Atlantycki bój
Transkrypt
Atlantycki bój
Żagle grudzień 2010 sport Velux 5 Oceans Atlantycki bój Paweł Paterek Pięciu skiperów rozpoczęło walkę w regatach Velux 5 Oceans 2010 – 20 11. W tej stawce dzielnie radzi sobie Zbigniew Gutkowski na jachcie „Operon Racing”. Od początku wyścigu wszyscy dostają solidnie w kość. Jeszcze raz potwierdza się zasada, że samotnie – znaczy ciężko... „Gutek, pamiętaj – safety first!” „Tak jest, sir! Bezpieczeństwo przede wszystkim. Obiecuję” – tym krótkim dialogiem pożegnali się dyrektor i dusza regat sir Robin Knox-Johnston ze Zbigniewem Gutkowskim wyruszającym w ponadośmiomiesięczną żeglugę dookoła świata (patrz też str. 4). Bardzo okazale wypadła ceremonia prezentacji zawodników. Minishow w marinie przy dźwiękach ulubionych utworów (np. Gutka „Wolny jak wiatr”) podziwiało kilkuset kibiców, sponsorów i dziennikarzy. Kiedy jachty opuszczały malowniczy port w La Rochelle, Francuzi pokazali, jak bardzo kochają żeglarstwo i przygodę. Na nabrzeżach i na wodzie zgromadziło się kilka tysięcy widzów, którzy owacyjnie żegnali pięciu śmiałków floty Velux 5 Oceans. Panowie, ruszamy! Polski skiper regatowy dryl zademonstrował rywalom już na samym starcie. Nie zważając na setki łodzi kibiców, znakomicie ustawił się przy lewym końcu linii startu i w momencie sygnału ruszył na pełnej prędkości. „Poszedł jak na małej dinghy!” – komplemen96 n Od startu na czele stawki Velux 5 Oceans żeglowały „Operon Racing” i „Pingwin” tował po starcie prowadzącego Polaka Robin Knox-Johnston, pierwszy człowiek, który samotnie opłynął świat non stop. Później coraz bardziej rozpędzał się lekki „Le Pingouin” Brada Van Liewa. Do atlantyckiego boju ruszyli także Kanadyjczyk Derek Hatfield na „Active Hou- se”, Brytyjczyk Chris Stanmore-Major na „Spartanie” oraz Belg Christophe Bullens na „Five Oceans of Smiles”. Ten ostatni rozpoczął wyścig, ale po 48 godzinach zaliczonych jako rejs kwalifikacyjny zawrócił do La Rochelle, by dokończyć przygotowania łodzi zakupionej tuż przed regatami, po tym jak na jego poprzednim jachcie złamał się maszt na Biskajach. Drugi raz Gutek zaskoczył kibiców świetnym pomysłem na ominięcie Półwyspu Iberyjskiego. Gdy wszyscy trzymali się brzegu, Polak wybrał opcję zdecydowanie bardziej zachodnią i znalazł się w korzystnym froncie atmosferycznym. Szybko nadrobił straty do prowadzącego „Le Pingouin” i wyprzedził rywala. „W nocy nie spałem, jechałem cały czas powyżej 20 w, ale powiedziałem sobie, że albo rybki, albo akwarium, no i jestem na prowadzeniu” – zwierzał się sternik polskiego jachtu. Dzień wcześniej przytrafiła mu się pierwsza – i niebezpieczna, jak się okazało – w tym rejsie przygoda. Urwał się fał jednego z przednich żagli i skiper „Operon Racing” musiał wejść na maszt, aby naprawić uszkodzenie. Żagle | www.zagle.com.pl