Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego
Transkrypt
Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego
Ktoś nam przez mur krzyknął dziś na spacerniakach... 5 Wyborczy spam 6 Internet na cenzurowanym 8 Skaczemy 9 Nie bójmy się pomagać 11 O królewnie, co nie chciała Niemca, ale wyszła za Litwina 1 2 Recenzje: Ksiądz Paradoks oraz książka Prokopa i Hołowni 1 4 Muzyka: Florence and the Machine Ceremonials oraz Lena Del Rey 1 5 Rajd Dakar 1 7 Żeroskop 1 9 Miejskie przestrzenie felieton Alberta Kozika 20 Nie taki diabeł straszny 3 Wstępniak Zazwyczaj kończąc jakiś etap w swoim życiu, czekamy na kolejny wierząc, że tym razem los okaże się dla nas bardziej łaskawy, że będzie życzliwym zbawcą rozdającym nam wszel kie dobro tego świata. Ogłuszona życzeniami noworocznymi o północy, byłam w apogeum narastających nadziei i obietnic, słów, że następny rok będzie lepszy, z pewnością. Jak śpiewał Myslovitz, „pobrzmiewa to wstydem przed mówieniem sobie nie wiem”. Bo czemu ci ludzie mają czelność wmawiać mi, jak będzie wyglądać przyszłość? Czy posiedli jakąś wiedzę, która jakimś cudem nie jest dostępna dla mnie? Można obwiniać mnie o malowanie perspektyw w czarnych barwach, osądzać o strach przed nieznanym, wiarę w koniec świata, zapowiadanego zresztą na rok 2012, a może nawet o tchórzostwo. Ale jak mogę mieć nadzieję, pamiętając wydarzenia z uprzedniego roku? A 2011 był rokiem odkryć. Krwawych odkryć. Zaczynając od Norwegii, przez Egipt, Libię, nawet Grecję i Japonię, a kończąc na wielkich mocarstwach Unii Europejskiej. Okazało się, że państwa te rysują kompletny inny obraz kraju niż ten rze czywisty. Norweska prasa, na dzień przed zamachem szaleńca na wyspie Utoya, chwaliła się tym, że żyją w jednym z naj bardziej bezpieczniejszych miejsc na świecie. Los zakpił, dając Andersowi Breivikowi pistolet, którym zabił 85 osób? Przecież ów los miał być taki łaskawy! Co z Grecją, Egiptem? Wieczna idylla dla turystów z całego świata zmieniła się w krwawą arenę. W Grecji arena ta pełna jest żalu, rozgoryczenia i furii; w Egipcie transformacji, która dokonuje się stanowczo za późno. Japonia nie przewidziała wielkiego kataklizmu, mimo swej niezawodności i nieustannego rozwoju, a organ, który miał być trwałym fundamentem na kontynencie europejskim, chyli się ku upadkowi. Kolejni ludzie umierają, ale dlaczego kostucha zabiera tych, którzy dopiero byli na początku swej drogi bądź na najlepszej ścieżce, w szczytowej formie? W 2011 roku odszedł Edison naszych czasów, Steve Jobs. Człowiek, który swoją postawą pokazał, że tylko dzięki ciężkiej pracy i wielkiej charyzmie można nie tylko zajść wysoko, ale także trwale wpisać się w do robek cywilizacji, bo chyba o to w tej zabawie, zwanej życiem, chodzi. 2 SPIS TREŚCI Redaktor naczelna: Karolina Pietrzak Zastępca redaktora naczelnego: Krystyna Bartos Redakcja: Joanna Chudy Piotr Kur Dominika Adamczyk Marta Buława Albert Kozik Maciej Maruniak Anna Najmiec Mateusz Riabow Piotr Tryba Szata graficzna: Justyna Brol Magda Brol Albert Kozik Mateusz "Skrzynia" Skrzyński Korekta: Albert Kozik Daria Zyśk Konsultacja: Agnieszka Garbacz Opiekunowie: Artur Nowaczyk Wraz z nim, mając zaledwie 27 lat, odeszła Amy Winehouse. Porównywana do takich ar tystek jak Janis Joplin czy Macy Gray piosen karka jest bezlitosnym przykładem, jak ludzie w XXI wieku nadal złaknieni są ofiary, śmierci na oczach milionów. Kiedyś były to walki glad iatorów, dziś oglądanie na scenie pijanego, półnagiego talentu pod wpływem środków odurzających. Ale już nawet nie to tak bardzo boli. Najbardziej bolesny jest fakt przemijal ności. Już nigdy nie zobaczymy czarnego golfa w połączeniu z białymi adidasami, prezentu jącego nowy wynalazek, ani dotykających strun duszy burzy czarnych loków. Nawet biało czerwony krawat Andrzeja Leppera przepadł bezpowrotnie, a listę owych przedmiotów moż na wymieniać w nieskończoność (czyż nie przewrotnie wygląda zestawienie słów „bezpo wrotnie” i „nieskończoność”?). Taki był rok 2011. Nie oszukujmy się te fakty stały się historią, której będą się uczyć nasze wnuki. Owszem, nie twierdzę, że ten czas nie obfitował w radosne wydarzenia, jak np. ślub księcia Williama i Kate Middleton. Zresztą bardzo spektakularny, o czym świad czy komentarz mojej koleżanki z klasy, która stwierdziła, że ona też postawi w kościele w czasie uroczystości swojego zamążpójścia żywe drzewka i zaprosi jako gościa weselnego Eltona Johna. Patrząc w tył, miejmy PRZEDE WSZYTSKIM na względzie to, że rok 2012 będzie dla nas rokiem wyzwań, tak jak poprze dni był rokiem odkryć. Kolejne dwanaście mie sięcy będzie konsekwencją wszystkich na szych działań podjętych w przeszłości. Nie uchronimy się od tego, niezależnie, czy będzie to z korzyścią dla nas czy nie. Być może wpadłam w taki pesymistyczny ton ze względu na to, że dla rocznika '94 (więc tym samym i mojego) jest to ostatni gwizdek na chwile beztroski. Po tym czasie (zapewne jak wielu moich rówieśników) widzę las znaków zapytania, bez żadnych klarownych odpowie dzi. I im bliżej jestem momentu podjęcia tych najważniejszych decyzji, tym bardziej boję się zaufać losowi. Bo chyba skutecznie pokaza łam, że nie zawsze jest tak, jak życzymy sobie o północy 1 stycznia, całując się w blasku fajerwerków. Karolina Pietrzak "Ktoś nam przez mur krzyknął dziś na spacerniakach Gliny postrzeliły Jasia Narożniaka" W każdej chyba szkole odbywają się prokuratora generalnego PRL dotyczącej me apele, które odbyć się po prostu muszą i na tod i sposobów zwalczania „Solidarności”. które chodzić bezdyskusyjnie trzeba, mimo że może nie do końca interesuje nas ich temat, oraz takie, które, chociaż nie mają stałego miejsca w kalendarzu szkolnych wydarzeń, sprawiają, że nawet osoby pozornie nieza interesowane tematem są w stanie spędzić na sali gimnastycznej ponad trzy godziny i to bez narzekania i znudzenia. Niewątpliwie do tej drugiej kategorii należało spotkanie w charak terze wywiadu z Janem Narożniakiem, które odbyło się w naszej szkole 14 Grudnia. Narożniak, polski działacz opozycji de mokratycznej, przybliżył uczniom naszej szkoły swoją pracę w założonym przez siebie podzie mnym wydawnictwie NOWA, co wiązało się z jego pierwszym zatrzymaniem jesienią 1980 r., gdy został aresztowany pod zarzutem powielania i rozpowszechniania tajnej instrukcji 3 Wydarzenie to zapoczątkowało fazę strajków, a Narożniak zaczął być stawiany w jednym szeregu z liderem Solidarności Lechem Wałęsą w Warszawie rozlepiono plakaty: "Uwolnić Narożniaka", "Dziś Narożniak, jutro Wałęsa, pojutrze Ty" i rysunkiem więziennej kraty w tle. Władze nie były jednak wówczas zdecydowane na konfrontację; Narożniaka zwolniono z aresztu, "Solidarność" strajk od wołała. Nasz gość opowiedział również o wiążą cej się z jego pracą odpowiedzialności i o tym, jak z perspektywy młodego człowieka, studen ("Kałasznikowa"). Jedna z kul przebiła talerz biodrowy, druga (lub ta sama) trafiła w dłoń prawej ręki u nasady i urwała mały palec. Rannego Narożniaka przewieziono do szpitala przy Ul.Banacha. Mimo iż był jednym z naj lepiej pilnowanych działaczy opozycyjnych, akcja odbicia go ze szpitala przez podziemną Solidarność" przeszła już właściwie do historii. Od osoby, która była w centrum tamtych wyd arzeń, dowiedzieliśmy się, że akcja ta była precyzyjnie zaplanowana, jednak on sam miał na nią niewielki wpływ i do samego momentu ucieczki nie wiedział jak dokładnie ma ona wyglądać. Sama możliwość rozmowy z osobą, która brała czynny udział w wydarzeniach tak waż nych dla dziejów państwa Polskiego była dla wszystkich uczniów naszej szkoły, nie tylko klas humanistycznych, niesamowicie zajmu jąca. Jednak głównym czynnikiem, który spowodował, że uczniowie z ogromnym za interesowaniem słuchali słów Jana Narożnia ka, jest według mnie fakt, że okres kryzysu i przede wszystkim stanu wojennego w Polsce przypadł na czas jego młodości. Mogliśmy zastanawiać się, jak na jego miejscu ta, wyglądał strajk w stoczni w Sierpniu '80 . zachowalibyśmy się my sami, czy w imię Chyba najciekawszą częścią całego walki spotkania była rozmowa na temat drugiego o wolną Polskę mielibyśmy odwagę zatrzymania i aresztowaniaprzez ZOMO . podejmować ryzyko, które przez długi okres Po wprowadzeniu stanu wojennego swojego życia podejmował Jan Narożniak. Narożniak ukrywał się, gdyż najprawdopodo Dominika Adamczyk bniej był na liście osób do internowania. 26 maja 1982 r., w parku Żeromskiego nieda leko pl. Wilsona (wówczas Komuny Paryskiej) na warszawskim Żoliborzu, przypadkowo za trzymał go dwuosobowy patrol ZOMO i zażą dał okazania dowodu tożsamości. Narożniak miał przy sobie dowód osobisty z nieważnym stempelkiem o zatrudnieniu, co było mocno podejrzane, jako że w PRLu obowiązywała ustawa o zwalczaniu pasożytnictwa i wszyscy zdolni do pracy powinni byli pracować. Zomowcy zaproponowali, żeby się wykupił, jednak nie miał przy sobie wystarczającej ilości pieniędzy, więc postanowiono go aresztować. Prowadzony przez zomowców do samochodu Narożniak zaczął uciekać, wówczas jeden z nich oddał do niego strzały z kbkAK 4 Wyborczy spam Zadaniem tak przewodniczącego, jak i sa zrobiliby w kampanii i tak straciłoby to mego samorządu jest przede wszystkim godne znaczenie w porównaniu z tym, jak zapre reprezentowanie społeczności uczniowskiej. zentowali się w ciągu trzech minut, gdy trzy Tak brzmi definicja. Z praktyką nigdy nie mia mali w dłoni mikrofon 15 lutego w sali gimna łam do czynienia. W pierwszym roku mojej stycznej w trakcie debaty prowadzonej przez nauki w Żeromskim wydarzenia takie jak Karolinę Pietrzak. Obecnych kandydatów było wybory nie miały miejsca, zaś o tym, że siedmiu, każdy z innym nastawieniem, ciężko ówczesny samorząd robił coś związanego z zaś powiedzieć, że z innym planem działania. podanym celem, niewiele świadczyło. Tym Na tle wszystkich wystąpień zdecydowanie razem słuchy o wyborach pojawiły się dopiero wyróżnił się Piotr Tryba (IIE), który w prze w okolicach grudnia, zaś odbyły się one w ciwieństwie do swych konkurentów nie podał połowie lutego, co daje konkretnych planów, ale za świeżo utworzonemu deklarował ciężką pracę i go samorządowi może jakieś dne reprezentowanie ucz pięć miesięcy realnego niów. Jak pokazały wyniki, sprawowania swojej funkcji. taktyka niewciskania kitu Kandydatów na przewo przyniosła całkiem dobre dniczącego było zaskaku efekty (III miejsce). Jak już jąco w sam raz. Oczywiście wspomniałam, była to jednak ci, których mieliśmy okazję nietypowa droga zyskania oglądać na sali gimnasty sobie wyborców. Większość cznej, nie byli wszystkimi postawiła na plan. Niektóre chętnymi. O możliwości kan z planów, np. propozycja za dydowania decydowały bo kupienia drukarki szkolnej wiem czynniki takie jak brak wysunięta przez Michaelę znaczących problemów Karas (IIC), były naprawdę w nauce, a przede wszys celne, jednak nie wszyscy za Źródło: http::blogiceo.pl.jpg tkim ograniczona liczba przykładem wymienionej kan zgłoszeń kandydatów reprezentujących dydatki kierowali się zdrowym rozsądkiem. poszczególne klasy. Poza tym wiadomo, nie Wodze fantazji poniosły bowiem niektórych tak każdy się nadaje, o czym można było daleko, że gotowi byli deklarować remon przekonać się podczas debaty. towanie sal w szkole. Rozbudowany i całkiem Najłagodniejszym określeniem w stosunku do racjonalny plan przedstawiła Magdalena niektórych kandydatów w niej uczestniczących Kazanecka, tyle że jedna z jego części będzie chyba kiepska zdolność do znoszenia wzbudziła nie lada emocje. Zaproponowała bo stresu czy, jak kto woli, brak charyzmy. wiem stałe użytkowanie przez szkołę patio, Wybory poprzedziła kampania, której przeznaczonego w tym momencie głównie dla najpopularniejszą formą stały się plakaty. Nie Wiktora. Nigdy nie spodziewałabym się, że inni które całkiem sympatyczne, niektóre zabawne, kandydaci, tak oburzą się na myśl o „wygna a niektóre, niestety, wielce podniosłe. „Nie niu” naszego szkolnego psa z dziedzińca. Nikt stety” dlatego, że użycie patosu, w wydarze nie chciał nawet słuchać (w szczególności niach takich jak wybory do samorządu szkol główny oponent Kamil Wilhelm Maxa (IIF)) nego, wydaje się być po prostu śmieszne. o możliwości przeznaczenia dla niego mniej Oprócz plakatów pojawiły się także wydarzenia miejsca. na Facebooku, filmiki na Youtube, czy ciaste czka, które wzbudziły chyba najwięcej emocji. Cały ten wyborczy spam mówi nam jedno – kandydatom zależało. Jednak, czegokolwiek oryginalnego nie 5 Tak więc „sprawa Wiktora” stała się punktem ogromnego wzburzenia, obszernej dyskusji i wyrywania sobie mikrofonów na oczach widowni, tylko czekającej na właśnie taki ubaw. Kandydatem, który w kontakcie z pub licznością zaplusował chyba najbardziej, oka zał się być Dominik Wudarczyk (IIE), co potwierdziły wyniki głosowania (I miejsce). Mówił głośno i wyraźnie, co wielu innym zdecydowanie nie wychodziło. Wykazał się również swobodą w kontakcie z uczniami. Plany, co prawda, ma pod pewnymi względami (np. koła zainteresowań) dosyć utopijne, więc nam, uczniom pozostaje mieć nadzieję, że niektóre z nich się ziszczą. Dostał 40% głosów. Same wybory to bardzo dobry pomysł. Przede wszystkim dają nam pewnego rodzaju poczucie aktywności w życiu szkoły. Przest ajemy być bierni i zaczyna nam się wydawać, że mamy wpływ na otaczającą nas rzeczy wistość. Jak będzie w praktyce, wkrótce każdy z nas się przekona. Krystyna Bartos Internet na cenzurowanym Internet, "dziecko" wolności słowa, zagrożone! Czy groźnie brzmiące ACTA, SOAP i PIPA to zamach na ludzkość, która zamiast korzystać z dobrodziejstw użytkowania w sieci, zostaje od nich brutalnie odgrodzona? A może to jedynie zaraźliwy strach mas przed nieznanym? Od ustawy do cenzury? Pod koniec stycznia internauci z całego świata zadrżeli. Przyczyną paniki jest informa cja ze Stanów Zjednoczonych mówiąca, iż do Izby Reprezentantów oraz Senatu, trafiły dwie propozycje ustaw: Stop Online Piracy Act (SOPA) oraz PROTECT IP Act (PIPA). Rozporządzenia te, gdy wejdą w życie, pozwolą amerykańskiemu rządowi oraz właścicielom praw autorskich, skorzystania z dodatkowego narzędzia blokowania stron internetowych, które łamią w jakikolwiek sposób ochronę owych praw. Ustawy miały początkowo dotyczyć jedynie piractwa medial nego, ale zdobywają powoli poparcie firm podrobionych towarów np. leków. Jest to walka z nielegalnym kopiowaniem, bezskutecznie prowadzona od samych począt ków istnienia Internetu. SOPA oraz PIPA mają więc być bronią w tych potyczkach. Ale czy tym samym dojdzie do cenzury sieci? Prawa - autorskie czy wolności słowa? Spór dotyczy przede wszystkim proble mu rozpowszechniania towaru bez wiedzy organów odpowiedzialnych za ochronę praw autorskich. Dlatego też większość popierają cych ustawy SOPA i PIPA, to organizacje, 6 opierające całą swą działalność na takowych prawach (wytwórnie fonograficzne, sieci telewi zyjne, studia filmowe i wydawnictwa książek), a także takie firmy jak Nike czy L'Oréal, które muszą się co roku zmagać z faktem rozpow szechniania podrobionych ar tykułów, które mają repre zentować ich markę. Ustawy te, znalazły też poparcie w senacie amerykańskim. Dadzą one możliwość do blokowania jak mówi demo krata, kongresman Patrick Leahy "zbójeckich stron oferujących podrobione i ła miące prawo autorskie towary". Jednak nie brakuje też przeciwników i ar gumentów, ukazujących wady projektów ustaw. Twierdzą, że cenzura Internetu (do której dojdzie według nich po wprowadzeniu powyż szych rozporządzeń) jest naruszeniem pierw szej poprawki Konstytucji Stanów Zjednoczo nych. Będzie ona ograniczeniem wolności słowa i anonimowego informowania władz o naruszeniu prawa. Nawet Biały Dom jest zaniepokojony zmianami w infrastrukturze In ternetu; wydał oświadczenie, w którym zawiera myśl, że każdy nowy przepis powinien być uregulowany tak, by odpowiadał szerokiemu zakresowi podmiotów. Internauci nie mogli skorzystać z najbardziej popularnego serwisu na świecie przez dobę. Zaraz po tym incydencie, kolejni właściciele witryn przyłączali się do manifestowania dezaprobaty. Wchodząc na stronę Google, widać było kolorowe literki tworzące słynne logo, które zostały zasłonięte przez czarny pasek symbolizujący cenzurę. Siergiej Brin, współzałożyciel Google powiedział o SOPA, "że jest narzędziem, które ustawi USA w jed nym rzędzie z najgorszymi dyktaturami świata". Tego samego dnia, przemówił również na swoim portalu społecznościowym Mark Zuckerberg. W swoim oświadczeniu na Facebooku, nawoływał do zmiany nastawienia polityków do Internetu i jego praw. Dzisiejszy świat potrzebuje liderów politycznych, którzy są prointernetowi. Z wieloma z nich pracowaliśmy przez wiele miesięcy nad lepszą alternatywą dla obecnych propozycji. Zachęcam Was do pogłębienia wiedzy na temat tych zagadnień i powiedzenia swoim kongresmanom, że chce cie, aby popierali Internet pisze Zuckerberg. o udzielenie przez Radę Ministrów zgody na podpisanie ACTA, został wysłany do rozpatrze nia 6 września 2011 roku. Ostatecznie gotowy wniosek mógł zostać uchwalony już dnia 25 listopada 2011. Wtedy, podczas listopadowego głosowania w Parlamencie Europejskim, euro posłowie PiS opowiedzieli się za ACTA. Jed nak gdy wybuchła afera w mediach, skrytyko wali poczynania rządu. Później przedstawiciele opozycji przeprosili za to działanie po ujawnieniu informacji o wyniku głosowania. Jeśli chodzi o nasze błędy w tej sprawie, to ja w przeciwieństwie do tych, którzy dzisiaj rządzą, przyznaję się do błędów, które zostały popełnione stwierdził na konferencji prasowej w Sejmie Jarosław Kaczyński. Mają zostać wyciągnięte konsekwencje wewnątrz partii. Cały ten chaos sprawił, że minister Boni wyraził swoją gotowość do dymisji, natomiast premier podjął decyzję zwieszenia procesu ratyfikacji ACTA. Jednocześnie też, zaplanował 6 lutego otwartą debatę, gdzie zostało prze analizowane m.in. polskie prawo autorskie. ACTA a sprawa polska Komentarz Wydawać by się mogło, że problem ten dotyczy jedynie Ameryki. Wizja blokowania stron na terenie Polski, w trosce o ochronę praw autorskich była odległa do momentu, gdy 24 stycznia rząd podjął decyzję o podpisaniu międzynarodowego porozumienia ACTA (Anti Counterfeiting Trade Agreement). Wywołało to fale oburzenia wśród Polaków. Tym razem jednak, nie ograniczono się jedynie do wymia ny poglądów (zresztą bardzo agresywnej) przed monitorami komputerów, lecz także manifestowano swoje niezadowolenie na ulicach takich miast jak: Warszawa, Poznań, Wrocław, Kraków. Gdy tylko sprawa ACTA została nagłośniona, premier wraz z ministrem administracji i cy fryzacji, Michałem Boni, znaleźli się pod ostrzałem licznych zażaleń zaczynając od braku wysłuchania opinii publicznej, poprzez przebrzmiałe już oskarżenie o zamach na wolność słowa, kończąc na nieudolności w przeciwstawianiu się decyzji, biorąc przykład z innych państw UE. Nie wspominając już nawet o atakach na rządowe strony inter netowe, które popełnił ruch Anonymous. Jednak mało kto wie, że projekt wniosku Walka o ACTA, SOPA czy PIPA, to walka o wolność. Pytanie tylko jest o jaką? Domnie manej wolności słowa czy do prawa o de cydowaniu, co się stanie z efektem mojej pracy, w którą włożyłem cały mój wysiłek, czas, talent. W minionych latach na różnych serwe rach wielokrotnie trafiałem na pliki zawierające całe numery „Newsweeka” (często były tam też dostępne tytuły naszych konkurentów). Każdy chętny mógł je sobie ściągnąć. A mnie krew zalewała – my tu się wysilamy, poświęcamy czas, pracę, inwestujemy w utrzymanie i roz wój pisma, dokładamy starań, by budżet się zbilansował i przychody ze sprzedaży wystar czyły na utrzymanie redakcji, a jakiś cwania czek przychodzi na gotowe i bez zahamowań na nas pasożytuje, czerpiąc z tego różne ko rzyści, głównie finansowe napisał w stycz niowym numerze Newsweeka redaktor naczel ny, Wojciech Maziarski. Czy sprawcy nie noszą przypadkiem masek ofiar? Karolina Pietrzak 7 Skaczemy Niektórzy ferie spędzają w górach albo u rodziny, a ja chodziłam po manifestacjach. 21 stycznia, 16:00. Sypie śnieg. Jesteśmy dopiero przy Metrze Świętokrzyska, idąc w stronę Przedstawicielstwa Komisji Euro pejskiej, a już słychać skandujących ludzi. Kie dy podchodzimy, dociera do nas radosne: „Kto nie skacze, ten za ACTA!”. No to skaczemy, przynajmniej można się ogrzać. Zostajemy trochę z tyłu, a i tak kwadrans później znajdu jemy się pół ulicy dalej, w samym środku tłu mu. Najpopularniejszym okrzykiem jest po prostu: „NIE dla ACTA”. W budynku są ludzie, co nikogo nie powinno dziwić ze względu na godzinę. Trochę ich szkoda, bo co mają wspólnego z całą tą sprawą? Kiedy ktoś pod chodzi do okna, tłum buczy, krzy czy: „Skaczcie, skaczcie, n i e złapiemy” albo coś równie „sym patycznego”. Sami też podska kujemy. Pojawia się piosenka. Niezbyt kreatyw na, ale melodia Źródło: mmwarszawa.pl chwytliwa, a tekst łatwy. Chłopak obok mnie żartuje, że bardzo to adekwatne, bo zamiast wolności i sprawiedli wości domagamy się porno i torrentów. Znów skaczemy. Ktoś w budynku pomachał do tłumu. Tłum mu grzecznie odmachał, a przynajmniej więk szość. Znowu skaczemy. Krzyczane hasła stają się coraz ciekawsze: „Polska państwem suwerennym”, „Nie poddamy się kontroli – ACTA drogą do niewoli” i inne tego typu. Gdzieś w tłumie skacze Jezus. To żadna alegoria po prostu chłopak w białej koszuli z długimi włosami i namalowaną brodą. Jacyś ludzie potrząsają masztem z flagą. Ktoś puszcza bańki mydlane. Dwóch chłopaków staje na śmietniku i bawi się w animatorów – rzuca hasła do skandowania, etc. Po jakimś czasie, jeden z nich zdobywa od kogoś maskę 8 Guya Fawkesa, a kilka godzin później jego zdjęcie znajduje się na głównej stronie wielu portali informacyjnych. W końcu zaczynamy skandować dwa okrzyki, które podbijają moje serce. Prosty i krótki: „Re ferendum!”, oraz „Nie zadzieraj z milionami”. Kiedy skaczemy po raz kolejny, pewien urzęd nik wychodzi na balkon i zaczyna skakać z nami. Zostaje nagrodzony gromkimi brawa mi. W jednym z okien urzędu widać przycze pioną kartkę z napisem: STOP ACTA. Około 17:30 zaczynają się rozruchy. Jeśli można tak nazwać rzucone w budynek dwa jajka. Organizator strofuje sprawców. Śpiewa my „Hej, sokoły!”, skaczemy oraz krzyczymy: „Dziękujemy, Anonymous”. Ktoś przez mega fon nieśmiało tłumaczy, że nie powinniśmy popierać hackerstwa, ale zostaje zagłuszony. Około 18:00 ludzie zaczynają się rozchodzić. Dopiero teraz można przyjrzeć się plakatom, zauważyć media, które stały na uboczu, robiąc zdjęcia i przeprowadzając wywiady. Każdy serwis inaczej to wszystko interpretuje. Źródło: mmwarszawa.pl Walka z cenzurą, rewolucja, manipulacja, czy jakakolwiek inna teoria spiskowa. Mało kto rozumie, że chodziło właśnie o to krzyczenie, skakanie i śpiewanie. A dokładniej o to, żeby ktoś je zauważył i zwrócił uwagę. Ceterum autem censeo, ACTA esse delendam. Marta Buława Nie bójmy się pomagać! Kilka słów o wolontariacie, zaangażowaniu Polaków oraz pomocy bliźnim. Miniony rok uchwałą Komisji Europejskiej został ogłoszony Europejskim Rokiem Wolon tariatu i Aktywności Obywatelskiej. Organizacje pozarządowe pokładały w tej idei bardzo wiel kie nadzieje. Sądzono, iż ogólnoeuropejska inicjatywa zmobilizuje Polaków do działania. Jednak śmiem wątpić, czy wszyscy spośród czytających ten artykuł wiedzieli o tym projek cie. W badaniach zrealizowanych w 2010 roku przez Millward Brown SMG/KRC na losowej, reprezentatywnej grupie 1011 osób, które ukończyły 15 lat, 16% Polaków zadeklarowało, iż w ciągu minionych dwunastu miesięcy po święciło swój czas i pracę na rzecz różnych organizacji społecznych. Oznacza to aż pięcio procentowy wzrost w stosunku do roku 2008. Podobnie jak w poprzednich latach najwięcej wolontariuszy gromadzi Wielka Orkiestra Świą tecznej Pomocy, organizacje ratownicze (OSP, GOPR, WOPR i inne), organizacje skupiające się na edukacji oraz opiece nad dziećmi i mło dzieżą, a także na pomocy dla najuboższych. Większość z nich nie zaobserwowała istotnego regresu. Niestety, w przypadku wspólnot para fialnych i ruchów religijnych, zgodnie z trendem zauważanym w ostatnich latach, liczba wolon tariuszy spada. O ile pięć lat temu było to 4%, to w roku 2010 mniej niż 1%. Dobry humor psuje nam również to, iż na tle Europy nie wy padamy najkorzystniej. Według sondażu Euro barometru obejmującego 33 kraje Polska uplasowała się na 17. miejscu. Wyniki, nieco zawyżone z uwagi na niedoprecyzowanie pyta nia, są porażające. W prowadzącej Szwecji, Norwegii czy Holandii wskaźnik znacznie prze kracza 50%, natomiast w Polsce wynosi zaledwie 22%. Dlaczego Polacy nie angażują się społecz nie? Osoby znajdujące się w przedziale wieko wym między 15 a 25 rokiem życia, czyli grupa najbardziej nas interesująca, w blisko 50% jako przyczynę podają brak czasu. Często tłum aczymy się zmęczeniem, stresem i licznymi zajęciami pozalekcyjnymi, a przecież nierzadko marnujemy czas na portalach społecznościo wych lub na oglądanie telewizji. Połowa wo lontariuszy przeznacza na swoje działania maksymalnie kilkanaś cie godzin w ciągu całego roku. Nie sądzę, aby uczniowie i studen ci byli aż tak zapraco wani, by nie móc wygo spodarować ze swojego czasu wolnego kilku godzin. Wydaje się, że problem nie leży w bra ku czasu, lecz w nastawieniu Polaków. Za bar dziej wiarygodny należałoby uznać powód podawany przez 42% respondentów, którzy przyznali, że nigdy o tym nie myśleli i nie inte resowali się takimi zagadnieniami. Jednak tak naprawdę pomaganie nie wymaga wiele wysił ku. Po wpisaniu słowa „wolontariat” wyszuki warka zasypuje nas cennymi informacjami na ten temat. Nie mniej jest ogłoszeń o poszuki waniu osób, które mogłyby pomóc hospicjum, znanej fundacji, wziąć udział w projekcie mi syjnym czy też w przedsięwzięciach ośrodków kulturalnych. Nieprawdziwe jest twierdzenie osób sądzących, iż nie mają nic do zaoferowa nia. Koniecznie należy zrozumieć, że do po magania innym nie potrzeba niczego więcej prócz chęci i dobrego serca. Idea wolontariatu ma wielkie znaczenie dla społeczeństwa obywatelskiego, które tak bar dzo chcemy zbudować w Polsce. Badania pokazują istotne różnice w funkcjonowaniu społecznym między osobami angażującymi się w działania pomocowe a nieaktywnymi. Ludzie pracujący na rzecz potrzebujących częściej ufają drugiej osobie. Uważają, że mogą liczyć na innych w razie problemów i nikt nie pozos tawi ich samym sobie. Wolontariusze często mówią o radości, którą sprawia pomoc potrze bującym. Prawie połowa z nich twierdzi, że po maga, bo po prostu sprawia im to przyjem ność. 9 10 Bardzo często organizacje, których działanie nienie. Należy przede wszystkim mieć na uwa w dużej mierze opiera się na pracy wolontariu dze potrzeby osób dotkniętych przez los. szy, padają ofiarami szkodliwej nagonki. Różne Co ciekawe, ludzie angażujący się w wolon grupy zarzucają im defraudacje, niegospoda tariat wspierają materialnie organizacje poza rność czy nawet deprawację młodzieży. Ciężko rządowe dwa razy częściej niż osoby nieakty znaleźć racjonalne wytłumaczenie takiego po wne. Różny jest także stosunek dotujących stępowania. Być może jest ono spowodowane tylko WOŚP do pomagających również mniej zwykłym niedoinformowaniem, lecz obawiam szym fundacjom. Stąd wniosek, iż aktywność się, że w większości przypadków to zawiść jest społeczna u większości Polaków, ma charakter powodem krytyki, a niektórzy za wszelką cenę jednorazowy. Wielu z nas uspokaja swoje bronią swoich interesów.. Ma to duży wpływ na sumienie, wrzucając kilka złotych do puszki zaangażowanie Polaków. Caritas pomaga lu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy czy dziom w Polsce i na świecie od przeszło stu Caritas. Zapewne wynika to, jak wiele innych lat. Grupa osób, na ogół niezwiązana z Kościo zjawisk, z mentalności Polaków, którzy skorzy łem Katolickim, wysu są do wielkich narodo wa pod adresem orga wych zrywów, a nie do nizacji bardzo poważ konsekwentnej, sumien ne oskarżenia, jak wy nej pracy. Jeśli chcemy to korzystywanie pienię zmienić, nie musimy na dzy wiernych do po woływać do narodowego większania osobistych przebudzenia. Najpierw majątków księży. Jed trzeba zacząć od siebie, nak takie zarzuty nijak aby móc świecić przykła mają się do fali krytyki, dem dla osób ze swojego z jaką rokrocznie spo najbliższego otoczenia, tyka się Wielka Ork co z pewnością zaprocen iestra Świątecznej P tuje w przyszłości. Należy omocy, określana mia uczciwie określić, ile cza Źródło: http://carpenterconsulting.wordpress.com nem „tuby rządzących” su jesteśmy gotowi po i „wielkiej hucpy za święcić innym i zastano pieniądze podatników”. Głównym zarzutem wić się, czy naprawdę będziemy w stanie temu przeciwko niej jest rzekome finansowanie podołać. Jeśli tak, to wystarczy naprawdę nie Przystanku Woodstock, utożsamianego z sied wiele, aby pomagać! Piotr Tryba liskiem zła i dewiacji, z pieniędzy wrzucanych do puszek. Na kpinę zakrawa fakt, iż niedawno na łamach „Rzeczpospolitej” wytknięto, a wręcz zarzucono Jerzemu Owsiakowi, że jego ojciec był milicjantem, jakby ten fakt miał mieć jakikolwiek wpływ na działania inicjatora WOŚP. Przez 20 lat działania Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zakupiła sprzęt za, baga tela, pół miliarda złotych, który codziennie po maga potrzebującym w walce o zdrowie i lep sze życie. Czyż nie każda inicjatywa, która ma na celu pomoc innym, jest dobra? Co prawda, zawsze znajdzie się czarna owca, której dzi ałania mogą negatywnie wpłynąć na obraz całego przedsięwzięcia i zniweczyć czyjś wysi łek. Jednak niezależnie od poglądów czy opcji politycznych jesteśmy ludźmi i z ludzkiej pers Źródło: http://alfaomega.webnode.com pektywy powinniśmy patrzeć na całe zagad O królewnie, co chciała Niemca, ale wyszła za Litwina Kiedy w 1384 roku przybyła z Węgier do Polski, aby objąć rządy w nieznanym sobie państwie, miała niespełna jedenaście lat. Koro nowano ją w katedrze wawelskiej – była jedyną w naszych dzie jach kobietą królem. Z jej osobą związane są dwa fundamentalne dla przyszłości Polski wydarzenia: unia z Litwą i odnowienie Uniwersytetu Krakowskiego. Ta wyjątkowa kobieta o niepospolitej urodzie i silnej osobowości, została również w 1997 roku ogłoszo na świętą. Jednak na samym początku jej panowania miały miejs ce wydarzenia o charakterze romansowym i awanturniczym… Jadwiga była córką króla Węgier i Polski, Ludwika Andegaweńskiego, oraz Elżbiety Bośniaczki. W jej żyłach, po babce Elżbiecie Łokietkównie, płynęła także piastowska krew. Po śmierci ojca i objęciu władzy na Węgrzech przez jej starszą siostrę, Marię, na mocy wcześniejszych porozumień ze szlachtą pol ską, miała zasiąść na tronie Polski. Jej matka zwlekała jednak aż dwa lata z przysłaniem córki do Krakowa, czego powodem mogły być obawy o przyszłość młodziutkiej królewny. Mówiono, że książę Mazowsza, Siemowit IV, zamierza porwać Jadwigę, poślubić ją i w ten sposób sięgnąć po koronę Piastów. Taka ewentualność pociągnęłaby za sobą komplika cje nie tylko polityczne, bowiem jedenastoletnia Andegawenka już od dłuższego czasu była zamężna. pannę młodą dwunastu lat. Tymczasem Wilhelm z Jadwigą spędzili ze sobą trochę czasu, bawiąc się na dworach w Budzie oraz w Wiedniu i bardzo się polubili. Mimo obaw królowej Elżbiety, Siemowit IV nie zrealizował swoich planów, a Jadwiga bez przeszkód przybyła do Krakowa i olśniła swoich nowych poddanych. Skromna z natury, odznaczała się również wrodzoną wstydliwoś cią. Otrzymała też z niebiańskiego daru bardzo wielką i rzucającą się w oczy urodę, jakiej nigdy dotąd nie widziano (…). Wyszedłszy z lat dziecinnych zaczęła tak dojrzale i tak poważnie rozumować, że cokolwiek mówiła i czyniła, zdawało się wypływać z powagi, która zwykła cechować sędziwy wiek – tak opisywał Jadwigę Jan Długosz. Rzecz jasna, jedenas toletnia panienka o niepospolitej urodzie i ta kimże rozumie nie mogła samodzielnie rządzić wielkim państwem, nawet będąc królem. Real ną władzę sprawowała możnowładcza elita panów małopolskich, wdrożona w państwowe sprawy jeszcze przez ciotecznego dziada Andegawenki, Kazimierza Wielkiego. Jadwiga poznawała swoje nowe królestwo, czekała na przybycie poślubionego w Hainburgu Wilhelma i dopełnienie małżeństwa. Jednak panowie polscy przygotowywali zupełnie inne plany dla Jadwigi… W tamtych czasach małżeństwa w rodach panujących były podstawą potęgi dynastycznej i aranżowano je już w niemowlęctwie przysz łych małżonków. Tak było też na dworze wę gierskich Andegawenów. Maleńka rączka zale dwie rocznej Jadwigi została przeznaczona czteroletniemu wówczas Wilhelmowi z nie mieckiego rodu władającego Austrią, czyli Habsburgów. Przyszli teściowie domówili się też co do posagu: każda ze stron miała wpłacić po 200 tysięcy florenów (w przeliczeniu na dzi siejsze pieniądze to 87 mln zł), które przepad łyby w razie niedotrzymania umowy. Po uzgod Ciąg dalszy tej opowieści przeczytacie w nas nieniu wszystkich warunków, w czerwcu 1378 tępnym numerze Jerome’a… roku, bardzo młoda para wzięła ślub w Hain burgu. Małżeństwo miało nabrać pełnej mocy po spełnieniu fizycznym, które wedle ówczes Joanna Chudy nego prawa, następowało po ukończeniu przez 11 Magdalena Grzebałkowska Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego nieskrępowanej nadmierną erudycyjnością, potrafił na spotkania autorskie przyciągnąć tłumy czytelników – niejednokrotnie większe niż Zbigniew Herbert czy Czesław Miłosz. Magdalena Grzebałkowska próbuje odkryć, jaki był człowiek, o którym niewiele tak na prawdę wiadomo; nie był osobą skłonną do zwierzeń, nieczęsto udzielał wywiadów, a nie jednokrotnie wodził za nos ciekawskich, którzy starali się dowiedzieć o nim czegoś więcej, niż to tylko, co wyrażał w swojej poezji. Biografia Twardowskiego daje po części odpowiedzi na te pytania – nie na wszystkie rzecz jasna, ale chociaż na część z nich. Czy jest ktoś, kto byłby w stanie wyjaśnić, dlaczego ksiądz Twardowski czuł się samotny, choć otaczało go tak wielu ludzi, którzy widzieli w nim przyja ciela? Dlaczego ukrywał niektóre fakty ze swojego życia, a inne często przeinaczał w rozmowach w dziennikarzami? Dlaczego za cierał za sobą ślady, jakby bał się, że ktoś podąży tą drogą i będzie chciał odkryć, jaki naprawdę był Ksiądz Paradoks? Magdalena Grzebałkowska nie daje jasnych odpowiedzi – przedstawia jednak życie księdza od biedronek Źródło: remigiuszgrzela.pl/?p=780 w sposób niezmiernie interesujący i zachwy Ksiądz Jan Twardowski to jedna z ciekaw cający; wielkie życie znalazło odpowiednio szych postaci polskiego życia kulturalnego os wielkie pióro, które było w stanie przelać je na tatniego pięćdziesięciolecia. Piewca poezji papier. franciszkańskiej, prostej, w żaden sposób Albert Kozik S. Hołownia, M. Prokop - Bóg, kasa i rock'n'roll Przechadzając się wśród półek z licznymi po zycjami literackimi, można odnieść wrażenie, że w dzisiejszych czasach nietrudno jest wy dać książkę. Tym bardziej, jeśli jesteś bardzo rozpoznawalny, nie tylko z powodu imponu jącego wzrostu, ale też licznych wystąpień w telewizyjnych show. Przekleństwo czy błogo sławieństwo? Dlatego też nic dziwnego, że podeszłam do książki Bóg, kasa i rock'n'roll autorstwa Marcina Prokopa i Szymona Hołowni dość sceptycznie, pewnie jak niejeden czytelnik sięgający po nią. Temat jest poważny i to nie lada zaskoczenie, że "Platon telewizji śniada 12 niowej" oraz "Piotr Rubik polskiego katolicyz mu", jak pieszczotliwie mówią do siebie autorzy, chcą go poruszyć. Jednakże, będąc świeżo po lekturze, nie pozostaje mi nic innego, jak uderzyć się w piersi i stwierdzić, że znów się myliłam, a moje obiekcje były nieuza sadnione. Jak czytamy na tylnej okładce, możemy odkryć na nowo tych dwóch dziennikarzy w "elektryzującej rozmowie". Ja raczej nazwa łabym ją przepychanką ideologiczną na papie rowym ringu. Panowie są z dwóch różnych światów Prokop to hedonistyczny fan Morrisona, zapatrzony w dobrodziejstwa, który próbuje zrozumieć świat na własny sposób, doceniając jego wady i zalety. Hołownia nato miast to wysłannik prawdy płynącej z religii, jaką wyznaje niedoszły dominikanin akcentuje swoją przynależność do Kościoła na każdym kroku. Żaden z nich nie kwapi się przejść na drugą stronę. Wytrwale głoszą swoje racje, a ta prezentacja sił może wydawać się po jakimś czasie męcząca. Hołownia wpada często w ton księdza głoszącego kazanie z ambony do wiernych, wykrzy kując frazy z Pisma Świętego, a Prokop trywializuje niekiedy temat, stosując liczne metafory, które mają za zadanie rozśmie szyć czytelnika, a de facto irytu ją i odbiegają od głównych za łożeń rozmowy. Nie można jednak odmówić autorom wiedzy, obeznania w temacie oraz zgrabnego do bierania argumentów. Prowa dzą nas za rękę poprzez gąszcz pytań zadawanych, świadomie czy też nie, przez szarego Kowalskiego. Czy Bóg istnieje? Czy bylibyśmy w stanie umrzeć za kogoś? Czy Kościół (a tym bardziej ten w Pol sce) jest już jedynie przestarzałą instytucją? Jak wygląda "od kuchni" życie w zakonie? Czy media, kultura i nasi idole nami manipulują? To tylko nieliczne wątki opisane w książce Bóg, kasa i rock'n'roll. Hołownia to skarbnica wiedzy nie tylko dla katolików, ale też dla tych, którzy są ciekawi funkcjonowania Kościoła bez, kolokwialnie mówiąc, wsiąkania w jego nauki. Współautor posiada też wszystkie cechy, jakimi powinien charakteryzować się chrześcijanin. Czytając jego słowa, aż chce się wyrazić żal, że nie ma więcej ludzi tak stanowczych, a jednocześnie tolerancyjnych i szanujących szeroko rozumianą inność (oczywiście w ramach granic wyznaczonych przez religię, jaką wyznają). Natomiast Prokop stanowi świetne dopełnienie swojego rozmówcy, nie przygniata go swoimi poglądami. Być może przyczyną tego zabiegu jest to, że on sam ma problem z opisaniem swojej wiary bądź jej brakiem. Wraz z przewracaniem kolejnych stron czuć przyjaźń, a co za tym idzie – wzajemny szacu nek dziennikarzy, co można zaliczyć na plus tej książki. Autorzy dobrze wiedzą, że w tej słownej potyczce nie ma wygranego czy przegranego. Prowadzą dialog konfrontujący dwa różne światy, nieustannie ścierające się ze sobą. Po głębokim wywodzie na temat Komunii Hołownia pyta, co tak rozśmieszyło Prokopa, który odpowiada: Bo dawno nie widziałem mężczyzny w pasiastych kolorowych skarpetkach, przechadzające go się z taką dynamiką po moim futrzanym dywanie i opowiadającego z tak wiel kim przejęciem o Bogu i Jego sprawach. Bóg, kasa i rock'n'roll to nie rewolucja. Nie zmieni losów świata, obrazu katolików, ate Źródło: twitter.com istów czy agnostyków. Ale po każe, że dialog miedzy ludźmi jest możliwy i warto go prowadzić. Czy nie tak nauczał Jan Paweł II? Karolina Pietrzak Źródło: mmwroclaw.pl 13 Florence and the Machine – Ceremonials Źródło: http://myband.pl/t/ceremonials Porócił. Kobiecy, brytyjski, potężny, niebana lny. Głos, który zachwyca już od pierwszego dźwięku Ceremonials. Ponad dwa lata po genialnym debiucie Lungs ukazał się drugi krążek Florence Welch, niecierpliwie wycze kiwane przez wielbicieli rudowłosej wokalistki. Mimo wysoko postawionej samej sobie pop rzeczki, artystka powróciła nie z byle czym. Pozostała przy alternatywno rockowych, sou lowo popowych klimatach, ale nieco bardziej dojrzała i stworzyła jednolitą opowieść o na skrytszych zakamarkach swojej duszy, nieraz tajemniczych i mrocznych. Inspirujące teksty o miłości, cierpieniu, tęsknocie czy bezrad ności mówią wiele o samej artystce. Jednak utwory nie przygnębiają, a pobudzają, dzięki nim słuchacze odnajdują w sobie nowe pokła dy energii. Być może to za sprawą dźwięków pianina, smyczków i bębnów, które dodają ca łości szaleństwa, radości i typowej dla Florence magicznej otoczki. Płytę otwiera ży wiołowe Only if for a night, które zachwyca nie tylko wokalem, ale i bogatą aranżacją. Singiel What the water gave me, już bardziej psycho deliczny, zaczyna się powoli, spokojnie i sub telnie dochodzi do kulminacyjnego momentu, gdzie zarówno Florence, jak i muzycy poddają się całkowicie emocjom, wznosząc się na wyżyny swoich talentów. Obawiałam się, że po tak dobrym debiucie jakim był krążek Lungs, Florence and the Machine mogą mieć problem z dorównaniem samym sobie. Nic bardziej mylnego. Jeśli dalej będą się tak rozwijać, chętnie poczekam na trzecią płytę. Nawet kolejne dwa lata. Anna Najmiec Czy te usta mogą kłamać? Chyba nie. Money is the reason we exist. Everybody knows that, it’s a fact. Kiss, kiss! Lana Del Rey, nazywana także Queen Of Gas Station, Queen Of Saigon, Queen Of Coney Island, Britney Spears of the hipsters oraz Heidi Montag of indie. W ciągu mniej niż pół roku z dziewczyny, która wstawiała swoje piosenki na kanał na YouTube, stała się gwiaz dą. Od października zeszłego roku nikt nie miał wątpliwości, że Elizabeth Grant to najważniej sza debiutantka 2012 roku. Najbardziej rozpoznawalne są dwie rzeczy: „Video Games”, jej pierwszy singiel, największy viral hit ubiegłych dwunastu miesięcy oraz usta wypełnione kolagenem. Sama Lana zaprzecza, że zrobiła sobie jakąkolwiek operację, jednak stare zdjęcia i wywiad z 2008, kiedy była jeszcze zwykłą Lizzy Grant, nie potwierdzają 14 jej słów. Nasilający się hype już na początku spowo dował, że społeczność internetowa podzieliła się na tych pro i tych antyLana. Tygodnie mija ły, aż w końcu 30 stycznia doczekaliśmy się albumu Born To Die. Nie jest to jednak pierw sze muzyczne dziecko 25letniej Amerykanki. W styczniu 2010 roku przez kilka dni iTunes oferował płytę Lana Del Ray A.K.A. Lizzy Grant, jednak fiasko longplaya nakazało nowej wytwórni Lany utrzymywać, że dzieło nigdy oficjalnie nie ujrzało światła dziennego. Wszys tkim, którzy do tej pory mieli pretensje, że wła ściwy start miał miejsce już dwa lata temu, sama piosenkarka utarła nosa. Jeszcze na kilka dni przed premierą Born To Die napisała, iż możemy oczekiwać wydania Lana Del Ray A.K.A. Lizzy Grant jeszcze w te wakacje, bo ona sama uważa płytę za dobrą. Jednak prawdziwą sławę przynosi Amery kance album Born To Die, który mimo wielkie go zainteresowania w Europie, potrzebował jeszcze przedpremierowego rozgłosu w Sta nach Zjednoczonych. Zainteresowanie miało przyjść po występie w popularnym Saturday Night Live. Nie każdy artysta ma okazję tam wystąpić, a na pewno nie dziewczyna, która nie ma na swoim koncie wydanej płyty. Jednak specjalistom od marketingu i promocji Lany należy bić pokłony. Niestety, tym razem Del Rey zawiodła, jej jęki sprawiły, że następnego dnia nawet fani nie pozostawiali na niej suchej nitki. Nie wiedzieć czemu, występy z „Video Games” i „Blue Jeans” z 14 stycznia zostały umieszczone na oficjalnym kanale wokalistki na YouTube. Nie da się ukryć, iż głos Lany nie jest fenomenalny, mimo to krzty talentu Źródło: http://www.lanadelrey.com/ odmówić jej nie można. Dodatkowo sama Lizzy przyznaje, że boi się występów publicznych, szczególnie tych telewizyjnych, dlatego jej trasa koncertowa będzie się odbywać w miejs cach, które mogą pomieścić maksymalnie 900 osób, nad czym ubolewa wytwórnia. Wszystko, co wiemy na temat postaci, jaką jest Lana Del Rey, jest efektem dokładnych przemyśleń i przygotowań jej ludzi. Jednak mi mo to, dla mnie ta dziewczyna ma w sobie coś więcej. Dawno nie było na popowej scenie mu zycznej kogoś tak tajemni czego i fascy nującego. Nie okłamujmy się – dzisiejsze gwiazdy pop są zbyt na chalne. Del Rey korzysta Źródło: http://www.lanadelrey.com/ z dóbr amerykańskiej popkultury, gloryfikuje ją, wspomina ikoniczne miejsca, osoby (w utwo rach znajdziemy odnośniki do Jamesa Deana, Hamptons, Coney Island, Las Vegas, kolorów amerykańskiej flagi, a nawet przyrównania do amerykańskiego hymnu). Po kilku przesłuchaniach nostalgicznego al bumu, kiedy moja miłość z każdym kolejnym dźwiękiem rosła, zacząłem zastanawiać się, czy dałem się nabrać na prosty trick – zosta łem oczarowany przez „Video Games”, a resz ta, zaaranżowana w podobnym stylu powtórzy ła osiągnięcie debiutanckiego singla. Po kilku dniach życia z tym albumem, słuchania na okrągło piętnastu genialnie zmajstrowanych utworów, stwierdzam, że Lana Del Rey to nie onetrickpony, ale postać, która, mam nadzie ję, z chwilą ukazania się tego numeru będzie już rządziła w znacznej ilości głośników na ca łym świecie. Lana to zjawisko z okładką Vogue’a i albumem na szczycie list sprzedaży chociażby w Wielkiej Brytanii. Może jest i tro chę fałszywa, ale która gwiazda pop XXI wieku jest całkowicie autentyczna i prawdziwa? Everything I want I have: money, notoriety, rivieras. I even think I found God. In the flash bulbs of your pretty cameras, pretty cameras, pretty cameras. Am I glamorous? Baby, am I glamorous? Mateusz Riabow 15 TRADYCJA RAJDU PARYŻ - DAKAR CIĄGLE TRWA! W dniach 115 stycznia 2012 roku na terenie Ameryki Południowej odbyła się 34. edycja Rajdu Dakar. Nazwa imprezy może nas zmylić, przecież Dakar nie leży w Ameryce! Imprezę przeniesiono z Afryki w 2009 roku ze względów bezpieczeństwa. Złe stosunki po między krajami afrykańskimi oraz coraz częstsze ataki na uczestników rajdu nie sprzy jały właściwej atmosferze. Z tych samych powodów odwołano edycję w 2008 roku. Dakar 2012 składał się z 15 etapów. Polskę reprezen towało 14 zawodników: czterech kierowców aut terenowych, trzech motocyklistów, trzech qua dowców oraz trzech zawodników poruszają cych się ciężarówkami. Na metę w Limie dotarło 97 motocykli, 12 quadów, 78 samocho dów i 60 ciężarówek, czyli 249 spośród 443 maszyn, które wystartowały w Nowy Rok z Mar del Plata. Tegoroczna edycja została zdomino wana przez Francuzów. W klasyfikacji samo chodów wygrał Stéphane Peterhansel, w staw ce motocyklistów najszybszy był Cyril Despres. Trasa rajdu jest uważana za najniebe zpieczniejszą z dotychczasowych. Świadczyć o tym może procent zawodników, którzy byli w stanie ukończyć rajd (w tym roku 56%). Prawie co roku zdarzają się też wypadki śmier telne. Tym razem Dakar również zebrał śmier telne żniwo. Na I etapie zginął argentyński mo tocyklista, Jorge Andres Martinez Boero. Największe nadzieje wiązaliśmy ze startem Krzysztofa Hołowczyca. Olsztynianin długo dawał nam powody do radości, lecz awaria na X etapie pogrzebała jego szanse na podium. Trzeba dodać, że jako pierwszy Polak w historii odniósł on etapowe zwycięstwo na tej pres tiżowej imprezie. W końcowej tabeli wraz z pi lotem, JeanMarkiem Fortinem, zajął 10. miejsce. Polacy jadący na quadach nie byli zaliczani do klasyfikacji generalnej z powodu niedozwolonych modyfikacji silnika. O niemoż ności startu dowiedzieli się już w Argentynie i żadne zmiany nie były możliwe, a miesiące przygotowań okazały się daremne. Mimo to wyruszyli oni z całą stawką i gdyby uwzględ niono ich czasy, Rafał Sonik zająłby 4. miejsce. Źródło: http://dakar.autoswiat.pl Bezprecedensowym wydarzeniem był start Adama Małysza, mistrza skoków narciarskich. Medalista olimpijski zaczął rajd spokojnie, jego czas dawał miejsce w środku stawki. W późn iejszych etapach widać było, że przyzwyczaja się on do bezdroży Ameryki Południowej, skutkiem czego były coraz lepsze miejsca na etapach oraz awans w klasyfikacji generalnej. Ostatecznie, wraz z doświadczonym pilotem, Rafałem Martonem ukończyli rajd na 38. miejscu. Tę edycję można uznać za udaną dla Polaków. Mimo to "Hołek" zapowiada poprawę wyników w 2013 roku. "Orzeł z Wisły" nie będzie już wtedy żółtodziobem, a quadowcy z całą pewnością unikną problemów techni cznych i od samego startu będą walczyć o na jwyższe lokaty w tabeli. Liczymy więc na regularne etapowe zwycięstwa naszych repre zentantów oraz miejsca na podium w klasy fikacji generalnej w kolejnej, 35. edycji Rajdu Dakar! Maciek Maruniak KONKURS ARTYSTYCZNY Prosimy wysyłać na nasz adres mailowy ([email protected]) wszelkie prace graficzne, które mogłyby w następnym numerze znaleźć się na okładkę. Zapraszamy do udziału. 16 ŻEROSKOP Wiosna przyszła, słońce świeci, śnieg stopniał. Jest więc „oczywistą oczywistością”, jak mawiał klasyk, że niezależnie od tego, spod jakiego jesteś znaku, na pewno spotkało cię (lub, jeśli dotychczas miałeś farta, wkrótce spotka) któraś z poniż szych fascynujących przygód: • kolejna wiosenna alergia, • wychodzenie w krótkim rękawku i natknięcie się na nagły deszcz, • siedzenie w szkole, kiedy za oknem piękna pogoda, • i oczywiście pytanie w połowie drogi do szkoły: kurde, a gdzie jest moja komórka?! Dlatego, żeby was podnieść na duchu (póki ciało leży potłuczone na nieodśnieżonym chodniku) przedstawiamy nowy, wspaniały Żeroskop ze sławnym, personalnym dodatkiem! Baran: Leonardo da Vinci – tak, też jestem w szoku. Przecież wiadomo, że Barany mają tylko wady – są uparci, naiwni, nierozgarnięci i nie mają za grosz poczucia humoru. Ale wyjątek potwierdza regułę. Chociaż w sumie Barany mają jeden walor – pilnie słuchają na lekcjach. Fakt, że głównie muzyki na walkmanie (tak, tak, bardziej zaawansowanych technologicznie nośników nie ogarniają), ale przynajmniej siedzą cicho. Bliźnięta: Byk: Hej, helloooł, prawdziwym Bykiem jest Dżoana Krupa nic dodać, nic ująć. Nie ma sensu publikować Żeroskopu dla Byków, bo one nie czytają żadnych gazet. W sumie to niczego nie czytają poza paragonami fiskalnymi, które kolekcjonują na lodówkach. Takie idiotyczne hobby. Jest też i dobra wiadomość dla osób spod tego znaku. Rysiek z Klanu umrze tylko w serialu, naprawdę. Będzie go można spotkać na ulicy i zrobić z nim zdjęcie. I wrzucić na NasząKlasę. To nie żart, ale Bliźniakami są Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski. Nie przejmuj się, ty do polityki też się nie nadajesz. Zresztą nie tylko do niej. Dlatego najbliższy miesiąc, podobnie jak każdy poprzedni, za powiada pasmo pięknych porażek. Rzuci cię dziew czyna lub chłopak (albo jedno i drugie…), budzik zepsuje się dokładnie w tym dniu, kiedy masz zaliczyć matmę. I oczywiście dostaniesz karę za jazdę bez ważnego biletu. Rak: Lew: Twoim mentorem na ten miesiąc jest Sylvester Stallone. Inteligentny wyraz jego twarzy będzie w najbliższym czasie często gościł również na twojej. Zwłaszcza na biologii, chemii i fi zyce. Znów zdobędziesz popularność, zwłaszcza, kiedy kasjerka ze SPOŁEMu złapie cię na podjadaniu pączków w sklepie. Zdjęcie w galerii kryminalnej Straży Miejskiej masz jak w banku. Puste konto zresztą też. Prawdziwa zmysłowa lwica to Madonna królowa popu. Ty jesteś co najwyżej królową garów lub królem pilota od telewizora, ale to i tak sukces. Nie od dzisiaj wiadomo, że lwy są tępe, maja zajady i miód w uszach. Jednak ciągle tli się w nich zmysł władcy. Na szczęście dla otoczenia błyskawicznie gaśnie. Na koniec prośba. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale spróbuj zapamiętać. To, że przechodzimy na zielonym świetle, nie oznacza, że na czerwonym biegniemy i śpiewamy hymn państwowy… 17 Panna: Lider zespołu „Ich Troje” (o dziwo, to nie po niemiecku), Michał Wiśniewski (pseudonim „Reddy Hairy” nie mylić z Brudnym Harrym) to Panna. Ale jego charakter idealnie pasuje do znaku zodiaku. Panna to artysta, niekoniecznie utalentowany dokładnie tak, jak ty. Za co się nie weźmiesz – klapa, czego nie zaśpiewasz fałsz. Ale ma być optymistycznie, więc dodajmy, że Panna jest wrażliwa przede wszystkim na ból zębów. Skorpion: Bill Gates to bez wątpienia najbogatszy Skorpion świata. I patrząc na ciebie chyba jedyny. Nie ma się co czarować, gdyby mierzyć człowieka skutecznością jego inwestycji to skorpion jadłby tynk ze ścian. W co nie zainwestuje zawsze traci. Nigdy niczego nie wygrał, za to przegrał każdy możliwy zakład. Rada na luty – z nikim się nie zakładaj, że tym razem na pewno zdasz prawko i zaliczysz matmę na piątkę. Nie przesadzaj, dopuszczający to też dobra ocena. Waga: Słynna Waga to znana z wyciskacza łez Kate Winslet (Aaaaa! Urodziła się tego samego dnia i roku co ja! – przyp. aut.) oraz oczywiście John Lennon. I to koniec dobrych wiadomości dla Wagi w tym miesiącu. Czeka cię bowiem zgubienie dokumentów i telefonu, karne grabienie liści za palenie tytoniu oraz kolejny wirus w twoim laptopie. Jednak wreszcie uda ci się założyć konto na Facebooku. Nie oznacza to jednak, że masz tam publikować swoje zdjęcia pod prysznicem i numer PIN do karty bankomatowej. Koziorożec: Słynny Koziorożec to Al Capone. Ale ty raczej przypominasz Ala Bundy’ego lub Ferdka Kiepskiego. Szczytem twoich marzeń jest praca w sklepie z butami, ewentualnie hodowla północnokoreańskich szynszyli. W najbliższym miesiącu czeka na ciebie wiele przygód. Skręcisz nogę, dostaniesz dwie jedynki z religii i tradycyjnie zgubisz kartę miejską. Ryby: Kto by pomyślał, że Michał Anioł był Rybą. No cóż, ty Aniołem raczej nie jesteś, chyba że tym słynnym dozorcą z serialu Alternatywy 4. À propos, przed tobą wielka kariera – zagrasz w filmie. Co prawda, rysunkowym i tyl ko przez dwie sekundy przy napisach końcowych, ale nikt nie mówił , że od razu dostaniesz Oscara. I najważ niejsze, twój profil na Facebooku wreszcie doczeka się pierwszego znajomego redakcji naszej gazety. Wodnik: Strzelec: Słynny Strzelec to Adam Małysz. I przy okazji debiutant w naszym Że roskopie. To nie przypadek Strzelec to pechowiec i dlatego jego Żeroskop nie ukazał się w poprzednim nume rze. Ale Adaś dodał ci skrzydeł i już jesteś z nami. Nie zmienia to faktu, że w przeciwieństwie do mistrza z Wisły klasyczny Strzelec to darmozjad, ciamajda i ślamazara. Ma zaległości w czytaniu, a pisze tylko SMSy (zwykle głupkowate). Na szczęście jest kulturalny. Nie zabiera głosu, gdy czegoś nie wie, czyli w sumie rzadko kiedy się odzywa… Niesamowite, że Czesław Niemen był Wodnikiem. Nie bierz tego za mocno do serca i nie śpiewaj już więcej. Płyną skargi od sąsiadów, sąsiadek również. Kwiecien, to dla ciebie miesiąc szczęścia w miłości… Poza tym standard 5 zagrożeń, w tym z WFu i PO oraz rosnący deficyt budżetowy w portfelu. Byle do wypłaty. 18 Miejskie przestrzenie Ilekroć wracam do domu po zmierzchu, kiedy Warszawa za sypia w pustych za ułkach i czerniejących parkach, przyglądam się uważnie wszyst kiemu dookoła. Miasto, wśrubowane w ziemię, rozwija się przede mną w ciemność podsyca ną blaskiem rozświetlonych łebków latarń, a ja idę niosąc sam siebie, wbity głęboko w płaszcz i widzę, jak uliczki dwoją się i troją, jak formuje się z nich labirynt, jak zwielokrotniają się – niczym w lustrze – pełznąc coraz to dalej i da lej przed siebie, w siebie, za siebie, podobnie jak w Sklepach cynamonowych. Wciskam się prędko w tę ciasnotę bloków, śmietników, podwórek. I tak zwykle kończy się mój przelotny flirt z miejską przestrzenią; zaraz bowiem nadjeż dża autobus, opryskując wszystko wodą z bez dennych ulicznych kałuż, rzecz jasna ani myślących o tym, żeby zamarznąć, skrzepnąć łaskawie i po cichu. Mamy jesień, nie zimę, w dodatku jesień parszywą, płaską i niechlujną; cieknący nos pór roku. Ludzi już prawie nie ma o tej porze, szczególnie z dala od centrum Warszawy, serca miejskiej termitiery. Może to i lepiej. I znów błogie chwile wciskania się; wcześniej – w płaszcz, potem między domy, teraz – w siedzenie. I długie spojrzenia w gęstą od bloków mieszkalnych masę ciemności za oknem, w zakrzepły ciek lawy, przywodzący na myśl tła akwafort Goi – Kaprysów albo Okropności wojny. Ta przesuwająca się po obu stronach autobusu gęstwina płyt betonowych i słupów, znaków, zaparkowanych samochodów, drzwi i okien sugeruje, że gdzieś tam, w mroku, tkwi plątanina łokci, ramion, uszu, oczu, kciuków, łydek, ud, bioder i innych części ciała, słowem – pokawałkowany, porozdzielany, upchnięty w mieszkaniach tłum ludzki. Gęstwina, wszędzie gęstwina. Jeszcze nie taka jak w naj większych światowych rojowiskach, jeszcze zapewniająca choć tyle powietrza, że można wciągnąć je głęboko w płuca, razem ze spalinami… Ale cóż w przyszłości? Spełnią się myśli Peipera o tlenociągach? Będziemy bić się o pęcherzyki powietrza, strachliwie, chył kiem wymykające się z coraz rzadszych par ków, coraz rzadszych drzew, coraz rzadszych trawników? Ale potrzebujemy chyba tej swojej ciasnoty, ogarnia nas jakiś osobliwy horror vacui, musimy stawiać z uporem domki, przylepiać je do siebie, zaklejać przestrzeń. Jak bardzo odrosły nam miasta od stóp katedr? Jak bardzo zmieniły się przez wieki, przez tysiąc lecia? Jak bardzo zmienili się ich mieszkańcy? Mimo wszystko jednak w pewien sposób piękne są te gęstwiny. Prawda, nie jest to piękno łatwe, nie jest to uroda urokliwa i spo kojna, sielankowa i delikatna… Tymczasem autobus przepędza mrok nocy, wjeżdża w nowy rok, na chodnikach walają się resztki świąt, skrawki odpoczynku, ułomki syl westra. Migoczą lampki na co większych sklepach, gdzieniegdzie też na drzewach, a la tarnie prószą blaskiem w ciszy, skupione, milczące i wyniosłe. Kiedy obserwuję, jak roz wija się po obu stronach ten rozświetlony szpa ler, przypomina mi się pewien obraz Beksiń skiego… Pełno powykręcanych, kościstych umarych, tłoczących się na otoczynym doma mi podwórzu... I w mig nasuwa się inna reflek sja: jak bardzo zmieniło się doświadczanie śmierci w miastach? Kiedyś była dotykalna, można ją było spotkać na ulicy, przybierała formę pokrytego liszajami strzępu ciała żebraka, miała twarz trędowatą albo porytą głębokimi dziobami po ospie. Kiedyś panicznie obawiano się pożarów, które w kilka chwil wyżerały dziury w gęstej zabudowie. Dziś gęstniejemy coraz szybciej, ale nie dotykamy już tak śmierci, choć miasto wrze i elektryzuje się. W tym jego piękność i ułomność, błogo sławieństwo i przekleństwo. A na drzewach migoczące lampki, na chodnikach szczątki petard… Resztki świąt, ułomki sylwestra. Albert Kozik 19 Nie taki diabeł straszny... czyli poznaj swojego nauczyciela! Mijamy ich codziennie na korytarzach, ale kto wie, jaka twarz naprawdę kryje się za dziennikiem? W tym miesiącu mam okazję przybliżyć Wam nieco postać niezwykle wesołą, nauczycielkę geografii panią profesor Irminę Robak. Kim by Pani była, gdyby nie została Pani nauczycielką? Podróżniczką albo fotografem. Czego nie lubiła Pani najbardziej w szkole? Nie byłam wielką fanką biologii i chemii. Jakiej lektury Pani nie przeczytała? Przeczytałam wszystkie. Niektóre bez entuzjazmu, ale pochłaniałam książki tonami, więc i lektury się „załapały”. Imię Pani pierwszej miłości? Romek. Był niezwykle przystojny. Wszystkie dziewczyny w przedszkolu się w nim kochały. Jakie miała Pani pasje w dzieciństwie? Gra w gumę na podwórku i oglądanie atlasu. Jakie miejsca najbardziej chciałaby Pani odwiedzić? Jaka jest Pani ulubiona książka? Co Pani najbardziej lubi w Żeromie? Co Pani ceni w uczniach? Co Pani robi w wolnych chwilach? Posiada Pani motto życiowe? Na szczęście część podróżniczych marzeń już zrealizowałam. Może jeszcze wodospady Ignaçu i Taj Mahal… I zatoka Ha Long – koniecznie! „Millennium” – rewelacja! Wszystko! Z przewagą wakacji… I fakt, że tu się nie można nudzić. Kreatywność, ambicję i systematyczność. Uczniowska kreatywność w wymyślaniu „odkryć geograficznych” zachwyca mnie do bólu Nie mam za dużo wolnych chwil. Czytam, oglądam i surfuję po necie. Chętnie wychodzę na spacery z Sushi (pies Pani profesor). Optymistyczne: „Ciesz się chwilą”. Przygotowała: Anna 20 Najmiec Chcesz wyrazic swoją opinię? Podziel się z nami przemyśleniami i przyśli swój tekst na adres JEROMA! ([email protected])