożyć marszrutę,
bo do przejścia były aż dwie bramki bezpieczeństwa, które oddalały flotę Velux 5 Oceans od obszaru gór lodowych. Ponadto można
było zdobyć dodatkową premię za najszybsze
przejście strefy pomiaru prędkości.
Szybki jak lider
Brad Van Liew pierwszy zaliczał bramki
bezpieczeństwa i najszybciej przeszedł
punktową bramkę prędkości. Pierwszy też
minął przylądek Horn. Gutek w tym czasie przeżywał prawdziwy horror. Odkrył,
że mocowanie kila na jego jachcie jest nieznacznie obluzowane. Rytmiczne stukanie
brzmiało jak tykająca bomba. Urwany balast
zakończył już bowiem niejeden rejs. Trzeba
było zapomnieć o jakimkolwiek szarżowaniu
i skupić się jedynie na doprowadzeniu łodzi
do Urugwaju. Na szczęście nieco ukojenia dał
Cape Horn.
Przylądek Nieprzejednany tym razem witał żeglarza z Gdańska lekką bryzą, słońcem
i wspaniałą widocznością. „Jestem szczęśliwy jak małe dziecko – radował się Gutek.
– Udało mi się tu dotrzeć pomimo kłopotów
ze sprzętem. Warto się było tak poświęcać,
żeby zobaczyć Horn w takiej krasie”.
Do mety w Punta del Este pozostawało
około tysiąca mil. Derek Hatfield na „Active
Żagle | www.zagle.com.pl
3/16/11 3:55:58 PM